O MĘCE PANA JEZUSA

 

KAZANIA I SZKICE

 

KSIĘŻY TOWARZYSTWA JEZUSOWEGO

 

 

KAZANIE XXII

 

NA WIELKI PIĄTEK

 

O ofierze krzyża (1)

 

KS. MARIAN MORAWSKI SI

 

Treść: Potrzeba ofiary. – Niedostateczność ofiar starozakonnych, które były tylko figurą i zapowiedzią prawdziwej ofiary. Tę ofiarę spełnił Chrystus w Zakonie miłości, przez swą mękę na krzyżu.

 

––––––––––––

 

"Wykonało się". Jan XIX, 30.

 

Na zakończenie tego wielkiego i świętego dnia, w którym spełniło się odkupienie nasze śmiercią Boga naszego, zbierzmy się, najmilsi, nie tylko ciałem u stóp tej ambony, z której czło­wiek przemawia, ale też duchem u stóp tej wysokiej mównicy krzyża, z której jedyny nasz Mistrz, Jezus Chrystus do serc na­szych mówi.

 

Pan jest bliski zgonu; kilka razy z krzyża przemówił: pro­sił Ojca o przebaczenie dla tych, którzy Go ukrzyżowali; łotrowi raj obiecał; Matkę swą najdroższą polecił Janowi; żalił się gło­śno, że Go Ojciec opuścił; zawołał: Pragnę. Już od trzech go­dzin ciemności okrywają ziemię; słychać ryk pękających skał; tłumy ludu, faryzeusze, wojsko powoli się rozchodzą, z przestrachem i zgrozą, ze zbrodnią bogobójstwa na sumieniu. My trwajmy pod krzyżem z Matką boleści, z Janem, uczniem wier­nym, z Magdaleną, grzesznicą pokutującą. Niech sobie idą fa­ryzeusze, synowie pychy, których harde rozumy zbuntowały się przeciwko nauce Jezusa; niech idzie precz żołdactwo, które tylko brutalnej sile ufa; niech idzie precz tłum bezmyślny i bez serca, który tylko rozrywki i nasycenia próżnej ciekawości szuka. My trwajmy pod krzyżem, bo gdzież indziej pójdziemy? Na krzyżu wisi Ten, który ma słowa żywota. Już się ciemności zwolna roz­praszają, już widać oblicze Jezusa, a na tym obliczu bladym, wyciągniętym, wyraz zbliżającej się śmierci. Usta sine i wy­schnięte otwierają się jeszcze i wołają: Wykonało się.

 

Co się wykonało, Panie? Dokonały się, przebrały się cier­pienia Twoje, lubo nieprzebrane, jak morze; dokonały się do­wody Twej dobroci i miłości dla nas, tak, iż słusznie nas py­tasz: Cóżem więcej mógł uczynić, a nie uczyniłem? (2) a my Ci wyznać musimy z Janem, że umiłowawszy swoje, aż do końca umiłowałeś (3). Dokonała się wszelka nauka o królestwie Bożym, którąś przez tyle lat słowem i przykładem zasiewał; pełnością bowiem prawa jest miłość (4), a dokonaniem miłości jest cierpieć i umrzeć za umiłowanego; nikt bowiem nie może mieć większej miłości nad tę, jak gdy duszę swą położy za przyjacioły swoje (5). Dokonały się wszystkie proroctwa od początku świata o Tobie ogłoszone, tak iż jeden punkt, jedno jota nie zostało pominięte. Ale to jeszcze nie jest najwyższe, najpełniejsze znaczenie tego słowa Wykonało się. Pytajmy Apostoła, co Chrystus dokonał na krzyżu. Jedną ofiarą doskonałymi uczynił (dokonał) na wieki poświęconych (6). Dokonała się ofiara, a ta ofiara jest dokona­niem Świętych na żywot wieczny.

 

Ofiara krzyża będzie przedmiotem tego kazania, raczej tego rozmyślania, które tu razem u stóp krzyża odprawimy. W nim za łaską Bożą poznamy, jak się ta ofiara dokonała, i jak ona ma być dokonaniem Świętych, czyli jak my z niej mamy korzy­stać i nieskończone jej skarby sobie przywłaszczać.

 

Jezu konający na krzyżu! pomnij, że i my należymy do tych uświęconych tą ofiarą, którą teraz dokonywasz i spójrz na nas tym wejrzeniem łaski, którym przeszyłeś serce grzesznego Piotra. Maryjo, Matko boleści, módl się za nami grzesznymi, aby­śmy się stali godnymi uczestnikami tej krwawej ofiary Syna Twego. Zdrowaś Maryjo, boleści pełna...

 

 

Chcemy wiedzieć, co jest ofiara krzyża? Rzućmy okiem na jej pierwsze powody. "Pierwszy człowiek – mówi św. Augu­styn – sprzeniewierzywszy się Bogu, grzechem tym nie tylko siebie, ale i całe potomstwo swoje w sobie jako w korzeniu za­raził, tak, że wszyscy ludzie, którzy z niego i z niewiasty, wspólniczki jego grzechu, się rodzili, przychodzili na świat skażeni winą pierworodną, a z tej winy rodziły się bez liku inne winy i bóle, a te winy wiodły niechybnie do wspólnego losu z czar­tami, zwodzicielami ich, panami ich i towarzyszami ich mąk wiekuistych. I tak cała masa ludzkiego rodzaju leżała w złem, albo raczej tarzała się i pogrążała ze zła w coraz większe zło, a zaliczona do pocztu odrzuconych aniołów, odnosiła za swe nie­godziwe odstępstwo najsłuszniejszą karę" (7). Taki to obraz ludz­kiego rodzaju kreśli św. Doktor. Z zatrutego źródła grzechu pier­worodnego płynie rzeka grzechów uczynkowych, która rodzaj ludzki zalewa. Z grzechów wylęgły się wszelkiego rodzaju bóle i nieszczęścia; namiętności wzmogły się tak dalece, że wszelkie ciało zepsowało drogę swoją; królestwo szatana rozwielmożniło się do tego stopnia, że nędzny człowiek duchowi nieczystemu, wrogowi swemu, kłaniał się i czcił go za boga i pana swego, i podług jego woli i za jego namową całe życie swe urządzał. Wszędzie sroga tyrania i okrutna niewola, wszędzie mordy i wojny i bóle bez lekarstwa, bez pociechy. A co najstraszniej­sza, Bóg zagniewany, prawie żałujący, że stworzył człowieka, wymierzający straszliwą sprawiedliwość, to potopem zalewający całą ziemię, to deszczem siarczystym palący Sodomę i Gomorę – Bóg straszny, do którego swoich oczu podnieść człowiek nie śmiał.

 

O, jakże okropny był stan człowieka! Nad głowami niebo jakby żelazne, głuche na jego jęki; pod stopami ziemia prze­klęta, która mu tylko ciernie i głogi, tj. wszelkiego rodzaju bóle i cierpienia rodzi; wewnątrz robak sumienia, gryzący go za tyle zbrodni; zewnątrz dookoła niewola szatana, uciski i utrapienia; za nim raj utracony; przed nim piekło nieuniknione, piekło wie­kuiste... Dręczył się człowiek tym stanem; czuł, że potrzeba ofiary, aby gniew nieba przebłagać. Cóż godnego ofiaruję Pa­nu? – mówił, jak świadczy Prorok – izali Mu ofiaruję całopalenia i cielce roczne? Izali Pan może być ubłagan tysiącami baranów, albo wielą tysiąców kozłów tłustych? (8). Chciał Mu za­bijać bydlęta, własność swoją, kładąc na nie winy swoje; ale czuł, że taka ofiara nie zdoła przebłagać Boga; słyszał w duchu odpowiedź Boską: Izali będę jadł mięso wołowe, albo krew kozłową będę pił? (9). Myślał już w rozpaczy swojej zabijać w ofie­rze Bogu, co miał najdroższego, dzieci swoje: Izali dam pierworodnego mego za złość moją, owoc żywota mego za grzech du­szy mojej? (10). Ale czuł, że i na taką ofiarę Bóg patrzeć nie chce, bo i dzieci w nieprawościach są poczęte (11). A do przejednania Boga trzeba było pośrednika niewinnego, któryby sam nie był Bogu dłużny; do przebłagania gniewu Bożego trzeba było ofiary czystej; do zadośćuczynienia sprawiedliwości Bożej trzeba było takiej ofiary, której by krew więcej ważyła w Jego oczach, niż to nieskończone morze złości ludzkich.

 

Gdzież takiej ofiary szukać? Jeden się obiecuje, że przyj­dzie poratować człowieka (12); obiecuje, że stanie jako kapłan, po­średnik między Bogiem a ludźmi i ofiarą swoją pogodzi, zjednoczy niebo z ziemią – faciet utraque unum (13). Już Adam o nim coś słyszy, dowiaduje się, że Syn Niewiasty zetrze głowę węża piekielnego; i już do Niego wiarą się odnosi. Synowie Adama, jak czytamy w Piśmie, czynią ofiary, jeden z baranków, drugi ze zboża, jakoby przeczuwając, że ten oczekiwany Kapłan i krwawą i niekrwawą ofiarę uczyni. Noe, drugi ojciec rodu ludzkiego, wyratowany z potopu, tej przyszłej ofierze przypisuje swe wybawienie i przedstawia ją Bogu przez całopalenie zwierząt czystych; a Bóg, patrząc na jego wiarę i widząc w tym całopaleniu obraz przyszłej przeczystej ofiary, zawoniał wonność wdzięczności i rzekł: Żadną miarą więcej nie będę przeklinał ziemi dla ludzi (14). Abraham, z rozkazu Bożego prowadząc syna na zabicie, widział już w obrazie owego przyszłego Kapłana, nio­sącego na górę drzewo, na którym miał umrzeć; a gdy mu mia­sto syna kazano zabić baranka, zrozumiał może, że ów obiecany Baranek, który gładzi grzechy świata, zastąpi grzesznych synów ludzkich i sam będzie zabity na ofiarę za nich. Obok Abrahama zaś, tajemniczy Melchizedech, ofiarujący chleb i wino, okazuje światu, że ta ofiara obiecana nie tylko krwawo spełni się na drzewie, ale powtórzy się tajemniczym sposobem pod posta­ciami chleba i wina. Później Mojżesz, mający wybawić lud Boży z niewoli, okazuje ludziom, że nie on jest zbawicielem, ale ocze­kiwany Baranek. Baranka każe zabić w ofierze, ciało jego daje ludowi na pokarm, krwią jego płoszy Anioła śmierci. A po tej ofierze Morze czerwone rozstępuje się pod stopami ludu wybra­nego; tyrana zaś, który ich gnębił, i całe wojsko jego pogrąża w swych nurtach. Przecudny obraz oczekiwanej ofiary i zbaw­czych jej skutków! Później kapłaństwo Aaronowe rozmaitymi ofiarami okazuje ludziom i Bogu niejako przed oczyma stawia rozmaite szczegóły, rozmaite dzielności tej jednej ofiary. Raz czyni całopalenia, wyznawając, że ofiara Mesjaszowa odda Bogu najdoskonalszą cześć. Drugi raz ofiaruje obiaty za grzechy, wy­znając, że ta ofiara zgładzi występki ludzkie. To znowu czyni ofiary błagalne i ofiary pokoju, świadczyć mające, że ofiara Mesjaszowa wszystko dobre u Boga uprosi i za wszystko dobre odda Mu dzięki powinne. Ludzie, patrząc na te ofiary przeróżne, same przez się, jak mówi Apostoł, słabe i ubogie (15), ale wska­zujące na przyszłą ofiarę, wiarą i sercem do niej się odnosili, za nią tęsknili pod wzmagającym się brzemieniem grzechów, do­myślali się, jak mogli, z tych cieniów i obrazów, jaka będzie ta przyszła ofiara, jaki będzie ten obiecany ofiarnik. Któż to jest – wołali sercem schnącym od tęsknoty – któż to jest, który idzie z Edom w farbowanych szatach z Bosry? ten piękny w szacie swojej, idący w mnóstwie mocy swojej? (16). Przyjdź, o Panie, i nie chciej zwlekać! (17). Niebiosa, spuście Go jak rosę z góry, a obłoki niech z dżdżem ześlą Sprawiedliwego! niech się ziemia otworzy i niech zrodzi Zbawiciela! (18)

 

Nareszcie po 40 wiekach oczekiwania i tęsknoty, przyszła pełność czasów. Ukazał się upragniony Zbawiciel. Ale zamiast Go uznać, swoi Go nie przyjęli (19). Zamiast ścielić się do nóg Jego Boskich, zapoznali Go, prześladowali Go, zelżyli; w końcu umęczyli Go okrutnie i zawiesili na szubienicy krzyża! Lecz przez to właśnie Odkupiciel dopiął swego celu, przez to Boski Kapłan spełnił swą ofiarę, jednając ziemię z niebem.

 

Patrzcie, najmilsi, na dziwne obrzędy tej ofiary! Najprzód Chrystus jako kapłan, pośrednik między Bogiem a ludźmi, nau­cza ludzi, opowiada im ewangelię, każe im czynić pokutę, zapo­wiadając, że się zbliżyło królestwo niebieskie; tak przygotowuje ich do przyjęcia łaski Bożej, którą ma im zjednać swoją ofiarą. Potem bierze na siebie wszystkie grzechy, począwszy od grzechu Adamowego aż do ostatniej zbrodni, co się przed końcem świata popełni. W Starym Zakonie składano grzechy ludu na kozła ofiarnego; ale ten Kapłan nasz nie ma innej ofiary, którą by mógł miasto siebie ofiarować. Jak sam jeden godnym jest kapłanem do pośredniczenia między Bogiem a ludźmi, tak sam jeden może być godną ofiarą na zadośćuczynienie sprawie­dliwości Bożej. Sam więc jest razem kapłanem i obiatą, sam jest ofiarowanym i sam ofiaruje. Nikt nie bierze duszy mojej ode mnie, ale ja kładę ją sam od siebie (20). Na znak, że się sam ofiaruje, zanim ręka ludzka odważyła się na Niego się podnieść, sam dobrowolnie pierwszą Krew przelewa w Ogrojcu; w tej sa­mej jaskini, gdzie podobno Adam i Ewa za grzech swój pła­kali, korzy się jako grzesznik przed Ojcem, dopuszcza, by Go brzemię grzechów, które wziął na siebie, przygniatało; chce, aby Ojciec odwrócił niejako od Niego swe oblicze, aby Go starł w zapalczywości swojej. I pod brzemieniem tych grzechów, pod cię­żarem tego gniewu Ojca korzy się twarzą w prochu, smuci się aż do śmierci, lęka się i tęskni, kona w sercu i w tym konaniu, nie zimnym, ale krwawym potem się zrasza. A że nie przystoi, by sam sobie życie odebrał, więc oddaje się dla dokonania ofiary w ręce oprawców. Oprawcy się stawią, wysłani od Żydów, ale służący za narzędzie Jego woli. Jezus pokazuje raz jeszcze, że nie oni Go biorą, ale On się im oddaje, że nie ich złość, ale Jego wola ma dopełnić ofiary: jednym słowem powala ich o zie­mię, a potem, oddaje się w ich ręce. Oni rzucają się na Niego, krępują Go, pastwią się nad Nim, wloką Go od jednego sędziego do drugiego, zadają Mu najrozmaitsze, najokropniejsze obelgi i męki. Rzekłbyś, że jest zupełnie w ich mocy, oddany na pa­stwę ich kaprysom. Ale bądźmy pewni: żaden z nich, ani sam Piłat nie ma żadnej mocy nad Nim, która by mu nie była udzie­lona z góry (21); żaden raz na Jego najświętsze ciało nie pada, któryby nie był kierowany Jego własną opatrznością. To, w czym na oko widzimy tylko niegodziwe obelgi i zwierzęce pastwienie się żołdactwa – to są wszystko tajemnicze obrzędy tej ofiary, obrzędy pełne głębokich znaczeń i ukrytych przyczyn, nie przy­padkowo się zdarzające, ale naprzód od Boga postanowione, przed wiekami w księgach Zakonu wypisane, w dawnych figu­rach wyrażone; obrzędy, które nasz Boski Kapłan zna od dzie­ciństwa i teraz do joty wypełnia. Obrzędy te wyrażają naprzód grzechy nasze, które Boska ta Ofiara wzięła na siebie. Nie dosyć Mu było, że te grzechy duchowo na Nim ciążyły, chciał, aby krwawymi śladami były na Nim wypisane. Gniewy i nie­nawiści ludzkie wyraziły się policzkami i obelgami na Jego twarzy; grzechy cielesne, smaganiem biczów i zoraniem całego ciała; pycha, hardość, żądza panowania, cierniową koroną, łach­manem purpurowym, berłem trzcinowym; lenistwo, dźwiganiem krzyża; niewierność ku Bogu i częste upadki w utrapieniu, upadaniem pod krzyżem i zranieniem nóg.

 

Obrzędy te wyrażają również kary Boskie, które na nas paść miały, a które ten Baranek wziął na siebie. Mówi to Pan Jezus wyraźnie do niewiast jerozolimskich: Jeśli to na zielonym drzewie czynią, cóż na suchym będzie? (22).

 

Obrzędy te wyrażają nauki, które dał nam Jezus o drodze zbawienia. Kazał być ubogim w duchu, gardzić światem – i dlatego pozwala, aby Go wszyscy opuścili, daje się z własnych szat obnażyć, a w swej cierniowej koronie z trzcinowym berłem szydzi niejako z pychy świata i z jego koron kłujących. Kazał być cichym aż do nadstawienia drugiego policzka tym, którzy nas obrażają – i dlatego daje się wiązać, policzkować, pluć sobie w oczy. Kazał nie weselić się ze światem, ale płakać nad jego ślepotą – i dlatego pozwala światu wszelkie obelgi sobie wyrządzać. Kazał łaknąć sprawiedliwości – i dlatego za spra­wiedliwość chce być na śmierć skazany. Kazał się weselić, gdy nas prześladują – i dlatego z weselem idzie na śmierć. Jest to ta księga, o której mówi Prorok, z obu stron popisana (23), na której wyryty jest cały Zakon miłości, cała doskonałość chrze­ścijańska i z której wszyscy Święci wyuczyli się świętości swojej.

 

Ale najwięcej tajemnic w samym dokończeniu tej ofiary na krzyżu. Wróćmy tu, najmilsi, skądeśmy tę drogę zaczęli; tu na szczycie Golgoty patrzmy na Kapłana naszego, jak dopełnia swej ofiary. Nie tylko przystąpił do ołtarza, ale i nań wstąpił – bo nie tylko jest kapłanem, ale razem i ofiarą; nie tylko się na tym ołtarzu położył, ale podał sam ręce i nogi, aby Go do niego przybito – bo On sam jest kapłanem na wieki, nikt inny Go przy ołtarzu nie zastąpi. Ołtarz ten kazał wznieść i osadzić na szczycie góry, między niebem a ziemią – by cały świat wi­dział, że On jest najwyższym, prawdziwym pośrednikiem mię­dzy niebem a ziemią. O, jakże dziwny ten ołtarz Jezusa! Jedna część strzela w górę, jako klucz, co ma niebo otworzyć; druga nurza się w głąb ziemi, na znak zwycięstwa nad piekłem; dwie inne rozciągają się na wschód i na zachód, oznaczając pojedna­nie ludu wybranego z poganami, ogarniając niejako pod cień tej ofiary wszystkie narody. Na szczycie sterczy triumfalny na­pis, wyrażający najwyższą godność tego Kapłana i królewskie kapłaństwo Jego. Cały ołtarz pokryty jest nie lnianą zasłoną, ale droższą, niż złoto, purpurą Krwi Barankowej. Sam Kapłan-Ofiara przybrany jest w szatę z Krwi swojej, piękniejszą, niż strojne złotem i drogimi kamieniami szaty Aarona. Na głowie ma tajemniczą mitrę, nie przyłożoną, ale wpajającą się głęboko w Jego skronie, na znak, że jest Kapłanem wieczystym. Ręce ma, jak Mojżesz na górze, podniesione do modlitwy, a z tych rąk płyną strugi Krwi, sprowadzające łask potoki – niby druga tęcza przymierza, która nas upewnia, że nie będzie Bóg więcej przeklinał ziemi. Przy tym ramiona te otwarte, głowa pochylona, nogi do krzyża przykute, słowa pokoju i przebaczenia, które z ust Ofiary padają, wszystko nam pokazuje, że nie takiego mamy Kapłana, któryby nie umiał się litować nad krewkościami naszymi, lecz takiego, który był kuszon we wszystkim na po­dobieństwo nasze. Przystąpmyż tedy z ufnością do stolicy łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i łaskę znaleźli ku pomocy czasu pogodnego (24).

 

 

Umarłeś, o Jezu! spełniła się ofiara Twoja! Spełniła się – a jednak trwa jeszcze i trwać będzie aż do skończenia świata. Spełniła się, bo Bóg przejednany, bo piekło zwyciężone, bo prawo do królestwa niebieskiego zdobyte, bo skarb łaski nie­skończony już zakupiony. Trwa jeszcze, bo jeszcze nie wszyscy, którzy mają z tej ofiary korzystać i być przez nią zbawieni, doszli do tego kresu; bo jeszcze my, o Jezu, my tu walczący wśród wielkich niebezpieczeństw, czerpiemy z Twej ofiary siłę łaski, czerpiemy z niej zachętę do miłości i męstwa. Ale daj, abyśmy wytrwali do końca. Kończysz w niebie swą ofiarę, oka­zując Ojcu swoje rany i wstawiając się za nami, jak naucza Apostoł; przygotowujesz nam miejsce, jakeś sam powiedział. O, nie daj, żeby to miejsce było stracone, żeby ostateczny owoc Twej ofiary był w nas udaremniony! Daj nam, o Jezu, taką mi­łością przylgnąć do Ciebie, żeby nas nic na świecie oderwać nie mogło. Amen.

 

Ks. Marian Morawski SI

 

–––––––––––

 

 

O Męce Pana Jezusa. Kazania i szkice księży Towarzystwa Jezusowego. Zebrał X. J. M. Zatłokiewicz T. J., Wydanie drugie. Kraków 1923. Wydawnictwo Księży Jezuitów, ss. 232-240.

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Pozwolenie Władzy Duchownej:

NIHIL OBSTAT

J. Andrasz S. J.

censor

 

L. 10613/23.

POZWALAMY DRUKOWAĆ

Z Książęco-Biskupiej Kurii

 

Kraków, dnia 13. XI. 1923

 

† Adam Stefan

L. S.

X. Wł. Miś

kanclerz

 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Przypisy:

(1) Powiedziane w Starejwsi d. 19 kwietnia 1878.

 

(2) Izaj. V, 4.

 

(3) Jan XIII, 1.

 

(4) Rzym. XIII, 10.

 

(5) Jan XV, 13.

 

(6) Żyd. X, 14.

 

(7) Enchiridion, c. 25.

 

(8) Mich. VI, 6-7.

 

(9) Ps. XLIX, 13.

 

(10) Mich. VI, 7.

 

(11) Ps. L, 7.

 

(12) Izaj. XXXV, 4.

 

(13) Efez. II, 14.

 

(14) Rodz. VIII, 21.

 

(15) Galat. IV, 9.

 

(16) Izaj. LXIII, 1.

 

(17) Habak. II, 3.

 

(18) Izaj. XLV, 8.

 

(19) Jan I, 11.

 

(20) Jan X, 18.

 

(21) Jan XIX, 11.

 

(22) Łk. XXIII, 31.

 

(23) Ezech. II, 9.

 

(24) Żyd. IV, 16.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMVIII, Kraków 2008

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: