RUCH LITERACKI

––––––––

Tadeusz Wojciechowski: "Szkice historyczne jedynastego wieku". W Krakowie, nakładem Akademii Umiejętności. Gebethner i Wolff we Warszawie, G. Gebethner i Spł. w Krakowie. 1904. 8. 346 + 4 nl.

Książka niniejsza obudziła niemałe zainteresowanie. W krótkim stosunkowo czasie pojawiło się kilka recenzyj, a wszystkie są pełne uznania dla najnowszej pracy zaszczytnie znanego historyka.

Podnieść wypada przede wszystkim, że dzięki sumiennej a wszechstronnej analizie skąpych co prawda źródeł, uderzającej bystrością kombinacji i wzorowemu stosowaniu metody historycznej, wydobył autor niejeden fakt dotychczas nieznany i rzucił wiele światła na sprawy religijne, polityczne, na stosunki prawne Polski XI wieku. Tak zaraz w pierwszych szkicach ("Eremici reguły św. Romualda, czyli Benedyktyni włoscy w Polsce jedynastego wieku", "Artryk Anastazy, opat trzemeszeński", "Piastowicz eremita i biskup krakowski Lambert I", "Arcybiskup Bogumił") mamy rzecz prawie zupełnie nową. Eremici św. Romualda, tworzyli w Polsce potężną organizację, liczba ich i wpływy były znaczne, stosunki rozległe; oni także działalnością swoją niemało się przyczynili do podniesienia kultury i cywilizacji w kraju. Nadto potwierdzają te właśnie szkice zdanie, wywalczające sobie dzisiaj znaczenie w historii naszej wieku X i XI, zdanie w ostatnim czasie tak gorące, a zręcznie bronione przez Parczewskiego (1), że Polska za Bolesława Chrobrego już była krajem chrześcijańskim i że zawierucha, wybuchła po zgonie Mieszka II, nie znaczyła powrotu do pogaństwa.

Z tym wszystkim jednakże, przy całej ścisłości rozumowania stawia autor już w tej części swego dzieła niejedną hipotezę, którą by wypadało ściślej udowodnić – przede wszystkim arcybiskupstwo Bogumiła i jego ustąpienie, wpływy i intrygi Henryka – niestety, dla braku źródeł jest to niemożliwe. Słabsze więc pod każdym względem są następne szkice ("Królestwo polskie i koronacja Bolesława II", "Arcybiskup Henryk", "Strącenie i zegnanie króla Bolesława II", "Faktum biskupa Stanisława"..., "Władysław Hermann..."), ponieważ się opierają jako na przesłankach na owych właśnie nie udowodnionych domysłach.

Pisząc o XI wieku, nie mógł autor milczeniem pominąć kwestii św. Stanisława, owszem, czytając uważnie całą książkę jego, odnosi się wrażenie, że napisał ją, ażeby właśnie wyświetlić ten "ciemny punkt" dziejów naszych. Wychodząc jednakże z założenia błędnego, opierając się na słabych tylko hipotezach, dojdzie się zawsze tylko do konkluzyj niepewnych i więcej jak wątpliwych. Takimi zaś są trzy ostatnie szkice. Ostatnia praca dr. Krotoskiego (2) nie była znana autorowi w chwili, gdy pisał tę książkę, znać przecież musiał jego analizę źródeł odnoszących się do kwestii św. Stanisława (3), a jednakowoż broni twierdzeń swoich argumentami ("traditor", "peccatum" i inne) nie dającymi się utrzymać wobec dowodów dr. Krotoskiego.

W końcu na widok ostatecznego rezultatu pracy prof. Wojciechowskiego, rzucenia kamieniem potępienia na "zdrajcę" Stanisława, nasuwa się jeszcze jedna uwaga. – Kanonizacja świętych należy bez wątpienia jako res fidei et morum do sfery nieomylności Kościoła, a od dekretu Aleksandra III "Audivimus" z roku 1170 wyłącznie nieomylności Stolicy Apostolskiej. Historyk zaś pamiętać powinien zawsze o tym, że mimo najuczeńszych wywodów i wielokrotnych usiłowań pierwszorzędnych powag na polu dziejopisarstwa, nie udało się dotychczas wywrócić tego dogmatu. Jakkolwiek więc z jednej strony wolno i owszem trzeba nawet badać i sondować każdy fakt historyczny, to jednak bądź co bądź należy się liczyć już ze względów naukowych z kwestiami, podpadającymi pod wyroki nieomylności Papieża. Jeżeli zatem wynik badań stanie w sprzeczności z tym dogmatem, a wynik ten opiera się tylko jak tutaj na domysłach i już słabych hipotezach, tak że żadna konieczność nie zniewala do ich przyjęcia i uznania za prawdę, natenczas z pewnością można powiedzieć, że autor, a nie Kościół ani Papież się tutaj omylił (*). Twierdzeniem też takim nauce nikt nie uchybi, owszem tylko przysłużyć się może, gdyż właśnie argumentum auctoritatis mało gdzie tak ważną odgrywa rolę jak w historii.

Chociaż więc katastrofa św. Stanisława, według słów prof. Brücknera, jest "dokuczliwą jak zmora i nie ustępującą pod żadnym zaklęciem", to przecież dzięki jego kanonizacji, naukowo dotychczas pewnym jest, że to był człowiek święty, a nie złoczyńca za zbrodnie śmiercią karany. Tej pewności nie wzruszą żadne domysły ani najwięcej zawikłane i genialne kombinacje i kontrakcje historyczne, na to trzeba by wyraźnych świadectw i jasnych argumentów, a takich żaden z "przeciwników" św. Stanisława nie przytoczył. Grób więc męczennika w katedrze na Wawelu, tak drogi sercom naszym, nie przestał być świętością narodową, której kalać nie wolno bez narażenia się na smutny zarzut oszczerstwa.

W szczegółach swoich także i te ostatnie szkice mieszczą niejedno złote ziarno. Do nich zaliczyć np. trzeba uwagi dotyczące kroniki i osoby Galla, a w pierwszym rzędzie dla historii prawa polskiego niezmiernie ważne zbadanie procedury karnej u nas we wieku XI.

X. A. Lisiecki (**)

Artykuł z czasopisma Przegląd Kościelny. Pismo miesięczne poświęcone nauce i sprawom Kościoła katolickiego. Tom VII. (Od stycznia do czerwca 1905). Z zezwoleniem Władzy Duchownej. Poznań 1905, ss. 397-399.

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono; przypisy nienumerowane od red. Ultra montes).

Przypisy:

(1) Alfons J. Parczewski, Chrystianizm w Polsce i misja irlandzka. Poznań, W. Tempłowicz. 1902.

(2) Dr Kazimierz Szkaradek-Krotoski, Św. Stanisław biskup i jego zatarg z królem Bolesławem Śmiałym. Lwów 1905.

(3) Dr Kazimierz Krotoski, Św. Stanisław biskup w świetle źródeł. Kraków 1902.

(*) Uroczysta kanonizacja św. Stanisława odbyła się w Asyżu dnia 8 września 1254 r.; dopełnił jej papież Innocenty IV.

(**) Ks. Arkadiusz Marian Lisiecki (1880 – 1930) biskup katowicki, patrolog, redaktor.

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2005

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: