Przewodnik do nieba

 

KARDYNAŁ JAN BONA OCIST.

 

––––––

 

Rozdział XI

 

O straży nad językiem

 

1. Straż nad językiem jest tak ważną, że się jej pilniej przestrzegać powinno, niż źrenicy oka, bo śmierć i żywot w ręku języka (1). Kto nie umie poskramiać języka, jest podobnym do miasta nieobwarowanego. A jednak to poskromienie jest prawie niemożebne, bez szczególniejszej łaski Bożej. Poskromi człowiek lwa, bawołu, niedźwiedzia; języka poskromić nie może. Gadatliwość jest wrodzona człowiekowi tak, że wszystko, co wewnętrznie myśli i czuje, to stara się na zewnątrz objawić. Język tak blisko sąsiaduje z mózgiem, a usta z wyobraźnią, że płody mózgu niebawem dostają się do ust i przez słowa wydostają się na świat. Już sama przyroda wskazuje ci dobitnie, jak ważną jest straż nad językiem, skoro go podwójnym otoczyła murem: wargami i zębami. Jako olejek, pozostawiony w niezamkniętym naczyniu, traci woń przyjemną, tak też przez otwartą bramę ust, ulatnia się siła naszej duszy. Niedbale pilnuje samego siebie, kto nie pilnuje własnego języka.

 

2. Bądź ostrożnym w mowie. Poskramiaj tę nieporządną skłonność, która bywa przyczyną, że wielu ludzi, nie zastanawiając się bynajmniej, wypowiadają nierozważnie, cokolwiek im ślinka na język przyniesie. Strzeż się nieszczerości i obłudy, a to co czujesz i myślisz, wypowiadaj bez wszelkich dwuznaczników i ogródek. Pan Bóg dał ci dar mowy w tym celu, byś nim prawdziwie i szczerze przedstawiał sprawy tak, jak się istotnie mają. Zanim coś wypowiesz, zapytaj pierwej samego siebie, czy nie kieruje tobą jakie wzburzone uczucie i nie popuszczaj wodzy językowi, dopokąd nie minie wzburzenie: w przeciwnym razie wypowiesz tyle, że później będziesz tego żałował. Łatwo zachowasz milczenie, jeżeli w sercu twoim nie rozlega się hałas wzburzonych namiętności, jeżeli w duszy panuje cisza i spokój. Mowa nie może inaczej wyglądać, jak dusza. Jeżeli dusza jest zdrowa, umiarkowana i spokojna, będzie też i mowa poważną i szczerą. Przeciwnie przy chorobie duszy musi i mowa chromać. Najłatwiej człowieka poznać po mowie.

 

3. Nie mów nigdy na próżno. Jako wybierasz pokarmy, tak wybieraj słowa. Potrawę, którą masz wziąć do ust, zazwyczaj pierwej badasz; czemuż miałbyś nie badać słów, które masz z ust wypuścić, a które często w twym domu większe wywołują zaburzenia, niż pokarm w żołądku? Przyzwyczajaj się do tego, byś wiele ze sobą, a mało z drugimi lubił rozmawiać. Ludzie roztropni częstokroć żałowali tego, że coś wypowiedzieli, lecz nigdy nie żałowali, że zachowali milczenie. Nawet te zwierzęta, które uważamy za doskonalsze, bywają zazwyczaj mniej hałaśliwe. Gadatliwość jest przywarą dzieci i niewiast, a więc idzie w parze z mniej rozwiniętym rozumem. Nie ma w tym człowieku ani iskierki cnoty, z którego ust płyną same bzdurstwa i niedorzeczności. Gdybyś prawdziwie miłował Boga, gdybyś szczerze pragnął zbawienia duszy, wszystkie twoje mowy toczyłyby się około takich przedmiotów, jak: Bóg, cnota, doskonałość. Miłość nie zna kłamstwa, lecz i ukryć się nie da. Każdy chętnie o tym mówi, co lubi, a to, co na dnie duszy spoczywa, chętnie wydostaje się na zewnątrz ustami. Dlatego niechętnie rozmawiasz o rzeczach niebieskich, żeś nie wybrnął z kału grzechowego. Zresztą brakuje ci i materii do rozmowy o tylu przedmiotach, bo nie znasz czytania duchowego, bo nie odprawiasz rozmyślań. Z obfitości serca usta mówią (2).

 

4. Prawie wszystkie rozmowy przy zebraniach towarzyskich, obracają się na tle życia, obyczajów i postępków ludzi nieobecnych. Każdy ma tylu sędziów, ilu jest mieszkańców w jego okolicy. Trudno znaleźć człowieka, któryby w tej mierze patrzył jedynie na siebie samego. Gdy się rozchodzi o własne błędy, jesteśmy zazwyczaj krótkowidzami, lecz dla innych mamy prawdziwie jastrzębie oczy. Oszczerstwom, miotanym przeciwko naszym bliźnim, otwieramy drzwi na oścież, lecz pochwały, im udzielane, zaledwo szparami dostają się do nas. Ponieważ ta wada jest bardzo pospolitą, przeto tym usilniej trzeba jej unikać. Dość masz zajęcia około własnych błędów, one też powinieneś karcić i poprawiać. – Własne i cudze tajemnice, które z obowiązku masz zachować, niech ci będą świętymi i nie zdradzaj ich przed nikim. Bardzo wielu popadło w przykre położenie przez to, że nieroztropnie powierzyli tajemnice takim osobom, przed którymi nie powinni się byli zwierzać. Czy powiesz jednemu, czy wielu, to jedno znaczy. Nowinka łatwo przejdzie od jednego do drugiego, a ostatecznie do wszystkich. Pochodzi to stąd, że wskutek nadmiernego przedłużania rozmowy, powoli obudza się pewne zadowolenie zmysłowe, podobne do tego, jakiego doznaje pijak przy kieliszku, i tak dochodzi do tego, że wreszcie nie będzie już tak wielkiej i świętej tajemnicy, której by się w takim stanie nie wyjawiło. Powierza ci ktoś tajemnice własne, ty jemu wzajemnie zwierzasz się ze swymi; ty może milczysz o tym, coś usłyszał; lecz tamten trąbi na wszystkie strony to, coś mu powiedział, i tym sposobem twoje sekrety stają się publiczną tajemnicą. Zrazu dzieje się to wszystko potajemnie, lecz niebawem poczną się na tym tle odzywać nowinki, aż wreszcie stugębna fama rozniesie je po całym świecie. – Co tylko jest złego na świecie, tego wszystkiego twórcą, a przynajmniej protektorem jest język. Dlatego też słowom twoim udziałaj wagę, a ustom twoim wędzidła (3) i nie mów nic takiego, o czym lepiej byłoby milczeć. Oszczędność w słowach jest chwalebniejszą niż oszczędność w wydatkach. Kto trwoni pieniądze, ten sobie samemu szkodzi, lecz przynajmniej inni z tego korzystają; człowiek zaś nie liczący się ze słowami szkodzi i sobie i bliźnim. Kto umie wiele słuchać, a mało mówić, ten podobnym się staje samemu Bogu.

 

5. Dla języka nie masz nic nietykalnego. Książęta tego świata, nie bojący się miecza, nie są zabezpieczeni przed językiem złośliwym; jego pocisków nie ujdą nawet święci, których cnota nie podlega najmniejszej wątpliwości. Nawet sam Pan Jezus Chrystus nie uniknął za życia ziemskiego jadu złośliwych języków. – Dlatego też i ty uzbrój się za ich przykładem w cierpliwość. Każda obelga jest bodźcem do okazania cnoty i hamulcem, byś z drogi prawej nie zeszedł. Nie ma potężniejszego pogromu występków nad krytykę. Kiedy ktoś niesłusznie cię obmawia, uczy cię przez to, czego się masz wystrzegać. Chciałbyś może uniknąć zjadliwych pocisków złego języka? Gardź nimi! Nie odniesiesz ran, jeżeli będziesz milczał, zważając raczej na zdanie dobrych, aniżeli oszczerstwa ludzi przewrotnych. Niewiele to znaczy, co inni sądzą o tobie. Masz w duszy innego, pewniejszego i bardziej bezstronnego sędziego. Zapytaj się własnego sumienia i ufaj jego głosowi. Czyż można pomyśleć sobie coś niedorzeczniejszego nad to, że się zważa na mowy ludzi niemądrych, a samego siebie ocenia się według zdania innych? Świat może sobie mówić o tobie, co zechce; ty w każdym razie powinieneś być dobrym i naśladować złoto lub szmaragd, które gdyby umiały mówić, pewno by powiedziały: niechaj mówią o nas ludzie, co się im podoba; my pozostaniemy mimo to tym, czym jesteśmy z natury i zachowamy swą barwę. Gdyby ktoś najobrzydliwszymi wyrazami obrzucił krynicę, czy wskutek tego ona przestanie tryskać kryształowym zdrojem? Chociażby ktoś błota do niej wrzucił, wnet je rozpuści i usunie. Tak samo i ty nie trać równowagi umysłu, kiedy cię źli ludzie poczną obmawiać i czernić. Bardzo nisko ceni samego siebie, kto się za każdą napaścią obrusza. Niemowlę uderzy ojca rączką, zmierzwi matce włosy, ugryzie ją w pierś, zrani jej wargi, oplwa i oślini, tego wszystkiego nie poczytuje nikt za ubliżenie, bo ten malec jest w ogóle niezdolnym do wyrządzania zniewagi. Otóż tak jak rodzice zachowują się względem niemowlęcia, tak ty się zachowaj względem swych napastników. Jeżeli dopuścisz do tego, że się obruszysz na napastnika, już przez to samo pokażesz, że zważasz na niego. Boć oczywiście, chodzi ci o jego zdanie przychylne, skoro cię boli jego sąd nieprzychylny, a to jest oznaką płytkiego i ciasnego serca. Zawsze będziesz nieszczęśliwym, dokąd będziesz sądził, że ci ktoś może wzgardę okazać.

 

–––––––––––

 

 

Kardynała Jana Bony Przewodnik do nieba. Przełożył ks. Dr. Jan Bernacki. Tarnów 1900, ss. 70-76.

 

Przypisy:

(1) Przyp. XVIII, 21.

 

(2) Łk. VI, 45.

 

(3) Ekli. XXVIII, 29.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXVI, Kraków 2016

Powrót do spisu treści dzieła kard. Jana Bony pt.
PRZEWODNIK DO NIEBA

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: