ŻYWOT PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA

 

w pobożnych rozmyślaniach zawarty

 

ŚW. BONAWENTURA

 

BISKUP I DOKTOR KOŚCIOŁA

 

––––––

 

CZĘŚĆ DRUGA

 

Od rozpoczęcia przez Zbawiciela życia apostolskiego

do spisku przez Żydów na Niego uknowanego

 

––––

 

Rozdział XXVII

 

Jak uczniowie Chrystusowi zgłodniali, rwali kłosy i jedli. A także o ubóstwie

 

Dnia pewnego, uczniowie Pana Jezusa, a działo się to w Sabat, głodni będąc, i nie mogąc dostać posiłku, ani nie mając za co go kupić, szli polem, na którym dojrzewało już zboże. Poczęli tedy rwać kłosy i jeść, wycierając je rękoma (1). Co widząc Faryzeuszowie przyganiali im, mówiąc, że się nie godzi czynić tego w świąteczny dzień szabatu. Zbawiciel zaś bronił ich od takowego zarzutu, i sam niejednokrotnie spełniał uczynki miłosierdzia w dni świąteczne, jak powiedziałem o tym wyżej, mówiąc o uzdrowieniu człowieka mającego rękę uschniętą.

 

Ty zaś przypatruj się tu uczniom i ulituj się nad nimi, widząc w jak ciężkiej potrzebie zostawali, chociaż weselili się z tego z miłości świętego ubóstwa, które nad wszystkie inne cnoty i błogosławieństwa polecił im Mistrz ich i Pan najdroższy. Co to jednak za poruszający widok się tu przedstawia! bo oto najwyżsi dostojnicy Kościoła Bożego, mając przy sobie Pana wszech rzeczy, w tak wielkim znajdują się niedostatku, że na posiłku bydłu dawanemu musieli poprzestawać! Patrzał na to Zbawiciel i litował się nad nimi, gdyż serdecznie ich miłował, a jednak i cieszył się z tego, tak przez wzgląd na nichże samych, wiedząc, że wyjdzie im to na wielką zasługę, jak i przez wzgląd na nas, dla których miało to służyć za naukę. Z tego bowiem przykładu do wielu cnót pobudzać się powinniśmy. Jakoż, przedziwnie jaśnieje w tym ubóstwo, i okazuje się jak dalece wszelka wystawność światowa za nic ma się poczytywać; naganioną zostaje wytworność i smaczna przyprawa potraw; a obżarstwo z towarzyszącą jej miękkością i nienasyconością, najwyraźniej jest potępionym. Zwróć więc na to wszystko pilną uwagę, i z takiego przykładu zamiłuj z całego serca święte ubóstwo, które tak jaśniało w Zbawicielu i przenajświętszej Matce Jego, jako też w tych oto najwyższych świecznikach Kościoła, i wszystkich którzy ich przykład jak najwierniej naśladować pragną.

 

Lecz uważaj o jakie to ubóstwo chodzi. Wiemci, że będąc w zakonie, ubóstwo ślubowałaś, i nic posiadać nie możesz. Za co składaj Bogu dzięki, i ten ślub twój jak najwierniej dochowuj. Ale pragnę żebyś wyżej poszła, przez co nie odstąpisz wcale od tego ślubu, owszem ślub takowy inaczej pojmowany, byłby czczym słowem. Mam tedy na myśli cnotę ubóstwa, które zaszczepione jest w sercu; gdyż cnót siedliskiem jest dusza, nie zaś zewnętrzne ich oznaki. Wtedy więc doskonale zachowujesz ślub ubóstwa, jeśli w sercu zgadzasz się na nie. Albowiem jeśli nie mając wszystkiego co zmysłowości dogadza, doznajesz niedostatku zewnętrznie, ale obok tego wewnątrz pożądasz więcej jak potrzeba wymaga i rozmyślnie tego pragniesz, – wtedy nie żyjesz w świętym ubóstwie, lecz po prostu w nędzy. W takim razie nie byłoby to ubóstwo stanowiące jedną z cnót Ewangelicznych i zapewniające zasługę, lecz niedostatek dotkliwy, bez żadnego dla duszy pożytku. Dla postradania bowiem przywiązanej do ślubowanego ubóstwa zasługi i do popełnienia grzechu, dość jest na żądzy posiadania połączonej z rozmysłem. Toteż przy takim ubóstwie, nie sądź abyś mogła dostąpić wyższego stopnia modlitwy, dojść do kontemplacji, i otrzymać oną stokrotną nagrodę obiecaną tym, którzy wszystkiego odstąpili dla Boga. Bo jakżeby serce obarczone brzemieniem żądz ziemskich, mogło się wznieść w górę? Błotem i kałem ziemskim zbrudzone, doczesnych rzeczy pragnieniem splugawione, jakżeby mogło do Boga najczystszego się zbliżyć i przeczystych i niebieskich uciech zakosztować? A przeto sercem zamiłuj ubóstwo; obierz je sobie za matkę; upodobaj sobie w jego powabach, lubuj się w nim, i dla żadnej rzeczy nie chciej go naruszać. Nie miej więc nic i zgoła nic mieć nie chciej nad potrzebę.

 

Jeśli zaś spytasz, co stanowi oną potrzebę? Odpowiem, że im silniej zamiłujesz ubóstwo, tym dokładniej ocenisz co stanowi potrzebę. To bowiem jest potrzebnym bez czego żyć nie możemy. Zauważaj więc co jest bez czego wygodnie żyć możesz, i tego nie chciej ani mieć, ani o to prosić lub starać się; ani tego nawet nie przyjmuj gdyby ci kto sam z siebie coś podobnego dawał. A bądź przekonaną, że chociażbyś jak najściślej w zachowaniu ubóstwa się ograniczyła, jeszcze doskonale naśladować ubóstwa Jezusowego nie potrafisz. Albowiem ubóstwo nasze, chociaż byśmy je według wszelkiej możności zachowali, nigdy wyrównywać Jego ubóstwu nie będzie. I tego w krótkich słowach, jedną uwagą ci dowiodę, pomijając inne, jak na przykład to, że w Zbawicielu jako w Bogu, a więc najbogatszym, i jako w Panu wszechwładnym, ubóstwo, gdy do niego zeszedł, nabrało cechy niezrównanej. Chcę tylko żebyś zwróciła na to uwagę, że Chrystus przyjął na Siebie nie tylko niedostatek ubóstwa, lecz i przywiązane do niego poniżenie i sromotę. Nasze bowiem ubóstwo zakonne, jako dobrowolnie i z miłości Boga obrane, poczytane bywa za cnotę i jest nią w istocie, i dlatego nawet w oczach światowców uchodzi za stan nie poniżający, lecz owszem zaszczytny. Z ubóstwem zaś Jezusa inaczej się działo: albowiem nie znano Go, i nie wiedziano, że dobrowolnie był ubogim, a ubóstwo nie z własnej woli obrane pogardę ludzką ściąga. Gdy tedy nie posiadał żadnego mienia, ani mieszkania nawet, a wszyscy o tym wiedzieli, w powszechnej był pogardzie. Jakoż, pospolici ubodzy przez wszystkich za nic są miani i pomiatani; nie przypisuje się im nic szacunku godnego, a nawet jeśli mają wyższe zdolności lub ze szlachetnego rodu pochodzą, ledwie że nie dlatego właśnie ściągają na siebie szyderstwa i jeszcze większą pogardę. I nie dość na tym, bo według mniemania ludzkiego, w nich wygasłą jest zupełnie i szlachetność, i roztropność, i prawość i wszelka cnota. Są to jakby odrzutki społeczeństwa, tak dalece, że gdy kto do stanu ubóstwa przychodzi, na nic się mu nie przydają związki dawnej przyjaźni lub pokrewieństwa, gdyż zubożałego przyjaciela lub krewnego wszyscy się wyrzekają. Że zaś ubóstwo Jezusowe tego właśnie było rodzaju, więc przyznać musisz, że ani wyrównać Jego ubóstwu nie jesteś w możności, ani Go naśladować w tym najgłębszym poniżeniu do jakiego ubóstwo Go przywiodło. Dlatego to zwykłych ubogich nie powinniśmy mieć w pogardzie: oni bowiem przedstawiają nam najwierniej stan w jakim był Zbawiciel żyjąc na ziemi, a więc przedstawiają nam jakby Jego Samego.

 

Wielce przeto pożądaną jest cnota ubóstwa, a zwłaszcza dla nas którzyśmy je ślubowali. Przestrzegaj więc takowego z największą ścisłością, a jeśli chcesz posłuchać co o tym mówi święty Bernard, oto masz ustęp z kazań jego: "Naśladujmy o ile tylko możemy Tego, który tak dalece umiłował ubóstwo, że chociaż w ręku Jego są wszystkie kraje ziemi (2), On jednak nie miał miejsca gdzie by głowę schronił (3), a najwierniejsi naśladowcy Jego jak we wszystkim tak i w tym, Apostołowie, jak to czytamy, głodem przyciśnieni, idąc przez zboża poczęli rwać kłosy i jeść, wycierając je rękoma (4)" (5). I tenże Święty w innym kazaniu tak mówi: "Dlaczego Sam Zbawiciel który jest najwyższym Panem wszystkiego, uświęca na osobie Swojej ubóstwo? Dlaczego po ubóstwie-to w jakim się narodził, każe Anioł Pasterzom rozpoznać Go głównie; rzekł im bowiem: A ten wam znak, że znajdziecie Niemowlątko położone w żłobie (6). Dlaczego więc na znak aż takiego Twego ubóstwa Jezu Panie mój, złożony zostałeś w żłobku, a na znak któremu niestety, po dziś dzień wielu sprzeciwiać się będzie? (7) Wszystko na to, żebyśmy ubóstwo umiłowali, bo i w tym dałeś nam przykład, abyśmy jakoś Ty nam czynił, tak i my czynili (8)" (9). I trochę niżej przydaje święty Bernard: "W potyczce pożyteczniejszym jest pancerz żelazny, aniżeli szata złotem lita; chociaż pierwszy jest ciężkim a druga zaszczytną. Tak i w walce naszej ze złym duchem, łatwiej go pokonywamy przywdziani cnotą ubóstwa, chociaż jest ono uciążliwym, aniżeli opływając w dostatki, co w oczach świata jest zaszczytnym" (10). I jeszcze tenże: "Zaprawdę wielkim i bardzo wielkim jest to nadużyciem, aby pragnął być bogatym nędzny robak, dla którego Pan najwyższego Majestatu, Pan Zastępów (11), raczył stać się ubogim". I znowu: "Nie ubóstwo, lecz zamiłowanie ubóstwa jest cnotą". I jeszcze. "Umiłowanie ubogich przez królów, najprzywiązańszymi do nich czyni ich poddanych, lecz zamiłowanie ubóstwa, czyni każdego królem, boć powiedziano: Błogosławieni ubodzy duchem; ich jest królestwo niebieskie (12)". I trochę niżej: "Błogosławiony kto nie ugania się za tym, co gdy się posiada obciąża, gdy się miłuje kazi, gdy się postrada dręczy" (13). Tak pięknie przemawia o ubóstwie, święty Bernard.

 

Z przykładu więc Apostołów tak ubogich, że surowym zbożem karmić się musieli, z tego co o ubóstwie mówi święty Bernard, jako też i z tego com ci o tym nadmienił w poprzedzających Rozdziałach przy rozpamiętywaniu Narodzenia Pańskiego i kazania Jego na górze, – sądzę że poznajesz to dobrze, iż zamiłowanie ubóstwa poczytywać powinniśmy za cnotę najdoskonalszą.

 

Lecz cóż powiemy o wstrzemięźliwości jako cnocie przeciwnej obżarstwu, a która także w powyższym przykładzie jaśnieje? Wszakże nie mam ja zamiaru wyłącznie mówić tu o tej cnocie, o której tak obszernie rozpisują się najpoważniejsi mistrzowie życia wewnętrznego. Że mi jednak głównie chodzi o twój pożytek, a wiem żeś w tych rzeczach ani dość wyćwiczona, ani możesz skąd inąd być w tym przedmiocie dokładnie oświeconą, i wreszcie ponieważ nie masz pod ręką dzieł, w których byś mogła o tym poczytać, – więc jak o innych cnotach o których była mowa wyżej, tak i o cnocie wstrzemięźliwości w pokarmach, będę się starał wypisać ci tu potrzebne uwagi. Czynię to zaś w tym celu, abyś tym przynajmniej sposobem poznając na czym ta cnota zawisła, starała się w niej naśladować wszystkich cnót najwyższego Mistrza naszego, którego żywot głównie rozpamiętywamy.

 

Co do obżarstwa tedy, masz wiedzieć, że należy silnie mu się opierać, że wojna z nim jest ciągła, i że koniecznym jest wystrzegać się go najusilniej. Ojcowie święci i wszyscy mistrzowie życia wewnętrznego, baczną na to uwagę zwracają. Posłuchaj co o tym mówi Bernard święty: "Jak się to dzieje, pisze on, że istota tak doskonała jakim jest człowiek, zdolna szczęścia wiekuistego i uczestniczenia w chwale Boskiej; którą tchnieniem Swoim najwyższy Stwórca ożywił, podobieństwem ze Sobą zaszczycił, krwią własną odkupił, wiarą obdarzył, za dziecię Swoje przysposobił, – żeby taka mówię istota, dochodziła do tego stopnia znikczemnienia, że nie wstydzi się podlegać niewolniczo niewłaściwym domaganiom się na zgnicie przeznaczonego cielska? Słusznie też poddając się tak nikczemnym chuciom, w końcu znajduje w nich gorzki zawód, jako należną karę za wyrzeczenie się szczęścia cieszenia się niebieskim Oblubieńcem, którego odstępuje dla marnej uciechy ziemskich rozkoszy. Zaprawdę marny to trud starannie żywić ciało, a o duszę nie dbać: tuczyć chodzącego trupa, o którym przecież wie się z pewnością, że będzie pastwą robactwa" (14).

 

Widzisz więc jak usilnie wystrzegać się należy obżarstwa. Wszakże, możemy i powinniśmy zaspakajać istotne potrzeby ciała, i mieć wzgląd na to co stan zdrowia naszego wymaga. Toteż co do tego, tak znowu mówi święty Bernard: "Pożądaną jest rzeczą dla ciała zdrowie, i takowego dostarczać mu powinniśmy; lecz o nic więcej, o nic nad to nie starać się dla niego, na tym ściśle ograniczając wszelkie jemu dogadzanie. A i tak niewiele albo żadnej z niego pociechy mieć nie będziemy, a w końcu śmierci ono ulec musi. – Jeżeli zaś w zaopatrywaniu potrzeb ciała, dogadza się zmysłowości a nie zdrowiu, wtedy jest to nawet postępować przeciw prawom natury. Skoro bowiem w takich razach podaje się kto zmysłowości, śmierć sobie niechybnie przyśpiesza. Stąd niektórzy do tak zwierzęcych zeszli chuci, że uciechę zmysłową przekładają nad zdrowie, albo-li też często rozkoszują się tego rodzaju potrawami, o których wiedzą, że podniecają one najszpetniejsze a najgwałtowniejsze namiętności. A przecież, jak dla ciała powinniśmy starać się o zdrowie, tak tym bardziej dla duszy o jej czystość. Zanieczyszczone bowiem sumienie, zaciera w nas obraz Boga, na podobieństwo którego człowiek został stworzony. O tyle więc pilniej nad staranie około zdrowia ciała, starać się trzeba o czystość duszy, o ile dusza wyższą jest od ciała" (15).

 

Tenże Święty tak jeszcze o tym mówi: "Obudza to we mnie niejakie podejrzenie, gdy widzę kogo przebierającego w pokarmach. Wszelako jeśli kto czyni to z przepisu lekarskiego, przyganiać temu nie będę, bo przecież nikt zdrowia własnego w nienawiści nie ma" (16). To jest uwaga świętego Bernarda, a ja przydam, że w takich jednak razach należy wystrzegać się przesady, nie przebrzydzając zbytecznie, nie czyniąc więcej nad prawdziwą potrzebę. W razach tedy w których zdrowie nie wymaga wystrzegania się jakowych potraw, albo użycia tylko szczególnych, nie powinniśmy żywić się jakby sztucznie. I dlatego powiada tenże, święty Bernard: "W podobnych razach miej się na baczności, żebyś chcąc postępować roztropnie, nie rządził się w końcu oną roztropnością cielesną (17), naganioną przez Boskiego Mistrza naszego, a która przywodzi łatwo do zbytku pod pozorem potrzeby, i do troszczenia się nad właściwą miarę o zdrowie". Zwracając się zaś wyłącznie do osób zakonnych przydaje nasz Święty: "Na cóż się przyda, bracia najmilsi, opuścić świat i jego uciechy, a później cały czas trawić na troskach około zdrowia, na kłopotliwym badaniu jego stanu, na dociekaniu drobiazgowym co nam szkodzi lub służy? Jarzyny, powiadasz, odymają mnie, ser obciąża żołądek, mleko głowie nie służy, picie wody czystej piersiom szkodzi, kapusta jest niestrawną, rzepa żółć porusza, ryb ze stawu lub z błotnistych sadzawek, zupełnie jadać nie mogę... I cóż to jest! bo w końcu pokaże się iż ani w ogrodach, ani polach, ani stawach, ani w spiżarniach całych, prawie nie znaleźć czym byś się mógł posilać. Przecież mnie się zdaje żeś ty mnichem a nie profesorem higieny, i żeś nie przyszedł tu robić badania nad tym co zdrowiu twojemu szkodzi lub pomaga, lecz żeby śluby zakonne spełniać. Proszęż cię miej litość najprzód nad sobą samym, a potem i nad braćmi; wymaganiami niewłaściwymi nie obciążaj klasztoru i własnego sumienia. Owszem, nie narażaj i drugich na grzech: gdyż inni poprzestając na wspólnym stole, a widząc twoje pod tym względem wyróżnianie się, szemrzą albo na ciebie, który tak wybrzydzasz, albo na przełożonego, jeśli ci on we wszystkim nie dogadza". I dalej powiada: "I na próżno tacy powołują się na przykład Pawła Apostoła, polecającego uczniowi swojemu używanie po trosze wina, dla stanu żołądka i częstych chorób jego (18). Bo najprzód uważać trzeba, że ani Apostoł sam sobie w ten sposób nie dogadzał lecz drugiemu, ani też ten który tego potrzebował sam nie upominał się o to. Po wtóre, szło wtedy nie o zakonnika lecz o Biskupa, którego i życie i zdrowie bardzo i bardzo było potrzebne dla Kościoła tylko co powstającego. Tym bowiem uczniem świętego Pawła był Biskup Tymoteusz, wielki Święty i wielki pokutnik. Dajże mi takiego Tymoteusza, a pozwolę ci paść go chociażby złotem i poić nektarem. Zresztą ty nie czekasz wcale żeby ci przełożony polecił jakowe staranie około zdrowia, lecz sam, litując się nad sobą, pozwalasz sobie różnych zwolnień. Przyznam się, że mi podejrzanym jest takie samowolne uchylanie się od wspólnego sposobu życia, i obawiam się czy pod pozorem i w imieniu roztropnego umiarkowania, nie rządzisz się po prostu zmysłowością. Przy tym chciałbym, jeśli podoba ci się powaga Apostoła dozwalającego uczniowi swojemu używanie wina, żebyś nie zapomniał, że on dając takowe pozwolenie przydał to wyraźnie po trosze. A więc bardzo pomiarkowanie używać ci trzeba tego wszystkiego co sądzisz dla zdrowia niezbędnym" (19). Z powyższych więc uwag masz zrobić wniosek, że na stan zdrowia wzgląd mieć można, lecz przesady w wyborze pokarmów należy się wystrzegać.

 

A teraz co do wstrzemięźliwości w pokarmach w szczególności. Lecz i w tym posłuchaj nie mnie a naszego mistrza, który tak o tym pisze: "Duch i ciało, pobożność i zmysłowość, jak ogień i zimno, razem pogodzić się nie dadzą. Zwykle też dogadzanie ciału przyprawia duszę o oziębłość, a która, według wyrażenia Pisma świętego, tak obrzydliwą jest Bogu, jak dla człowieka pokarmy, które zwymiotował. Czytamy bowiem w Piśmie świętym, że do pewnego sługi Swego w oziębłość zapadłego powiedział Pan Bóg: Ponieważ jesteś letni, ani zimny ani gorący, pocznę cię wyrzucać z ust Moich (20). – Jeżeli Apostołowie, ciesząc się widzialną wśród nich obecnością Zbawiciela, przywiązani do Jego cielesnej osłony, która przecież była ciałem przenajświętszym, dopóty Duchem Świętym napełnieni być nie mogli, aż to ciało z nimi się rozłączyło; – sądziszże ty iż z ciałem twoim skażonym i grzesznym sczepiony, Ducha Świętego otrzymasz, chociaż tego cielska nie będziesz umartwiał i nie odmawiał mu uciech? Wprawdzie gdy zaczniesz to czynić smutek napełni serce twoje, tak jak napełnił Apostołów gdy Jezus co do ciała odszedł od nich, lecz gdy wytrwasz, smutek twój w radość się obróci (21). Wtedy bowiem sprostują się wszelkie uczucia twoje, serce czyste stworzy w tobie Bóg, i ducha prawego odnowi we wnętrznościach twoich (22), tak, że co ci przedtem trudnym było, owszem wydawało się niemożliwym, stanie się miłym i pożądanym" (23). "Naśladujmy więc Pawła Apostoła, który powiada: karzę ciało moje i w niewolę podbijam (24). Przede wszystkim zaś, wystrzegajmy się mocnych trunków, jako najbardziej pożądliwość zmysłową podniecających, bo w nich, powiada Pismo święte, jest nieczystota (25). A jeżeli zdrowie moje wymaga koniecznie ich użycia, powstrzymam się od mięsa, żebym i jednym i drugim zbyt zasilając ciało, nie wzmocnił przez to i pokus od niego pochodzących. Owszem, chleba nawet będę się starał jadać umiarkowanie, żeby obciążenie żołądka nie przeszkadzało mi do modlitwy, i żeby i do mnie nie stosowało się surowe, przez Proroka napomnienie dane objadającym się chlebem (26). A także i czystą wodą nie będę się opijał nad miarę, żeby i przez takowe przepełnienie brzucha nie rozbudzać w sobie nieczystych pragnień" (27). I jeszcze słowa świętego Bernarda: "Wino i mocne trunki, jako też i tłuste potrawy, dogadzają ciału nie duchowi; wykwintnymi smażeninami nie dusza się tuczy, lecz zwierzęca powłoka człowieka. Pieprz, imbir, cynamon, wanilia i inne podobnego rodzaju zaprawy, dogadzają wprawdzie podniebieniu, lecz pożądliwość nieczystą rozpalają. Roztropnie i umiarkowanie postępującemu, za wszelką zaprawę wystarcza głód, i od niego pochodzący apetyt. A jeśli na takowy się nie czeka, i nie daje mu czasu żeby się obudził, wtedy potrzeba jest to tych to owych, już nie wiem ile i jakich przypraw i przymieszywań i sosów najwymyślniejszych, żeby dopiero przez to podniebienie podrażnić, obżarstwo rozbudzić, i sztucznej chęci do jedzenia nabrać" (28).

 

W innym znowu miejscu, porównywając uciechy zmysłowe z duchowymi, tak mówi święty Bernard: "Skoro duch zaczyna odnawiać się przez poskramianie zmysłowości, wnet i ciało zakwita, i przekształca się niejako na wzór ducha, stając się powolnym zadawanym jego zmysłom umartwieniom. Wtedy wbrew wrażeniom jakie zmysły odbierają, to co uciechę sprawia duchowi, i ciału staje się miłym, tak dalece, że chociaż ono za karę grzechu pierworodnego nie przestaje być skażonym, czując atoli jak jego umartwienie sprowadza pociechę ducha, zdaje się jakby gotowe było tegoż ducha, swego przewodnika, nawet prześcignąć. Albowiem wiodąc życie umartwione, uciech wcale nie pozbawiamy się, tylko zmieniamy ich naturę. W miejsce uciech zmysłowych, doznajemy duchowych; z ciała, że tak powiem, przenosimy je do duszy. Chleb razowy i czysta woda, jarzyny bez okrasy i suche owoce, nie są to wcale potrawy smakowite, lecz dla miłości ubogiego i ciągle poszczącego Chrystusa, umieć na tak biednym posiłku poprzestać, wielką jest na duchu pociechą. Wszak ci to tysiące ubogich na takich pokarmach lub na niektórych z nich tylko poprzestaje najchętniej; tym łatwiej więc byłoby nam, przydając do tego zaprawę miłości ubóstwa z miłości Boga, ograniczyć się na tym co naturalna potrzeba wymaga, gdyby szalona wybredność nasza nie przeszkadzała temu. Toteż skoro jej pozbywamy się, wnet doświadczamy jak miło jest poprzestawać na tym co i w istocie do utrzymania życia jest niezbędnym. Wszakże, jak we wszystkim tak i w tym potrzeba pewnej wprawy. Rolnik silnych nabywa muskułów i zahartowanych nerwów, wskutek zaprawienia się w pracy fizycznej. Albowiem wytrwała wola czynienia czegoś, wyradza w tym wprawę, zaś wprawa dodaje do tego coraz więcej siły i coraz większej łatwości. Toż samo i co do wstrzemięźliwości w pokarmach; jeśli zrazu nie przychodzi to bez przykrości, z czasem ciało się z tym oswaja, a duch swobodnie z tego się cieszy i korzysta" (29).

 

Z tego możemy miarkować jak pożądaną jest wstrzemięźliwość w pokarmach, i jak przestrzegać takowej jest rzeczą potrzebną. W niej ćwiczyli się jak dawni Ojcowie święci, tak i błogosławiony Franciszek i założycielka twojego zakonu, błogosławiona Klara, co z ich żywotów najwyraźniej się okazuje. Jednakże, według zdania ciągle przytaczanego tu świętego Bernarda, w następujących trzech razach wypada szczególne wstrzemięźliwości w pokarmach zaniechać. Najprzód, gdyby się to miało czynić przeciw woli Przełożonego, gdyż wtedy żadną miarą pozwolić sobie tego nie można. Po wtóre, gdyby z tego powodu gorszyli się niejako bracia; lepiej jest bowiem dla miłości braterskiej stosować się do życia wspólnego, aniżeli wyłamując się od takowego, szczególne posty odbywać. Po trzecie, gdyby się pod tym względem czyniło coś nad siły; gdyż niepomiarkowana wstrzemięźliwość w pokarmach, nie jest wcale cnotą lecz wadą. Stąd tak o tym pisze święty Bernard, odzywając się do niektórych swoich zakonników, przebierających miarę w umartwieniach ciała: "Nie chcecie poprzestawać na wspólnym życiu. Nie dość wam na postach ustawami naszymi przepisanych i kościelnych; nie dość na zadawaniu sobie innych umartwień wszystkich obowiązujących; zbytnią się wam wydaje ta odzież i miara jaką dla każdego wydzielamy. A więc prawidła osobiste przekładacie nad powszechne. Lecz gdyście raz powierzyli nam pieczę nad wami, po cóż się do tego wtrącacie? Czyż tę własną wolę swoją, którą, jak to zaświadcza wam sumienie, tyle razy obrażaliście Boga, znowu sobie, zamiast mnie, za przewodnika bierzecie? Boć ona to przywodzi was do tego, że nad siły zadajecie sobie umartwienia, że nieroztropnie postępujecie, że nie idziecie za radą i przykładem doświadczonych sług Bożych, że nie słuchacie nas. Czyż nie wiecie iż sam szatan częstokroć przemienia się w Anioła światłości (30). Bóg jak jest najwyższą miłością, tak również i najwyższym rozumem, a więc chce nie tylko, żeby Go miłować, lecz żeby Go miłować rozumnie to jest roztropnie. Dlatego powiada Apostoł: rozumną niech będzie służba wasza (31). Inaczej, jeśli rozminiesz się z roztropnością, najłatwiej podpadniesz złudzeniom złego ducha. Jedną bowiem z jego najzwyklejszych i najskuteczniejszych sztuk, zbijających z dobrej drogi dusze wybrane, jest gdy przywodzi je do nieroztropnego postępowania w zadawaniu sobie umartwień ciała" (32). I na innym miejscu tenże Święty tak o tym mówi. "Patrz, jak niestety, zabiegle starają się o wyszukane pokarmy ci właśnie, którzy przedtem uporczywie najprostszych odmawiali. Jakaż to więc przestroga dla tych, którzy wbrew woli przełożonych, zadają sobie przechodzące ich siły umartwienia ciała! Tacy jeśli trwają w swoim uporze, nieroztropnie postępując, i wyróżnieniami się od drugich zakłócają spokój i jedność tych, którzy mieszkają wspólnym obyczajem w domu (33), tacy mówią, może sądzą, że to czynią z pobożności; mnie się jednak widzi, że oni od pobożności daleko odbiegli. Bo tacy zarozumialcy, którzy postanowili ani za radą starszych nie iść, ani nie słuchać przełożonego, niech się zastanowią co odpowiedzą, a nie mnie lecz Panu Bogu, który w Piśmie świętym powiada że: Jak grzech wieszczbiarstwa jest opierać się; a jako złość bałwochwalstwa nie chcieć słuchać (34). A już wprzódy tamże powiedziano: lepszym jest posłuszeństwo aniżeli ofiary; a usłuchać lepiej niźli ofiarować tłustość baranów (35), to jest zadawać umartwienia ciału wbrew woli przełożonego" (36).

 

I przy innej sposobności, w ten sposób gromi święty Bernard upartych pod tym względem: "Skąd się to wzięło, że w tym oto klasztorze tyle nam przysparzają niepokojów niektórzy z braci, uparcie zadający sobie niewłaściwe umartwienia w pokarmach, przez co i drugim przykrość zadają i od drugich sami jej doznają. Nie stajeż się to powodem powszechnej niezgody i obciążania i ich własnych sumień i drugich? I czyż nie jest to niszczeniem ręką Pańską uprawianej winnicy, jaką jest zgromadzenie zakonne, w którym przez to, narusza się powszechna jedność. A przecież Zbawiciel powiedział: Biada człowiekowi onemu przez którego zgorszenie przychodzi (37); a także wiadomo za jak ciężką zbrodnię poczytał zgorszenie chociażby tylko jednego z maluczkich (38): cóż więc czeka tego, który tak wielką liczbę i tak świętych braci gorszy! Ciężka takiego spotka bezwątpienia odpowiedzialność, kim by on nie był" (39). I jeszcze święty Bernard: "Tych którzy wyższej pobożności łaski dostępują, jedno w końcu czeka głównie niebezpieczeństwo, i tego obawiać się oni powinni bardzo, a pochodzi ono od czarta południowego, co oznacza te jego pokusy, którymi on pod pozorem czegoś dobrego, duszę uwodzi. Albowiem jak ostrzega nas o tym Pismo święte, sam szatan częstokroć przemienia się w Anioła światłości (40). Kto tedy doznaje wielkich pociech przy zadawaniu sobie umartwień zewnętrznych, niech się wystrzega żeby przebrawszy w tym właściwą miarę, nie był potem zmuszony, z niemałą dla ducha szkodą, czynić starania około zbyt osłabionego ciała. Żeby więc w tym nie pobłądzić, trzeba rządzić się właściwym umiarkowaniem, które dlatego jest mistrzynią cnót wszelkich i dopełnieniem doskonałości. Ono to bowiem naucza jak we wszystkim zachować się i postępować należy, żeby ani brakiem ani zbytkiem nie grzeszyć. Ono jest jakby obrzezaniem duchownym, odcinając niejako w dobrych nawet postępkach, to co w nich jest zbytecznego. I jak Dzieciątko Boże w osiem dni po urodzeniu poddając się obrzędowi obrzezania, otrzymało imię Jezus, które jest imieniem zbawienia dla wszystkich, tak i dusza pobożna gdy na koniec dostępuje cnoty właściwego umiarkowania, otrzymuje i ona jakoby imię zbawienia, to jest nabywa cechy najwyższej i wytrwałej świątobliwości. Lecz że cnota właściwego umiarkowania niezmiernie rzadkim jest ptakiem na ziemi, niech więc bracia dla was, zastąpi ją posłuszeństwo, abyście nic nad to, nic mniej ani więcej, nic inaczej nie robili, jak to, i tyle, i tak, jak wam nakazanym będzie" (41). A na innym miejscu tak znowu święty Bernard mówi: "Są pewne umartwienia zewnętrzne, w których musi ciało doznać utrudzenia, jakimi są na przykład czuwania nocne i tym podobne, a które jeśli z właściwym umiarkowaniem są czynione, nie przeszkadzają ćwiczeniom pobożnym, owszem ułatwiają takowe i przysparzają na nie czasu. Lecz jeśli kto właściwej w tym miary nie zachowuje, duchowną szkodę sobie przynosi, gdyż zbytnie zwątlenie ciała i na ducha niekorzystnie oddziaływa, pobożne ćwiczenia utrudzając. Kto więc w tym zawinia, ciało swoje krzywdzi, ducha swego pozbawia gorącości, bliźniemu daje zły przykład, Bogu ujmuje chwały, i za to wszystko przed Nim odpowiadać musi. Nie żeby nie wypadało, a nawet żeby nie było to słusznym, by od służby Boga pobolała trochę głowa, która niegdyś niejednokrotnie wiele cierpiała dla próżności tego świata, albo żeby doznał głodu ten żołądek, który nieraz chorował od zbytniego jadła; lecz idzie o to aby w tym właściwe umiarkowanie zachować. Trzeba ciało umartwiać ale nie wyniszczać; bo przecież póki żyjemy potrzebnym jest ono, a głównie do tego byśmy posługując się ciałem, w duchu jak najdoskonalej Bogu służyli. A stąd należy i o nim mieć staranie, nie dla dogadzania jego zmysłowości, lecz by nam służyło do pobożności, i trzeba mieć o nim staranie w ten sposób, żeby w zaspakajaniu jego potrzeb ani w dogadzaniu mu, ani w umartwieniu, nic zbytniego nie było, jak to na sługę Bożego przystoi" (42).

 

Lecz żeby ci lepiej wyjaśnić czym jest cnota właściwego umiarkowania, posłuchaj jeszcze parę słów o tym świętego Bernarda. "Cnota właściwego umiarkowania, powiada on, w duszy którą by nie ożywiała gorąca miłość Boga, nie ma pola do działania. Gdyż dusza taka na nic szczególnego nie zdobywając się dla Boga, nie potrzebuje w niczym się miarkować. Lecz znowu gorąca miłość Boga, bez cnoty właściwego umiarkowania w zadawaniu sobie umartwień zewnętrznych, prędko wystyga. A stąd najgodniejszym pochwały jest, komu ani na jednym ani na drugim nie zbywa: w kim gorącość ducha rozbudza właściwe umiarkowanie; a właściwe umiarkowanie kieruje sprawami gorącością ducha natchnionymi. Jakoż właściwe umiarkowanie wszystkie inne cnoty w ład wprowadza, a ład nadaje im ostateczną piękność i zapewnia ich trwałość. Urządzeniem Twoim o! Panie, dzień trwa (43), mówi Psalmista; otóż jak bez tego urządzenia Boskiego dzień by nie trwał, dnia by nie było, chociaż samo to urządzenie dniem nie jest, tak i właściwe umiarkowanie samo w sobie nie jest cnotą, lecz jest jakby urządzeniem każdej cnoty, przewodniczką cnót, ładem uczuć, i świętych postępków prawidłem. Odejmij cnocie jakiej właściwe umiarkowanie, a taż cnota staje się wadą, i wszelkie najgodziwsze człowieka skłonności przemieniają się w najzgubniejsze namiętności" (44).

 

Z rozpamiętywania tedy tego szczegółu o uczniach Pańskich, że oni głodem przyciśnieni posilali się surowym zbożem, zauważałaś jak nam wystrzegać się trzeba wybrzydzania w pokarmach, a tym bardziej obżarstwa. O tym zaś, że z tegoż przykładu okazuje się jak dalece świat odbiegł od błogosławionej prostoty owych pierwotnych wieków, w których ludzie co do wyżywienia poprzestawali na owocach, jarzynach i czystej wodzie, o tym, nic ci tu nie powiedziałem, i rozwodzić się też nad tym nie mam zamiaru. Tylko proszę cię zauważaj, że gdyby ludzie wrócili do onego sposobu życia o którym mówię, ileż by to i ile i jakich ubyło grzechów, zbytków i niewstrzemięźliwości w pokarmach; jakby wszystkim łatwiej było żyć skromnie i pobożnie, i wreszcie jakby mało było znajdujących się w niemożności zaspokojenia najgwałtowniejszych potrzeb życia.

 

–––––––––––

 

 

Żywot Pana naszego Jezusa Chrystusa w pobożnych rozmyślaniach zawarty, przez Św. Bonawenturę Biskupa i Doktora Kościoła. (Tłumaczenie O. Prokopa Kapucyna). Kraków 1879, ss. 232-253.

 

Przypisy:

(1) Mt. 12, 1; Łk. 6, 1.

 

(2) Psal. 94, 4; 21, 28.

 

(3) Mt. 8, 20.

 

(4) Mt. 12, 1; Łk. 6, 1.

 

(5) S. Bern. Serm. 4 de Adventu.

 

(6) Łk. 2, 12.

 

(7) Tamże 34.

 

(8) Jan. 13, 15.

 

(9) Serm. 4 de Nativ.

 

(10) Serm. 5 de Resurr.

 

(11) Jer. 11, 20.

 

(12) Mt. 5, 3.

 

(13) Epist. 100 et 107.

 

(14) Serm. ad cleric. c. 8, n. 15.

 

(15) Sermo de triplici genere bonorum, n. 2.

 

(16) Serm. 66 sup. Canti.

 

(17) II Kor. 1, 12.

 

(18) I Tym. 5, 23.

 

(19) Serm. 30 sup. Canti.

 

(20) Apok. 3, 16.

 

(21) Jan. 16, 6. 20.

 

(22) Psal. 50, 12.

 

(23) Serm. de Ascen. Dom.

 

(24) I Kor. 9, 27.

 

(25) Efez. 5, 18.

 

(26) Jer. 44, 17.

 

(27) Serm. 66 sup. Canti.

 

(28) Epist. ad Robert.

 

(29) Epist. ad fratr. de monte Dei.

 

(30) II Kor. 11, 14.

 

(31) Rzym. 12, 1.

 

(32) Serm. 19 sup. Canti.

 

(33) Psal. 67, 7.

 

(34) I Król. 15, 23.

 

(35) Tamże 22.

 

(36) Serm. 33 sup. Canti.

 

(37) Mt. 18, 7.

 

(38) Tamże 6.

 

(39) Serm. 64 sup. Canti.

 

(40) II Kor. 11, 14.

 

(41) Serm. 3 de Circumc. Dom.

 

(42) Epist. ad fratres de monte Dei.

 

(43) Psal. 118, 91.

 

(44) Serm. 23 sup. Canti.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXV, Kraków 2015

Powrót do spisu treści
Rozmyślań Życia Chrystusa Pana

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: