CHRZEŚCIJAŃSKA FILOZOFIA ŻYCIA

 

O. TILMANN PESCH SI

 

 

Znaczenie cierpień dla chrześcijanina

 

1. Cierpienie od dawna było zagadką, na którą rozum ludzki skąpe tylko rzucał światło, z którą się serce ludzkie z trudnością pogodzić mogło. Dopiero objawienie chrześcijańskie przyniosło objaśnienie tej zagadki, przyniosło zwłaszcza siłę do cierpienia.

 

"Myślałem, abym to zrozumiał, skarży się Psalmista Pański, ale praca była zbyt trudna dla mnie, ażem wszedł do świątnicy Bożej" (1). Nie wszechstronny dobrobyt jest najwyższym celem stworzenia, lecz uznanie najwyższego panowania Bożego. W tym życiu doczesnym, szybko mijającym, ma sobie człowiek gotować radość na drugie życie wiecznotrwałe.

 

O mało się nie potknęły nogi moje, o mało się nie zachwiały kroki moje, bom się obruszył zawiścią przeciw złośnikom, patrząc na ich powodzenie. Czyż wie o tym Bóg na wysokościach? I zdało mi się, żem na próżno chował w czystości serce moje i cały dzień był udręczony, mówi Psalmista, widząc jak się dobrze wiedzie ludziom złym (2).

 

Gdybym atoli tak mówił, wyparłbym się na zgubę moją rodu synów twoich. Myślałem, abym to zrozumiał. I wyrozumiałem, jakie ich dokończenie. Oto jako sen człowieka, gdy się budzi, tak rozprószysz w nicość szczęśliwość grzeszników. Jakże mogłem wobec Boga mojego żywić myśli tak ziemskie? Nic mię o Boże, nie oderwie od Ciebie. Trzymasz mię za rękę, prowadzisz mię według woli swojej i przyjmiesz mię do chwały. Bo cóż ja mam w niebie, albo czego chcę na ziemi, oprócz Ciebie? Omdlewa ciało moje i serce moje, a Bogiem serca mojego i działem moim Ty jesteś, o Boże na wieki. A mnie dobrze jest trwać przy Bogu i pokładać w Nim nadzieję moją (3).

 

Niczym nie może człowiek lepiej Boga uczcić, jak poddaniem się pokornym najświętszej woli Bożej w cierpieniu. Powiedzieć w cierpieniu: dzięki Ci Boże, znaczy więcej, jak tysiące dziękczynień w pomyślności.

 

2. W cierpieniu spoczywa nadzieja Starego Przymierza. W nim przygotuje się z wolna chrześcijańskie rozwiązanie zagadki cierpienia. Już protoewangelia (4) zapowiada, że syn niewiasty, który ma zwyciężyć potęgę szatana, będzie obarczony cierpieniami. Poprzez wszystkie proroctwa przewija się myśl o cierpieniu i o krwi. Syn Boży, syn królewski, pójdzie drogą wzgardy i boleści. Ze słowami pociechy zwróci się przede wszystkim do tych, którzy pracują i są znużeni. Z dziwnym naciskiem zapowiadać będzie mękę, która Go czeka.

 

"Cierpienie, powiada jeden z nowszych kościelnych pisarzy, wciągnięte w chrześcijański porządek zbawienia, cierpienie, zamienione na narzędzie zwalczenia grzechu, przemienione w objawienie Boskiej miłości i litości, moc ekspiacyjna, zawarta w cierpieniu, podjętym dobrowolnie i bez winy, podjętym za cudze winy, a podniesionym przez Boską naturę cierpiącego do nieskończonej wartości i owocności, cierpienie jako skuteczny bodziec do postępu na drodze zbawienia (5), jako środek łaski (6), jako objaw Boskiej miłości (7), jako poprzednik wyzdrowienia i moralnego przekształcenia (8), jako składowa część mesjanicznego posiewu, z którego ma się zrodzić królestwo Boże, pełne synostwo Boże, wieczna chwała i szczęśliwość (9): oto są pierwsze ostre światła, które z wysokości Krzyża, według chrześcijańskiego pojęcia świata i życia oświetlają ponure przepaści cierpienia".

 

Chrystianizm budzi w nas tę świadomość, że cierpienie, złożone przez Boga w naturę, ma wielkie znaczenie.

 

3. Kto chce zerwać piękną różę, niech się kolców nie boi.

 

Gwiazdy zawsze tkwią na firmamencie, ale my je dopiero w nocy widzimy. Tak też często wtedy dopiero spostrzegamy gwiazdy wieczne, kiedy cierpienie rzuci ponury cień na życie nasze.

 

Szczęście, tak rzadko jest ono prawdziwe, a tak często człowieka odurza. Dopiero cierpienie daje ci prawo do życia.

 

Niezmierny popęd do przyjemności zrodził zło, które ból musi leczyć. Wszystko na świecie można znieść bez szkody, tylko nie długie szczęście.

 

Dopiero wtedy, gdy cierpienie przeorze i spulchni ziemię serca, nasienie z nieba może w niej zapuścić głębsze korzenie.

 

Nieszczęście chroni nas od niejednej szkody, którą by nam wyrządziło szczęście niezamącone. Nierzadko jest ono drogą, którą Bóg obiera, by do nas dotrzeć; często służy doczesne nieszczęście do tego, byśmy doczesne szczęście odczuli jako dobrodziejstwo Boże. Gdy coś utracisz, wtedy dopiero odczuwasz jego wartość.

 

Nieszczęście ma potrójny cel: karę, napomnienie i wzmocnienie naszej uległości względem Boga.

 

Zło, które bez własnej winy ponosimy, jest w wielu wypadkach wyrównaniem za to dobro, któreśmy niezasłużenie otrzymali.

 

Bez cierpień cała dobroć nasza jest tylko kwieciem; ono dojrzewa i owoc wydaje dopiero pod wpływem cierpienia.

 

Bóg tak nieraz z nami postępuje, jak ojciec z dziećmi; najprzód mówi, potem łagodnie upomina, a wreszcie chwyta za rózgę.

 

Bóg nieraz dopuszcza, by nas dręczyły cierpienia, gdyż to konieczne dla zdrowia naszej duszy; czyni to w tej intencji, w jakiej kochająca matka oddaje lekarzowi dziecko swoje, aby dokonał na nim cięć bolesnych.

 

Bóg wcale się z tego nie cieszy, że Jego stworzenia cierpią. Ale temu, kto tylko siebie i własnej przyjemności szuka, Bóg nie da skosztować dóbr duchownych, nadprzyrodzonych. Naprzód musi być nędzne gniazdo egoizmu zniszczone, zanim w duszy wzniesie się świątynia cnoty, uszczęśliwiającej człowieka. Do tego celu pomaga krzyż i cierpienie! koszta musi ponosić natura.

 

Godzien politowania jest człowiek, który za grzechy swoje nie był w tym życiu karany. Jeśli cię więc przytłaczają krzyże, nie mów, że Bóg nie ma serca dla ciebie.

 

Nawet wtedy Bóg ma dobre względem ciebie zamiary, gdy cię karze. Liczba uderzeń i dotkliwość plag są miarą miłości, jaką cię Bóg kocha.

 

4. Chrystus rozwiązuje całkowicie i zupełnie zagadkę cierpienia (10), dając mu nadprzyrodzone znaczenie. Będąc zupełnie wolnym, wybrał z nieskończonej miłości ku Bogu i ku ludziom cierpienia najgorsze; uległ w walce, lecz tym samym zwyciężył, wsławił Ojca niebieskiego, odkupił nas od grzechu, wzmocnił i uczynił zdolnymi do nadprzyrodzonej miłości Boga.

 

Wspólność natury ludzkiej z Chrystusem czyni nas współuczestnikami Jego cierpień i Jego śmierci (11). Życie chrześcijanina pozostaje bogatym w cierpienia. Wprawdzie chrześcijanin walcząc przeciw grzechowi i namiętnościom, biorąc życie poważnie i powściągliwie, zamyka wiele źródeł cierpienia, ale za to ciągłe dążenie do cnoty, ustawiczne przeciwieństwo do życia światowego otwiera mu nowe jego źródła. Dlatego św. Paweł mówił o codziennym umieraniu chrześcijanina (12), o noszeniu umartwienia Chrystusowego w ciele naszym (13). I cieszy się ten wielki Apostoł z tego.

 

Same cierpienia Chrystusa uczą nas z całą oczywistością, że Bóg umiłowanych swoich właśnie dlatego, że są umiłowani, najboleśniej doświadcza.

 

Przez cierpienia właśnie powinien chrześcijanin zjednoczyć się najściślej z Chrystusem, powinien stać się z Nim jedno (14), aby należał do Chrystusa, jak przynależy członek do głowy.

 

Tym sposobem cierpienie nabiera dla chrześcijan takiego znaczenia, że o wyższym trudno pomyśleć.

 

Pojmujemy teraz, że dusze bardziej oświecone nieustannie prosiły Boga o krzyż i cierpienia, że w cierpieniu, prześladowaniu i wzgardzie widziały największy dowód miłości Boga ku sobie. W listach apostolskich pełno tych wzniosłych uczuć, choć i w nich znajdziemy czasem tęsknotę i smutek z powodu cierpień. Nie tylko Apostołowie, lecz i sam Zbawiciel odczuwał cierpienie i jego skutki. Serce jednak chrześcijańskie trapione cierpieniem, podnosi się zaraz do świętego poddania się Bogu. "Nie moja atoli wola, lecz Twoja, Panie, niech się stanie". Wtedy otwierają się dla duszy źródła nowego zapału (15).

 

Chrystusowy pogląd na cierpienie strzeże i zwyczajnego chrześcijanina, żeby się w ciężkich godzinach cierpienia nie poddawał rozpaczy, żeby dla zgłuszenia w sobie cierpień nie szukał grzesznych oszołomień, sztucznego znieczulenia. Chrześcijanin poddaje się cierpliwie, a nawet chętnie pod jarzmo cierpienia, pod jego cięcia, bo jest przekonany, że je zadaje ręka mądrego i dobrego lekarza, który wprawdzie rani, ale rani dla zdrowia.

 

5. Cierpienie dla chrześcijan jest szkołą i to szkołą najlepszą. Stary Boecjusz powiedział: "Bóg i moje więzienie zrobiły mię tym, czym jestem". Cnoty wyrosłe w dobrobycie są zwykle słabe i mdłe, wyrosłe zaś w cierpieniach – silne i trwałe.

 

Kowal rzuca żelazo w ogień i tak długo je obrabia, aż wykuje z niego użyteczne narzędzie. Podobnie robi i Bóg dobrotliwy: duszę, którą chce uświęcić, rzuca w piec dolegliwości i tak długo ją cierpieniem doświadcza, dopóki nie uczyni z niej tego, co mieć chce. Twoją rzeczą jest uginać się pod potężną ręką Boga (16).

 

Bóg zsyła na nas tyle ciężarów, ile nam potrzeba. Harfiarz nie naciąga zbytecznie strun, aby się nie porwały, nie zwalnia ich też zanadto, aby nie psuły harmonii. Podobnie czyni i Bóg. Nie przygniata On duszy zbyt wielkimi ciężarami, ani też jej zbyt nie folguje.

 

"Bóg wie o moim cierpieniu i kocha mię". Gdy czujemy, żeśmy głęboko i serdecznie umiłowani, nie łatwo ulegniemy ziemskim cierpieniom, miłość bowiem chłodzi upalenie cierpień i daje ulgę sercu cierpiącemu.

 

–––––––––––

 

 

O. Tilmann Pesch SI, Chrześcijańska filozofia życia. Przekład z niemieckiego. T. II. Wydanie drugie. Kraków 1931, ss. 260-266.

 

Przypisy:

(1) Ps. 72, 16.

 

(2) Ps. 72.

 

(3) Ps. 72.

 

(4) Rodz. 3, 15.

 

(5) Żyd. 12, 10.

 

(6) 1 Piotr 1, 20.

 

(7) Żyd. 12, 5.

 

(8) Rzym. 5, 3; 2 Kor. 12, 7.

 

(9) Jan 16, 21.

 

(10) 1 Kor. 2, 2.

 

(11) Filip. 3, 10.

 

(12) 1 Kor. 15, 31.

 

(13) 2 Kor. 4, 10.

 

(14) Rzym. 8, 17.

 

(15) 2 Kor. 1, 5; 4, 16; 7, 4. Rzym. 8, 35; 1 Tes. 5, 16 itd.

 

(16) 1 Piotr 5, 6.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXII, Kraków 2012

Powrót do spisu treści książki ks. T. Pescha SI  pt.
Chrześcijańska filozofia życia

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: