ROZWÓJ WIARY

 

(Ciąg dalszy)

 

KS. ANTONI LANGER SI

 

––––

 

Wiara według pojęcia katolickiego: św. Paweł – Sobór Watykański – nasza zawisłość od Boga, jako wiecznej prawdy, jest podstawą obowiązku wierzenia. – Wiara jest aktem rozumu, nie woli, ani serca. – Udział woli i uczucia w akcie wiary. – Pobudka wiary. – Łaska wiary i zakres działania tej łaski. – Wiara katolicka. – Zakończenie.

 

Poznaliśmy zapatrywania o wierze najpierwszych myślicieli, przywódców wiedzy ludzkiej, dawnej jak i nowoczesnej oświaty. Gdy zaś razem zbierzemy mądrość tylu głów uczonych, jaki się nam przedstawi obraz pojęcia wiary? Non erat conveniens testimonium eorum, nie zgadzali się nigdy i jeszcze się nie zgadzają, w tak ważnym przedmiocie. A te ciągłe sprzeczności w opisie i pojęciu wiary, czy mogą być znamieniem prawdy? Z pewnością nie; bo jak mówi św. Wincenty Leryneński: "jedna jest prawda, błędu zaś rozmaite wyjście", veritas una, erroris autem non unus est exitus.

 

Przejdźmy do drugiej strony, do owych wielkich geniuszów, nieznanych najczęściej, albo lekceważonych, których wydał i wychował Kościół katolicki i uważmy, czy i oni w opisaniu wiary i jej istoty w podobne wikłają się sprzeczności, czy może i sam Kościół w nauce swej o wierze w głębokich stąpa ciemnościach! Przeciwnie, co zdrowy rozum ludzki o wierze sobie wyobraża, jak już na początku tego rozdziału dowiedliśmy, to samo ogłosił nie tak dawno temu, wyrokiem uroczystym Sobór Watykański (1870 r.), powtarzając tylko to, czego się Kościół po wszystkie wieki zawsze trzymał i w swych szkołach bronił, czego Ojcowie święci z właściwą sobie jasnością nowo ochrzczonych wiernych nauczali, a co już św. Paweł zawarł w owych krótkich a treściwych słowach: "Wiara jest gruntem rzeczy, których się spodziewamy, wywodem (albo przekonaniem) rzeczy niewidzianych" (1). Żeby się o tym przekonać, rozważmy nieco dokładniej słowa te św. Pawła, którymi on zaraz w początkach chrześcijaństwa określił wiarę, i porównajmy z tym naukę Kościoła, jaką on w 19 wieków później na Soborze Watykańskim ogłosił. Jest ona tylko umiejętnym wyłuszczeniem owych krótkich a wzniosłych słów Apostoła, a jedno i drugie potwierdzeniem tego, co już z rozumu o wierze wiedzieć możemy. Nad słowami tymi zastanawia się także i św. Tomasz i mówi o nich, że dają należyte określenie wiary, a wszelkie inne, jakie z wiekami powstały, są tylko jego omówieniami (2), i na innym miejscu nazywa to określenie najzupełniejszym, chociaż bez ściśle filozoficznej postaci, mającym jednak wszystkie do tego potrzebne pierwiastki (3). W słowach tych uważa Apostoł wiarę najprzód odnośnie do ostatniego celu człowieka i pod tym względem nazywa ją: substantiam sperandarum rerum, gruntem i niejako treścią tych rzeczy, których się spodziewamy. Wiara bowiem odsłania nam te dobra niebieskie, które są przedmiotem naszej nadziei i gorących pragnień w czasie tej ziemskiej pielgrzymki, ale też i wiara nas usposabia, nadprzyrodzonej dostarczając siły do osiągnięcia tej błogiej posiadłości. Ona jest nawet początkiem owego życia, które w wiecznym oglądaniu Boga, znajdzie swe uzupełnienie, jak brzask poranny jest początkiem białego dnia. Odnośnie do jej przedmiotu, nazywa Apostoł wiarę "wywodem o rzeczach niewidzianych", że podobnie jak wywody najbardziej logiczne, tak albo jeszcze i więcej przekonywuje ona rozum niezachwianą pewnością o prawdzie Boskiego Objawienia.

 

Z tego wynika, że gdy wiara jest przekonaniem, jest tym samym aktem rozumu, a nie woli lub uczucia. Akt ten zaś rozumu, nie jest tylko mniemaniem, które jeszcze nie wyklucza całkiem wątpliwości i obawy pomylenia się, ale jest przyjęciem prawdy z niezachwianą pewnością, jak to już przedtem powiedziano. Lecz zarazem, ponieważ przedmiotem tego przekonania są rzeczy niewidziane, o których Objawienie Boże i świadectwo jego opowiadaczy daje nam wiadomość, nie można twierdzić, że wiara jest wiedzą w ścisłym tego słowa znaczeniu. Na koniec czynność jej odbywa się nie tylko siłami przyrodzonymi duszy, ale i łaska Boska ma w niej pewny udział, i dlatego jest wiara także cnotą nadprzyrodzoną. Gdy więc słowom św. Pawła damy postać orzeczenia logicznego, tak z św. Tomaszem określimy wiarę: "Wiara jest cnotą, czyli usposobieniem umysłu nadprzyrodzonym, od Boga wlanym, przez którą zaczyna się w nas żywot wieczny, i która nakłania rozum do przyjęcia dobrowolnego za prawdziwe rzeczy, których nie widzi, a które Bóg objawił i przez Kościół swój do wierzenia podaje" (4).

 

Czy Sobór Watykański inną ogłasza naukę o wierze? "Ponieważ człowiek jest całkiem zależny od Boga Pana i Stworzyciela swego, tak zaczyna swą naukę Sobór, i rozum jego stworzony ma być zupełnie podległy prawdzie niestworzonej, słuszna więc tedy jest rzecz, abyśmy Bogu objawiającemu doskonałą rozumu i woli uległość, przez wiarę w hołdzie złożyli" (5).

 

Moralna konieczność wiary i tej konieczności przyczyna jest tu zawarta. Skąd obowiązek dla człowieka poddania swych najzacniejszych władz pod powagę Boską? Odpowiedź nietrudna. Pan Bóg jest Stworzycielem człowieka, a dlatego Panem nieograniczonym wszystkich jego władz i czynów, ma więc prawo domagać się od stworzenia swego wszelkiej uległości. Wszak i ziemscy panowie żądają nieraz wielkiej uległości rozumu i woli od sług swoich, chociaż im tych władz duchowych nie dali.

 

Za jak wielką Kościół tę prawdę uważa wynika i z tego, że jej przeciwników z łona swego wyklucza: "Gdyby ktoś rzekł, że rozum ludzki tak jest niezależny, iż wiara nie może mu być od Boga nakazaną, niech będzie wyklęty" (6).

 

Domaga się Pan Bóg naszej wiary, nie jak zwyczajny świadek lub dokładny opowiadacz, którzy żądają aby ich słowom wierzono; ani też jako nauczyciel, który na podstawie większej swej umiejętności, domaga się wiary od ucznia swego: żadnym z tych sposobów nie domaga się Pan Bóg wiary naszej. W tych razach bowiem zwykle nie ma żadnego grzechu jeśli nie wierzysz, bo też zazwyczaj nie ma tam naruszenia niczyjego wyraźnego prawa; ale jeśli Bogu nie wierzysz, niewiara ta bez grzechu pozostać nie może, jest bowiem naruszeniem prawa, jakie ma Stwórca nad stworzeniem swoim i właśnie na mocy tego prawa domaga się Pan Bóg wiary, jako Pan i właściciel najzupełniejszy naszego umysłu, któremuśmy doskonałe winni posłuszeństwo (7).

 

Może się jednak wydać komuś to prawo najwyższej władzy Boga nad nami niewystarczającym, aby przez to samo wiara już była czynem nie tylko słusznym ale i rozumnym. Wyobraźmy sobie sługę, któryby wierzył panu swemu we wszystkim dlatego tylko, że jest jego panem: czyby on roztropnie postępował? Czyby taka wiara nie była dlań źródłem wielu błędów? Czyż pan mimo swego prawa nad sługą nie może się mylić, albo też chcieć sługę oszukać? Wszak to prawo nie obdarza go jeszcze nieomylnością i prawdomównością, własnościami, które jedynie czynią kogoś godnym, żeby mu wierzono. Gdy bowiem wiara jest przyjęciem za prawdę twierdzenia czyjegoś dla tej przyczyny, że ani się nie pomylił, ani mnie nie chce omylić, więc temu tylko rozumnie wierzyć można, kto na takie o sobie wyobrażenie zasługuje. I dlatego Sobór głosząc obowiązek wierzenia nie bez przyczyny odwołuje się do Pana Boga, nie tylko jako do Stworzyciela, ale i jako do Prawdy niestworzonej, czyli nieskończonej, do Prawdy "pierwszej", według wyrażenia się św. Tomasza i Scholastyków. Jakim bowiem prawem, mdłe światełko naszego rozumu śmiałoby gardzić słońcem odwiecznej Prawdy, gdyby go ono swymi promieniami do większego chciało podnieść blasku, większą napełnić jasnością! Gdy więc objawienie Boskie chce rozum nasz wzbogacić nowymi prawdami, choćby nie zupełnie dlań przystępnymi, czy odrzucenie tegoż Objawienia nie byłoby i wielką niedorzecznością i wielką zarazem bezbożnością? Jednakowoż jest jeszcze głębszy powód obowiązku wierzenia Panu Bogu, a który także z powyższych słów Soboru da się wyprowadzić.

 

Jako najwyższy Pan może nam P. Bóg stworzeniom swoim, wyznaczyć jakieś szczególne zadanie do wypełnienia w ciągu tego żywota śmiertelnego, i odpowiednie przepisywać środki i wytknąć drogę, którą byśmy iść mieli. To prawo przysłuża Mu jako naszemu Panu. Skąd zaś może stworzenie tak to zadanie, jak i drogę doń wiodącą poznać? chyba, że mu Pan Bóg w swej nieskończonej łaskawości sam to objawić raczy. A w takim razie, czy może być wolno stworzeniu nie chcieć poznać ani tego przeznaczenia swego, ani środków doń potrzebnych? Byłoby to buntem przeciw najwyższej władzy Pana naszego i Boga, jaką ma nad nami (8).

 

Najgłębsza zatem przyczyna obowiązku wiary wynika z zawisłości zupełnej, w jakiej zostajemy wobec Boga, jako Prawdy przedwiecznej.

 

Po tych słowach niejako wstępnych Soboru Watykańskiego, następuje samo opisanie wiary w ten sposób: "O tej zaś wierze będącej początkiem zbawienia ludzkiego, wyznaje Kościół katolicki, że jest cnotą nadprzyrodzoną, mocą której, pod wpływem łaski Bożej uprzedzającej i wzmacniającej wierzymy, że prawdą jest, co Pan Bóg objawił; a wierzymy to nie dlatego, że naturalnym światłem rozumu pojmujemy wewnętrzną rzeczy prawdziwość, ale tylko ze względu na powagę objawiającego Boga, który ani sam się omylić, ani też nas w błąd wprowadzić nie może. Wiara bowiem jest jak świadczy Apostoł, gruntem rzeczy tych, których się spodziewamy, przekonaniem o rzeczach niewidzianych" (9).

 

Mamy tu wszystkie części składowe pełnego pojęcia wiary i jej istoty. Najprzód widzimy, iż wiara jest przyjęciem Boskiego objawienia i uznaniem jego prawdziwości, jest przystaniem na słowo Boże jako na zupełną i niewątpliwą prawdę. Na mocy zaś tego twierdzimy znowu, że jest ona istotnie czynem rozumu, a nie woli, a tym mniej uczucia. Rozumu bowiem przedmiotem właściwym jest prawda, on jedynie rozstrzyga co jest prawdą a co błędem; woli zaś przedmiot własny jest dobro, ona nie sądzi o nim ale go chce. Prawdy wola nawet nie widzi, jest bowiem władzą ciemną (facultas caeca jak się wyrażają dawniejsi filozofowie), potrzebującą światła innej władzy dla zbliżenia się do przedmiotu swych żądań i pragnień.

 

Mniej jeszcze słusznie można uważać wiarę za czynność uczucia, które z prawdą jeszcze mniej ma styczności jak wola. Wszak nieraz rodzą się w nas uczucia z rzeczy niemających żadnej prawdy w sobie, z czystych marzeń, co najwięcej pod wpływem byle jakiego przedmiotu, który nas przyjemnie lub nieprzyjemnie dotyka.

 

Właściwie uczucia są owocem tej władzy, którą przywykliśmy nazywać sercem, a którą Scholastycy nazywali appetitus concupiscibilis et irascibilis; concupiscibilis o ile rodzi uczucia miłości i nienawiści, tęsknoty i wstrętu, uciechy i smutku; irascibilis, o ile jest siedliskiem uczuć, nadziei i rozpaczy, bojaźni i odwagi a w końcu gniewu (10). Wszystkie inne skłonności i poruszenia serca naszego, jakie by jeszcze wymienić można, są tylko odcieniami dopiero wyliczonych. Powierzchowny nawet rzut oka wystarczy aby się przekonać, że poznaniem one nie są, choć z niego wypływają i często wielki nań wpływ wywierają. Błądzą więc filozofowie, którzy wiarę woli albo uczuciu przypisują, gdy ona jest aktem poznawania.

 

Taka jest też nauka św. Tomasza, którą on na wielu miejscach dzieł swoich wykłada, krótko a jasno jak zawsze. Zdolności, mówi on, poznajemy z ich czynów, te zaś z przedmiotów; zatem i wiara będąc zdolnością duszy, ma być oznaczona przez swoje akty i ich odnośne przedmioty. Aktem zaś wiary jest wierzyć, co znowu jest aktem rozumu, gdyż przedmiotem wierzenia jest prawda, która odnosi się do rozumu (11).

 

Wszakże i woli potrzeba przyznać wielki udział w akcie wiary: tak i dawniej Kościół katolicki zawsze nauczał, tak i w tej najnowszej definicji Soboru Watykańskiego wiarę nazwał cnotą. W pojęciu zaś kościelnym cnoty dwa zawierają momenty: nadnaturalne uzdolnienie naszego ducha do działania, i jakość uczynków z tego uzdolnienia pochodzących, mocą której należy im się nagroda żywota wiecznego. Ale nikt nie nagradza tego, co nie jest dobrowolnym; za tym idzie, że nie ma tam cnoty, gdzie nie sięga wpływ wolnej woli. Rozum bowiem sam przez się bez połączenia z wolą nie może być przedmiotem cnoty, jak to wykłada św. Tomasz (12). Czy przyszła kiedy komu myśl nazwania największych geniuszów ludźmi cnotliwymi dlatego tylko, że może cały zakres wiedzy ludzkiej posiedli?

 

Lecz określmy dokładniej ten udział woli we wierze. Św. Tomasz oznacza go krótko w ten sposób: "wierzyć jest aktem rozumu, który jednak wola do tego nakłania" (13). Dla lepszego zrozumienia tej rzeczy, trzeba nam zwrócić uwagę na przedmiot wiary.

 

Są to prawdy, których własnym doświadczeniem ani dociec, ani odkryć, ani samą siłą rozumu pojąć nie zdołamy. Rzeczy bowiem, do których się te prawdy odnoszą, nie objawiają swej rzeczywistości ani zmysłom naszym, ani rozumowi; są dla nas zakryte, niedostępnie odległe, jak się wyraża Apostoł, są to rzeczy niewidziane (14). Takie zaś jest przyrodzenie rozumu, że sam z siebie nakłania się do przyjęcia czegoś za prawdę tylko wtedy, gdy widoczna przedmiotu prawdziwość (evidentia intrinseca) z taką się mu objawia jasnością i taką go napełnia pewnością, że mu żadnej nie zostawia wątpliwości, i wszelką tak rozsądną jak i nierozsądną obawę pomylenia się wyklucza. W przeciwnym razie, kiedy tej doskonałej pewności nie ma, rozum nie czuje się koniecznie nakłonionym do przyjęcia tej prawdy i wstrzymuje się od wydania sądu; dopiero wmieszanie się woli w czynność rozumu, rzecz rozstrzyga.

 

Gdy bowiem wola upatruje jakie dobro dla siebie w przyjęciu tej rzeczy nie całkiem oczywistej, wtenczas skłania rozum do uznania go za prawdę; i odwrotnie, kiedy w tym coś złego upatruje, powoduje rozum do zaprzeczenia. Widoczna rzecz, że wpływ ten woli na rozum może być słuszny i roztropny, ale też i bardzo lekkomyślny; do rozumu zaś należy o tym sądzić. Jeżeli bowiem wątpliwość, która jeszcze zostaje, jest błahą, jeżeli obawa pomylenia się wcale nie jest ugruntowaną, czyż wtedy wola nie dobrze robi, jeśli taką przeszkodę do przyjęcia prawdy odrzuca i rozum doń nakłania? Gdyby zaś wątpliwość była słuszna, powody przemawiające za prawdziwością tej rzeczy za słabe i więcej pozoru niż treści mające, a obawa błędu nie dość uchylona, wtedy wola skłaniająca rozum do twierdzenia, postępowałaby bardzo nieroztropnie, choćby w tym i jaką własną korzyść widziała.

 

Gdybyśmy przywykli zastanawiać się uważnie nad jakością sądów naszych o wielu rzeczach, może byśmy nieraz mogli byli odkryć ten mylny wpływ woli, który jest ostatecznie przyczyną wszystkich naszych błędów. Temu też wpływowi musimy przypisać wiele dziwnych zjawisk, jak kiedy kto zmienia wiarę dla lada fraszki, lub kiedy dwa stronnictwa trzymają się upornie mniemań wręcz przeciwnych, które w żaden sposób prawdziwymi być nie mogą.

 

Otóż zwracając się do aktu wiary, łatwo nam będzie zrozumieć, jakie w nim wola może mieć znaczenie.

 

Przedmiotem wiary, jak powiedzieliśmy, są rzeczy niewidziane. Wprawdzie mają one na sobie znamię Objawienia Bożego i musimy przypuścić z prorokiem, że testimonia Dei credibilia facta sunt nimis, że więc i opowiadacze jego jak najbardziej wiarogodnymi być muszą; to wszystko jednak nie wyklucza jakiejś, choć nierozsądnej obawy pomylenia się, i możności powątpiewania czy Bóg objawił, czy to nie ludzie nas oszukują. Zawsze bowiem takie pośrednie Objawienie będzie pozbawione widocznej pewności i co do samego faktu Objawienia i co do jego treści czyli prawd objawionych.

 

Stąd wynika, że rozum nie może sam przez się stanowczo orzec: to jest słowo Boże, to sam Pan Bóg objawić raczył. Do wydania takiego sądu potrzebuje on koniecznie pomocy woli, która zawsze tam jest czynną, gdzie chodzi o osiągnienie jakiegoś dobra człowiekowi potrzebnego lub pożytecznego. Wola bowiem jest tym szafarzem powszechnym, co potrzeby całego naszego jestestwa opatruje.

 

Otóż dobra i pobożna wola widzi właśnie w tym praktycznym uznaniu najwyższego zwierzchnictwa Bożego nad władzami duszy człowieka, jego najwyższe dobro i najwyższą doskonałość, oraz widzi nieocenione korzyści dla zbawienia wiecznego zawarte w słowie Bożym. Kiedy więc przedstawia się jej Objawienie Boże z wyraźnym piętnem swego niebiańskiego pochodzenia, znajduje się ona wtedy wobec najpożądańszego przedmiotu swego.

 

Działa tu jeszcze na wolę i uczucie pewnego zapału do wiary. Jakież bowiem uczucie czci, wdzięczności, miłości nie obudzi się w duszy, gdy widzi jak Pan Nieskończonego Majestatu zniża się do tego stopnia, że zostaje jej nauczycielem i to w rzeczach, których wiadomość jest tak dalece do żywota wiecznego potrzebna. Z uczuć tych wytwarza się to usposobienie, które teologowie nazywają pius credulitatis affectus. Pod jego wpływem wola wzmaga się w siłę i wcale już nie chce zważać na ową bezpodstawną bojaźń względem faktu Objawienia. Wówczas i rozum nie ma już trudności w powiedzeniu sobie: bez wątpienia Pan Bóg to objawił! Poczym zaraz dalszy krok następuje: więc musi to być prawdą, co od Pana Boga jako Prawdy Przedwiecznej wyszło; a ten wniosek jest dopiero rzeczywistym i właściwym aktem wiary. Udział ten woli w akcie wiary jest głównym powodem wolności tego aktu, a co za tym idzie, jego moralnej wartości i zasługi przed Bogiem.

 

Rozbierając dalej słowa Soboru, znajdziemy w nich drugi warunek, jaki się koniecznie w pojęciu wiary religijnej mieścić musi. Gdy wiara jest hołdem i ofiarą uczynioną majestatowi Bożemu z władz człowieka najzacniejszych, czy wynika z tego, że ma być ślepą i niewolniczą? Z tego cośmy powiedzieli o wpływie woli wynika, że to nie służba niewolnicza ale dobrowolna, lecz czy także jest rozumną, jak to przepisuje św. Paweł: rationabile obsequium vestrum? Gdybyśmy chcieli wierzyć niektórym filozofom, między którymi już widzieliśmy jest i Trentowski, to byśmy tego przymiotu w chrześcijańskiej wierze nie znaleźli. Wiara jest ślepą, jest to jej przymiot konieczny; tak głoszą ci panowie. Pewnego rodzaju ślepoty nie można wierze odmówić, gdyż przedmiotem jej są "rzeczy niewidziane", wobec których w istocie w ciemnościach zostaje; nie jest ona jednak ślepą w rozumieniu tym, że wszystko bez krytyki za prawdę przyjmuje, co jej kto bądź, w imieniu Bożym do wierzenia podaje. Taka wiara nierozumna nie mogłaby być przyjemną Bogu, ani przynieść Mu czci należytej. Na czym więc ma zależeć to oświecenie wiedzy i co tu rozum będzie miał do czynienia? Naturalnie, nie może on się domagać rozumienia na wskroś wszystkich prawd objawionych i chcieć tylko pod tym warunkiem je uznać, gdyż w takim razie jak już wyżej powiedziano, nie byłaby to wiara ale wiedza. Co jednak rozum koniecznie potrzebuje wiedzieć, żeby wiara nie była ślepą czyli nierozumną, ale rozumną i oświeconą, to przyczyny i powody, dla których ma podane sobie rzeczy za szczerą prawdę uznać.

 

Dwa zaś są takie powody czyli podstawy we wierze religijnej. Najprzód, że Pan Bóg nie może się omylić, bo jest nieskończoną Mądrością i prawdą najwyższą, od której wszelka inna prawda swą prawdziwość bierze, i że nas także nie chce omylić ani też nawet może, bo jest nieskończoną Świętością, której się wszelkie kłamstwo jak najbardziej sprzeciwia. Prawdę tę wstępną do wiary łatwo przyjąć każdemu rozumowi, który ma należyte pojęcie o Istocie Najwyższej, dającej nam swe Objawienie.

 

Druga jednak podstawa wiary rozumnej wymaga więcej zachodu i pracy umysłowej. Nie każdemu bowiem zarówno łatwo przekonać się o tym, że co nam podają ludzie jako prawdę od Boga objawioną, jest nią rzeczywiście; a jednak tego koniecznie potrzeba, aby wiara była "służbą rozumną". Sam tedy fakt Boskiego Objawienia, musi być dowiedziony każdemu garnącemu się do wiary, oraz Boskie posłannictwo tych, którzy Ewangelię opowiadają.

 

Cała ta nauka zawiera się w powyższych słowach Soboru: "a wierzymy nie dlatego, że naturalnym światłem rozumu pojmujemy wewnętrzną rzeczy prawdziwość, ale tylko ze względu na powagę objawiającego Boga, który ani sam się omylić, ani nas też w błąd wprowadzić nie może".

 

Nie jest to jednak już wszystko, czego nas Sobór o wierze naucza. Gdy wiarę nazywa cnotą, która w duszy powstaje wskutek wpływu łaski Boskiej, odsłania nam przez to nową stronę, którejśmy się dotychczas jeszcze nie przyglądali.

 

Wiara nie jest dziełem czysto ludzkim i myliłby się, kto by jej istotę zasadzał tylko na harmonijnym współdziałaniu trzech władz duszy. Dla dokładnego jej zrozumienia, potrzeba koniecznie uwzględnić w niej także pierwiastek Boży, który dopiero czyni ją wiarą katolicką i cnotą nadprzyrodzoną, bez której nie można podobać się Bogu i być zbawionym.

 

Żywiołem tym nadprzyrodzonym, przewyższającym wszystkie wymogi i potrzeby natury ludzkiej a nawet całego stworzenia, jest bezpośrednie działanie Boskie na każdą duszę, wskutek którego zostaje ona obdarzona nowymi, doskonalszymi i wznioślejszymi siłami, którymi uczestniczy w życiu samego Pana Boga. Siły te są w nas zarodem i źródłem nowych czynności, na pozór nie różniących się od podobnych aktów naturalnych, które jednakowoż i co do istoty swej wewnętrznej i co do następstw możliwych, niezmiernie je przewyższają. Według nauki zatem Soboru, akt wiary dokonywuje się wprawdzie przyrodzonymi władzami duszy, ale wzmocnionymi wyraźną i bezpośrednią pomocą łaski Bożej, która nie tylko daje skłonność i skorość do tego aktu, ale samą też zdolność doń i możność (15).

 

Jakoż działanie Boże przy akcie wiary, nie ogranicza się na wlaniu w duszę tej możności i zdolności, lecz idzie dalej i sam też akt w całości do bytu powołuje. Łaska tak zwana uprzedzająca (praeveniens), oświeca rozum, żeby mógł poznać piękność wiary, jej konieczność i pożytek tak dla życia doczesnego, jak wiecznego, i wzmacnia także wolę do chętnego przyjęcia tak wielkiego dobra na przekór trudnościom, jakie by powstać mogły.

 

Dalszy jeszcze krok tego działania Bożego stanowi łaska współdziałająca (adjuvans et concomitans), która przyczynia się skutecznie do dokonania każdego aktu, tak rozumu jak woli; wskutek czego akt wiary jest nadprzyrodzony w najpełniejszym tego słowa znaczeniu.

 

Z tej ostatniej jego własności rodzi się jako dalszy wynik ta najwyższa pewność wiary, z której Trentowski tak bardzo szydzi, podobno właśnie dlatego, że całej tej sprawy nie rozumie. Mówiąc o tej pewności Ojcowie święci i szkoły katolickie wszystkich czasów wyraźnie oświadczają, że wiara powinna być dla nas pewniejszą, niż wszelka ludzka wiedza, czy to z doświadczenia wywiedziona, czy na jakimkolwiek rozumowaniu oparta. Ta pewność przekonania (firmitas adhaesionis) siedzi w rozumie, ale powstaje z woli wzmocnionej łaską Bożą i skłaniającej rozum do silnego przystania na prawdę objawioną, że prędzej gotów wątpić o prawdziwości świadectwa zmysłów lub wywodów rozumnych, jak o tym, co jest przedmiotem wiary chrześcijańskiej. Albowiem daleko bardziej sprzeciwia się błąd i omylenie się Mądrości i Prawdziwości Bożej, jak zmysłom i rozumowi ludzkiemu. Pewność wszelkich innych wiadomości, jest owocem tylko czynników przyrodzonych, wiara zaś czerpie tę pewność z podwójnego źródła, bo z przyrodzonego i nadprzyrodzonego (16).

 

Pozostaje nam do rozważenia jeden jeszcze moment pojęcia wiary ze stanowiska katolickiego uważanej. Znajomą jest rzeczą, że Pan Bóg przemawiając dawniej do narodu żydowskiego przez proroków, na końcu przemówił do wszystkich ludzi przez Syna swego, i od tego czasu już ustało dalsze objawienie nowych prawd religijnych. Zachodzi więc pytanie, gdzie szukać Objawienia Chrystusowego i czy możemy mieć jakąś pewność, że jeśli te znajdziemy, znajdziemy je w stanie pierwotnej czystości i całości. Innymi słowy, komu ten skarb został powierzony i czy takiemu, który ma potrzebne przymioty do jego strzeżenia i udzielenia należytego wszystkim, którzy chcą z niego korzystać dla dobra swej duszy? Oto jak naucza o tym Sobór Watykański: "Mamy zaś wierzyć wiarą boską a katolicką we wszystko to, co się zawiera w Piśmie św. i w podaniu ustnym, i co Kościół jako Objawienie Boże do wierzenia podaje, czy to w formie uroczystego wyroku, czy zwyczajnym i powszechnym sposobem nauczania" (17).

 

Ważną zasadę życia chrześcijańskiego podaje nam tu Sobór. Co mamy wierzyć? Tylko to, co jest zawarte w Piśmie św. i Tradycji, jednak sami nie mamy potrzeby, wydobywania z tych źródeł przedmiotu wiary naszej (bo byśmy jej i nie wydobyli), jest to zadaniem Kościoła nauczającego. Jemu to Chrystus Pan powierzył cały depozyt Objawienia, jak jest zawarte w Piśmie św. i Tradycji i odnośnych dokumentach i monumentach. Jemu też przykazał opowiadać tę swą naukę w przeciągu wieków wszystkim narodom i strzec jej przed zakałem błędu; a dla umożebnienia tego zadania dał mu Pan Jezus Ducha Prawdy, by z nim pozostał aż do skończenia świata. Podwójny ten obowiązek wypełnia Kościół, jak to Sobór wyszczególnia, albo przez uroczyste orzeczenie (zdogmatyzowanie) tego co trzeba wierzyć, albo zwyczajnym trybem nauczając przez usta uwierzytelnionych swoich posłanników.

 

Nie zawadzi w końcu zwrócić jeszcze uwagę czytelnika na te dwa słowa, których używa Sobór w dopiero co rozważanym ustępie: fide divina et catholica. Oprócz teologów, mało komu będzie znane ich znaczenie, a jednakowoż rzecz sama w życiu potocznym nieraz bywa rozbierana. Czy wszystko to, co jest zawarte w Piśmie św. i w podaniu ustnym, jest też przez Kościół do wierzenia podane? Odpowiedź na to pytanie określa jeszcze bliżej stosunek Kościoła do depozytu Objawienia. Obowiązkiem Kościoła nie tylko dać poznać całemu rodzajowi ludzkiemu ten depozyt i chować go w pierwotnej nieskazitelności, ale do niego też należy, jak już napomknięto, wybierać z tego skarbu rzeczy nowe i stare. Nie wszystko bowiem co się zawiera w monumentach wiary było i jest od Kościoła swym dzieciom od razu do wierzenia podane, czyli nie wszystko było i dotychczas nie jest jeszcze przedmiotem wiary katolickiej (fides catholica), jest jednak wszystko zawsze przedmiotem wiary boskiej (fides divina), czyli wiary odnoszącej się do tego wszystkiego, co Pan Bóg objawić raczył (18).

 

Jasną więc jest rzeczą, że wiara Boska więcej zawiera prawd objawionych, jak wiara katolicka; skąd wynika, że Kościół może ogłaszać nowe dogmaty, jak to w naszych czasach widzieliśmy względem dogmatu o niepokalanym Poczęciu Najświętszej Panny i dogmatu o nieomylności Papieża w zakresie wiary i obyczajów. Nowość jednak ogłoszonych dogmatów nie tak się ma rozumieć, jak gdyby takowe dawniej nie były wcale objawione i dopiero teraz je Pan Bóg światu udzielił, ale że Kościół dla ważnych powodów dopiero teraz obowiązuje wszystkich wiernych pod utratą zbawienia do ich przyjęcia, podczas gdy dawniej można było bez grzechu niewiary o tych samych prawdach powątpiewać a nawet je odrzucać.

 

Te krótkie objaśnienia niech wystarczą dla wykazania czym jest wiara według pojęcia nauki katolickiej. Umiejętne wyłuszczenie wszystkich pierwiastków, jakie się w tym pojęciu mieszczą, będzie przedmiotem dalszych badań. Jako tymczasowy dowód prawdziwości postawionego pojęcia wiary podaję myśl, która się nasuwa sama przez się przy zakończeniu obecnego rozważania.

 

Pytaliśmy się naprzód zdrowego rozsądku o to, co znaczy wierzyć. Pierwiastki, które wykazała analiza tego pojęcia, odnaleźliśmy w pojęciu, jakie o wierze podaje Apostoł; w końcu nauka Soboru Watykańskiego stwierdza to samo. A nie jest nową ta nauka, nie wymyślił jej Sobór, ale tylko ogłosił, co od Apostołów zacząwszy aż dotychczas Kościół katolicki o wierze rozumiał. I szkoły katolickie ze swoimi mistrzami śś. Tomaszem i Bonawenturą na czele, nie innej się trzymały nauki i nie innej zawsze broniły. Mamy tu więc zupełną jednomyślność ciągnącą się przez 19 wieków, a jeżeli tu i ówdzie znajdzie się jaka różnica między doktorami katolickimi w nauce o wierze, to z pewnością nie chodzi tam o samo pojęcie, jeno tylko o sposób tłumaczenia pojedynczych jego pierwiastków. Kościół bowiem nie skuwa rozumu w kajdany, zostawia mu najobszerniejsze pole w jego dociekaniach naukowych, czuwa tylko nad tym, aby tłumaczenie ludzkie nie wykrzywiło Prawdy Bożej (19).

 

Z drugiej znów strony widzimy filozofów, którzy więcej lub mniej od nauki Kościoła katolickiego odstępują. Czy znaleźliśmy u nich tę jedność i zgodę w objaśnianiu i pojmowaniu istoty wiary? Wcale nie. Znaleźliśmy przeciwnie największą rozmaitość i różnorodność, tak, że byłoby niemożebnym wyliczyć wszystkie odcienie, jakie się znajdują w ich określeniach wiary.

 

Ponieważ znamieniem prawdy jest jedność, błąd zaś w tysiącznych kierunkach od niej się oddala, albo się jej przeciwstawia, stąd z góry można być pewnym, że różnorakie to wytłumaczenie pojęcia wiary przez filozofów jest wynikiem błędu, tłumaczenie zaś, które zawsze to samo utrzymuje się przez tyle wieków w Kościele i szkołach katolickich, nosi na sobie piętna niezachwianej prawdy. (C. d. n.).

 

X. A. Langer.

 

–––––––––––

 

 

"Przegląd Powszechny", Rok pierwszy. – Tom II (kwiecień, maj, czerwiec 1884), Kraków 1884, ss. 80-94.

 

Przypisy:

(1) "Fides est sperandarum substantia rerum, argumentum non apparentium". Hebr. XI, 1.

 

(2) Summa th., 2. 2, q. 4, a. 1.

 

(3) Quaest. disp. de fide, q. 14, a. 2.

 

(4) Summa, 2. 2, q. 4, a. 1.

 

(5) "Quum homo a Deo tanquam Creatore et Domino suo totus dependeat, et ratio creata increatae Veritati penitus subjecta sit, plenum revelanti Deo intellectus et voluntatis obsequium fide praestare tenemur". Decr. de fide, c. 3.

 

(6) "Si quis dixerit, rationem humanam ita independentem esse, ut fides ei a Deo imperari non possit, anathema sit". Can. 1.

 

(7) Dlatego tak często wiara nazywa się w Piśmie św. posłuszeństwem: "Przez którego wzięliśmy łaskę i apostolstwo ku posłuszeństwu wiary, między wszystkimi narodami dla imienia Jego" (Rzym. 1, 5). Dodaje Pismo św. te słowa: "Na ten cel jesteśmy posłani, abyśmy wszystkich skłonili do posłuszeństwa wiary". Por. Gal. 5, 7; 1 Kor. 10, 5; Rzym. 16, 26; 10, 16. 21.

 

(8) Pisze o tym św. Tomasz, Sum., 2. 2, q. 2, n. 3.

 

(9) "Hanc vero fidem, quae humanae salutis initium est, Ecclesia catholica profitetur, virtutem esse supernaturalem, qua, Dei aspirante et adjuvante gratia, ab eo revelata vera esse credimus, non propter intrinsecam rerum veritatem naturali rationis lumine perspectam, sed propter auctoritatem ipsius Dei revelantis, qui nec falli nec fallere potest. Est enim fides, testante Apostolo, sperandarum substantia rerum, argumentum non apparentium".

 

(10) St. Thom., Sum., 1. 2, q. 23, a. 4.

 

(11) 2. 2, q. 4, a. 1, ad 2.

 

(12) Sum., 1. 2, q. 56, a. 3; 2. 2, q. 17, a. 4.

 

(13) Sum., 2. 2, q. 2, a. 1, ad 2.

 

(14) Że wiara może się rozciągać i na przedmioty, o których także rzeczywistą możemy mieć wiedzę, o tym później.

 

(15) Św. Tomasz, Sum., 1. 2, q. 62, a. 1.

 

(16) Św. Tom., 2. 2, q. 4, a. 8.

 

(17) "Porro fide divina et catholica ea omnia credenda sunt, quae in verbo Dei scripto vel tradito continentur, et ab Ecclesia sive solemni judicio, sive ordinario et universali magisterio tanquam divinitus revelata credenda proponuntur".

 

(18) Rozróżniają teologowie obie te wiary także ze względu na wierzącego czyli podmiot wiary. Fides zatem divina subjective jest sam akt wiary we wszystko, co Pan Bóg rzeczywiście objawił, chociaż Kościół św. tego artykułem wiary nie ogłosił; – fides zaś divina catholica subjective sumpta, jest akt wiary we wszystko co Kościół św. jako od Boga objawione do wierzenia podaje.

 

(19) Zob. św. Tom., QQ. disp. de Verit., 14. Sum., 2. 2, qu. 1. ss. Bonav., in 3 Sent., dist. 23-25. Joan. a s. Th., in 2. 2, q. 1. Suarez, Tract. de fide. Card. de Lugo, Tract. de fide. Greg. de Valentia, in s. Th. 2. 2, q. 1 (tom 3). Tanner tomo 3. disp. I. Gotti, Theol. schol. dogm., t. 2, tract. 9 de fide; między teologami teraźniejszymi: Card. J. B. Franzelin, Tract. de trad. et script. appendix de habitu rationis ad fidem. Perrone, De Virtutibus theologicis, de virt. etc. Denzinger, Religioese Erkenntniss, 1. 2, str. 465 nn. Kleutgen, Theologie der Vorzeit, letzter Band, str. 215. Beilagen 3. Heft, str. 49. C. V. Schäzler, Neue Untersuchungen über das Dogma von der Gnade, kap. 3.

 

( PDF )

 

 © Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXII, Kraków 2012

Powrót do spisu treści dzieła ks. Antoniego Langera SI pt.
ROZWÓJ WIARY

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: