Przewodnik do nieba

 

KARDYNAŁ JAN BONA OCIST.

 

––––––

 

Rozdział XXXIII

 

O przyzwoitości i chęci do nauk

 

1. Skromność dodaje dziwnego uroku innym naszym przymiotom duchowym. Ona jest blaskiem zacności charakteru a wędzidłem występków. Chociażbyś milczał, przecież po zewnętrznym zachowaniu można cię poznać. Cnota przebija się nawet w drobnostkach. Wyraz twarzy, śmiech, chód, spojrzenie są częstokroć oznaką wartości człowieka. Tak żyj, aby wszyscy poznali, żeś przeznaczony na towarzysza Aniołów. Zachowuj przyzwoitość w ruchach ciała, w chodzie, w mowie, w spojrzeniu; niechaj w tym wszystkim nie przebija się zniewieściałość i przesadna delikatność z jednej, a rubaszność i prostactwo z drugiej strony. Prawdziwa przyzwoitość przechodzi od duszy na ciało, z wewnętrznego nastroju duchowego tak przelewa się na cały zewnętrzny układ, że jest jakoby szatą, w którą się dusza ubiera. Człowiek przyzwoity jest żywym obrazem Boga, bo sam jego widok buduje otaczających. A jakże to dobrze, kiedy sam nasz widok już jest pożytecznym! Przyzwoitość zniewala człowieka do tego, aby nie przekraczał granic swego stanu w ubiorze, umeblowaniu, urządzeniu i prowadzeniu domu. To wszystko jest jakby pętami duszy; ono jest okrasą nie twoją ale tego, co nie należy do twej istoty. Czemuż się więc cieszysz w własnym nieszczęściu? Czemu się zachwycasz marnością i czemu się chlubisz tą mnogością kajdanów? Tę zgraję sług, co cię otacza, powinien byś słusznie uważać, za szeregi nieprzyjacielskie, przed którymi nie można być dosyć ostrożnym. Chcą oni wiedzieć: co czynisz a nie czego sobie życzysz od nich. Pokorni, kiedy ich przyjmujesz do służby, w służbie stawiają się hardo, a gdy ich odprawisz, zyskujesz w nich zaciętych wrogów.

 

2. W nabywaniu nauk trzeba unikać dwóch ostateczności: hamować zbyteczny zapał z jednej strony, a z drugiej otrząść się z lenistwa duchowego i zmusić się do nabycia koniecznych nam wiadomości. Ciekawość jest nam wrodzona, bo natura, przekonana o piękności i zacności dzieł swoich, w całej ich świetności roztacza je przed nami. Bo i na cóżby się zdała wszelka ich krasa i wdzięk, gdyby ich nie miał kto podziwiać. My jednak nadużywamy tego daru przyrodzonego, kierując naszą ciekawość ku temu, o czym bez straty moglibyśmy nie wiedzieć. Nie ten mądry, kto wiele wie, lecz ten kto umie ocenić, co mu jest pożyteczne. Przede wszystkim należy poznać to, co nas prowadzi do zbawienia; o wszystkim innym możesz czytać, bylebyś z tego odniósł korzyść, objawiającą się w poprawie obyczajów. Strzeż się jednak, abyś nie czytał wszystkiego, co ci do ręki wpadnie. Jeżeli chcesz odnieść prawdziwy pożytek z czytania, rozczytuj się pilnie i powoli w dziełach poważnych autorów. Czytanie różnorodnych dzieł bawi, a doborowych przynosi korzyść.

 

3. Od czasu do czasu należy wśród pracy umysłowej wypocząć, aby odświeżyć siły duchowe. Praca bez wytchnienia musi doprowadzić do wyczerpania sił. Prawodawcy ustanowili pewne dnie, w których by się wszyscy na publiczne zabawy zgromadzali, a przez ten chwilowy odpoczynek i rozrywkę nabierali nowych sił do pracy. Wiele jest takich rozrywek pożytecznych. I tak np. przechadzka, rozumie się na miejscu otwartym i wesołym, żeby się umysł odświeżał pięknym widokiem, a ciało użyło zbawiennego ruchu; wycieczki poza miasto i pobyt na wsi, z dala od zgiełku i kurzu miejskiego; polowanie odpowiadające godności twego stanu i niewinniejsze od niego rybołówstwo; nie natężająca lektura, muzyka i przyzwoite gry towarzyskie; na koniec żarty niewinne i dowcipy przyzwoite, byleby w nich nie było uszczypliwości i prostactwa. Zdarzają się osoby nadmiernie surowe, stroniące od ludzi, nie udzielające się nikomu, od których nigdy nie usłyszałeś weselszego słowa. Są znowu i tacy, co wiecznie żartują, niczego poważniejszego nie lubią, a samotność wydaje się im grobem. I jedno i drugie trzeba umieć pogodzić, bo w takim razie chwilowa samotność podnosi urok obcowania z ludźmi, a częste udzielanie się wyradza przesyt i tak jedno drugie leczy. Zniechęcenie do pracy leczy rozrywka, a przesyt w rozrywkach leczy praca. Zdarzają się niekiedy i tacy, co nie umiejąc się poskramiać, zabijają się pracą. Nie umieją oni zachować miary. Nie wiedzą, kiedy przestać się uczyć a kiedy na nowo wziąć się do pracy. Gdy się zabiorą do pracy, oddają się jej dniem i nocą, dokąd zupełnie ze sił nie opadną. A kiedy poczną się bawić, tak dalece się roznamiętniają, że nie mogą wrócić do dawnego trybu życia. Dlatego też o tyle trzeba używać wypoczynku, aby się nie rozstroić, lecz pokrzepić. Nadto potrzeba cnoty umiarkowania w zabawach, aby i w użyciu takowych nie przekraczać należytych granic. Nie ma tak dobrej rzeczy, której by nadużycie nie zepsuło.

 

–––––––––––

 

 

Kardynała Jana Bony Przewodnik do nieba. Przełożył ks. Dr. Jan Bernacki. Tarnów 1900, ss. 173-177.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXVIII, Kraków 2018

Powrót do spisu treści dzieła kard. Jana Bony pt.
PRZEWODNIK DO NIEBA

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: