Vicovaro

 

"PRZEGLĄD KATOLICKI"

 

–––––

 

Cudowne zdarzenie z obrazem Najświętszej Maryi Panny w Vicovaro, o którym wspomnieliśmy w Numerze 35 naszego pisma (1), wzruszyło cały świat chrześcijański. Katolickie dzienniki wszystkich krajów podają ciekawe szczegóły nadsyłane im przez ich korespondentów włoskich, o tym nowym cudzie. Jedną z takich korespondencji dziennika Tablet, napisaną przez naocznego świadka, za którego wiarę, pobożność i miłość prawdy redakcja pomienionego dziennika sumieniem i powagą swoją ręczy, podajemy czytelnikom naszym, chcąc ich bliżej obeznać ze wszystkimi okolicznościami spełnionego cudu.

 

"Małe miasteczko Vicovaro, oddalone o 7 mil od Rzymu, w kierunku wschodnio-północnym, i leżące nad rzeką Teverone, wpadającą do Tybru, było podczas upłynionego miesiąca prawie ustawicznym widowiskiem największego i najautentyczniejszego cudu dzisiejszych czasów. Mając szczęście być jednym z niezliczonych świadków tego wydarzenia postanowiłem podać kilka szczegółów o nim do wiadomości tych czytelników swoich, którzy dotąd nie wstydzą się wyznać jawnie, że wierzą silnie, iż potęga Wszechmocnego, nawet wpośród dzisiejszego bezbożnego pokolenia, zdolną jest napełnić cudami święte przybytki, poświęcone czci Jego sług wiernych, a szczególniej Jego Niepokalanej Matki, w celu podniesienia wiary i ożywienia upadłej nadziei, skołatanego cierpieniami społeczeństwa ludzkiego.

 

Cud o jakim mówimy, wydarzył się po raz pierwszy w tym właśnie miasteczku, dnia 22 lipca roku 1797. W tym to dniu podczas Mszy św. a szczególniej w czasie konsekracji spostrzeżono, że oblicze Najświętszej Maryi Panny na malowanym obrazie umieszczonym w wielkim ołtarzu, nagle zabłysło życiem, oczy podniosły się ku niebu, twarz zmieniła cerę i w ogóle przybrała wszelkie przymioty twarzy żyjącego człowieka. Wydarzenie to powtarzało się przeszło miesiąc cały aż do oktawy Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, po czym zupełnie ustało. Obraz pomieniony pozostał na swym miejscu w kościółku; lecz odtąd stał się przedmiotem wielkiej czci dla ludu górskiego zamieszkującego okolice Vicovaro, który w swej prostej lecz rzewnej miłości czcił w nim Najświętszą Dziewicę pod imieniem Advocata nostra. W dniu 23 lipca r. b. wierni obecni w kościółku podczas Mszy św. odprawianej przed tymże obrazem Najświętszej Maryi Panny, spostrzegli te same znaki jakie widzieli ich ojcowie przed wielu laty podczas rewolucji francuskiej, a których pamięć pobożna tradycja przechowała pomiędzy mieszkańcami Vicovaro. Na wieść, że Madonna znowu ożywiła swe oblicze święte, w kilka minut zbiegło się mnóstwo wszelkiego stanu, płci i wieku wiernych, i ci wszyscy byli świadkami cudownego zjawiska. Wkrótce z sąsiednich wsi i miasteczek, w miarę jak ich dochodziła wiadomość o spełnionym cudzie, poczęły płynąć tysiące pobożnych pielgrzymów w celu przekonania się naocznego o zadziwiającym wypadku i wszyscy potwierdzili rzeczywistość faktu, na który własnymi patrzyli oczami. Żołnierze francuscy z garnizonów w Tivoli i Subiaco przybiegli wraz z innymi na miejsce cudu i pierwsi prawie złożyli zeznanie o prawdzie tego wydarzenia. Tłumy wiernych zbiegających się ze wszech stron, z dniem każdym stawały się coraz większe, tak że mały kościołek nie mógł objąć natłoku cisnących się pielgrzymów. Z tego powodu przeniesiono obraz święty z dotychczasowego jego umieszczenia, do obszernego parafialnego kościoła pod wezwaniem św. Piotra, stojącego przy samym wejściu do miasteczka Vicovaro, gdzie umieszczony w wielkim ołtarzu, jest dotąd przedmiotem ciekawości a następnie czci niezliczonej rzeszy ludu, przybywającego codziennie z Rzymu i innych miast i wiosek dziedzictwa św. Piotra.

 

We czwartek dnia 30 lipca r. b. i ja byłem przytomny cudowi wraz z ks. Pacca Major Domo Jego Świątobliwości, ks. Cenna i ks. Talbot, jak również znaczną liczbą żuawów papieskich i tłumu cudzoziemców i mieszkańców miasteczka i okolicy. Krótki opis tego cośmy widzieli i co wspomnieni prałaci uroczyście zeznali wraz z innymi świadkami będzie stosowniejszym w podobnym przedmiocie niż długie wywody i rozumowania.

 

Sam obraz Madonny z Vicovaro pochodzi z końca XVII lub pierwszych lat XVIII wieku i nie odznacza się wielką wartością pod względem sztuki, chociaż nie brak mu pewnego powabu i religijnego wdzięku, budzącego w patrzących uczucia pobożności. Figura Najświętszej Maryi Panny ma głowę cokolwiek w tył pochyloną, oczy wzniesione nieco, a ręce na wpół złożone, jakby przy modlitwie. Obraz osadzony jest w ramie obwieszonej haftami, pochodzącymi z daru pobożnych niewiast, a wykonanymi przed siedemdziesięciu laty. Umieszczony on jest, jak wspomnieliśmy, na wielkim ołtarzu, lecz zupełnie oddzielony od muru kościelnego, tak, że można wejść poza obraz, widzieć płótno, na którym jest wymalowany, obejrzeć najmniejsze szczegóły jego i przekonać się dotykalnie o niepodobieństwie ukrycia w nim lub blisko niego, choćby najdrobniejszego przyrządu mechanicznego. Wszyscy zwiedzający kościół badają pilnie i troskliwie tak sam obraz jako i wszystko naokoło niego, chcąc się sumiennie przekonać o cudownym wypadku, a co tym łatwiej uczynić można, że dość obszerne miejsce między nim a ścianą kościoła dozwala swobodnego przejścia i dokładnego przyjrzenia się mu z każdej strony. Co się mnie tyczy, nie zaniedbałem tego badania w celu wykrycia prawdy, i po najbardziej drobiazgowych poszukiwaniach nabrałem głębokiego przekonania, że ręka ludzka nie ma najmniejszego udziału w całej tej sprawie.

 

Wróciwszy na kościół zająłem miejsce wpośród tłumu, mając przed sobą wprost wielki ołtarz i będąc oddalonym o 7 do 9 łokci od cudownego obrazu. Wyszła Msza św., podczas której przez jakie dziesięć minut nie zaszło nic takiego, co by mogło zwrócić uwagę moją. W miarę odprawiania tejże Mszy św. ustawiczne oczekiwanie i naprężenie wszystkich władz duszy, tak znużyły w pewny sposób mój umysł, żem prawie zapomniał głównego przedmiotu mojej obecności w kościele i myślałem zupełnie o czym innym, jak o cudzie, który sprowadził mię do Vicovaro. Dopiero odgłos dzwonka i poruszenie ludu upadającego na kolana podczas podniesienia, skupiły rozproszone moje myśli i spojrzawszy wtedy machinalnie na obraz ujrzałem to, o czym choćbym żył jeszcze wieki całe, nie zapomnę nigdy.

 

Malowidło obrazu nie było już malowidłem, ale stało się żywym, naturalnym obliczem ludzkim. Oczy wzniosły się ku niebu, aż do naprężenia muskułów, źrenica prawie zniknęła a widocznym było samo tylko białko oka. Kolor twarzy przybrał prawie śmiertelną bladość, a powieki układając się za ruchem oczu, nadały jej wyraz głębokiej boleści trudnej do opisania. Cała twarz św. była w poruszeniu, usta i muskuły lica odpowiadały sympatycznie ruchowi wyższej części oblicza, tak, że zmieniły zupełnie cały charakter twarzy Najświętszej Maryi Panny, i z pięknej, dziecinnie miłej i słodkiej Madonny, stała się nagle Matką boleści w całej ogromnej potędze cierpienia. Żaden sztuczny przyrząd nie jest w stanie uskutecznić podobnej zmiany, żadna siła imaginacji nie zdoła utworzyć sobie tak zupełnego przejawu w całym charakterze i wyrazie twarzy; a wrażenie tego zjawiska uderzając na mnie szybko wówczas, gdy najmniej o nim myślałem i zupełnie czym innym byłem zajęty, tym silniej wraziło się w mój umysł, im naglej i niespodziewaniej zjawiło się przed mymi oczami.

 

Oblicze święte zatrzymało cudowną swą przemianę przez kilka jeszcze minut, po czym wróciło do swego normalnego stanu, lecz przyjmowało znowu nadprzyrodzoną postać jeszcze parę razy podczas odprawiania następnych Mszy św. a szczególniej zaś w czasie śpiewania litanii. To com tu napisał, widziałem własnymi oczami i na to w razie potrzeby, złożę przysięgę w komisji. Wszystkie podane przeze mnie okoliczności zgadzają się dokładnie ze świadectwem osób przysłanych tu przez Ojca Świętego w celu sprawdzenia rzetelności cudu, a które przekonawszy się sumiennie o rzeczywistości widzianego faktu, zeznania swoje podały uroczyście do sporządzonego z tego wypadku protokółu. Dodaję jeszcze i to, że ani po przybyciu do kościoła w Vicovaro, ani po wyjściu z niego, nie mówiłem z nikim w tym przedmiocie. Wyjechawszy bowiem z Rzymu wczesnym rankiem sam jeden przybyłem do drzwi kościelnych i znowu po wyjściu z świątyni Pańskiej sam jeden nie mówiąc nic do nikogo udałem się do Tivoli, gdzie zatrzymawszy się nieco, spisałem w krótkości wrażenia tego wypadku, wprzód, nim się przekonałem, że nie ja sam tylko widziałem to, co się zdarzyło w kościele Vicovarskim.

 

W Tivoli ludzie przewrotni oblepili mury domów ogromnymi plakatami pełnymi najhaniebniejszych bluźnierstw, które wywołały tylko pogardę powszechną i natychmiast przez oburzoną ludność zniszczone zostały.

 

Jak dotąd, głównymi owocami tej nowej łaski miłosiernego Boga jest częstsze zbliżanie się wiernych do Sakramentów św., liczne nawracania się niedowiarków i zatwardziałych grzeszników, powrót wielu żołnierzy francuskich do gorliwego pełnienia zapomnianych przez nich obowiązków katolickich i widoczny wzrost synowskiej czci i uszanowania dla św. Stolicy Piotrowej. Liczba pielgrzymów przybyłych dla widzenia i uczczenia Najświętszej Bożej Rodzicielki z Vicovaro wynosiła w dniu mojego tam pobytu blisko 10,000 osób. Pomiędzy ludem włoskim obiega przekonanie, że cudowne to zjawisko zapowiada jakąś wielką boleść w przyszłości, jakieś ciężkie dopuszczenie Pańskie, un grave castigo. O! nigdy może bardziej nie potrzeba było tego cudownego znaku Pańskiego, jak w czasach dzisiejszych, kiedy wiara ubogiego ludu wystawioną jest codziennie na nowe pokusy, odbiera codziennie nowe napaści i obelgi. I oto moja odpowiedź jaką daję tym wszystkim, którzy w szyderczej zarozumiałości pytają z uśmiechem na co cud podobny? jakim sposobem malowany obraz może nabierać ruchu i życia i stawać się źródłem odrodzenia w wierze?

 

Lud góralski z okolic Vicovaro, jak i wszelki lud inny, odznacza się prawie powszechnie gorącymi uczuciami katolickimi; jest on dobry, pobożny, gorliwy, lecz mało sposobny do pojęcia głębokich wywodów teologicznych. Uczone rozumowania przeciwko niedowiarstwu i bezbożności nie otrząsną go ze zgubnych uprzedzeń, nie rozniecą zachwianej wiary, do czego go przywiodły lekkomyślne żarty i bluźniercze dowcipy sekciarskie. Bo sekty nie używają poważnej i szlachetnej broni. Czepiają się one zewnętrznych form lub główniejszych wydarzeń w danej okolicy; jakieś wypadkowe zgorszenie między duchowieństwem, albo jakiś czyn samowolnego postępowania ze strony władzy miejscowej, powierzchowne dowodzenia o stracie czasu użytego na modlitwę, kiedy użyteczniej można by go było obrócić na zarobek w handlu lub rzemiośle, albo złośliwe wyliczanie doczesnych korzyści spływających na lud pod rządem heretyckim lub bezbożnym, oto środki jakich używają do podkopania wiary katolickiego ludu. A w takim stanie rzeczy, liczne, najwznioślejsze i najuczeńsze kazania, prawione nawet przez samych doktorów św. Teologii mniej wywrą skutku na umysły prostego ludu, jak jeden taki widoczny i dotykalny znak, jaki Pan w Swym miłosierdziu okazać raczy. I kiedy nauki kaznodziejów przebrzmiewają bez odgłosu w sercu, około uszu słuchaczy, cud łaski Pańskiej wstrząsa całą naturą człowieka, dochodzi do głębin jego sumienia, porusza je, zwraca duszę do Boga i rozbudza dawną przytłumioną gorliwość dla wiary i przepisów świętych. Wtedy lud w skrusze i łzach pokuty powtarza z pokorą: «słuchaliśmy fałszywych proroków, zapomnieliśmy swych powinności i zgrzeszyliśmy ciężko przed Bogiem, i oto Rodzicielka Boża płacze nad nami, nad naszą nieprawością i nad karą, jaką sprawiedliwość Pańska dotknie nas niezawodnie jeżeli nie powstaniemy z grzechów naszych».

 

Tak więc, ten lud ubogi i prosty, nie czytając ani filozofii, ani liberalnych dzienników, spostrzegłszy cud dziejący się w jego oczach, bada i szuka przyczyny tego nadprzyrodzonego zjawiska, a znajdując odpowiedź we własnym sumieniu, że to Bóg dobry ostrzega go tym znakiem i zachęca do poprawy, stara się sercem całym odpowiedzieć tym łaskawym zamiarom Pańskim, uczęszcza do Sakramentów Pokuty i Komunii św., reguluje życie swoje podług przykazań Bożych i kościelnych, modli się więcej i wierzy silniej. A jeżeli ten zbawienny zwrot ku Bogu i obowiązkom swoim, okaże się na dziesięciu lub piętnastu tysiącach dusz krwią Chrystusową odkupionych, czyż można pytać jeszcze na co się przydał cud nowy? czy przeciwnie nie należałoby dziękować w pokorze Stwórcy za Jego Ojcowską łaskę? Cudowny jest Bóg w świętych swoich, lecz szczególniej cudownym jest Pan w okazywaniu swej miłości dla Tej, która jest naszą Pociechą, naszą jedyną po Bogu Pomocą, która jest Królową świętych w niebie, a Matką nas grzesznych na ziemi, której ratunku i wsparcia potrzeba nam dziś mianowicie, kiedy żadne oko ludzkie przewidzieć nie zdoła przyszłości, kiedy nikt nie zgadnie, jaki los zgotowany Kościołowi św., dzisiaj kiedy wśród powszechnego zamieszania i ogólnych cierpień, tak nam potrzeba, aby ta święta nasza Matka w niebiesiech wsparła i pokrzepiła naszą wiarę, podtrzymała pobożność naszą".

 

–––––––––––

 

 

Artykuł z czasopisma "Przegląd Katolicki". 1863 r., Warszawa, 24 września, nr 38, ss. 593-595. (2)

 

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

 

Przypisy:

(1) "Czytamy w Armonia:

 

Od kilku dni mówią wiele o cudzie, który się miał wydarzyć w Vicovaro, mieście położonym między Tivoli i Subiaco. Obraz Matki Boskiej którą czczą w kaplicy miejscowej, zaczął poruszać oczami. Wiele osób które udały się naumyślnie do tego miejsca i listy wiarogodne bądź z Subiaco bądź z Tivoli, donoszą o tym fakcie jako o wiarogodnym. Oczekując dopóki śledztwo regularne nie zostanie przeprowadzone, jakie nakazał biskup z Tivoli, donosimy tylko, że obraz na rozkaz biskupa został przeniesiony do głównego kościoła i że wiele pobożnych osób odbywa procesje do tego miejsca". – "Przegląd Katolicki". 1863 r., Warszawa, 3 września, nr 35, s. 556. (Przyp. red. Ultra montes).

 

(2) Por. 1) "Róża Duchowna", Za przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św.

 

2) Ks. Jakub Górka, Cześć Maryi. O pobudkach i środkach nabożeństwa do Najświętszej Maryi Panny.

 

3) Św. Alfons Liguori, Biskup i Doktor Kościoła, Uwielbienia Maryi (De Mariae gloriis).

 

4) O. R. Bernard OP, Tajemnica Maryi. Macierzyństwo łaski Najświętszej Panny, jego podstawy i wielkie zadania.

 

5) Ks. Zygmunt Golian, Konferencje majowe. Rozmyślania na każdy dzień maja.

 

6) Ks. Franciszek Proschwitzer, Matka Boska w roku kościelnym. Nabożeństwo majowe w 32 rozmyślaniach.

 

7) Ks. Leon Cieślak, a) Objawienia fatimskie. b) Ratunek ludzkości w Niepokalanym Sercu Maryi. c) Nasza tajemnica Maryjna.

 

8) Guido Görres, Cudowne nawrócenie i chrzest p. Ratisbonne z żydostwa do wiary chrześcijańskiej.

 

(Przyp. red. Ultra montes).

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXIV, Kraków 2014

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: