F A B I O L A

 

POWIEŚĆ

 

Z CZASÓW PRZEŚLADOWANIA

CHRZEŚCIJAN W ROKU 302

 

KARDYNAŁ M. WISEMAN

 

 

CZĘŚĆ PIERWSZA

 

Chwile rozejmu

––––

 

ROZDZIAŁ XIII.

 

Miłosierdzie

 

Rodzice Agnieszki z dawnego i szlachetne­go pochodzili rodu, i nawrócenie ich nie było świeże, gdyż od kilku pokoleń wiara wyzna­waną była w ich domu.

 

Jak w pogańskich rodzinach czczono pa­mięć przodków wsławionych tryumfem lub sprawowaniem najwyższych w kraju urzędów, tak w tej rodzinie i innych chrześcijańskich przechowywano z pobożnym uszanowaniem i miłości pełną chlubą pamięć krewnych, któ­rzy w ostatnich dwóch wiekach i dawniej zdo­bywali palmy męczeńskie lub ozdobieni bywali wyższymi godnościami w Kościele. Chociaż nieustający potok krwi płynął za Chrystusa z gałęzi rodowego drzewa, samo drzewo tą krwią uszlachetnione stało nieścięte, przeżyw­szy niejedną burzę. Może się to wydać za­dziwiającym, lecz jeśli się zastanowimy, jak wielu żołnierzy odbywa całą kampanię i czę­ste utarczki, nie odniósłszy rany, lub jak wie­le rodzin Bóg ochroni nieraz przed ogólną pla­gą, wtedy nie będziemy się dziwili, że Opatrz­ność czuwała nad Kościołem, przechowując przez pokolenia dawnych rodzin łańcuch nierozerwany pamiątek, dając wiernym sposobność wyznania: "że gdyby nam Pan Zastępów wzrastać i mnożyć się nie dozwolił, zginęlibyś­my jak Sodoma, przepadlibyśmy jak Gomora".

 

Wszystkie zaszczyty i nadzieje tej rodziny spoczywały teraz na ostatnim i jedynym po­tomku tego starożytnego rodu, na Agnieszce, której imię znane już czytelnikom naszym.

 

Przyszedłszy na świat, gdy rodzice nie śmieli już spodziewać się potomstwa, obdarzona była słodkim, i tak giętkim i pojętnym umy­słem, taką prostotą i niewinnością serca, że od kolebki stała się przedmiotem miłości, a nawet poszanowania całego domu, począwszy od ro­dziców, aż do ostatniego sługi. I nic nie zda­wało się psuć ani nadwerężać niezachwianej cnoty; przeciwnie, przymioty jej rozwijały się w pełnym harmonii postępie, a gdy nam ją ni­niejsza powieść okazuje w latach jeszcze tak młodziuchnych, łączy się w jej osobie wdzięk z dojrzałą już mądrością. Dzieliła wszystkie cnotliwe zajęcia rodziców, równie mało światu oddana, jak oni. Mieszkała z rodzicami w ma­łej cząstce domu, urządzonej dostatnio, ale bez przepychu, i to pomieszkanie zastosowane by­ło do wszystkich jej potrzeb. Tam przyjmo­wali kilku przyjaciół, z którymi zostawali w bliższych stosunkach; a że niewiele przyj­mowali i mało odwiedzali, liczba tych przyja­ciół nie była wielka. Fabiola należała do tych rzadkich gości, chociaż Agnieszka wolała wi­dywać się z nią w jej własnym domu, i nieraz Fabiola wyrażała młodej przyjaciółce pragnie­nie, aby Agnieszka, wstępując w stosowne mał­żeństwo, odświeżyła i otworzyła wspaniałe po­koje domu swego. Bo mimo dawne prawo "przeciw dziedziczeniu kobiet", Agnieszka odziedziczyła po dalszych krewnych wielkie bogac­twa w dodatku do rodzicielskiego majątku.

 

W ogólności też świat pogański, odwiedza­jący ten dom, przypisywał skromne życie skąp­stwu, mniemając, że ogromne bogactwa groma­dzą rodzice, i że poza kutymi drzwiami, za­mykającymi wewnętrzne podwórze, cały gmach jest tylko ruderą. Tymczasem wcale tak nie było. Wewnętrzna część domu, to jest duża sień, ogród z osobną salą jadalną, obrócona została na kościół, a wyższa część domu, do której się z kościoła dostać można było, po­święcona sprawowaniu niewyczerpanej dobro­czynności, którą kościół zarządzał, jako wła­snym swoim wydziałem. Ten zarząd zostawał pod dozorem i przewodnictwem diakona Reparata i jego egzorcysty Sekundusa, urzędowo naznaczonych przez Ojca Świętego do opatrywania ubogich, chorych i podróżnych w jednej z sied­miu dzielnic, na które papież Kajus około pię­ciu lat pierwej w tym celu podzielił miasto, powierzając każdą jednemu z siedmiu diako­nów Kościoła rzymskiego.

 

Osobne pokoje przeznaczone były do przyj­mowania wędrowców, poleconych przez inne kościoły i skromny stół był zawsze dla nich nakryty.

 

Pokoje na piętrze użyte były na szpital dla chorych i starców pod zarządem diakonisek i niektórych wiernych, poświęcających się mi­łosiernym posługom. Tu ślepa dziewczyna mia­ła swój pokoik, chociaż nie chciała przyjmo­wać przeznaczonego sobie pożywienia, jakeśmy pierwej widzieli.

 

Tablinum, czy archiwum, stało jak zwyczaj­nie osobno na środku wewnętrznego podwórza i służyło w tym domu jako biuro do załatwiania interesów chrześcijańskiej miłości i jako archiwum do przechowania dokumentów, jak np. akta męczenników złożone i uporządko­wane przez przynależnego do tej dzielnicy jed­nego z siedmiu notariuszów, ustanowionych w Kościele rzymskim od św. Klemensa I.

 

Drzwi pomiędzy dwiema częściami domu dozwalały osobom domowym brać udział w tym miłosiernym zajęciu. Agnieszka przyzwycza­jona była od dzieciństwa przybiegać i wybie­gać kilkanaście razy na dzień i godziny całe przesiadywała w tym miejscu, zawsze jak anioł światła promieniejąca pociechą i weselem dla cierpiących i nieszczęśliwych.

 

Dom ten może więc być nazwanym domem jałmużniczym dzielnicy miłosierdzia i gościn­ności, do której należał, i z tej przyczyny był wstęp do niego przez tylne drzwi, wychodzące na wąską uliczkę mało uczęszczaną.

 

Nie dziw, że tym sposobem bogactwa pa­nów tego domu łatwo się rozchodziły. Słysze­liśmy prośbę Pankracjusza, ale Sebastian zajął się rozdaniem sreber i klejnotów między ubo­gich bez wymienienia dawcy.

 

Nie zapomniał Sebastian o tym zleceniu i obrał dom Agnieszki jako najstosowniejszy do wykonania zamiaru. Tego samego poranka, któryśmy opisali, miało się odbyć rozdanie; inne dzielnice poprzysyłały swoich ubogich pod przewodnictwem diakonów, a Sebastian, Pankracjusz i inne osoby wyższego stanu weszły przednimi drzwiami, aby być przytomnymi roz­dawaniu. Niektóre z tych osób widział Korwinus, gdy wchodziły.

 

 

Kardynał M. Wiseman, Fabiola. Powieść z czasów prześladowania chrześcijan w roku 302. Przekład z angielskiego w nowym opracowaniu. Tom I. Łomża 1936, ss. 102-105.

 


© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Kraków 2007

Powrót do
spisu treści powieści Kardynała M. Wisemana pt.

FABIOLA

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: