O powołaniu niewiasty

O. Karol Antoniewicz SI

Treść: Los rodzin, społeczeństwa od niewiasty zależy. – Jacy rodzice, takie dzieci. – Wyjątki od tego prawidła. – Szczytne powołanie kobiety, jako matki i żony. – Kobieta wychodząca poza zakres swego powołania. – Rola kobiety w pogaństwie; wyjątkowe postacie. – Kobiety w Izraelu. – Ewa, Rebeka, Ruth, matka Tobiasza, Judyta, Zuzanna. – Kobieta w świecie chrześcijańskim. – Małżeństwo chrześcijańskie; nieznajomość jego odpowiedzialności i obowiązków. – Odpowiedzialność matek przed Bogiem i ludźmi.

Żeby być dobrą matką, trzeba być dobrą córką; żeby być dobrą żoną, trzeba być dobrą dziewicą – i tak to ściśle jedno z drugim jest połączone, i tak wiecznie jedno z drugiego wypływa, że tu skoków moralnych nie ma i być nie może. Wielkie, święte i wszelkiej czci i poszanowania godne jest powołanie małżeństwa; od niego albowiem nie tylko szczęście domowe, ale szczęście całego kraju zależy; od niego nie tylko błogosławieństwo na istniejące, ale i na przyszłe pokolenia się rozciąga. I tego nas doświadczenie uczy. Widzimy albowiem rodziny całe, do których jakby przekleństwo było przywiązane; widzimy rodziny całe, jakby błogosławieństwem szczególniejszym odznaczane. Spytajmy skąd to pochodzi? idźmy do źródła a poznamy, że to jedna matka była źródłem tego – jedna zbrodnia zrodziła to przekleństwo, które potąd ciężyć będzie, pokąd jedna wielka cnota – jedna wielka ofiara go nie zmaże! Jedna wielka cnota była początkiem tego błogosławieństwa, pokąd wyrodny potomek to błogosławieństwo w przekleństwo nie zamieni.

I to rzecz naturalna. Weźmy dziś jedno i drugie – dobre i złe małżeństwo pod rozwagę. Matka taka, jaka powinna być; ojciec taki, jaki powinien być; da im Pan Bóg dzieci – od młodego wieku, widząc przykłady – od młodego wieku dobre słysząc nauki, nie zboczą z prawej drogi – i to, czego się nauczyli od rodziców, będą nauczać dzieci swoje; i to, co widzieli u rodziców, będą wykonywać, a chociaż młody człowiek lub młoda dziewica zboczy, odstąpi – to tylko na chwilkę, bo tego poznania złego i dobrego nie zatrze w sobie. Prawda – i z najlepszej rodziny wyrodzi się kto, i z najgorszej uda się ten lub ta; ale cóż to dowodzi? To tak jest, jak że i na drzewie zielonym jedna lub druga uschnie gałąź, którą się odetnie, a drzewo przez to zdrowe zostanie; że i na drzewie spróchniałym jedna lub druga gałąź się zazieleni, ale ona drzewa nie odrodzi, które zawsze spróchniałym zostanie! To tak – jakby człowieka prostego wprowadzić do pracowni tegoczesnych, gdzie siłą pary wszystko tak tajemniczo się odbywa – podziwia ruch, siłę obrotu, ale nie widzi siły poruszającej i rządzącej. – Tak też i w świecie moralnym, widzimy działania, czynności, wypadki; ale nie widzimy tej tajemniczej ręki Opatrzności, która tym wszystkim włada, ale tej łączności i związku tak dziwnych zdarzeń, które nam się jako ustępy z wielkiego towarzystwa ludzkiego dramatu wydają; a jednak – węzłem niewidzialnym połączone są!

Historia całego rodu ludzkiego począwszy od pierwszego ojca naszego Adama, aż do naszych czasów jest jednym łańcuchem, a pojedyncze wypadki to pojedyncze kółka, które gdy się nam zdają rozrywać – spajają ten łańcuch w jedność; tak też w życiu człowieka tajemniczy łańcuch ciągnie się od kolebki aż do grobu. Bóg ten łańcuch spoił, a człowiek rozrywa, i dlatego ten nieład w życiu pojedynczych ludzi i ten rozstrój w społeczeństwie, że ludzie nie zrozumiawszy powołania swego wbrew przeciwnie mu działają. Każdy z nas ma od Boga naznaczone sobie miejsce, które ma zająć i na świecie – jeśli je chybi, chybi i całego przeznaczenia swojego, jak w dobrze urządzonym ogrodzie każdy kwiat ma swoje właściwe miejsce, którego gdy nie zajmie, pomimo całej piękności swojej, będzie tylko psuł harmonię i jedność całości. Dzisiaj – niestety! widzimy tych sprzeczności aż zanadto wiele! Dziecko chce być starym, a stary dzieckiem; kobieta wdziera się w sferę działalności mężczyzny, a mężczyzna zniewieściał, i z fałszywego stanowiska wzięte wychowanie dziecka, fałszywą też idzie drogą. Źle zrozumiane nabożeństwo, źle zrozumiany punkt honoru, źle zrozumiana godność człowieka, źle zrozumiana moralność, źle zrozumiany patriotyzm i dziwaczne – zgubne i krwawe przynosi owoce!...

Szerokie to pole do mówienia i do zwrócenia uwagi naszej; będziemy pomału nad tym się zastanawiali. Ale dzisiaj zastanówmy się nad tym, co najpotrzebniejsze jest i od czegośmy poczęli uwagę naszą – od powołania kobiety na matkę i na żonę. Powołanie kobiety jest tak wielkie, tak święte, tak wielki wpływ wywierające na całe życie materialne i moralne rodziny, kraju, świata, że zaiste, gdyby każda chciała to zrozumieć i pojąć godność swoją, potrafiłaby onę i zachować. Ale, gdy tego nie pojmie, nie zrozumie, zbruka, jej położenie będzie dziwne niezrozumiałe: albo się wywyższać będzie z nieszczęściem drugich, albo poniżać z nieszczęściem i własnym i drugich, i zawsze będzie albo przyczyną, albo przedmiotem cierpienia, ta która powinna być aniołem pociechy, zgody i szczęścia; zawsze występując z zakresu powołania swego i szukając przewagi i godności swojej w zewnętrznych, przypadkowych stosunkach, chcąc panować nad światem pięknością, rozumem i imieniem, zaniedbując tych skarbów, którymi ją Bóg obdarzył: cichości, dobroci, łagodności i miłosierdzia!...

Czym jest kobieta? To wielkie pytanie, tyczące się połowy całego rodzaju ludzkiego, było aż do przyjścia Zbawiciela pełną zagadką, nad której rozwiązaniem rozumy tylu mędrców się siliły nadaremnie; i cóż wynaleźli? Oto rezultat ich badań, że powołanie kobiety jest: być niewolnicą albo nierządnicą; że ona jest tylko, aby służyć wygodom lub rozpuście; i do tego przyszło – że niektórzy z filozofów zaprzeczali godności człowieczeństwa tej płci i poniżyli kobietę niżej zwierzęcia. A jeśli jakie prawa i przywileje im nadano, to tylko dla macierzyństwa!... I tak musiało być: niewiasta musiała dźwigać przekleństwo! które pierwsza matka na ród ludzki ściągnęła i znosić niewolę, której stała się przyczyną, aż do chwili, gdy spełniło się proroctwo, które zapowiedziało, że dziewica zetrze głowę węża piekielnego.

Jeśli widzimy w pogańskich czasach zjawiska szczególne, kobietę choć w części poznającą lub raczej przeczuwającą godność swoją: Lukrecję, Wirginię, matkę Gracchów, to tylko były meteory jasne, które świat pogański podziwiał – ale nigdy na tę myśl nie przyszedł, że to jest do naśladowania i w porządku przyrody i natury niewieściej, i te przykłady są tak rzadkie i pojedynczo stoją, że zupełnie gasną obok tego systematycznego zepsucia i upodlenia Aspazji i Zais, którymi cała Grecja i Rzym były napełnione! W historii tylko ludu wybranego, w którym figury nowego zakonu się przechowywały, widzimy w żywych przykładach przepowiedzianą godność i emancypację kobiety spod jarzma najhaniebniejszego upodlenia, widzimy typy wszystkich cnót kobiecych w pojedynczych osobach, które po przyjściu Zbawiciela Pana, ogólnymi i powszechnymi się stały lub przynajmniej stać się były powinny.

Że cierpienie i boleść jest częścią istotną powołania kobiety, to pierwszy przykład mamy w pierwszej matce naszej, Ewie, do której Bóg powiedział: że "w boleści będzie rodzić dzieci swoje" – i spełniły się słowa i w boleściach porodziła pierwsza matka pierwsze dzieci swoje i w boleści pierwsza matka zapłakała nad grobem dziecka swego, i ta śmierć, do której tak przywykli teraz jesteśmy – po raz pierwszy objawiła się matce na synu i objawiła się w najokropniejszej postaci, bo użyła bratobójczej ręki, aby tak w krwawym tryumfie wprowadzić panowanie swoje na ziemi. Przypatrzmy się tej pięknej, niewinnej Rebece, która pod wieczór u głębokiej studni poi wielbłądy starego Eleazara i gościnną ręką wprowadza obcego przychodnia w progi ojcowskiego domu – zwiastując tę cnotę gościnności i politowania, która powinna być udziałem serc dziewiczych!... Widzimy tę Ruth zbierającą kłoski na obcym polu, aby nakarmić świekrę swoją, dla której wyrzekła się i rodziny i ojczyzny własnej i wszystkich uczuć serca – okazując, że serce niewiasty sobie obumarłe, innym życiem żyć nie powinno – jak ciągłą ofiarą i dobrze czynieniem i poświęceniem się dla innych. I widzimy też matkę Tobiasza, codziennie wychodzącą z domu swego, gdy już słońce zachodziło, i na odludnym pagórku, wyzierającą tęsknym okiem i tęskniejszym sercem powrotu syna!... obraz matki, i poufności i czujności i miłości, która tylko żyje dla dziecka swego. Widzimy tę pierwszą piękność Izraela, potężną duchem Judytę, która tak nadzwyczajną miłością lud swój i ojczyznę kochała i żyjąc samotna wpośród bogactw swoich – płakała i modliła się i przysposabiała serce i umysł i siłę swoją do wielkiej sprawy uwolnienia ziemi rodzinnej, i tam gdzie już poszczerbione miecze Izraela nic wykonać nie mogły, powstała Judyta i potężnym sercem obaliła przemoc wroga!... I widzimy tę Zuzannę, która wszelkie potwarze i śmierć haniebną przenosi nad utratę niewinności i czystości; całą wielkość i świętość tej największej i najprzedziwniejszej cnoty, która właściwie jest cnotą objawienia i wyłącznym dziedzictwem dziewic katolickich, czyniąc je aniołami na ziemi. Te i tym podobne zjawiska przesuwają się pojedynczo przez cały ciąg istnienia starego zakonu, chociaż w ogóle stan niewiasty, o jakże był daleki od tej godności, w jakiej jest teraz, od czasu przyjścia Zbawiciela Pana, który postanowieniem Sakramentu Małżeństwa – postawił katolicką niewiastę na tak wysokiej godności – niszcząc wielożeństwo, stanowiąc prawa małżeńskie i czyniąc ten związek tak ścisłym i nierozerwalnym, że Kościół sam tyle władzy mając od Boga sobie użyczonej, nie ma władzy rozwiązać tego związku – a tym mniej żadna władza świecka!

Czym jest małżeństwo katolickie, jak do niego gotować się powinni, i niestety! jak najczęściej przygotowani do tego stanu się zabierają; jakie są prawa i powinności tego stanu – o których jakże mało kto wie! – te tak ważne i wielkie, aby rozebrać pytania, wiele na to czasu potrzeba; a jednak choć w krótkości, gdy okazja się nadarzy – rozbierzem je!... Ileż to dzisiaj żon i matek znajdziecie, które zasługują na zupełne uszanowanie i cześć, które tak dokładnie pojmują powołanie swoje – i tak dokładnie wypełniają obowiązki! Ale zanim do tego przyszły o ileż to bolesnych musiały przechodzić doświadczeń – a przyczyna – że nikt im, gdy były w stanie dziewiczym, nie objawił małżeństwa i wyłożył i ukazał to nowe życie, które dla nich się rozpoczynało. Ileż to dzisiaj dziewic, które może w przeciągu roku w te same wejdą stosunki; dobre, niewinne, pełne najlepszych chęci, ale, ani pomyślą, ani potrzeby nie widzą pomyślenia nad przyszłym stanem swoim; i tę lekkomyślność swoją lub raczej lekkomyślność matek, które w tej mierze tak mało czynią – zapłacą krwawymi łzami – a niestety! częstokroć i zbawieniem swoim!

Na was matki – obowiązek ciężki spada, bo cała nadzieja lepszej a szczęśliwszej przyszłości od was – od dzieci waszych zawisła; pamiętajcie, jaki obowiązek cięży na was, jaki rachunek zdać macie przed Bogiem i ludźmi! Amen.

O. Karol Antoniewicz SI
 

Kazania Ks. Karola Antoniewicza ([z] Towarzystwa Jezusowego). Wydanie drugie znacznie pomnożone, zebrał Ks. Jan Badeni SI. T. IV: Kazania przygodne. Kraków 1893, ss. 241-247.

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

Pozwolenie Władzy Duchownej:

Facultas R. P. Provincialis.

Ego Michael Mycielski, Praepositus Provincialis Prov. Galicianae Societatis Jesu, potestate ad hoc mihi facta ab A. R. P. N. Ludovico Martin Praeposito Generali ejusdem Societatis, facultatem concedo, ut opus sub titulo: "Kazania Ks. Karola Antoniewicza T. J. Wydanie drugie znacznie pomnożone" – a duobus censoribus nostrae Societatis revisum et approbatum: typis mandetur.

Cracoviae, 4. Aprilis 1893.

Michael Mycielski S. J.

Nr. 3683.

IMPRIMI PERMITTIMUS.

Cracoviae die 25 Augusti 1893.

† A. Kard. Dunajewski
 

Nota o autorze: "Karol Antoniewicz T. J. (1807-1852). Urodzony we Lwowie, po stracie żony i 5-rga dzieci wstępuje do zakonu 1839, wyświęcony 1844, po rzezi galicyjskiej pracuje jako ludowy misjonarz w Tarnowskim i Bochnieńskim (1846), w r. 1851-2 prowadzi misje na Śląsku i w Poznańskim, pochowany w Obrze (Pozn.) (życiorys w "Przeglądzie Powszechnym" 1893-5). – Kaznodzieja misyjny, jeden z najznakomitszych w Polsce, o wielkiej sile przekonania i odczucia, dusza poetycka, gorąca i zarazem głęboko ascetyczna. Kaznodzieja popularny, obrazowy, porywa zapałem, gorliwością apostolską, wymową gorącą i obfitą, najwięcej mówi o krzyżu, o miłosierdziu i o Matce Najświętszej. (Braki – w budowie kazań, w pogłębieniu teologicznym, improwizowaniu). Kazania w 4 tomach (misyjne, mariologiczne, świąteczne, przygodne) wydał ks. Badeni T. J.". – Ks. Zygmunt Pilch, Szkoła kaznodziejstwa. Kielce 1937, s.19.

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMV, Kraków 2005

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: