DUCH

ŚWIĘTEGO FRANCISZKA SALEZEGO

 

CZYLI

 

WIERNY OBRAZ MYŚLI I UCZUĆ TEGO ŚWIĘTEGO

 

CZĘŚĆ VI

 

O POKORZE

 

ROZDZIAŁ X

 

INNY PRZYKŁAD POKORY

 

Nie wiem, mawiał czasem do mnie święty Biskup, dlaczego uważają mnie za zakonodawcę i założyciela zakonu Wizytek. Ani ja środków, ani rozumu po temu nie miałem. Zresztą, czyż nie dosyć już mamy instytucji zakonnych? Czyż w końcu zrobiłbym to czegom nie chciał, i odro­bił to, co zamierzałem uczynić.

 

– Co się ma przez to rozumieć? zapytałem.

 

– Moim zamiarem było, odpowiedział, utwo­rzyć w Annezjum jeden tylko dom dla panien i wdów, bez wiązania ich ślubami lub klauzurą, aby odwiedzały i pielęgnowały ubogich chorych, pozbawionych pomocy, i aby wykonywały inne dzieła miłosierdzia tak względem duszy, jak i względem ciała. Obecnie widzę, że to zakon pra­wdziwy, pod regułą św. Augustyna, żyjący w ści­słej klauzurze i ze ślubami, we wszystkim nie­zgodny z pierwszym planem; według którego one już żyły przez lat kilka. Nazwa nawet Nawie­dzenie, (Visitatio), która im pozostała, jest już mniej stosowną; ja zaś raczej ich chrzestnym oj­cem, a nie zakonodawcą nazwać by się powinie­nem, ponieważ moje ustanowienie jest jakoby zniesione.

 

Alboż o tym nie wiesz, mówił dalej, że Ar­cybiskup lioński był, po Bogu, najpierwszą przy­czyną tej zmiany; jego więc należałoby właściwie nazwać założycielem tego zakonu.

 

Jeżeli zaś ja napisałem im ustawy, zgodne z ich regułą: to stało się z polecenia Stolicy Apo­stolskiej, która mi poruczyła zamienić na kla­sztor – dom w Annezjum, na wzór którego urzą­dziły się wszystkie inne, po różnych miejscach.

 

Nasz Święty poważał bardzo i wysoko cenił postąpienie Jana Avili, sławnego kaznodziei w Andaluzji, który ustanowiwszy zgromadzenie kapła­nów świeckich dla służenia Bogu i Kościołowi, odstąpił od swego przedsięwzięcia i zupełnie go zaniechał, skoro zobaczył powstające Towarzystwo Jezusowe św. Ignacego, przyznając, że już ono natenczas wystarczało, i że jego zamysł był zby­tecznym.

 

Podobnie i święty Ignacy, jakkolwiek całym sercem pragnął postępu swej instytucji i jakkol­wiek, podług jego własnego wyznania, nic bardziej nie mogłoby go strapić, jak upadek jego zgroma­dzenia, mimo to jednak sądził, że w takim razie do uspokojenia się wystarczyłaby mu jedna go­dzina modlitwy.

 

Święty Biskup widząc podobnie swe dzieło zagrożone upadkiem, skutkiem choroby jednej z najcnotliwszych niewiast, będącej jakoby ka­mieniem węgielnym całej tej budowy, powiedział tylko te słowa: "Ach, podobno Bóg poprzestanie na naszej dobrej woli, tak jak ją przyjął od Abra­hama. Pan dał nam w tym wielkie nadzieje, Pan nam je zabiera: niech Imię Jego święte bę­dzie błogosławione".

 

Zaiste, trzeba wielkiej pokory, ażeby tak my­śleć, tak mówić i działać w podobnych okoliczno­ściach.

 

–––––––––––

 

 

Duch Świętego Franciszka Salezego, czyli wierny obraz myśli i uczuć tego Świętego. Tłumaczył z francuskiego ks. Adolf Pleszczyński K. Ś. T., Warszawa 1882, ss. 193-195.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Kraków 2008

Powrót do spisu treści
Ducha św. Fr. Salezego

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: