Za Przyczyną Maryi

Przykłady opieki Królowej Różańca św.

 

Wspomożenie wiernych

 

Skuteczność Różańca św.

 

Różaniec artysty

 

Gdy św. Dominik ustanowił różaniec, miał głównie to na myśli, by maluczkim i nieumiejętnym podać łatwy sposób poznania i wielbienia Boga. – Lecz wkrótce wielu uczonych i sławnych mężów, wielu panujących, papieży, kardynałów, biskupów a wreszcie i artystów znakomitych geniuszem, poczęło się oddawać tej słodkiej modlitwie.

 

Z pomiędzy artystów odznaczał się szczególniej gorącą czcią dla różańca św. sławny kompozytor Gluck, który sławę powszechną, jakiej zażywał, zawdzięczał swemu talentowi.

 

Wielu biografów miało sobie za zaszczyt, opisywać geniusz tego sławnego męża. Lecz wyliczając jego przymioty i opisując koleje życia, pominęli szczegół, na który zwrócimy naszą uwagę.

 

Dwa razy w życiu swoim Gluck spotkał się z religijnym wpływem zakonnika, które to spotkanie miało się wielkiemu geniuszowi upamiętnić głęboko w całym jego życiu.

 

Gdy był jeszcze małym dziecięciem, pewien zakonnik wyczytał w oczach jego znakomity geniusz i przepowiedział mu przyszłą chwałę.

 

Drugi raz, a było to znowu w latach jego młodzieńczych, Gluck spotkał na drodze życia swego zakonnika, który nie tylko mu przepowiedział przyszłą wielkość jak ów pierwszy, lecz nadto, wprowadził w jego życie nowy i nieśmiertelny żywioł i pierwiastek.

 

Czy ten zakonnik, może sam artysta, objawił mu jaki wielki sekret sztuki, co spoczywał zagrzebany w popiołach starożytnego klasztoru?...

 

Bynajmniej: nauczył go tylko odmawiania różańca. Dnia jednego młody Gluck śpiewał w kościele. Głos jego dźwięczny i świeży zdawał się drżeć w świętej melodii, jak krople rosy drżą na listkach drzew: jego niewinna dusza cała się przelała w świętą melodię, a zakonnik czuł się wzruszonym aż do łez.

 

Wyszedłszy z chóru zbliżył się do młodego wirtuoza a gładząc złote pukle jego włosów rzekł: "Synu, masz odtąd we mnie przyjaciela. Zwykle przyjaciele składają sobie małe pamiątki: ja, nic nie posiadam na świecie, bom wszystko oddał Bogu! – W ubóstwie moim mogę przecież podarować ci jedną rzecz, jeśli ją zechcesz przyjąć".

 

Mały Gluck wyciągnął rękę, a zakonnik wsunął w nią różaniec. Nauczył też młodzieńca łączyć odmawianie tej modlitwy z rozmyślaniem, nadającym jej siłę żywotną.

 

Kto był ten zakonnik?... Jak się nazywał?... Nie wiemy. To pewna, że należał do zakonu św. Dominika. Bóg dał jemu tę przenikliwość proroczą, choć może na to nie zwracał uwagi.

 

Czyliż nie przeczuwał on, iż dziecię stanie się dnia jednego artystą? że radości i pociechy artysty nie zawsze są czystymi?... – Chciał więc je uświęcić!... Czy przewidział te dni rozczarowania, którym doda jeszcze goryczy pamięć minionych triumfów?... Albo, czy zrozumiał przynajmniej, jak rodzący się w duszy geniusz rozdziera ją i chciał tę duszę umocnić różańcem i rozmyślaniem?

 

Czy myślał na koniec, że ten, który żyć będzie wśród woni ustawicznej i balsamu i kadzideł, poczuje konieczność zwrócenia się ku temu skromnemu a przecież tak miłemu kwiatkowi różańcowemu, i że dla tego, który przywyknie oddychać niejako modłą i rozważaniem chwalebnych tajemnic jego, ludzkie pochwały nie wydadzą się zbyt upajające.

 

Radości, boleści, chwało! tajemnice różańcowe! tajemnice życia! dając was dziecięciu, które umiłował, zakonnik zdawał mu się dać wszystko!

 

Młodzieniec obiecał wierność modlitwie różańcowej i dotrzymał przyrzeczenia. Jako mężczyzna miał zbyt wielką i szlachetną duszę, by zdeptać zobowiązania dziecięce. W najpiękniejszych nawet dniach swego triumfu umiał on porzucić na chwilę świetne zebrania Wersalu i wsparty gdzieś na uboczu na jednym z posągów zdobiących park, lubił powtarzać w ukryciu i ciszy niebieskie słowa Anioła, jakimi pozdrawiał Najświętszą Dziewicę.

 

Gdy przeminęły dni uroczej młodości, co tak często lubi być niewierną świętym wspomnieniom lat dziecięcych, tym mniej trzeba było obawiać się, by artysta nie dopełnił przyrzeczenia danego przyjacielowi. Zanadto on już poznał życie światowe, by nie czuł potrzeby odrywać się odeń myślą i biec w lepsze światy.

 

Dnia jednego dawał koncert we Wiedniu. Na chwilę opuścił salę. Lecz nie dziwiono się temu, przypuszczano iż wzruszenie wywołane triumfem zniewoliło go do odpocznienia, choć na moment. Gdy jednak nieobecność artysty zbyt się przedłużała, zaczęto go poszukiwać i znaleziono w parku leżącego bez przytomności pod jednym z drzew, z różańcem w dłoni...

 

Gluck już nie powstał więcej! A ostatnim aktem jego życia był akt pobożnej czci i wierności ku Maryi, była modlitwa różańcowa!...

 

Wielu mówiło: Szczęśliwy Gluck umarł, ujrzawszy swą ojczyznę! Szczęśliwy... umarł po tylu triumfach i pośród triumfu!...

 

A my powiemy: Szczęśliwy, bo znalazł w swym życiu przyjaciela, zakonnika! – Szczęśliwy, umarł z Jezusem i Maryją na ustach!

 

Szczęśliwy, bo miał we czci nabożeństwo różańcowe i dotrwał mu wiernie!

 

–––––––––––

 

 

Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom II. (Przykłady na październik). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1927, ss. 378-381.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXV, Kraków 2015

Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: