TAJEMNICE CHRZEŚCIJAŃSTWA

 

KS. MACIEJ JÓZEF SCHEEBEN

 

––––––––

 

ROZDZIAŁ SIÓDMY

 

TAJEMNICA KOŚCIOŁA I JEGO SAKRAMENTÓW

 

Tajemnica to wielka jest, a ja mówię o Chrystusie i o Kościele (Ef. 5, 32).

 

––––––

 

§ 80. STOSUNEK MACIERZYŃSTWA SAKRAMENTALNEGO DO MACIERZYŃSTWA JURYDYCZNEGO I DO ORGANIZACJI KOŚCIOŁA. JEDNOLITOŚĆ TEGO MACIERZYŃSTWA

 

         Macierzyństwo Kościoła, które pełnią niektóre uprzywilejowane członki w Kościele, jak to już nadmieniliśmy, zawiera dwojaką władzę: jedna szafuje łaski, a druga reguluje sposób ich nabycia i używania. Dokładniejsze zrozumienie stosunku obu tych władz do siebie jest nieodzowne dla głębszego wniknięcia w mistyczną organizację Kościoła.

 

Rozróżnienie tych władz nakrywa się ze znanym u dawnych teologów rozróżnieniem na potestas ordinis i potestas iurisdictionis jako na dwie istotnie odmienne władze, dające się nawet rozdzielić w tych samych podmiotach. W nowszych czasach usiłowano już nieraz tę różnicę obalić. Najpierw zarzucano, że to rozróżnienie nie jest pełne, bo nie uwzględnia władzy nauczania; po wtóre, że zanadto obie te władze od siebie oddziela. Być może, że niektórzy teologowie, ujmując zagadnienie zbyt powierzchownie, dali okazję do podobnych zarzutów. Mimo to powyższe rozróżnienie jest głęboko uzasadnione i niesie z sobą doniosłe konsekwencje (1).

 

Przez władzę jurysdykcyjną nie należy rozumieć tylko zewnętrznej władzy ustawodawczej, jak to ma miejsce w innych społecznościach; jest to przede wszystkim władza, którą Kościół w sposób autorytatywny rządzi i kieruje całym postępowaniem swych poddanych, nadaje mu normy i znaczenie. Nie co innego ale to właśnie ma na celu nauczycielski urząd Kościoła, kiedy w oparciu o Bożą powagę nie tylko kieruje zewnętrznym postępowaniem wiernych, ale ustala także wewnętrzne zasady, podciągając również pod swoje normy wewnętrzne przekonania. Prawdą jest, że kiedy jest mowa o jurysdykcji, to zazwyczaj mamy na myśli władzę dyscyplinarną, czuwającą nad zewnętrznym działaniem i zewnętrznym porządkiem w społeczności; tylko o nich można przecież wydać zewnętrzny sąd, czyli że tylko one mogą stanowić dziedzinę jurysdykcji w ścisłym tego słowa znaczeniu. Mimo to Kościół może wyrokować w sprawach wiary, wprawdzie nie decydując samego faktu istnienia wewnętrznego aktu wiary, ale zobowiązując do jego obudzenia. Pomijając już to zagadnienie, można ostatecznie zrezygnować z nazwy potestas iurisdictionis i zamiast niej używać zwrotu "władza pasterska". Tym bowiem słowem posługiwał się sam Zbawiciel i wyraża ono wszystko, co Kościół ma czynić odnośnie do kierowania i wychowywania swoich synów, których ma karmić prawdami wiary i być ich przewodnikiem w praktycznym postępowaniu. W taki sposób złagodziłoby się pewne przeciwieństwo między potestas iurisdictionis i potestas ordinis czyli władzą kapłańską i ułatwiłoby się zrozumienie ich wzajemnego stosunku.

 

W związku z tym nie można jednak zapominać, że władza pasterska nie bywa formalnie udzielana we władzy kapłańskiej, ponieważ są kapłani i biskupi, którzy nie posiadają żadnej właściwej jurysdykcji. Kapłani dzięki otrzymanym święceniom tworzą, że się tak wyrazimy, jakby arystokrację Kościoła, która ze względu na swą wyższą godność i na związane z nią posiadanie nadprzyrodzonych dóbr Kościoła odróżnia ich od innych wiernych. Z racji swego stanowiska są kapłani niejako z natury rzeczy powołani do sprawowania władzy pasterskiej w Kościele w ogóle; stan kapłański jako duchowa matka reszty wiernych sam ze siebie jest już przeznaczony do kierowania wiernymi. Będąc bowiem w sposób szczególny poślubionym Chrystusowi oraz mając w sobie mieszkającego Ducha Świętego z całą płodnością łaski, jest już tym samym organem, przez który Duch Święty wprowadza Kościół we wszelką prawdę i kieruje go do wszelkiego dobra. Z tego jednak nie wynika, jakoby władza pasterska czy to całkowicie czy też częściowo spoczywała na każdym, który posiada godność kapłańską. Ani też nie chcemy powiedzieć, że każdy kapłan może bez reszty korzystać ze swojej władzy i szafować darami łaski, gdyż określenie granic tego szafowania nie należy do władzy kapłańskiej jako takiej ale do władzy pasterskiej. Tylko władza pasterska posiada kompetencję do kierowania religijną działalnością wiernych, a tym bardziej czynnościami tych, przez których Duch Święty rozdaje swoje dary. Jak z jednej strony Duch Święty wiąże zazwyczaj kierownictwo i rządy nad Kościołem z jego organami kapłańskimi, tak z drugiej, żeby Kościół przy wielkiej liczbie kapłanów nie popadł w nieład i chaos, wykonywanie władzy kapłańskiej i udzielanie kapłanom władzy pasterskiej ujmuje w pewien określony porządek i oddaje jednemu zwierzchnictwu. Organizm kościelny zbudowany na podstawie wyróżnienia kapłanów od innych wiernych musi siłą rzeczy uzupełniać i udoskonalać władza kierownicza.

 

Od jedności władzy pasterskiej zawisła przede wszystkim jedność Kościoła w jego życiu społecznym. Ta jedność władzy wykazuje, że Duch Święty, który posługuje się wieloma organami, jest jeden jedyny, że On wiąże wszystko w jedną całość i poszczególnym kapłanom zezwala na sprawowanie odpowiednich funkcji tylko w jedności, jaką musi posiadać całość. Jedność ta jest dowodem, że członki i organa Kościoła jak stanowią jedno Ciało Chrystusowe i skupiają się wokół Eucharystii jako źródła wspólnego życia, że jak powołani są do tego, by w swym życiu stać się wiernym odbiciem jedności Trójcy Przenajświętszej, tak też w ustroju swego życia i działania są czymś jednym, gdzie jedność i harmonia zewnętrzna są prawdziwym odzwierciedleniem tajemniczej jedności wewnętrznej.

 

A ta jedność pasterskiej władzy w Kościele według nauki wiary polega na tym, że jej pełnię posiada jeden najwyższy kapłan, któremu są podlegli wszyscy wierni i wszyscy kapłani i biskupi. Dlatego też kapłani i biskupi mogą otrzymywać i sprawować władzę pasterską w Kościele tylko w zależności od niego i w łączności z nim. On jest fundamentem, na którym się wznosi cały gmach Kościoła i od niego rozchodzi się władza pasterska na wszystkich innych pasterzy, stanowiących niejako konary i gałęzie jednego pnia, promienie wychodzące z jednego słońca i strumienie wypływające z jednego źródła. Ponieważ papież posiada całą pełnię władzy pasterskiej i nie ma miejsca w Kościele dla kogoś od papieża niezależnego, dlatego Kościół jest prawdziwie i doskonale jednym Kościołem i to nie tylko na samym szczycie i wierzchołku, ale w swoim fundamencie. O jakiejś innej mniej doskonałej jedności w Kościele nie wolno nawet myśleć, jeżeli się nie chce wprowadzić rozdźwięku między jego zewnętrzną organizacją a wewnętrzną istotą (2).

 

Jeżeli niektórzy teologowie przed pierwszym Soborem Watykańskim nie mogli się zdobyć na tak właściwe i wzniosłe pojęcie o roli papiestwa w Kościele, to tylko dlatego, że nie umieli patrzeć na Kościół od jego strony nadprzyrodzonej, która się objawia i wyraża w papiestwie. Wprawdzie przyjmowano, że Kościół został założony przez Boga, ale ujmowano go według schematu innych przyrodzonych społeczności, gdzie jedność władzy rządzenia, nawet przy rządach monarchicznych, jest jedynie przedstawicielką zbiorowości. Skupienie władzy w jednym ręku nie należy wcale do istoty tych społeczności, ale jest tylko pewnym sposobem, pewną funkcją ich faktycznego istnienia i ustroju. Monarcha bowiem jest tutaj raczej szczytem niż fundamentem państwowej struktury i bynajmniej nie jest nieodzownym warunkiem jej istnienia. Kościół natomiast kształtuje się wokół jednego nadprzyrodzonego ośrodka, tj. Chrystusa i Jego Ducha Świętego, który swą władzę wykonuje przez jednego swego przedstawiciela i zastępcę. Tego ośrodka nie wydaje Kościół sam ze siebie, ani też nie dał go Bóg na to tylko, by był szczytem i ukoronowaniem Kościoła; ten ośrodek jako fundament dźwiga na sobie cały Kościół, a sam opiera się na Bogu-Człowieku i na Duchu Świętym, który jedność Kościoła nie tylko w jakiś sposób umożliwia i wieńczy, ale od którego ta jedność w całej swej istocie zależy. Kościół jako społeczność jest w papieżu jak w Chrystusie, a jest w Chrystusie przez papieża, gdyż i Chrystus jako rządząca Kościołem Głowa z całą swą władzą pasterską nie jest inaczej w Kościele jak tylko przez papieża.

 

Jeżeli tak się przedstawia jedność pasterskiej władzy w Kościele i jedność Kościoła, która od tej władzy zależy, to jest rzeczą zrozumiałą, że związana z tą władzą albo lepiej zawarta w niej nieomylność musi cechować tego, który piastuje pełną władzę pasterską. Władza ta musi być nieomylna przynajmniej w rzeczach wiary i obyczajów, bo w przeciwnym razie nie mogłaby całkiem bezpiecznie kierować podwładnymi. I taką też jest ona rzeczywiście, gdyż jej podmiot jest zastępcą Chrystusa i organem Ducha Świętego. Ten, który posiada tę władzę w całej pełni, musi też cieszyć się charyzmatem nieomylności, o ile, rzecz jasna, działa z jej pełni i stosuje ją w całym zakresie. Przez niego bowiem chce Chrystus doprowadzić wszystkie członki Kościoła do jedności wiary i miłości, oraz przez niego i w nim mają się wszyscy wierni złączyć ze swoją nadprzyrodzoną Głową, tj. Chrystusem i poddać się kierownictwu Ducha Świętego.

 

Ta nadprzyrodzona nieomylność pasterskiej władzy w papieżu jak też jej źródłowa jedność w jego osobie, jest tylko refleksem wewnętrznej, nadprzyrodzonej istoty Kościoła i dlatego jest sama w sobie nadprzyrodzoną tajemnicą, która całą Boską wielkość Kościoła w pełni uwydatnia. Nieomylność całości, tj. całego Kościoła albo całego episkopatu jako wynik powszechnej zgody byłaby z jednej strony niedoskonałym i sztucznym środkiem zaradczym, niegodnym wspaniałej i cudownej działalności, którą Duch Święty rozwija w Kościele; z drugiej zaś usuwałaby jej punkt ciężkości spod wpływu Ducha Świętego, opierając go na podstawie bardziej przyrodzonej. Jeżeli bowiem Duch Święty ma być właśnie tym, który łączy wielu w jedno, dlaczegoż by nie miał ich łączyć organicznie, grupując około jednego ośrodka? Bez wątpienia, że faktyczna jednomyślność we wierze tak wiernych jak i pasterzy dałaby się jedynie wytłumaczyć powszechnym działaniem Ducha Świętego; lecz podobna nieomylność miałaby jednak dość silną naturalną podstawę i gwarancję w tym, że stała zgoda tylu ludzi nie może skądinąd wypływać jak tylko z obiektywnej prawdy. To zaś w sposób widoczny osłabia tajemnicę nieomylności, a ci, co podstawę nieomylności widzą jedynie we wspólnej zgodzie wszystkich, zdradzają wyraźnie, że lękają się w Kościele czegoś nadprzyrodzonego i tajemniczego i że nie mogą się z tym oswoić. Co więcej, w ten sposób podkopują oni zewnętrzną organizację Kościoła, która z istoty swej spoczywa na podstawach nadprzyrodzonych. Skutkiem tego brakowałoby w Kościele koniecznego organu do stworzenia jednomyślności i zgody tam, gdzie jej jeszcze nie ma. Głos papieża byłby oficjalnym stwierdzeniem zachodzącej jednomyślności, sam papież stałby się tylko ustami całej społeczności i tylko w ten sposób ustami Ducha Świętego mieszkającego w Kościele. Jego wiara nie byłaby zatem ostoją wiary całego Kościoła i w rezultacie, wbrew słowom Zbawiciela, nie papież podtrzymywałby Kościół ale Kościół papieża.

 

Dlaczego bowiem w takiej budowie, której cała istota stanowi tajemnicę, nie mielibyśmy uznać nadprzyrodzonej podstawy także i dla zewnętrznej organizacji? Dlaczego Duch Święty, który mieszkając z przedziwną swą płodnością w stanie kapłańskim i posługując się nim do rozdzielania łask w Kościele, nie mógłby również zamieszkać w samym sercu Kościoła, tj. w tym, co dzierży w swym ręku całą pełnię władzy pasterskiej, by stąd rozwijać swą działalność, jednocząc całą trzodę we wierze i miłości i dając swemu Kościołowi spoistość i trwałość? Takie związanie się Ducha Świętego z najwyższą głową Kościoła będzie oczywiście cudem i to wielkim cudem, ale właśnie takim cudem musi być. Ostatecznie Kościół jest przedziwną budowlą Bożą i chyba nikogo nie zdziwi, że jej fundament tak bardzo jest niezrównany; jest on przecież Oblubienicą Syna Bożego, a więc nic dziwnego, że głowa Kościoła jest tak ściśle złączona ze swym Oblubieńcem, który właśnie za jej pośrednictwem rządzi swym Kościołem. Jedynie przez tajemnicę pełności władzy pasterskiej, którą posiada głowa biskupów, można pojąć tajemnicę świętego macierzyństwa Kościoła, którą dopiero co pokrótce naszkicowaliśmy.

 

Macierzyństwo to, ściśle mówiąc, nie przysługuje całej społeczności kościelnej, ale wyłącznie tym, którzy mają władzę pasterską i kapłańską i którzy zradzają do nowego życia dzieci Kościoła, roztaczają nad nimi opiekę i nimi kierują (3), czyli jednym słowem przysługuje ono Ojcom Kościoła. Zwiemy ich ojcami ze względu na płeć męską, do której należą i której domaga się Chrystus od tych, co w społeczności kościelnej mają pełnić wzniosłe funkcje. Jeżeli natomiast popatrzymy na ich stanowisko w Kościele od strony nadprzyrodzonej, czyli od strony godności, którą piastują, to raczej posiadają cechę macierzyństwa. Wówczas występują oni jako w sposób szczególny poślubieni Chrystusowi w Duchu Świętym, czyli jako ci, przez których Chrystus, jak ojciec przez matkę, daje życie swym dzieciom i je wychowuje. Nie odgrywa tu, rzecz jasna, istotnej roli ich wielość, ile raczej jedność ich stosunku do Chrystusa i do Ducha Świętego, która to jedność zaznacza się również na zewnątrz w zależności od najwyższego pasterza.

 

W tym podwójnym zjednoczeniu – z Chrystusem i z Duchem Świętym na wewnątrz, a z papieżem na zewnątrz – są oni jedną Oblubienicą Chrystusową. Chrystus bowiem daje im moc, by mogli pomnażać i karmić dzieci Kościoła, a skronie ich wieńczy władzą pasterską. W ten sposób są oni jedną matką wierzących, ale są nią wszyscy razem i to tak, że jest nią również w swej osobie ich głowa, papież. O ile występują i działają na mocy owego podwójnego zjednoczenia, przymioty ich osobowości indywidualnej nie wchodzą w ogóle w rachubę. Mogą oni być dobrzy lub źli. Chrystus działa przez nich jako przez swoje narzędzia, a działanie to pozostaje zawsze skuteczne i względnie nieomylne; jest ono skuteczne w wykonywaniu przez nich władzy kapłańskiej, jest nieomylne, gdy zabierają najwyższy głos w sprawach wiary i obyczajów. Takie jest bowiem konkretne znaczenie owych słów, często nie dość jasno rozumianych, że "Kościół jako taki nie może błądzić". Błędy jego dzieci i jego hierarchii Kościołowi nie uwłaczają. Jego łono pozostaje zawsze nieskalane i święte, bo nie jest ono niczym innym jak tylko siedzibą i przewodem skutecznej i rządzącej mocy Ducha Świętego. Również i synowie Kościoła są nieskalanymi i świętymi, o ile powołuje ich do życia ta sama moc Ducha Świętego, która ich także strzeże i prowadzi – są to bowiem w swoim życiu i istocie synowie Boga. Ponieważ jednak przedstawiciele przedziwnego macierzyństwa Kościoła w swojej osobie nie zawsze odpowiadają godności, jaką piastują i ponieważ dzieci Kościoła nie zawsze postępują tak jak należy, paraliżując płodność swej matki oraz usuwając się spod jej kierownictwa, dlatego też zewnętrzne oblicze Oblubienicy Chrystusowej bywa niejednokrotnie powalane i zniekształcone. Dlatego na jej łonie, chociaż nie z jej łona, rośnie nieraz zielsko, rzucające cień na niebieskie kwiaty. I jakkolwiek często wewnętrzna chwała i wielkość Kościoła przebija się na zewnątrz jasnymi promieniami, to jednak nie zdołają one nigdy odsłonić całej jego piękności. Cała bowiem chwała córki królewskiej jest w jej wnętrzu; zawiera się ona w przedziwnej mocy Ducha Świętego, który w niej i dla niej działa, a w całym swym blasku okaże się dopiero wówczas, gdy wszyscy wierni jej synowie zostaną oczyszczeni, uświęceni, przemienieni i ubóstwieni. Im mniej da się ona zauważyć i dostrzec na zewnątrz, tym jest większa i wspanialsza wewnątrz; im mniej zewnętrzny brud przylegający do Kościoła zdoła zaciemnić jego wewnętrzną wspaniałość albo jej go pozbawić, tym bardziej musi być ona prawdziwa i boska. Z tych też powodów Kościół przedstawia się jako niewymowna tajemnica, domagająca się całej siły nadprzyrodzonej wiary, mogącej sięgnąć poza granice wszystkiego, co widzialne i przyrodzone, ale też ze swej strony dostarcza on tej wierze nieporównanie wzniosłej treści.

 

––––––––

 

 

Maciej Józef Scheeben, Tajemnice chrześcijaństwa. Kraków 1970, ss. 434-440.

 

Przypisy:

(1) Scheeben broni swego podziału przeciwko tym, co rozróżniają w Kościele trzy władze: królewską, kapłańską i proroczą. Dogmatycznie uzasadnia to w Dogmatik (I, § 10, 109-126). Dieckmann wychodzi również od trzech władz, tj. potestas sanctificandi, docendi et regendi, by dojść do wniosku, że podział na władzę ordinis et iurisdictionis jest uzasadniony (De Ecclesia, II, 220-222). Podobnego zdania jest R. v. Kienitz, Die Gestalt der Kirche, Hildesheim 1937, 30-33 i to samo utrzymuje Ch. Journet, L'Eglise du Verbe Incarné. Podstawę do takiego rozróżnienia, które w wiekach średnich było powszechne, omawia E. Rösser, Göttliches und menschliches, unveränderliches und veränderliches Kirchenrecht von der Entstehung der Kirche bis zur Mitte des 9 Jahrhunderts, Paderborn 1934. Cfr. K. Mörsdorf, Die Rechtssprache des CiC. Eine kritische Untersuchung, Paderborn 1937, 98 ss.

 

(2) Cfr. Encyklikę Piusa XII Summi Pontificatus (20. X. 1939).

 

(3) Tylko w znaczeniu analogicznym można je przypisać wszystkim członkom Kościoła; chociaż nie mogą szafować łaskami, wyjednywać ich kapłańską ofiarą, ani rządzić drugimi autorytatywnie, to jednak modlitwą, osobistą ofiarą są w stanie uprosić u Boga potrzebne łaski i własnym oddziaływaniem i dobrym przykładem zachęcać innych do dobrego. Ta ogólna działalność wszystkich członków, nie tylko że nie wyklucza macierzyństwa prawdziwego, ale od tego ostatniego zależy w swym istnieniu, które znowu ze swej strony nie może się obejść bez pomocy macierzyństwa w znaczeniu szerszym. Oba macierzyństwa wiążą się wzajemnie i wzajemnie się podtrzymują.

 

( PDF )

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXVIII, Kraków 2018

Powrót do spisu treści siódmego rozdziału "Tajemnic chrześcijaństwa" ks. Macieja Józefa Scheebena pt.
TAJEMNICA KOŚCIOŁA I JEGO SAKRAMENTÓW

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: