Uznani tradycjonaliści (anglikanie)

 

KS. FRANCESCO RICOSSA

 

Po motu proprio Summorum Pontificum oraz następującym po nim zniesieniu ekskomuniki – pojednawczych posunięciach względem czterech biskupów Bractwa Św. Piusa X – wszyscy oczekiwali rychłego rozwiązania tak zwanej "sprawy Lefebvre'a" poprzez ustanowienie Ordynariatu personalnego, który miałby umożliwić Bractwu Św. Piusa X i innym zrzeszeniom z nim związanym pełnienie ich misji w "pełnej jedności" z Benedyktem XVI oraz niezależnie od biskupów diecezjalnych, zachowując tradycyjną liturgię i dyscyplinę Kościoła. Nie zabrakło słów krytyki (ze strony skrajnych modernistów) jak również pochwał (ze strony wielu katolickich "tradycjonalistów") dla Benedykta XVI, który sam uważany jest – ze względu na owe swoje postanowienia – za "tradycjonalistę" lub co najmniej sympatyka Tradycji.

 

"Sprawa Williamsona" oraz naciski społeczności żydowskich opóźniły realizację tego tak zwanego "porozumienia" pomiędzy spadkobiercami arcybiskupa Lefebvre'a, a następcami Pawła VI zaangażowanymi obecnie w serię rozmów i spotkań ekumenicznych dotyczących bolesnych punktów Vaticanum II. Lecz o ile "tradycjonalistyczny" Ordynariat każe na siebie czekać, inny zamiast niego, również "tradycjonalistyczny" doszedł do skutku. Jest on bliźniaczym bratem tamtego, schemat jest ten sam, i oba "Ordynariaty personalne" przeznaczone są  dla tradycjonalistów: lecz ci, którzy dotarli do mety jako pierwsi nie są "tradycjonalistami katolickimi" lecz "tradycjonalistami"... anglikańskimi!

 

Wraz z Konstytucją Apostolską "Anglicanorum coetibus" (AC), z 4 listopada 2009, Benedykt XVI przyjął prośby, jakie anglikanie z TAC (Traditional Anglican Communion) kierowali do niego od 2007 roku, o "wejście do pełnej wspólnoty z Kościołem" (sic). Nie chodzi tu o pierwsze przedsięwzięcie tego rodzaju: już w 1980, za Jana Pawła II – dla przykładu – Kongregacja Doktryny Wiary, kierowana wówczas przez kard. Sepera, zatwierdziła powszechnie znanym dokumentem Pastoral provision możliwość przyjmowania do Kościoła grup anglikanów, udzielając im prawa do zachowania niektórych elementów anglikańskiej liturgii oraz dyscypliny "kościoła" anglikańskiego (1). Lecz właśnie skonfrontowanie Pastoral provision Jana Pawła II z Anglicanorum coetibus Benedykta XVI uwydatnia wykonanie kroku naprzód... w kierunku ekumenizmu, przez Josepha Ratzingera, dokładnie tak jak Motu proprio Summorum Pontificum – także Ratzingera – było z jego strony zdecydowanym krokiem naprzód ku ekumenizmowi z lefebvrystami – w porównaniu do pierwszych nieśmiałych prób otwarcia się Jana Pawła II, których wyrazem było przyzwolenie na Indult i ustanowienie komisji Ecclesia Dei. Otwarcie Benedykta XVI na anglikanów – identycznie podobne do tego, które oferuje lefebvrystom – pozwala lepiej zrozumieć znaczenie – całkowicie ekumeniczne, w zgodności z Vaticanum II – Motu proprio Summorum Pontificum oraz otwartych ratzingerowskich postaw względem katolickich "tradycjonalistów". Na to właśnie będę się starał położyć nacisk analizując Konstytucję Apostolską Anglicanorum coetibus (AC).

 

 

"Konstytucja" oparta na "podstawach eklezjologicznych" Vaticanum II

 

Anglicanorum coetibus rozpoczyna się od przypomnienia "zasad eklezjologicznych" na których się opiera: są to zasady autorów Konstytucji, i do tych zasad, jak się oczekuje, przylgną anglikanie, którzy zwrócili się do Benedykta XVI. Otóż, zasady te nie są zasadami Kościoła katolickiego, lecz błędnymi założeniami Vaticanum II.

 

Papież przedstawiony jest jako ten kto "na mocy mandatu otrzymanego od Pana Jezusa zapewnia jedność episkopatu oraz przewodniczy i gwarantuje powszechną komunię wszystkich Kościołów" (LG 23, Communionis notio 12, 13): żadnej wzmianki o jego Prymacie jurysdykcji nad całym Kościołem, lecz jedynie nad kolegium biskupów (analiza krytyczna tego zagadnienia w Sodalitium nr 59, ss. 18-49). Sam Kościół to "sakrament, czyli znak i narzędzie wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego" (LG 1), jedności, która nie wiadomo jak miałaby się urzeczywistnić. Nawet ochrzczeni są podzieleni, lecz według AC i soboru "wszelki podział między ochrzczonymi w Jezusie Chrystusie jest raną dla tego, czym Kościół jest, oraz dla tego, co jest racją jego istnienia; istotnie, «otwarcie sprzeciwia się woli Chrystusa i jest zgorszeniem dla świata, a nadto przynosi szkodę najświętszej sprawie głoszenia Ewangelii wszelkiemu stworzeniu» (UR 1). Dlatego właśnie Pan Jezus, zanim przelał swoją krew za zbawienie świata, prosił Ojca o jedność swoich uczniów (UR 2)": AC nie precyzuje, że modlitwa Chrystusa już jest wysłuchana, gdyż Kościół jest jeden, a jedność ta nie umniejsza się z powodu "skandalu", a jeśli herezje i schizmy stają mu na przeszkodzie, to winę za to ponoszą tylko heretycy i schizmatycy, nie zaś ogólnie wszyscy "ochrzczeni". AC utrzymuje, że Kościół Chrystusowy nie jest Kościołem katolickim, lecz trwa w Kościele katolickim ("W istocie, jedyny Kościół Chrystusowy, który wyznajemy w Symbolu jako jeden, święty, powszechny i apostolski, «trwa w Kościele katolickim, rządzonym przez Następcę Piotra oraz biskupów pozostających z nim we wspólnocie, chociaż i poza jego organizmem znajdują się liczne pierwiastki uświęcenia i prawdy, które jako właściwe dary Kościoła Chrystusa nakłaniają do katolickiej jedności». – LG 8, UR 1, 3, 4; Dominus Jesus, 16"), ponawiając tym samym soborowe błędy, które już przeanalizowaliśmy (por. Sodalitium nr 62, s. 34). Dzięki tym "pierwiastkom uświęcenia i prawdy", anglikanie zostali uznani jako będący "w niepełnej wspólnocie" z Kościołem katolickim, według innego punktu odniesienia soborowej eklezjologii.

 

Podsumowując ten rozdział: Benedykt XVI kieruje się "zasadami eklezjologii" ekumenicznej Vaticanum II; anglikanie zostali zachęceni do przyjęcia tych zasad, co mogą uczynić bez zbytniej trudności, jako że wyżej wspomniane zasady pochodzą z ekumenizmu pochodzenia protestanckiego. Te zaś nie należą do – nawet nie wspomnianej – doktryny Soboru Watykańskiego I, lecz do neo-doktryny ekumenicznej Lumen Gentium i Unitatis redintegratio.

 


 

Heretycki arcybiskup Tomasz Cranmer

 

 

Żadnego wyrzeczenia się błędów, żadnego wyznania Wiary; wystarczy katechizm (Vaticanum II)

 

Z drugiej strony, nie dane jest nam wiedzieć w co wierzą anglikanie z TAC lub podobne im grupy, ani też w co zażądano, aby wierzyli. Pastoral provision było odpowiedzią na powtarzające się prośby, kierowane przez niektóre grupy episkopalne, które oddzieliły się w 1976 roku od "kościoła" episkopalnego odrzucając święcenia niewiast. Anglicanorum coetibus z kolei jest odpowiedzią dla anglikanów, którzy nie przyjęli święceń niewiast oraz święceń zdeklarowanych sodomitów do jakich dochodziło w ich "kościele". W tym, bez wątpienia, ich opinia pokrywa się z Wiarą katolicką; lecz z pewnością odrzucenie święceń kobiet i zdeklarowanych sodomitów nie wystarczy do zostania katolikiem. Nawrócenie do Kościoła katolickiego zawsze pociągało za sobą publiczne, uroczyste wyrzeczenie się dotychczas wyznawanych błędów i złożenie wyznania wiary katolickiej. Po Vaticanum II, a konkretnie w AC, nie ma wymogu wyrzeczenia się błędów, ani wyznania wiary. Jedyna aluzja do tego znajduje się w punkcie I § 5, w którym stwierdzono:

 

"Katechizm Kościoła Katolickiego jest oficjalnym wyrazem wiary katolickiej wyznawanej przez członków Ordynariatu".

 

Abstrahując od kuriozum jakim jest przekształcenie katechizmu – przez osobę wzbudzającą zaufanie, kimkolwiek by ona nie była – w "autentyczny wyraz wiary katolickiej" (2), nie będzie bezcelowym uściślenie, że nawet względem tegoż tekstu (który jest wyrazem neo-doktryny Vaticanum II) nie nastąpiło żądanie przysięgi czy publicznego aktu jego przyjęcia. A przecież TAC nawet mówi i pisze, że właściwe odniesienie doktrynalne znajduje się w 39 artykułach wiary wspólnoty anglikańskiej (39 herezji), które wspomniana TAC – podobnie jak wszyscy anglo-katoliccy eksperci w dwuznaczności – ośmiela się interpretować i godzić z katolicyzmem, czyli, według nich, z katechizmem posoborowym.

 

Przykro jednak stwierdzić, ale Benedykt XVI i AC prezentują zauważalne pogorszenie nawet względem Pastoral provision Jana Pawła II. W tamtym dokumencie, w rzeczy samej ustalono iż:

 

"2) A profession of faith (with appropriate additions to address the points on which there is divergence of teaching between the Anglican Communion and the Catholic Church) is to be made personally by all (ministers and faithful) as a conditio sine qua non".

 

"Wyznanie wiary (z odpowiednimi uzupełnieniami tyczącymi się rozbieżności w nauczaniu między Wspólnotą Anglikańską a Kościołem katolickim) ma być składane indywidualnie przez wszystkich (duchownych i wiernych) jako warunek sine qua non".

 

Otóż, według AC, takiego wyznania wiary nie wymaga się już – nawet się o nim nie wspomina – ani od pojedynczych osób ani od grupy anglikanów, proszących o skorzystanie z AC. Joseph Ratzinger, następca kard. Sepera w Kongregacji Doktryny Wiary, z pewnością zna ten dokument, a mimo to świadomie chciał usunąć to, co jeszcze za jego poprzednika, uznawane było za warunek nieodzowny.

 

 

Ordynariat personalny (dziś dla anglikanów, jutro dla lefebvrystów?)

 

Strukturą prawną, jaką AC proponuje i oferuje anglikanom jest Ordynariat personalny. Oznacza to, iż będą mieli na czele Ordynariusza (biskupa, albo i nie), który w rzeczy samej (3) sprawuje jurysdykcję biskupią nad wiernymi należącymi do tej jednostki administracyjnej, niezależnie od biskupa miejscowego. Jak zobaczymy, Ordynariatom tym – które odpowiadają diecezjom i mogą erygować parafie, również "personalne" – przyznano także możliwość zachowania własnej liturgii i dyscypliny.

 

Warto zauważyć, że takie rozwiązanie jest dokładnie identyczne do tego, jakie ostatnio zaproponowano Bractwu Św. Piusa X, i zbliżone do tego, już zrealizowanego, w diecezji Campos przez spadkobierców (niewiernych) biskupa de Castro Mayer. Każdemu kto chce być katolikiem integralnym powinno raczej przeszkadzać bycie przyrównanym z anglikanami, oraz myśl, że w "Kościele", uznawanym przez Josepha Ratzingera anglikanie i katolicy tradycjonaliści będą dwiema bocznymi nawami w jednej i tej samej modernistycznej katedrze.

 

Inne porównanie przychodzi natychmiast na myśl: ten "Kościół Anglikański przyłączony lecz nie wchłonięty" był przepowiadany przez mnicha modernistę i ekumenistę Lamberta Beauduina podczas rozmów w Malines (1921-26) prowadzonych pomiędzy anglikanami a katolikami, które zostały potępione przez papieża Piusa XI i przyczyniły się do powstania encykliki Mortalium animos potępiającej ruch ekumeniczny. (Por. Akta "Giornata di Cristo Re" z Modeny z lat 2008 i 2009 [w przygotowaniu], w naszym wydawnictwie). Beauduin projektował Kościół Anglikański, który przyłączyłby się do Kościoła katolickiego, nie będąc jednakże przez niego wchłoniętym, to znaczy zachowując swoją własną dyscyplinę kanoniczną, swą własną liturgię, autonomię od angielskiego episkopatu katolickiego, przyjmując za wzór Kościół wschodni. Zapominał on, lub chciał zapomnieć, iż wspomniane Kościoły wschodnie odrzucając schizmę, powróciły do sytuacji poprzedzającej ją, a nadto do liturgii i dyscypliny jednak katolickiej. Natomiast "kościół" anglikański jako taki, zrodził się ze schizmy i herezji, a jego przypadek nie może być ani w najmniejszym stopniu porównywany do sytuacji kościołów wschodnich.

 


 

Król poligamista Henryk VIII, założyciel "kościoła" anglikańskiego

 

 

Anglikańskie "dziedzictwo duchowe i liturgiczne": żonate duchowieństwo i liturgia protestancka

 

Jak wszystkim wiadomo, anglikańska schizma została narzucona narodowi za czasów katolickich przez króla Henryka VIII (także) po to by mógł bez przeszkód folgować swym nieuporządkowanym obyczajom. Dość szybko schizma przeszła w herezję, adaptując kalwinizm, dzięki arcybiskupowi Canterbury, Cranmerowi. "Kościół" anglikański zrodził się z herezji i żyje w herezji. Tymczasem, według ekumenistów Vaticanum II sam w sobie posiada on "pierwiastki uświęcenia i prawdy". Nie chodzi tylko o to co przynależy na własność do Kościoła katolickiego i co anglikanie nielegalnie zatrzymują (jak Pismo Święte czy Chrzest): według soborowców niektóre pierwiastki uświęcenia i prawdy są własnością anglikanów, i nie są obecne w Kościele katolickim; według nich ten ostatni wzbogaciłby się przez "tradycję duchową" heretyków. Słowem, anglikanie mieliby zostać katolikami pozostając – przynajmniej w części – anglikanami. Z czego zaś składają się owe bogactwa duchowe? Zasadniczo z liturgii anglikańskiej, z zarządzania synodalnego (i demokratycznego) ich kościołem, ze zniesienia celibatu kościelnego. Dość nędzne "bogactwo" odziedziczone po herezjarsze Cranmerze!

 


 

"The Book of Common Prayer" w dwóch wydaniach, dawnym i współczesnym

 

 

Cranmer na równi ze Świętym Piusem V (trochę niżej niż Montini i Bugnini)

 

Wielki szum powstał wokół Motu proprio Summorum Pontificum Benedykta XVI, które rzekomo uwolniło Mszę rzymską (zwaną Mszą świętego Piusa V). Co dopiero powiedzieć o Konstytucji Apostolskiej Anglicanorum coetibus nadającej przywileje dla Book of Common prayer (używanego także przez "tradycjonalistów" z TAC) autorstwa kalwińskiego arcybiskupa. Oto co na ten temat napisano w AC:

 

"III. Nie wykluczając celebracji liturgicznych według Rytu Rzymskiego, Ordynariat może sprawować Eucharystię i inne sakramenty, Liturgię Godzin oraz inne nabożeństwa według własnych ksiąg liturgicznych tradycji anglikańskiej, zatwierdzonych przez Stolicę Apostolską, aby zachować w łonie Kościoła katolickiego żywe tradycje duchowe, liturgiczne i duszpasterskie Wspólnoty anglikańskiej jako cenny dar umacniający wiarę swoich członków i bogactwo, którym można się dzielić z innymi".

 

Niezliczeni katoliccy męczennicy w okrutnych torturach oddawali swoje życie za wierność Mszy świętej i za odrzucanie anglikańskiego Book of Common prayer. A oto dzięki Ratzingerowi odkrywamy, iż tenże Book of Common prayer, pochodzący od Cranmera jest "cennym darem umacniającym wiarę" oraz "bogactwem, którym można się dzielić z innymi". Herezja anglikańska zatem stała się "tradycją anglikańską"; jej liturgia, która służyła jako nośnik tejże herezji, jest "cennym darem umacniającym wiarę", który należy zachować żywym... w Kościele katolickim! Rzecz ta nie zdumiewa u Josepha Ratzingera, który celebruje codziennie według rytu Pawła VI, który to, jak zostało obszernie wykazane, kopiuje anglikańską herezję liturgiczną Cranmera (4). Lecz czy zdają sobie z tego sprawę lefebvryści, a tym bardziej "tradycjonaliści Ecclesia Dei" – którzy uważają się za uznanych przez Benedykta XVI i przez Motu proprio – iż zostali postawieni na tym samym poziomie co anglikanie, i że Msza rzymska, Msza katolicka, Msza świętego Leona, świętego Grzegorza, świętego Piusa V, została potraktowana na równi z heretyckim rytem arcybiskupa apostaty, który sprawiedliwie skończył na stosie? Nie ma sensu o to pytać, skoro nie spostrzegli się (lub udają, że nie zauważyli), że Msza Rzymska już została potraktowana na równi (a nawet o stopień niżej, jako ryt "nadzwyczajny" i okazjonalny) z ekumeniczną "mszą" ks. Bugniniego i Pawła VI, których ryt jest jednakże prawdopodobnie mniej "katolicki" niż niektóre liturgie anglikańskie.

 


 

Spalenie Cranmera na stosie

 

 

Ubogacenie duchowe: żonaci księża (?)

 

Jednakże bogactwa duchowe kościoła anglikańskiego absolutnie konieczne do zaszczepienia w Kościele katolickim (?) (5) nie wyczerpują się na kalwińskim rycie liturgicznym ucharakteryzowanym na katolicki. Arcybiskup Cranmer, podobnie jak mnich Luter, nie zawahał się świętokradzko targnąć na sakrament małżeństwa naruszając swoje śluby i narzucić w Anglii – umocniony świeckim autorytetem rozwiedzionego króla – małżeństwa księży (którzy z powodu nieważności święceń anglikańskich, zniknęli dość szybko pozostawiając miejsce fałszywym księżom i biskupom). Do takiej niesubordynacji, niespotykanej w Kościele Łacińskim – który w przeciwieństwie do schizmatyków wschodnich pozostał wierny Tradycji apostolskiej – (6) chcieliby teraz dopuścić – zgodnie z życzeniami dawnych i obecnych modernistów, wśród których nie może zabraknąć kard. Martini i jego kolegi z Wiednia, który być może przez atawistyczne wspomnienia marzy niestety o kapłaństwie dziedzicznym, z ojca na syna – dzięki "bogactwom" tradycji anglikańskiej.

 

Przed Soborem, jeśli się nie mylę, Stolica Apostolska zezwoliła – w pojedynczych przypadkach – na dostęp do kapłaństwa duchownych protestanckich nawróconych na katolicyzm, mimo że byli już żonaci, udzielając dyspensy od obowiązku celibatu; przypadek ten został uwzględniony w Sacerdotalis coelibatus Pawła VI (7). Dotyczyło to odosobnionych przypadków i w zamyśle miało mieć ograniczony zakres stosowania. Pastoral Provision (II, 3 i III, 3) z 1980 roku, przewidywał: (ponowne) wyświęcanie kleru episkopalnego (amerykańskich anglikanów) – stosowane od przypadku do przypadku; żonaci mogli ewentualnie być wyświęcani na księży, ale nie na biskupów, a w przypadku wdowieństwa nie mogli zawrzeć ponownie związku małżeńskiego; ostatecznie, i przede wszystkim, nowi duchowni musieli absolutnie przestrzegać prawa celibatu, podobnie jak wszyscy pozostali w kościele łacińskim:

 

"II. 3) Discipline: (a) To married Episcopalian priests who may be ordained Catholic priests, the following stipulations will apply: they may not become bishops; and they may not remarry in case of widowhood. (b) Future candidates for the priesthood must follow the discipline of celibacy. (c) Special care must be taken on the pastoral level to avoid any misunderstanding regarding the Church’s discipline of celibacy".

 

"Zasady karności: (a) Wobec żonatych duchownych episkopalnych, którzy mają być wyświęceni na katolickich kapłanów, następujące postanowienia zostaną zastosowanie: nie będą mogli być biskupami; i nie mogą się ponownie żenić w przypadku wdowieństwa. (b) Przyszli kandydaci do stanu duchownego muszą przestrzegać rygorów celibatu. (c) W celu uniknięcia wszelkich nieporozumień dotyczących dyscypliny celibatu w Kościele należy podjąć szczególny dozór na poziomie pasterskim".

 

To ostatnie rozporządzenie jest niezmiernie ważne, gdyż wyjątek dopuszczony celem ułatwienia powrotu anglikańskiego kleru nie miał mieć charakteru ciągłego, a celibat kapłański był, przynajmniej w słowach, rygorystycznie nakazany, jak przypomina to również Deklaracja In June (8).

 

Także w tym przypadku AC idzie dalej. Oto zalecenia w tym względzie:

 

"VI. § 1. Ci, którzy posługiwali jako anglikańscy diakoni, prezbiterzy lub biskupi, i którzy spełniają wymogi ustanowione przez prawo kanoniczne, i nie są związani przeszkodą nieprawidłowości lub innymi przeszkodami, mogą być przyjęci przez ordynariusza jako kandydaci do święceń w Kościele katolickim. W przypadku duchownych żonatych należy przestrzegać norm zawartych w Encyklice Pawła VI Sacerdotalis coelibatus, n. 42 oraz w Deklaracji In June. Duchowni nieżonaci muszą podporządkować się normom o celibacie duchowieństwa zgodnie z kan. 277, 1.

 

§ 2. Ordynariusz, w pełni przestrzegając dyscypliny odnośnie do celibatu duchowieństwa w Kościele łacińskim, pro regula dopuści do święceń prezbiteratu tylko mężczyzn celibatariuszy. Będzie mógł skierować prośbę do Biskupa Rzymskiego, jako odstępstwo od kan. 277, 1, o dopuszczenie w poszczególnych przypadkach do święceń prezbiteratu także mężczyzn żonatych, zgodnie z obiektywnymi kryteriami zatwierdzonymi przez Stolicę Apostolską".

 

Furtka uchylona w paragrafie 2 (nowi kandydaci do kapłaństwa według ogólnych zasad, pro regula, będą zobowiązani do celibatu, ale... będzie można kierować prośbę o odstępstwo od tejże reguły i kontynuować wyświęcanie (?) osób żonatych) została następnie, o ile nie zupełnie otwarta na oścież, to przynajmniej mocniej uchylona przez normy uzupełniające:

 

"Artykuł 6

 

§ 1. Aby dopuścić kandydatów do sakramentu święceń Ordynariusz musi uzyskać zgodę Rady Zarządzającej. Biorąc pod uwagę anglikańską tradycję kościelną Ordynariusz może zwrócić się do Ojca Świętego z prośbą o dopuszczenie do pełnienia posługi kapłańskiej w Ordynariacie mężczyzny żonatego, po procesie rozeznania, na podstawie obiektywnych kryteriów oraz potrzeb Ordynariatu. Te obiektywne kryteria określa Ordynariusz w konsultacji z lokalną Konferencją Episkopatu. Muszą być one zatwierdzone przez Stolicę Apostolską".

 

"Święcenia" nowych żonatych kandydatów, które według reguły były zakazane zostają w normach uzupełniających wprowadzone w praktykę "tradycji i oczekiwań kościoła anglikańskiego" (tradycja zapoczątkowana świętokradzkim i nieważnym małżeństwem Cranmera, a ściślej: tradycja heretycka); obecnie, tradycja ta stała się "ubogaceniem"? Czemu więc miałoby się odrzucać tak "tradycyjną" prośbę? Jeśli na "ustanowione prawo, znaleziona furtka", to co będzie, gdy furtka jest już w samej ustawie?

 

Jednakże, skoro wschodni schizmatycy zachowali zasadę celibatu przynajmniej dla biskupów (nie tylko tych, którzy są celibatariuszami w momencie święceń) to nie można pozwolić anglikanom tego czego surowo zabrania się grekom i prawosławnym. Żonaci "biskupi" anglikańscy nie będą mogli być konsekrowani na "biskupów katolickich". Lecz nawet i tutaj, dla gotowej ustawy znajdzie się furtka. Ostatecznie nie przewidziano wyraźnie żadnego zakazu, aby Ordynariuszem nie mógł zostać zwykły ksiądz. Tak więc, żonaty "dotychczasowy biskup anglikański" może być mianowany Ordynariuszem, być członkiem Konferencji biskupiej, zarządzać diecezją, nosić insygnia biskupie... słowem: być biskupem ze wszystkimi przywilejami (3), choćby nawet tylko co do jurysdykcji:

 

"Artykuł 11 Norm uzupełniających:

 

§ 1. Żonaty były biskup anglikański może być mianowany Ordynariuszem. W takim przypadku musi być on wyświęcony na kapłana w Kościele katolickim, a następnie pełnić posługę duszpasterską i sakramentalną w Ordynariacie z pełną władzą jurysdykcyjną.

 

§ 2. Były biskup anglikański należący do Ordynariatu może być wezwany do pomocy Ordynariuszowi w administracji Ordynariatu.

 

§ 3. Były biskup anglikański należący do Ordynariatu może być zaproszony do uczestnictwa w spotkaniach Konferencji Biskupiej danego terytorium, ze statusem podobnym do biskupa emeryta.

 

§ 4. Były biskup anglikański należący do Ordynariatu, który nie został wyświęcony na biskupa w Kościele katolickim może zwrócić się do Stolicy Apostolskiej o pozwolenie używania insygniów urzędu biskupiego".

 

Obecny "prymas" TAC, John Hepworth, znajduje się w niejakich tarapatach, a to z powodu 6 artykułu Norm uzupełniających:

 

"§ 2. Ci, którzy uprzednio zostali wyświęceni w Kościele katolickim, a następnie stali się anglikanami nie mogą pełnić posługi kapłańskiej w Ordynariacie. Duchowni anglikańscy, którzy znajdują się w nieuregulowanych sytuacjach małżeńskich nie mogą być przyjęci do sakramentu święceń w Ordynariacie".

 

Skąd te tarapaty? Otóż, stąd iż zwierzchnik TAC, dla której Benedykt XVI okazał się tak łaskawy, zalicza się właśnie do tej kategorii: były ksiądz katolicki, przeszedł na anglikanizm, i na domiar złego znajduje się – o ile się nie mylę – w "nieuregulowanej sytuacji małżeńskiej". Jak nigdy dotąd, za co jest tak wdzięczny Benedyktowi XVI? Możemy całkiem słusznie obawiać się, że i dla niego znajdzie się – skoro tyle się ich znalazło – wyjątek od reguły.

 

 

Dziś anglikanie, jutro lefebvryści, luteranie

i prawosławni? Tradycjonalistyczny ekumenizm

 J. Ratzingera jest jeszcze bardziej postępowy niż K. Wojtyły

 

Byłoby jeszcze dużo do powiedzenia, lecz czas wyciągnąć wnioski. Jako katolicy, możemy tylko życzyć powrotu do Kościoła i Wiary katolickiej tym wszystkim, którzy na nieszczęście żyją w schizmie i herezji. Pod warunkiem jednak, że chodzi o prawdziwe i autentyczne nawrócenie. Modernistyczny ekumenizm – pośród innych poważnych uchybień – utrudnia właśnie tę możliwość. Niezliczeni anglikanie, którzy w przeszłości nawrócili się do Kościoła katolickiego, rzeczywiście powracali do domu Ojca: tu znajdowali prawdziwą wiarę, prawdziwe sakramenty, ofiarę, hierarchię, prymat papieski. Ci, którzy dziś ratują się ucieczką przed coraz bardziej ewidentnymi ekscesami protestantyzmu, znajdującego się na drodze rozkładu, szukają schronienia kierując wzrok na Kościół katolicki, z mozołem odnajdują go jakim jest: okupowanego przez modernistów i modernizm: ślepi, prowadzący innych ślepych, którzy – jak się obawiam – razem wpadną w przepaść.

 

Zamknąwszy tymczasem, z powodzeniem anglikańskie dossier, J. Ratzinger będzie mógł się zająć luterańskim (opierając się na wspólnej deklaracji w kwestii usprawiedliwienia) i prawosławnym: klimat stosunków ze schizmatykami i heretykami prawosławnymi – z chłodnego za Polaka Wojtyły – przeszedł w gorący wraz z nastaniem Niemca, bardzo kolegialnego Ratzingera. Do "tradycji" anglikańskiej, luterańskiej i prawosławnej będzie mogła w końcu dołączyć "katolicka" reprezentowana w rzeczywistości przez Bractwo Św. Piusa X. "Rozmowy" posuwają się do przodu według dotychczas już sprawdzonej metody ekumenicznej. Miłośnicy niezbyt dobrze sprecyzowanych tradycji oraz urokliwych i wystawnych liturgii będą zadowoleni. Natomiast prawdziwi katolicy, którzy chcą pozostać wierni doktrynie, będą jeszcze bardziej odosobnieni. Po ludzku mówiąc, rzecz jasna, gdyż Chrystus nie opuszcza Swojego Kościoła, ani nie pozwoli na triumf bram piekielnych nad Nim.

 

Ks. Francesco Ricossa

 

Z języka włoskiego tłumaczyła Iwona Olszewska

 

Artykuł z czasopisma "Sodalitium" (wersja włoska), nr 64, maj 2010, ss. 4-10.

 

Przypisy:

(1) Dokument nazywany obiegowo Pastoral provision składa się z listu kard. Sepera do arcybiskupa San Francisco Johna R. Quinna z 22 lipca 1980 (prot. 66/77) w którym kard. Seper przekazywał Msgr. Quinnowi postanowienia dotyczące przyjęcia niektórych grup episkopaliańskich (amerykańskich anglikanów). Decyzje te zostały powzięte przez Kongregację Doktryny Wiary w trakcie zwyczajnego posiedzenia z 18 czerwca 1980 r. i następnie zatwierdzone przez Jana Pawła II na audiencji udzielonej kardynałowi Prefektowi 20 czerwca tegoż roku. Anglicanorum coetibus odwołuje się także do Deklaracji w tej samej kwestii, tejże Kongregacji, zatytułowanej In June z 1 kwietnia 1981 (Ench. Vat. 7, 1213; tekst włoski w L'Osservatore Romano, z 1 kwietnia 1981, tłumaczenie francuskie w Documentation Catholique n. 1807, s. 433).

 

(2) Nigdy nie traktowano w ten sposób Katechizmu świętego Piusa X czy Katechizmu Rzymskiego dla proboszczów (inaczej Katechizm Soboru Trydenckiego).

 

(3) "W rzeczywistości", czyli w zamiarach Benedykta XVI. Według "Tezy Cassiciacum", z którą się utożsamiamy, ani Benedykt XVI, ani biskupi w łączności z nim nie cieszą się jurysdykcją biskupią.

 

(4) Por M. DAVIES, La réforme liturgique anglicane [Anglikańska reforma liturgiczna], Clovis, 2004. Oryginalne wydanie w języku angielskim dzieła Michaela Daviesa datuje się na 1976 r.

 

(5) Obecna sytuacja Kościoła katolickiego po Vaticanum II stwarza nieprzeciętne problemy eklezjologiczne. Kard. Benelli, przyjąwszy to określenie polemicznie od arcybiskupa Lefebvre'a i od wielu sedewakantystów, mówił o "Kościele Soborowym". W tym przypadku, anglikanie z TAC nie przystąpiliby do Kościoła katolickiego, lecz do Kościoła Soborowego. Faktem jest, że, przynajmniej prawnie, Kościół Soborowy nie istnieje, a moderniści, którzy okupują stolice biskupie, łącznie ze Stolicą Apostolską, znajdują się jeszcze, prawnie i na forum zewnętrznym (in foro externo) "niejako w samych żyłach i wnętrznościach Kościoła" według słynnego wyrażenia encykliki Pascendi. W każdym bądź razie, zakładając posłuszeństwo Benedyktowi XVI, anglikanie z TAC uczestniczą wraz z nim w "schisma capitale" (schizmie u głowy).

 

(6) Co do celibatu kościelnego, o którym mówiono i pisano ogromne wręcz głupstwa, polecam dzieło kard. ALFONSA M. STICKLERA, Il celibato ecclesiastico. La sua storia e i suoi fondamenti teologici [Celibat kościelny. Jego historia i jego podstawy teologiczne], Libreria editrice Vaticana, 1994.

 

(7) AAS 59 (1967) 674.

 

(8) "Przyjmując do kleru katolickiego żonaty kler episkopalny, Stolica Apostolska sprecyzowała, że wyjątek od reguły celibatu przyznawany jest na korzyść tych indywidualnych osób, i nie powinien być tak rozumiany jak gdyby implikował zmianę w myśli ze strony Kościoła dotyczącej wartości celibatu kapłańskiego, który pozostaje regułą, także i dla przyszłych kandydatów z tej grupy".

 


 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMX, Kraków 2010

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: