ŻYWOT PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA
w pobożnych rozmyślaniach zawarty

ŚW. BONAWENTURA
BISKUP I DOKTOR KOŚCIOŁA

CZĘŚĆ PIERWSZA
Od narodzenia Pańskiego do rozpoczęcia przez Niego życia apostolskiego

Rozdział XIV
Jak Dzieciątko Jezus pozostało w Jerozolimie gdy
rodzice mieli z Nim wracać do Nazaretu

Gdy Jezus już był we dwunastu leciech, poszedł z rodzicami do Jeruzalem, według zwyczaju i przepisu co do dnia świętego (1), a który obchodzono przez cały tydzień. Już więc wtedy trudziło się dzieciątko Jezus długimi podróżami, i oto idzie aby Swemu Ojcu niebieskiemu cześć oddać w uroczystościach Jego. Jakoż, Ojca z Synem łączy najwyższa miłość, toteż zniewagą jaką odbierał Ojciec przez mnóstwo grzechów popełnionych, Jezus bardziej się smucił, i cięższej stąd doznawał na sercu boleści, aniżeli uciechy z hołdów temuż Ojcu oddawanych i z powierzchownej wspaniałości świątecznych obrzędów skażonej Synagogi. Znajdował się jednak na nich Sam ten najwyższy Prawodawca, pokornie spełniając przepis prawa, jakby jaki pospolity człowiek z gminu. Kiedy zaś po upływie dni świątecznych, rodzice Jego odeszli, On pozostał w Jerozolimie. A teraz zbierz całą uwagę twoją, i temu wszystkiemu co się tu dzieje staw się w myśli obecną: bardzo tu bowiem pobożny i pożyteczny przedstawia ci się przedmiot do rozmyślania.

Powiedziałem ci już wyżej na początku tych rozmyślań, że Nazaret gdzie Pan nasz przemieszkiwał, od Jerozolimy odległy jest o czternaście albo piętnaście mil (włoskich) mniej więcej. Gdy tedy Matka Boża i Józef, odbywszy już pewną część drogi, wieczorem przybyli na miejsce gdzie dla przenocowania wypadało szukać gospody, przenajświętsza Panna nie widząc przy Józefie Pana Jezusa, a była pewna że z nim idzie, spytała go: "Gdzież jest Dziecię?". Na co Józef odrzekł: "Nie wiem, gdyż ze mną nie szedł, i sądziłem że z Tobą wraca". A wtedy Matka przenajświętsza niezmiernym smutkiem dotknięta, z płaczem zawołała: "O! nie wrócił ze mną, nie. Widzę tedy żem nie dość troskliwie Syna mojego doglądała". I z wielkim pośpiechem zaczęła obchodzić mieszkania, a czyniąc to w najwłaściwszy sposób chociaż już późno było, szukała Go pytając to tych to owych: "Czyście nie widzieli Synka mojego? A wy czyście Go nie spotkali?". I z boleści i niepokoju o Dziecię, prawie odchodziła od Siebie. A i Józef szedł za Nią płacząc. Lecz że Go odszukać nie mogli, miarkuj sama jak musieli być zaniepokojonymi, a zwłaszcza Matka, która Go daleko bardziej aniżeli Józef kochała. Toteż chociaż znajomi Ją uspokajali, nic Ją jednak pocieszyć nie mogło. Bo któż i co może przynieść pociechę gdy się postrada Jezusa? Wpatruj się więc w Nią, a czule i serdecznie się lituj, gdyż w ucisku niezmiernym jest Jej dusza, i w takim jakiego odkąd przyszła na świat, dotąd nie doznała. Nie podziwiajmy przeto, nie upadajmy na duchu, gdy strapień doznajemy, kiedy oto ich i Matce, i tak wielkich, nie oszczędził Zbawiciel. Na Swoich to właśnie dopuszcza je Pan najłaskawszy: są to dowody Jego miłości, a nam pożytecznym jest doznawać takowych.

Na koniec przenajświętsza Panna zamknąwszy się w osobnej izbie, rzewnie płacze i mówi: "O! Boże i Ojcze przedwieczny, najlitościwszy i najdobrotliwszy, spodobało się Tobie dać mi Syna własnego, a oto zgubiłam Go i nie wiem gdzie się znajduje. Powróć mi Go. Ojcze! odwróć ode mnie tę zgryzotę i okaż mi Syna mojego. Wejrzyj Ojcze na smutek serca mojego, a nie na niedbałość moją; niebaczną wprawdzie byłam, lecz bez wiedzy to uczyniłam. Z dobroci więc Swojej powróć mi Dziecię, gdyż bez Niego żyć nie mogę. O! Synu najdroższy, gdzieś Ty? co się z Tobą stało? u kogo teraz szukasz przytułku? Czyś wrócił do Ojca Twego do nieba? Bo przecież wiem żeś Bogiem jest i Boga Synem. Lecz czemużeś mi nie powiedział że tam odchodzisz? A może kto pojmał Cię zdradliwie, bo i to wiem żeś prawdziwym człowiekiem ze mnie narodzonym, i już raz od Heroda ściganego, unosiłam Cię do Egiptu. Niech Ojciec Twój od wszego złego strzeże Cię Synu mój. Wskaż mi Dziecię drogie gdzie przebywasz, a pójdę do Ciebie, albo Ty wracaj do mnie. Przebacz mi tym razem, gdyż już więcej nigdy mi się nie przydarzy strzec Cię nie dość pilnie. Czym Ci jaką zniewagę wyrządziła Synu mój? Dlaczegóż mnie odstąpiłeś? Wiem że znaną Ci jest boleść serca mojego. O! Synu mój, pospiesz do mnie. Nigdy, odkąd się narodziłeś aż dotąd, nie zdarzyło mi się być bez Ciebie, i nie wiem jak się to stało? a Ty wiesz żeś moją nadzieją, życiem moim i bez Ciebie żyć nie mogę. Wskaż mi przeto gdzie jesteś i w jaki sposób mogę Cię wynaleźć". Takimi tedy i podobnymi słowy, żale Swoje za Synem Matka Boża rozwodziła przez noc całą. Nazajutrz zaś, skoro zaświtało, wyszedłszy z domu, szukała Go z Józefem po całej okolicy, gdyż były inne drogi którymi mógł wracać, podobnie jak chcąc z Sieny wrócić do Pizy, można iść albo przez wioskę Podium Bonichi, albo przez wioskę Colle, albo przez inne miejsca. Dnia więc następnego, udali się na inne drogi szukając Go pomiędzy krewnymi i znajomymi. A gdy i tam Go nie znaleźli, Matka prawie straciła już wszelką nadzieję, i nic Ją pocieszyć nie mogło.

Lecz trzeciego dnia, wróciwszy do Jerozolimy, znaleźli Go w Kościele siedzącego w pośrodku Doktorów (2). Wtedy Maryja ujrzawszy Syna, rozradowana, jakby do życia wracająca, klękła i ze łzami dzięki złożyła Bogu. A Dzieciątko Jezus ujrzawszy Matkę, przystąpiło do Niej, Ona zaś wziąwszy Go na ręce, uściskała, a serdecznie całując, twarz Jego do Swojej przytyka, i przez pewien czas trzymając na łonie, cieszy się Dziecięciem; od wzruszenia bowiem przemówić nie była w stanie. Po chwili dopiero, wpatrując się w Niego, rzekła: "Synu, cóżeś nam tak uczynił: oto ojciec twój i ja żałośni szukaliśmy cię". A On na to: "Cóż jest żeście mnie szukali: przecież w tych rzeczach które są Ojca mego, potrzeba żebym był. Lecz Oni nie zrozumieli słowa które Im mówił" (3). Rzekła więc do Niego Matka: "Chcę byśmy wracali do domu naszego, czy pójdziesz z nami?". A On: "Uczynię co się Wam spodoba". I wrócił z Nimi do Nazaretu.

Widziałaś przeto jakiego smutku doznała Matka Boża przy tym zdarzeniu. Lecz cóż się działo z Dzieciątkiem Jezus w ciągu tych trzech dni? Przypatruj się i Jemu pilnie: widzisz jak oto udaje się do jakiegoś Zakładu przeznaczonego na przytułek dla ubogich, pokornie prosi o pomieszczenie, tam bierze posiłek i mieszka z ubogimi Jezus ubogi. Potem patrz na Niego zasiadającego pomiędzy Doktorami z obliczem wypogodzonym, rozumem jaśniejącym i poważnym. Słucha ich i zapytuje jakby nieumiejętny, a co czynił z pokory, a także aby ich nie poniżać cudowną mądrością Swoich odpowiedzi.

Możesz przy tym zauważać tu trzy rzeczy bardzo ważne. Najprzód, że kto pragnie być z Bogiem ściślej zjednoczonym, nie powinien żyć wśród krewnych, lecz od nich się odłączyć. Gdyż i Dzieciątko Jezus opuściło najdroższą Matkę, gdy sprawami Ojca Swego chciało się zająć. I potem gdy Go szukano, nie pomiędzy krewnymi i znajomymi Go znaleziono. Po wtóre, że kto pobożnie żyje, nie ma się dziwić, jeśli niekiedy czując oschłość na duszy, zdaje mu się że go Bóg opuścił: kiedy oto i Matce Bożej się to przytrafiło. Niech więc w takich razach na duchu nie upada, lecz pilnie odszukuje Boga w świętych rozmyślaniach i wytrwałości w dobrych czynach, a odszuka Jezusa. Po trzecie, że nie trzeba upierać się przy własnym widzimisię i własnej woli. Gdyż chociaż Pan Jezus powiedział, że potrzeba Mu było zająć się sprawami Ojca, zmienił jednak zamiar, i poszedłszy za wolą Matki, wrócił z Nią i ze Swoim Żywicielem do Nazaretu, i był Im poddany (4). W czym możesz podziwiać i pokorę Jego, o której obszerniej zaraz tu niżej pomówimy.

Żywot Pana naszego Jezusa Chrystusa w pobożnych rozmyślaniach zawarty, przez Św. Bonawenturę Biskupa i Doktora Kościoła. (Tłumaczenie O. Prokopa Kapucyna). Kraków 1879, ss. 94-99.

Przypisy:

(1) Łk. 2, 42.

(2) Łk. 2, 46.

(3) Łk. 4, 48. 49. 50.

(4) Łk. 2, 51.

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2006

Powrót do spisu treści
Rozmyślań Życia Chrystusa Pana

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: