GŁOS PANA

kruszącego cedry libańskie

 

czyli

 

REKOLEKCJE

dla osób zakonnych

 

O. MARCIN RUBCZYŃSKI S. T. D.

Z ZAKONU KARMELITAŃSKIEGO D. O.

 

––––––––––

 

TRZYDNIOWE REKOLEKCJE

DLA OSÓB ŚWIECKICH

(dla nawracających się)

 

–––––––––

 

Wstępne rozmyślanie

 

O dobrodziejstwie stworzenia

 

Akt strzelisty na ten dzień:

 

Qui me plasmasti, miserere mei. – Któryś mnie stworzył, zmiłuj się nade mną.

 

Głos Boski do zakonnika

 

I.

 

Synu! tak cię nazywam, abyś wiedział, że ja Bóg jestem twoim Ojcem, od którego masz życie, i dlatego chcę, abyś mnie Ojcem nazywał w codziennej twojej modlitwie. Jakżeś mnie, twego Ojca, do tego czasu kochał? jak szanował? jak słuchał?

 

Mnie, Boga powinieneś był przede wszystkim kochać. A ty komu nasamprzód uczyniłeś ze serca swego ofiarę? Jeżeli komu innemu, a nie mnie, gorzko tego żałuj.

 

Mnie powinieneś był więcej szanować, niż swoich rodziców. Przypomnijże sobie, coś w oczach moich czynił z krzywdą Majestatu mego. Czego nie odważyłbyś się czynić w oczach twoich rodziców, to śmiałeś popełniać przed mymi oczyma. Czyż takie to było uszanowanie twoje względem mnie?... Żałuj więc gorzko za to i przepraszaj mnie.

 

A jak dotychczas nosiłeś na sobie godność Synostwa mego? Żyłeś wszystek zanurzony w plugastwach ziemskich nie jako syn mój, ale jako syn zatracenia. I takimże to powinien być mój syn?

 

Dałem ci życie i wszystko, cokolwiek do życia należy. Komuż to w swoim życiu służyłeś? Mnie, czy lubieżnościom swoim? Przypomnij sobie i bolej nad tym.

 

Ciebie postanowiłem panem świata całego, bo i ziemię i Niebo stworzyłem jedynie dla ciebie. Do usług twoich, dzieląc się z tobą dworzanami mymi, naznaczyłem Aniołów, żeby cię we dnie i w nocy strzegli. Jakżeś się przy nich sprawował? Wstyd wspomnieć.

 

Od twojego przyjścia na świat nigdy cię z oka mego nie spuściłem, troskliwiej patrząc na ciebie, niż kochająca matka, a tak wielką miłością otaczam cię, jakobyś ty jeden tylko był na świecie. Czyliż podziękowałeś mi kiedy za to? albo przynajmniej pomyślałeś kiedy o tym?

 

Za tak wielkie dobra tę mi wdzięczność okazałeś, że gdy, Ja Bóg przybrałem cię za swego syna, ty, czyniąc mi krzywdy, nie chcesz uznać mnie za Ojca. Ja ciebie z mego serca nie wypuszczałem – ty o mnie zapomniałeś zupełnie; Ja wywyższyłem ciebie nad Aniołów, bo Anioła nie przybrałem za syna, ale za sługę, nie cierpiałem dla niego męki okrutnej i śmierci, które dla ciebie ponosiłem, – a ty mną wzgardziłeś tak, że milszym ci było cieszyć się z najpodlejszą rzeczą, aniżeli ze mną, Ojcem twoim. Ach synu! i także to sobie ze mną postępujesz?

 

II.

 

Stworzyłem cię nie dla zasług twoich, bo żadnych nie miałeś i mieć nie mogłeś, gdyś był niczym. A choćbym miał wzgląd na twoje przyszłe zasługi, to jednak i one nie mogły mnie skłonić do wysłania cię na świat. Dlaczegóż więc łaski tej nie uznajesz i za nią nie dziękujesz?

 

Stworzyłem cię nie dla mojej potrzeby, bo bez ciebie miałem chwałę swoją nieskończoną przed wiekami. Gdy wyszedłeś na świat, nie odwracałem oczu moich od ciebie, choć prochem tylko jesteś i zgnilizną, naczyniem obrzydliwości, żyjącym trupem. Żadnej ku tobie nie miałem odrazy, lubo przed wieki wiedziałem, jak niewdzięcznym miałeś się okazać za moje dobra, jak miałeś łamać moje przykazania i wylać się na wszystko złe, lecz przeciwnie wszystko dawałem czego potrzebowałeś, dawałem wzrost, siły itd.: czemuż więc nie chcesz mnie kochać?

 

Ile milionów ludzi zostawiłem w stanie nicości, nie dając im życia, lubo widziałem, że, gdyby mieli te łaski i oświecenia do dobrego, tak częste i mocne, które ty masz, daleko by doskonalej mi służyli, niżeli ty, owszem widziałem, że bardziej by mnie, niźli ty, kochali, chwalili i służyli mi, gdyby nawet mniejsze od ciebie łaski otrzymali.

 

Na ciebie jedynie zwróciłem oczy i chciałem, abyś ty, a nie kto inny, był stworzony, żebyś jasno poznał, jak cię kochałem i jak cię kocham. Zważ przeto, jak wielka jest miłość moja ku tobie i dziękuj za nią.

 

Do zupełnego ukształtowania twego dałem ci zmysły wewnętrzne i zewnętrzne, których dla chwały mojej powinieneś był używać, dałem należyte siły ciała, bez żadnego braku i kalectwa. Teraz przypomnij sobie, na coś tego wszystkiego używał?

 

Pierwszy krok twoich spraw, od przyjścia do używania rozumu, powinien był być poświęcony na chwałę i miłość moją. A czy było tak? – wstyd wspomnieć.

 

Twoich sił, które ci dałem dla mojej chwały, popuściwszy cuglów swawoli, używałeś w oczach moich na zbytek i moją wzgardę. Ach synu! i takaż to wdzięczność za moje dobra?

 

III.

 

To, co w tobie jest najpiękniejszego i przez co różnisz się od innych stworzeń, jest obraz i podobieństwo moje. Tak cię ukochałem, że chciałem być wyrażony na tobie, abyś, jako syn, był podobny do mnie Boga, twego Ojca. Lecz gdzież teraz to podobieństwo? Gdzie ta piękność, nad którą większej pomyśleć nie możesz? – Nie masz ani znaku tego wszystkiego. Ach! co za strata nienagrodzona!

 

Jest wprawdzie wyciśnięty na tobie znak i charakter, ale bestii, to jest grzechu, który zamiast obrazu mego nosisz na sobie. Uważ, co przez grzech straciłeś? a czego nabyłeś!

 

Gdy w dzień sądu mego spytam się o tobie: Czyj to jest obraz? (Mt. 22, 20), co się z tobą stanie, gdy ty nie mój obraz, ale znak bestii będziesz miał wyrażony na sobie? Oto będziesz oddany tejże samej bestii, której znak nosiłeś. Ach synu! jak mało sobie ważyłeś tę sprawę do tego czasu!

 

Nie tylko stworzyłem cię tak pięknym, iżeś się mnie stał podobnym, ale nadto, dla zasług męki Syna mego, przydałem jeszcze nieprzeliczonej ozdoby nadprzyrodzonych łask. Dla tych zasług dozwoliłem ci urodzić się na łonie Kościoła świętego, z cnotliwych i chrześcijańskich rodziców, pozwoliłem przyjąć Chrzest święty, czego innym, przez sądów moich niedościgłe wyroki, nie udzieliłem. Przywróciłem ci straconą przez pierwszych rodziców sukienkę niewinności, a z nią nadałem ci prawo do dziedzictwa Królestwa mego i obfity posag łaski poświęcającej i wlanych cnót: Wiary, nadziei i miłości. Tu uważ, jak wielką poniosłeś stratę, gdyś się nieszczęśliwie odważył na pierwszy grzech i żałuj serdecznie!

 

Teraz zapewne zrozumiesz, że straciwszy po pierwszym grzechu tak wiele dobra mego i na sprawiedliwą karę zasłużywszy, pobudziłeś mnie do tego, żebym od tego czasu mścił się nad tobą. Jednak Ja inaczej z tobą postąpiłem, bo nie jak sędzia z występnym więźniem, ale jak kochający ojciec z własnym synem: Zezwoliłem, żebyś mnie u nóg kapłańskich przeprosił przez Sakrament pokuty. Tam darowałem ci urazę moją i wiecznie o niej zapomniałem. A nie dosyć na tym: – Nakarmiłem cię jeszcze Ciałem Syna mego, abyś do dobrego nabrał sił nadprzyrodzonych i przemienił się w Niego. Tu obacz moją wielką miłość ku tobie, ale z drugiej strony przypatrz się swojej wdzięczności. Żałuj i popraw się.

 

 

Głos zakonnika do Boga

 

Ojcze nieskończonego miłosierdzia, Boże Stwórco mój, z najgłębszym upokorzeniem moim, ja proch i popiół wielbię nieskończoną dobroć Twoją, dziękując Ci za to, żeś mię z niczego stworzył na obraz i podobieństwo Twoje i za syna swego uznał. Cóż Ci się to we mnie podobało, o Boże, żeś mnie tak nad wszystkie stworzenia wywyższył? że, pominąwszy tyle milionów dobrych synów Twoich, na mnie obróciłeś swe oczy, dając mi życie i wszystko, co do życia należy z nieprzeliczonymi skarbami Twoich łask? Żadnej nie widzę w sobie na to zasługi, bo życie moje jest jednym, nieprzestannym przez powtarzanie grzechem. Pierwszy owoc moich spraw oddałem światu, ciału i piekłu. Gdy ciało moje rosło, wzrastały z nim i występki. Nieprawość piłem jak wodę, a łask Twoich używałem na wzgardę Majestatu Twego. Niech po wszystkie wieki będzie wielbiona nieskończona dobroć Twoja i wszechmocność, która wyprowadziwszy mnie z niczego, dotychczas utrzymuje. Ojcze najdobrotliwszy, całuję ręce Twoje najświętsze, które dały mi życie i wyprowadziły na świat, a u nóg Twoich najświętszych leżąc, przepraszam, że, straciwszy obraz i podobieństwo Twoje, wraz z dobrami nadprzyrodzonych łask, nie żyłem jako na syna Twego przystało. Wyznaję złość moją w oczach wszystkiego stworzenia i powtarzam: Ojcze zgrzeszyłem, nie jestem godzien nazywać się synem Twoim (Łk. 15, 18). Daruj, najmiłosierniejszy Ojcze, złemu synowi wszystkie wykroczenia. Oto za nie serdecznie żałuję. Już więcej nie odważę się coś popełnić przeciwko Twojej Ojcowskiej miłości i Ciebie, Ojca mego, zasmucić.

 

 

Ojciec duchowny

 

Tu quis es? (Joan. 1). Ty kto jesteś? tymi słowy pytali się kapłani jerozolimscy Jana Chrzciciela. Podobne zapytania zadawaj sam sobie, przypominając sobie często: czym byłeś? czym jesteś? i czym będziesz? Byłeś nicością, teraz jesteś ziemią, potem w proch się obrócisz. Urodziłeś się w grzechu pierworodnym, żyjesz pełen grzechów uczynkowych, zasłużyłeś na ogień wieczny. Przyszedłeś na świat bez łaski Bożej, żyjesz, nie wiedząc czy w łasce, czy w gniewie Jego jesteś; przy śmierci czeka na cię sprawiedliwość albo miłosierdzie. Wiesz, kiedyś się urodził, wiesz, ile lat przeżyłeś, nie wiesz, kiedy umrzesz. Póki tedy masz czas, używaj go na dobre. Dziękuj Bogu za to, że ci dał życie. Popraw to, w czym upadałeś i proś Boga, aby i w dalszy czas był miłościw dla ciebie. Postanów całkowicie poprawić życie swoje i tak zacznij od tych rekolekcyj żyć, żebyś nowym dobrym życiem, dawniejsze poprawił niedoskonałości.

 

Zmów 3 pacierze na podziękowanie Bogu za dobrodziejstwo stworzenia.

 

–––––––––––

 

 

X. Marcin Rubczyński S. T. D. z Zakonu Karmelitańskiego D. O., Głos Pana kruszącego cedry libańskie, czyli Rekolekcje dla osób zakonnych. Wydanie trzecie. Na większą chwałę Bożą i pożytek nieśmiertelnych dusz na nowo opracował Br. Alfons-Maria od Ducha Św. O. C. D., Kraków 1940. WYDAWNICTWO "GŁOSU KARMELU", ss. 36-41.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMVIII, Kraków 2008

Powrót do spisu treści 
Trzydniowych rekolekcji
"Głos Pana kruszącego cedry libańskie"

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: