DOGMAT ŁASKI

19 WYKŁADÓW

O PORZĄDKU NADPRZYRODZONYM

 

KS. MARIAN MORAWSKI SI

 

WYKŁAD VI.

 

SKUTKI GRZECHU PIERWORODNEGO. –
ODKUPIENIE

 

Ostatnim razem, moi Panowie, zaznaczyłem, że niektórzy teologowie katoliccy XVIII i XIX wieku przypuszczali bardzo głęboko sięgające zwichnięcie natury ludzkiej wskutek grzechu pierworodnego i że stąd tzw. tradycjonaliści, zwłaszcza we Francji, jak de Bonald, de Lamennais i inni doszli do swoich przesadnych doktryn o niezbędnej potrzebie objawienia Bożego. Według św. Tomasza natomiast tłumaczy się owo "zranienie" natury wskutek grzechu pierworodnego po prostu przez odjęcie jej darów nadprzyrodzonych i pozanaturalnych, co stanowi właściwy skutek grzechu pierworodnego. Przeczytam Panom jak się św. Tomasz o tym wyraża w Sumie teologicznej (1–2, kw. 85, a. 3): "Mocą sprawiedliwości pierwotnej niższe władze duszy doskonale były poddane wyższym, które znów doskonale podlegały Bogu. Ta zaś sprawiedliwość pierwotna odjęta jest (naturze) przez grzech pierwszego rodzica. Dlatego wszystkie władze duszy są pozbawione harmonijnego zespołu odnośnie do cnoty, a ten brak nazywa się zranieniem natury". Na początku panował we władzach duszy doskonały porządek, który stanowił sprawiedliwość pierwotną, jakeśmy wyżej powiedzieli, po grzechu zaś ten porządek został zwichnięty wskutek obdarcia, obnażenia natury z darów nadprzyrodzonych i to właśnie stanowi zranienie natury ludzkiej. – Dalej wykłada św. Tomasz, że są cztery naczelne władze w człowieku i że w pierwotnym stanie każdej z tych władz była wlana odpowiednia cnota: w rozumie była roztropność, we woli sprawiedliwość, w zmysłowej władzy dążeniowej (popędliwej, irascibilis), męstwo, a we władzy pożądliwej (concupiscibilis) wstrzemięźliwość; przez samo tedy odjęcie tych wlanych przymiotów, władze naturalne człowieka zostały "zranione". – Jeszcze dokładniej wyjaśnia to św. Tomasz w piątym artykule tej samej kwestii. Stawia pytanie, czy wszystkie nędze cielesne tego życia są skutkiem grzechu pierworodnego i odpowiada twierdząco. Następnie zarzuca sam sobie, że gdyby te nędze były skutkiem grzechu pierworodnego, to powinny by być jednakie, ponieważ grzech pierworodny jest jednako we wszystkich, skądże zatem jedni więcej mają ułomności, drudzy mniej? W odpowiedzi na tę trudność św. Tomasz doskonale swój pogląd wyjaśnia. Odpowiada, że przyczyna właściwa, tj. taka, która z natury swojej pewien ściśle oznaczony skutek sprawuje, działa zawsze odpowiednio do swojej energii. I tak np. kiedy ktoś rzuci kamieniem, to rzut będzie zawsze proporcjonalny do siły; jeśli rzuci słabiej, kamień nie tak daleko poleci. Jest to przykład przyczyny właściwej. Gdy jednak ktoś wstrząśnie np. kolumną i skutkiem tego kamienie na niej oparte pospadają, to niekoniecznie spadną z jednakową chyżością, choć przyczyna upadku dla wszystkich była jednaka; większe spadną prędzej, mniejsze wolniej, bo bezpośrednia przyczyna upadku jest inna (prawo ciążenia), a wstrząśnięcie kolumny było tylko przyczyną przygodną i warunkiem działania przyczyny właściwej. Przytoczywszy te przykłady, św. Tomasz wraca do rzeczy i powiada, że zupełnie tak samo należy szukać przyczyny nędzy ludzkiej w każdym z osobna człowieku; jak owa kolumna podtrzymywała kamienie, tak też sprawiedliwość pierwotna, czyli dary nadprzyrodzone, powstrzymywały człowieka od upadku w nędzę cielesną; skoro zaś te dary zostały odjęte, popadliśmy samorzutnie w tę nędzę: jedni w większą, drudzy w mniejszą, zależnie od różnego ustroju ciała, pochodzenia itp. warunków. Tak tedy nędze moralne i cielesne są raczej następstwami niż bezpośrednimi skutkami grzechu pierworodnego. Skutek bezpośredni, utrata łaski, jest u wszystkich jednaki, dalsze następstwa zaś są różne, zależnie od natury każdego człowieka. Taki jest pogląd św. Tomasza.

 

Jeśli się myślą jeszcze wstecz cofniemy, przekonamy się, że Ojcowie Kościoła, zastanawiając się nad "zranieniem" natury przez grzech pierworodny, tłumaczą je zawsze przez uchylenie darów nadprzyrodzonych. Św. Jan Chryzostom, w homilii "o krzyżu", komentując słowa Pisma, wyrzeczone do Adama (Rodz. 3, 9) "Gdzieżeś?" powiada, że Adam po zdradzie szatana znalazł się w stanie nagości naturalnej, a słowa "gdzie jesteś" znaczą według niego: "z jakiejże to godności w jakążeś popadł nędzę? ponieważ zjadłeś z drzewa wiadomości dobrego i złego, zostałeś człowiekiem (tylko)", czyli utraciłeś swoją boskość i znalazłeś się w swej nędzy przyrodzonej. Podobnie śś. Augustyn i Ambroży tłumaczą nagość Adama w znaczeniu przenośnym, jako nędzę przyrodzoną, w którą człowiek popadł wskutek odarcia z szaty nadprzyrodzonej, jaką był w raju odziany.

 

Nowsi teologowie powrócili niemal jednomyślnie do nauki św. Tomasza; przyznają, że w stanie upadku umysł został zaciemniony dlatego tylko, że wyobraźnia, która dawniej rozumowi była podległa, teraz buja swobodnie i przeszkadza mu w jego czynnościach, a nadto namiętność często umysł zaślepia; wola jest osłabioną, bo niższe władze zmysłowe, żądze i popędy, które wola w stanie pierwotnym mogła zaprzęgnąć do swojej usługi, teraz woli opór stawiają i człowiek często z nimi borykać się musi itd. Jednym słowem władze człowieka są zwątlone czy zranione tylko o tyle, że został utracony pozanaturalny porządek i ład, jakim Pan Bóg pierwotnie obdarzył naturę ludzką.

 

Dochodzimy tedy do wniosku, że stan natury upadłej czyli pozbawionej łaski i darów nadprzyrodzonych, jest pod względem fizycznym mniej więcej taki, jakim byłby stan tak zwanej natury czystej, w którym by człowiek nie był wcale podniesiony do porządku nadprzyrodzonego. Pod względem fizycznym, powiadam, bo pod względem etycznym obecny stan różni się niewątpliwie od tego, w jakim znajdowałaby się ludzkość w porządku czysto przyrodzonym. Różni się zaś przede wszystkim tym, że stan obecny, po grzechu pierworodnym, jest stanem kary; cierpienia tego życia, które dotykają ogół rodzaju ludzkiego (wyjąwszy tych, którzy są odrodzeni przez łaskę), są karą za grzech pierworodny. Otóż w stanie natury czystej, nie byłoby grzechu pierworodnego w znaczeniu teologicznym i dlatego też cierpienia, zresztą nieodłączne od natury ludzkiej, nie byłyby karą; dlatego też Opatrzność Boska, która sumę cierpień i przyjemności dla każdego z góry odliczyła, byłaby człowiekowi w stanie natury najprawdopodobniej daleko mniejszą miarę cierpień doczesnych przeznaczyła, niż w stanie upadku. Byłyby to wprawdzie cierpienia tego samego rodzaju co obecnie, ale najprawdopodobniej w znacznie mniejszej mierze (1).

 

Dalej, jak Pismo i Ojcowie nauczają (por. Sobór Trydencki, sesja 5, kan. 1), rodzaj ludzki, wskutek grzechu pierworodnego, pozostaje w niewoli czartowskiej, która się przez grzechy uczynkowe jeszcze potęguje, a z której jedynie łaska Chrystusowa wyswobadza. Ta zaś niewola czartowska dosięga człowieka pod względem moralnym, a nieraz i pod względem fizycznym; zapewne dawniej, przed przyjściem Odkupiciela, zdarzało się to ciemięstwo fizyczne (opętanie) bez porównania częściej, jak o tym świadczą Ewangelie. Ale najbardziej dotkliwą jest niewola czartowska pod względem moralnym, bo jest powodem wielu grzechów, wiela złego na świecie. Otóż ta hańbiąca niewola nie istniałaby w stanie natury czystej, gdyż nie byłoby powodu naturalnego, aby Bóg wroga rodzaju ludzkiego wpuszczał na świat, gdyby zły duch nie był sobie niejako zdobył tego prawa przez dobrowolne poddanie się pierwszego człowieka pod jego władzę (2).

 

Nadto w obecnym stanie człowiek, ród ludzki w ogóle, skutkiem grzechu pierworodnego jest pozytywnie niegodzien łaski, niegodzien miłości Bożej, podczas gdy w stanie natury czystej nie byłoby tej pozytywnej niegodności, bo natura nie byłaby od Boga odwrócona. To właśnie stanowi najważniejszą różnicę między stanem natury upadłej a czystej, że przez grzech pierworodny natura ludzka sama z siebie popadła we wieczne odwrócenie od Boga i tego o własnych siłach żadną miarą naprawić nie zdoła (3). – Następnie za upadkiem pierworodnym, za ułomnością i skrzywieniem natury, które stąd wyniknęły, poszedł cały szereg występków, przez które ludzkość pogrążała się coraz bardziej w ciemnocie i w grzechu. W ciemnocie, cała bowiem historia myśli ludzkiej, w Starym Zakonie i przed Chrystusem w ogóle, świadczy wymownie w jakich to fatalnych błędach cała niemal ludzkość była pogrążona odnośnie do najważniejszych zagadnień, dotyczących Boga, celu człowieka oraz prawa moralnego. Ale byłoby to nadto mozolnym i nie tu miejsce na to, abym opisywał cały ten stan "ścieleśnienia" ludzkości w stanie upadku, jak się Pismo wyraża (Rodz. 6, 3). Jest to zresztą dobrze wszystkim znane. A to wszystko działo się mimo pewną pomoc łaski, której Pan Bóg i wówczas nie odmawiał. Widocznie Bóg chciał pozostawić rodzaj ludzki ze szczuplejszą łaską, żeby człowiek miał próbkę tego, do jakiej nędzy stoczy się własnym ciężarem wskutek grzechu pierworodnego i swoich grzechów uczynkowych. Chciał Bóg przez to przywieść ród ludzki do upamiętania i oczekiwania pomocy jedynie ze strony Boga.

 

Dlatego filozofowie starożytni, widząc tę nędzę natury ludzkiej, czuli niekiedy, że koniecznie trzeba jakiegoś ratunku z góry, że natura ludzka w tym stanie sama sobie nie wystarczy (4). Św. Paweł w bardzo silnym ustępie listu do Rzymian (w 7 rozdz.), przemawiając niejako w imieniu całej ludzkości, w tragiczny sposób przedstawia walkę wewnętrzną pomiędzy głosem sumienia a skażoną naturą. Kreśli ją mniej więcej tymi samymi słowy, co ów poeta pogański: "widzę co lepsze i pochwalam, a czynię co gorsze". Opisawszy ten nędzny stan rozstroju moralnego, woła nareszcie: "Nieszczęsny ja człowiek, kto mię wybawi od ciała tej śmierci?" i odpowiada sobie: "Łaska Boża przez Jezusa Chrystusa Pana naszego" (Rzym. 7, 24 n.). Zaiste dopiero łaska Odkupiciela miała wyzwolić rodzaj ludzki od grzechu, dźwignąć go ze stanu upadku i upodlenia.

 

W traktacie o Wcieleniu, o tym arcydziele mądrości i dobroci Bożej, rozprawia obszernie o Chrystusie jako drugim Adamie, który uczynił zadość obrażonej sprawiedliwości Bożej, a zarazem miłosierdziu Bożemu, chcącemu się ulitować nad grzesznikami, tak, że wedle słów Proroka (Ps. 84, 11) w Chrystusie, Odkupicielu i Zbawicielu świata "sprawiedliwość i pokój pocałowały się". Naszym zadaniem jest tylko wytłumaczyć, w jaki sposób łaska Odkupiciela spływa na nas, jak nas odradza i do pierwotnego stanu dziecięctwa Bożego przywraca.

 

Naprzód narzucam kilka ogólnych linij wytycznych, bo w tym przedmiocie, moi Panowie, jest niemało powikłanych i niejasnych pojęć. Wierzymy np., że nas Chrystus Pan odkupił, – dlaczego jednak rodzimy się w grzechu, chociaż Zbawiciel za wszystkie grzechy zadosyćuczynił? Wierzymy, że Chrystus naprawił upadek pierwszego człowieka, – dlaczego tedy ponosimy skutki grzechu pierworodnego, rozliczne nędze tego życia i w końcu śmierć? Wierzymy, że Chrystus Pan przyniósł łaskę na świat, – ale czyż w Starym Zakonie, przed Chrystusem, nie było też łaski i świętych ludzi? Wiele jeszcze innych tego rodzaju jest zagadnień, które trzeba sobie wyjaśnić na podstawie należytego poglądu na sposób działania łaski Odkupiciela.

 

Otóż pierwszą zasadą tego poglądu jest, że Chrystus nie naprawia ryczałtem całej natury ludzkiej, nie dźwiga od razu ku wiecznemu wyzwoleniu z nędzy moralnej i fizycznej, ale dokonywa tego dzieła stopniowo przez osobisty udział każdego w nabywaniu łaski Odkupienia. – Stojąc wpośród ludzkości, pociąga Chrystus do siebie każdą z osobna jednostkę, aby przez osobiste połączenie się z Chrystusem przyczyniała się do odbudowy tajemniczego, mistycznego ciała Chrystusowego (5). – Przypominacie sobie, Panowie, figurę węża miedzianego na puszczy, którą Chrystus Pan do siebie odnosi (Jan. 3, 14 n.). Otóż kiedy na puszczy węże jadowite napadły i kąsały Żydów (Liczb. 21, 8 n.), Pan Bóg, litując się nad nimi, kazał Mojżeszowi wystawić na drzewcu węża miedzianego i oznajmić, że kto spojrzy na tę figurę, nie umrze i będzie uzdrowiony. Oto obraz sposobu, w jaki Odkupienie naprawia upadek rodzaju ludzkiego. Każdy musi osobiście zbliżyć się do Chrystusa, by zostać uzdrowionym. Ewangelista św. Jan, mówiąc o Wcieleniu Słowa Bożego, powiada znacząco: "Dał im moc, aby się stali synami Bożymi" (Jan. 1, 12), nie zaś: uczynił ich synami Bożymi.

 

Cóż to, zapytajmy z kolei, zawiera się w tej mocy, jaką nam dał Chrystus Pan, abyśmy się stali synami Bożymi? Tu znów kilka momentów należy wyróżnić. Przede wszystkim Chrystus złożył okup, który w obliczu Boga nie tylko równoważy grzechowi pierworodnemu i wszystkim grzechom uczynkowym, ale owszem przewyższa je nieskończenie. Wprawdzie ten okup sam przez się jeszcze nie gładzi grzechów ludzkich, łagodzi jednak gniew Boży i skłania Boga, aby okazał miłosierdzie rodzajowi ludzkiemu. Dlatego też Pan Bóg daje ludziom pierwszy impuls do zbawienia, początkuje to dzieło w każdej z osobna duszy przez tchnienie swej łaski, bo taka jest natura tego zbawienia, że jeśli go Pan Bóg swym tchnieniem nie zapoczątkuje, to i dalszy jego przebieg absolutnie nie jest możliwym. "Żaden do mnie przyjść nie może", powiada Chrystus (Jan. 6, 44), "jeśli go Ojciec, który mię posłał, nie pociągnie". (Później uzasadnimy to wszystko dokładnie). – Otóż Odkupienie Chrystusowe skłania Boga do udzielania ludziom łaski uprzedzającej, która początkuje całą sprawę zbawienia. Tym następnie, którzy idą za tchnieniem tej pierwszej łaski zbawiennej, Odkupienie daje możność odzyskania synostwa Bożego, wskutek połączenia z Chrystusem przez wiarę i miłość, a to synostwo Boże zawiera, jak widzieliśmy i jeszcze zobaczymy, i łaskę poświęcającą i wszystkie cnoty wlane i dary Ducha Świętego, jednym słowem całą formalną, czyli ściśle nadprzyrodzoną stronę sprawiedliwości pierwotnej. – Na koniec, chcąc Odkupienie uczynić obfitym, jak powiada Psalmista (Ps. 129, 7), Chrystus Pan ustanowił mnogie środki uświęcenia, które dają każdemu możność czerpania do głębi z tego niewyczerpanego źródła łaski. O tych środkach, tj. Sakramentach św., powiedział Prorok, jakby zazdroszcząc nam tego nadmiaru łask: "Będziecie czerpać wody z radością ze zdrojów Zbawicielowych" (Izaj. 12, 3). W ten zatem sposób z pośród całej "masy przeklętej" rodzaju ludzkiego (jak się św. Augustyn wyraża) odbudowuje się za pomocą jednostek, pociągniętych łaską do centrum Odkupienia (6), mistyczne ciało Chrystusa, składające się z wybranych (7), stanowiące duchowny ustrój Kościoła i będące istotnie czymś jednym z niebieską Jerozolimą, tj. z Kościołem triumfującym w niebie (8).

 

Odkupienie działa w ten sposób nie tylko w chwili obecnej, lecz wpływ jego zbawienny sięga wstecz, że się tak wyrażę. Pan Bóg spoglądając na nie od wieków ze stanowiska swej wszechwiedzy, powodował się przyszłymi zasługami Odkupiciela, aby ludziom od chwili pierwszego upadku dawać możność powstania z grzechu, i te wszystkie łaski, jakimi ich darzył przed przyjściem Chrystusa. Z drugiej strony człowiek, któremu Bóg zaraz po upadku, u wrót raju jeszcze, ukazał Odkupiciela w dalekiej przyszłości, zapowiadając, że nasienie niewiasty zgniecie władzę węża (Rodz. 3, 15), człowiek (mówię) mógł spoglądać z wiarą na tego Odkupiciela, z ufnością ku Niemu się zwracać i łączyć się z Nim przez miłość; już zatem w owych odległych czasach mógł człowiek dążyć do odzyskania synostwa Bożego i stać się poniekąd członkiem mistycznego ciała Chrystusa (9).

 

Były to, jak mówi św. Augustyn, członki urodzone przed głową. – Rozumie się jednak, że w Starym Zakonie nie było tej obfitości Odkupienia, która jest właściwa Nowemu Przymierzu, a na tym głównie zależy, że teraz dowolnie wszelką łaskę czerpać możemy z przeobfitych źródeł Zbawicielowych, stojących otworem dla wszystkich, tj. ze Sakramentów świętych. Dlatego św. Paweł, wprowadzając (Żyd. 11) ów wspaniały poczet świętych starożytnych, począwszy od Abla aż do ostatnich proroków, powiada, że oni wszyscy wiarą dokonali tak wielkich rzeczy, że wiarą zostali usprawiedliwieni i wzywa wiernych Nowego Zakonu, aby tym usilniej wierzyli, a jako przedmiot wiary wskazuje na "Jezusa, przodka i kończyciela wiary" (12, 2). Patrzajcie, woła, na twórcę naszej wiary Chrystusa Pana, na którego i owi święci Starego Zakonu wiarą spoglądali, "abyście nie ustawali, osłabiawszy na duszach waszych" (w. 3).

 

Odkupienie nie tylko wstecz działa, ale jest skuteczne i na przyszłość, bo ma moc gładzenia tych wszystkich grzechów, które ludzie do końca świata popełniać będą. Odkupienie sięga zatem od początku do końca, jest poniekąd ponad czasem, jak wieczność Boża, i roztacza swój wpływ zbawienny na wszystkich ludzi.

 

Jedna jeszcze została kwestia do omówienia, mianowicie dlaczego to nader obfite Odkupienie Chrystusowe nie naprawia wszystkiego, co Adam był zepsuł, dlaczego nie przywraca nam także darów pozanaturalnych: nieśmiertelności ciała, wolności od cierpień, doskonałego panowania władz duchowych nad zmysłowymi, jednym słowem owej pierwotnej prawości naturalnej, owego zestroju natury z łaską? Św. Tomasz odpowiada, że Odkupienie przywraca nam to wszystko i to w sposób nierównie doskonalszy i nieutracalny, ale dopiero w życiu przyszłym, według wymagań planu Mądrości Bożej. Zastanówmy się nad tym planem Bożym i usiłujmy wniknąć w powody, dla których Odkupienie, jakkolwiek obfite, nie przywróciło nam tych darów w tym życiu.

 

Z góry można powiedzieć, że pewno Pan Bóg nie ze skąpstwa dla człowieka, że się tak wyrażę, odmówił mu tych darów. Jeśli Bóg przeznaczył upadłemu człowiekowi tak drogocenne Odkupienie i w Osobie swego Syna Jednorodzonego dał mu sposobność do naprawy największego zła, grzechu, oczywisty to dowód, że nie był mniej skłonnym do świadczenia dobrodziejstw człowiekowi upadłemu, niż człowiekowi w stanie niewinności. Szukajmy więc gdzie indziej powodu dlaczego Odkupiciel nie przywrócił nam darów pozanaturalnych (10).

 

Przede wszystkim ten porządek obecny, w którym nam się tylko duchowne dary wracają, jest w ścisłym związku z przedłożonym wyżej pierwszym warunkiem Odkupienia, tym mianowicie, że ludzie mają je pozyskiwać indywidualnie i dobrowolnie (11). Gdyby bowiem przystępujący do Chrystusa, wraz ze synostwem Bożym odzyskiwali natychmiast i doskonałe szczęście doczesne, w takim razie już samo to szczęście, a nie Bóg, mogłoby stać się przedmiotem ludzkich dążeń i aspiracyj; moralność chrześcijańska mogłaby stracić swój wysoki charakter samoistny; pielgrzymka życia, jako próba, na którą każda istota rozumna powinna być wystawiona, przestałaby być doświadczeniem wolnej woli, skoroby natychmiast i w taki sposób ogromnie widoczny, tak dotykalny, zwrot wolnej woli ku Bogu był wynagradzany. – Zważmy po wtóre, że z dwóch sposobów, jakimi człowiek mógł odbyć swą próbę życiową, tj. drogą szczęścia doczesnego bez żadnej przymieszki cierpienia, oraz drogą walki i cierpienia, i pierwszy sposób miał swoje korzyści, lecz drugi także. Pierwszy miał nie tylko tę korzyść, że zwalniał człowieka od cierpień doczesnych, ale też tę inną, że w takich warunkach najprawdopodobniej daleko więcej ludzi doszłoby do zbawienia. Droga walk i cierpień ma znów tę korzyść, że daje pole do wyższego uświątobliwienia się; jest to bowiem prawdą psychologiczną, że czynność woli, powstającej mężnie przeciwko trudnościom, jest daleko intensywniejszą, a wskutek tego cnota, tj. dobry nałóg, rodzący się z tych czynów, wyrabia się daleko potężniej. Dalej, na tej drodze ciernistej pobudki do cnoty są daleko czystsze. W pierwszym bowiem wypadku spełnienie obowiązku zawsze, lub przynajmniej bardzo często, byłoby połączone z przyjemnością, przeciwnie zaś w drugim wypadku; tu zatem pobudka cnoty bywa nierównie czystsza, bo się odnosi do samego obowiązku. Po trzecie, ta droga cierpienia daje sposobność rozkwitu rozmaitym cnotom, które by miejsca nie miały, gdyby złego nie było, jak np. pokuta, dobrowolne ubóstwo, umartwienie, miłosierdzie, cierpliwość posunięta aż do heroizmu męczeństwa. Przypomnijcie sobie, Panowie, ten wzniosły szereg cnót, które Chrystus nazywa błogosławieństwami, niemal wszystkie do tej właśnie kategorii cnót należą. – Nareszcie dla tych, którzy zbawienia na tej drodze dostąpią, będzie ono daleko cenniejsze i droższe, jako to, co się zdobyło trudem i walką wśród niebezpieczeństw, a co się łatwo utracić mogło. Tak więc i ta druga droga miała swoje znaczne korzyści. – Pan Bóg wybrał dla ludzi drogę pierwszą, póki człowiek nie był zła na świat wprowadził; po upadku zaś Pan Bóg nie powrócił już człowiekowi drogi pierwszej, ale obrał dlań drugą drogę, bo ta nie tylko jest lepszą dla tych, którzy będą zbawieni, lecz nadto jest chwalebniejszą dla Pana Boga. Droga bowiem cierpienia daje nie tylko pole dla objawienia się Jego mądrości, dobroci itp. doskonałości, które jaśniały w pierwotnej szczęśliwości człowieka, ale także Jego miłosierdzia, które sobie upodobało w dźwiganiu nędzy i w naprawie zła.

 

Zresztą droga walki i cierpienia najbardziej odpowiada dziełu Odkupienia; skoro bowiem Syn Boży miał przyjść na świat nie tylko jako Głowa rodzaju ludzkiego, ale także jako Odkupiciel, mający naprawić grzech i jego skutki, wypadało, aby to Odkupienie miało charakter bolesnego zadośćuczynienia, aby było połączone z cierpieniem i upokorzeniem; skoro zaś Syn Boży przyszedł w tym charakterze, tym bardziej godziło się, aby ci wszyscy, którzy mieli przez Chrystusa odzyskać synostwo Boże, byli prowadzeni tą samą drogą, którą On szedł, tj. drogą krzyża. Dlatego św. Paweł, tłumacząc dlaczego cierpienia tego życia nie są szkodliwe dla wybranych, dlaczego "tym, którzy miłują Boga, wszystko dopomaga do dobrego", podaje ten powód ostateczny, że ich Bóg "przejrzał i przeznaczył, aby byli podobnymi obrazowi Syna Jego, żeby On był pierworodnym między wielą braci" (Rzym. 8, 28-29). Cały ten ustęp, pełen pociechy dla strapionych, kończy Apostoł tym słynnym wyzwaniem wszystkich cierpień doczesnych, wołając: "Któż nas tedy odłączy od miłości Chrystusowej? utrapienie? czyli ucisk? czyli głód? czyli nagość? czyli niebezpieczeństwo? czyli prześladowanie? czyli miecz?... Ale w tym wszystkim przezwyciężymy dla Tego który nas umiłował" (Tamże w. 35 nn.).

 

Tak więc, Panowie, mamy wyjaśnienie, dlaczego Pan Bóg w tym życiu nie przywrócił nam owej materialnej, zewnętrznej części pierwotnej sprawiedliwości rajskiej czyli darów pozanaturalnych. Ale, jak św. Tomasz przydaje, Odkupienie ma nam te dary jeszcze doskonalej powrócić w życiu przyszłym. Jak bowiem wewnętrzna strona sprawiedliwości, czyli synostwo Boże i łaska, odzyskuje się przez połączenie dusz naszych z Chrystusem, tak samo przez pewien mistyczny związek ciał naszych z uwielbionym Ciałem Chrystusa Pana, i nasze ciała odrodzą się na żywot wieczny, co św. Paweł często z naciskiem powtarza, np. do Filipensów (3, 21): "Pan nasz Jezus Chrystus przemieni ciało podłości naszej przypodobane ciału jasności swojej, wedle skuteczności, którą też wszystko podbić sobie może". Chrystus zatem naprawi w zmartwychwstaniu powszechnym ciało nasze nędzne i podłe, podległe skażeniu, na kształt i podobiznę swego ciała uwielbionego. (Por. też Rzym. 6, 5 i I Kor. 15, 35 nn.). Św. Tomasz wykłada dalej, że uwielbienie ciał zmartwychwstałych jest skutkiem Najświętszego Sakramentu, przez który uwielbione Ciało Chrystusa Pana składa, że tak powiem, pewien zadatek chwalebnej nieśmiertelności w ciałach naszych, jakoby "nasienie zmartwychwstania".

 

Zarzucicie mi może, że zmartwychwstaną także ci, którzy Najświętszego Sakramentu nie pożywali, jak dzieci zmarłe po chrzcie. Otóż św. Tomasz za św. Augustynem powtarza, że wszyscy chrześcijanie już przez chrzest mają pewien związek z Eucharystią, jako celem wszystkich sakramentów i stają się duchownie jej uczestnikami. Ten związek, ta, że tak powiem, orientacja eucharystyczna, sprawia, że chrześcijanie nabywają prawa do chwalebnego zmartwychwstania, chociaż Eucharystii sakramentalnie nie pożywali, lecz duchownie tylko stali się Jej uczestnikami (12).

 

Św. Paweł przedkłada na koniec, że mocą Odkupienia cała przyroda jakimś tajemniczym sposobem odrodzoną i odnowioną będzie, a to znowu przez związek, jaki ma z człowiekiem odkupionym. Muszę wam ten ustęp przeczytać (Rzym. 8, 19 nn.): "Albowiem oczekiwanie stworzenia (nierozumnego) oczekiwa objawienia (chwały) synów Bożych. Bo próżności poddane jest stworzenie, nie dobrowolnie, ale dla Tego (Boga), który je poddał (człowiekowi), pod nadzieją (wyzwolenia). Bo i samo stworzenie będzie wyswobodzone z niewoli skażenia, na wolność chwały synów Bożych. Wiemy bowiem, że wszystko stworzenie wzdycha i jako rodząca boleje aż dotąd". Mówi więc Apostoł, że skutki Odkupienia nie ze wszystkim się dokonały, że spłyną jeszcze chwalebnie nie tylko na nas, lecz i na całą przyrodę jakimś sposobem tajemniczym, który pozostawia rozmyślaniu naszemu.

 

Słowo jeszcze. Mówiłem, że zewnętrzna część pierwotnej sprawiedliwości, czyli dary pozanaturalne, będą przywrócone dopiero w życiu przyszłym. W tym życiu udziela nam Odkupienie Chrystusa część wewnętrzną, ściśle nadprzyrodzoną, owej sprawiedliwości. Ta formalna strona sprawiedliwości nazywa się łaską w ścisłym znaczeniu; o niej to w następnych wykładach mówić będziemy.

 

–––––––––––

 

 

Ks. Marian Morawski, Dogmat Łaski. 19 wykładów o "porządku nadprzyrodzonym". Z papierów pośmiertnych Autora. Kraków 1924, ss. 95-112.

 

Przypisy:

(1) Prawdę mówiąc, nic o tym pewnego wiedzieć nie możemy. Jeżeli grzech pierworodny pozbawił nas tylko darów darmowych, to kara za grzech pierworodny powinna by się sprowadzać jedynie do następstw wynikających z odjęcia tych darów. Dlatego jest pewną niekonsekwencją przypuszczać z jednej strony, że grzech pierworodny, naturze, jako takiej, nic nie odjął, a z drugiej strony stanowić wymiar kary, przerastający warunki natury, samej sobie pozostawionej. Gdyby tak było, to można by poniekąd drogą rozumową dowieść grzechu pierworodnego, co na ogół nie jest przez teologów przyjęte, ten grzech bowiem wkracza w dziedzinę nadprzyrodzoną. Ta sama uwaga tyczy się następnych wywodów.

 

(2) To rzecz niepewna. Pokusy do złego ze strony szatana mogłyby – zdaniem wielu teologów – zdarzać się w stanie natury czystej, skoro zdarzyły się w raju. Niewola czartowska w myśl teorii, że grzech pierworodny naturze jako takiej nie zaszkodził, sprowadzałaby się po prostu do tego, że człowiek, odwróciwszy się od Boga, stał się uczestnikiem królestwa ciemności, bo już wskutek samej winy pierworodnej zasługiwał na potępienie, choć bez kary zmysłów, jak to wyżej wytłumaczono. Przyznawać szatanowi jakąś zdwojoną moc i szczególne prawo kuszenia ludzi po upadku znaczy upatrywać skutki grzechu w czymś więcej, niż w prostym odjęciu tego, co mu się nie należało z natury.

 

(3) To odwrócenie w myśl powyższej teorii należałoby pojąć, jako odwrócenie od Boga jako celu nadprzyrodzonego, nie zaś jako od celu naturalnego, jak już wyżej nadmieniono. Wynikająca zaś stąd niegodność łaski byłaby odnośnie do darów i pomocy nadprzyrodzonych, nie zaś tych, które się naturze należą. Całe to jednak rozróżnienie nie znajduje dosyć poparcia u wybitniejszych teologów. Bardziej zgodne z duchem tradycji zdaje się być zdanie, że stan obecny pod każdym względem jest gorszy, niż byłby stan natury czystej, co zresztą wynika z poprzednich wywodów, lecz nie należy tego pogorszenia kłaść na karb kary, jak tu zrobiono, lecz raczej wywieść je z zasadniczej zmiany stosunku natury, pierwotnie uświęconej, a potem upadłej, do Boga, jako jedynego celu i to nadprzyrodzonego.

 

(4) Ta myśl wyraża doskonale stosunek natury do porządku nadprzyrodzonego, jaki z woli Bożej zaistniał na początku. Natura sama sobie nie wystarcza, bo sama z siebie nie może dopiąć celu nadprzyrodzonego, do którego jedynie jest powołana i dla którego istnieje. Dlatego natura ludzka tylko w sferze łaski może znaleźć pomoc niezbędną do pełnego rozwoju duchownego, do ziszczenia swego ideału. Nieodzowne bowiem każdej istocie stworzonej współdziałanie Boże, zmierza w porządku etycznym wyłącznie do kresu nadprzyrodzonego. Tym się tłumaczy pierwsze zestrojenie natury ludzkiej przez prawość etyczną z jej uświęceniem nadprzyrodzonym. Stąd też utrata łaski poświęcającej pociągnęła za sobą pozbawienie natury idealnych przymiotów moralnych. Ponieważ natura wedle zamiarów Opatrzności ma być podłożem dla łaski, przeto jej doskonałość etyczna nie może pozostać w sferze naturalnej, lecz leży ponad poziomem czysto ludzkich ideałów. Choćby zatem po upadku pierworodnym, który nie zniósł nadprzyrodzonego powołania człowieka, wszystkie przyrodzone czynniki wewnętrzne i zewnętrzne warunki postępu duchowego i moralnego pozostały nietknięte, przecież brak nadprzyrodzonego współdziałania Bożego sprawi, że natura we własnej nawet sferze nie dopnie swych ideałów. Z drugiej strony w obecnym porządku łaska Boża nie tylko uświęca naturę, lecz zarazem leczy ją z ran zadanych jej przez grzech pierworodny, nawet w sferze czysto etycznej, pomagając człowiekowi do zachowania całego zakonu przyrodzonego. Człowiek tedy, porzuciwszy dążenie do celu nadprzyrodzonego, utraciwszy łaskę i miłość, utracił zarazem prawo do szczególnej pomocy Bożej, niezbędnej do utrzymania się na poziomie etycznym, odpowiadającym jego rozumnej naturze. Chociaż władze jego duchowe pozostały nienaruszone, przecież w obecnym porządku nadprzyrodzonym, w którym ideał czysto naturalny nie ma racji bytu, bez łaski darmowej i to podwójnie darmowej, bo darmo przywróconej, człowiek ideału swego nie ziści. Dlatego samowystarczalność natury, etyka czysto przyrodzona w praktyce nie istnieją. Człowiek ma być nie tylko człowiekiem, lecz przybranym synem Bożym. Odrzucając łaskę, nawet człowiekiem etycznie doskonałym nie będzie. Kto z pomocą łaski nie usiłuje wznieść się ponad poziom natury, ten na pewno niżej tego poziomu spadnie. Natura jest dla łaski, nie łaska dla natury.

 

(5) Do "odbudowy" w myśl autora o absolutnym przejrzeniu Chrystusa, o czym poprzednio była mowa. Powiedzielibyśmy raczej do "budowy", bo prawdopodobniejszym jest, że Kościół zaistniał (duchowo) dopiero po grzechu i obietnicy Odkupiciela. Teologowie powiadają, że Adam miał pierwotnie łaskę "Bożą", a dopiero po grzechu i pokucie "Chrystusową" odebrał.

 

(6) Tym centrum jest Najświętsza Eucharystia, jak to autor powziął sobie uzasadnić w "Świętych obcowaniu" (Wstęp).

 

(7) W jakim znaczeniu, o tym poniżej.

 

(8) Tu jest zasadnicza różnica między łaską pierwotną (Adama) a Chrystusową. Tamta była dana naturze ludzkiej, jako takiej; uczestnicy tej natury mieli zarazem być uczestnikami łaski. Łaska zaś Chrystusowa jest łaską osobistą, którą każdy człowiek musi sobie przez osobistą czynność przyswoić.

 

(9) Ciało mistyczne Chrystusa, czyli Kościół, zawiera dwie rzeczy: organizację, czyli ustrój, i ducha ożywiającego. Ustrój tego ciała jest sakramentalno-charyzmatyczny, duszę jego stanowi ożywiające i uświęcające tchnienie Ducha Świętego, czyli łaska. W Starym Zakonie nie było ani ustroju nadprzyrodzonego przez duchowne piętnowanie członków, ani stałych funkcyj charyzmatycznych, lecz mogła być łaska Chrystusowa, przez wiarę w obietnicę Bożą. Święci Starego Zakonu nie byli zatem w pełni członkami mistycznego ciała Chrystusowego.

 

(10) Powody, które autor przytacza, nie przekraczają oczywiście miary prawdopodobieństwa.

 

(11) Mowa tu o Odkupieniu podmiotowym, tj. o przyswojeniu sobie łaski Odkupienia przedmiotowego, którego dokonał sam Chrystus Pan.

 

(12) Przez pragnienie (votum) Eucharystii, które jest przedmiotowo zawarte w obrzędzie chrztu.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMVI, Kraków 2006

Powrót do spisu treści dzieła ks. Mariana Morawskiego pt.
Dogmat Łaski
19 wykładów o porządku nadprzyrodzonym

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: