ERRATA HISTORII

 

co do

 

PAPIESTWA

 

W KOLEI WSZYSTKICH WIEKÓW

 

STUDIUM KRYTYCZNE

 

KS. ANTONI KRECHOWIECKI

 

DOKTOR TEOLOGII

 

––––––––

 

CZĘŚĆ PIERWSZA.

 

Mniemana omylność Papieży w rzeczach wiary

 

––––––

 

III.

 

Monoteleci (jednowolcy). – Honoriusz I Papież, VI-ty Sobór powszechny

 

Znakomity filozof i apologeta francuski, A. Nicolas w dziele swym O Protestantyzmie mądrą czyni uwagę, iż wszystkie herezje, jakie, w kolei wieków, powstawały przeciw katolickiej prawdzie, pomimo różnicy czasu, w którym istniały i wyznawanych błędów, często wręcz sobie z pozoru przeciwnych, w tym jednym ściśle były zgodne z sobą, iż wszystkie społem przeczyły boskiemu dogmatowi Wcielenia Jezusa Chrystusa (1).

 

Jest w tym podwójna a głęboka racja. Tajemnica Wcielenia Bożego Słowa, – to najwyższe "dzieło Boskie w pośrodku lat", "wielka nowina na ziemi", jak ją nazywają Prorocy, to całkowita podstawa i grunt Chrystianizmu, fundament naszej św. religii, istota i treść cała katolickiej wiary. "Ta jest bowiem wiara prawdziwa, mówimy w Symbolu św. Atanazego, abyśmy wierzyli i wyznawali, że Pan nasz Jezus Chrystus Syn Boży, Bogiem i człowiekiem jest. Bogiem jest z istoty Ojca przed wiekami zrodzony; i człowiekiem jest z istoty matki urodzony w czasie. Doskonały Bóg i doskonały człowiek" itd.

 

Ta jest wiara do zbawienia konieczna, głosi tenże Symbol; więc nie dziw, że wróg zbawienia a twórca wszystkich herezyj wydrzeć ją pragnie; nie dziw, że uderza na podstawę, chcąc gmach cały obalić.

 

Druga przyczyna w tym leży, iż wieczystym problematem, zagadnieniem ustawicznym umysłu ludzkiego było, od początku, zgodzić, połączyć skończoność z nieskończonością; zagadnieniem, które tylko Boże Objawienie bezpiecznie rozstrzygnąć mogło, a które tak przedziwnie urzeczywistnia Dzieło Chrystusowego Wcielenia.

 

Postawiony, wskutek własnej winy, za obrębem tego Objawienia, rozum ludzki darmo kusił się o rozwiązanie tej wielkiej kwestii, wpadając kolejno w dwa skrajne błędy, w dwie zarówno zgubne ostateczności. Albo mieszał on w jedno oba te porządki: wieczny i skończony, Boski i ludzki, albo ich istnienia zaprzeczał. I te są, jak wiadomo, główne dzieje starej pogańskiej filozofii. Herezje wszystkich wieków uczestniczą w tym jej podwójnym upadku i błędzie, a widzimy to najjawniej w herezjach powstałych w pierwszych wiekach Kościoła.

 

Jedne chcą pochłonąć skończone w nieskończonym i gubią się w panteizmie Indyj i Egiptu, jak gnostycy; inne przypuszczają wieczystą walkę pomiędzy porządkami tymi, pomiędzy materią a duchem, jak dualiści i manichejczycy; a jedne i drugie uniemożliwiają tym, w swoim przekonaniu, Wcielenie.

 

Ariusz, przeczy mu otwarcie; według niego skończoność z nieskończonością bezpośrednio złączyć się nie mogą; Chrystus przyjmuje ludzką naturę stając się doskonałym człowiekiem, ależ Chrystus – twierdzi on – to doskonałe stworzenie, wyższe od człowieka, uczynione przed wiekami, to jakiś Eon, mówiąc językiem gnostyków, ale nie Bóg doskonały, prawdziwy.

 

Nestoriusz w sposób inny, lecz do tego samego zmierza celu. Według niego Chrystus dwie ma natury, lecz w dwóch osobach Boskiej i ludzkiej; Maryja nie jest matką Boga, lecz matką człowieka z którym się następnie Słowo Boże złączyło; nie masz więc doskonałego połączenia w jedności osoby skończonego z nieskończonym, nie masz Wcielenia. Eutyches, ojciec monofizytów wręcz przeciwną wygłosi zasadę; będzie to druga ostateczność, drugi krańcowy błąd w rozwiązaniu problematu, lecz ostatni wniosek jeden i tenże sam: zaprzeczenie Wcielenia. Według niego, bowiem, Boska i ludzka natura w Jezusie Chrystusie, to jedno zmieszane, to natura jedna, jak jedna osoba. Jest więc zmieszanie, pochłonienie w ślad za zasadą panteizmu, nie ma doskonałego połączenia; Chrystus nie jest doskonałym Bogiem i doskonałym człowiekiem zarazem, a więc nie ma Wcielenia.

 

Nie dziw zatem, że Kościół Chrystusowy, jedyny wyznawca i posiadacz Bożej prawdy, broniąc jej przeciw wszystkim tym różnobarwnym fałszom, jednako je uroczyście pobijał, jednaką a groźną okładał klątwą, jedne w nich niebezpieczeństwo uznając.

 

Duch kłamstwa, herezyj, inny teraz a iście subtelny wynajdzie sposób ugodzenia w objawiony dogmat. Herezja Eutychesa jawnie pokonana, zbyt stanowczo potępioną została na Soborze w Chalcedonie (451 r.) i przez Papieża Leona Wielkiego, a później przez Sobór V w owych "trzech rozdziałach", przez Wigiliusza i Papieży innych, aby wznowioną być mogła w dawnej własnej postaci. Powstanie więc nowa jej faza, nowy wybieg, zarówno przeczący Wcieleniu, doskonałemu połączeniu skończonego z nieskończonym, tylko w formie innej. Będzie to monoteletyzm (μόνος θελός – jedna wola), zrodzony w pierwszej połowie VII wieku, o którym obecnie mówić mamy.

 

"Ta jest prawdziwa, katolicka wiara – głosi wspomniany, Atanazjański symbol – abyśmy wierzyli i wyznawali, iż Pan nasz Jezus Chrystus Syn Boży, Bogiem i człowiekiem jest. Bogiem jest z istoty Ojca zrodzony przedwiecznie, a człowiekiem jest z istoty matki zrodzony w czasie. Bóg doskonały, doskonały człowiek: z duszy rozumnej i ludzkiego ciała złożony... Który chociaż Bogiem jest i człowiekiem, nie dwoma jednak, lecz jednym jest Chrystusem... Jednym zgoła nie wskutek zmieszania istot, lecz jednością osoby" (2).

 

Taką też wiarę orzekł był Kościół na Soborze powszechnym w Chalcedonie (451) ogłaszając, na mocy Objawienia Bożego przeciw eutychianom: "Uznajemy jednomyślnie jednego i tegoż Syna Bożego, Pana naszego Jezusa Chrystusa doskonałego i prawdziwego Boga i prawdziwego doskonałego człowieka, złożonego z duszy rozumnej i ciała... Uznajemy następnie, iż jest jeden i ten sam Chrystus w dwóch naturach, połączonych niezmieszalnie – inconfuse, niepodzielnie – indivise, niezamiennie – inconvertibiliter, nierozłącznie – inseparabiliter (3). Połączenie to nie niszczy w żaden sposób różnicy natur; każda z nich zachowuje swoje własności, jakkolwiek połączone są w jedną i tęż samą osobę...".

 

Tak opiewał katolicki dogmat, wyrażony jasno, dokładnie a nieodwołalnie: wyznane tu były nieprzeparcie i jedność Bożej osoby w Chrystusie Panu i doskonałe w Nim połączenie dwóch natur, Boskiej i ludzkiej, a to z zachowaniem ich istotnych własności, co stanowi właśnie doskonałość tego Bożego złączenia. Wola jest bezsprzecznie nieodjemną własnością natury Bożej i natury ludzkiej, stworzonej na jej wyobrażenie i podobieństwo. Jedna zatem i ta sama osoba Zbawiciela naszego łącząc w sobie dwie natury, zachowujące swoje własności, posiadała następnie dwie wole, zgodne z sobą doskonale, ale niezmieszane, niezamienne zarówno jak i natury, której są konieczną nieodjemną własnością.

 

Gdyby naturze ludzkiej w Chrystusie brakło woli, działania, Chrystus nie byłby prawdziwym i doskonałym człowiekiem; gdyż nie masz bez woli doskonałego człowieczeństwa. Gdyby wola Boża pochłonęła wolę ludzką lub z nią się zmieszała, nie byłoby to doskonałe połączenie dwóch natur, lecz zmieszanie, pochłonięcie, co jako błąd heretycki właśnie odrzucił i potępił Sobór.

 

Jednym słowem, dwojaka w Chrystusie wola koniecznym jest następstwem dwojakiej natury połączonej w jednej Jego Bożej osobie; następstwo to głosił zdrowy rozum, oświecony wiarą, głosił Sobór Chalcedoński, gdy wyznawał połączenie dwóch natur z zachowaniem ich własności, a na nie to właśnie rzucił się z kolei duch fałszu, w celu podniesienia upowszechnionego jeszcze podówczas, jakkolwiek wielokrotnie już potępionego eutychianizmu.

 

Św. Jan Damascen (4) pierwszy nowy błąd ten nazwał z greckiego monoteletyzmem, a monoteletami (jednowolcami) jego wyznawców, jako uznających jedną tylko wolę w Jezusie Chrystusie i jedną operację czyli działanie, a powstałe ze zmieszania Boskiej woli i ludzkiej i stąd Bożo-człowieczym (theandrica) zwane.

 

Wykazawszy dokładnie naukę katolicką w tej mierze, a to gwoli czytelnika niezbyt oswojonego z zasadami teologii, przechodzimy do pobieżnego przynajmniej skreślenia historycznych wypadków, powstania, rozwoju, potępienia nowej herezji, i stanowiska, jakie w sprawie tej zajął Honoriusz I Papież, najbardziej, wśród wszystkich, okrzyczany przez gallikanów i antyinfallibilistów.

 

Twórcą i głową monoteletyzmu był Sergiusz biskup, patriarcha Bizantyński. Konstantynopol, ów "nowy Rzym", jak się sam dumnie nazywał, posiadał ten jakby smutny szatański przywilej, iż rodził lub przynajmniej krzewił wszystkie herezje, podczas gdy Rzym stary, Papieski miał Boży przywilej i posłannictwo pokonywać je i potępiać. Tak Euzebiusz Konstantynopolitański, przedtem Nikomedyjski, zaszczepi i wkorzeni tam wielką herezję Ariusza, by ją następnie ludom barbarzyńskim przekazać. Macedoniusz, biskup Konstantynopola stworzy nowy błąd przeciw Bóstwu Ducha Świętego. Nestoriusz Konstantynopolitański patriarcha podzieli Chrystusa na dwie osoby. Eutyches, archimandryta z Konstantynopola, stworzy herezję monofizytów, jedną tylko naturę w Zbawicielu świata uznając. – Teraz Sergiusz, nowy patriarcha Konstantynopolitański, wskrzesi błąd jego głosząc tylko jedną wolę w Chrystusie i stając się tym ojcem monoteletyzmu. Że zaś Rzym, w imię najwyższej powszechnie uznanej powagi, wszystkie błędy uprzednie pokonywał, piętnował, wyklinał, Konstantynopol, w imię zawiści i fałszu, zechce go teraz wciągnąć w błędną sieć swoją i piętnem herezji zaznaczyć.

 

Sergiusz, według świadectwa greckich historyków Teofana i Nicefora, urodził się w Syrii z rodziców należących do jakobitów, sekty eutychianów. Od lat dziecięcych zarażony tym błędem, nie otrząsnął się zeń, wstępując do stanu duchownego i kolejno przebiegając wysokie godności aż do stolicy Bizantyńskiej. Wstąpiwszy na nią, postanowił otwarcie go podnieść i krzewić, w formie monoteletyzmu. W tym celu nie szczędził też fałszerstwa, a pragnąc się osłonić uznaną powagą, sam ułożył mniemany list byłego patriarchy Mennasa do Wigiliusza Papieża, uznający otwarcie jedną tylko wolę i jedno działanie (ενέργειαoperatio) w Chrystusie (5). Za pomocą tego pisma, rychło zyskał sobie kilku zwolenników, w osobie niektórych biskupów i dostojników Kościoła Wschodniego, jak Teodora biskupa z Faran w Arabii. Potrafił też zręcznie skorzystać z okoliczności politycznych i do uznania błędu swojego namówić cesarza Herakliusza, którego imię skądinąd drogie jest chrześcijaństwu, jako wybawiciela prawdziwego Krzyża św. z rąk niewiernych. – Cesarz był podówczas zajęty wojną z Persami (621 – 622), groźnie nachodzącymi granice Bizantyńskiego państwa, a Sergiusz, nauczyciel jego syna i zastępca w rządach, mający, zresztą, niemały wpływ na umysł książęcia, pośpieszył wmówić weń, iż było rzeczą konieczną, w tak trudnych zwłaszcza okolicznościach, pozyskać dla państwa i Kościoła liczne monofizytów stronnictwa, za pomocą właśnie świeżo wynalezionej formuły orzekającej "jedną wolę w Chrystusie Panu". Wybieg ten istotnie powiódł się, monofizyci snadnie uznali w tym swoją własną naukę, a Herakliusz stał się najgorętszym wyznawcą i opiekunem nowego błędu, propagując go w osobistych sporach z biskupami, spotykanymi wśród drogi.

 

Wkrótce też za namową chytrego patriarchy, ogłosił wyrok swój, w formie listu nakazujący milczenie o dwóch wolach Chrystusa, i na główne patriarchalne stolice Wschodu przeniósł biskupów Cyrusa i Atanazego, zarażonych sergiuszową herezją. Tak więc Konstantynopol, Aleksandria i Antiochia, ujrzały naraz w pasterzach swoich, najgorliwszych krzewicieli monoteletyzmu. Szczęśliwsza była stolica Jerozolimska. W r. 633 zasiadł na niej słynny z nauki i świątobliwości zakonnik Sofroniusz, godny uczeń i naśladowca św. Jana Jałmużnika. Od pierwszej chwili spostrzegł on całą zgubną doniosłość kłamliwych zasad, szerzonych pod opieką cesarza i patriarchy Konstantynopola. Toteż z niezmordowaną gorliwością jął się obrony katolickiej prawdy. Jeszcze przed wyborem swoim na godność biskupią, będąc w Aleksandrii, klęczał u nóg Cyrusa patriarchy zaklinając go ze łzami, aby zrzekł się błędu i nie przynosił zgorszenia Kościołowi, z biskupa, stróża wiary, zdrajcą się stając. A gdy to nie przyniosło skutku, sam udał się do Konstantynopola, stanął przed Sergiuszem, i ponieważ ten twierdził, że żaden z Ojców Kościoła nie uczył o dwóch wolach Chrystusa, przedstawił mu wielką liczbę ustępów wybranych z dzieł Ojców, stwierdzających najjawniej katolicką naukę. Sergiusz jednak okazał upór niczym nie złamany, a Sofroniusz, za powrotem do Jeruzalem, postanowił odwołać się do Papieża, jako do najwyższego w rzeczach wiary sędziego i zamierzył wysłać do Rzymu jednego z sufraganów swoich.

 

Na Stolicy Apostolskiej zasiadał podówczas Honoriusz I Papież, wybrany d. 1 maja 626 r. po śmierci Bonifacego V. Był on urodzony w Kampanii, z rodziny zamożnej i znanej, ojciec jego, imieniem Petroniusz, piastował godność konsula. Honoriusz postawiony został u steru Kościoła, w chwili, gdy stan świata nie zapowiadał jeszcze bliskich a groźnych niebezpieczeństw, które już lata jego panowania nawiedzić miały. Zdobycze islamu, dokonywane zrazu w Arabii, jakkolwiek już zbliżały się do Jeruzalem i wielu miast Syrii, nie obudzały powszechnej trwogi; zdawało się, iż zwycięski nad Persami miecz Herakliusza ukróci je snadnie, poskramiając te niezbyt liczne podówczas hordy Arabów. Zachód przedstawiał pocieszający widok wielkiego ruchu ludów ku prawdziwej wierze. Ludy niedawno jeszcze barbarzyńskie, jak Gotowie w Hiszpanii, Frankowie w Galii, Anglo-Sasi w Bretanii, widziały królów swoich i biskupów wspólnie a szczerze pracujących w celu ustalenia obyczajów i prawodawstwa chrześcijańskiego.

 

Nowy Papież skrzętnie popierał zbawienne te prace, usiłując ze swej strony, powagą swoją przyczyniać się do zacierania wszelkich śladów niesnasek, religijnych sporów, mącących harmonię Kościoła na Zachodzie. Tak Istria trwała wciąż w odszczepieństwie, sprawionym od 70 lat kwestią "Trzech rozdziałów". Mądre wpływy i roztropna stałość Honoriusza potrafiły tam wyplenić na zawsze ostatnie zarody religijnego rozdwojenia. Z niemniejszym powodzeniem, rozstrzygnął on spory biskupa Cagliari z duchowieństwem, wprowadził powszechny zwyczaj Kościoła co do obchodu Wielkanocy, wśród chrześcijańskich ludów Irlandii i Szkocji, przynosząc uwagę swą i gorliwość do wszystkich spraw duchowego zarządu. Anastazy Bibliotekarz, z w. IX w treściwym opisie żywota i rządów Honoriusza, podaje liczny szereg pobożnych i dobrych uczynków Papieża tego, dowodzący niewątpliwie, z jaką troskliwością starał się on o upiększenie Rzymu, dobro Kościoła i podniesienie Bożej chwały. Tak, skrzętnie wychowywał i kształcił duchowieństwo, odnowił i zbogacił Bazylikę św. Piotra, odbudował z fundamentów kościoły śś. Agnieszki, Apolinarego; wzniósł nowych kilka świątyń, które sam poświęcił i uposażył (6).

 

Słowem wszystko zapowiadało świetny, pełen zasługi i chwały pontyfikat, gdy oto nowa herezja zakłóciła te błogie nadzieje, rzucając nawet na pamięć Honoriusza pewien cień jakby, w którym nieprzyjaciele Kościoła srogą plamę dlań upatrzeć chcieli.

 

Wspomnieliśmy więc, iż Sofroniusz, dzielny obrońca sprawy katolickiej, postanowił odwołać się z nią do trybunału Papieża.

 

Na nieszczęście, przebiegły Sergiusz nie dał mu się prześcignąć, przesyłając wprzód Papieżowi list długi podstępny, w którym ułudnie przedstawia cały przebieg sprawy, błąd swój wyraża wprawdzie, lecz go z całą dialektyką i chytrością grecką gmatwa i zaciemnia, dodając, wreszcie, iż nic nie chce stanowić w tej mierze, jedno w duchu ścisłego porozumienia i jedności z Apostolską Stolicą.

 

Podajemy tu w głównych ustępach to słynne pismo Sergiusza:

 

"Cesarz Herakliusz, pisze on do Papieża, kazał odwołać się do mnie, pytając się o moje zdanie i o to czy znam jakich Ojców Kościoła, którzy by jedną wyznawali wolę w Chrystusie. Odpowiedziałem mu, przesyłając list napisany niegdyś przez Mennasa patriarchę Konstantynopolitańskiego do Wigiliusza, Waszego poprzednika. Zawiera on mnogie ustępy Ojców, w których mowa jest o jednej tylko woli i jednym działaniu (operatio) Jezusa Chrystusa. Sam wszakże nie chciałem stanowić własną powagą w tej mierze, jak się pokazuje z kopii którą tu załączam. Tymczasem mnich Sofroniusz, świeżo wybrany na stolicę Jerozolimską, nie przestaje wzniecać sporu tak niebezpiecznego. Utrzymuje on, iż uznawać należy dwojaką wolę w Jezusie. Na próżno przedstawiano mu, iż częstokroć, aby pozyskać Bogu większą liczbę dusz, Ojcowie nasi używali pewnej pobłażliwości w wyrażeniach, nie uwłaczając tym ścisłości dogmatów, i że właśnie, w kwestii obecnej, nie należy upierać się co do słów i wyrazów nie obrażających w niczym wiary. Pomimo jednak usiłowań naszych, stronnictwa wiodą spór z zajadłością" (7).

 

"Zważywszy więc że wątpliwość (co do jednej lub dwojakiej woli) wciąż się wzmaga, a wiedząc nadto, iż ze sporów podobnych powstawały herezje, poczytaliśmy za konieczne użyć wszelkich usiłowań ku obaleniu i zniszczeniu tej próżnej o słowa niesnaski. Napisaliśmy więc do patriarchy Aleksandryjskiego, aby, ponieważ sam dokonał już, dzięki Bogu, dzieła jedności z tymi, którzy byli odszczepieni, nie pozwalał nadal na używanie wyrazów jednej lub dwojakiej woli. Wyrażenie bowiem o jednej woli, jakkolwiek używane przez niektórych Ojców św., wydaje się jednak nowym i obcym, obraża uszy pewnych ludzi, którzy sądzą, iż się go używa w celu zaprzeczenia dwóch natur, które połączone są niezmieszalnie w osobie Chrystusa Boga naszego, co nie jest i niech nigdy nie będzie. Podobnie też wyraz dwojakiej woli uraża wielu, jako nie tylko nie używany nigdy przez świętych i doskonałych nauczycieli Kościoła, ale nadto przypuszczający dwie wole sprzeczne (!) jakoby na przykład Słowo, jako Bóg, chciało spełnić dzieło zbawczej męki, a człowieczeństwo Jego opierało się i sprzeciwiło tej Jego woli, a stąd wprowadzałyby się dwie jakby istoty chcące przeciwnych rzeczy, co rzeczą bezbożną jest. Być nie może bowiem, aby w jednym i tym samym podmiocie (subiekcie) dwie naraz istniały wole. Zbawienna Ojców świętych nauka głosi jawnie, że ciało Zbawiciela, ożywione rozumem, nie spełniło nigdy żadnego naturalnego poruszenia, które by się sprzeciwiało skinieniu Słowa Bożego, osobiście z nim złączonego, tylko wtedy, i o tyle, o ile samo Słowo Boże chciało; słowem, mówiąc otwarcie, zarówno jak nasze ciało kierowane jest, rządzone i prowadzone przez rozumne dusze nasze, tak i w Chrystusie, cały Jego skład ludzki (compositio humana) zawsze i we wszystkim był poruszanym i kierowanym po Bożemu przez samoż Bóstwo tegoż Słowa Bożego... Napisaliśmy więc i do cesarza, iż nie należy zaprzątać się badaniem tej kwestii, ale trzymać się nauki używanej przez Ojców, jednomyślnie uznającej, iż Jednorodzony Syn Boży, Bóg prawdziwy i człowiek, działa i to co Boże i to co ludzkie, i że od tegoż jedynego Wcielonego Słowa pochodzi nierozdzielnie wszelkie Boskie i ludzkie działanie. Tego to bowiem uczy nas św. Leon, mówiąc wyraźnie: «Jedna i druga natura działa to, co jej właściwym jest, w wspólnictwie z drugą»".

 

Taki był list Sergiusza, arcydzieło greckiej chytrości. Zdaje się on z pozoru wyznawać prawdę, a jednak i błąd swój zręcznie tu głosi. Twierdzi, iż rzeczą niemożebną jest, aby jedna osoba, jedno subiektum podwójną posiadały wolę, w czym leży właśnie zasadnicza monoteletyzmu teoria, ale, jednocześnie, odrzuca logicznie wypływające stąd wnioski, jako gorszące i niegodziwe; uznaje w Chrystusie jedno działanie (operatio), a wyraża głęboką cześć swoją dla nauki Soborów i Ojców. Przedstawia człowieczeństwo Chrystusa jako proste narzędzie, którego używa i przez które działa Bóstwo Jego, a to bluźnierstwo swe pokrywa zręcznie jawnym wyznaniem formuły Leona św. W części niejako historycznej listu swojego, skreśla kłamliwie nawrócenie heretyków w Aleksandrii; w fałszywym świetle pokazuje gorliwe usiłowania Sofroniusza, twierdząc nadto iż brakło tekstów Ojców Kościoła stwierdzających podwójną wolę w Chrystusie, podczas gdy święty ten cały mu był ich szereg przedstawił. Słowem twierdzi lub zbija kolejno to fałsz to prawdę; jest heretykiem, a nie chce za takiego uchodzić. Wszystko to zaś czyni w tym jednym celu, aby w sieć swoją tak zręcznie rzuconą wplątać Honoriusza Papieża i najwyższą jego powagą osłonić błąd od lat wielu już w umyśle swoim poczęty i ułożony.

 

W istocie, rok już jedenasty dobiegał od chwili, w której po raz pierwszy ukazała się monotelecka Sergiusza zasada, a mimo głośne wzniecone nią niesnaski i spory na wschodzie, Papież nic zgoła o tym nie wiedział; bądź że nie miał nuncjuszów swoich u dworu Bizantyńskiego, bądź że ci, zaniedbując powinność swoją, nic mu nie donosili o tym.

 

Teraz więc z nagła zaskoczony obłudną odezwą herezjarchy, nie dziw, iż w pierwszej chwili nie mógł pojąć nawet ni przypuścić całej doniosłości podniesionej tam sprawy, tłumacząc ją raczej, w myśl Sergiusza, jako czczą dialektyczną czy gramatyczną dyskusję, które sofistyczny a niespokojny umysł grecki tak często wywoływać umiał.

 

Taka też widocznie jest myśl listu Honoriusza, który w odpowiedzi Sergiuszowi pospieszył przesłać, a w którym, w części wielkiej, własne jego powtarza ustępy. Mówimy: w części, boć są tam rzeczy, na które wcale nie odpowiada Papież, jak na przykład co do mniemanego listu Mennasa do Wigiliusza; a z czego można się dorozumiewać, że pismo Sergiusza nie takim było podówczas, gdy doszło rąk papieskich, jakim się nam dzisiaj przedstawia (8).

 

Bądź co bądź, oto jest treść główna odpowiedzi papieskiej, którą nie mniej dosłownie tu przytaczamy:

 

"Otrzymaliśmy pismo wasze, z którego dowiadujemy się, iż powstały pewne spory i nowe kwestie słów, podniesione przez niejakiego Sofroniusza, przedtem mnicha, obecnie zaś, jak mi donosisz, biskupa Jerozolimy, przeciw bratu naszemu Cyrusowi biskupowi Aleksandrii, który naucza heretyków nawróconych, iż jedno jest działanie (energiaoperatio) w Jezusie Chrystusie; że tenże Sofroniusz, przybywszy do was, zaniechał skarg swoich skutkiem waszych objaśnień i żądał ich od was na piśmie. Rozważywszy kopię tego listu do Sofroniusza, widzimy, żeś mu napisał z wielką przezornością, i chwalimy ci to, żeś cofnął tę nowość słów, która mogła gorszyć maluczkich" (9).

 

"Potrzeba, abyśmy postępowali drogą, która nam jest wytknięta... wyznając iż Pan nasz Jezus Chrystus spełniał rzeczy Boskie za pośrednictwem człowieczeństwa, które złączone jest w jedności osoby ze Słowem Bożym, i spełniał rzeczy ludzkie ciałem przyjętym w sposób niewymowny i jedyny, a to bez żadnego podziału, zamiany lub zmieszania z Bóstwem: tak iż Ten który w ciele jaśniał cudami i doskonałą Boskością, jest tymże samym który w strasznej męce, ponosił boleści ciała; doskonały Bóg i człowiek, jedyny pośrednik między Bogiem a ludźmi w dwojakiej naturze, Słowo które ciałem się stało i mieszkało między nami, on Syn człowieczy który z nieba zstąpił, jeden i ten sam, jako napisano jest, ukrzyżowany Pan chwały, gdy wiadomo, iż Bóstwo ludzkich cierpień nie może ponosić" (10).

 

"Postępując więc prostą, królewską drogą, pisze dalej Honoriusz, a unikając zwodniczych na prawo i lewo zostawionych sideł łowieckich, strzeżmy się abyśmy nóg naszych nie urazili o kamień. Jeśli zaś niektórzy, że tak powiem bełkocący, zamierzyli coś wykładać, stając się jakby mistrzami w celu nauczania innych, nie należy zmieniać tego w dogmaty Kościoła, czego ani sobory nie zbadały, ani kanoniczne nie orzekły powagi, aby ktoś śmiał ogłaszać jedno lub dwojakie działanie w Panu Jezusie Chrystusie, których, jak widzimy, nie określiły ani ewangeliczne lub apostolskie pisma, ani wyroki synodów. ...".

 

"Przeto jedną wyznajemy wolę w Panu naszym Jezusie Chrystusie, gdyż Bóstwo niewątpliwie naturę naszą, nie zaś winę przyjęło, naturę taką, która przed grzechem stworzoną była, nie zaś tę, która po upadku skażona została. Chrystus Pan bowiem przychodząc do nas w podobieństwie ciała grzechu, zgładził grzech świata... Wyraz zaś ciała w podwójnym znaczeniu, dobrym i złym, używany jest w Piśmie świętym, jako napisano jest: «Nie będzie trwał duch mój w ludziach tych, albowiem ciałem są», i Apostoł mówi: «Ciało i krew nie posiądą królestwa Bożego», i na innym miejscu: «Umysłem służę zakonowi Boga, ciałem zaś zakonowi grzechu» albo: «widzę inny zakon w członkach moich, sprzeciwiający się zakonowi umysłu mojego i biorący mnie w niewolę w zakonie grzechu, który jest w członkach moich» i w innych wielu miejscach podobnych w których ciało w złym się znaczeniu rozumie i nazywa. W dobrym zaś następnie: gdy Izajasz Prorok mówi: «przyjdzie wszelkie ciało do Jeruzalem i kłaniać się będą w obliczności mojej» a Job: «w ciele moim oglądam Boga mojego» lub: «ogląda wszelkie ciało zbawienie Boga», itp.

 

Zbawiciel zatem, jak już powiedzieliśmy, nie przyjął skażonej natury, która by sprzeciwiała się zakonowi ducha Jego, lecz przyszedł szukać i zbawiać co było zginęło, to jest, właśnie tę zepsutą naturę rodzaju ludzkiego. Nie było w Nim innego zakonu w członkach lub różniącej się woli sprzeciwiającej się Zbawicielowi, gdyż zrodzony był ponad zakon ludzkiej natury. A gdy napisano jest: «Nie przyszedłem abym spełniał wolę moją, ale Tego, który posłał mię, Ojca», lub: «nie jako ja chcę, ale jako ty», itp., nie jest to wyraz woli sprzecznej, lecz wzgląd na przyjęte człowieczeństwo. Powiedzianym to jest dla nas, którym dał On przykład abyśmy szli w ślady Jego; Boży Mistrz chciał tym nauczyć nas uczniów swoich, abyśmy we wszystkim nie swoją, lecz Pańską przekładali wolę".

 

"Wzywamy was zatem, kończy Papież, abyście unikali nowego wyrażenia jednej albo dwojakiej woli, a głosili wespół z nami, w imię wiary prawdziwej i katolickiej jedności, jednego Chrystusa działającego w dwojakiej naturze i to co Boskie i co ludzkie" (11).

 

Taka była owa słynna, tak srodze w późniejszych czasach okrzyczana Honoriusza odpowiedź.

 

Zajęci obecnie historycznym sprawozdaniem wypadków, poniżej dopiero przeprowadzimy obszerniejszą co do niej dyskusję; nie podobna tu jednak nie wyznać, iż przeczytana bezstronnie, nie przedstawia ona nic zgoła, co by ściśle katolickim nie było.

 

"Całe nieszczęście Honoriusza, uważa tu słusznie uczony Rohrbacher, leżało w tym, iż miał do czynienia z Grekiem, a do tego Syryjczykiem z rodu, a więc podwójnie przebiegłym". Sergiusz, w liście swoim, nie chciał wyznać dwojakiej woli Chrystusa pod pretekstem, iż przypuścić by należało dwie wole przeciwne, sprzeczne z sobą, a tak podstępnie, z umysłu mieszał dwa całkiem odmienne pojęcia: dwojakiej woli, jako koniecznej własności dwóch połączonych natur, więc woli Bożej i woli ludzkiej, a sprzeczności i jakby dwoistości samejże woli człowieka, wynikłej z pierworodnego skażenia, walki pomiędzy pożądliwością a rozumem, naturą a łaską, dobrem i złem, której oczywiście w Chrystusie nie było i być nie mogło. I na tym to niby oparty, uznawał jedną wolę w Słowie Bożym Wcielonym.

 

Honoriusz tak właśnie pojął myśl Sergiusza, chytre pogmatwanie tych całkiem odmiennych pojęć biorąc za szczery wyraz wiary i troskliwości pasterskiej. Nie dziw więc, że wspomnienie o dwojakiej a sprzecznej woli tłumacząc w tym właśnie najprzeciwniejszym wierze i czci naszej dla Chrystusa Pana znaczeniu, kwestii tej całą treść listu poświęca, wyłuszcza dogmatycznie a z prawdziwą jędrnością i namaszczeniem katolicką w tej mierze zasadę, wykazuje iż Chrystus, przyjmując naturę naszą, grzechu nie przyjął a stąd i tej walki z pożądliwością, czyli sprzeczności woli mieć nie mógł. Zobaczymy, iż nie inaczej pojmowali list papieski wszyscy współcześni, tak go rozumiał własny sekretarz Honoriusza. Jeśli więc jest w czymkolwiek wina ze strony Papieża, to zaprawdę nie co do treści listu i nauki w nim wykładanej, która widocznie zdrowa jest i doskonale prawowierna; a chyba w tym, jak uważa wyżej wspomniany historyk "że Papież zanadto lekko kwestię tę przyjął, poczytując ją za spór tylko gramatykalny, że pochwalił milczenie w sprawie, którą owszem wnet należało podnieść i rozjaśnić" (12).

 

Inaczej traktował ją św. Patriarcha z Jeruzalem Sofroniusz, który z bliska patrząc na jej powstanie i przebieg, mógł snadniej dojrzeć w niej grozę nowej herezji. Toteż zaledwo zasiadł na biskupiej Stolicy, zgromadził Sobór i napisał list synodalny, w którym, według zwyczaju, przesłał wyznanie wiary swojej co do artykułu tego, do wszystkich głównych Kościołów. Pismo to doszło też i rąk Honoriusza; w niektórych egzemplarzach nosi nawet imię Papieża, jakby do niego wyłącznie było wystosowane, w innych znów Sergiusza patriarchy, gdyż zmieniało napis stosownie do osób, którym przesyłane było.

 

Jest to gruntowny, doskonały wykład katolickiej nauki przeciw błędom Nestoriusza, Eutychesa i nowej monoteletów herezji. "Chrystus Pan, pisze Sofroniusz, zostając jedynym, nierozdzielnym w dwóch naturach, działał naturalnie to co właściwym jest jednej i drugiej, stosownie do naturalnej ich własności, czego by nie mógł był czynić, gdyby miał jedną tylko naturę; gdyż Bóstwo, nie mając ciała, mogłożby naturalnie czynić to, co właściwego jest ciału? albo ciało, bez Bóstwa, spełniałożby Boskie z istoty czynności? Zaprawdę, Ten który czynił cuda, nie innym był jedno tym samym, który cierpiał za nas. Ponieważ więc w Jezusie Chrystusie każda natura zachowuje własności swe bez uszczerbku i zmniejszenia, każda z nich przeto spełnia co jej jest właściwe z uczestnictwem drugiej" (13).

 

Papież, fałszywie uprzedzony przeciw Sofroniuszowi, list ten jego poczytał za nowe usiłowania ku podnieceniu próżnego sporu o słowa i niebezpiecznych dialektycznych dyskusji. Postanowił więc ponownie nakazać milczenie obu przeciwnym stronnictwom. W tym celu napisał do Cyrusa Aleksandryjskiego, do Sofroniusza i Sergiusza z Konstantynopola. Z trzech tych listów doszły nas tylko pewne ustępy, mianowicie z odezwy do patriarchy Bizantyńskiego. Potwierdzają owe wymownie nasze co do pierwszego listu papieskiego uwagi; mieszcząc bowiem naganę sporu i wzbronienie nowych wyrażeń, zawierają oraz najjawniejsze wyznanie i potwierdzenie katolickiej prawdy, przeciw samejże herezji monoteletów.

 

"Co się tyczy dogmatu Kościoła, pisze Honoriusz, powinniśmy wyznawać, iż obydwie natury, połączone w jednym Chrystusie jednością naturalną są działające i czynne, z uczestnictwem drugiej; tak, że Boska spełnia to co Boskie, a ludzka to, co jest właściwe ciału. Należy nam wyznawać jednego i tegoż Chrystusa działającego prawdziwie w dwojakiej naturze i nauczać, że obie natury, to jest Boska i człowiecza, połączone w jednej osobie Jednorodzonego Syna Boga Ojca, działają to, co im jest właściwe" (14).

 

Zaiste, trudno jest wyraźniej i treściwiej orzec katolicką zasadę; toteż Bellarmin słusznie nazywa nowy ten list Honoriusza: "confessio catholicissima et monothelitarum haeresim penitus destruens", "wyznaniem najprawowierniejszym, obalającym zgoła herezję monotelecką".

 

Tymczasem błąd namiętnie popierany powagą cesarską a intrygami Sergiusza, wzrastał coraz bardziej; i nie skutkowały tu ni gorliwe zabiegi i przedstawienia Sofroniusza, ni świadectwa Ojców świętych skrzętnie przezeń w dwa tomy zebrane a wyjaśniające prawdziwą naukę Kościoła. Milczenie, niebacznie, przez zwiedzionego Papieża nakazywane, sprzyjało rozwojowi herezji, krępując wiernych obrońców prawdy, ośmielając kacerzy do nowych zasadzek i oszczerstw. Wtedy św. biskup Jerozolimy postanowił ostatecznego chwycić się środka i sprawę całą, w jej rzeczywistym znaczeniu i stanie zanieść przed trybunał Rzymu, nie w liście już, któryby snadnie można było sfałszować lub przejąć, lecz posyłając tam jednego z sufraganów swoich. I nastąpiła rzewna, uroczysta scena u szczytu Kalwarii. Święty a gorliwy ten starzec, ująwszy za rękę przeznaczonego do tego poselstwa Stefana z Dory, zawiódł go tam, kędy spełniło się dzieło Odkupienia świata, i w te doń odezwał się słowa:

 

"Zdasz surową liczbę Bogu, który w tym miejscu świętym dobrowolną za nas poniósł na krzyżu ofiarę, odpowiesz przed Nim w dzień strasznego a pełnego chwały przyjścia Jego, gdy sądzić będzie żywych i umarłych, skoro zaniedbasz powierzonej ci sprawy, zapoznając niebezpieczeństwo, na jakie narażona jest dziś wiara nasza.

 

Uczyń więc to, czego ja osobiście spełnić nie mogę, z powodu wtargnięcia Saracenów; idź spiesznie z tej kończyny świata i stań przed Apostolskim tronem, kędy spoczywa fundament świętej nauki. Przedstaw wiernie, nie raz lub dwa razy, lecz powielekroć, świętym osobom, które tam przebywają, to wszystko co się tu dzieje i nie ustawaj w prośbach, zanim, w swej apostolskiej roztropności, ogłoszą wyrok zwycięski, i stosownie do ustaw świętych, obalą nowe te zasady, z obawy by się nie szerzyły dłużej, jak gangrena, zarażając dusze maluczkich!".

 

Stefan, przejęty do głębi tak uroczystym zaklęciem, naglony zresztą prośbami większej części biskupów i wiernych Wschodu, natychmiast udał się w podróż; lecz monoteleci tysiączne mu stawiali przeszkody, w rozliczne miejsca przesyłając rozkazy, aby go wśród drogi pochwycić i jak jeńca lub zbrodniarza w kajdanach w ich ręce odesłać (15).

 

Potrafił on jednak uniknąć zasadzek tych, jakkolwiek licznych i tamujących konieczny pośpiech i dostał się wreszcie do Rzymu, lecz zanim tam przybył, Jeruzalem zdobyte zostało przez Saracenów (637). Sofroniusz św. syt zasług i trudów, do niebieskiej przeszedł chwały, a Honoriusza Papieża także już na tym świecie nie było. Herezjarcha Sergiusz w tymże samym roku (638) zakończył niegodny swój żywot, zyskawszy u cesarza nowe, uroczyste potwierdzenie monoteleckiego błędu. Za jego to, bowiem, namową, Herakliusz ogłosił słynny edykt, zwany Ecthesis (wykład wiary) w którym obok najsurowszego zakazu używania wyrażeń jednej lub dwojakiej woli Chrystusa, herezja nie mniej jawnie wyznaną była. Cesarz przed śmiercią zrzekł się wyroku tego, przyznając, iż był on dziełem Sergiusza, który też w ostatnich chwilach życia, najgorliwiej szerzył go, popierał, zyskiwał mu podpisy rozlicznych biskupów, najsurowszymi karami, jak klątwą lub złożeniem z godności, urzędów, okładając tych, którzy się go uznać wzbraniali.

 

Spadkobiercą stolicy jego i błędu był Pyrrus, najzawziętszy monoteleta, a po nim, gdy wskutek zarzucanej sobie zbrodni uciekł do Egiptu, objął ster Bizantyńskiego Kościoła i sprawy heretyckiej Paweł, godny naśladowca Sergiusza i sprawca nowego edyktu cesarskiego, zwanego Typem (τύπος) wydanego, w duchu Ektezy, przez Konstansa II, następcę Herakliusza.

 

Tymczasem, w Rzymie nadzieje zmarłego w obronie prawdy Sofroniusza w pełni ziszczone zostały. Sprawa herezji ostatecznie wyjaśniona znalazła najsurowszych pogromców we wszystkich następcach Honoriusza I-go na Apostolskiej Stolicy. Papieże: Seweryn (28 maja 640 – 2 sierpnia t. r.), Jan IV (24 grudnia 640 – 22 października 642), Teodor I (24 listopada 642 – 14 maja 649), Marcin I (5 lipca 649 – 16 września 655), męczennik sprawy katolickiej, rzucony do więzienia, nękany uciskiem w Konstantynopolu i zmarły na wygnaniu na Krymie, za to iż podpisać nie chciał Typu cesarskiego, św. Eugeniusz I (16 września 655 – 1 czerwca 658), św. Witalian (30 lipca 658 – 27 stycznia 672), Adeodat (Bogdan) (11 kwietnia 672 – 27 czerwca 676), św. Donus I (2 listopada 676 – 11 kwietnia 678), św. Agaton (26 czerwca 678 – 10 stycznia 681), wszyscy z kolei jednomyślnie ogłaszając zdrową, katolicką naukę, sami i za pośrednictwem Soborów potępiali uroczyście błąd monoteletów, okładali klątwą jawnych jego krzewicieli, patriarchów Konstantynopola, a wraz z nimi, odrzucali niegodne wyroki cesarzy, Ektezę i Typ, z ofiarą często własnego pokoju i bezpieczeństwa.

 

Nie mniej też surowo gromili oni podstępne usiłowania ze strony heretyków, aby się niejako osłonić powagą mniemanego ich zwolennika Honoriusza Papieża, którego pamięć w powszechnej czci i poszanowaniu była.

 

Rzecz to godna bacznej uwagi, ze strony prawdziwej i bezstronnej historii. Póki żył Honoriusz I, a i w pierwszych czasach po jego śmierci, nikt, nawet tak zuchwały i chytry Sergiusz, nie śmiał, w imieniu jego, występować w obronie herezji, lub na jej korzyść przytaczać jego odezwy i czyny. Listy zbyt jawnie katolicką głosiły zasadę, zbyt wyraźnie i stanowczo zdradzały dobrą wiarę Papieża, aby można było, w owych czasach, nadużyć ich lub szukać w nich broni, na korzyść błędu, lub na niekorzyść Stolicy Apostolskiej, jej najwyższej, nieomylnej w rzeczach wiary powagi. Któż więcej, nad Sergiusza, podstępnego monoteletyzmu patrona i sprawcę, był w tym interesowanym, aby znaleźć choć cień jakiś w listach Papieża, któryby można było, na swoją obronę wyzyskać? Rzecz to wszakże zgoła niemożebna była. I dopiero znacznie po śmierci Honoriusza, Pyrrus a później Paweł, patriarcha heretycki, chcąc pozyskać biskupów stolic bardziej odległych, a mniej świadomych zdarzonych wypadków, poczęli wmawiać, jakoby nauka monoteletów o jednej woli Chrystusa znalazła była potwierdzenie w pismach tego Papieża. Na wieść tę, rychło rozgłoszoną, Rzym i cały świat katolicki głęboko został wzruszony. Rzucono się z wielkim zapałem do skrzętnego całej sprawy zbadania, a Opatrzność chciała, aby się znalazł przy życiu najlepszy jej świadek, bo własny Honoriusza sekretarz, który sam układał ową papieską odpowiedź na chytre odezwy Sergiusza. Opat Jan Sympon, tak się on nazywał, wyłożył właściwą a iście katolicką myśl Papieża, stwierdzając nieprzepartym świadectwem, to co, zresztą, treść sama i wyrażenia listów najwymowniej głoszą. Jan IV Papież wystąpił z apologią Honoriusza, którego żywot i zasady, jako bezpośredni i naoczny świadek, znał najdokładniej.

 

Św. Maksym, jeden z najuczeńszych teologów owego czasu, który zajął niejako miejsce Sofroniusza w obronie katolickiej nauki przeciw monoteletyzmowi, nie przestawał bronić czczonej przez się pamięci Papieża, głosząc całkowitą, nienaruszoną prawowierność pism jego (16). Na koniec tenże sam Pyrrus, sprawca potwarczej pogłoski, zawstydzony w rozmowie z Maksymem św. i tak dalece o niewinności Honoriusza przekonany został, iż nie wahał się jawnie wyrzec herezji, w jednej z ksiąg swoich i w Rzymie, dokąd się udał, gdzie też przez Papieża do jedności katolickiej przypuszczonym został (641 r.).

 

Śpieszymy zapisać tu ostatni ten wypadek, mianowicie słynny dialog Pyrrusa z Maksymem, z dzieł tego świętego wyjęty, jako odbyty właśnie w chwili, którą opowiadamy obecnie, a zaznaczający nową jakby fazę historii monoteletów (17).

 

Wspomnieliśmy już, że Pyrrus, drugi z kolei monotelecki patriarcha Konstantynopola uciekł do Afryki, zagrożony kryminalnym procesem o uczestnictwo w politycznych knowaniach (18). Spotkał się on tam z Maksymem św. niezmordowanym szermierzem Katolickiego Kościoła i na żądanie namiestnika prowincji był zmuszonym wejść z nim w następującą publiczną konferencję.

 

"Pyrrus: Co złego wyrządziliśmy ci, opacie Maksymie, ja i mój poprzednik na Stolicy patriarchalnej, że nas obwołujesz wszędzie, jako podejrzanych o herezję? Czyż nie okazywaliśmy ci raczej, nie znając cię nawet, szczególnej czci i uznania?

 

Maksym: Wobec Boga, który słucha nas, oświadczam jawnie, iż doznawałem zawsze od was największego szacunku; lecz widząc, że odrzucacie wiarę chrześcijańską, nie mogę przenosić względów waszych nad interes prawdy.

 

Pyrrus: I w czymże to skaziliśmy całość chrześcijańskiej wiary?

 

Maksym: Wyznając publicznie w Ektezie jedną wolę działającą w Jezusie Chrystusie. A jestże większa nad to bezbożność, jak twierdzić, że jedną i tąż samą wolą Słowo Boże świat wywołało z nicestwa, a potem, po swoim Wcieleniu, spełniało rozliczne czynności życia ludzkiego, jak np. jedzenie, picie, spanie, funkcje czysto naturalne, które dowodziły rzeczywistości ciała?

 

Pyrrus: Czy Chrystus jeden jest czy nie?

 

Maksym: Niewątpliwie jest jeden.

 

Pyrrus: Jeśli zatem jest On jeden, toć chciał jako jedna osoba i mógł mieć jedną tylko wolę.

 

Maksym: Gdy się wypowiada jakieś zdanie, potrzeba wprzód należycie rozważyć jego znaczenie. Chrystus, który jest jeden, jestże tylko Bogiem lub tylko człowiekiem? Nie jestże raczej Bogiem i człowiekiem zarazem?

 

Pyrrus: Jest On niezawodnie Bogiem i człowiekiem.

 

Maksym: A zatem miał On wolę i jako Bóg i jako człowiek; chciał podwójnie, lub innymi słowami, miał dwojaką wolę Bożą i ludzką, boć żadna z dwóch połączonych w osobie Jego natur nie mogła być bez woli własnej, i skoro Chrystus chciał i działał odpowiednio dwom swoim naturom, jasną jest rzeczą iż powinien mieć dwie wole, z czego bynajmniej nie wynika rozdwojenie przeciwne jedności osoby, gdyż obie wole istniały niepodzielnie w jednej i tej samej osobie Jezusa Chrystusa.

 

Pyrrus: Ależ rzeczą niemożebną jest, aby nie było dwóch osób chcących, jeśli są dwie wole.

 

Maksym: Jest to właśnie błąd, który za waszą sprawą ogłosił cesarz Herakliusz w swojej Ektezie. Trójca Przenajświętsza ma trzy osoby, a jedną wszakże posiada wolę. Według waszej zasady, należałoby twierdzić z Sabeliuszem: ponieważ jedna jest tylko w Bogu wola, więc jedna tylko jest i osoba Boża.

 

Pyrrus: Ponieważ wola własnością jest natury, a Ojcowie najznakomitsi twierdzą, iż święci nie mają innej woli nad wolę Boga, trzebaż stąd wnioskować, że święci są tejże natury co Bóg?

 

Maksym: Zrobiłem już uwagę, iż gdy poszukuje się prawdy, należy pilnie baczyć na znaczenie wyrazów, aby uniknąć dwuznaczności. Gdy Ojcowie twierdzą, iż święci mieli tęż samą wolę co Bóg, czy mówią oni o woli Jego istotnej, wszechmocnej, woli samej w sobie, wynikającej z Jego istoty, natury (substantialis) czy raczej tylko o przedmiocie tej woli, o rzeczy której chce ta wola? Owoż jeśliby mówili o owej woli istotnej, natenczas przyznawaliby świętym naturę samego Boga, co jest rzecz nie do przypuszczenia. Mówili oni tylko o przedmiocie woli, który się niewłaściwie nazywa wolą, jak często skutek nazywamy przyczyną.

 

Pyrrus: Zaniechajmy tych subtelności, których ogół wiernych pojąć nie może, i mówmy po prostu: iż Chrystus jest Bogiem doskonałym i doskonałym człowiekiem, nie wchodząc już w inne szczegóły.

 

Maksym: W takim razie należałoby klątwą obłożyć sobory i Ojców, którzy nakazali nam wyznawać nie tylko natury, ale i własności każdej, jako np. istoty widzialnej lub niewidzialnej, śmiertelnej lub nieśmiertelnej, stworzonej lub niestworzonej.

 

Pyrrus: Trzymajmy się zatem ściśle tego, co orzekły sobory a nie mówmy o jednej lub dwojakiej woli.

 

Maksym: Sobory potępiły Apolinariusza i Ariusza za wyznawanie jednej woli, której każdy z nich używał ku ustaleniu swojej herezji: Apolinary aby twierdzić, iż ciało Chrystusa jest współistotne z Bóstwem, Ariusz, aby dowodzić, iż Syn odmiennej jest istoty niż Ojciec. Jakże więc możemy być katolikami, jeśli nie wyznajemy zasad przeciwnych twierdzeniom heretyków?

 

Pyrrus: Jeśli tak jest, jak powiadasz, dlaczegoż Papież Wigiliusz potwierdził pismo Mennasa patriarchy Konstantynopola?

 

Maksym: Wiesz o tym dobrze, iż ów heretycki memoriał Mennasa przedstawiony cesarzowi na posiedzeniu rady państwa, nie był nigdy potwierdzony przez żadnego Papieża. To bajka wynaleziona przez Sergiusza. Dziwię się, że będąc patriarchami, możecie z podobnym występować fałszem.

 

Pyrrus: Niech i tak będzie, co do Wigiliusza. Ale już temu zaprzeczyć nie można, że Honoriusz w liście do poprzednika mojego, nauczał formalnie, iż jedna jest wola w Jezusie Chrystusie.

 

Maksym: Komuż tu wierzyć mamy, co do istotnego znaczenia tego listu? Czy temu, który go napisał pod imieniem Honoriusza, temu który dziś żyje jeszcze i rozświeca Zachód cały swoją świętą nauką, czy tym którzy w Konstantynopolu mówią co i jak im się podoba?

 

Pyrrus: Słusznym jest wierzyć raczej temu, który sam list układał.

 

Maksym: Otóż ten właśnie, co go układał, pisał do zmarłego cesarza Konstantyna (syna Herakliusza), w imieniu Papieża Jana IV następującą protestację: «Gdy Honoriusz mówił o jednej woli w Jezusie Chrystusie, mówił nie o jednej woli Bóstwa i człowieczeństwa społem, ale tylko samego człowieczeństwa. Ponieważ Sergiusz doniósł był, iż niektórzy przypuszczają w Chrystusie dwie wole przeciwne, my odpowiedzieliśmy iż w osobie Słowa Wcielonego, natura ludzka nie miała tej dwojakiej a sprzecznej woli ciała i ducha, którą my mamy po grzechu, ale nie chcieliśmy bynajmniej tym wyrzec, iż Bóstwo nie miało woli własnej podobnie jak i człowieczeństwo». A następnie odpowiadając na zarzut dodaje: «Jeśliby się zaś zapytał kto: dlaczego mówiąc o człowieczeństwie Chrystusa, myśmy nie wspomnieli o Bóstwie, powiem naprzód, iż odpowiadaliśmy stosownie do uczynionego nam zapytania, następnie, iż naśladowaliśmy zwyczaj Pisma św. które mówi na przemian to o Bóstwie to o człowieczeństwie Jego».

 

Pyrrus: Poprzednik mój widocznie źle wykładał słowa Papieża, trzymając się litery ich tylko; ale błagam o przebaczenie dla niego i dla mnie: myśmy z niewiadomości w błąd ten upadli. I ponieważ nic dla mnie nie masz droższego nad zbawienie, gotów jestem wyrzec się tych niedorzeczności, i błagam cię o to naprzód, abym mógł uczcić osobiście groby Apostołów i ujrzeć oblicze najświętszego Papieża, a następnie, abym sam mu wręczył formularz mojej retraktacji".

 

Tak się skończyła owa słynna konferencja, w lipcu 645 roku. Patrycjusz Grzegorz namiestnik Afryki chętnie przychylił się do żądania Pyrrusa, który w towarzystwie św. Maksyma udał się do Rzymu, a pomodliwszy się u grobów św. Piotra i Pawła, złożył w ręce Papieża Teodora, w obecności duchowieństwa i ludu, wyznanie katolickiej wiary. Wielka też radość była stąd w Rzymie. Zdawać się mogło na chwilę, iż herezja monoteletów, retraktująca się w osobie najgorętszego jej wyznawcy i krzewiciela, przestanie zakłócać jedność i spokój Kościoła. Papież przyjął Pyrrusa do obcowania wiernych i uznał go jako prawego patriarchę Bizantyńskiej stolicy. Lecz niestety, wkrótce błogie nadzieje zawiedzione zostały. Pyrrus zaledwo odjechał do Rawenny i spotkał się tam z egzarchą czyli namiestnikiem cesarskim, odpadł w herezję, przenosząc łaskę monarszą nad uznaną prawdę Bożą i dobro zbawienia. Teodor, powziąwszy tę smutną wiadomość, zgromadził sobór w Rzymie; uroczyście wyklął go i złożył z biskupiej godności. Niektórzy historycy opowiadają, iż z rozkazu Papieża, straszny ten wyrok został podpisany piórem umoczonym w kielichu pełnym św. krwi Zbawiciela (19).

 

Tymczasem herezja monoteletów srożyła się coraz bardziej, utrzymywana chytrymi zabiegami Konstantynopolitańskich patriarchów, i potęgą cesarza. Rychło ukazał się wspomniany już edykt Typus, a z Rzymu nowe posypały się gromy, w obronie katolickiej nauki. Widzieliśmy jak Papieże jeden po drugim, własnymi wyrokami, lub uchwałami soborów nie przestawali potępiać herezji, a zastrzegać wiernych od wzrastającego wciąż niebezpieczeństwa.

 

Powiedzieliśmy, iż św. Marcin I padł ofiarą tych apostolskich usiłowań. Minęło tak 42 lata od śmierci Honoriusza. Na stolicy patriarchalnej w Konstantynopolu, po śmierci Pyrrusa przywróconego do zarządu kościoła tego i sprawy herezji, zasiadali kolejno Piotr nie mniej zawzięty w błędzie, Tomasz, Jan, Konstantyn, bardziej skłonni do katolickiej jedności, zasiadał na koniec Teodor uparty monoteleta. Walka trwała nieustannie, a wspomnieć należy, iż imię Honoriusza pozostawili nietknięte. Nowy cesarz Konstantyn IV Pogonat (Brodaty) zagrożony zrazu przez Saracenów nie wdawał się w spory kościelne, lecz skoro odwrócił niebezpieczeństwo zapragnął stanowczo ustalić pokój w Kościele. Przyszedł rok 680. Papież Agaton św. wstępując na Apostolską Stolicę, zastał już pismo cesarskie, przesłane jeszcze do poprzednika swojego św. Donusa I z prośbą o zwołanie powszechnego soboru dla ostatecznego zbadania i rozstrzygnięcia spornej kwestii, i pospieszył mu zadość uczynić. W tym celu uwiadomił biskupów Zachodu o pobożnych zamiarach cesarza i aby z tym większą uroczystością sprawę tę odbyć, zwołał wprzód sobór do Rzymu, ze stu dwudziestu pięciu biskupów złożony, na którym wybrano trzech legatów, określono ich stanowisko, raz jeszcze stanowczo przesądzono herezję monoteletów, jednomyślnie potępioną przez zachodnich pasterzy. Agaton św. napisał na tym zgromadzeniu dwa listy do cesarza, pierwszy od siebie, drugi, w imieniu całego zachodniego Kościoła. Oba te pisma, nacechowane przedziwną słodyczą, pokorą, którą tak wszystkich zachwycał wielki i święty ten Papież, mieszczą doskonały wykład katolickiej nauki o Trójcy Świętej i Wcieleniu Słowa Bożego w zastosowaniu głównie do kwestii dwojakiej woli Jezusa Chrystusa, wieńcząc go tymi znakomitymi słowy: "Ta jest bowiem reguła wiary prawdziwej, którą zawsze, w pomyślnej lub nieszczęsnej doli, wyznawał wiernie i bronił Apostolski Chrystusowy Kościół, duchowna matka waszego najspokojniejszego cesarstwa, który skutkiem łaski Boga wszechmogącego nigdy o to przekonanym nie będzie, aby kiedykolwiek zboczył ze ścieżki apostolskiej tradycji lub nowością herezji dał się pokalać. Lecz jako od początku wiary chrześcijańskiej nauczony został przez założycieli swoich książąt apostolskich, tak niepokalany przetrwa aż do końca, stosownie do Bożej obietnicy, danej przez samegoż Zbawiciela Pana, gdy wyrzekł w Ewangelii św. do książęcia uczniów swoich: «Piotrze, Piotrze, oto szatan pożądał, aby przesiał was jakby pszenicę: ale modliłem się za tobą, aby nie ustawała wiara twoja. A ty kiedyś nawróciwszy się, utwierdzaj braci twoich»" (20).

 

"Aby więc się podobać Bogu i zbawić duszę swoją wszyscy biskupi i kapłani, całe duchowieństwo wraz z ludem wiernym, wyznawać mają i głosić wraz z nami tę formułę prawdy i apostolskiej tradycji, odpowiednio ewangelicznej i apostolskiej prawości katolickiej wiary, która zbudowana jest na mocnej skale tego Piotrowego Kościoła, który za łaską i opieką jego trwa żadnym nieskażony błędem" (21).

 

Świetne to, a nieprzeparte, zaiste, nieomylności papieskiej świadectwo, ogłoszone przez Kościół Zachodni, a z zachwytem, jak zobaczymy, przyjęte i obwołane przez wszystkich wschodnich Pasterzy!

 

Takim tedy opatrzeni poselstwem, udali się do Konstantynopola trzej papiescy legaci, kapłani Teodor, Jerzy i Jan diakon. Sobór VI powszechny otworzony został dnia 7 listopada 680 roku, w sali cesarskiego pałacu, zwanej po łacinie trullus (kopuła) (22). Cesarz sam obecnym był na jego posiedzeniach, odbywanych pod przewodnictwem legatów Rzymu, w obecności wszystkich patriarchów Wschodnich i przeszło 160 biskupów.

 

Pięć posiedzeń odbyło się jeszcze w r. 680, a trzynaście ostatnich w następnym.

 

Na pierwszej sesji (actio) legaci papiescy podnieśli skargę, iż od 46 lat patriarchowie Konstantynopola i inni niektórzy biskupi Wschodu, usiłowali wprowadzić do nauki Kościoła nowe wyrażenia jednej woli i jednego działania (operatio) w Jezusie Chrystusie, wbrew zasadom prawdziwej wiary, i że krzewili tę herezję na Wschodzie. Wezwany przez cesarza, Makary biskup Antiochii powstał i odrzekł na to, w imieniu monoteletów, iż ani on ani koledzy jego nie wprowadzili żadnej nowości, że nauka ich opiera się na orzeczeniach pięciu powszechnych Soborów, co stwierdzi licznymi dowodami na trzech posiedzeniach następnych. Sobór też odczytał skrzętnie akta tych Soborów, lecz osądził, iż nie ma w nich żadnych dowodów, zapowiedzianych przez Makarego.

 

Na posiedzeniu czwartym czytano listy Papieża Agatona i Soboru Rzymskiego, przełożone na język grecki.

 

Następnie, na dalszych sesjach, przystąpiono jeszcze do zbadania niektórych pism monoteleckich, w szczególności zaś podanych przez nich dwóch tomów pod tytułem: "Świadectwa Ojców świętych nauczających iż Pan nasz Jezus Chrystus jedną ma wolę, która jest wolą Ojca i Ducha Świętego". Przeczytano też inny tom jeszcze przyniesiony przez Makarego, na żądanie legatów porównano je z rękopisami Ojców, przechowywanymi w bibliotekach patriarchy i cesarza i uznano, iż wszystkie sfałszowane lub przekształcone zostały w myśl heretyków i za ich sprawą. Słynny list Mennasa byłego patriarchy do Wigiliusza Papieża uprzednio jeszcze a pilnie został zbadany i przekonano się, iż był podrobiony i ręką heretycką, w późniejszej znacznie epoce, do aktów Soboru V-go niezręcznie dołączony.

 

Na posiedzeniu siódmym, odbytym 13 lutego 681 r. papiescy legaci przedstawili Soborowi zbiór ustępów Pisma św. i Ojców, potwierdzających jawnie katolicką zasadę, którego kopie przesłano do sprawdzenia patriarchom Konstantynopola i Antiochii. Sesja następna (7 marca) szczególniej uroczystą była. Na zapytanie cesarskie, czy Sobór uznaje naukę wyrażoną w listach Papieża Agatona, Jerzy, patriarcha Konstantynopolitański, świeżo wybrany na miejsce wygnanego Teodora, oświadczył, wobec zgromadzonych ojców, iż zbadawszy pilnie te pisma, znalazł, że zgodne są doskonale z wiarą Ojców i że zatem z głębi serca przyjmuje naukę o dwojakiej woli w Chrystusie.

 

Przeważna większość biskupów greckich poszła natychmiast za jego przykładem, a wśród powszechnej radości i rozrzewnienia, mury pałacu brzmiały głośno okrzykami ojców: "Piotr mówi przez usta Agatona! Wespół z nim wierzymy iż dwie są wole w Jezusie Chrystusie! Klątwa temu, kto wierzy i utrzymuje przeciwnie!". Sam tylko Makary Antiocheński, z kilku mnichami, upierał się w błędzie, wołając, iż stokroć umrzeć woli, woli być rozsiekanym w kawały lub rzuconym do morza niż uznać tę formułę wiary. I gdy pomimo nalegań innych biskupów, własnych niegdyś przyjaciół i uczestników w herezji, okazywał się niezachwianym w uporze, na tymże posiedzeniu złożony z godności swej został. Uczeń jego, mnich Stefan chciał bronić jego sprawy; ale powszechne tylko oburzenie wywołał. Biskupi jednomyślnie zawołali: "Sprawa już rozstrzygnięta, precz z heretykiem!".

 

Na sesjach dalszych porównywano jeszcze zbiór tekstów Ojców z oryginałami i dokumentami innymi, a praca ta wypadła całkiem na korzyść prawowiernej nauki. I wtedy już Sobór nie wahał się obłożyć klątwą sprawców herezji: Makarego, Sergiusza, Pyrrusa, Pawła, Piotra, Teodora biskupa z Faran i Cyrusa. Ponieważ zaś czytano i przetrząsano jeszcze listy Sergiusza i odpowiedzi Honoriusza, Sobór – jak świadczą istniejące obecnie akta jego – znalazł, iż należało także ciosem klątwy ugodzić Papieża tego za to, iż w myśl Sergiusza postąpił, upoważniając go do szerzenia bezbożnej nauki. Wyrok ten wznowiony przy końcu Soboru przytoczymy dosłownie.

 

Monoteleci zrozpaczeni taką bezwarunkową i jawną przegraną, postanowili prawdziwie szalonego chwycić się środka i za pomocą nadprzyrodzonych niby zjawisk ochronić sprawę swoją od całkowitego rozbicia. Na piętnastej sesji Soboru wystąpił wobec ojców, stary mnich z Heraklei, imieniem Polichroniusz, zardzewiały w błędzie monoteleckim, i oświadczył, że miał widzenie, w którym mąż jakiś, dziwnym otoczony majestatem rzekł mu: ktokolwiek nie przypuszcza jednej tylko woli Bożo-człowieczej (theandrica) w Chrystusie, ten nie godzien jest imienia chrześcijańskiego! Na dowód prawdziwości objawienia tego, Polichroniusz zapewniał, iż gotów jest stwierdzić je cudem, na przykład, jawnym wskrzeszeniem umarłego, na co, pomimo wstrętu, Sobór przyzwolić musiał, ze względu na lud prosty, który łatwo mógł być zwiedzionym.

 

Przyniesiono więc trupa i wystawiono na placu publicznym; mnich, w obecności tłumnych widzów, złożył na głowie jego wyznanie heretyckiej wiary, lecz darmo, w ciągu wielu godzin, szeptał mu do ucha rozliczne zaklęcia i prośby. Trup pozostał głuchym i martwym, a nędzna obłuda heretyków jawnie napiętnowaną została. Odprowadzono mnicha do pałacu, gdzie był wyklęty, jako kłamca, zwodziciel ludu, heretyk, i złożony z godności kapłańskiej.

 

Na koniec, na dwóch posiedzeniach ostatnich, Sobór zgodnie z pismami Agatona Papieża i Synodu Rzymskiego, orzekł katolicką zasadę, uznając pierwszych pięć Soborów powszechnych. "Za natchnieniem Ducha Świętego, przyjmując list dogmatyczny naszego najświętszego Ojca i najwyższego biskupa Agatona, uznajemy i głosimy iż dwie są natury w Jezusie Chrystusie, a zatem dwie wole i dwie operacje własne nierozdzielnie (indivise), niezamiennie (inconvertibiliter), nieodłącznie (inseparabiliter) i niezmieszalnie (inconfuse), według nauki Ojców, a nie jako utrzymywali heretycy" itd. itd. (23).

 

Skoro ta formuła wiary podpisana została przez wszystkich ojców, w liczbie 165 i przez cesarza, a klątwa powielekroć ponowiona przeciw monoteletom i innym heretykom, jak Nestoriusz, Eutyches, Dioskor, Apolinariusz itp., ułożono list do Papieża, zdając mu sprawę z czynności Soboru i prosząc o potwierdzenie zapadłych wyroków i uchwał.

 

"Wielkie choroby – piszą w nim ojcowie – większych wymagają pomocy, i oto dlaczego Chrystus Bóg nasz, dostarczył nam mądrego lekarza, w osobie Waszej Świątobliwości, który oddalił skutecznie zarazę herezji uzdrawiającymi środkami prawowierności i całkowite przywrócił zdrowie członkom Kościoła. Tobie też, jako zasiadającemu na pierwszej Stolicy Kościoła powszechnego, Stolicy założonej na mocnej opoce wiary, zostawiamy to co jest jeszcze do uczynienia, przyjmując całym sercem pisma mieszczące prawdziwe wiary wyznanie a przesłane przez Twoją Świątobliwość ojcowską najpobożniejszemu cesarzowi naszemu. Listy te, za pomocą których wygnaliśmy mnogi błąd nowej herezji, uznajemy jako z Bożego natchnienia pisane przez książęcia Apostołów" itd. (24).

 

Sobór załączył też akta odbytych posiedzeń, wraz z wyrokiem potępiającym herezję, jej pierwszych sprawców i krzewicieli, a brzmiącym następująco:

 

"Odwołując dogmatyczne listy pisane przez Sergiusza tak do Cyrusa... jako i do Honoriusza, Papieża niegdyś starego Rzymu; podobnie zaś i list dany przez Honoriusza w odpowiedzi temuż Sergiuszowi; znajdując iż zgoła są różne od apostolskich dogmatów świętych Soborów, i orzeczeń wszystkich wiarogodnych Ojców, idą zaś za fałszywymi naukami heretyków, odrzucamy je całkowicie i jako szkodliwe dla duszy obrzydzamy. Których zaś bezbożne obrzydzamy zasady tych i imiona wyrzucić uchwaliliśmy z Kościoła Bożego, to jest, Sergiusza, który przystąpił do pisania o tym bezbożnym dogmacie, Cyrusa Aleksandryjskiego, Pyrrusa, Piotra i Pawła, którzy podobnie do nich myśleli, przy tym i Teodora biskupa z Faran, których to wszystkich wyżej wymienionych wspomina Agaton najświętszy i po trzykroć błogosławiony Papież w starym Rzymie, odrzucając ich jako wyznających zasady przeciwne naszej prawdziwej wierze, których my jako klątwie podległych ogłaszamy. Wespół z nimi też wyrzucić z świętego Bożego katolickiego Kościoła i wykląć zamierzyliśmy i Honoriusza, który był Papieżem w starym Rzymie, ponieważ znajdujemy, iż w pismach jakie przesłał Sergiuszowi, postąpił we wszystkim za radą jego i bezbożne zasady potwierdził" (25).

 

Akta te, wyroki i listy, wraz z pismem cesarskim legaci papiescy zanieśli do Rzymu, dokąd przybyli w lipcu 682 r. Papież Agaton św. chwalebny pogromca herezji, a najwyższy mistrz katolickiej nauki, sławiony tak przez ojców Soboru, już nie żył. Następcą jego był św. Leon II, który akta te uznał i potwierdził, zadając cios ostatni upierającemu się od tak dawna błędowi.

 

Potępiona przez tylu Papieży, biskupów, obłożona uroczystą klątwą VI Soboru, ścigana surowymi karami, ogłoszonymi w wyrokach cesarza Konstantyna, herezja choć jeszcze ukrywała się czas jakiś, choć zuchwalej nieco podniosła głowę za Filipika Bardazana około 712 r., powszechnie jednak odtrącona, mogła się nędznie przechować tylko w okolicach Libanu, i Anty-Libanu do XII wieku.

 

Przebiegłszy tak historycznie całą sprawę monoteletyzmu, w jej głównych epokach, przechodzimy teraz do samej kwestii Honoriusza Papieża i potępienia jego przez Sobór, wyzyskiwanej z taką namiętnością przez szkołę gallikańską, a bardziej może jeszcze zawzięcie przez późniejszych jej zwolenników, antyinfalibilistów, że wymienimy tu najgłówniejszych przynajmniej, jak biskupów Mareta, Dupanloup i Hefele, uczonych O. Gratry i Dr. Döllingera (26).

 

I oto są ich zdania w tej mierze, których rzecznikiem staje się ostatni ten uczony: "Nie masz żadnej wątpliwości – pisze on – iż Sobór VI potępił i wyklął jako heretyka Honoriusza Papieża, który, jak opiewa dekret, we wszystkim poszedł za Sergiuszem, szerzył wśród katolików herezję jednej woli, a stąd zasłużył na jedną z nim klątwę; i dążył do tej samej bezbożności, którą szerzyły pisma najjawniejszych monoteletów" (27).

 

Taki jest zarzut, niemały, zaprawdę, a podnoszony niejednokrotnie przeciw pamięci Honoriusza i boskiemu przywilejowi nieomylności Stolicy Apostolskiej w rzeczach wiary.

 

Abyśmy nań całkowicie i kategorycznie odpowiedzieć mogli oparci na powyższym przedstawieniu wypadków, wyłożymy rzecz całą w następujących kilku uwagach, wyróżniając przede wszystkim dwie jakby jej strony, dwa fakty główne, mające ścisły wprawdzie z sobą związek, lecz rozdzielone historycznie czterdziestoletnim przeszło okresem.

 

To 1. Kwestia prawowierności lub upadku Honoriusza I Papieża.

 

2. Potępienie jego na Soborze VI powszechnym.

 

I.

 

Przeciwnicy Honoriusza, uzasadniając swoje twierdzenie, konstatując upadek Papieża w herezję monotelecką i wnosząc stąd przeciw przywilejowi nieomylności papieskiej, powinniby dowieść koniecznie tych dwóch punktów: a) Że Honoriusz pisząc listy swoje do herezjarchy Sergiusza, stanowił o sprawie traktowanej, orzekał zasadę sporną, w charakterze najwyższego dogmatycznego wyrokodawcy, ex cathedra, jak się wyraża teologia, gdyż w takim tylko razie błąd jego uchybiałby i przeczył uznanemu przywilejowi Stolicy Świętej i potwierdzałby rzeczone wnioski.

 

b) Że Honoriusz pobłądził istotnie w rzeczach wiary, uznał i wyznał błąd monotelecki, słowem popełnił herezję.

 

Owoż ani jednego ani drugiego z założeń tych dowieść nie mogą oskarżyciele Honoriusza, i albo zgoła twierdzeń swoich nie uzasadniają, albo zbywają je tylko gołosłownym przytoczeniem wyroków Soboru, lub oderwanymi wyrazami pism nieszczęśliwego Papieża. Tymczasem, przy świetle historycznych pomników, samychże pism Honoriusza i nieprzepartych orzeczeń zdrowego sądu krytyki, pokazuje się, iż

 

a) Honoriusz I w listach do Sergiusza nie orzekał bynajmniej kwestii spornej o jednej lub dwojakiej woli ex cathedra.

 

Dowodzą tego, naprzód, listy Papieża, któreśmy w całkowitych ustępach przytoczyli powyżej. Dość je uważnie przeglądnąć, aby się niewątpliwie przekonać, iż jakakolwiek nawet była myśl Sergiusza w zaniesieniu sprawy do Stolicy Świętej, Honoriusz nie zamierzał zgoła wydawać w niej stanowczego, rozstrzygającego wyroku. Pierwsze słowa, jakimi rozpoczyna Papież pierwszą swoją odpowiedź, zawierają pochwałę podanego i użytego już przez podstępnego patriarchę środka, tj. unikania i obalenia sporu przez nakazanie milczenia obu przeciwnym stronnictwom: "Laudamus novitatem vocabuli auferentem, quod possit scandalum simplicibus generare" ("pochwalamy odrzucającego nowość wyrażenia, które by mogło przynieść zgorszenie maluczkim").

 

Następnie, Honoriusz nie tylko pochwala, lecz wzywa, upomina Sergiusza, aby wytrwał w użyciu środka tego, i w drugim swym liście nie waha się zalecić go Cyrusowi Aleksandryjskiemu i Sofroniuszowi św. biskupowi Jerozolimy: "Scribentes etiam communibus fratribus Cyro et Sophronio antistitibus, ne novae vocis, id est unius vel geminae operationis vocabulo insistere vel immorari videantur". ("Piszemy też do wspólnych braci Cyrusa i Sofroniusza biskupów, aby się nie zdawali nalegać i trwać w użyciu słów nowych, to jest wyrażenia jednego lub dwojakiego działania").

 

I jestże co wyraźniejszego nad te słowa Papieża? Czyż kto pochwala, zaleca milczenie w kwestii spornej, kto nakazuje wytrwale zachowywać je spierającym się, ten chce w niej orzekać, stanowić niewątpliwie, głosić ostateczny nienaruszalny wyrok, jakim jest dekret apostolski ex cathedra? Zresztą, któż nie widzi z samegoż listu Sergiusza iż właśnie tego milczenia, tego braku stanowczej decyzji chciał przewrotny herezjarcha, byleby skrępować tym potężnych przeciwników swoich, zawiesić jawne napiętnowanie poślubionego przez się błędu? Sergiusz nie żąda wcale orzeczenia, on się go właśnie obawia, radzi pokryć sprawę całą milczeniem, zwłaszcza iż jak utrzymuje, wszyscy zgodni są co do zasady, co do samej treści, a różni co do wyrażeń tylko, gorszących umysły proste, chwiejne jeszcze w zasadzie, bo świeżo nawrócone z eutychiańskiej herezji. Honoriusz, w odpowiedzi swej, przyjmuje to chytre rozumowanie Sergiusza, zapoznaje całą wagę sporu, biorąc go, w myśl piszącego, za czczy spór gramatyków, – i w tym właśnie leży istota moralnej winy nieszczęsnego Papieża, że tak lekko pomija, że zbytnio ufa, że nic nie bada, nie stanowi, nie orzeka, a nakazanym milczeniem krępując możność obrony prawdy, niebacznie swobodne istnienie czy ukrycie fałszowi zapewnia.

 

Honoriusz więc tak dalece nic nie orzeka, nie rozstrzyga, iż tym właśnie brakiem stanowczości, sobie i sprawie mimowolnie szkodzi.

 

Lecz nie dość na tym. W pierwszej odpowiedzi swojej, naganiwszy jawnie tych, którzy zmieniać chcą w dogmaty Kościoła pewne wyrażenia, pojęcia, używane przez niektórych Ojców w celu tylko lepszego wyjaśnienia rzeczy, Papież stanowi wyraźne granice, w których należało zamknąć się co do przedstawionej kwestii. Tymi granicami, mówi on, są orzeczenia powszechnych Soborów, które sam powtarza, łącząc rozkaz, aby poza nimi nie głoszono niczego, jako dogmatu wiary. Jakież by więc znaczenie, pytamy, jaki sens miał papieski ten rozkaz, gdyby Honoriusz obok tego chciał sam stanowić i nauczać rzecz jakąś nową, nie istniejącą w przytaczanych wyrokach Soboru? Dalej, w drugim liście powtarzając wyznanie wiary katolickiej, ogłoszone na Soborach poprzednich, Papież oświadcza formalnie, iż nie chce zgoła orzekać tego spornego punktu nauki i ponownie zaleca wszystkim podnoszącym go, aby się ściśle trzymali podanej profesji: "Auferentes, ergo, sicut dicimus, scandalum novellae adinventionis, non nos oportet unam vel duas operationes definientes praedicare". ("Odejmując więc jak powiedzieliśmy, zgorszenie nowego wynalazku, nie należy nam głosić orzekając jedno lub podwójnie działanie"). I jakież to jest zatem orzeczenie papieskie, w którym Papież nie chce, wyraźnie zabrania orzekać? Jakiż to jest wyrok ex cathedra, w którym Honoriusz nie tylko nic nie wyrokuje, ale niejako ex cathedra komukolwiek wyrokować zakazuje? I kiedyż to który z teologów lub nawet ludzi zdrowego rozsądku mógł przypuścić, iż Papież wtedy nieomylnie stanowi rzecz jakąś ex cathedra, kiedy właśnie wstrzymuje się od wszelkiego postanowienia i rzecz tę w milczeniu, w nieużywaniu zawiesić lub pogrzebać każe?

 

Nie braknie też nam najświetniejszych zewnętrznych świadectw i dowodów na potwierdzenie przedstawianego tu faktu. – Tak, na przykład, widzieliśmy jak św. Sofroniusz, biskup Jerozolimski, błagał, zaklinał Stefana z Dory, by się udał do Rzymu i użył tam wszelkiego starania w celu, aby kwestia monoteletyzmu była rozstrzygnięta uroczystym wyrokiem Apostolskiej Stolicy, "kędy złożony fundament świętej nauki".

 

Owoż znał on doskonale listy Honoriusza, sam otrzymawszy odeń rozkaz milczenia. Według niego zatem, nie było tam żadnego orzeczenia, wyroku, bo mógłże żądać uroczystego rozstrzygnięcia, gdyby to rozstrzygnięcie już było nastąpiło? – Widzieliśmy, następnie, jak wszyscy z kolei Papieże, następcy Honoriusza, skoro sprawa wyjaśniona została, sami i łącznie z soborami, (jak na przykład Lateraneńskim odbytym za Marcina I i innymi) rozstrzygali ją, wyjaśniając katolicką nauką, gromiąc herezję, piętnując klątwą jej błąd lub popierające ją cesarskie ustawy, Ektezę Herakliusza i Typ Konstansa. Owoż w tym wszystkim czy jest choć jedna wzmianka o wręcz przeciwnej ustawie, o stanowczym ex cathedra wyroku Honoriusza? Wszak gdyby istniało było coś podobnego ze strony tego Papieża, zachodziłaby jawna sprzeczność wyroków, której by Papieże i sobory pominąć nie mogli, bez wyraźnego zgorszenia, przeciw której reklamowaliby i cesarze i samaż herezja.

 

A tymczasem jeśli kuszono się nawet o pomówienie Honoriusza, iż uległ błędom Sergiusza herezjarchy, i to dopiero po śmierci Papieża, toć nikt jednak podówczas nie twierdził, że Papież ten wyrokował w tej mierze, że orzeczeniem dogmatycznym, niezłomnym nakazał uznanie lub wyznanie monoteleckiej herezji.

 

Przeciwnie owszem, Marcin I Papież na pierwszej sesji Soboru w Lateranie (649 r.), a następnie w liście do jednego z biskupów Galii, Amanda z Maestricht oświadcza "iż Stolica Apostolska nie ustawała bądź przytoczeniem dowodów, bądź protestacją, lub naganą odwoływać z drogi błędu Sergiusza, Pyrrusa i innych przywódców herezji" (28).

 

Owoż chronologicznie zważywszy daty, pokazuje się, iż Sergiusz nie mógł być upominanym przez kogo innego, jedno przez Honoriusza, gdyż umarł w czasie opróżnienia Stolicy Apostolskiej zgonem Honoriusza, nie doczekawszy wyboru nowego Papieża.

 

Według św. Marcina zatem, Honoriusz nie tylko nie orzekał na korzyść herezji, lecz raczej upominał, nawracał jej sprawcę.

 

Podobne też świadectwo przynoszą mu legaci Rzymscy na Soborze VI i Papież Agaton św. w liście swym do cesarza Konstantyna. Powiada on tam wyraźnie: "Na mocy obietnicy Boskiej, Papieże apostolscy, których niegodnym jestem następcą, utrzymywali zawsze zwycięsko sprawę wiary. Tak, gdy biskupi Konstantynopola, starali się wprowadzić nowości heretyckie do niepokalanego Kościoła Chrystusa, poprzednicy moi, apostolskiej pamięci, nie przestawali upominać ich, przestrzegać, zaklinać aby odstąpili od nauk błędnych lub przynajmniej zachowali milczenie co do niebezpiecznych kwestii: ut a pravi dogmatis errore saltem tacendo desisterent!" (29). O kimże tu mowa, jeśli nie o Honoriuszu, który sam tylko w sprawie tej milczenie zalecał? Według Agatona zatem i Rzymskich na Soborze legatów, Honoriusz nie orzekł nic zgoła przeciwnego prawdzie, na jej korzyść nakazując raczej milczenie.

 

I możeż ktokolwiek przypuścić, aby świadectwa takie, były próżnym wykrętem, kłamstwem ludzi świętych, namiestników Chrystusa, kłamstwem wobec Soboru, cesarza, więc Kościoła i świata?

 

Lecz oto jeszcze nowy a nieprzeparty dowód.

 

Agaton Papież w dogmatycznym liście swoim do Soboru VI ogłasza jawnie, jak widzieliśmy, święty, boski przywilej Stolicy Apostolskiej nieomylności, niepokalania w rzeczach wiary, na mocy zapewnienia Chrystusa danego św. Piotrowi. Sobór uroczyście przyklasnął tym słowom św. Papieża, uznał, potwierdził od początku do końca całe pismo jego, jako doskonałe wyznanie wiary katolickiej, ojcowie, stwierdzając je wołali w zachwycie: "Piotr mówi przez usta Agatona!".

 

Wobec faktu tego, przypuśćmy na chwilę, iż tenże Sobór potępił Honoriusza za herezję orzeczoną, nauczaną ex cathedra; a wyniknie stąd straszna, rażąca sprzeczność pomiędzy uznaniem i potwierdzeniem listu Agatona, a klątwą rzuconą na Honoriusza, tenże sam Sobór uznawałby jednocześnie nieomylność czy nieupadłość Stolicy Apostolskiej w rzeczach wiary, wspólnie z Agatonem, a piętnował i potępiał jej upadłość i omylność, błąd i upadek w sprawie wiary, w osobie jego poprzednika.

 

Jedno więc z dwojga koniecznie wybrać trzeba: albo Sobór nie potępił bynajmniej Honoriusza, jako uczestnika herezji i jej nauczyciela ex cathedra, i w takim razie wolnym jest od wszelkiej sprzeczności; albo potępił go istotnie, jako takiego, a przeczył sam sobie, kłamał wobec cesarza, kłamał wobec Agatona, przyklaskując słowom jego, kłamał pisząc do Leona II z prośbą o najwyższy a nieomylny wyrok potwierdzenia, zwąc pismo Agatona słowami Piotra, wyznaniem od Boga pisanym "confessionem a Deo scriptam", a kościół Rzymski mocną, niewzruszoną opoką (30). Albo więc Honoriusz nie upadł w herezję ex cathedra, nie nauczał jej, nie stanowił, i nietkniętym jest przywilej nieomylności papieskiej, albo raczej upadł i pobłądził powszechny Sobór, cały Kościół, czego, zaiste, bez zgrozy i jawnej herezji przypuścić nawet nie można.

 

W końcu powtórzymy to, o czym nadmieniliśmy wyżej. Teologowie katoliccy różni różnie oznaczają warunki i cechy wyroków apostolskich ex cathedra. Jedni żądają, ze strony Papieża, uprzednich badań, narad, teologicznych konsultacji, modlitw, uroczystego wezwania łaski Ducha Świętego; inni poczytują to wszystko, jako naturalne tylko przygotowanie wynikające z samej natury rzeczy, tak wielkiej i ważnej, jak wyrok w kwestii zbawienia, ale też uznają iż trudno częstokroć skonstatować je, zwłaszcza w epoce znacznie późniejszej. To jednak niewątpliwa, iż wszyscy społem zgadzają się jednomyślnie, iż wyrok Stolicy Apostolskiej wtedy tylko uznanym jest jako wychodzący ex cathedra, a więc nieodwołalny, nieomylny, ilekroć Papież, w interesie powszechnego Kościoła, stanowi, orzeka kwestię jakąś, w charakterze powszechnego mistrza i nauczyciela, – co głosi sam wyraz cathedra – piętnując przeciwną zasadę, jako błędną, niebezpieczną, heretycką, okładając ją naganą lub jawną klątwą.

 

Owóż gdzie są, pytamy, niezbędne warunki te w listach Honoriusza? gdzież on naucza błędu ex cathedra, jako Mistrz najwyższy, gdzie orzeka nieprzeparcie zasadę, gromiąc przeciwników, gdzie Kościołowi powszechnemu stanowczą naukę i rozstrzygnięcie daje? Czy wtedy, gdy twierdzi, iż zgoła nie naucza, nie orzeka, gdy milczy sam i innym milczenie zaleca?

 

Nie teologia już, lecz zdrowy rozsądek może tu, zaprawdę, stanowczy sąd wydać.

 

Usunąwszy zatem kwestię tę z dziedziny nieomylności papieskiej, możemy bezpiecznie przejść do drugiej części naszego założenia, a mianowicie:

 

b) Honoriusz I w listach do Sergiusza nawet jako prywatny teolog nie wpadł w błąd monotelecki, owszem ściśle prawowierną podał naukę.

 

Tu znowu sameż Honoriusza listy najpewniejsze mu przynoszą świadectwo. Z umysłu też przytoczyliśmy pisma te, wraz z odezwą Sergiusza, w całej rozciągłości, przynajmniej co do ich treści dogmatycznej, inkryminowanej, czego, niestety, nie czynią właśnie ci, którzy przestając na kilku oderwanych ustępach lub nawet wyrażeniach, z apodyktyczną stanowczością, wskazują w nich jawny błąd heretycki.

 

Pierwszym elementarnym prawidłem hermeneutyki, a oraz sprawiedliwości i zdrowego rozsądku jest, aby wszelkie zdanie czy myśl wątpliwą tłumaczyć w znaczeniu przyjętym przez samegoż autora, które z kontekstu czyli powiązania zdań uprzednich, następnych i głównej treści pisma wynika. Czy uszanowali je i zachowali oskarżyciele Honoriusza w wykładzie pism jego? Zobaczmy.

 

A naprzód, ktokolwiek świadom dziejów i zasad teologii, przeczyta uważnie pisma Papieża tego, jeśli jedno wolny jest od uprzedzeń, nie może nie przyznać, iż wyznana tam jest i wypowiedziana jasno a z precyzją, cała katolicka nauka tak jak głosili byli Ojcowie święci, a orzekały Sobory. Inaczej jest w podstępnym liście Sergiusza. Wprawdzie wyznaje on obłudnie cześć swoją dla jednych i drugich, usiłuje odwoływać się wciąż do nich i osłonić ich powagą własny swój wymysł, który skrzętnie okrywa i gmatwa, wyrzekając się logicznych jego konsekwencji; ale nie mniej przeto zdradza jawnie myśl swoją, rdzeń monoteletyzmu, gdy, na przykład, przedstawia odmiennie całkiem, niż Sobory i Ojcowie, źródło, skąd wypływa wola czynna i działanie Chrystusa. Tak mówi on: "quomodo corpus nostrum ducitur, regitur et administratur ab intelligenti et ratione praedita nostra anima, ita etiam in Domino Christo totam ejus humanam compositionem ab ipsius Verbi divinitate semper in omnibus agi et moveri divinitus..." ("zarówno jak nasze ciało kierowane jest, rządzone i prowadzone przez rozumne dusze nasze, tak i w Chrystusie Panu cały Jego skład ludzki zawsze i we wszystkim był poruszanym i kierowanym po Bożemu przez samoż Bóstwo tegoż Słowa Bożego"). Według Sergiusza zatem jedynym motorem, czynnikiem, pierwiastkiem działającym jest samo Bóstwo Wcielonego Słowa; człowieczeństwo zaś Jego widocznie jest martwe, nie zdolne ruchu i woli, jak nasze ciało bez duszy.

 

Porównajmy z twierdzeniem tym, iście monoteleckim, odpowiedź Honoriusza. – Pochwala on, wprawdzie, chytrą myśl Sergiuszową co do zachowywania milczenia tak o jednej jak i o dwojakiej woli i lęka się widocznie, fałszywie przezeń uprzedzony, użyciem wyrazów tych zgorszyć maluczkich, nawróconych świeżo a nie dość utrwalonych jeszcze w wierze heretyków i nazywa wyrażenia te jednej lub dwojakiej operacji nowymi, gdyż w istocie, o ile rzecz sama, sama zasada jasno określona już była, terminologia ta nie była podówczas jeszcze dość utartą ni powszechnie przyjętą; ale obok tego wszystkiego, jakże jasno, dobitnie wyznaje całą prawowierną zasadę, jakże odmiennie od Sergiusza wyraża samo źródło działania Chrystusowego!

 

Proszę bacznie zważyć na treść i wyrażenia pierwszego listu Honoriusza. Jest tam określona i jedność osoby, i niezmieszanie, doskonałość i pełność obu natur i wspólne ich uczestnictwo, czyli tak zwana teologicznie kommunikacja idiomów (communicatio idiomatum), a miasto Sergiuszowego: "ab ipsius Verbi divinitate..." jest raczej wyraźnie katolicka formuła: "Dominum Jesum Christum operari divina, intercedente humanitate... et eundem operari humana... assumpta carne, citra ullam omnino divisionem, mutationem et confusionem divinitatis". ("Pan nasz Jezus Chrystus spełniał rzeczy Boskie, za uczestnictwem człowieczeństwa... i tenże wykonywał rzeczy ludzkie przyjętym ciałem bez żadnego podziału, zamiany lub zmieszania Bóstwa").

 

Tak więc, podczas gdy Sergiusz wyprowadza wszystkie czynności, całe działanie Chrystusa z Bóstwa Jego, Honoriusz stosownie do zasady katolickiej, przyznaje je osobie Wcielonego Słowa, jako łączącej obie natury, Boską i ludzką i działającej w obydwóch; podczas gdy Sergiusz widzi jedno principium działania, Honoriusz wskazuje dwa zgodne; wspólnie uczestniczące, ale dwa wszakże: "Bóstwo" i "przyjęte ciało".

 

Słowem o ile Sergiusz jawnie obala wszelką działalność Chrystusowego człowieczeństwa, o tyle Honoriusz jawnie je wyznaje i głosi; obadwaj zgodni tylko co do wystrzegania się właściwych wyrażeń jednej czy dwojakiej woli i operacji.

 

Następnie, dwa są argumenty dogmatyczne, których używa Sergiusz, aby przekonać Papieża o konieczności nakazania milczenia co do samej wyraźnej formuły. Pierwszy, to niby brak odpowiednich świadectw ze strony Ojców i soborów, brak twierdzącej w tej mierze powagi. Drugi to pewnik fałszywie wzięty i zastosowany z filozofii, a całkowicie heretycki: iż w jednej i tej samej osobie, w jednym subjectum nie mogą jednocześnie istnieć dwie wole, dwa działania. Było to jawne zapoznanie tej właśnie "wielkiej nowiny na ziemi", jak mówili prorocy, tego Bożego i cudownego dzieła, jedynego i nienaśladowanego połączenia dwóch prawdziwych i doskonałych natur w jednej Osobie Jezusa Chrystusa. Honoriusz, co do argumentu pierwszego, nie bada, nie orzeka, nie przeczy, ani też nie twierdzi czy i o ile ta formuła była użyta lub wyjaśniona przez Ojców świętych; przestaje tylko na skonstatowaniu, iż wyrażenia jednej lub dwojakiej woli nie były do owego czasu przedmiotem badania soborów ni orzeczenia ze strony powagi kanonicznej, a zatem i za dogmat wiary nie powinny być podawane (31).

 

Honoriusz więc opiera się, w unikaniu właściwych wyrażeń, na powadze Kościoła, jako prawy i sumienny teolog.

 

Sergiusz odwołując się do niej, wprawdzie, chce się nią osłaniać, lecz wnet ją gwałci, wdając się w rozumowanie własne, podnosząc swój, całkiem jej przeciwny, filozoficzny sofizmat.

 

Honoriusz snadź świadom jest greckiej próżności, która rzeczy wiary mierzyć zwykła piędzią przyrodzonego rozumu, poddając tajemnice Boskie argumentacji sofizmatycznej filozofii.

 

Toteż proszę patrzeć, jak grzecznie a z godnością karci to w Sergiuszu, wzywając do koniecznej pokory i prostoty wiary, której samej tylko, według nauki Chrystusa, dano jest poznawać tajemnice nieba:

 

"My, – pisze doń Papież – powinniśmy przestawać na wyznawaniu w prostocie i prawdzie (in simplicitate et veritate) tego co zostało orzeczone co do Chrystusa Pana, iż jeden i tenże sam działa On i to co Boże i to co ludzkie. Dopuśćmy raczej niech krzyczą na nas próżni badacze natur (vani naturarum ponderatores) nadęci pychą skrzeczącą jak żaby, niż się mają gorszyć lub łaknąć maluczcy. Nikt nie zdoła filozofią swoją wprowadzić w błąd wiernych uczniów apostolskich rybaków, o których sieci rozbiły się wszystkie argumenty najułudniejszego sylogizmu" (32).

 

I możeż być jawniejszy dowód prawowierności Honoriusza? Widzieliśmy: odtrącił on wyraźnie zasady monoteleckie podane przez Sergiusza, ogłosił jawnie wyznanie katolickiej wiary, a zalecając i pochwalając nawet żądane milczenie, oparł się na powadze Kościoła.

 

Zarzut więc "odrzucenia prawowiernej, technicznej formuły dwojakiej woli i działania w Chrystusie" (33), stawiany Papieżowi przez jego przeciwników, ostać się nie może wobec najściślej katolickiego wyznania Honoriusza a mieści w sobie nadto jawny anachronizm. Gdyż w 634 roku formuła ta jeszcze nie była wcale techniczną, nie służyła bynajmniej za tak powszechny wyraz prawowiernej zasady, aby mógł być winnym herezji ten, który jej nie używał, lub używać zabraniał, wyznając wszakże, jak Honoriusz, zdrową katolicką naukę. Dopiero w 6 do 7 lat później, kiedy sprawa monoteletów dokładnie już wyświeconą została, kiedy groza herezji w całej okazała się pełni, formuła ta w powszechne weszła użycie, ostatecznie przyjęta i uświęcona została przez Agatona Papieża, Synod Rzymski i Sobór VI w 680 roku. Możnaż więc, jako zarzut ciężki, jako dowód herezji poczytywać Honoriuszowi to, iż w epoce o tyle wcześniejszej nie używał jej, nie zalecał, zwłaszcza, gdy w kłamanej gorliwości, Sergiusz ostrzegał go, iż wielkie zgorszenie maluczkich, nawróconych świeżo heretyków, snadnie stąd wypłynąć może?

 

Zresztą, Papież odrzuca nie tylko wyrażenie dwojakiej woli i operacji w Chrystusie, ale też zarówno i formułę woli jednej. A wolnoż bez pogwałcenia zdrowego rozsądku wnioskować stąd, iż żadnej woli nie uznawał on w Słowie Bożym Wcielonym?

 

Dla ostatecznego, jeszcze objaśnienia tej rzeczy i usprawiedliwienia Papieża od tego niezręcznego wcale zarzutu, niech nam wolno będzie następujący ściśle historyczny przytoczyć przykład.

 

Komuż nie wiadomo, iż Kościół katolicki wierzył i wyznawał od początku, że Duch Święty od Ojca i Syna pochodzi? Mimo to jednak formuła orzekająca to pochodzenie, techniczny dodatek czy wyraz: Filioque dopiero wskutek greckiego odszczepieństwa do składu Apostolskiego stanowczo wprowadzonym został.

 

Tymczasem, znacznie wcześniej, bo już około 633 roku, biskupi hiszpańscy zgromadzeni na czwartym Soborze Toledańskim przyjęli formułę tę, która z kolei przeszła do kościołów Galii i została używana przez pewne obrządku łacińskiego klasztory, założone na Wschodzie, a mianowicie w zakonnym zgromadzeniu w Jeruzalem, na górze Oliwnej. Rychło wywiązał się stąd spór między łacinnikami i grekami, a poczytani za heretyków, zakonnicy łacińscy odwołali się ze skargą do Karola Wielkiego, który, aby obronić spotwarzoną wiarę, wezwał biskupów na sobór do Akwizgranu (Aix-la-Chapelle) w 809 r. Uchwała synodu tego, potwierdzająca dodatek: Filioque, zaniesiona została przed trybunał Rzymu. Owoż Papież św. Leon III nie tylko jej nie pochwalił, nie przyjął, jakkolwiek zasadę samą pochodzenia Ducha Świętego niewątpliwie wyznawał, ale, przez wzgląd na zgorszenie greków, zawsze niespokojnych w rzeczach wiary i wciąż nowe religijne niecących spory, nakazał wyryć na dwóch srebrnych tablicach katolickie wyznanie wiary, jak je orzekł był Sobór Konstantynopolitański (381 r.) bez owego dodatku, i zawiesić w kościele św. Piotra, po obu stronach grobów Apostolskich na znak, iż Stolica Święta wierna jest w ścisłym przechowaniu Symbolu, nie zmieniając go wcale i nie uzupełniając, bez koniecznej a powszechnej przyczyny.

 

Któż jednak śmiał kiedykolwiek zarzucić św. Leonowi III, iż nieprzyjmując technicznego wyrażenia: Filioque, tym samym zboczył z zasady katolickiej i pochodzeniu Ducha Świętego od Ojca i Syna wspólnie z greckim odszczepieństwem zaprzeczył?

 

A jeśli, owszem, czyn taki słusznie a powszechnie poczytanym był za dowód apostolskiej roztropności Leona, dlaczegoż pytamy Honoriusz za to tylko iż z podobnego względu, nie użył formuły, która wcale jeszcze za czasów jego techniczną ni powszechną nie była, ma być pomawianym o ciężką i sromotną winę herezji?

 

Nie przeczymy bynajmniej, iż wolelibyśmy stokroć widzieć w listach jego formułę ową, której na podstawie powagi Ojców, nie wahał się używać Sofroniusz św.; nie przeczymy, iż Honoriusz zbyt łatwo uwierzył Sergiuszowi, przypuścił możność zgorszenia, nie wysłuchawszy strony przeciwnej, nie zbadawszy istotnego stanu rzeczy, – i w tym to jedynie leży różnica obu tych przykładów. Leon działał na mocy faktów skonstatowanych, rzeczywistych niesnasek i sporów; Honoriusz oparł się tylko na kłamliwej relacji herezjarchy, jakkolwiek znów nie mógł go w pierwszej chwili, bez pewnych dowodów, o podobny fałsz i podstęp posądzać.

 

Pierwszy postąpił zatem bardziej rozważnie, roztropnie, niż drugi, ale jeden i drugi, i Leon i Honoriusz zarówno nie mogą być oskarżani za to, iż nie używali formuły, która później dopiero powszechne użycie i potwierdzenie znalazła.

 

Brak należytej rozwagi, raczej zbadania kwestii i wypadków, może stanowić pewną moralną winę Honoriusza, jeśli już koniecznie szukać jej w nim wypada: ależ będzie to tylko niebaczność łatwowierności, nie zaś zbrodnia herezji, której darmo byśmy w listach jego lub czynach szukali.

 

A o to głównie chodzi przeciwnikom Honoriusza.

 

Toteż niezrażeni tym pierwszym szwankiem, tym niefortunnym postawieniem zarzutu, który się ostać wobec dat historycznych i samejże treści pism papieskich nie może, z zapałem godnym lepszej sprawy, z istną namiętnością, śpieszą podnieść zarzut drugi, niby już prawdziwie zwycięski. To następujące słowa pierwszego listu Honoriusza: "A przeto wyznajemy jedną wolę w Panu naszym Jezusie Chrystusie...". "Unde et unam voluntatem fatemur Domini nostri Jesu Christi".

 

Otóż jest jawny błąd monotelecki, – mówią nam z tryumfem – dowód nieprzeparty herezji, to już nie ujemny, nie z braku orzeczenia lub użycia technicznej formuły wynikający, ale raczej samo najbardziej twierdzące orzeczenie, wyznanie zasady błędnej: "jedną wolę wyznajemy".

 

W istocie, dowód ten byłby niezaprzeczonym, zwycięskim, łamiącym wszystkie szyki obrońców Honoriusza, gdyby sam nie łamał pierwszego prawidła logiki, sprawiedliwości, pierwszej elementarnej zasady wszelkiej krytyki świętej i świeckiej, wszelkiego wykładu jakiegokolwiek bądź pisma którą jest: iż słowa autora powinny być tłumaczone w myśli jego widocznej, zdradzonej samąż główną treścią i kontekstem zdań następnych lub poprzedzających. Inaczej, nie masz, zaprawdę, słowa ni pisma na świecie, które by w najprzeciwniejszym autorowi znaczeniu nie mogło być wyłożonym.

 

Honoriusz pisze niewątpliwie, iż wyznaje jedną wolę w Jezusie Chrystusie, ale dlaczegoż? z jakiej pobudki? Papież nie każe się jej zgoła domyślać, przypuszczać tylko, bo zaraz sam dodaje w jednym i tymże zdaniu, tymże pociągnięciem pióra: "gdyż Bóstwo niechybnie przyjęło naszą naturę, nie zaś winę": "unam voluntatem fatemur Domini nostri Jesu Christi, quia profecto a divinitate assumpta est nostra natura, non culpa". I jakaż to natura? "Ta, bez wątpienia odpowiada Honoriusz, która przed grzechem była stworzoną": "illa profecto quae ante peccatum creata est". A wobec tego, możeż jeszcze istnieć jakakolwiek wątpliwość co do istotnej a zdrowej myśli Honoriusza? Jedno tu z dwojga koniecznie, w imię logiki, przypuścić potrzeba, chcąc utrzymać zarzut przeciwników: albo Papież chciał wyznać tym, iż natura ludzka, którą posiadał Adam przed grzechem, nie miała woli własnej, albo przeciwnie wyznał, iż ją miała, a więc miał ją i Chrystus, który tę naturę przyjął, nie przyjmując tylko winy czy grzechu. Pierwsze przypuszczenie oczywiście niedorzecznym jest, pozostaje więc drugie.

 

Honoriusz zatem wyznał jawnie ludzką wolę Chrystusa Pana, i ta to jest jedna wola, o której tu mówi. Wszak o Boskiej woli mowy być nie mogło, gdyż nikt jej nie przeczył, a monoteleci właśnie tylko tę Boską uznawali wolę. Sama więc logiczna konieczność uznać każe w słowach Honoriusza przypuszczenie woli dwojakiej, woli Bożej, o której nikt nie wątpił, i woli ludzkiej, którą wraz z naturą przyjął Jezus Chrystus.

 

Ale Papież wyraźnie wyłącza, odrzuca jedną z tej dwojakiej woli Zbawiciela – twierdzą przeciwnicy – gdyż mówi: wyznajemy jedną wolę.

 

Tak, bez wątpienia, odrzuca on, wyklucza wolę jedną. Ale jakąż? oto wolę ciała, i sam to śpieszy wyłożyć: "nie było w Nim (Jezusie Chrystusie) – pisze Honoriusz – innego zakonu w członkach, lub woli odmiennej, sprzeciwiającej się Zbawicielowi". "Lex alia in membris, aut voluntas diversa non fuit, vel contraria Salvatori".

 

Zaprawdę, trudno wyraźniej wypowiedzieć myśl swoją! Papież uczy tu, iż w człowieku zepsutym, w naturze skażonej grzechem, dwie są jakby tendencje różne, dwie sprzeczne wole z których jedna ku dobremu, druga ku złemu zwrócona. Jest to smutna własność człowieczeństwa, ciała obarczonego grzechem. I dlatego to, jak tłumaczy Honoriusz, wyraz: ciało, w podwójnym znaczeniu, dobrym i złym zwykło się w Piśmie św. używać, dlatego Apostoł Paweł św. powiada: "iż czuje inny zakon w członkach swoich, sprzeciwiający się zakonowi umysłu" lub na innym miejscu: "umysłem służę zakonowi Boga, ciałem zaś zakonowi grzechu". Papież, wszystkie teksty te sam dosłownie przywodzi, aby tym jaśniej wykładaną przez się naukę przedstawić i aby tym wyraźniej pokazać, iż jeśli Chrystus, przyjmując naturę ludzką, taką, jaka przed grzechem była, miał też koniecznie ludzką wolę, bez której nie ma człowieczej natury, toć wola ta, wszakże, jedna tylko była, nie rozdwojona, nie rozbita na te dwie sprzeczne skłonności, dwa kierunki, dwa zakony umysłu i ciała, których, bez srogiego bluźnierstwa, przypuścić nawet w Chrystusie nie można. I oto co znaczą uprzednie Honoriusza słowa, oto co opiewa formuła tak okrzyczana, tak niby heretycka, a istotnie najprawowierniejsza, którą każdy katolik, w ślad za Papieżem tym, powtórzyć może i powinien: "Wyznajemy jedną wolę w Panu naszym Jezusie Chrystusie, gdyż Bóstwo naturę naszą, nie zaś winę przyjęło".

 

I próżnym jest to, co prawowitemu wykładowi temu zarzucają przeciwnicy, że taka nauka Honoriusza o podwójnej ludzkiej woli Chrystusa nie miałaby żadnego znaczenia, jako nie odpowiadająca zgoła zapytaniu Sergiusza (34).

 

Bo naprzód gdyby nawet tak było, gdyby istotnie pomiędzy słowami Honoriusza a pismem herezjarchy żaden nie zachodził związek, to czyż tym samym już zdanie czysto katolickie, zdrowe, musiałoby się w herezję zamienić? A potem, któż owszem nie uzna najściślejszego związku pomiędzy jednym a drugim? Wszak widzieliśmy z listu Sergiusza, jak chytrze mieszał on dwa te całkiem odmienne pojęcia podwójnej woli Chrystusa Boskiej i ludzkiej, a podwójnej, sprzecznej woli człowieczeństwa, wynikającej ze skażenia, z grzechu, jak najwyraźniej pisał: "iż w wyrażeniu dwojakiej woli, niektórzy widzieć chcą dwie wole sprzeczne".

 

Nie dziw więc, iż Papież oburza się na tę bezbożną a fałszywą konsekwencję, że odtrąca ją i jawnymi zbija dowody, a to tym bardziej, iż za dni owych, błędna ta zasada, jak świadczą Jan IV Papież, św. Maksym (35) i inni krążyła już gdzieniegdzie po świecie. Nie dziw, iż z całą pasterską gorliwością, Honoriusz, śpieszy wyłożyć katolicką w tej mierze naukę, głosząc jedną tylko ludzką wolę w Chrystusie, wolną od wszelkiej sprzeczności i walki, a kończąc świetny ten ustęp listu swojego tymi, pełnymi apostolskiego namaszczenia słowy, które jawne potwierdzenie naszemu wykładowi niosą: "A gdy napisano jest: Nie przyszedłem abym spełniał wolę moją, ale tego, który mię posłał, Ojca, albo: Nie jako ja chcę, ale jako ty Ojcze, nie jest to wyraz woli sprzecznej, lecz wzgląd na przyjęte człowieczeństwo. Powiedzianym to jest dla nas, którym dał on przykład, abyśmy naśladowali tropów Jego; Boży mistrz chciał tym nauczyć nas, uczniów swoich, abyśmy we wszystkim, nie swoją lecz Pańską przekładali wolę". "Et si quidem scriptum est: Non veni facere voluntatem meam, sed ejus qui misit me Patris, et: Non quod ego volo, sed quod tu vis Pater, et alia hujusmodi; non sunt haec diversae voluntatis, sed dispensationis humanitatis assumptae. Ista enim propter nos dicta sunt, quibus dedit exemplum, ut sequamur vestigia ejus, pius magister discipulos imbuens, ut non suam unusquisque nostrum, sed potius Domini in omnibus praeferat voluntatem".

 

Przedziwna, zaprawdę, nauka, godna Chrystusowego Namiestnika a najwyższego wiernych wszystkich ojca. I jakże jasne światło rzuca ona na kwestię całą! Honoriusz mówi: Chrystus miał niewątpliwie wolę ludzką, ale jedną wolę, bez sprzeczności i walki, która skutkiem jest grzechu. I jeśli w chwili męki swojej, ofiarnej w ogrojcu modlitwy, Pan mówi: nie moja lecz twoja wola niech się spełni, nie jako ja chcę, ale jako ty, toć nie wola ciała, pożądliwości, lecz wola ludzka, wola przyjętego człowieczeństwa tak w nim przemawia. Chrystus mówi tak, aby okazał iż wola ludzka w nim, jakkolwiek istnieje, zgodna jest, poddana doskonale woli Bożej, i nam miłym uczniom swoim dał z siebie przykład, abyśmy naśladując Go, wolę naszą Bożej poddawali woli.

 

Taki jest wniosek praktyczny, moralny, który podaje Honoriusz; a który traci wnet wszelki sens, rację bytu, skoro odrzucimy ten naturalny wykład i słowa Papieża, w myśl przeciwników, wyłożymy.

 

Bo i jakiż to przykład do naśladowania dawałby nam Chrystus, jakżeby mógł nas uczyć wolę Bożą nad wolę naszą przekładać, gdyby, w mniemanym pojęciu Honoriusza, sam jej był wolą własną ludzką nie uległ, gdyby raczej nie miał jej zgoła?

 

Zaiste, trudno pojąć, jak można wobec tak jawnej a pięknej myśli Papieża, chcieć mu podobną niedorzeczność przyznawać!

 

Tak więc twierdzenie Honoriusza o jednej woli, skoro bacznie myśl jego własną, rodzoną zważymy, zastosowując doń elementarne wszelkiego zdrowego wykładu prawidło, nie tylko okazuje się wolnym od wszelkiej skazy monoteletyzmu, ale raczej obalającym samąż tej herezji podstawę; nie tylko nie zmierza do wykluczenia dwojakiej woli w Chrystusie, ale owszem skłania koniecznie do jej przypuszczenia. I abyśmy ostatecznie zdrową, jasną myśl Papieża przedstawić tu mogli, podajemy ją w następującej sylogistycznej formie, wyzywając wszelką krytykę filozofa czy teologa, aby w niej jakąkolwiek niedokładność wykazać potrafili.

 

"W naturze ludzkiej – uczy Honoriusz – skażonej grzechem pierworodnym, wre walka dwojakiej jakby woli: jedna z nich chce naturalnie tego, czego żąda Stwórca, od którego pochodzi, druga, pozostała wskutek popełnionej winy, sprzeciwia się woli Bożej, skłaniając się zawsze do rzeczy jej przeciwnych. Walka ta wykazana jest jawnie w dwóch przeciwnych znaczeniach, jakie Pismo św. nadaje ciału, i w dwóch walczących z sobą zakonach, o których mówi Paweł św. Lecz Słowo Boże, w swoim Wcieleniu, przyjęło naszą naturę, nie zaś winę, naturę nie skażoną grzechem.

 

A więc w naturze ludzkiej, przyjętej przez to Słowo, jedna jest tylko wola, którą wyznawać należy, a która pragnie naturalnie tego, czego Bóg pożąda i nie jest nam przeciwną".

 

Jedna zatem wola Chrystusa, w myśli Papieża, to wola ludzka, której jawnym wyznaniem obala on i kruszy do szczętu fundament monoteleckiej zasady Sergiusza, który z przypuszczonej sprzeczności dwojakiej woli, wnioskował, o jej niemożebności w jednej osobie Chrystusa.

 

Takim jest pierwszy list Honoriusza i takie są zasady przeciwników, które miały mu rzekomo jawnej dowieść herezji.

 

List drugi papieski, a raczej szczątki pisma tego, jakie nas doszły, potwierdzają niewątpliwie twierdzenie nasze, a czynią to z taką ścisłością i dokładnością formuł, iż chyba zamknąć oczy potrzeba, by nie uznać w nich doskonałej prawowierności Honoriusza.

 

Przytoczyliśmy uprzednio dogmatyczny ten ustęp; widzieliśmy, jak obok wzbronienia wyrażeń jednego lub dwojakiego działania w Zbawicielu, Papież śpieszy wyznać samą zasadę wiary, zwąc obie natury Chrystusa działającymi i czynnymi operantes et operatrices, i w ślad za Leonem św. orzeka, iż działają one mocą sobie właściwą rzeczy odpowiednie: propria operantes. Tak wyklucza on wszelką fałszywą ideę, jakoby ludzka natura w Chrystusie bierną była służąc za narzędzie tylko Bóstwa, a przeciwnie ustala zasadę prawdziwą, iż działa ona, mocą właściwą sobie, podobnie jak i Boska natura, tak że Boska spełnia to co przystoi Bogu, a ludzka to, co właściwym jest ciału: "divinam quidem, quae Dei sunt operantem, et humanam quae carnis sunt exequentem".

 

I to jest nauka człowieka, który, zdaniem przeciwników, wyznał i potwierdził błąd monotelecki! I to są pisma, które jak twierdzi na przykład Döllinger, "szerzą herezję jednej woli i zmierzają do tejże samej bezbożności, którą krzewiły pisma najjawniejszych monoteletów!".

 

Toteż podczas gdy krytycy nie uprzedzeni, nie zaślepieni namiętnością, czytając listy Honoriusza, widzą w nich tylko najprawowierniejsze wyznanie nauki zdrowej, świętej, a jawne pogromienie fałszu: ("Confessio catholicissima haeresim Monothelitarum penitus destruens", jak mówią Baroniusz, Bellarmin i inni), – gallikanie, antyinfallibiliści, przeciwnicy quand même nieomylności papieskiej poprzestawać muszą na przedstawianiu pojedynczych, oderwanych słów Honoriusza, zapoznawaniu lub przekręcaniu dat historycznych, albo wreszcie przecząc samym sobie, jak na przykład Bossuet zmuszeni są wyznać prawowierność oskarżanego z takim zapałem Papieża. Oto co mówi ten ostatni o drugim liście jego, który jak wiadomo dopełnia tylko, tłumaczy pierwsze pismo, w niczym go nie zmieniając: "Słowa Honoriusza okazują się najbardziej prawowiernymi!".

 

"Honorii verba orthodoxa maxime videri" (36).

 

W ogóle – dodać tu jeszcze winniśmy – niepodobna jest zaprzeczyć prawowierności pismom Honoriusza, bez zaprzeczenia jej zarazem wyrokom uprzednich Soborów, zwłaszcza Chalcedońskiego, słynnym dogmatycznym listom Leona św. Papieża i innym najbardziej uroczystym i katolickim orzeczeniom, a które Papież ten dosłownie niemal powtarza, na nich główną treść listów swych opierając.

 

Dość jest zestawić je z wyżej wspomnianymi pomnikami, aby się o tym przekonać, i doprawdy, nie pojmujemy, jak mogli tak uczeni skądinąd i światli mężowie, jakimi są bez wątpienia niektórzy oskarżyciele Honoriusza, pominąć lub zapoznać wzgląd tak ważny w ocenieniu i wykładzie odezw papieskich. Przypuścić nie podobna, aby znając dokładnie jedne i drugie, nie dostrzegli w nich całkowitego podobieństwa treści i formy, nawet aż do tożsamości wyrażeń (37).

 

Na dowód tego, przywodzimy tu w dosłownym przekładzie znakomity list dogmatyczny Leona Wielkiego Papieża do Flawiana (biskupa Konstantynopolitańskiego) obok pism Honoriusza, – aby je tym snadniej można było porównać:

 

Leon św.

 

Przeczytawszy pismo miłości Waszej... dowiedzieliśmy się o zgorszeniu, jakie powstało u was przeciw całości wiary i co przedtem zdawało się być ukrytym, teraz jawnym dla nas się stało...

 

W taką niedorzeczność wpadają ci, którzy, gdy im błąd jakiś przeszkadza do poznania prawdy, udają się nie do wyroczni proroków, nie do ewangelicznych powag, lecz do siebie samych...

 

Nie moglibyśmy nigdy zwyciężyć sprawcy grzechu i śmierci, gdyby nie przyjął naszej natury i nie przyswoił jej sobie Ten którego ani grzech skalać, ani śmierć powstrzymać nie mogła; poczęty jest bowiem z Ducha Świętego w łonie Matki Dziewicy...

 

Może sądził on iż dlatego, że Pan nasz Jezus Chrystus poczęty był w stanie Dziewicy za sprawą Boga, miał ciało nie tej natury, co poczynająca Go Matka?...

 

... Chrystus przyjął kształt sługi bez zmazy grzechu. Wzięty jest bowiem z matki Pańskiej natura, nie wina...

 

Zachowana jest własność dwojakiej natury, istoty...

 

To co przyniósł zwodziciel a człowiek zwiedziony przyjął, nie miało żadnego śladu w Zbawicielu...

 

Wchodzi więc Syn Boży na tę nizinę świata, zstępując z niebieskiej stolicy a nie odchodząc od chwały Ojca, w nowym porządku, nowym urodzeniem zrodzony. W nowym porządku, gdyż niewidzialny w naturze swojej, w naszej stał się widzialnym, nieogarniony chciał się stać ogarnionym, istniejący przed wiekami, począł istnieć w czasie. Pan świata całego przyjął postać sługi, zakrywając bezmiar majestatu swojego, niecierpiętliwy Bóg raczył stać się cierpiętliwym człowiekiem a będąc nieśmiertelnym ulec zakonowi śmierci...

 

Jedna i druga natura działa to, co im właściwe jest w wspólnictwie z drugą, Słowo mianowicie działa to co przystoi Słowu, a ciało spełnia to co właściwe ciału...

 

Ten bowiem który jest prawdziwym Bogiem, prawdziwym jest oraz człowiekiem... Jedna natura jaśnieje cudami, druga zniewagom ulega. A jeden wszakże i tenże sam On jest... prawdziwie Syn Boży i prawdziwie syn człowieczy...

 

Aby więc pojąć tę jedność osoby w dwojakiej naturze, czytamy iż Syn człowieczy zstąpił z nieba a Syn Boży przyjął ciało z Dziewicy, z której narodzony jest.

 

I na innym miejscu powiedziano iż Syn Boży ukrzyżowany i pogrzebany był, gdy jednak poniósł to nie w Bóstwie samym którym Jednorodzony Syn współwieczny i współistotny jest z Ojcem, lecz w słabości ludzkiej natury. Przeto i w symbolu wszyscy wyznajemy, że Jednorodzony Syn Boży ukrzyżowanym był i pogrzebanym, stosownie do tych słów Apostoła: gdyby byli poznali, nigdy by Pana chwały nie ukrzyżowali...

 

Niech Bóg cię w całości zachowa najmilszy i najświątobliwszy bracie (38).

 

Honoriusz.

 

Otrzymaliśmy pismo Wasze, z którego dowiadujemy się iż powstały u was pewne spory i nowe kwestie słów... Rozważywszy kopię listu (do Sofroniusza), chwalimy ci to, żeś odrzucił nowość wyrażenia, które mogło gorszyć maluczkich.

 

Co do nas, potrzeba abyśmy postępowali według tego, co nam jest podane... Tak tylko bowiem, za przewodnictwem Boga, dojdziemy do miary prawdziwej wiary, którą wytknęli Apostołowie w pismach świętych.

 

... Niech więc nikt się nie ośmiela głosić o jednym lub dwojakim działaniu w Bogu Chrystusie, których, jak widzimy, nie określiły ani ewangeliczne lub apostolskie pisma, ani stanowcze wyroki soborów...

 

Chrystus Pan w podobieństwie ciała grzechu przychodząc, zgładził grzech świata... ponieważ bez grzechu poczęty z Ducha Świętego, bez grzechu też urodzony ze świętej i Niepokalanej Dziewicy Matki Bożej, nie doznał żadnej skazy zepsutej natury...

 

A ciało Chrystusa nie z nieba lecz ze świętej wzięte jest Boga Rodzicy...

 

Bóstwo przyjęło naszą naturę, nie zaś winę.

 

Cudownie trwają różne, obu natur własności...

 

Bóstwo przyjęło naturę naszą, nie zaś winę, naturę która przed grzechem stworzona była, nie zaś tę która po upadku skażona została.

 

... On Jeden i tenże sam pokornym jest i najwyższym, równym Ojcu i niższym od Ojca, On zrodzony przed czasem, istnieje też i w czasie, Ten przez którego wieki uczynione są, sam uczynion jest w wieku, i który sam nadał zakon, pod zakonem urodzony jest, aby zbawił tych którzy pod zakonem byli...

 

Powinniśmy wyznawać, iż obydwie natury połączone w jednym Chrystusie jednością naturalną są działające i czynne jedna z uczestnictwem drugiej, tak że Boska spełnia to co Boskie, a ludzka to co jest właściwe ciału...

 

A który jaśniał w ciele cudami i doskonałym Bóstwem, jest tymże samym który ponosił krzywdy i boleści ciała, całkowity Bóg i człowiek.

 

Jeden i tenże sam pośrednik między Bogiem i ludźmi w dwojakiej naturze poniósł męki i zniewagi, Słowo które ciałem się stało i mieszkało między nami, on Syn człowieczy zstępujący z nieba, jeden i ten sam, jako napisano jest, ukrzyżowany Pan chwały, gdy jednak wiadomo, iż Bóstwo mąk ludzkich ponosić nie może... Gdyby byli poznali, nigdy by Pana chwały nie ukrzyżowali. Bóstwo niewątpliwie ani być ukrzyżowane, ani cierpień ludzkich ponosić nie może, ale dla okazania niewymownego połączenia ludzkiej i Bożej natury, powiedziano jest, że i Bóg cierpiał, i że człowieczeństwo z Bóstwem z Niebios zstąpiło.

 

Niech Bóg cię w całości zachowa najmilszy i najświątobliwszy bracie.

 

Porównywając oba te dokumenty, list św. Leona Papieża, tak drogo ceniony we wszystkich czasach Kościoła i pisma Honoriusza, tak niesprawiedliwie inkryminowane, nie podobna nie uznać całkowitego ich podobieństwa nie tylko co do głównej, dogmatycznej treści, ale co do formy nawet, aż do tożsamości układu, zakończenia, wyrażeń. Rzeczą oczywistą jest, iż układając odpowiedź swą na list Sergiusza, Honoriusz miał przed sobą słynne pismo Leona, naśladując je wiernie co do ducha i samejże formy, tak iż bez jawnego pogwałcenia słuszności, pochwalać jednego, potępiając drugiego nie można.

 

Honoriusz pisał i wyznawał to tylko, co głosił przed nim Chalcedoński Sobór, co zatwierdzał Leon Wielki Papież, co wreszcie, po nim wyznał i orzekł tenże sam Synod Konstantynopolitański, a VI powszechny, który jednak w przekonaniu gallikanów i ich następców, miał Papieża tego, jako heretyka i krzewiciela błędu, potępić! (39)

 

Tak listy Honoriusza usprawiedliwiają same siebie, przynosząc autorowi swemu jawne prawowierności świadectwo. Uznać ją musi każdy, kto jedno bacznie i bez uprzedzenia pisma te przeczyta i zważy, jak uznawali ją mimo i wbrew woli swojej ci, w których interesie było dopatrzeć w nich potwierdzenia uparcie wyznawanych błędów, jak ją uznawał Sergiusz, niecny herezjarcha, który papieskich listów tych ni w Ektezie, ni gdzieindziej na obronę swoją bynajmniej nie stawia, jak uznawali ją wreszcie i wyznawali wszyscy współcześni i wespół z nimi cała katolicka starożytność. I to jest nowy a zwycięski dowód, jaki na potwierdzanie naszej prawdy winniśmy tu podać.

 

W istocie, obrona Honoriusza nie jest zgoła rzeczą nową, w ostatnich podniesioną czasach przez wyznawców nieomylności Stolicy Świętej. Sięga ona owszem 641 roku, epoki o trzy lata odległej od śmierci tego Papieża. Powiedzieliśmy już wyżej, iż skoro dobiegła Rzymu wieść o zuchwałym targnięciu się na pamięć Honoriusza, wnet sam następca jego Jan IV, a nadto mężowie inni, pełni powagi i światła, świadomi wypadków i rzeczy, jęli się obrony niewątpliwej prawowierności świeżo zgasłego Papieża.

 

Tak wspomniany Papież Jan IV zbadawszy należycie oskarżane ustępy listów jego, które zresztą znał doskonale, przesłał obszerną apologię do cesarza Konstantyna, wykładając je w myśl prawdziwą Honoriusza, a ściśle prawowierną i zgodną we wszystkim z powyższym wykładem.

 

"Dowiadujemy się, pisze on, z rozlicznych pogłosek, które nas tłumnie dobiegają, oburzając i gorsząc wszystkie zachodnie prowincje, iż brat nasz Pyrrus patriarcha w listach swoich tu i ówdzie posłanych, głosi rzeczy nowe a przeciwne zasadom wiary, starając się nadto do złego pojęcia swojego naciągać jakby słowa świętej pamięci Honoriusza Papieża, poprzednika naszego, co zaiste zgoła obcym było umysłowi tego prawowiernego Ojca.

 

A przeto, aby Wasza łaskawość poznać całą sprawę mogła, opowiem z najskrzętniejszą prawdziwością to wszystko, co zaszło w tym krótkim przeciągu czasu. Sergiusz cnej pamięci patriarcha, uwiadomił wspomnianego św. pamięci Papieża Rzymu, iż niektórzy twierdzą, że dwie są przeciwne wole w Zbawicielu naszym Jezusie Chrystusie. Na co Papież odpowiedział mu, że Zbawiciel nasz, jako jedną jest tylko osobą, tak też najcudowniej w sposób wyższy od rodzaju ludzkiego poczęty jest i narodzony... I dlatego raczył jedną tylko mieć naturalną wolę człowieczeństwa swojego, według pierwszego stworzenia Adama, nie zaś dwie sprzeczne, jakie my dziś w sobie czujemy, którzyśmy z grzechu Adama powstali, dwie, mówię, to jest, ducha i ciała, z sobą walczące. W porządku zatem ciała swojego, Chrystus nie miał nigdy dwojakiej przeciwnej woli, a wola ciała Jego nie sprzeciwiała się nigdy woli Jego umysłu.

 

Owoż słowa te niektórzy nakręcając do własnego fałszywego pojęcia, podejrzewają, iż on (Honoriusz) uczył o jednej tylko woli Bóstwa i człowieczeństwa zarazem, co jednak jest ze wszech miar przeciwne prawdzie.

 

Jeśliby zaś kto, mniej rzecz tę pojmujący, zarzucił, dlaczego Honoriusz uczył tylko o ludzkiej naturze, nie zaś także i o Boskiej, niechże wie, ten kto tak zarzuca, iż do tego była skierowana odpowiedź papieska, o co szło w zapytaniu patriarchy" (40).

 

W tejże samej apologii, Jan IV świadczy wyraźnie, iż byli natenczas heretycy, którzy dwie sprzeczne wole przyznawali Chrystusowi Panu, a przeciw którym właśnie słusznie powstawał Honoriusz I jedną tylko ludzką wolę w Zbawicielu wyznając.

 

"Wiedząc, iż w Chrystusie, gdy na świat przychodził i obcował z ludźmi, żadnego nie było grzechu, słusznie i prawdziwie twierdzimy, iż jedna tylko jest wola w św. człowieczeństwie Jego, nie zaś dwie sprzeczne, jako w człowieku grzesznym, według szalonego twierdzenia niektórych heretyków".

 

Cóż, zaprawdę, poważniejszego nad to świadectwo Papieża, który, w imię pasterskiego obowiązku protestuje tak wobec cesarza i całego świata o niewinności i prawowierności swojego poprzednika, w trzy lata zaledwo po jego śmierci, a z zaręczeniem najsumienniejszej prawdziwości! (subtilissima veritate).

 

Świadectwo to, zresztą, tymiż słowy potwierdzić śpieszy własny Honoriusza sekretarz, opat Jan Sympon, mąż najświątobliwszy, jak mówi o nim Maksym św. (sanctissimus abbas) który, że sam, z rozkazu Papieża, układał był po łacinie ową do Sergiusza odpowiedź, najdokładniej myśl jej prawdziwą i znaczenie pojmować musiał. A oto co mówi on, głęboko urażony fałszywym wykładem słów papieskich i własnych: "Jeśli jedną wolę wyznaliśmy w Panu, toć wolę samego tylko człowieczeństwa, nie zaś Bóstwa i człowieczeństwa razem" (41).

 

Toteż widząc oczywistą bez naprawy przegraną swoją wobec tego podwójnego świadectwa, nieprzyjaciele Honoriusza, rozpaczliwego chwytają się środka, i chcą odrzucić lub osłabić przynajmniej ich autentyczność (42). Ale na próżno; stwierdza je niepomylnie powaga św. Maksyma, który, jak wiadomo już czytelnikowi, do nich to właśnie odwołuje się w słynnej z Pyrrusem rozprawie, pokonywa go ich mocą i do uroczystej retraktacji skłania. Zwyciężony przezeń patriarcha heretycki, sprawca niegodnej potwarzy, zmuszony jest wyznać, iż źle pojętą i wytłumaczoną została myśl Honoriusza, a herezję swoją wraz z oszczerstwem, jawnie, wobec zgromadzonych biskupów Afryki i cesarskiego prefekta, potępia i odwołuje.

 

I wolnoż się jeszcze opierać na tym potwarczym monoteleckim wymyśle, skoro go odtrąca sam Pyrrus, korząc się wobec prawdy i prawowierności Papieża? Następnie tenże sam Maksym św., świadek nieprzepartej powagi, gdzieindziej, niejednokrotnie wyznaje ją i potwierdza najjawniej.

 

Tak na przykład, w słynnym liście swym dogmatycznym (Tomus dogmaticus) do Maryna kapłana pisze on: "Przekonany jestem, iż Papież Rzymski Honoriusz, twierdząc w liście do Sergiusza iż jedna jest wola w Chrystusie, nie tylko nie odrzucił tym dwojakiej naturalnej Jego woli, ale że ją raczej wyznał i udowodnił; gdyż mówił to, nie iżby wykluczał ludzką naturalną wolę Zbawiciela, lecz aby pokazał, iż Jego bez zmazy poczęcie i narodzenie nie wyprzedziła żadna cielesna wola lub myśl pożądliwa. Stało się to bowiem za samą tylko wolą Boga i Ojca, przez Syna, który sam jest sprawcą swojego Wcielenia i za współdziałaniem Ducha Świętego. I że ta, a nie inna była myśl Honoriusza stąd się pokazuje. Przedstawiwszy bowiem przedziwne wspólnictwo i wzajemność dwóch natur połączonych w Chrystusie, dodaje: «a przeto wyznajemy jedną wolę Pana naszego Jezusa Chrystusa». A to dlaczego? «Dlatego – odpowiada – iż Bóstwo przyjęło naszą naturę, nie winę», to jest bez żądz cielesnych i ludzkich myśli; co tymiż niemal słowy wyraża święty i wielki Atanazy, pisząc przeciw bezbożnemu Appolinariuszowi... Zbawiciel nasz, uczy Honoriusz, nie przyjął ciała skażonego grzechem, które by wolą swoją sprzeciwiało się zakonowi umysłu Jego. Boć Ten, którego narodzenia nie wyprzedził zakon grzechu, nie ma go też i w członkach swoich. On raczej będąc bez grzechu, przyszedł szukać i zbawiać co było zginęło, to jest właśnie grzeszną naturę rodzaju ludzkiego. «Nie było w Chrystusie, powiada on, innego zakonu w członkach, ani woli sprzecznej, sprzeciwiającej się Ojcu», czym dowodzi, nie tego, iż nie miał woli ludzkiej, lecz że jako człowiek nie doświadczał żadnego w sobie nienaturalnego poruszenia, przeciwnego kierunku woli, nienawistnego rozumowi, jako my doświadczamy w sobie, albowiem on ponad prawem ludzkiej natury urodzony jest.

 

A więc nie wyklucza wcale naturalnej i ludzkiej woli, lecz zepsutą i nienaturalną... Prawdopodobną jest zatem rzeczą iż przeciwnicy kłamią lub dodają to czego on nie wyrzekł w naukach swoich, i tym sposobem usiłują osłonić nie najlepszą, zaprawdę, opinię swoją, listami męża tego, które źle i wbrew jego myśli wykładają...

 

Sam rozum usprawiedliwia go, odrzucając precz wszelką zniewagę i potwarz. I ja przekonany jestem, iż myśl pism jego wolna jest od wszelkiego podejrzenia. A zapewnił mię bardziej jeszcze o tym najświątobliwszy kapłan opat Anastazy, mąż przybyły ze starego Rzymu, a ozdobiony więcej niż ktokolwiek boską cnotą i roztropnością, a który mi powiadał, iż długo i wiele o listach tych do Sergiusza rozprawiał z najświętszymi mężami owego wielkiego kościoła i dowiadywał się skąd tam wzięło się wyznanie jednej woli Chrystusa. Owoż oni, wraz z najświętszym opatem Janem, sekretarzem który z rozkazu Honoriusza układał był list ten po łacinie, wielce z tego powodu boleli i tłumaczyli, zapewniając, iż Honoriusz nigdy żadnej wzmianki o jednej tylko woli liczbowo nie czynił, że to chyba zmyślone zostało przez tych którzy na język grecki pismo przekładali; że nie myślał wcale, aby należało obalać lub wykluczać naturalną ludzką wolę Zbawiciela, ale tę tylko odrzucał zgoła i wyłączał, która w nas jest występkiem skażona, a z której powstają niesnaski i walki nawet między połączonymi jednością rodzaju, jako uczą nas najświętsze Ojców wyroki. – Wszystko więc, co oni mówią zgadza się i potwierdza to, co w moim maleństwie, powiedziałem ku obronie Honoriusza" (43).

 

Tenże sam Maksym św. wyznawca i męczennik katolickiej sprawy, w innym piśmie swoim powiada:

 

"Śmiać się, doprawdy, a raczej właściwiej mówiąc, płakać wypada na widok tego zuchwalstwa, z jakim oni (heretycy) ośmielają się kłamać przeciw Apostolskiej Stolicy, i w pismach swoich na obronę bezbożnej Ektezy wydawanych zaliczać do grona swojego wielkiego Honoriusza, jakoby oni wspólnego z nim byli zdania, lub jakiś korzystny odeń otrzymali wyrok, chcąc się tak zuchwale zasłonić powagą męża niepospolitej w rzeczach wiary doskonałości. I któż to mógł srogim zuchwalstwem takim natchnąć tych kłamców? Któryż raczej kościół, który biskup pobożny a prawowierny nie zaklinał ich, nie błagał aby odstąpili herezji tej?... Czegoż to zwłaszcza nie czynił w tej mierze boży Honoriusz?" (44).

 

Lecz nie dość na tym; obok tych świetnych, zaiste, świadectw pojedynczych mężów, najprawowitszych tłumaczy istotnej myśli Honoriusza, mamy nadto uroczyste, zbiorowe, a nieprzeparte świadectwa, których tu pominąć nie można.

 

Sprawa prawowierności Papieża zbyt wielkiej była wagi, aby się publiczną i powszechną nie stała. Rzym i Konstantynopol w najżywszą stąd weszły rozprawę, a cały świat katolicki gorący brał udział w tak niezwykłym sporze.

 

I na czyjąż to korzyść on wypadł? na jaką stronę przechyliła się stanowczo opinia powszechnego Kościoła?

 

Pytanie to rozstrzyga niewątpliwie Sobór Lateraneński, odbyty w 649 r. za św. Marcina I Papieża; Honoriusz znajduje w nim najlepszego obrońcę i świadka.

 

Celem dla którego synod ów zgromadzony został, było uroczystym stanowczym wyrokiem dać poznać światu głównych sprawców herezji, potępić ich imiennie, wraz z ich pismami, aby każdy mógł odtąd wiedzieć kogo się miał na przyszłość wystrzegać, jako szkodliwego kacerza, wroga katolickiej jedności i wiary. Wynika to jawnie z wstępnej alokucji, mianej przez Papieża do zgromadzonych 150 biskupów i całego postępowania Soboru. Akta jego świadczą iż na sesji II (secretarium II), czytane były skargi, przedstawione przez znanego nam Stefana z Dory, przedstawiciela św. Sofroniusza, a zaniesione imieniem biskupów i wiernych Palestyny, opatów i mnichów Afryki, Palestyny, Armenii, wraz z podobnej treści listami trzech wschodnich prowincjonalnych synodów i trzech biskupów Kartaginy, Cypru i Rawenny. W pismach tych i skargach wyrażone było uroczyste uznanie sumiennego obowiązku donoszenia Stolicy Apostolskiej, "która jest fundamentem prawowiernych dogmatów" o wszystkich pojedynczo winnych herezji, aby zasłużony otrzymali wyrok, i aby, po wyplenieniu za pomocą aktu tego wszelkiego powodu zgorszenia, nikt już nie mógł się odwoływać do jakiejś powagi lub pisma, zdolnego zakłócić pokój wśród wiernych.

 

Tak więc Zachód i Wschód łączył się społem w wyśledzeniu i napiętnowaniu wszystkich i pism i ludzi dotkniętych zgubną zarazą błędu. I potępieni też zostali, jako burzyciele Kościoła, fałszerze wyroków Bożych, wszyscy kolejno monoteleccy patriarchowie wschodni, których potem, wraz z pismami, wyklął i odrzucił VI Sobór Powszechny. Lecz na próżno szukalibyśmy tam wzmianki nawet o Honoriuszu. Nikt go nie oskarża, nie wspomina nawet. Dlaczego? Bo wszyscy przekonani są niewątpliwie o jego prawowierności. A byli tam ojcowie Zachodu i Wschodu, byli biskupi i mężowie z Rzymu, był Stefan poseł Sofroniusza, którzy znali doskonale i czyny i pisma jego. Owszem sami je świeżo badali i roztrząsali, bolejąc nad zuchwalstwem heretyków, którzy katolicką myśl Papieża kazić i na korzyść swą przekręcać śmieli. I godziż się przypuścić nawet, aby ludzie tak świątobliwi i sumienni, tak jawnie protestujący o obowiązku wytknięcia wszelkiego zgorszenia i fałszu, chcieli teraz z umysłu taić lub pokrywać błąd jawny, papieski, a więc najbardziej gorszący i zaraźliwy? aby potępiając winnych wszystkich oszczędzić chcieli i usprawiedliwić milczeniem najbardziej winnego, a to bez najmniejszej reklamacji i zawstydzenia ze strony samejże zgromionej herezji? I w cożby się obrócił, w bezbożnym przypuszczeniu takim, Sobór zebrany z tylu pasterzy wszelkich krajów, języków, pod przewodnictwem Papieża-Męczennika, jeśli nie w niegodną zgraję publicznych kłamców, sędziów stronniczych, fałszywych świadków wobec Boga i całego Kościoła?

 

A jednak, logicznie, jedno z dwojga przyznać koniecznie potrzeba: albo pisma Honoriusza ściśle prawowierne były i jako takie uznane teraz publicznie zostały, przez Sobór Lateraneński, przez Stolicę Apostolską, zwaną językiem ojców jego fundamentem prawowiernych zasad; albo przeciwnie: Honoriusz przewinił, upadł w błąd monotelecki, a na korzyść jego, wobec Boga i świata, kłamią niecnie nie tylko Jan IV lub św. Maksym, nie tylko własny jego sekretarz i duchowieństwo Rzymskie z Anastazym Opatem, lecz Lateraneński Sobór, 150 pasterzy z Marcinem św. na czele, kłamie słowem Wschód i Zachód, cały świat katolicki, cała starożytność z wyjątkiem prawdomównej herezji, Pyrrusa, Pawła, pierwszych oskarżycieli Honoriusza i późniejszych ich zwolenników w tej mierze, niektórych gallikanów i antyinfallibilistów!

 

Mówimy gallikanów niektórych, gdyż, pomimo niechęci dla Stolicy Świętej i jej boskich przywilejów, wielu się znalazło uczonych tej szkoły, którzy jednak podobnego fałszu całemu niemal ówczesnemu światu, ni Honoriuszowi błędu herezji zarzucić nie śmieli. Wspomnimy tu dwóch znanych i najważniejszych autorów gallikańskich: Natalisa Aleksandra i Tournely (45) dodając nadto innych świadków, mniej jeszcze podejrzanych o stronniczość dla Apostolskiej Stolicy, a wyznających prawowierność Honoriusza, jak Theophanes Isaurus w historii swojej, Emmanuel Calleca w księdze przeciw grekom za łacinnikami, Focjusz Patriarcha znany odszczepieniec i wróg kościoła Rzymskiego w piśmie o siedmiu synodach, Zonaras grek w życiu Konstantyna IV i inni.

 

Na koniec, jednym jeszcze a najwymowniejszym, zaiste, świadkiem prawowierności Papieskiej, którego pominąć nie możemy, jest niewątpliwie sam Honoriusz, jego świątobliwy, pełen gorliwości i trudów około dobra Kościoła i Rzymu żywot, cześć powszechna, jakiej używał za życia i po śmierci, ogólna boleść i żałoba po zgonie jego, chlubne wreszcie świadectwo, jakie nad jego grobem wypisali współcześni, a których pomimo oszczerstwa ze strony herezji lub nienawiści żadna następców i potomnych ręka zetrzeć nie chciała i nie mogła.

 

Podaliśmy uprzednio króciuchną opowieść życia Honoriusza I, jak nam je najprawowitsze przekazały dzieje. Powtarzać tu jej nie będziemy. Dodamy tylko wzmiankę o jednej z kart pontyfikatu jego której dostarczyły Roczniki kościoła Hiszpańskiego, a która świeżo, bo przed dwoma laty dopiero, ogłoszoną została (46). To wyrok (decretum) Honoriusza I z miesiąca stycznia 638 r. przesłany biskupom zgromadzonym na VI-tym Toledańskim Soborze, w którym Papież z całą apostolską gorliwością wyrzuca pasterzom półwyspu tego niedbalstwo w poskramianiu herezji, porównywając ich słowami proroka, do "psów niemych, szczekać nie mogących" (canes muti non valentes latrare) a podając przepisy dalszego, żarliwszego postępowania.

 

I snadź nie zaprzeczył im Honoriusz czynami własnymi, skoro Sobór nie tylko korzy się przed naganą Papieża, jak zgromadzeniu katolickich pasterzy przystało, ale nadto, w odpowiedzi swej, ułożonej przez św. Brauliona z Saragossy, przesyłając mu wierne sprawozdanie z czynności swoich wychwala przedziwną gorliwość jego, niezmordowaną czujność w strzeżeniu prawdy, obaleniu błędów, świadczy o swoim stąd zbudowaniu niebieską mu wróżąc nagrodę (47) i kończy tymi pełnymi chwały i wdzięczności słowy: "Ty zaś, najczcigodniejszy z mężów i Ojcze najświętszy, nie przestawaj wciąż upominać, nalegać z mocą którą w Panu posiadasz a nieprzyjaciół krzyża Chrystusowego w rozlicznych tu i ówdzie zręcznościach pociągaj na łono matki Kościoła. Niech jedna i druga część świata, Wschód jak i Zachód, twoim upomniana głosem, czuje za sprawą twą Boską pomoc w sobie i usiłuje obalać nędzne przewrotnych podstępy" (48).

 

Takim był w całym życiu swoim Honoriusz I Papież, takim go znali i głosili wszyscy współcześni i późniejsi biskupi, mężowie znakomici świętością i nauką, historycy i biografowie, z których wielu jak widzieliśmy, nie podobna podejrzewać o zbyteczną przychylność lub pobłażliwość dla Zwierzchników Rzymskiej Stolicy.

 

"Honoriusz Papież czcigodny, mówi Jonas współczesny mu kronikarz w żywocie św. Bertolfa opata z Bobbio, roztropny był umysłem, dzielny w radach, oświecony w naukach, pełen słodyczy i pokory" (49); "mąż Boży i wielki, świadczy Maksym św., i prawdziwie doskonały w sprawach wiary i pobożności" (50).

 

Toteż jak powszechną czcią i uznaniem był otoczony za życia, tak ogólnie żałowany po śmierci, zyskał sobie chlubne następców swych i potomnych wspomnienie. W kalendarzach sięgających XII wieku, w wielu pomnikach starych, jak na przykład w mszale łacińskim z X stulecia przechowywanym w cesarskiej bibliotece w Paryżu, i innych jak świadczą Bollandyści, Honoriusz nosi tytuł świętego i do szeregu błogosławionych Papieży jest zaliczanym (51). Poeci współcześni głosili w pieśniach imię jego i mnogie zasługi, a na drzwiach jednego z kościołów, które Honoriusz srebrną blachą ozdobił, ręka wdzięcznej potomności wypisała mu następujące pośmiertne świadectwo:

 

"Wielkiemu pasterzowi, który godnie urząd Piotra sprawował, i doszedł do szczytu chwały pobożną cześć oddajemy – z grobowca tego wielkim jaśnieje blaskiem Papież Honoriusz, którego imię wspaniałe i chwała przetrwają na zawsze – On godnie spełniając obowiązki Apostolskiej Stolicy, nawracał błądzących, świetny owoc pracy wynosząc. Mistrz w wykładzie ksiąg Bożych, pasterz zdolny wieść trzody swe na pastwiska wiecznego żywota – Istria znękana długiego odszczepieństwa srogością za przewodem Twoim powraca do Ojców tradycji –

 

Ty zwyciężywszy wiarołomność żydowskiego narodu, przywracasz jedność w pobożnej Zbawiciela owczarni – Wielka żarliwość Jego o dobro ojczyzny daje Mu święty zapał w ustaleniu wśród ludów błogiego pokoju – Dzielna nauka i wzorowość świętego żywota wielkich Mu Papieży wysłużyły chwałę – W Tobie nauki świętego i nieomylnego Mistrza jaśniały zawsze w niewyczerpanej żyzności. Toż idąc z zapałem w ślady Wielkiego świętego Grzegorza, Tyś odziedziczył Jego świetne zasługi –

 

Używaj przeto teraz za łaską Chrystusa, w drużynie Świętych, dnia wiecznej niespożytej światłości – Ja zaś, w tym grobowym napisie, wierszami mymi składając Ci dług należny, świadczę iż zostaję wiernym pamięci niezrównanego Ojca" (52).

 

Inny znów napis grobowy opiewa "Dziewictwo św. przebywało z Tobą od kolebki Twojej, prawda z Tobą pozostała aż do kresu życia" (53) itd. itd.

 

Moglibyśmy pomnożyć jeszcze te niewątpliwe hołdy, wyrazy czci, wdzięczności, uznania, jakie od współczesnych i potomnych odbierał Honoriusz; lecz i te wystarczą snadnie dla okazania prawdziwych zasług jego żywota, a obalenia wszelkich fałszywych zarzutów i oszczerstw. Bo i mogłyżby się ostać owe wszystkie publiczne, a tak pochlebne świadectwa, złożone pamięci Papieża tego, gdyby współcześni mieli istotnie jakiekolwiek podejrzenia co do jego prawowierności, obudzone później dopiero, dzięki machinacjom Greków?

 

Słusznie więc powtórzyć tu możemy wymowne słowa Msgra Gerbet (54):

 

"Fałszerz czekał z podniesieniem potwarczego dzieła swego, zanim Honoriusz w ciszy grobu pogrzebany zostanie; lecz darmo, sam grób nawet przemawia w obronie jego". W istocie, grób jego wznosi się do dziś dnia w Bazylice św. Piotra, obok grobów największych i najświętszych Papieży; śmiertelne szczątki jego spoczywają nietknięte, tam gdzie je ręka żałobnej po jego zgonie potomności złożyła, w pobliżu św. grobowca Apostołów Piotra i Pawła. – Potwarz usiłowała zdeptać i rozproszyć popioły jego, lecz nie potrafiła. Mimo wszystkie oskarżenia, mniemane herezji poszlaki, i wyroki klątwy nikt nie śmiał otworzyć tej trumny, zgwałcić pokoju zwłok jego i rzucić z wiatrem popiołów, uszanowanych przez wieki chrześcijańskie. A jednak postąpiono by tak z heretykiem, za jawne kacerstwo obłożonym przekleństwem Kościoła!

 

Lecz nie, Honoriusz został i zostanie tam, pod strażą sprawiedliwości Kościoła i katolickiego sumienia. Jeśli przewinił on nawet, brakiem należnej surowości, czuwania, zbytkiem pobłażania lub łatwowierności, toć ściśle prawowierny w zasadach, obfity w zasługi i uczynki dobre, on dawno już wszelką winę swą zgładził w obliczu Boga i ludzi, a obok mnóstwa świadectw innych, sam żywot i grób jego stają niewątpliwie w jego obronie! (55)

 

II.

 

Pozostaje nam jeszcze część ostatnia sprawy naszej, kwestia Soboru VI powszechnego i potępienia na nim Honoriusza I, które z takim zapałem witają przeciwnicy, jako faktyczny, najprzedniejszy twierdzeń swoich dowód, a plamę niestartą ciężącą na Apostolskiej Stolicy (56).

 

Kwestia ta, obok dowiedzionej niewątpliwie prawowierności Honoriusza, już niejako pośrednio nas tylko dotyka: nie o Papieża tu już, bowiem, lecz o Sobór chodzi. Czy istotnie potępił on Honoriusza? A jeśli potępił, to za co, dlaczego? Czy słusznie to i prawowicie uczynił, a więc o ile wyrok ten, jeśli jest prawdziwym, uznanym ma być i przyjętym wspólnie z innymi uchwałami jego?

 

Oto są pytania, które się tu koniecznie przedstawić muszą, a na które w niniejszej części rozprawy naszej odpowiedzieć mamy.

 

Wyznać potrzeba, iż w pogodzeniu jednego z drugim: niewątpliwej prawowierności Papieża, i strasznych, zapadłych nań gromów na Soborze VI, leży wielka historyczna trudność, istny niejako węzeł, nad którego rozwiązaniem namozoliła się niemało starożytność chrześcijańska, a zwłaszcza nowsza już krytyka w XVII, XVIII i XIX wieku.

 

Ależ trudność choćby największa, to nie jest jeszcze niepodobieństwo, i przy głębszym studium, może się, zaiste, wielostronnie rozjaśnić i usunąć. Rażącą jest tylko owa dziwna lekkomyślność, ów sąd płytki i łatwy, a w orzeczeniach swoich najbardziej stanowczy i apodyktyczny, z jakim w ostatnich szczególniej czasach rozstrzygano tę wielką i ważną kwestię.

 

Postaramy się tu ją przedstawić w jasnym świetle, odpowiadając z kolei a szczegółowo na postawione wyżej a obejmujące ją w całości pytania.

 

I. Czy Sobór VI potępił istotnie Honoriusza I Papieża jak świadczą akta jego, które dziś posiadamy?

 

Czytelnik pojmuje bez wątpienia, iż pytanie to odnosi się wprost do aktów Soboru, ich autentyczności lub sfałszowania, a nie zadziwi się nim wcale, skoro stawiali je niejednokrotnie i stanowczo, na niekorzyść rzeczonych aktów, rozstrzygali liczni uczeni, jak Baroniusz, Bellarmin i inni, którym nikt ani braku potrzebnych w tej mierze wiadomości, ani niedostatku wiedzy krytycznej zarzucić nie może (57).

 

Jakkolwiek nie opieramy się bezwzględnie na ich twierdzeniu w tej mierze, nie możemy go wszakże pominąć, gdyż niewątpliwie, przedstawia ono wiele i wiele za sobą dowodów, jeśli nie, ostatecznie, zwycięskich, toć przynajmniej bardzo zastanawiających, i uderzających swym prawdopodobieństwem.

 

A naprzód, przypuszczenie to co do sfałszowania aktów Soboru VI słusznie oprzeć się może na historycznym w tym względzie doświadczeniu, na licznych podobnych faktach, jakich dostarczyła obrócona w przysłowie nieuczciwości słynna grecka wiara (graeca fides nulla fides).

 

W istocie, na tymże samym VI Soborze, na sesjach (Actio) IV i XII czyż nie dowiedziono sfałszowania aktów Soboru V-tego, jawnego fałszerstwa Sergiusza co do mniemanego listu Mennasa Patriarchy do Wigiliusza?

 

Leon św. Papież nie użalałże się na Greków, w jednym z pism swoich do biskupów Palestyny, że skazili mu list dogmatyczny do Flawiana pisany?

 

Następnie Grzegorz Wielki czyż nie twierdził, iż Konstantynopolitańczycy sfałszowali znacznie akta IV-tego Chalcedońskiego Soboru i czy nie podejrzewał nawet, że toż samo uczynili z uchwałami Soboru III odbytego w Efezie?

 

Maksym św. czyż nie świadczy jawnie, iż święty Opat Anastazy i całe duchowieństwo Rzymu bolało nad przekręceniem listów Honoriusza i dodawaniem wyrażeń, które tam nie istniały?

 

Mikołaj I Wielki Papież odsyłając cesarza Michała do pisma poprzednika swojego Hadriana, nie dodajeż wyraźnie: "Si tamen non falsata more graecorum?" "Jeśli sfałszowanym nie jest obyczajem greków?".

 

I czyż istotnie fakt ten nie został wykryty i stwierdzony na Soborze VIII, a mianowicie we wszystkim co się tyczyło patriarchy Tarazjusza?

 

Skoro więc Grecy mogli skazić dokumenty Papieży, powszechnych Soborów III, IV, V, VIII, dlaczegożby nie odważyli się na sfałszowanie aktów VI Soboru, zwłaszcza, że potępienie Papieża przysłużało bardzo monoteleckiej sprawie?

 

Nadto: w żywocie św. Leona II Papieża, który podaje Liber Pontificalis, czytamy, iż Legaci Apostolscy wymieniają imiona wszystkich potępionych; o Honoriuszu jednak nie masz tam wzmianki.

 

Cesarz Konstantyn IV Pogonat w liście swym do Papieża Donusa św. w którym żąda zwołania Soboru, uważa Honoriusza za prawowiernego, zarówno jak i Papieża Witaliana, który klątwą obłożył heretyckiego patriarchę Konstantynopola. Jakże więc zgodzą się oba te fakty z zapadłym potępieniem?

 

Rozstrzyga to stanowczo przypuszczenie powyższe o sfałszowaniu aktów Soboru.

 

I łatwo, zaprawdę, odgadnąć rację tego fałszerstwa. Czterej patriarchowie Bizantyńscy zostali dotknięci klątwą, jako sprawcy herezji, podczas gdy Rzym, na który zawistnym patrzyli okiem, jaśniał, pod kierunkiem Papieży świętych, mistrzów i strażników prawdziwej wiary, a pogromców własnego ich monoteletyzmu. Można przedstawić sobie jak skrzętnie przybiegli do praktykowanych już niejednokrotnie środków, byleby jednego z nich do niecnego towarzystwa swojego zaliczyć. A rzecz to była wcale nietrudna. Diakon grecki Agaton, sekretarz Soboru, który własnoręcznie jego akta spisywał, opowiada nam, iż jeden tylko autentyczny złożył egzemplarz, złożony w archiwach cesarskich, a który niebawem przeszedł w inne ręce, w celu uczynienia zeń kopii. I wtedy to z łatwością mógł być sfałszowanym, co tym bardziej staje się prawdopodobnym, ponieważ egzemplarz autentyczny znaleziony został bez oryginalnych podpisów.

 

Fakt zresztą następujący, rzuca na sprawę tę dość jasne światło. Teodor następca Konstantyna na stolicy patriarchalnej w Konstantynopolu, złożony z godności swojej na krótki czas przed otwarciem Soboru, w kilka lat później niewiadomo dlaczego, przywróconym do niej został. On to wraz z Makarym Antiocheńskim, najmocniej nalegał na cesarza, aby z dyptychów św. wykluczono imię Witaliana Papieża. Dowiadujemy się o tym z listu cesarza do Papieża Donusa. Następnie gdy legaci rzymscy opóźniali swój przyjazd, on, mimo oporu książęcia, spełnił to rzeczywiście i imię św. Witaliana wykreślił. Mamy tego jawny dowód w żądaniu następcy Teodora, Jerzego patriarchy, zaniesionym do cesarza, wśród Soboru, o przywrócenie do dyptychów wyrzuconego niesłusznie imienia Papieża. Na koniec, Anastazy Bibliotekarz, w Żywocie Papieża Agatona, świadczy, że zbiór ustępów sfałszowanych, przedstawiony cesarzowi przez Makarego z Antiochii, za który on przez Sobór potępiony został, był podpisany nie tylko przez biskupa tego, ale i przez ex-patriarchę Teodora.

 

Był on więc niewątpliwie jednym z najupartszych i najbardziej zawziętych monoteletów. Owoż Sobór potępiając czterech z kolei patriarchów, usprawiedliwiając trzech innych, nie mógł też nie rozsądzać sprawy następcy ich Teodora, nie wymagać odeń retraktacji na piśmie lub nie potępić go, jeśli trwał w swym błędzie. A dowodem tego, iż Sobór pominąć go nie mógł, jest, iż zażądał piśmiennego wyznania wiary z przysięgą wobec Ewangelii, nie tylko od trzech biskupów, ale i innych niższych duchownych, pomówionych o uczestnictwo w herezji znacznie lżejsze, niż podpisanie fałszywego memoriału, czego się stał winnym Teodor, z potępionym za to Makarym.

 

Tymczasem w aktach VI Soboru, jak je dziś czytamy, nie ma najmniejszej wzmianki o tym, aby wspólnik Makarego był badanym, potępionym lub usprawiedliwionym, nie ma też imienia jego pomiędzy wyklętymi; a co godne prawdziwie uwagi, na miejscu właśnie, na którym by on znajdować się powinien, w chronologicznym porządku, zachowanym przez Sobór, widzimy imię Honoriusza.

 

Wiadomo zresztą, że akta znajdywały się w rękach patriarchy i pod strażą jego przechowywane bywały.

 

Fakt ten nie może zaiste, nie zwrócić uwagi sumiennego krytyka, stanowiąc niemałą fałszerstwa poszlakę.

 

Lecz oto jeszcze mamy trzy wielkiej powagi świadectwa w tej mierze, które jeśli stanowczo nie stwierdzają, to przynajmniej niemało uprawdopodobniają wypadek skażenia aktów. Pierwsze należy do św. Jana Damascena, znanego pogromcy monoteletów i obrazoburców. Owoż mąż ten uczony a święty po dwakroć w pismach swoich wylicza imiennie wszystkich sprawców herezji i jej opiekunów potępionych przez VI Sobór powszechny, a ani jednym słowem nie wspomina o Honoriuszu (58). Toż samo powtórzyć możemy o św. Germanie patriarsze Konstantynopola, który na soborze ze stu biskupów złożonym około 715 roku, żadnej o Honoriuszu, pomiędzy wyklętymi, wzmianki nie czyni (59). Nareszcie Mikołaj patriarcha tejże stolicy, a czczony jako święty przez greków, wybrany w 895 r., w wyznaniu wiary, jakie czynił obejmując godność swą, wobec cesarza, senatu, duchowieństwa i ludu, a które niedawno wynalazł w Watykanie uczony kardynał Mai, wyklina wszystkich heretyków dawnych, a wśród nich monoteletów, wymieniając imiennie Sergiusza, Pyrrusa, Cyrusa Aleksandryjskiego, a o Honoriuszu nie wspominając zgoła. I mógł on w okoliczności tak uroczystej, wobec tylu świadków, potępiając własnych poprzedników swoich, pominąć z umysłu, a bez reklamacji, imię heretyka-papieża? Nie postąpiłże raczej tak dlatego tylko, iż w aktach autentycznych, jakie miał przed sobą, nie było wcale wzmianki o Honoriuszu?

 

"Fakt ten, dodaje kardynał, tym się jeszcze potwierdza, iż nawet w księdze synodalnej greckiej, jakkolwiek napisanej przez schizmatyka, Honoriusz wcale się nie znajduje obok Sergiusza, Pyrrusa i innych wyklętych" (60).

 

Sama zresztą cześć dla powagi Soboru, mówią ci, którzy obecne akta za sfałszowane uznają – ufność w uczciwość i sprawiedliwość Ojców jego, potwierdza zdanie to w sposób niewątpliwy. W istocie, wiadomo, iż skoro pogłoska o mniemanym potwierdzeniu herezji ze strony Honoriusza dobiegła Rzymu, zapytany o to opat Jan, sekretarz papieski wraz z innymi duchownymi, pospieszył wnet zaprotestować przeciw podobnej niegodziwości, dodając nadto, że ustęp listu przytoczony przez kacerzy zmyślonym lub sfałszowanym został przez tłumacza greckiego. Mógł to snadnie uczynić herezjarcha Sergiusz, któremu niejednokrotnie dowiedziono podobnego fałszerstwa, i na synodzie Lateraneńskim za Marcina I Papieża i na VI powszechnym Soborze. Możnaż zatem przypuścić, aby Ojcowie Soboru tego, potępiając bezwzględnie Honoriusza na mocy skażonego pisma, przenieśli świadectwo jednego znanego fałszerza, nad świadectwa tylu najświętszych i najznakomitszych mężów, aby je przyjęli tak łatwowiernie, z zamkniętymi niejako oczami, bez najmniejszej dyskusji, namysłu, jak wynika z obecnie istniejących aktów? Nie reklamowaliżby przeciw temu najmocniej legaci rzymscy, którym nie wolno było nic dodać lub ująć z danej sobie instrukcji, gdzie wszakże o potępieniu Honoriusza wzmianki nie było i być nie mogło? Gdyby znów niegodnie byli zamilczeli lub dali się uwieść, to czyż zostaliby tak uroczyście przyjęci za powrotem do Rzymu przez Papieża Leona II i pochwaleni za wierne wywiązanie się ze zleconych obowiązków? czy przeciwnie raczej nie zostaliby publicznie napiętnowani hańbą i surowo ukarani za sprzeniewierzenie się i zdeptanie instrukcji Papieża Agatona i Rzymskiego Soboru?

 

Oto są pytania, na które trudno inaczej odpowiedzieć, w sposób zaspakajający, jedno przypuszczeniem spełnionego sfałszowania aktów.

 

Tak twierdzą ci, którzy fakt ten ostatni jako pewnik przyjmując, rozcinają tym, że się tak wyrazimy, nasz historyczny węzeł.

 

Istotnie, dość się upewnić, iż dokumenty tyczące się Soboru VI zostały skażone dorzuceniem imienia Honoriusza do szeregu wyklętych, aby tym samym znikła wszelka sprzeczność wypadków, wszelka trudność w tej sprawie.

 

Czy argumenty powyższe upewniły tak czytelnika? nie wiemy. To pewna, iż krytyka nie wyrzekła tu jeszcze ostatniego słowa; a o ile badawczość jej nie pozwoliła dotychczas zatrzymać się przy twierdzeniu tym, jako przy niewątpliwym pewniku, o tyle znów sumienność nie dozwala na jego bezwzględne odtrącenie, na zapoznanie pewnych a niemałej wagi i doniosłości dowodów, na jakich się ono opiera.

 

Toteż chcąc się wywiązać ze wszystkich obowiązków prawdziwego krytyka, nie mogłem ich pominąć w rozprawie mojej, jakkolwiek znów na nich poprzestać nie mogę.

 

Przeważna większość uczonych broni autentyczności aktów a racje, jakie przemawiają za tym, mają bezsprzecznie, także wielką podstawę i wagę. Tak na przykład pisma św. Leona II Papieża, potwierdzające Sobór VI powszechny, formuła jego następców, zapisana w Liber Pontificalis, o której mówić będziemy i inne podobne a niewątpliwie prawowite dokumenty nie uległy już i ulec nie mogły skażeniu, a mieszczą jednak wyraźną wzmiankę o potępieniu Honoriusza. Przypuszczamy więc bez sporu i to potępienie i autentyczność aktów Soborowych i przystępujemy do innego sposobu nie już rozcięcia lecz rozwiązania trudności, odpowiadając na drugie z kolei pytanie:

 

Jeśli Sobór VI istotnie potępił Honoriusza I Papieża, to dlaczego i za co?

 

Przypuściwszy nieskażoność aktów VI powszechnego Soboru, przyznajemy niewątpliwie tym samym, iż, wedle wyroku przytoczonego powyżej, Honoriusz obłożony został klątwą wespół ze sprawcami i mistrzami monoteletyzmu: Sergiuszem, Cyrusem, Pyrrusem itp.

 

Z tożsamości wszakże klątwy, nie wynika bynajmniej tożsamość winy. Podobnie ukarany jak oni, Papież nie był im bynajmniej podobny w przestępstwie; a podczas gdy tamci wyrzuceni zostali z Kościoła jako wynalazcy i krzewiciele heretyckiego błędu, on ściśle i do końca prawowierny w nauce swojej, nie mógł być pomówionym o żadną fałszywą zasadę ni ukaranym za błąd żaden, a ściągnął na siebie potępienie za to jedynie, iż herezji powstającej nie dość energicznie zapobiegł, iż jej wzrostowi i uzuchwaleniu pomógł, zezwalając na owo zgubne milczenie, którego chytrze odeń zażądał patriarcha Sergiusz. – Ten jest jedyny możliwy powód klątwy rzuconej na Honoriusza, a zdradzają go jawnie sameż akta Soboru.

 

Zanim poznamy to bliżej, musimy uczynić tu tę jeszcze ogólną a konieczną uwagę, iż wyraz "heretyk" u starożytnych w podwójnym się używał znaczeniu, ścisłym i bardziej rozległym. W pierwszym sensie, oznaczał on człowieka, który rozmyślnie a uparcie wytwarzał lub szerzył błąd jakiś w dziedzinie wiary; w drugim zaś odnosił się do każdego który jakokolwiek dogadzał lub sprzyjał błędnej zasadzie (61). "A to znów w sposób dwojaki odbywać się może", powiada znakomity Suarez: "albo czynnie, wspierając herezję bądź radą, bądź korzystnym świadectwem, orężem, groszem i tym podobnymi środkami, albo biernie czy ujemnie gdy ktoś stosownie do możności i obowiązku, nie usiłuje aby heretyk zaniechał błędu albo przykładnie ukaranym został" (62).

 

Takie było powszechne pojmowanie wyrazów: heretyk, herezja, które licznymi przykładami stwierdzają dzieje (63), a które, wyrażając się w słynnym starym przysłowiu prawniczym i teologicznym: "qui tacet, consentire videtur" ("kto milczy, zgadzać się zdaje"), opierało się na kanonicznej regule, głoszonej już w III wieku przez Feliksa I Papieża: "Negligere cum possis deturbare perversos, nihil est aliud quam favere eorum impietati". "Zaniedbywać, gdy można, poskromienia przewrotnych, jest to samo co pomagać ich bezbożności".

 

Na tę to starożytną zasadę i dwojakie znaczenie tytułu heretyka baczyć winna zdrowa krytyka, chcąc pojąć fakt potępienia Honoriusza Papieża przez Sobór VI powszechny i klątwę rzuconą nań wraz z owym smutnym mianem ("Honorio haeretico anathema". Act. XVI) pogodzić ze ścisłą prawowiernością jego w dziedzinie katolickiej nauki. Lecz przejdźmy do samych aktów soborowych i zobaczmy, jak rzeczywiście w tym tylko praktycznym pojęciu, mianowicie co do szkodliwej bierności czy milczenia w sprawie herezji, dotykają one pamięci tego nieszczęsnego Papieża.

 

Owóż spotykamy tam siedem wszystkich formuł potępienia sprawców monoteletyzmu, a pomiędzy nimi Honoriusza: pięć z nich należy do samego Soboru, a mianowicie sesji XIII (64), XVI i XVIII (po dwakroć) i w konkluzyjnej uroczystej przemowie do cesarza (sermo prosphoneticus seu acclamatorius ad Imperatorem), a dwie znajdują się w edykcie książęcym, potwierdzającym uchwały soborowe.

 

Jedne z nich są tylko gołosłownym wyrokiem klątwy, bez wzmiankowania tytułów potępionych i ich winy, drugie zaś wyrażają je dokładnie, jak wyrok któryśmy przytoczyli uprzednio w całej rozciągłości, a który służy za podstawę innym wszystkim.

 

Aby je zbadać dokładnie, uważmy: a) co się w nich przyznaje Sergiuszowi, Cyrusowi, Pyrrusowi, i innym potępionym, lecz nie przyznaje Honoriuszowi, b) o co się tam obwinia z osobna Honoriusza, o co innych współwyklętych, c) co się im wspólnie wyrzuca.

 

Co do a) Czytając uważnie wyroki Soboru, widzimy 1) iż listy Sergiusza nazwane są dogmatycznymi, odpowiedź zaś Honoriusza miana tego nie nosi. "Retractantes dogmaticas epistolas, quae tanquam a Sergio scriptae sunt... similiter autem et epistolam ab illo, id est Honorio, rescriptam ad eundem Sergium...";

 

2) że patriarchów wschodnich w szczególności oskarża Sobór o bezbożne zasady, wyciskając na nich piętno obrzydzenia: "Quorum autem, id est eorundem impia execramur dogmata, horum et nomina a sancta Dei Ecclesia proiici judicavimus, id est Sergii... Cyri, Pyrrhi..." ("których zaś mianowicie bezbożne obrzydzamy zasady, tych i imiona wyrzucić postanowiliśmy z Kościoła Bożego, to jest Sergiusza, Cyrusa, Pyrrusa...");

 

3) że im to z wyłącznym naciskiem przyznane są pojęcia przeciwne prawdziwej wierze: "Utpote contraria rectae fidei nostrae sentientes, quos anathemati submitti definimus" ("wyznających zasady przeciwne naszej prawej wierze, których my jako podległych klątwie ogłaszamy"). Nic z tego bynajmniej, żadnego podobnego tytułu ni zarzutu nie widzimy obok wzmianki o pismach Honoriusza. Stąd naturalny wynika wniosek: podczas gdy listy Sergiusza i towarzyszów jego napiętnowane są wyraźnie jako heretyckie i odtrącone z obrzydzeniem, pisma Papieża wolne są od tego wszystkiego. Dodać tu jeszcze potrzeba, iż formuły, wyrażenia wszelkiego wyroku, a tym bardziej wyroków Soboru, ściśle są obmyślone, wybrane, zważone na wadze głębokiego namysłu i sprawiedliwości, w obliczu Boga i sądów Jego, by zbytkiem pobłażania lub surowości nie obciążyły sumienia sędziów a stąd z wszelką rozwagą i ścisłością przetrząsane i badane być winny, pod taką, że tak powiem, liczbą i miarą i wagą, jakiej przestrzegali sami wyrokodawcy. Bez pogwałcenia zatem prawideł prawodawstwa i zdrowej krytyki, nie wolno inaczej rozumieć i wykładać rzeczonych uchwał w sprawie monoteletów i Honoriusza, jedno wedle ścisłości wyrażeń i orzeczenia samegoż VI-tego powszechnego Soboru; bacząc na pojedyncze wyrażenia wyroku jego, nie wolno lekkomyślnie przenosić ich, przestawiać, stosując do Papieża to, co ojcowie tylko o niecnym herezjarsze i współwyznawcach jego wyrzekli. Obok wzmiankowanych zasad, sama teologia moralna wzbrania podobnego nadużycia krytyki, gdy głosi to konieczne wszelkiego wykładu prawidło: "Odiosa sunt restringenda".

 

b) Patrzmy dalej jakim w szczególności zarzutem obciążony jest w wyrokach Soboru Honoriusz, a jakim znów potępieni prałaci Wschodu? Dekret wydany na sesji XIII, a powtórzony w orzeczeniu wiary (Act. XVIII), nie zostawia najmniejszej w tej mierze wątpliwości. Tak Sergiusz wyklęty jest wyraźnie, jako główny i pierwszy sprawca bezbożnej zasady. Oto są słowa Soboru: "qui aggressus est de hujusmodi impio dogmate conscribere", "który przystąpił do pisania o tym bezbożnym dogmacie"; Cyrus Aleksandryjski, Pyrrus, Piotr, Paweł, i inni biskupi Wschodni obłożeni klątwą gdyż stali się współwyznawcami jego: "qui et similia eis senserunt" "którzy podobnie do nich myśleli". W Definicji swej Sobór ponawia klątwy, lecz też i racje powtarza, zwąc wszystkich wymienionych prałatów "wynalazcami heretyckich nowości": "inanes vocum novitates et earum inventores" (Act. XVII).

 

Inaczej zgoła rzecz się ma z Honoriuszem. On także wprawdzie potępiony, lecz nie jako sprawca bezbożnego dogmatu, nie jako wynalazca herezji, nie jako zarówno z nimi myślący, ale wyklęty jest za to i tylko za to, iż za ich radą poszedł, a tym niebacznie bezkarność do czasu i ustalenie błędowi zapewnił. Nie my lecz Sobór sam stanowi o tym, gdy mówi: "Wespół z nimi też wyrzucić z Bożego katolickiego Kościoła i wykląć zamierzyliśmy i Honoriusza, który był Papieżem w starym Rzymie, ponieważ znajdujemy, iż w pismach jakie przesłał Sergiuszowi, "postąpił we wszystkim za radą jego i bezbożne zasady potwierdził": "quia in omnibus ejus (Sergii) consilium secutus est et impia dogmata confirmavit (κατ πάντα τ κείνου γνώμ ξακολουθήσαντα κα τ ατο σεβ κυρώσαντα δόγματα)" lub na innym miejscu: "iż za nimi w tym poszedł" "utpote qui eos in his sequutus est (ώς εκίενοις ν τουτοις κολουθήσαντα)" (Defin. Act. XVIII).

 

Oto jest więc istotna a cała wina Papieża, orzeczona w samychże wyrokach Soboru. Zestawiając, jak słusznej krytyce przystało, wyrażenia dekretów tych stosujące się do biskupów Wschodnich i do Honoriusza z osobna, nie podobna nie uznać jawnej różnicy określenia winy i pobudki sądu. Pierwsi potępieni są jako winni błędu umysłowego, gdyż pisali i myśleli bezbożnie, drugi wyklęty jest jako błądzący praktycznie, szkodliwie postępujący za ich przewrotnym zdaniem, czy radą. Owoż herezja ma za podstawę błąd umysłowy, nie zaś praktyczny upadek, nieroztropność w postąpieniu, uczynku. A stąd według samegoż Soboru, heretykami byli Sergiusz, Cyrus, Pyrrus i inni, heretykiem nie mógł być i nie był Honoriusz. Wina jego była praktyczna; leżała w przyjęciu złej rady, podstępnego zalecenia Sergiusza, za którym on poszedł. Sobór najwyraźniej to określa. Grecki wyraz wyroku "κολουθεω τ γνώμη" jakkolwiek w rozliczny się sposób używa, i jak świadczy Maksym św. dwadzieścia osiem ma różnych wykładów (65), oznacza zawsze, jak zresztą tu poucza sam kontekst, przylgnięcie, sprzyjanie, usłużenie myśli, radzie, wnioskowi lub zdaniu czyjemuś. Owoż wiemy jaka to była myśl, zdanie czy rada Sergiusza, za którą poszedł Honoriusz I. Dość porównać ich listy. Zasady tam różne całkiem, co do jednej lub dwojakiej woli Chrystusa, myśl dogmatyczna wręcz przeciwna; co twierdzi Sergiusz w podstępnym rozumowaniu swoim, to obala Honoriusz wykładem katolickiej nauki, zgodnym z orzeczeniami Chalcedony, tożsamym co do wyrażeń nawet z listem Wielkiego Leona. W tym więc względzie Papież nie poszedł za myślą Sergiusza, i Sobór, jak widzieliśmy, różnicę tę wyraźnie określa. Lecz jest tam pewna myśl i rada wspólna; to złowrogie praktyczne przedsięwzięcie milczenia, to zgubna ekonomia, którą chytrze zaleca herezjarcha na kłamliwej oparty relacji, a którą zbyt niestety, dobrodusznie i łatwowiernie przyjmuje nieszczęśliwy Papież. Oto więc jest owa myśl czy rada Sergiuszowa, owo consilium czy mens – γνωμη – jak głosi wyrok konstantynopolitański.

 

Honoriusz przyjmując ją, mógł sądzić istotnie, iż oszczędzi tym słabość, chwiejność wiary świeżo nawróconych heretyków, zapewni pokój Wschodowi, podczas gdy Zachód, za jego pracą a błogosławieństwem Boga, używał już słodyczy duchowej harmonii i zgody; mógł się opierać na mniemanej prawdziwości szczegółów podanych przez Sergiusza, którego na Zachodzie nikt jeszcze podówczas o błąd nie pomawiał, nie podejrzewał nawet. Honoriusz, słowem jednym, mógł osobiście, prywatnie, w sumieniu swym czystym i niewinnym a skądinąd wielce zasłużonym być wobec Boga. I tak go sądzili za życia i po śmierci współcześni jego, taki też o nim nasz sąd niezachwiany.

 

Lecz z innego całkiem stanowiska sądził go teraz Sobór VI powszechny. Bacząc nań jedynie jako na męża publicznego, wobec Kościoła i potomnych wieków, jako na powiernika najwyższego prawdy Bożej, strażnika Chrystusowej owczarni, nie roztrząsał on już osobistych jego pobudek i względów; nie sądził go w jego sumieniu, które od lat przeszło 40-tu, od chwili śmierci, osądzonym zostało niepomylnie przed trybunałem Pana i Sędziego żywych i umarłych. Sobór widział tylko przed sobą smutne owoce herezji, rozwielmożnionej pod przewodem Bizantyńskich patriarchów, a podnieconej niebaczną dla jej sprawcy ufnością Papieża i zgubnie nakazanym przezeń milczeniem. "De internis nemo judicat" ("O rzeczach wewnętrznych sumienia nikt nie sądzi") głosi słynny aksjomat: Sobór też przestał na przesądzeniu zewnętrznych skutków postępowania takiego; a wyrokując w widoku przyszłości, w celu zabezpieczenia nadal jedności wiary i pokoju duchowego Chrystusowej owczarni, nie wahał się choćby najsurowszą klątwą zapewnić jej niezmordowaną ustawiczną czujność Pasterzy, jako najlepszą a obowiązkową rękojmię jej całości i bezpieczeństwa. Z tego więc stanowiska patrząc na Honoriusza i jego zbyt nieostrożne przylgnięcie do zamysłu Sergiuszowego, mógł on widzieć w nim winnego zaniedbania, w tak wielkiej sprawie, zaniedbania, które według starej kanonicznej zasady Feliksa I, jest jakby sprzyjaniem, poparciem bezbożności, mógł w pojęciu tym wyrzec o nim, iż heretyckie zasady utrwalił, utwierdził: "impia dogmata confirmavit".

 

Edykt cesarski, w myśl wyroków Soboru wydany, wyjaśnia i stwierdza całkowicie to ostatnie wyrażenie jego, w znaczeniu świeżo wyłożonym. Konstantyn IV, który jako osobisty świadek narad i uchwał ojców, najlepiej istotną myśl ich pojąć był zdolny, mówi o Honoriuszu, iż "utrwalił on herezję, sprzeciwiając się sam sobie": "ad haec et Honorius qui fuit antiquae Romae papa, hujusmodi haereseos confirmator, qui etiam sui extitit oppugnator" (66).

 

Zaprawdę, trudno wyraźniej oznaczyć różnicę, zachodzącą pomiędzy istotnymi sprawcami i krzewicielami herezji, a mimowolnie i wbrew sobie przysłużającemu jej Papieżowi. Sergiusz, Cyrus, Pyrrus stworzyli błąd, krzewili go, wyznawali; Honoriusz przeciwnie odpycha go w swych listach, pobija wyznaniem zdrowej, katolickiej nauki; a gdy następnie przyjmuje niebacznie radę Sergiuszową i nakazuje milczenie w sprawie, którą sam tak dzielnie roztrząsał, przeczy tym sam sobie, zwiedziony zbytkiem pobłażania i nieoględności. Jednocześnie bowiem wyznaje prawdę, piętnuje fałsz, a jedno i drugie błędnym milczeniem pokrywa. Z dala od gwaru sporów, od heretyckich knowań, nie widział on, bezwątpienia, nie spostrzegł jak zgubne fałszywa ta ekonomia przyniosła owoce; ale Sobór patrzył na nie z boleścią; czuł się więc w obowiązku wytknąć je, potępić wraz z ich smutnym źródłem, z systemem bierności, milczenia, co je wyrodził; a to tym bardziej, tym surowiej, iż chodziło tu o rzecz wiary, zbawienia, o przyszłe bezpieczeństwo wiernych pod czujną strażą Pasterzy, która by się już nigdy zwieść niczym ni uśpić nie dała!

 

Taka jest prawowita i jedyna myśl klątwy rzuconej na Honoriusza I, takie znaczenie wyroku ogłoszonego w Konstantynopolu, z własnych słów jego wysnute.

 

Sobór zebrawszy wszystkie imiona potępionych w definicji swej, czyli wyznaniu wiary, przedstawia ich społem jako narzędzia szatana, szerzycieli herezji (67); w liście synodalnym mówi o nich, iż obrazili wiarę (68); wreszcie na sesji XIII nakazuje, aby spalono ich pisma, jako szkodliwe i dążące do jednakiej bezbożności (69).

 

Wszystko to, jakkolwiek surowe, nie obala bynajmniej, nie osłabia nawet wniosku, jakiśmy uprzednio na mocy samegoż wyroku uczynili. I prosta jest tego przyczyna.

 

W dziedzinie moralności uważanym jest za współwinnego przestępstwa (in solidum) nie tylko ten, który w nim czynnie współdziała, ale wszelki w ogóle, kto w jakikolwiek bądź sposób, choćby biernie tylko, brakiem należnego oporu, sprzeciwienia się, milczeniem lub pobłażliwością złemu uczynkowi w jego dokonaniu lub trwałości pomaga. Stąd znana teoria o grzechach cudzych. Zastosujmy ją do naszego wypadku, a snadnie zrozumiemy, iż Honoriusz pomimo jawnej prawowierności swojej, mógł być pomówionym o współudział w rozkrzewieniu czy ustaleniu herezji, gdyż wsparł ją nakazanym milczeniem, dogadzając tym jej chytremu sprawcy i dalszym jego knowaniom. Że nie chciał osobiście złego, że się lękał błędu i jego spustoszenia, dowodzą tego jego własne pisma i kroki dalsze, o których świadczą Sobory Rzymskie za Marcina i Agatona Papieża, św. Maksym, Anastazy i inni. To pewna jednak, że złe się stało, bez względu na pobudki wszelkie; herezja uzuchwaliła się, rozkrzewiła, zgorszenie wzrosło; szatan tryumfował z dokonanego dzieła, z przyjętych poduszczeń swoich, choć w sposób różny: przez Sergiusza i innych w otwartym przeciw wierze rokoszu, przez Honoriusza w niebacznym milczenia nakazie. I oto co widział, piętnował i ciosem klątwy, niby siekiery ewangelicznej do korzenia drzewa przyłożonej, wypleniał Sobór VI Powszechny.

 

Zresztą, ktokolwiek bacznie przeglądnie dokumenty i wyroki Soboru tego, zważy samą ich formę i wyrażenia pojedyncze, jak to obowiązkiem jest sumiennej krytyki, by prawdziwą myśl ich można było poznać, ten łacno spostrzeże, iż o ile potępienie Sergiusza, wraz z innymi prałatami Wschodu stanowczo i nieodwołalnie przezeń jest orzeczone, o tyle klątwa rzucona na Honoriusza przedstawia się w uchwałach jego jako rzecz uznana wprawdzie za potrzebną, lecz zostawiona do ostatecznego, najwyższego rozstrzygnięcia. Proszę przypomnieć tu sobie wyrażenia dekretu. O monoteleckich patriarchach stanowi on: "których bezbożne obrzydzamy zasady, tych i imiona wyrzucić z Kościoła Bożego uchwaliliśmy... i takowych jako klątwie podległych ogłaszamy". "Quorum impia execramur dogmata, horum et nomina a sancta Dei Ecclesia projici judicavimus... quos anathemati submitti definimus". Jest tu więc stanowczy, niewątpliwy wyrok, uchwała soborowa, nieodwołalna. Sobór sam spieszy wykazać jej nieprzepartą podstawę, jako przyczynę tej nieodwołalności: "których to wszystkich, – powiada on – wyżej wymienionych wspomina Agaton najświętszy i trzykroć błogosławiony Papież w starym Rzymie, odrzucając ich jako wyznających zasady przeciwne naszej prawdziwej wierze": "quarum omnium suprascriptarum personarum mentionem fecit Agatho sanctissimus ac ter beatissimus papa antiquae Romae... eosque abjicit utpote contraria rectae fidei nostrae sentientes''.

 

Sobór więc pewien jest z góry potwierdzenia w tej mierze ze strony Apostolskiej Stolicy, bez którego nie ma i nie może mieć mocy obowiązującej uchwała synodalna; toteż działa i wyrokuje z całą bezwarunkową stanowczością. Inaczej brzmi jego wyrok co do Honoriusza. Potępienie Papieża wespół z heretykami, których błąd on odrzucał w zasadzie a tylko w praktyce mimowiednie poparł, rzeczą było niezwykłą, zgoła nową, jedyną nawet w rocznikach Kościoła. Agaton Papież nie tylko nie mówił o niej w swym piśmie, ale raczej wyznając cudowną nieomylność Stolicy Rzymskiej, gorliwość jej pasterzy, wspomniał chlubnie o Honoriuszu, iż przynajmniej nakazem milczenia starał się błędowi zapobiec; zresztą ani jednym słowem nie upoważnił legatów swoich do przeprowadzania lub choćby podjęcia procesu przeciw Papieżowi temu. Nie dziw zatem, że Sobór, choć uznał za potrzebne surowo napiętnować brak należnej z jego strony czujności, stanowczo wszakże orzekać w tej mierze, ni bezwzględnie go, zarówno z innymi, potępiać nie może (70).

 

Mówi więc w dekrecie swoim, który, jak wiadomo, podstawę innych wszystkich uchwał stanowi: "Wespół z nimi też wyrzucić z św. Bożego katolickiego Kościoła i wykląć zamierzyliśmy (bardziej dosłownie: upatrzyliśmy, poczytaliśmy za słuszne) i Honoriusza, który był Papieżem w starym Rzymie...". "Cum his vero simul projici a sancta Dei catholica Ecclesia simulque anathematizari praevidimus et Honorium qui fuerat papa antiquae Romae". Słowem tam, co do Sergiusza i innych był wyrok, orzeczenie, tu zamiar, postanowienie tylko o którym stanowczo dopiero orzec, które ostatecznie nie tylko potwierdzić lecz i wyjaśnić może, w myśl Kościoła św. Apostolska Stolica.

 

Toż Sobór przesyłając jej swoje uchwały i postanowienia, powie w synodalnym piśmie swym Papieżowi: "Tobie jako zasiadającemu na pierwszej stolicy Kościoła powszechnego, stolicy założonej na mocnej opoce, zostawiamy to, co jest jeszcze do uczynienia, przyjmując całym sercem twoje wyroki i pisma". I jak, we wszystkim, tak w sprawie Honoriusza, Papież dopiero ostatecznie stanowić będzie. Tam więc szukać należy wyroku, istotnego znaczenia i doniosłości jego. Tam myśl Kościoła wyrazi się i orzecze całkowicie i w sposób nieprzeparty. A nastąpi to nie raz tylko, dorywczo, ogólnikowo, ale cztery razy (71), w czterech najuroczystszych dokumentach, które wykluczają już wszelką wątpliwość co do autentycznego wykładu wyroków Soboru. Są one następujące: a) pismo Papieża św. Leona II do Konstantyna cesarza, potwierdzające Sobór VI powszechny. b) List tegoż Papieża do biskupów Hiszpanii z załączeniem orzeczeń i aktów Soboru. c) List jego w tejże sprawie do króla Erwigiusza. d) Nareszcie formuła wyznania wiary, używana przez wszystkich następców Leona aż do XI wieku , którą mieści Liber diurnus RR. Pontificum.

 

W pierwszym dokumencie, co do naszej sprawy, czytamy: "Wyklinamy wynalazców nowego błędu, a mianowicie: Teodora Faranitańskiego biskupa, Cyrusa Aleksandryjskiego, Sergiusza, Pyrrusa, intruzów raczej niż biskupów kościoła konstantynopolitańskiego, a oraz i Honoriusza, który ten apostolski kościół, nie nauką apostolskiej tradycji uświetnił lecz raczej niepokalany skalać nędzną światową zdradą dopuścił".

 

W liście do pasterzy hiszpańskich Papież Leon II pisze: "potępieni ukarani są Teodor Faranitański, Cyrus z Aleksandrii, Sergiusz, Pyrrus, Paweł, Piotr, konstantynopolitańscy, wraz z Honoriuszem, który płomień heretyckiej zasady nie jak apostolskiej przystało powadze, wnet po ukazaniu się stłumił, lecz zaniedbaniem rozdmuchał".

 

W piśmie do króla Erwigiusza o tejże sprawie tak mówi: "Ze zgromadzenia Kościoła katolickiego wyrzuceni zostali Teodor, Cyrus, Sergiusz, Paweł, Pyrrus i Piotr... a wespół z nimi Honoriusz Rzymski, który niepokalaną apostolskiej tradycji regułę, którą od poprzedników swoich otrzymał, pokalać dozwolił".

 

Na koniec wspomniane papieskie wyznanie wiary tak opiewa co do Honoriusza: "Wraz z Honoriuszem, który przewrotnym ich twierdzeniom podniety dostarczył".

 

Owoż wszystkie te wyrażenia: skalać dopuścił, pokalać dozwolił, zaniedbaniem rozdmuchał, podniety dostarczył; maculari permisit, maculari consensit, negligendo confovit, fomentum impendit, dają nam tak jasne w kwestii naszej pojęcie, iż zgoła wykładu nie potrzebują. – Jeśli jakakolwiek wątpliwość mogła pozostać w umyśle krytyka, wobec aktów Soboru, to tu, zaprawdę, pierzchnąć musi bez śladu, dzięki najdokładniejszej precyzji i jasności papieskich orzeczeń które wszystkie społem, a w charakterze najwyższej, apostolskiej powagi, orzekają, iż Honoriusz nie był wcale winnym herezji, lecz zaniedbania, nieczujności, usprawiedliwionej niechybnie wobec sumienia i Boga, lecz szkodliwej dla Kościoła, i najsurowiej przezeń skarconej.

 

Przeciwnicy czują niezłomną wagę tych papieskich wyroków; toteż jak mogą, kosztem choćby logiki i zdrowego rozsądku, starają się ją osłabić lub jej uniknąć. Lecz darmo. Postawiona pomiędzy wykładem Leona, który potwierdzał Sobór, autentyczne jego akta posiadał wraz z najdokładniejszą wiadomością całej sprawy, który badał osobiście przybyłych z Konstantynopola legatów a pomiędzy sofizmatycznymi nakręceniami choćby najuczeńszych skądinąd mężów XVII, XVIII lub XIX wieku, o 10 czy 12 stuleci oddalonych od epoki i świadków wypadku, krytyka ani na chwilę zawahać się nie może. Dr. Döllinger znów usiłuje wmówić, iż wymienione orzeczenia Leona są tylko zwykłym twierdzeniem, nie zaś wyrokiem. – Lecz w takim razie jedno z dwojga koniecznie przypuścić potrzeba: albo Papież Leon II głosił tu wyrok potwierdzenia aktów Soboru; wydawał zatem uchwałę apostolską, nieprzepartą, niezachwianą; a wtedy słowa tego wyroku niepomylnie naszą kwestię stwierdzają, służąc za najdoskonalszy wykład myśli Soboru i Kościoła; albo istotnie pisał tylko prywatnie, osobiste wyrażając zdanie, jak tego chce Döllinger. Lecz w takim przypuszczeniu, gdzież jest, – pytamy – potwierdzenie Soboru, gdzie uznanie i sankcja jego uchwał? Nie ma jej widocznie; a więc wyroki Soboru nie mają wagi i mocy obowiązującej, – i cała kwestia, dla braku podstawy i znaczenia, upada!

 

Tak to niebacznie rozumują ci, którzy bądź co bądź, chcą dowieść swego, bez względu na dzieje, świadectwa powagi i wnioski samegoż rozumu!

 

Przeciwnie, z rzeczonymi dokumentami w ręku, krytyka przyznać musi, iż orzeczenia Leona noszą charakter niewątpliwej, najwyższej doktrynalnej powagi i powszechnego Zwierzchnictwa Papieża.

 

Widzieliśmy jak Agaton przedtem w piśmie swym dogmatycznym przesłanym cesarzowi i ojcom Soboru, przemawiał w imię wiekowej, uznanej powszechnie w Kościele nieomylności Stolicy Świętej, podawał im formułę wiary z tym, iż wtedy tylko gdy ją przyjmą, zostaną w prawdzie, podobają się Bogu i zbawią dusze swoje. Teraz Leon II powtarza niemal to Agatona wyznanie i jako niewątpliwy spadkobierca tegoż przywileju, wykonywa go, badając, jako mistrz i sędzia najwyższy, uchwały jego i orzeczenia i wyciskając na nich pieczęć nieomylności w najuroczystszym wyroku: "Święty, powszechny i wielki Sobór VI-ty, mówi on, poszedł we wszystkim za Apostołów i poważnych Ojców nauką, i ponieważ orzeczenie prawdziwej wiary w pełni ogłosił, którą też Apostolska błogosławionego Piotra Stolica, (której godność jakkolwiek niezdolni sprawujemy) z poszanowaniem przyjęła, przeto My, a za pośrednictwem naszym, ta czcigodna Stolica Apostolska zgodnie i jednomyślnie to co orzeczone przezeń zostało, uznajemy i powagą błogosławionego Piotra potwierdzamy, jako na mocnej opoce, którą Chrystus jest, przez samego Pana utrwalone i potwierdzone".

 

I możeż to być głos prywatny człowieka, omylnego w rzeczach wiary? Nie jestże to widocznie najwyższy apostolski wyrok z wyżyny Świętej papieskiej ogłoszony Stolicy, w imię Piotra-opoki, w imię raczej Chrystusa którego on władzę i przywileje piastuje, a który sam tej opoce moc niewzruszoną, niezachwianą nieomylność daje?

 

Zaprawdę, wobec takiego wyroku nie ma już środka dla przeciwników prawowierności Honoriusza i boskiego przywileju Apostolskiej Stolicy. A wyrasta zeń ten nieubłagany dylemat: albo przyznać trzeba, wraz z Leonem II, że Honoriusz jako Papież, nie wpadł bynajmniej w herezję a potępionym został tylko za szkodliwe zaniedbanie, za dostarczenie jej podniety owym fatalnym milczeniem; albo z podeptaniem świadectwa historii i sumienia przypuścić, iż Leon mówił tak z umysłu, dla pokrycia i wytłumaczenia poprzednika swojego, wbrew Soborowi i uznawanej wewnętrznie prawdzie, więc kłamał co do Honoriusza, kłamał co do wiekowej niezłomności wiary Rzymskiej i świętokradczo spełniał obowiązek najwyższego mistrza i badacza dogmatów orzeczonych przez Sobór. – Przypuszczenie o ile bezbożne o tyle niedorzeczne! Gdyż przeciw niemu nie tylko protestują świętość i powaga życia Leona, uprzednie jednobrzmiące wyroki Agatona, przyjęte całkowicie i uznane przez Sobór, ale woła sam fakt historyczny a ciągły: listy Leona przyjęte zostały przez cały Kościół, przez ojców Soboru VI, bez najmniejszego oporu lub reklamacji, przez wszystkich biskupów i kościoły katolickiego świata, jako wyrocznia Namiestnika Chrystusa, jako głos Boży i jako takie przyjmowane są wciąż i uznawane w kolei wszystkich wieków!

 

Tak to się najdokładniej tłumaczy wyrok Soboru Konstantynopolitańskiego, wobec niewątpliwej prawowierności Honoriusza I, tak się godzi doskonale nieomylność Papieża w rzeczach wiary, z możliwą klątwą rzuconą na błąd jego praktyczny i niebaczne postępowanie; – tak je godziła i pojmowała zawsze sprawiedliwa, sumienna krytyka, bądź uprzednio w XVII i XVIII wieku, w walce przeciw jansenistom i gallikanom, bądź w naszych już czasach, z powodu wznowionego w tej mierze sporu, w imię niewygasłych uprzedzeń i wątpliwości. – Czytelnik znajdzie u końca niniejszej rozprawy imiona uczonych i dzieł znakomitszych przynajmniej w których kwestia ta z wszelką gruntownością jest traktowana, a w jeden lub drugi sposób z tych, jakieśmy tu podali. Idąc za ich przykładem moglibyśmy już poprzestać na tym wszystkim, cośmy powiedzieli w sprawie Honoriusza I i VI Soboru; dla najbardziej badawczego i skrupulatnego umysłu snadnie wystarczyć to może.

 

Przyrzekliśmy wszakże, iż sprawę naszą wszechstronnie rozpatrzeć chcemy. Owoż w imię wyrozumiałości krytycznej chętnie przyznajemy jeszcze, iż może pewna wątpliwość wyniknąć, nie co do słów papieskich, wyroków potwierdzających, które są iście niewątpliwe i rozstrzygające, ale co do samejże klątwy Soboru, dotyczącej Honoriusza, zbyt, w brzmieniu swoim, bezwzględnej i bezwarunkowo surowej. Słowa Leona II zdają się być raczej złagodzeniem, modyfikacją ciosu zadanego w Konstantynopolu, niż prostym jego wykładem i tłumaczeniem. Sobór mówi: "Wespół też z nimi (monoteletami) wykląć zamierzyliśmy i Honoriusza, ponieważ znajdujemy, iż w pismach jakie przesłał Sergiuszowi postąpił we wszystkim za radą jego i bezbożne zasady utwierdził" – a więc "Honoriuszowi heretykowi klątwa!" (Actio XVI). Papież odpowiada zaś i orzeka: "Wyklinamy i my podobnie Honoriusza wespół z tamtymi, lecz za to mianowicie i tylko za to, że nie od razu, jak przystało na powagę apostolską, stłumił płomień herezji, lecz go zaniedbaniem podsycił, że niecnej zdradzie dozwolił tym skalać niepokalaną wiarę". Jest tu więc wyraźna różnica: Papież inaczej niż Sobór, przemawia; a co Rzym tak skrzętnie i jawnie wyróżnia, sam błąd heretycki od jego niebacznego poparcia, to Konstantynopol bardziej zdaje się mieszać i jednoczyć w wspólnej klątwie i obrzydzeniu. Tak, że o ile bacząc na wyroki papieskie spostrzega się widocznie odrębność winy samej herezji, a błędnego potępienia w jej sprawie, o tyle trudno jej dopatrzeć w uchwale Soboru VI, a natomiast przypuścić łatwo, iż mogła być naturalnie wykładaną w myśl przeciwników, jako pomówienie Honoriusza o formalną herezję.

 

Taka trudność czy wątpliwość snadnie tu powstać może, i dlatego umieściliśmy w rozprawie naszej to trzecie pytanie, które teraz z kolei rozstrzygnąć wypada:

 

Czy Sobór VI prawowicie potępił Honoriusza I, i o ile wyrok ten uznanym ma być i przyjętym, wspólnie z innymi uchwałami jego?

 

Zanim odpowiemy na nie, a to dokładnym przejrzeniem aktów soborowych, z których sposób działania ojców w Konstantynopolu w sprawie Honoriusza najlepiej można będzie poznać, musimy tu tę ogólną, katolicką przypomnieć zasadę iż wszelki Sobór o tyle tylko obowiązującym jest i nieomylnym w ustawach swoich, o tyle prawowicie w Duchu Świętym działa, o ile ojcowie jego złączeni są ściśle z Papieżem jako widomą głową Kościoła, centrem jedności i wiary, wspólnym wszystkich chrześcijan mistrzem i ojcem. A przeciwnie, żadna uchwała biskupów bądź rozproszonych po świecie, bądź zgromadzonych na soborze powszechnym, nie ma mocy niewzruszonej ni nieomylnego charakteru, jeśli wydana jest wbrew myśli i bez potwierdzenia Stolicy Apostolskiej, gdyż braknie jej natenczas asystencji Ducha Świętego którą Chrystus Pan zapewnił Kościołowi połączonemu z Papieżem głową swoją widomą, nie zaś działającemu odrębnie i odszczepionemu od niej.

 

Niechybna ta zasada, której przeciwne Febroniusza (72) zdanie klątwą Kościoła obłożone zostało, wynika z nauki i ustanowienia Jezusa Chrystusa. W istocie, Boży Założyciel Kościoła, stanowiąc go na ziemi, porównał do budowy, gmachu, wspartego na niewzruszonym fundamencie – Piotrze Apostole, któremu też rzekł Pan: "Ty jesteś opoka, a na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne nie przemogą go" (73). Jako dom zatem nie może być oderwanym od fundamentu, bez obalenia, upadku; tak Kościół nie może się odszczepić od Piotra, bez utraty trwałości i wiary.

 

Gdzieindziej znów wyrzekł Chrystus do Piotra "Szymonie, Szymonie, oto szatan pożądał aby przesiał was jako pszenicę, ale ja modliłem się za tobą, aby nie ustawała wiara twoja, a ty kiedyś nawróciwszy się utwierdzaj braci twoich" (74). Po wniebowstąpieniu więc Ojca Chrystusa, Piotr zostaje głową rodziny Chrystusowej, starszym pierworodnym bratem innych apostołów – biskupów. Do niego zarząd zwierzchniczy, do niego potwierdzenie uchwał ich i czynności w rzeczach Kościoła należy i bez niego nie ma skutku Jezusowej modlitwy, nie ma nieustającej nieomylnej wiary.

 

Na koniec w ostatnich chwilach pobytu swojego na ziemi, Chrystus powiedział Piotrowi: "paś owce moje, paś baranki moje" (75); porównał zatem Piotra do pasterza, Kościół swój do owczarni, która bez pasterza Piotra ostać się nie może. I jeśli, według wykładu Kościoła, wierni wszyscy są barankami, to owcami są biskupi w stosunku do Piotra, który pasterzem jest całej owczarni i biskupów i wiernych wszystkich. Aby więc składać jedną trzodę Pańską, biskupi bądź pojedynczo, bądź zbiorowo powinni być ściśle złączeni z Piotrem, iść za nim, słuchać głosu jego, gdyż inaczej tym samym do owczarni Pańskiej należeć przestają.

 

Taka jest nauka Chrystusa Pana, którą też we wszystkich czasach słowem i uczynkiem wyznawał katolicki Kościół. I dlatego w historii jego widzimy, iż wszystkie prawowite Sobory, nie tylko przezeń zwoływane, upoważniane i kierowane były, bądź osobiście, bądź przez legatów, lecz o tyle tylko jako powszechne i święte przyjęte zostały, o ile orzeczenia ich i wyroki zbadane i potwierdzone były przez Papieży. A to tak dalece, iż jeśli cząstka nawet jakaś tych uchwał, choćby jeden pojedynczy dekret, nie zyskał potwierdzenia Stolicy Świętej, już tym samym tracił wszelką moc i znaczenie. Tak na przykład Sobór Chalcedoński uznany i przyjęty został, jako IV powszechny, gdyż potwierdzonym był przez św. Leona Wielkiego; lecz ustawa jego czyli kanon 28, orzekający drugorzędne zwierzchnictwo Stolicy Bizantyńskiej, odrzucony przez Papieża tego, nie miał i nie ma żadnej wagi w Kościele. Tak, widzieliśmy uprzednio, Sobór V z 552 r., jakkolwiek w uchwałach swoich nie przekroczył granic prawowierności, póty jednak nie miał mocy żadnej, póki nie zyskał aprobaty ze strony Wigiliusza Papieża. Tak, wreszcie, aby zbytnio nie mnożyć przykładów, synod rychło po VI-tym powszechnym, bo w r. 692 przez Justyniana II cesarza zwołany, pospolicie zwany w dziejach in Trullo, od sali pałacowej w której się odbywał, albo niekiedy "piąto-szóstymQuinisextum", że miał służyć jakby za dopełnienie V i VI Soborów, darmo chciał stanowić w rzeczach karności kościelnej, darmo przywłaszczał sobie dumnie miano ekumenicznego (powszechnego); zgromadzony bez upoważnienia i woli papieskiej, odrzucony przez św. Sergiusza I, uważanym był i jest przez Kościół św. za błędny raczej, niż powszechny i obowiązujący: "erraticum non oecumenicum", jak się o nim wyraża Wielebny Beda.

 

Stosując teraz powyższą zasadę do sprawy naszej, mianowicie do potępienia Honoriusza I na Soborze VI, widzimy jasno, iż w jakiejkolwiek myśli i pojęciu zapadło ono w Konstantynopolu, o tyle tylko może i powinno być uznane i przyjęte, o ile potwierdzone zostało przez św. Apostolską Stolicę.

 

Leon II przyjął i potwierdził klątwę rzuconą na Honoriusza, ale tylko w znaczeniu tym, iż Papież ten nieostrożnie zaniedbał sprawę herezji, milczeniem szkodliwym poparł ją niebacznie i uzuchwalił, nie zaś bynajmniej żeby ją czynnie uznał i potwierdził. Ta więc a nie inna jest myśl i przekonanie w tej mierze Kościoła. I mniejsza już o to, co myślił i zamierzał w wyroku swym Sobór Konstantynopolitański. Bez najmniejszego uwłoczenia jego powadze i świętości, śmiało twierdzić możemy, iż jeśli rzeczywiście potępił on Honoriusza jako heretyka, w znaczeniu ścisłym, jeśli widział w pismach jego błąd heretycki lub potwierdzenie monoteletyzmu w zasadzie, i za to go klątwą okładał, – natenczas Sobór działał bez Papieża i wbrew Papieżowi, a więc omylnie i bez asystencji Ducha Świętego którą, powtarzamy, zapewniono tylko Kościołowi złączonemu z widomą Głową swoją.

 

Widzieliśmy bowiem, iż Honoriusz, co do zasady, ściśle prawowiernym był w listach swoich i za takiego uznanym został przez wszystkich następców na Stolicy Piotra, przez Marcina św., Agatona, Sobory Rzymskie pod ich przewodnictwem odbyte; instrukcja Agatona Papieża dana legatom i przesłana Soborowi nie upoważniała bynajmniej do wytoczenia podobnego procesu Honoriuszowi, głosząc owszem najwyraźniej wiekową niezachwianą nieomylność dziedziców Stolicy i władzy Piotra. Jeśli zatem Sobór, przyjmując z jednej strony i powtarzając z uniesieniem słowa Agatona, z drugiej wyrokiem własnym zaprzeczył im; nie tylko sprzeciwiał się i skłamał sam sobie, ale nadto wyzuł się w tej mierze z wszelkiej powagi i mocy obowiązującej (76). Klątwa jego w tym znaczeniu rzucona na Papieża nie ma wagi, a o tyle ją tylko zyskała, o ile została wyjaśnioną i zmodyfikowaną przez św. Leona II.

 

Bez trudności więc możemy przypuścić, iż potwierdzenie papieskie było raczej zmianą, złagodzeniem i sprostowaniem wyroku co do Honoriusza, niż prostym tylko wykładem, iż Sobór zbyt surowo i nieoględnie osądził Papieża tego; a to tym bardziej, – uczucie słuszności wyznać każe – iż akta Soboru, takie jakie dziś posiadamy, noszą wyraźną cechę tej surowości zbytecznej, posuniętej niemal aż do niesprawiedliwości. Przeglądnijmy je bacznie, popatrzmy na przebieg całego procesu wytoczonego Honoriuszowi przez ojców Konstantynopolitańskich, a usprawiedliwimy niechybne to przypuszczenie.

 

Winniśmy tu naprzód zwrócić uwagę czytelnika na pewien błąd historyczny, który w ostatnich dopiero czasach, dzięki podniesionym w tej sprawie sporom, wykryty został (77), a dotychczas powszechnie był przyjmowany. To omyłka chronologiczna co do czasu śmierci Agatona Papieża, wskazywanej zwykle d. 10 stycznia 682 roku, a istotnie zdarzonej znacznie wcześniej, a to o rok jeden przynajmniej.

 

Dowodzą tego niezaprzeczenie 1) dwa listy cesarza Konstantyna pisane w owym czasie, jeden do Papieża, drugi do Rzymskiego Synodu, a załączone następnie do aktów VI-go Soboru. Owoż pierwszy z nich nosi imię Papieża Leona II, któremu przesłany został, a oba mają zgodną datę d. 13-go grudnia 681. – Oczywiście więc Agaton nie mógł umrzeć 10-go stycznia 682 r. skoro już w grudniu roku poprzedzającego cesarz zwracał się do jego następcy Leona.

 

Stwierdza to 2) sam św. Leon II Papież pisząc następnie do biskupów Hiszpanii: "Święty i powszechny Sobór VI został odbyty; Agaton Papież, apostolskiej pamięci poprzednik nasz, był tam reprezentowanym przez kapłanów i diakonów; co do nas, przeznaczyliśmy arcybiskupów wybranych z rozlicznych prowincyj poddanych tej Świętej Stolicy. Oni to przewodniczyli i zasiadali wraz z pobożnym książęciem i wszystkimi prałatami zgromadzonymi za jego rozkazem" (78). W istocie też, na ostatnich trzech posiedzeniach, a szczególniej na XVIII widzimy iż obok dawnych legatów, występują w tym charakterze arcybiskupi Tesaloniki, Koryntu i Krety. A więc Leon II wstąpił na Apostolską Stolicę przed końcem jeszcze Soboru, a mianowicie przed dniem 16 września 681, Agaton zaś nie mógł umrzeć 10 stycznia 682 roku. 3) Wynika to, wreszcie, niewątpliwie ze świadectwa słynnej Księgi papieskiej (Liber Pontificalis) i wszystkich autentycznych list Papieży (79) oznaczających ściśle epokę panowania św. Leona II od 17 sierpnia 682 do 3 lipca 683 roku. A wiadomo iż pomiędzy koronacją Papieża tego a śmiercią poprzednika upłynął rok jeden, 7 miesięcy i kilka dni. – Jedyna trudność, jaka tu zachodzi, jest ta, iż akta Soboru aż do ostatnich posiedzeń noszą imię Agatona Papieża i list jego ostatni z d. 16 września 681 do niego jest adresowany. Ale znika ona, skoro się przypomni, iż zwyczajem było podówczas żądać potwierdzenia cesarskiego dla nowego Papieża, i że potwierdzenie to za Leona II zbyt długo ociągane było. Jakkolwiek więc wybranym był Leon na Apostolską Stolicę, nie dziw, że ojcowie Soboru, wszyscy poddani cesarza nie chcieli go uznać aktem uroczystym za Papieża, zanim książęcą aprobatę uzyskał. Była to, zresztą, kwestia nie istoty, lecz tylko formy, którą chciał Sobór zachować. To pewna zatem, że Agaton umarł około 10 stycznia 681, nie zaś 682 roku; to znaczy pomiędzy 5-tym a 6-tym posiedzeniem Konstantynopolitańskiego Soboru (7 grudnia 680 – 12 lutego 681). Wieść o jego zgonie nie mogła przyjść wcześniej do Stolicy Wschodu niż w parę miesięcy, to jest pomiędzy sesją 9-tą a 10-tą (8 i 18 marca).

 

Aż do tego czasu nie myślano tam wcale o wytoczeniu sprawy Honoriuszowi I; nic nie zdradza tego w uprzednich aktach Soboru. Cesarz nie wspominał zgoła o rzeczy tak ważnej w piśmie do Papieża Donusa żądającym zwołania powszechnego Synodu. Św. Agaton ani nie przypuszczał nic podobnego, twierdząc przeciwnie, iż Honoriusz spełnił powinność swoją nakazując przynajmniej milczenie patriarchom Wschodnim. Nikt też z ojców Soboru nie oskarżał Papieża tego; po dwakroć owszem wymówione było imię jego wobec zgromadzenia, nie wywołując żadnej wątpliwości, ni zarzutu.

 

Dopiero, kiedy Stolica Święta opróżnioną została śmiercią Agatona, kiedy wieść o jego zgonie doszła zgromadzonych w Konstantynopolu ojców, wtedy rzekłbyś iż korzystając z niej powzięto myśl podniesienia procesu Honoriusza, myśl zresztą, zrodzoną, w łonie stronnictwa przeciwnego Rzymowi, a należącego do Jerzego patriarchy, który dopiero na 8-ej sesji, Bóg wie jakim sposobem, do wyznania katolickiej wiary przywiedzionym został. I oto w jaki sposób przeprowadzono tę sprawę.

 

Na jedenastym posiedzeniu Soboru (20 marca), cesarz zażądał, aby przeczytano zbiór pism i rzekomych ustępów Ojców świętych podany mu przez Makarego z Antiochii w poprzednim jeszcze roku. Czytanie to było bez celu, gdyż biskup ten, wyklęty na sesji 8-mej nie protestował przeciw wyrokowi temu. A jednak, ulegając żądaniu cesarza i urzędników jego, ojcowie spełnili to na 12-tym posiedzeniu (22 marca). Zbiór ów mieścił właśnie pierwszy list Honoriusza. Skoro Sobór wysłuchał brzmienia jego, nakazał wnet Jerzemu diakonowi i bibliotekarzowi Konstantynopolitańskiego kościoła udać się do archiwów patriarchy i przynieść wszystkie dokumenty i pisma dogmatyczne Sergiusza do Cyrusa, Sofroniusza, Honoriusza Papieża i innych. Następnie porównywano je ze zbiorem Makarego, czytano list oryginalny łaciński Honoriusza wraz z tłumaczeniem, i gdy Jan biskup z Porto, jeden z członków Soboru Rzymskiego, zestawiwszy je, znalazł iż są zgodne z sobą, ojcowie oświadczyli iż przyjmują to do wiadomości, przyrzekając zbadać pilniej całą sprawę na posiedzeniu następnym. Przed końcem wszakże sesji tej, sędziowie wyrazili jeszcze żądanie aby Sobór spełnił obietnice swoje co do Sergiusza, Honoriusza Papieża i Sofroniusza dając do poznania, iż pod tym tylko warunkiem zachowana będzie wola jego co do Makarego, złożonego patriarchy Antiochii (80).

 

Proces więc Honoriusza wznowiony został na 13-tym posiedzeniu (28 marca). Zaraz, na wstępie, protonotariusz kościoła Konstantynopolitańskiego, przypomniał ojcom zobowiązanie przyjęte na uprzedniej sesji. "Święty wasz i powszechny Sobór przypomina sobie, iż przyrzekł wyrzec zdanie swoje co do zmarłych patriarchów Sergiusza, Honoriusza i Sofroniusza". Odczytano więc akta i ojcowie ogłosili ów słynny dekret, któryśmy w całej rozciągłości podali powyżej. Sobór chciał następnie, bez wszelkiego badania, potwierdzić wyrok wydany przez św. Agatona co do innych przestępców; lecz sędziowie skłonili go do przeczytania ich pism, przynajmniej pewnych ustępów. Wreszcie podano jeszcze wyjątki drugiego listu Honoriusza, który, jak wiadomo, powtarzał dosłownie dogmatyczne pismo Leona Wielkiego, a Sobór orzekł: "przeczytawszy przyniesione nam przez Jerzego ukochanego diakona i bibliotekarza papiery, listy, dziełka, znajdujemy iż wszystkie one do jednej bezbożności zmierzają. I zamierzyliśmy je jako niecne i zgubne dla duszy ku wieczystej zagładzie ogniem spalić. I spalone zostały" (81).

 

Oba listy Honoriusza, w zbiorze tym znajdujące się, uległy temuż losowi. Legaci papiescy milczeli. I tak się odbył ów proces Honoriusza.

 

Oparci na samych aktach Soboru widzimy jasno, iż 1) potępienie Honoriusza ogłoszone zostało w czasie opróżnienia Stolicy Świętej; 2) proces jego rozpoczęty został wtedy dopiero, gdy wieść o śmierci Agatona doszła do Soboru, a więc gdy kompetencja trybunału bardziej niż wątpliwą się stała; 3) Legaci Rzymscy nie protestowali, gdyż zaskoczeni byli znienacka wypadkiem tak nowym, niesłychanym, bez instrukcji, bez przewodnika, w chwili właśnie, gdy nie stało Papieża, któryby mógł ich oświecić i pokierować w tej ważnej sprawie. Zresztą słusznie lękać się mogli, aby ich opór nie pogorszył stanu rzeczy, nie zmitrężył spraw Wschodu już niemal rozstrzygniętych. Woleli przeto zachować się biernie do czasu. 4) Sprawa Honoriusza, wywołana została w łonie stronnictwa nieprzychylnego Apostolskiej Stolicy, a za sprawą cesarza i sędziów świeckich, których interwencja zbyt nagląca i wpływowa była. 5) Sam sposób przeprowadzania procesu tego zdradza iż namiętność niepoślednią odgrywała tu rolę. Wyrok potępienia Honoriusza wydany został na mocy prostego tylko przeczytania listów jego, bez dyskusji, bez głębszego badania ich treści, bez dopuszczenia obrony najmniejszej ze strony oskarżonego. "Audiatur et altera pars" ("wysłuchaną być ma i strona przeciwna") głosi zasada wszelkiej sprawiedliwości, a czyż zachował ją Sobór? Czy miał jakikolwiek wzgląd i baczenie na tyle świadectw prawowierności Honoriusza, wydanych nie tylko w Rzymie, przez Papieży, Sobory, ale nawet w Konstantynopolu z ust samychże nieprzyjaciół jego? Baczonoż, by trochę nawet, na tyle dokumentów stwierdzających niewinność Papieża tego, których nie brakło w czasie Soboru, gdy ich nam dzisiaj, po 12 wiekach nie braknie? Słuchanoż głosów św. Marcina, Agatona, św. Maksyma, Jana IV Papieża, Jana Sympona, własnego sekretarza Honoriusza? 6) Przeciw Sergiuszowi i innym wołały nie tylko pisma ich wyraźną tchnące bezbożnością, ale ich życie, uczynki, fałszerstwa, sama wreszcie herezja, jako ich dziecię rodzone. Przeciwnie, na korzyść Honoriusza przemawiały i listy jego i życie i liczne zasługi, i cześć powszechna składana jego pamięci. A jednak Sobór, jakakolwiek była istotna myśl wyroku, nie wahał się go do ich grona zaliczyć, tym samym mianem, tymże obrzydzeniem piętnując: Sergio haeretico anathema, Theodoro haeretico anathema, Cyro haeretico anathema, Honorio haeretico anathema! etc. (Actio XVI).

 

Nie jestże to surowość posunięta aż do niesprawiedliwości?

 

Czytelnik sam snadnie to osądzi; my dalej idziemy.

 

Po tak rychłym, nagłym potępieniu Papieża, Sobór odbył jeszcze dwa mniejszej wagi posiedzenia z d. 5 i 26 kwietnia; poczym na kilka miesięcy, aż do 9 sierpnia, przerwanym został. Co zaszło w ciągu tego czasu? Żaden z historyków nie mówi. Ale zestawiając rozliczne dokumenty, wnosić z pewnością możemy, iż udawano się do Rzymu, z zapytaniem do Leona II który, po pewnej przerwie, został następcą Agatona na świętej Stolicy. I znów nie wiadomo, historia nie oświeca nas, jaka była odpowiedź Rzymu. Grecy nie poczytali za rzecz słuszną przechować dokumentu tego, jako, zapewne, pochodzącego od człowieka, który w ich przekonaniu nie był jeszcze Papieżem, skoro nie miał potwierdzenia ze strony cesarza. Domyślać się jednak wolno, iż była tam wskazówka twierdząca, z tym zastrzeżeniem iż akta Soboru w każdym razie miały przyjść ostatecznie przed trybunał Rzymu. List Hadriana II, o którym uprzednio wspomnieliśmy (82), każe nam to przypuścić. Papież bowiem mówi tam wyraźnie, iż Honoriusz nie mógł być sądzonym przez patriarchów, biskupów i innych członków Soboru VI, "gdyby nie uprzedziła powaga Stolicy Apostolskiej".

 

Bądź co bądź wyrok potępienia Honoriusza I został ponowionym przez Sobór na posiedzeniu 16-tym (9 sierpnia) a co ważniejsza, powtórzonym w orzeczeniu wiary, wydanym 16 września, w dzień 18-tej, ostatniej już sesji.

 

Akta Soborowe wraz z pismem synodalnym i listami cesarza przesłane zostały do Rzymu, a Leon II potwierdzając je, widzieliśmy, jak wyłożył i jeśli się podoba, zmienił rzeczywiście wyrok klątwy rzuconej na swojego poprzednika.

 

Honoriusz uznanym został za niewinnego zgoła herezji; przywilej nieomylności Stolicy Świętej w rzeczach wiary ponownie wyznany i zatwierdzony, a jeśli potępienie Papieża tego ostało się i potwierdzone zostało, to naprzód, nie dotykało już jego godności i osoby, która od dawna już nie była z tego świata, a potem piętnowało nie wiarę jego, zasady, lecz błąd praktyczny, niebaczność, brak czujności i przezorności, na zbawienną przestrogę dla wszystkich obecnych podówczas i przyszłych pasterzy Kościoła.

 

Jeśli inaczej pojmował to w wyrokach swoich Sobór VI, sobie tym raczej, nie Honoriuszowi zaszkodził (83), a wyroki te o tyle i w tym znaczeniu tylko mogą być przyjęte, o tyle tylko moc i wagę mają, o ile zostały uznane i potwierdzone przez Apostolską Stolicę, bez której i wbrew której, jak wiemy już, nic nie znaczą uchwały i postanowienia Soborów. Przeciwnicy, ratując się jeszcze wobec tej niezłomnej zasady, odwołują się do Soborów następnych, a mianowicie VII i VIII, potwierdzonych przez Papieży, a powtarzających bez ogródki potępienie Honoriusza wraz z innymi heretykami (84). Ale dowód ten nic zgoła nie znaczy. Rzeczą pewną jest, albowiem, iż powaga Soborów rozciąga się wyłącznie do tych szczególnych spraw, dla których zwołane zostały, a zresztą, powtarzamy raz jeszcze, iż o tyle tylko nieomylnie i ważnie działają, o ile uznane są przez Papieży, zgodne z ich nauką i przekonaniem. Owoż wiadomo, iż pierwszy z Soborów wspomnianych zgromadzony był w sprawie obrazoburców (ikonoklastów) a drugi z powodu intruzji Focjusza, a w celu przywrócenia św. Ignacego prawego patriarchy Konstantynopola i ustalenia zagrożonej jedności Kościoła. Nie mniej też wiadomo, iż Papieże nie potwierdzili bynajmniej orzeczeń synodów tych co do Honoriusza i potwierdzić nie mogli, jako przeciwnych wręcz prawdzie, wyrokom Leona II i znanej papieskiej formule wyznania wiary powtarzanej do XI wieku (85).

 

Na koniec, co do samego Leona i wyroku potępiającego Honoriusza, którego nikt z poprzedników jego potępiać nie śmiał i nie zamierzał; któremu owszem współcześni jak Jan IV, św. Maksym i inni, i późniejsi jak Agaton chlubne dają świadectwo; rzucającego nań klątwę za samo tylko niebaczne, a dające się skądinąd wytłumaczyć, nakazanie milczenia, winniśmy dodać: 1) iż Papież Leon II mógł snadnie widzieć w wyroku tym przestrogę raczej dla siebie i następców swoich, niż karę dla zmarłego od dawna poprzednika swojego, który od 40 lat przeszło przed trybunałem Boga osądzonym został. Rzeczą pewną jest, iż klątwa ta nie ujęła zgoła czci i poszanowania dla pamięci Honoriusza, ze strony najświątobliwszych i najpoważniejszych mężów. Świadkiem tego jest Jan św. Damascen, zmarły dopiero w drugiej połowie VIII wieku, a który, jak już wspomnieliśmy, nie zalicza go wcale do wyklętych i najchlubniej owszem o nim się wyraża. Świadkiem nietknięty w Bazylice św. Piotra grób jego, wbrew zwyczajowi przyjętemu względem obłożonych klątwą, nie starte napisy pełne czci dlań i uznania, niecofnięte wizerunki jego publicznie wywieszane w kościołach i innych szanownych miejscach; 2) że aby należycie ocenić krok ten ze strony Leona, potrzeba koniecznie zbadać pobudki i okoliczności, wśród których on dokonanym został. Na nieszczęście, historia nie dostarcza nam w tej mierze pożądanych wskazówek. Bądź co bądź, domyśleć się łatwo, iż postawiony pomiędzy namiętną zawiścią dla Rzymu ze strony Greków, która też rychło, bo na soborze in Trullo w 692 r. a więc we 12 lat niespełna odbytym, wybuchła, pomiędzy więc niebezpieczeństwem rokoszu, złowrogiego nieporozumienia, może odstępstwa wielu, a tak pojętym, jak wskazaliśmy wyżej, potępieniem Honoriusza, Papież mógł snadnie to ostatnie wybrać. Przybyli z Konstantynopola legaci poświadczyć mogli, iż wielu z biskupów zaledwie pozyskanych katolickiej zasadzie, pod tym tylko warunkiem przyjęło klątwę rzuconą na Makarego z Antiochii i innych heretyków. Leon II baczył więc na sprawę główną, istotną, sprawę herezji monoteleckiej. A skoro ta jednomyślnie potępioną została, skoro Wschód cały, wespół z Zachodem, wyznał uroczyście i przyjął w pełni dogmatyczną formułę Agatona, do Stolicy Apostolskiej jako do niewzruszonej opoki, przybiegając z prośbą o uznanie i potwierdzenie swej wiary, – osobista sprawa Honoriusza, jawnie oddzielona od kwestii zasady i nieomylności papieskiej, mogła być poświęcona gwoli pokoju i harmonii. 3) Kto wie, zresztą, – w braku świadectw historii ani zaprzeczyć ani twierdzić apodyktycznie nie można, ale przypuścić wolno, wobec mnogich podobnych przykładów dziejowych – może od sprawy tej zależało potwierdzenie cesarskie i uznanie Wschodu co do św. Leona tak długo ociągane? Może ona ochroniła Kościół od schizmy i zgubnego rozdziału? Może to jeden z mnogich dowodów tej prawdy, iż smutna i opłakana jest wszelka zależność Papieży, a doczesna ich władza i niezawisłość konieczna?

 

To pewna, iż gdy następcy Leona zdobyli tę nieuchronną dla dobra Kościoła niezawisłość, gdy uwolnieni od wszelkich wpływów zostali, nie potrwał już zwyczaj używania owej formuły, wznawiającej potępienie Honoriusza. Papieże XI wieku obalili go zgoła, a my powtórzymy tu słowo Rzymskiego profesora Pennacchi: "i dobrze zrobili!" (86).

 

Na tym kończymy naszą o Honoriuszu I rozprawę. Jeżeliśmy dali jej nieco rozleglejsze rozmiary, to dlatego, iż kwestia ta z największą, rzec można namiętnością w czasach gallikanizmu i naszych wyzyskiwana była, a zaprzeczyć się nie da, iż stanowi jedną z najtwardszych historycznych trudności. Za to tuszymy sobie, iż wyświecając należycie nieposzlakowaną prawowierność Honoriusza Papieża i sprawę Soboru VI-tego, nie zostawia czytelnika w najlżejszej wątpliwości w tej mierze, i nowy, a miły naszemu sercu hołd składa boskiemu przywilejowi nieomylności Stolicy Apostolskiej.

 

Gdyby ktoś jeszcze po tym wszystkim, gorszyć się chciał praktycznym Honoriusza błędem, niebacznością czy zaniedbaniem, jak orzekł Leon II, i upatrywać w tym plamę jakby ciężącą na historii papiestwa, odpowiemy mu słowy niepodejrzanej wcale powagi, z którą pomimo zasłużoną skądinąd cześć i uznanie, niejednokrotnie spierać się nam przychodzi. To następujące słowa Bossueta:

 

"Jeśli wbrew zwyczajowi wszystkich poprzedników swoich, jeden lub drugi Papież, bądź pod wpływem przemocy bądź zwiedziony, nie dość wytrwale podtrzymał lub nie dość całkowicie wyjaśnił naukę wiary (87), – to błędy takie prywatne nie mogły rzucić żadnej skazy na Stolicę Piotrową. Tak okręt, który w przejściu swym przerzyna wody oceanu, najmniejszego po sobie nie zostawia śladu!" (88).

 

––––––––

 

Nota. Pozostaje nam podać tu wykaz znakomitszych przynajmniej rozpraw w kwestii Honoriusza I i VI powszechnego Soboru. Oprócz więc wymienionych już w ciągu pracy naszej, wspomnimy jeszcze: Anastasii Bibliothecarii Collectanea. Migne, Patrologia latina, t. CXXVIII-IX. – Marchesi, Clypeus fortium sive vindiciae Honorii Papae I. 1680. – Garnier, De Honorii et Concilii VI causa. – R. P. J. Gisbert S. J., De Honorio Pontifice in causa monothelitarum. Dissertatio theologica. Parisiis 1688 (Dissertationes academiae selectae olim in academia tolosana pronunciatae). – Merlin, Examen exact et détaillé du fait d'Honorius. 1738. – Thomassin, Dissertationum in Concilia generalia et particularia tomus primus. – Orsi, De Romani Pontificis auctoritate, t. 1, p. 1. – Bartoli, Apologia pro Honorio I. Romano Pontifice. 1750. – Demarco, Dissertazione in difesa di Onorio I. [in:] Difesa di S. Pietro e di altri Pontifici romani accusati di errore. Rom. 1780. – Ballerini, De vi ac ratione primatus Romanorum Pontificum. Veronae 1766. – Car. Sardagna, Theologia dogmatico-polemica, 1810, t. 1, Contr. IX in Append. de Honorio. – De Maistre, Du Pape, t. 1, ch. XV. – Honorius Papa ab accusationibus veterum et novorum infallibilitatis Summi Pontificis adversariorum vindicatus. Opusculum Fr. Ioannis Thomae Ghilardi Ordinis Praedicatorum Episcopi Monregalensis. Taurini 1870. – Die Honorius-Frage, w: "Katholik" 1863. – Bottalla, Pope Honorius before the Tribunal of Rason and History. London 1868. – "Dublin-Review", The orthodoxy of Pope Honorius, styczeń 1869, p. 173-202. – Onorio I secondo il Döllinger. "Civiltà Cattolica", ser. V, vol. XI i XII (1864). – Dechamps Mgr., La question d'Honorius, lettre au R. P Gratry. Paris 1870. – "L'Univers", Févr. 1870. – Chantrel, Le Pape Honorius. Première lettre à M. Gratry. 1870. – Guéranger, Défense de l'Église Romaine contre les erreurs du R. P Gratry. "Revue du monde catholique", du 10 février 1870. – La cause d'Honorius. Documents originaux, avec traduction, notes et conclusion. 1870; itp. Z uczonych Polaków pisali o Honoriuszu Card. Hosius, Contra Brentium. – P. Abramus Bzovius, "Romanus Pontifex" in Bibliotheca maxima Pontificia... Rocaberti, – i Martinus Polonus in Chronica. (a)

 

–––––––––––

 

 

Errata historii co do Papiestwa w kolei wszystkich wieków. Studium krytyczne przez X. A. Krechowieckiego, Doktora Teologii. Lwów 1873, ss. 66-168.

 

Przypisy:

(1) Auguste Nicolas, Du protestantisme et de toutes les hérésies dans leur rapport avec le socialisme, vol. II.

 

(2) Symbolum S. Athanasii, Breviarium Romanum.

 

(3) "έκ δύο φύσεων ασυγχύτως, ατρέπτως, αδιαιρέτως, αχωρίστως γνωριζόμενον". Mansi, Sacrorum Conciliorum nova et amplissima collectio, t. VII, p. 116; Hardouin, Acta conciliorum, t. II, p. 456.

 

(4) Św. Jan Damascen, zwany "złotopłynnym" (Chrysorrhoes) urodz. w Damaszku około 642 r. zakonnik, był mistrzem Arabów w naukach, a obrońcą Kościoła przeciw monoteletom i obrazoburcom.

 

(5) List ten uznany został jako fałszywy na Soborze VI powszechnym.

 

(6) Liber Pontificalis.

 

(7) Podajemy tu dosłowny przekład łaciński tego teologicznego ustępu listu. "Nos ergo cum quae nunc coepisset, dubitationem accendi animadvertissemus, et sciremus quod ex hujus modi semper contentionibus exortae sunt haeresum dissensiones: necessarium esse judicavimus omne studium adhibere ad abolendam et exscindendam hanc supervacaneam de verbis contentionem, et ad Alexandriae patriarcham scripsimus; ut cum ipse Dei ope conciliarit unionem cum iis qui jamdiu fuerant separati, nulli deinceps concedat unam aut duas operationes proferre in Christo Deo nostro... Propterea quod vox quidem unius operationis, etiamsi dicta sit a nonnullis sanctis patribus, sit tamen nova et aliena, et conturbentur aures aliquorum existimantium eam proferri ad tollendas duas naturas, quae in Christo Deo nostro unitae sunt inconfuse et in hypostasi, quod quidem non ita est, et absit ut sit. Similiter autem duarum quoque operationum vox multos offendat ut quae dicta sit a nullo divinorum et eximiorum Ecclesiae mystagogorum: sed etiam sit ei consequens, ut duas asserat voluntates inter se contrarias; tanquam Deus quidem Verbum velit salutarem impleri passionem, ejus autem humanitas eidem resistat et repugnet voluntati, et hinc duo inducantur volentes contraria; quod quidem est impium. Fieri enim non potest, ut in uno et eodem subjecto duae simul consistant voluntates. Salutaris autem divinorum patrum doctrina evidenter docet, intelligenter animatam Domini carnem, separatim et ex qua appetitione repugnanter Dei Verbi nutui quod est ei unitum in hypostasi, suam naturalem nunquam fecisse motionem, sed quando et qualem, et quantum ipse Deus Verbum voluit; et ut aperte dicam, quomodo corpus nostrum ducitur, regitur et administratur ab intelligenti et ratione praedita nostra anima, ita etiam in Domino Christo totam ejus humanam compositionem ab ipsius Verbi divinitate semper in omnibus agi et moveri divinitus... Ad piam ejus (Imperatoris) serenitatem retulimus... et quod de hac quaestione scrutari non oporteat; sed manere in usitata, et quam omnes una voce confitentur paterna doctrina de hac quaestione: et confiteri Unigenitum Filium Dei, qui est revera Deus simul et homo, eumdem operari divina et humana et ex uno et eodem incarnato Deo Verbo, procedere citra divisionem, omnem divinam et humanam operationem. Haec enim nos divinus docet Leo, aperte dicens: Operatur enim utraque forma cum alterutrius societate id quod habuit proprium". Mansi, t. XI, col. 863-865.

 

(8) Sommier, Petit-Didier.

 

(9) "Oportet nos ambulare, sicut accepimus... confitentes Dominum Jesum Christum operari divina, intercedente humanitate, quae unita fuit ipsi Deo Verbo in hypostasi; et eundem operari humana ineffabiliter et unigenite assumpta carne, citra ullam omnino divisionem, mutationem, et confusionem divinitatis: et qui coruscavit in carne miraculis et perfecta divinitate, is est etiam qui passionis opprobriis affecit carnis affectiones; perfectus Deus et homo, unus intercessor Dei et hominum in utrisque naturis, Verbum caro factum et qui habitavit in nobis, ipse Filius hominis qui descendit de coelo: unus et idem, sicut scriptum est, crucifixus Dominus gloriae: cum constet divinitatem nequaquam posse sustinere humanas passiones". Mansi, t. XI, col. 865, 866.

 

(10) "Via ergo regia incedentes a dextra et sinistra circumpositos venatorum laqueos fugientes, ne pedem nostrum offendamus ad lapidem... Quod si etiam nonnulli, ut ita dicamus balbutientes, quaedam aggressi sunt proferentes exponere, se ipsos formantes instar doctorum, ut formare possint mentes auditorum; non oportet ea convertere ad dogmata ecclesiastica, quae neque synodi examinarunt, neque canonicae auctoritates visae sunt declarare; ut unam aut duas operationes audeat quis in Domino Jesu Christo praedicare, quas nec evangelica, nec apostolica scripta, neque synodica judicia cernuntur definiisse".

 

"Unde et unam voluntatem fatemur Domini nostri Jesu Christi, quia profecto a divinitate assumpta est nostra natura, non culpa; illa profecto, quae ante peccatum creata est, non quae post praevaricationem vitiata. Christus enim Dominus in similitudinem carnis peccati veniens peccatum mundi abstulit... Caro enim vocabulum duobus modis sacris eloquiis boni malique cognovimus nominari, sicut scriptum est: Non permanebit spiritus meus in hominibus istis, quia caro sunt; et Apostolus: Caro et sanguis regnum Dei non possidebunt; et rursum: Mente servio legi Dei, carne autem legi peccati; et: video aliam legem in membris meis, repugnantem legi mentis meae, et captivum me trahentem in legem peccati, quae est in membris meis et alia multa hujusmodi in malo absolute solent intelligi vel vocari. In bonum autem ita: Isaia propheta dicente: Veniet omnis caro in Hierusalem et adorabunt in conspectu meo; et Job: In carne mea videbo Deum; et alibi: Videbit omnis caro salutare Dei; et alia diversa. Non est itaque assumpta, sicut praefati sumus, a Salvatore vitiata natura, quae repugnaret legi mentis ejus, sed venit quaerere et salvare quod perierat, id est vitiatam humani generis naturam. Nam lex alia in membris, aut voluntas diversa non fuit vel contraria Salvatori, quia super legem natus est humanae conditionis. Et siquidem scriptum est: Non veni facere voluntatem meam, sed ejus qui misit me, Patris; et: Non quod ego volo, sed quod tu vis, et alia hujusmodi; non sunt haec diversae voluntatis, sed dispensationis humanitatis assumptae. Ista enim propter nos dicta sunt, quibus dedit exemplum, ut sequamur vestigia ejus, pius magister discipulos imbuens, ut non suam unusquisque nostrum, sed potius Domini in omnibus praeferat voluntatem". Loc. cit., col. 867, 539-542.

 

(11) Labbe, Conc., t. VI, p. 928 etc.

 

(12) Histoire Universelle de l'Église Catholique, t. X, p. 331.

 

(13) Labbe, tom. XI, p. 852-900.

 

(14) "Utrasque naturas in uno Christo unitate naturali copulatas cum alterius communione operantes atque operatrices confiteri debemus, et divinam quidem, quae Dei sunt, operantem; et humanam, quae carnis sunt, exequentem. Oportet nos unum operatorem Christum Dominum in utrisque naturis veridice confiteri; et ipsas duas naturas, id est divinitatis et carnis assumptae in una persona unigeniti Dei Patris... praedicare propria operantes". Loc. cit., col. 579.

 

(15) Labbe, t. VI, p. 104 et 510. Rohrbacher, t. X.

 

(16) Świadectwa te przytoczymy poniżej.

 

(17) Św. Maksym ur. 580 r. w Konstantynopolu był naprzód sekretarzem cesarza Herakliusza, następnie zamknął się w klasztorze w Chrysopolis, koło Chalcedonu, a w czasie napadów Persów i Arabów przeszedł do Afryki. Napisał wiele dzieł w celu obrony lub wyjaśnienia niektórych artykułów wiary i zasad pobożności. Z nich to wyjęty jest powyższy dialog. Patrz Opera S. Maximi, t. 2, pag. 159-199.

 

(18) Pyrrus był pomawiany o otrucie starszego syna cesarza Herakliusza Konstantyna.

 

(19) Theophan Anast. in Theod.

 

(20) "Haec est enim verae fidei regula, quam et in prosperis et in adversis vivaciter tenuit ac defendit haec spiritualis mater vestri tranquilissimi imperii, apostolica Christi Ecclesia, quae per Dei omnipotentis gratiam a tramite apostolicae traditionis nunquam errasse probabitur, nec hareticis novitatibus depravata succubuit; sed ut ab exordio fidei christianae percepit ab auctoribus suis apostolorum Christi principibus, illibata fine tenus permanet, secundum ipsius Domini Salvatoris divinam pollicitationem, quam suorum discipulorum principi in sacris evangeliis fatus est, Petre, Petre, inquiens, ecce satan expetivit ut cribraret vos sicut qui cribrat triticum: ego autem pro te rogavi, ut non deficiat fides tua. Et tu aliquando conversus confirma fratres tuos". Mansi, XI, col. 242.

 

(21) "Evangelicam atque apostolicam orthodoxae fidei rectitudinem, quae fundata est supra firmam petram hujus beati Petri apostolorum principis Ecclesiae, quae ejus gratia atque praesidio ab omni errore illibata permanet, omnis praesulum numerus ac sacerdotum, cleri ac populorum unanimiter ad placendum Deo, animamque salvandam veritatis formulam apostolicae traditionis nobiscum confiteatur et praedicet". Mansi, XI, col. 278.

 

(22) Pod tym imieniem soboru in Trullo, znany jest w dziejach inny sobór, odbyty w 692 r. ale nie uznany i nie przyjęty jako powszechny.

 

(23) Labbe, t. VI, p. 1047 et seq.

 

(24) Labbe, t. VI, p. 1081.

 

(25) "Retractantes dogmaticas epistolas, quae tanquam a Sergio... scriptae sunt, tam ad Cyrum..., quam ad Honorium, quondam papam antiquae Romae: similiter autem et epistolam ab illo, id est Honorio, rescriptam ad eundem Sergium: hasque (και ταντα) invenientes omnino alienas existere ab apostolicis dogmatibus, et a definitionibus sanctorum conciliorum, et cunctorum probabilium patrum, sequi vero falsas doctrinas haereticorum, eas omnimodo abiicimus et tanquam animae noxias execramur. Quorum autem, id est eorundem impia execramur dogmata, horum et nomina a sancta Dei Ecclesia proiici judicavimus, id est Sergii..., qui aggressus est de hujusmodi impio dogmate conscribere, Cyri Alexandriae, Pyrrhi, Petri et Pauli, qui... et similia eis senserunt, ad haec, et Theodori quondam episcopi Pharan, quarum omnium suprascriptarum personarum mentionem facit Agatho sanctissimus ac ter beatissimus papa antiquae Romae... eosque abiicit utpote contraria rectae fidei nostrae sentientes, quos anathemati submitti definimus. Cum his vero simul proiici a sancta Dei catholica Ecclesia, simulque anathematizari praevidimus et Honorium, qui fuerat papa antiquae Romae, eo quod invenimus per scripta, quae ab eo facta sunt ad Sergium, quia in omnibus ejus consilium secutus est et impia dogmata confirmavit". Ibid. Mansi, XI, col. 554.

 

(26) Wiadomo, iż z wyjątkiem Döllingera, który obecnie jednym jest z przywódców sekty starokatolików, wszyscy wymienieni uczeni poddali się uchwałom Watykańskiego Soboru, przecząc uprzednim twierdzeniom.

 

(27) Patrz Döllinger, Eléments de l'Hist. ecclés., t. I, p. 170 et seq., także cytow. w "Civiltà Cattolica", Ser. V, vol. XI, XII. Hefele, Causa Honorii papae. – Listy O. Gratry w czasie Soboru głoszone i list biskupa Dupanloup przeciw dziennikowi "L'Univers".

 

(28) Labbe, tom. VI, p. 71-100, item 383.

 

(29) Patrz loc. cit. Mansi XI, col. 278. Oto są słowa Papieża: "Unde etiam apostolicae memoriae antistites, qui meam praecesserunt mediocritatem, dominica doctrina instructi ex qua novitaem haereticam Constantinopolitanae ecclesiae praesides in nulli reprehensione obnoxiam Christi Ecclesiam aggressi sunt inducere nunquam eos neglexerunt adhortari et rogantes admonere ut a pravi dogmatis errore saltem tacendo desisterent".

 

(30) Mansi, XI, col. 666. – Idem in Epist. Synod.

 

(31) "Quod si etiam nonnulli, ut ita dicamus balbutientes, quaedam aggressi sunt proferentes exponere... non oportet ea convertere ad dogmata ecclesiastica, quae neque synodi examinarunt neque canonicae auctoritates visae sunt declarare".

 

(32) "Et nos quidem oportet ex oraculis divinorum eloquiorum sentire et respirare, ... in simplicitate et veritate confitentes Dominum nostrum Jesum unum et eumdem operari in divina et humana natura, satius existimantes, ut vani naturarum ponderatores factum habentes et intumescentes in nos perstrepant ranarum vocibus, quam simpliciores et humiles spiritu populi Christianorum possint manere jejuni. Nullus enim seducet per philosophiam et inanem deceptionem discipulos piscatorum, qui sequuntur eorum doctrinam; omne enim petricosum et circumfluens argumentum vafri syllogismi contritum fuit in horum retibus". Ibid. l. c. Labbe, t. VI, p. 927.

 

(33) Biskup Hefele w słynnej broszurze, ogłoszonej w czasie Soboru Watykańskiego pt. Causa Honorii papae i inni.

 

(34) Patrz O. Gratry Lettres à Mgr Dechamps. – Hefele, Causa Honorii papae.

 

(35) Zobaczymy niżej.

 

(36) Bossuet, lib. VII al. XII Defens., c. XXII.

 

(37) Oto jest orzeczenie Soboru Chalcedońskiego, które czytelnik zechce porównać z formułą Honoriusza I: "Sequentes igitur ss. Patres, unum eumdemque confiteri Filium et Dominum nostrum Jesum Christum consonanter omnes docemus; eumdem perfectum in deitate et eumdem perfectum in humanitate, Deum verum et hominem verum, eumdem ex anima rationali et corpore, consubstantialem nobis secundum humanitatem... unum eumdemque Christum, Filium, Dominum unigenitum in duabus naturis inconfuse, immutabiliter, indivise, inseparabiliter agnoscendum, nusquam sublata differentia naturarum propter unitionem, magisque salva proprietate utriusque naturae et in unam personam atque substantiam concurrente". Labbe, t. IV Concil. Coż innego głosił Honoriusz?

 

(38)

S. Leo.

 

Lectis dilectionis tuae litteris... tandem quid apud vos scandali contra integritatem fidei exortum fuisset, agnovimus; et quae prius videbantur occulta, nunc nobis reserata patuerunt...

 

In hanc insipientiam cadunt, qui cum ad cognoscendam veritatem aliquo impediuntur errore, non ad propheticas voces, non ad apostolicas litteras, nec ad evangelicas auctoritates, sed ad semetipsos recurrunt...

 

Non enim superare possemus peccati et mortis auctorem, nisi naturam nostram ille susciperet et suam faceret, quem nec peccatum contaminare, nec mors potuit detinere; conceptus quippe est de Spiritu Sancto intra uterum Matris Virginis...

 

An forte ideo putavit Dominum nostrum Jesum Christum non nostrae esse naturae... quia conceptus Virginis divini fuit operis, non de natura concipientis fuerit caro concepti?...

 

Salva igitur proprietate utriusque naturae et substantiae...

 

Assumpsit formam servi sine sorde peccati... Assumpta est de matre Domini natura, non culpa...

 

Nam illa quae deceptor intulit, et homo deceptus admisit, nullum habuerunt in Salvatore vestigium...

 

Ingreditur ergo haec mundi infima Filius Dei, de coelesti sede descendens et a Paterna gloria non recedens novo ordine, nova nativitate generatus. Novo ordine, quia invisibilis in suis, visibilis factus est in nostri, incomprehensibilis voluit comprehendi, ante tempora manens esse coepit ex tempore. Universitatis Dominus servilem formam, obumbrata majestatatis suae immensitate suscepit; impassibilis Deus non dedignatus est homo esse passibilis, et immortalis morti legibus subjacere...

 

Agit utraque forma cum alterius communione quod proprium est.

 

Verbo scilicet operante quod Verbi est, et carne exequente, quod carnis est...

 

Qui enim verus est Deus, idem verus est homo... Unum horum coruscat miraculis, aliud succumbit injuriis... Unus enim idemque est... vere Dei Filius, et vere hominis filius...

 

Propter hanc ergo unitatem personae in utraque natura intelligendam et Filius hominis legitur descendisse de coelo, cum Filius Dei carnem de ea Virgine, de qua est natus, assumpserit. Et rursus Filius Dei crucifixus dicitur ac sepultus, cum haec non in divinitate ipsa, qua Unigenitus consempiternus et consubstantialis est Patri, sed in naturae humanae sit infirmitate passus. Unde Unigenitum Filium Dei crucifixum et sepultum omnes etiam in symbolo confitemur, secundum illud Apostoli: si enim cognovissent, nunquam Dominum majestatis crucifixissent...

 

Deus te incolumem custodiat frater charissime.

 

Honorius.

 

Scripta fraternitatis vestrae suscepimus, per quae contentiones quasdam et novas vocum quaestiones cognovimus introductas... quarum litterarum suscipientes exemplar... laudamus novitatem vocabuli auferentem, quod posset scandalum simplicibus generare.

 

Oportet nos ambulare sicut accepimus... Enim vero, duce Deo, perveniemus usque ad mensuram rectae fidei, quam Apostoli veritatis scripturarum sanctarum funiculo extenderunt.

 

... Ne unam aut duas operationes audeat quis in Domino Jesu Christo praedicare, quas nec evangelica nec apostolica scripta neque synodica judicia cernuntur definiise...

 

Christus Dominus in similitudine carnis peccati veniens, peccatum mundi abstulit... quia sine peccato conceptus de Spiritu Sancto, etiam absque peccato est partus de sancta et immaculata Dei genitrice, nullum experiens contagium vitiatae naturae...

 

Et non de coelo sed de sancta Dei genitrice assumpta est caro...

 

A divinitate assumpta est nostra natura, non culpa...

 

Mirabiliter manentibus utrarumque naturarum differentiis.

 

Naturarum differentias integras confitentes. (Ep. 2).

 

A divinitate assumpta est nostra natura, non culpa, illa profecto quae ante peccatum creata est, non quae post praevaricationem vitiata.

 

... Unus enim atque idem est humilis et sublimis, aequalis Patri et minor Patre, ipse ante tempora natus in tempore est; per quem facta sunt saecula factus in saeculo est; et qui legem dedit, factus sub lege est, ut eos, qui sub lege erant, redimeret... (Ep. 2).

 

Utrasque naturas in uno Christo unitate naturali copulatas, cum alterius communione operantes atque operatrices confiteri debemus, et divinam quidem quae Dei sunt operantem, et humanam quae carnis sunt exequentem...

 

Et qui coruscavit in carne miraculis et perfecta divinitate, is est etiam qui passionis opprobriis affecit carnis affectiones, plene Deus et homo.

 

Passiones et opprobria patitur unus intercessor Dei et hominum in utrisque naturis, Verbum caro factum et qui habitavit in nobis, ipse Filius hominis qui descendit de coelo: unus et idem, sicut scriptum est, crucifixus est Dominus gloriae, cum constet divinitatem nequaquam posse sustinere humanas passiones...

 

Si enim cognovissent, nunquam Dominum majestatis crucifixissent. Dum profecto divinitas nec crucifigi potuit, nec passiones humanas experiri vel perpeti; sed propter ineffabilem conjunctionem humanae divinaeque naturae, idcirco utrobique et Deus dicitur pati et humanitas ex coelo cum divinitate descendisse...

 

Deus te incolumem custodiat dilectissime atque sanctissime frater.

 

(39) Oto jest orzeczenie VI Soboru: "Dominum nostrum Jesum Christum verum Deum nostrum esse credentes, asserimus duas ejus esse naturas in una ejus radiantes subsistentia, in qua tam miracula quamque passiones per omnem sui dispensativam conversationem, non per phantasiam, sed veraciter demonstravit, ob naturalem differentiam in eadem una subsistentiam cognoscendam, dum cum alterius communione utraque natura propria vellet atque operaretur (słowa są Honoriusza) juxta quam rationem et duas naturales voluntates et operationes confitemur..." (sess. XVIII).

 

(40) Quantum ex diversis suggestionibus, quae ad nos catervatim venerunt, quinimmo et ex ipso quoque auditu didicimus, omnes Occidentales partes scandalisatae turbantur, fratre nostro Pyrrho Patriarcha per litteras suas huc atque illuc transmissas nova quaedam et praeter regulam fidei praedicante, et ad proprium sensum quasi sanctae memoriae Honorium Papam decessorem nostrum attrahere festinante, quod a mente catholici patris erat penitus alienum.

 

Igitur ut vestra benignitas causam totam rei discere possit, subtilissima veritate, quae ante brevis intercapedinem temporis gesta sunt, enarrabo. Sergius reverendae memoriae Patriarcha praedicto sanctae recordationis Romanae urbis Pontifici significavit, quod quidam in Redemptore nostro Domino Jesu Christo duas contrarias dicerent voluntates.

 

Quo praefatus papa comperto, rescripsit ei, quia Salvator noster, sicut esset monadicus unus, ita et valde mirabiliter super omne genus hominum, conceptus et natus est... Et idcirco unam voluntatem secundum primam formationem Adae naturalem humanitatis suae Dominus noster Jesus Christus habere dignatus est, non duas contrarias, quemadmodum nunc nos habere dignoscimur, qui de peccato Adae sumus geniti... duas autem dico, mentis et carnis, invicem reluctantes... In dispensatione itaque sanctae carnis suae, duas nunquam habuit (Christus) contrarias voluntates, nec repugnavit voluntati mentis ejus voluntas carnis ipsius... Quod quidam ad proprium sensum convertentes, divinitatis ejus et humanitatis unam eum (Honorium) voluntatem docuisse suspicati sunt; quod veritati omnimodis est contrarium... Sed ne quis nonnumquam minus intelligens reprehendat, quamobrem de humana tantum natura et non etiam de divina natura (Honorium) docere sciatur... debet, qui super hoc ambigit, scire quoniam ad hoc facta est responsio ad jam dicti Patriarchae interrogationem".

 

"... Unde scientes, quod nullum in eo (Christo) cum nasceretur et conversaretur esset omnino peccatum, decenter dicimus et veraciter confitemur unam voluntatem in sanctae ipsius dispensationis humanitate, et non duas contrarias mentis et carnis praedicamus, secundum quod quidam haeretici velut in puro homine delirare noscuntur". Mansi, t. X, p. 682; Labbe, t. VII.

 

(41) "Unam voluntatem diximus in Domino, non divinitatis ejus et humanitatis, sed humanitatis solius". Ibidem.

 

(42) Biskup Hefele w przytoczonej broszurze: Causa Honorii papae.

 

(43) Maximi Sanctissimi monachi ac confessoris tomus dogmaticus ad Marinum Presbyterum.

 

"... Quin Romanae Ecclesiae papam Honorium, innatas geminas in Christo voluntates haud putem reprobare, epistola sua ad Sergium, eo quod unam voluntatem dixerit, sed suffragari easque merito astruere; qui nempe hoc dicat non ad humanam ac naturalem Salvatoris elidendam voluntatem, sed ut ejus sine semine conceptui ac incorrupto partui nullam carnis voluntatem aut libidinosam cogitationem ostendat praeivisse. Sola enim Dei ac Patris voluntas per Filium, ipsum suae incarnationis auctorem, et Spiritus Sancti concursum, hanc operata est. Atque hanc esse ilius mentem, hinc liquet. Nam cum dixisset ob ineffabilem naturae humanae ac divinae unionem tum dici Deum passum esse, tum humanitatem cum divinitate de coelo descendisse; atque in eum modum eorum quae naturaliter insunt utrique naturae unius Christi ac filii, summam reciprocitatem, quae est per commutationem, ostendisset, subjungit, dicens:

 

«Unde et unam Domini nostri Jesu Christi voluntatem confitemur». Quonam id modo? «quia profecto a deitate assumpta est natura nostra, non culpa», hoc est, non ex peccato... absque scilicet carnalibus voluntatibus ac humanis cogitationibus... velut idem fere loquatur D. ac magnus Athanasius, dum adversus impium Appollinarium scribit... «Non enim assumpta est, inquit (Honorius) a Salvatore caro a peccato corrupta, quae repugnaret legi mentis ejus». Cujus enim quae per semen est, generationi non praeivit lex peccati, hujus omnino nec in membris est; sed divinae lex justitiae, ad informationem nobis elucens legemque perfecte abolens, ex praevaricatione inolitam naturae. Venit enim, inquit, qui immunis a peccato est, quaerere et salvum facere, quod perierat, humani scilicet generis naturam, quae peccaverat. «Alia enim lex in membris ejus, aut voluntas diversa vel Patri contraria, non fuit in membris ejus». Quibus ostendit, non quod non habuerit humanam voluntatem, sed quod ut homo, neque secundum corpus ullam per membra innaturalem operationem haberet; neque vero secundum animam contrarium voluntatis motum, aut abhorrentem a ratione, uti se res in nobis habet. «Quod et supra naturae humanae legem natus est»...

 

Non ergo naturalem atque humanam, uti dicebam, voluntatem interimit, sed vitiosam et innaturalem. Atque, ut prorsus dicam, ab omni immunem peccato attestatur, qui pro nobis simili ratione Deus iucarnatus est. ... Itaque verisimile est eos mentiri ac subdere quod ille in suis vere sermonibus non scripsit: hocque moliri adversarios, ut opinioni suae quae plane non optima est, ex viri litteris velamentum quaerant, quas contra ejus mentem male interpretentur.

 

Suffragatur enim illi ratio, quae omnem procul calumniae vim atque insultum amoliatur. Et ego quidem sic se habere sensum existimo, ab omni plane suspicione purum. Certiorem autem ipsum reddidit sanctissimus presbyter dominus abbas Anastasius, e seniore Roma reversus vir, si quis alius, divina virtute ac prudentia ornatus; qui et dixit, diu se multumque, cum magnae illic Ecclesiae sanctissimis viris sermonem contulisse, ejus quam ad Sergium scripserant epistolae gratia; sciscitando, quid causae esset, ac quomodo una illi voluntas inserta esset: invenisseque ejus rei causa dolentes ac excusantes, praetereaque, qui jubente Honorio hanc latine dictaverat, sanctissimum abbatem Joannem, ei ab epistolis adjutorem, affirmantem nullo modo in ea per numerum unius prorsus veritatis mentionem fecisse: licet hoc nunc ab eis confictum sit, qui epistolam graece reddiderunt.

 

At neque ullo modo abolendam seu excludendam censuisse naturalem Salvatoris, qua homo est voluntatem, sed eam dumtaxat quae nostra est atque vitii labem habet, penitus eliminasse ac sustulisse; ex qua est ut et inter generis communione conjunctos et affines conflentur pugnae bellaque: hoc nempe satagentes, ut assumptam carnem ab omni mundam peccato ostenderent, uti plane sacratissima oracula patrumque documenta docent. Ac liquet quod sic illi loquuntur, illis consentire quae modo exposita sunt a mea tenuitate suoque suffragio illatam pro Honorio defensionem eos confirmare". Migne, Patrologia graeca, t. XVI, p. 227, 237 etc. ex. Collect. Anast.

 

(44) "Quod est risu imo, ut magis proprie dicamus, lamento dignissimum, utpote illorum demonstrativum audaciae, nec adversus ipsam apostolicam sedem mentiri temere pigritati sunt; sed quasi illius effecti consilii, et veluti quodam ab eo recepto decreto, in suis contextis pro impia Ecthesi actionibus, secum magnum Honorium acceperunt, suae praesumptionis ostentationem ad alios facientes, viri in causa pietais maximam eminentiam. Quis itaque... haec et tam atrociter et per tantum temporis facere his falsiloquis persuasit? quae hos non rogavit Ecclesia? quis pius et orthodoxus non supplicavit antistes, cessare illos a propria haeresi clamando et obtestando?... Quid autem et divinus Honorius?...". Ep. ad Petrum Illustrem, Migne, Patrologia graeca, t. XCI, col. 142-143.

 

(45) Tournely mówi: "Omnes fere theologi vindicant Honorium de errore". Cursus theologicus scholastico-dogmaticus. De Ecclesia. Ed. col., p. 94.

 

Natalis Alexander pisze: "Concludamus itaque Honorium a sexta synodo damnatum non fuisse ut haereticum, sed ut haereseos et haereticorum fautorem atque reum negligentiae in illis coercendis... Honorius cum Sergio, Cyro etc. monothelitis locutus est, sed mente catholica et sensu ab eorum errore penitus alieno: siquidem absolute duas voluntates Christi non negavit, sed voluntates pugnantes". (Hist. eccles. sect. VII, dissert. II, t. X, p. 410-38).

 

(46) Patrz "L'Univers" z d. 14 maja 1870 r.

 

(47) "Optime satis valdeque congrue cathedrae vestrae a Deo vobis collatae munus persolvitis, quum sancta sollicitudine omnium ecclesiarum, praenitente doctrinae lumine... Ecclesiae Christi digna tutamina providetis et Dominicae tunicae derisores, divini gladio verbi, et superni telo zeli confoditis, atque sanctam domum Dei matrem nostram, studio vestro vel vigilantia a nefandis praevaricatoribus et execrandis desertoribus ad Nechemiae similitudinem expurgatis... Nec coronae vestrae confidimus infrucfuosum hunc fore laborem". Ep S. Braulionis 21. P. Fr. Manuel Risco, España Sagrada. Tomo XXX, p. 348 etc.

 

(48) "Sed tu, Reverendissime virorum, et Sanctissime Patrum, insta, insta virtute qua in Domino vales... et inimicos crucis Christi... variam quamtocius per occasionem transduc in sinum matris Ecclesiae. Utraque pars, Orientis scilicet et Occidentis, voce tua commonita, et divinum praesidio tuo sibimet inesse sentiat adjutorio, et pravorum studeat demoliri perfidiam". Ibidem, p. 351.

 

(49) "Erat venerabilis praesul Honorius sagax animo, vigens consilio, doctrina clarus, dulcedine et humilitate pollens". Jonas abbas, in Vita S. Bertulfi abbatis. Baron. Ann. Eccl. ad an. 626.

 

(50) "Magnus, divus Honorius... viri in causa pietatis maximam eminentiam". S. Maximus, Ep. ad Petrum Illustrem, jako wyżej.

 

(51) Bolland. not. Oct. t. VI. oct.

 

(52) "Pastorem Magnum Laudis Pia Praemia Lustrant

Qui Functus Petri Hac Viae Summa Tenet

Effulsit Tumulis Nam Praesul Honorius Istis

Cujus Magnanimum Nomen Honorque Manet

Sedis Apostolicae Meritis Nam Jura Gubernans

Dispersos Revocat Optima Lucra Refert

Utque Sagax Animo Divino In Carmine Pollens

Ad Vitam Pastor Ducere Novit Oves

Histria Nam Dudum Saevo Sub Scismate Fessa

Ad Statuta Patrum Teque Monente Redit

Judaicae Gentis Sub Te Est Perfidia Victa

Sic Unum Domini Reddis Ovile Pium.

Adtonitum Patriae Sollers Sic Cura Movebat

Optata Ut Populis Esset Ubique Quies

Quem doctrina Potens Quem Sacrae Regula Vitae

Pontificum Pariter Sanxit Habere Decus

Sanctiloqui Semper In Te Commenta Magistri

Emicuere Tui Tanquam Fecunda Nimis

Namque Gregorii Tanti Vestigia Iusti

Dum Sequeris Cupiens Et Meritumque Geris

Aeternae Lucis Xpo (Christo) Dignante Perennem

Cum Patribus Sanctis posside Jamque Diem

His Ego Epitaphiis Merito Tibi Carmina Solvi

Quod Patris Eximii Sim Bonus Ipse Memor".

 

(Gruter, Corpus Inscriptionum, t. II, I, p. 1165, n. 11. Fd. Amstelad. 1607).

 

(53) "Tecum Virginitas Ab Incunabulis Vixit

Tecumque Veritas Ad Vitae Metam Permansit".

 

(Gruter, id., p. 1169, n. 6).

 

(54) Msgr. Gerbet, biskup z Pergignan, zmarły przed niewielu laty w znanym dziele swoim: Esquisse de Rome chrétienne: "Le faussaire avait attendu, pour se hasarder à produire son oeuvre calomnieuse, qu'Honorius fût enseveli dans le silence de la tombe: mais sa tombe même a parlé".

 

(55) Po tym wszystkim, cośmy powiedzieli o prawowierności pism Honoriusza, mógłby ktoś jeszcze zapytać: jeśli są one w istocie tak katolickie i co do zasady przeciwne myśli Sergiusza, dlaczegoż Papież wręcz nie potępił herezji, nie skarcił przynajmniej? Odpowiedź zaiste łatwa, jeśli bacznie zważymy: 1) że Sergiusz żądając nakazu milczenia tak co do dwojakiej jak i co do jednej woli Chrystusa, nie zdawał się uparcie wyznawać fałszywej zasady. 2) Że w liście swym prosił on Honoriusza z udaną pokorą aby w uczynionym przez się wyznaniu wiary dodał lub ujął co mu się podoba, poddając tym sposobem jawnie, acz nie szczerze, opinię swoją sądowi Stolicy Apostolskiej. Pisał bowiem: "Adhortamur vos, sacratissimi, haec omnia legere, et Deo placitam ac plenissimam charitatem, quae in vobis est, nunc quoque sequentes, si quid amplius minusve inveneritis, hoc per datam vobis a Deo gratiam adimplere, atque per sanctas syllabas vestras... quaeque super his vobis fuerint placita, significare". "Wzywamy Was, mężu najświątobliwszy, abyście to wszystko pilnie przejrzeli, a w imię tej pełnej i miłej Bogu miłości, jaką posiadacie, cokolwiek tu znajdziecie zbytecznego lub brakującego, za daną Wam łaską Bożą sprostować i świętymi wyrazami waszymi oznaczyć raczyli co Wam się podobać będzie". Mansi, XI, p. 529. 3) Iż celem Honoriusza było, utrzymać pokój w Kościele, za pomocą nakazanego w tej sprawie milczenia. Nie mógł więc Papież wyrzucać mu surowo herezji, jako człowiekowi który się wcale upartym nie zdawał, tym bardziej zaś, skoro potępienie i surowość wręcz była przeciwna jego pierwotnym zamiarom. Że później odmienił je i wszelkich używał sposobów do przytłumienia błędu, wiemy o tym ze świadectw św. Marcina Papieża, św. Maksyma i innych.

 

(56) Oto jak się wyraża o tym Dr. Döllinger: "Na koniec nastąpił rozstrzygający Sobór z r. 680 i stało się to, czego się należało spodziewać z uprzednio zdarzonych wypadków. Honoriusz jako uczestnik herezji monoteletów (sic!) zaliczony został do szeregu innych prałatów już potępionych w Rzymie i wespół z nimi obłożony klątwą a Synod nie mógł nie odrzucić imiennie «Heretyka Honoriusza».

 

Widzieliśmy jakim to heretykiem był Honoriusz i czy istotnie zważywszy i pisma i czyny jego i powszechny sąd o nim Kościoła, mężów najznakomitszych a współczesnych, można się było potępienia jego, jako heretyka spodziewać!

 

Lecz Döllinger dodaje jeszcze: "Agaton usiłował odwrócić cios grożący i w tym celu, nie wymieniając imion poprzedników swoich, umieścił w swoim piśmie twierdzenie ogólne: że Stolica Apostolska nie zboczyła nigdy z drogi apostolskiej tradycji i nie dała się skalać żadną heretycką nowością. Synod odpowiedział mu, iż stosownie do wydanego przezeń wyroku ogłosił sąd swój o wszystkich winnych herezji, załączając do nich Honoriusza, który z umysłu pominiętym został w liście Agatona". Döllinger, w dziele zacyt. str. 137. Vide "Civiltà Cattolica", ser. V, vol. XII.

 

Zaprawdę, trudno dalej posunąć namiętności! Według Döllingera zatem Papież Agaton, czczony jako Święty przez cały Kościół, w liście dogmatycznym, po prostu skłamał, użył niegodnego wykrętu, twierdząc po trzykroć że Stolica Apostolska nigdy nie zbłądziła i nadto, o czym snadź zapomina Döllinger, podając to twierdzenie jako prawdziwą formułę wiary, którą każdy biskup i kapłan wierny "dla zbawienia duszy" przyjąć powinien (patrz list Agatona przytoczony powyżej). Sobór VI przyjmuje ją, potwierdza z zachwytem, a jednocześnie, według tegoż Döllingera, faktem potępienia odpowiada Papieżowi, "Nieprawda, Stolica Apostolska zbłądziła: oto Honoriusz heretykiem jest i klątwa mu!". Sobór więc przeczy i twierdzi zarazem – nowy wykręt kłamstwa! Tak kłamie św. Papież, kłamie Sobór VI; a cóż dopiero powiedzieć o św. Marcinie i Soborze Lateraneńskim, o którym sam biskup Hefele powiada, iż ma powagę prawie powszechnego Synodu, a który pilnie śledząc winnych i potępiając, w imię sumienia, nie wspomniał o Honoriuszu? czy znów umyślnie? Czy to znów wykręt i kłamstwo? I to pisał człowiek, który się podówczas mienił jeszcze katolikiem! Taką to bronią posługują się przeciwnicy Papieży i nieomylności papieskiej!

 

(57) Baronius, Annal. ad ann. 633, 645, 680-3. Bellarminus, Disputationes de controversis christianae fidei, De Romano Pontifice, t. IV, c. XI.

 

(58) Patrz S. Joan Damasc., Opera, t. 1, p. 670, § XII. Ed. Mich. Lequiers. Paris 1872 albo Migne, Patrologia graeca, t. XCV, p. 435; item, p. 395, t. VII, lub XXIV, p. 1432-3.

 

(59) Patrz Rohrbacher, Histoire Universelle de l'Eglise catholique, t. VI, pag. 58 cd. Gaume-frères.

 

(60) Mai, Spicilegium Romanum, t. 10, praf. p. 9.

 

(61) P. Bolgeni, Fatti dommatici.

 

(62) "Generatim loquendo duo sunt modi favendi haertico, scilicet, committendo et aliquid faciendo; vel omittendo aliquid facere. Prior modus facillime explicatur, praestatur enim favor vel consilio, vel testimonio et aliis similibus verbis, vel rebus, ut pecuniis, armis etc. Quidquid horum fiat, est positivus favor. Omissive autem censetur favere, qui omittit facere quod tenetur, ut haereticus puniatur, vel ab errore cesset". Suarez, De Fide, Disput. XXIV, Sect. 1, n. 6.

 

(63) "Jeśli przeciwnicy twierdzić chcą iż wyraz heretyk używa się tylko w znaczeniu ścisłym, przypomnimy im przykłady Theogna i Euzebiusza z Nikomedii na Soborze Nicejskim, Teodoreta, Jana i innych, na Soborze Chalcedońskim, a przekonają się, iż mianem tym oznaczano ogólnie wszystkich sprzyjających herezji i tych nawet którzy się nie dość jawnie jej sprzeciwiali". Mauro Cappellari (później Grzegorz XVI), Il Trionfo della Santa Sede. Edit. Venet. 1832, p. 421.

 

(64) Wyrok ten główny przytoczyliśmy dosłownie powyżej. Inne formuły są całkiem jednobrzmiące.

 

(65) Disputatio cum Pyrrho.

 

(66) Mansi, t. XI, p. 698. Labbe, t. VI, p. 1084.

 

(67) "Sed quoniam non cessavit qui fuit ab initio vitii inventor, cum invenisset serpentem adjutorem, per ipsum humanae naturae mortem inferre venenatam: ita nunc quoque cum suae voluntati apta invenisset instrumenta, Theodorum scilicet... Sergium, Pyrrhum, Paulum, Petrum... et praeterea Honorium... Cyrum, Macarium... et Stephanum..., non cessavit per ipsos in coetu Ecclesiae erroris suscitare scandala...". Actio XVIII.

 

(68) "Maximi morbi maximis indigent auxiliis, ut scitis beatissimi: propterea Christus verus Deus, qui est revera eorum quae sunt vis creatrix et providens, ostendit sapientem medicum, vestram colendam sanctitatem, quae haereticae malignitatis morbum orthodoxae fidei valide expellit medicamentis et firmissimam sanitatem membris largitur Ecclesiae. Unde etiam nos tibi, ut qui primam sedem tenes Ecclesiae oecumenicae, id quod est agendum commendamus, stanti supra firmam petram fidei, quae continetur litteris verae confessionis vestrae paternae beatitudinis ad pium imperatorem; quas quidem theologice factas esse cognoscimus, tanquam a summo vertice apostolorum; per quas etiam nuper exortae haeresis multiplici errore plenam opinionem fugavimus.... Ipsos autem ut qui circa fidem peccaverant, in matutinis extra castra atriorum Dei, ut cum Davide dicam, anathematibus interfecimus, secundum sententiam quae sacris vestris litteris fuerat in eos prius pronunciata: Theodorum, inquam, Pharanitem, Sergium, Honorium, Cyrum, Paulum, Pyrrhum et Petrum...". Mansi, t. XI, pag. 683.

 

(69) "Dixit sancta Synodus: productorum nobis a Georgio religiosissimo diacono et bibliothecario hujus sanctissimae ecclesiae libellorum et chartarum et aliorum scriptorum habita notitia, cognovimus ea ad unam et eamdem ferri impietatem: et statuimus ut ea tamquam profana et animae perniciosa igne penitus aboleantur. Et exusta fuerunt". Actio XIII.

 

(70) Mamy ślad bowiem w historii, iż Sobór VI zanim przystąpił do zamieszczenia w wyroku swym Honoriusza, udawał się wprzód, bądź przez legatów papieskich, bądź w swoim imieniu, z zapytaniem do Rzymu. Papież bowiem Hadrian II w liście do ojców Soboru VIII wspominając o klątwie rzuconej w 681 r. na Honoriusza I dodaje: "iż nie wolno byłoby żadnemu z obecnych podówczas patriarchów ani biskupów wydać nań tego wyroku, gdyby go była nie wyprzedziła powaga pierwszej papieskiej Stolicy": "quamvis et ibi nec patriarcharum, nec caeterorum Antistitum cuipiam de eo (Honorio) quamlibet fas fuerit proferendi sententiam, nisi ejusdem primae Sedis pontificis praecessisset auctoritas". Mansi, t. XVI, p. 189. Labbe, X, 653 etc. Taka to była mianowicie odpowiedź Stolicy Rzymskiej i w jakiej formie przyszło doń zapytanie – nie wiemy; dzieje bowiem zgoła tego nie wyjaśniają, nie zostawiwszy nam żadnego w tej mierze dokumentu.

 

(71) Cztery te przeważne dokumenty podajemy tu w ustępach dotyczących kwestii naszej dosłownie, w łacińskim języku:

 

a) Exemplar relationis missae a Leone sanctissimo ac beatissimo papa senioris Romae ad Constantinum piissimum et Christi amatorem Imperatorem, confirmantis et approbantis quae in sancto et universali VIto concilio gesta et definita sunt.

 

"... Sancta igitur universalis et magna sexta synodus, quam nutu Dei vestra clementia sedule convocavit... apostolicam in omnibus regulam et probabilium patrum doctrinam secuta est; et quia definitionem rectae fidei, ut dictum est, plenissime praedicavit, quam et apostolica sedes beati Petri Apostoli (cujus licet impares ministerio fungimur) veneranter suscepit, idcirco et nos et per nostrum officium haec veneranda sedes apostolica concorditer et unanimiter his quae definita sunt ab eo, consentit et beati Petri auctoritate confirmat, sicut supra solidam petram, qui Christus est ab ipso Domino adeptis firmitatem. Propterea sicut suscepimus atque firmiter praedicamus sancta quinque Concilia, Nicaenum, Constantinopolitanum, Ephesinum primum, Chalcedonense, et Constantinopolitanum, quae et omnis Christi Ecclesia approbat et sequitur: et ita quod nuper in regia urbe pio vestrae serenitatis annisu celebratum est sanctum sextum Concilium, ut eorum pedissequum et ea interpretans, pari veneratione atque censura suscipimus et hoc cum eis digne connumerari, tanquam una et aequali Dei gratia congregatum decernimus... Pariterque anathematizamus novi erroris inventores, id est, Theodorum Pharanitanum Episcopum, Cyrum Alexandrinum, Sergium, Pyrrhum Constantinopolitanae ecclesiae subsessores magis quam praesules, nec non et Honorium, qui hanc apostolicam sedem non apostolicae traditionis doctrina lustravit, sed profana proditione immaculatam maculari  permisit".

 

b) W liście do biskupów Hiszpanii, tenże Leon II powiada: "Condemnatione mulctati sunt Theodorus Pharanitanus, Cyrus Alexandrinus, Sergius, Pyrrhus, Paulus, Petrus Constantinopolitani, cum Honorio qui flammam haeretici dogmatis non ut decuit apostolicam auctoritatem, incipientem extinxit, sed negligendo confovit".

 

c) W piśmie do króla Erwigiusza: "De catholicae ecclesiae adunatione projecti sunt Theodorus pharanitanus Episcopus; Cyrus Alexandrinus, Sergius, Paulus, Pyrrhus et Petrus, quondam Constantinopolitani praesules, et una cum eis Honorius Romanus, qui immaculatam apostolicae traditionis regulam, quam a praedecessoribus suis accepit, maculari consensit".

 

d) Na koniec w formule używanej przez wszystkich Papieży do XI w. czytamy: "Una cum Honorio, qui pravis eorum assertionibus fomentum impendit". Mansi, t. XI, p. 723, 1050, 1052. Labbe, t. VI, p. 1110, 1230, 1246. Ex Libro diurno. Edit. de Rozière, p. 194 sq.

 

(72) Pod tym pseudonimem, biskup sufragan Trewirski De Hontheim ogłosił w r. 1763 dzieło o władzy Papieża, potępione przez Klemensa XIII i cały katolicki Kościół.

 

(73) Mt. XVI, 18.

 

(74) Łk. XXII, 31-32.

 

(75) Jan XXI, 15. 17.

 

(76) Profesor historii kościelnej na rzymskiej wszechnicy Józef Pennacchi, ogłosił w r. 1870 obszerną rozprawę pt. De Honorii I Romani Pontificis causa in concilio VI, ofiarowaną ojcom Soboru Watykańskiego, w której z tego wyłącznie stanowiska kwestię naszą rozbiera. Odrzuca on i zbija wszystkie tłumaczenia odmienne, a opiera się jedynie na błędzie Soboru VI, twierdząc iż ojcowie potępili istotnie Honoriusza jako heretyka, a wyrok ich został naprawionym przez Leona II. Rozprawa ta chlubnie przyjęta została, jak świadczy "Civiltà Cattolica", Ser. VI, vol. X. quad. 484.

 

(77) Odkrycie to, które jak zobaczymy, niemało przysłuża ku wyjaśnieniu sprawy Honoriusza, zawdzięczamy głównie poszukiwaniom uczonego Ojca H. M. Colombier T. J., którego znakomite rozprawy w tej całej kwestii głoszone były w "Etudes religieuses", décembre 1869, janvier, février, mars et avril 1870.

 

(78) Mansi, t. XI, p. 1052. Labbe, t. VI, p. 1246.

 

(79) Listy te zamieszcza księga Benedyktynów z Solesmes pt. Les Origines de l'Église Romaine.

 

(80) Actio XII. Mansi, Labbe, jako wyżej.

 

(81) "Sanctum Concilium dixit: cognitionem accipientes prolatorum nobis a Georgio Deo amabili diacono et chartophylace hujus sanctae magnae Dei Ecclesiae, libellorum atque chartarum, sive aliorum opusculorum, comperimus in unam eamdemque impietatem concurrere. Et praevidimus profana et animae perniciosa continuo ob perfectum exterminium igne concremari. Et combusta sunt". Act. XIII. Mansi, p. 581. Labbe, p. 971.

 

(82) Patrz przypisek 70.

 

(83) Niewątpliwym jest, iż w starożytności chrześcijańskiej istniała opinia wśród ludzi znakomitych i poważnych o niesłuszności potępienia Honoriusza. Tak np. Anastazy Bibliotekarz z IX wieku powiada: "Honorium a calumniatoribus impetitum, quod unam Domini scripserit voluntatem". Mateusz Caryophylus Arcybiskup Ikonium w piśmie swoim przeciw Nilowi z Tesaloniki twierdzi: "Non ferebant (Orientales) quatuor patriarchas Constantinopolitanos anathematizari ut haereticos Monothelitas, et non inseri Honorium Romanum".

 

(84) Sobór VII powszechny a II Nicejski (787) głosi: "Deinde quoque et duas voluntates et operationes secundum naturarum proprietatem in Christo, praedicamus, quemadmodum et Constantinopoli VI Synodus exclamavit abjiciens Sergium, Honorium, Cyrum, Pyrrhum, Macarium et eos qui sine voluntate sunt pietatis atque istis similia sentientes". Mansi, t. XIII, p. 397. Labbe, VIII, p. 1526.

 

Sobór VIII powszechny a IV-ty Konstantynopolitański (868) mówi: "Anathematizamus autem Theodorum... et Sergium et Pyrrhum et Paulum ac Petrum, impios praesules Constantinopolitanorum ecclesiae, atque cum eis Honorium Romae... qui malae opinionis Apollinarii et Eutychetis ac Severi, impiorum haeresiarcharum dogmata sectantes, sine operatione ac sine voluntate animatam anima rationabili et intellectuabili Dei carnem, sensibus laesis et revera sine ratione praedicaverunt". Mansi, t. XVI, p. 180. Labbe, X, 653.

 

(85) O. Gratry w listach swoich przeciw Watykańskiemu Soborowi podnosi jeszcze ten zarzut w sprawie naszej, iż wyraźna wzmianka o potępieniu Honoriusza I jako heretyka umieszczona była w Brewiarzu Rzymskim i zostawała tam aż do początku XVIII w. Czytelnik wie już, iż w rzeczach historii Brewiarz nie stanowi wcale nieomylnej powagi. Sam fakt wyrzucenia zeń ręką krytyki kościelnej owej wzmianki najlepszym jest tego dowodem.

 

(86) De Honorii I Romani Pontificis causa in Concilio VI. Ad Patres Concilii Vaticani.

 

(87) Honoriusz wyjaśnił ją całkowicie, lecz chciał uniknąć tego, co mylnie jako próżny spór poczytywał.

 

(88) "Que contre la coutume de tous leurs prédécesseurs, un ou deux Souverains Pontifes, ou par violence, ou par surprise n'aient pas assez constamment soutenu ou assez pleinement expliqué la doctrine de la foi;... ces fautes particulières n'ont pu faire aucune impression dans la chaire de saint Pierre. Un vaisseau qui fend les eaux n'y laisse pas moins de traces de son passage". Bossuet, Sermon sur l'unité de l'Eglise.

 

(a) Por. 1) Ks. [Bp] Michał Nowodworski, Honoriusz papież, [w:] "Przegląd Katolicki", 1870 r. Dnia 16 czerwca, Warszawa, Nr 24, ss. 369-374.

 

2) Casp. Jos. Mart. Bottemanne, Decanus et Parochus ad S. Joannis Baptistae in Soeterwoude, olim S. Theol. Prof. in Seminario Warmondano Dioecesis Harlemensis, De Honorii Papae epistolarum corruptione, Buscoduci 1870.

 

3) Dissertationes selectae in Historiam ecclesiasticam. Auctore Bernardo Jungmann, Eccles. Cathedr. Brugens. Canon. hon., Philos. et S. Theolog. Doct., ac Profess. ord. Hist. eccl. et Patrol. in Universitate cath. Lovaniensi. Tomus II. MDCCCLXXXI (1881). Ratisbonae, Neo-Eboraci & Cincinnati. Sumptibus, chartis et typis Friderici Pustet, S. SEDIS APOSTOLICAE TYPOGRAPHI, ss. 383-458. (Dissertatio duodecima. De causa Honorii Romani Pontificis).

 

(Przyp. red. Ultra montes).

 

( PDF )

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXVI, Kraków 2016

Powrót do spisu treści dzieła ks. Antoniego Krechowieckiego pt.
Errata historii co do papiestwa

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: