DOGMAT ŁASKI

19 WYKŁADÓW

O PORZĄDKU NADPRZYRODZONYM

 

KS. MARIAN MORAWSKI SI

 

WYKŁAD X.

 

ŁASKI SZCZEGÓLNE. – NAUKA KATOLICKA
O ZGODNOŚCI ŁASKI Z WOLNĄ WOLĄ

 

Zanim przejdziemy do trudnego zagadnienia o stosunku łaski Bożej do wolnej woli człowieka i zgodności tych dwóch czynników, jeszcze jedną rzecz do poprzedniej rozprawy dodać muszę, mianowicie o pewnych łaskach szczególnych, nie objętych ogólnym łask rozdawnictwem (1). Mówiliśmy już o tym, że łaska potrzebną jest naprzód jako środek leczniczy do naprawienia skutków grzechu pierworodnego i że ta potrzeba jest tylko moralną, nie w każdym z osobna wypadku, ale w trudniejszych okolicznościach. Po wtóre łaska jest potrzebna jako środek zbawienny, dający naszym czynom charakter nadprzyrodzony i ta potrzeba jest bezwzględna dla wszystkich czynów moralnych, inaczej bowiem żadnej wartości na żywot wieczny mieć nie mogą, nie są zbawiennymi. Teraz kolej wspomnieć o niektórych łaskach szczególnych, którym Pismo św. i nauka Kościoła ten charakter przypisują. Bardzo krótko się sprawię, bo nie ma w tym wszystkim żadnej zawiłej trudności dogmatycznej.

 

Naprzód potrzeba łaski szczególnej do wytrwania w łasce. Jest to powszechna nauka katolicka. Określa ją drugi Synod w Orange (kan. 10): "Pomocy Bożej także odrodzeni i święci ustawicznie wzywać muszą, aby do dobrego końca dojść mogli". Podobnie wyraża się Sobór Trydencki (sesja 6, kan. 22): "Jeśliby kto rzekł, że usprawiedliwiony może bez szczególnej pomocy Bożej wytrwać w otrzymanej sprawiedliwości lub że z nią wytrwać nie może, niech będzie wyklęty".

 

Cóż to jest wytrwanie? Wytrwanie w ogóle, według św. Tomasza, jest to utrzymanie się w łasce przez czas dłuższy. Rozróżniamy wytrwanie czynne i bierne. Wytrwanie czynne jest zależne od czynów człowieka, od stałego ćwiczenia się w cnocie; bierne jest od działalności człowieka niezależne, jak np. u małego dziecka. Jeżeli kto w stanie łaski Bożej schodzi z tego świata, nazywa się to wytrwaniem do końca. U jednych to wytrwanie jest tylko bierne, jak np. u dzieci nieletnich, które umierają po chrzcie, lub u dorosłych, których śmierć spotyka zaraz po nawróceniu się; u innych wytrwanie do końca jest zarazem czynne i bierne: Bóg kładzie kres ich życiu doczesnemu w chwili, kiedy trwają w łasce poświęcającej. Mówić naprzód będziemy o wytrwaniu czynnym, o utrzymaniu się przez czas dłuższy w łasce Bożej.

 

Pismo św. poucza nas, że stałe utrzymanie się w dobrym jest rzeczą szczególnie trudną. Charakterystyczne tego rodzaju upomnienia czytamy nieraz w Piśmie św. i tak np. pisze Paweł św. w I liście do Koryntian (10, 12): "przeto kto mniema, żeby stał, niech patrzy, aby nie upadł"; albo do Filipensów (2, 12): "z bojaźnią i drżeniem zbawienie wasze sprawujcie". Nawołuje nas dalej Pismo św., abyśmy prosili usilnie o łaskę wytrwania: "iż się zawżdy modlić trzeba, a nie ustawać" (Łk. 18, 1); wiele też innych tego rodzaju jest tekstów. Jest tu mowa o szczególnej trudności wytrwania, a zarazem o potrzebie do tego szczególnej pomocy Bożej, o którą prosić należy. Oczywiście chodzi tu przede wszystkim o potrzebę łaski leczącej, ponieważ rzecz cała jest w przezwyciężeniu szczególnej trudności moralnej, nie zaś w szczególnym uświęceniu czynu; przypuszcza się zresztą, że ta łaska jest zarazem zbawienną, odpowiednią stanowi synostwa, który wymaga nadprzyrodzonego działania Bożego (2).

 

Skądże ta trudność szczególna pochodzi? Z dwóch stron: naprzód z naszej ułomności, która jest skutkiem grzechu pierworodnego, a której, jeżeli trudnym jest jeden wysiłek, to szczególniej trudnym jest trwanie w wysiłku, jego ciągłość. Prawdy wiary, które nam przewodniczyć winny w zmaganiu się z trudnościami, łatwo się zacierają przed oczyma duszy i bledną; pobudki, które początkowo nakłaniały nas do wytrwania w dobrym, zaczynają z czasem mniej robić wrażenia; zresztą opuszczanie się w dobrym jest to ułomność naszej naturze zupełnie właściwa, dlatego też wytrwanie sprawia trudność szczególną. Dalsza trudność pochodzi z zewnątrz, od świata przewrotnego i pokus, które na nas zewsząd czyhają; niepodobna prawie, żeby w przeciągu dłuższego czasu nie zdarzyła się jakaś cięższa pokusa, a to nieraz niespodziewanie i niepostrzeżenie, bez przygotowania z naszej strony. – Z tych wewnętrznych i zewnętrznych warunków życia naszego wynika, że wytrwanie w dobrym przez czas dłuższy przedstawia szczególne trudności, że więc potrzeba do tego szczególnej pomocy Bożej. Szczególność łaski wytrwania polega na tym, że Bóg nie tylko daje w każdym z osobna wypadku dostateczną łaskę uczynkową, ale daje za każdym razem łaski skuteczne, łączy te łaski w jedno pasmo, raczy je dawać w nieprzerwanym ciągu; raczy nadto zapobiegać niebezpieczeństwom, a w trudnościach szczególnych udzielać nam zawsze łask odpowiednich. Ten szereg łask, który sprawia, że trwamy w dobrym, jest szczególnym darem Bożym, szczególniejszym objawem Jego życzliwości, jest zatem szczególną łaską, której wysłużyć w ścisłym znaczeniu nie możemy (3), możemy ją tylko wysłużyć w pewnym szerszym znaczeniu tego wyrazu, a zwłaszcza możemy ją sobie kornie wyprosić. Dlatego też Pismo św. i Ojcowie tak często nas upominają, abyśmy o wytrwanie prosili. Na razie wystarczy tych kilka słów o tym przedmiocie.

 

Jeszcze szczególniejszej łaski potrzeba do wytrwania końcowego, które Sobór Trydencki nazywa wielkim darem wytrwania do końca (sesja 6, kan. 16). W samej rzeczy ten wielki dar zawiera nie tylko wszystkie poprzednie łaski, potrzebne do czynnego trwania w dobrym, lecz dodaje nadto, że ten szereg łask ciągnie się aż do końca życia, czyli że śmierć nadchodzi w chwili, gdy człowiek trwa w dobrym. Że zaś zesłanie śmierci w tej lub owej chwili leży wyłącznie w rękach Bożych (z wszelką pewnością nie dzieje się przypadkiem, skoro nawet ptaszek z dachu nie spadnie bez woli Ojca Niebieskiego, por. Mt. 10, 29), przeto Bóg zsyłając śmierć w takiej chwili, kiedy człowiek znajduje się w stanie łaski, wyświadcza mu szczególniejsze dobrodziejstwo. Dając nam wytrwanie, Pan Bóg niejako jedną ręką utrzymuje nas w dobrym, a drugą ręką wszystkie okoliczności zewnętrzne tak zestraja, że śmierć nas spotyka w stanie łaski. Wyraża to św. Augustyn (O darze wytrwania, r. 13, n. 32): "Widzicie już jak dalekim od prawdy jest przeczyć, że wytrwanie do końca tego życia jest darem Bożym, skoro Bóg kładzie kres temu życiu kiedy sam chce, a gdy go położy przed grożącym upadkiem, to sprawia, że człowiek trwa w dobrym do końca". – Jeżeli śmierć się zdarzy w latach dziecinnych, kiedy nie ma jeszcze wytrwania czynnego, tylko bierne, toć i wówczas śmierć nie zdarza się przypadkiem, lecz pochodzi z miłościwego zamiaru Bożego uszczęśliwienia tej istoty na wieki.

 

Pismo św. uwydatnia to w kilku pięknych ustępach, że zesłanie śmierci w takich okolicznościach, jest szczególnym dowodem miłości Bożej. Znacie niezawodnie ten ustęp z Księgi Mądrości (4, 10 n.): "Podobając się Bogu, stał się umiłowanym i żyjąc między grzesznikami przeniesion jest. Pochwycon jest, aby złość nie odmieniła umysłu jego, albo obłudność aby nie oszukała duszy jego... Podobała się bowiem Bogu dusza jego: dlatego pokwapił się wywieść go z pośród nieprawości". Powiada więc Pismo św., że powodem zesłania śmierci w danym czasie jest miłosierdzie Boże, aby uchylić od umiłowanych niebezpieczeństwo utraty zbawienia. – Jeżeli w końcu Pan Bóg zsyła na kogo śmierć bezpośrednio po jego nawróceniu, albo, co na jedno wychodzi, jeśli daje komu łaskę nawrócenia bezpośrednio przed śmiercią, jak dobremu łotrowi na krzyżu, wówczas jest to dar wytrwania do końca poniekąd jeszcze wyższego rzędu, bo nie tylko wcale niezasłużony, lecz uzyskany po grzesznym życiu. – Jakkolwiek więc rzecz rozważymy, zawsze łaska wytrwania do śmierci przedstawia się jako bardzo szczególna, dlatego też Ojcowie Kościoła i Sobór Trydencki z największym naciskiem powtarzają, że trzeba ją sobie korną modlitwą wypraszać; bo na nią ściśle zasłużyć nie można.

 

Wspomnę jeszcze o trzeciej najszczególniejszej łasce, a raczej przywileju. Zachowanie się od zmazy grzechu ciężkiego przez czas dłuższy wymaga już szczególnej łaski, ale uchronienie się od wszelkich grzechów powszednich, nawet najdrobniejszych, wymaga jeszcze szczególniejszej. Wytrwanie czynne w stanie łaski jest w obecnym porządku dość częstym, jakby normalnym darem Bożym, który się dostaje wszystkim ludziom dobrej woli. Natomiast dar nieskazitelnej świętości jest wcale niezwykły, bo w obecnym stanie natury odkupionej nie jest objęty prawem zwyczajnej Opatrzności Bożej i dlatego jest przywilejem wyjątkowym i cudem nawet w sferze łaski. W samej rzeczy tylko o jednym przypadku udzielenia tego daru wiemy na pewno, o Matce Najświętszej, o żadnym zaś innym człowieku tego na pewno twierdzić nie możemy.

 

Pelagianie, a po nich Waldensi, Katarowie i inni heretycy utrzymywali, że człowiek może o zwyczajnych siłach dojść już w tym życiu do takiego stanu doskonałości, że staje się bezgrzesznym i żadnej winy nie popełnia. Ponieważ ta doktryna była w związku z zaprzeczeniem katolickiej nauki o grzechu pierworodnym, dlatego Kościół potępił ją wraz z innymi błędami Pelagiańskimi. Nauka katolicka w przeciwstawieniu do pelagiańskiej orzeczona jest na synodzie Milewitańskim w r. 416 (kan. 6), a Sobór Trydencki wyraża ją tymi słowy: "Gdyby kto rzekł, że człowiek raz usprawiedliwiony... może przez całe życie uniknąć wszystkich grzechów, nawet powszednich, wyjąwszy ze szczególniejszego przywileju Bożego, jak to Kościół wierzy co do Najświętszej Panny, niech będzie wyklęty" (sesja 6, kan. 23). Jak widzimy, Sobór nie wchodzi w to, czy komu innemu, prócz Najświętszej Maryi Panny, był dany taki przywilej, lecz stwierdza tylko, że w obecnym porządku łaski jest zupełnie wyjątkowym, wszyscy zatem ludzie popełniają przynajmniej grzechy powszednie i przez dłuższy czas nie mogą być od nich wolnymi.

 

W Piśmie i w nauce Ojców posiadamy liczne świadectwa do uzasadnienia tej nauki. Pismo św. Nowego Zakonu nieraz powtarza, że wszyscy ludzie są grzeszni. Św. Jan w pierwszym swym liście (1, 8) powiada: "Jeślibyśmy rzekli, iż grzechu nie mamy, sami siebie zwodzimy, a prawdy w nas nie masz". Św. Jakub wyraża się podobnie: "albowiem w wielu upadamy wszyscy" (3, 2). Nareszcie sam Chrystus Pan każe nam wszystkim mówić w pacierzu: "odpuść nam nasze winy"; każe więc wszystkim prosić o odpuszczenie grzechów swoich. Ojcowie Kościoła, zwalczając Pelagianizm i przy wielu innych sposobnościach najwyraźniej tę samą naukę powtarzają. Św. Cyprian powiada nawet (O uczynku i jałmużnie, 3): "Nikt nie może być bez grzechu, a kto powiada o sobie, że jest bez winy, albo pyszny jest, albo głupi". Taka jest zatem powszechna nauka Kościoła.

 

Na pierwszy rzut oka zdawałoby się jednak, że w tym twierdzeniu tkwi nieomal jakaś sprzeczność. Jest bowiem rzeczą absolutnie pewną, że każdego z osobna grzechu powszedniego można uniknąć, bo inaczej nie byłby grzechem, jak nieraz powtarza św. Augustyn, a jeżeli tak jest, dlaczegóżby wszystkich razem powszednich grzechów uniknąć nie było można? Otóż zważcie naprzód, że nie jest tu mowa o niemożności fizycznej, ale tylko o moralnej, a po wtóre jest to fakt doświadczalny, któremu każdy z nas świadectwo dać może, że każdego w szczególności grzechu powszedniego może uniknąć, ale wszystkich razem uchronić się nie może. Tłumaczy się to tym, cośmy już wyżej nadmienili, że ciągłość w wysiłku sprawia nam trudność szczególną. – Żeby to jeszcze bardziej wyjaśnić, bo to rzecz bardzo obchodząca ascezę, odróżnić nam wypada grzechy powszednie z pełną świadomością popełniane, które asceci nazywają "zupełnie dobrowolnymi" albo po prostu "dobrowolnymi" i grzechy popełniane z połowiczną tylko świadomością. Co do pierwszych nie ma wątpliwości, że podług obecnych praw łaski Bożej zdarzają się dusze, które przez długi czas, a nieraz i przez całe życie unikają wszystkich grzechów dobrowolnych, tj. grzechów popełnianych z zupełną świadomością. Co do grzechów świadomości połowicznej, zauważyć należy, że w tej sferze psychicznej podobnie się dzieje, jak w sferze wzrokowej: jest jakieś pole, które zupełnie jasno widzimy, dalsza zaś sfera leży jakby w półmroku, gdzie widzenie coraz mniej jasne się staje; w ogóle im dalej od środkowego punktu widzenia znajdują się przedmioty, tym mniej wyraźnie i jasno się nam przedstawiają. Jeżeli jednak w tej mrocznej sferze coś się zdarzy, co na szczególną uwagę zasługuje, zwracamy natychmiast oko w tym kierunku i spostrzegamy dany przedmiot wyraźnie; jest to dowodem, żeśmy go już przedtem widzieli, choć niewyraźnie, inaczej bowiem nie zwrócilibyśmy tam uwagi. Tak samo jest w sferze psychicznej: kilka rzeczy zajmuje niejako środkowe pole widzenia i te są nam zupełnie świadome, inne zaś są poza ośrodkiem świadomości, w pół-świadomości, jakeśmy się wyrazili, tak jednak, że możemy na nie zwrócić uwagę, jeżeli nam bardzo na tym zależy. Oczywiście jest to rzeczą moralnie niepodobną mieć uwagę tak wytężoną, żeby ciągle baczyć na wszystko, co się w półświadomości odbywa. Jeżeli przy tym zważymy, że jesteśmy zewsząd nagabywani pokusami ciała, świata i złego ducha, że pokusa zakrada się niepostrzeżenie, a kiedy wchodzi w mrok pół-świadomości, bardzo nam trudno od razu zwrócić na nią uwagę, łatwo zrozumieć, że nawet święci "w wielu upadają" (Jak. 3, 2). Zdarza się bowiem, że kiedy pokusa przekracza dopiero próg świadomości, zajęci innymi rzeczami nie zaraz się ku niej zwracamy, żeby jej opór stawić, a ponieważ pokusa jakby odruchowo wywołuje pewne upodobanie, jeżeli wolna wola zawczasu temu nie zapobieży, dlatego tak łatwo zdarza się jakiś grzech niezupełnie świadomy i dobrowolny. Oczywiście ten grzech jest bardzo różny od tego, który się popełnia w środkowym polu świadomości, że się tak wyrażę, na który cała świadomość jest zwrócona i dlatego też zezwolenie woli jest pełne. Jednym słowem nasz gmach psychiczny i moralny jest w obecnym stanie tak ułomny, że jest moralnie niemożebnym uniknąć wszystkich grzechów powszednich, mianowicie tych, które się zdarzają w świadomości połowicznej. Jest ta ułomność skutkiem grzechu pierworodnego, bo w stanie niewinności bylibyśmy mocą darów nadprzyrodzonych bez porównania więcej panami wszystkiego, co się w nas dzieje i pokusa nie mogłaby się wkraść tak niepostrzeżenie. Łaska Odkupiciela nie uwolniła nas od tej ułomności. Dlaczego? Rozmaite tego powody być mogą. Z teologicznego stanowiska powiemy, że jest to naturalnym następstwem utraty darów pozanaturalnych, mianowicie panowania rozumu i woli nad niższą częścią natury.

 

Na tym więc kończę rzecz o szczególnych i najszczególniejszych darach łaski Bożej.

 

Przechodzimy teraz do ważnego a spornego zagadnienia o skuteczności łaski i jej zgodności z wolną wolą naszą. Zagadnienie to, jak Panowie widzicie, już na pierwszy rzut oka przedstawia się jako niełatwe, ponieważ tu chodzi o pogodzenie dwóch czynników, z których każdy wymaga właściwej sobie niezależności. Z jednej strony Bóg, Pan Najwyższy, nie może podlegać nikomu; jako Najwyższy Rządca wszechrzeczy musi mieć swobodę urządzenia sobie wszystkiego na świecie według swojej woli, a do Jego zamiarów wszystko musi się dostrajać. Nie można zatem przypuścić, aby Pan Bóg w swym działaniu podlegał człowiekowi, by czynność Jego była zależną od stworzenia. Z drugiej strony wola ludzka, jako czynnik wolny, musi także być niezależną w swojej dziedzinie, musi mieć własną inicjatywę, inaczej przepadłaby jej odpowiedzialność i jej zasługa; owszem wolna wola człowieka jest podstawą porządku nadprzyrodzonego, jak dawniej mówiłem. Jakże zatem pogodzić te dwa czynniki na pozór sprzeczne: wszechmoc łaski Bożej z wolną wolą człowieka?

 

Dawni protestanci, a zwłaszcza Kalwiniści, trudności, z jaką się katolicy tu spotykają, zupełnie nie znali; ze swej przesadnej doktryny o grzechu pierworodnym wyprowadzali absolutną negację wolnej woli: według nich łaska brutalnym sposobem pcha ludzi, jak sama chce tak, że nie mogą opierać się jej żadną miarą, lecz czynią to wszystko, do czego ich łaska prze i popycha, doprowadzając ostatecznie jednych do zbawienia z góry przeznaczonego, podczas gdy drudzy idą na potępienie również z góry przeznaczone; o żadnej wolnej woli, o właściwej poczytalności moralnej w tym systemie mowy być nie może. W samej rzeczy "konfesja augsburska" uznaje tylko wolność cywilną, w sprawach świeckich i doczesnych, odrzuca zaś wolność w dziedzinie religijnej i moralnej, a Luter pisze rozprawę: De servo arbitrio (O niewolnej woli), żeby przedrzeźnić naukę katolicką o liberum arbitrium, czyli o wolnej woli. Kalwin znów formułuje w najskrajniejszy sposób doktrynę nowatorską o predestynacji (przeznaczeniu) i reprobacji (odrzuceniu), z góry przez Boga orzeczonej; opinia ta jest ostatnim z absurdów, wynikających z błędów kacerskich o grzechu pierworodnym i o wolnej woli. – Janseniści, którzy, jak wiadomo, byli tylko plagiatorami protestantyzmu i powtarzali zwykle w zdrobniałej, złagodzonej formie to, co protestanci najpierw wymyślili, w tym punkcie tak samo postępują. Uczą mianowicie, że człowiek pozostaje pod wpływem dwóch wpływów: rozkoszy niebiańskiej (delectatio coelestis) czyli łaski i rozkoszy ziemskiej (delectatio terrena) czyli pożądliwości; który z tych wpływów jest silniejszy, ten bierze górę i przeciąga człowieka na swą stronę (4). Jeżeli łaska przewyższa pożądliwość, nazywa się "łaską wielką" (gratia magna) i ta jest absolutnie skuteczną; "łaska mała" (gratia parva) natomiast jest zawsze nieskuteczną, czy raczej, jak Janseniści mówią, jest względnie nieskuteczną. Powiadają bowiem, że "łaska mała" wprawdzie wystarczałaby człowiekowi, gdyby nie podlegał pożądliwości, ale ze względu na warunki obecne w samej rzeczy jest niedostateczną. Jansenius w słynnym swym dziele pt. Augustinus, utrzymuje nawet, że taka jest nauka św. Augustyna. Doktryna ta różni się od protestanckiej przez to, że według niej wola ludzka przynajmniej jest czynną, bo już nie ślepy mus ją prze, jak u protestantów, ale "delektacja" pociąga, ku której się wola sama skłania. Ponieważ jednak przemożna delektacja koniecznie musi zwyciężyć, przeto wola nie jest prawdziwie wolną.

 

Wolna wola jest to bowiem nie tylko możność i skłonność do zrobienia tego, co w danej chwili chcemy, ale jest to przede wszystkim sama możność chcenia i niechcenia, oraz możność wyboru pomiędzy tym lub owym przedmiotem chcenia, w tych samych warunkach. Wszak i wariat robi co chce, gdy nie jest związany, a przecież nie jest odpowiedzialny za swe czyny, bo nie ma wolnego wyboru chcenia i niechcenia, lecz jest w nim pewien mus psychiczny, który go determinuje. Zwierzę też robi co chce, kiedy jest swobodne, ale samo to chcenie podlega konieczności, przeto nie jest wolnym. Tam dopiero jest wolna wola, gdzie jest możność chcenia i niechcenia w tych samych warunkach. Możność bowiem chcenia i niechcenia w innych warunkach także nie dowodzi jeszcze wolności woli. Zwierzę nierozumne może też chcieć i nie chcieć po swojemu, ale jeżeli mu się przedstawią takie np. okoliczności, to wywołają w nim konieczny odruch chcenia, jeżeli zaś znajdzie się w innych warunkach, nastąpi znów konieczny odruch niechcenia; nie jest to żaden wolny wybór, bo działanie pozostaje zawsze pod wpływem przymusu wewnętrznego. Dopiero wtedy objawia się wolna wola, gdy przy wszystkich warunkach potrzebnych do wykonania czynności pozostaje jeszcze możność chcenia i niechcenia; wtedy dopiero jest miejsce na inicjatywę i poczytalność, bo człowiek nie może już na dalsze przyczyny zrzucić odpowiedzialności za czyn swój, gdyż sam swoim własnym wyborem go determinuje.

 

Przede wszystkim uzasadnimy dogmat katolicki, że pod wpływem łaski wola ludzka pozostaje wolną w całym tego słowa znaczeniu, a tym samym obalimy twierdzenia protestantów i Jansenistów; później dopiero przejdziemy do wyłożenia rozmaitych zdań prawowiernych i sporów, jakie katolicy toczą między sobą co do sposobu, jak wpływ łaski pogodzić z wolną wolą.

 

Dogmat katolicki o wolności woli pod wpływem łaski jest wyraźnie zawarty w Piśmie św. Ewangelia nieraz to stwierdza, że Pan Bóg ze swej strony zrobił wszystko, co człowiekowi było potrzebne do wykonania dobrego czynu, że więc o nic innego nie chodzi, tylko o dobrą wolę człowieka. Ponieważ zaś do warunków dobrego uczynku należy też łaska wewnętrzna, więc zdarza się, że Pan Bóg daje łaskę, ale jeszcze w mocy naszej jest pójść za nią lub nie pójść, czyli swoboda wyboru. Gdzież jest tego rodzaju twierdzenie w Ewangelii? Co chwilę! Na przykład: "Jeśli chcesz wnijść do żywota, chowaj przykazania" (Mt. 19, 17). Biorąc to zdanie po prostu, musimy je tak zrozumieć, że Pan Bóg ze swej strony wszystko uczynił, co potrzebne było do zachowania przykazań, bo mówi: "Jeśli chcesz". Widocznie zatem łaska Boża nie znosi wolności woli. Gdzie indziej powiedziano to jeszcze wyraźniej. "Jeruzalem – woła Chrystus Pan – ilekroć chciałem zgromadzić syny twoje... a nie chciałoś" (Mt. 23, 37). Jeżeli rozważymy to słowo: ilekroć chciałem, jeżeli Pan Jezus mówi szczerze, a nie obłudnie, znaczy to, że Bóg dawał Jerozolimie wszystko, co potrzebne do jej nawrócenia, a więc i łaskę wewnętrzną. – Przechodząc do Listów Apostolskich, zwłaszcza św. Pawła, gdzie wprost już mowa o łasce, znajdujemy jeszcze wyraźniejsze ustępy, np.: "napominamy was, abyście nadaremnie łaski Bożej nie przyjęli" (II Kor. 6, 1). Sens naturalny tych słów jest, że można przyjąć łaskę na próżno, że łaska może w nas pozostać daremną, jeżeli z nią współdziałać nie będziemy, inaczej bowiem św. Paweł nie upominałby nas do korzystania z niej. Kiedy znów pisze do Tymoteusza (II list 1, 6): "napominam cię, abyś wzniecał łaskę Bożą, która jest w tobie...", to przypuszcza, że jest w nim jakaś łaska, która nie wywiera całej swojej skuteczności. Mnóstwo podobnych tekstów znajduje się w Starym i Nowym Zakonie, mnóstwo tam nawoływań Bożych, żebyśmy nie byli głuchymi na głos łaski Jego. Bóg "woła", "wzywa" (Mk 2, 17). Bóg "kołace" do serca (5), więc w możności człowieka jest pójść za tym głosem Bożym, otworzyć Bogu serce; a zdarzyć się może, że tego nie uczyni, więc może zajść wypadek, że Pan Bóg łaskę daje, ale człowiek z nią nie współdziała. Są wprawdzie miejsca na pozór z tym niezgodne, jak np.: "Bóg jest, który w was sprawuje i chcieć i wykonać" (Filip. 2, 13); "żaden do mnie przyjść nie może, jeśli go Ojciec... nie pociągnie" (Jan. 6, 44); "nie chcącego, ani bieżącego, ale litującego się Boga jest" (Rzym. 9, 16). Ale co znaczą te słowa? Nic innego, tylko że łaska Boża jest konieczną do czynu zbawiennego; choć tedy w tych tekstach nie ma wzmianki o współdziałaniu człowieka, przecież przypuszcza się je tak samo, jak na odwrót przypuszcza się łaskę w ustępach, gdzie Bóg nawołuje nas do nawrócenia, nie wspominając o łasce swojej. W ten sposób te teksty wzajemnie się uzupełniają, w myśl tego co mówi Apostoł: "nie ja, ale łaska Boża ze mną" (I Kor. 15, 10).

 

Ojcowie św. przemawiają w tym samym duchu, np. Hieronim: "Bóg dał nam wolną wolę, przecie ani wady, ani cnoty nie pociągają nas koniecznie; gdzie bowiem jest konieczność, tam nie ma wieńca (zasługi) ani potępienia" (Przeciw Jowinianowi 2, 3). Z wielu innych przytoczę jeszcze Augustyna, który mówi (List 157, n. 2, 10): "Pomoc (Boża) nie niweczy wolnej woli; owszem dlatego właśnie ją wspomaga, że jej nie niweczy". – Kończę na Soborze Trydenckim, który stanowi (sesja 6, kan. 4): "Jeśliby kto rzekł, że wolna wola człowieka, poruszona i pobudzona przez Boga, wcale nie współdziała gdy Bogu przyzwala, który pobudza i wzywa, aby się przez to usposobić i przygotować do otrzymania łaski usprawiedliwienia; i że nie może nie przyzwolić, jeżeli zechce, ale jakby rzecz martwa nic nie czyni i tylko biernie się zachowuje, niech będzie wyklęty". Orzeka więc Sobór, że wola może nie przyzwolić łasce, jeżeli zechce, nawet wtedy, gdy Bóg ją porusza i pobudza. Herezję protestantów, że wola pod wpływem łaski jest jak martwa i zupełnie nieczynna, scharakteryzował Sobór dokładnie ich własnymi słowami, jak to zwykł był czynić w swych dekretach. Nareszcie między pięciu twierdzeniami Janseniusza drugie było takie: "Łasce wewnętrznej w stanie natury upadłej oprzeć się nie można" i to zdanie potępiono, jako heretyckie. Te są punkty wytyczne, którymi się dalej w tym przedmiocie kierować będziemy.

 

–––––––––––

 

 

Ks. Marian Morawski, Dogmat Łaski. 19 wykładów o "porządku nadprzyrodzonym". Z papierów pośmiertnych Autora. Kraków 1924, ss. 164-179.

 

Przypisy:

(1) Ponieważ Bóg współdziała z każdą naturą odpowiednio do jej zdolności i ta pomoc należy się naturze, choć względem jednostek jest darmową, jakeśmy wyżej zauważyli, podobnie i naturze uświęconej przez łaskę synostwa należy się zwyczajna pomoc nadprzyrodzona, by odpowiednio do swego stanu działać mogła, z tym samym zastrzeżeniem co do jednostek, jak poprzednio. Te łaski uczynkowe są objęte ogólnym prawem współdziałania Bożego w porządku nadprzyrodzonym. Nadto są jednak pewne łaski szczególne, które nawet naturze uświęconej się nie należą i dlatego ze względu na jednostkę są podwójnie darmowe. O tych to łaskach będzie teraz mowa.

 

(2) Dlatego przezwyciężenie tej szczególnej trudności wytrwania powoduje wzrost w miłości Bożej, jak zauważa św. Tomasz (w. 3, ks. Sentencyj dyst. 31, kw. 1, art. 3): "Miłość, która jest małą z początku pokusy, może się oprzeć pokusom, bo na końcu pokusy staje się wielką, gdyż Bóg walczącemu zawsze dopomaga".

 

(3) Na łaskę uczynkową w ogóle ściśle zasłużyć nie możemy, a łaska wytrwania składa się z szeregu łask uczynkowych.

 

(4) Wolność woli była według Jansenistów przed grzechem pierworodnym, ale w obecnym stanie wolności prawdziwej nie ma. Ta bowiem wolność jaką uznają, która nie wyklucza konieczności wewnętrznej lecz tylko przymus zewnętrzny, wolnością we właściwym znaczeniu nie jest.

 

(5) Apok. 3, 20: "Oto stoję u drzwi i kołacę: jeśliby kto usłyszał głos mój i otworzył mi drzwi...".

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMVI, Kraków 2006

Powrót do spisu treści dzieła ks. Mariana Morawskiego pt.
Dogmat Łaski
19 wykładów o porządku nadprzyrodzonym

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: