WIECZORY NAD LEMANEM

 

KS. MARIAN MORAWSKI SI

PROFESOR UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO

 

–––––––––––

 

 

Drogi Przyjacielu!

 

Miłe i poważne rozmowy, jakie miałem z Tobą – i z innymi po świecie, którzy, podobnie jak Ty, szukają – były mi pobudką do napisania tej książki. Stąd forma rozmowy, którą w niej zachowałem.

 

Nie zakreślam wcale tej książce szerokiego planu i zadania apologetyki; szukam tylko pewnej skróconej drogi, po której by umysły nowożytnego kroju, jak Wasz, dojść mogły do przekonań, jakich potrzebują.

 

Przenoszę Was na miejsce i w otoczenie międzynarodowe, bo istotnie różne narody składają się na wytworzenie tej duchowej atmosfery, którą oddychacie; a przy tym zagadnienia, o których mówić mamy, są natury i doniosłości ogólnoludzkiej.

 

Twój szczerze życzliwy

 

Autor.

 

––––––––––

 

 

Co robić (*)

 

 

Miss Wilson

 

Więc ostatecznie... co mamy robić?

 

Don Pardoval

 

Nawrócić się.

 

Miss Wilson

 

Jak to, nawrócić się? czy nie jesteśmy chrześcijanami?

 

Don Pardoval

 

Jesteście poza Kościołem Chrystusa.

 

Hainberg

 

To jest przecież zbyt bezwzględnie powiedziane.

 

Miss Wilson

 

I zbyt bolesne!

 

Ksiądz

 

Można trochę inaczej powiedzieć. Jesteście chrześcijanami połowicznie – a również połowicznie katolikami – gdyż macie coś z katolickiego Kościoła, i o tyle do tegoż Kościoła należycie. Wam protestantom zostawił Bóg miłosierny Biblię, nie dla waszych teologów, którzy ją do stwierdzenia swych błędów nakręcają, ale dla tego mnóstwa dusz religijnych, które szczerze Boga szukają, a będąc pozbawione innych środków od Chrystusa danych, przynajmniej w tej Biblii znajdują okruszyny dusznego chleba – umocnienie dla swej wiary i pokarm dla swego serca. Wam znów odszczepieńcom wschodnim dał Bóg zachować, obok sakramentów, wspaniałą liturgię wyrażającą nieskażenie starą sprzed schizmy wiarę, ażeby te miliony dusz prostych i pobożnych, które ogołocone są z wielu innych środków zbawienia, zaniedbane przez wasze strupieszałe duchowieństwo, brały z tej liturgii jakie takie pouczenie w wierze i podniesienie ducha. Ten, który powiedział: Lituję się nad rzeszą, tak litościwie zrządził, iż jednym, i drugim te nieskażone krynice zostały. I nie wątpię, że Jego łaska przez nie do wielu serc przemawia i sprawia, że wiele dusz, wykarmionych tymi okruszynami, a nic nie wiedzących o całości Kościoła, duchowo do niego należy.

 

Jednakowoż obowiązek całkowitego należenia do katolickiego Kościoła, wyjścia z grona tych, co w przedsionku jego stoją i protestują, a wejścia w tę otwartą bramę – obowiązek ten ciąży na was, panowie; nałożył go wam i wszystkim Chrystus. I w miarę, jak ta wola Chrystusa zaczyna się wam przejawiać – biec powinniście ku tej bramie. Inaczej, wypowiadacie Chrystusowi posłuszeństwo i nawet duchowy z Nim związek zrywacie!

 

Siemionow

 

Czy Ksiądz myśli, że to łatwo porzucić swój narodowy Kościół i przejść do obcego?

 

Miss Wilson

 

Musi to być możliwym, skoro faktem jest, jakeśmy słyszeli, że zacni ludzie to z przekonania uczynili. Jednakże pozbyć się nie mogę pewnego, może niewytłumaczalnego, wstrętu do takiego kroku.

 

Ksiądz

 

Ani myślę przypuszczać, żeby ten krok był łatwym, i wstręt do niego rozumiem doskonale. – Kiedy idzie o nawrócenie się, bądź z niedowiarstwa do chrystianizmu, bądź z innego wyznania na katolicyzm, mogą stawać na przeszkodzie rozmaite wewnętrzne stany. U ludzi powierzchownych rozerwanie, zmysłowość nie dają nawet dojść do tego, żeby na serio o Bogu i duszy pomyśleli: tym trudniej, żeby się tacy na coś zdecydowali. U ludzi znów głębszych i myślących zdarza się często pewna pycha umysłowa, która im nie pozwala przypuścić, że byli dotąd w błędzie, a przynajmniej chce koniecznie prawdę Bożą poddać własnej krytyce, jakeśmy to przed paru dniami obszerniej omawiali. Oba te stany duszy, pierwszych i drugich, są właściwie różnymi formami miłości własnej: ale oprócz tego, w duszach nawet podniosłych i osobiście nie pysznych, gnieździ się często miłość własna narodowa, którą przed chwilą starałem się określić, – i ta, proszę mi wierzyć, bardzo często, ukrywając się pod szlachetnymi pozorami patriotyzmu, broni przystępu prawdzie, bo nie daje widzieć możliwych błędów własnego narodu. Wystawiam sobie, że Anglikowi ogromnie trudno być musi pomyśleć, że angielski Kościół jest w błędzie, albo Rosjaninowi, że Cerkiew nie jest prawym Kościołem – może jeszcze trudniej, niż zarozumiałemu człowiekowi przypuścić, że on sam jest w błędzie: bo miłość własna narodowa jest jeszcze drażliwsza od osobistej. Jednakowoż gdyby własny naród był w błędzie – co jest przecież a priori możliwym – to nawet patriotyzm rozumny wymagałby, żeby człowiek na to oczy otworzył. A tym bardziej Bóg wymaga, żeby dusza wzniosła się ponad ciasnotę i uprzedzenie narodowego ekskluzywizmu, zerwała te krocie delikatnych korzonków nawyknień, uroczych wspomnień, którymi od lat dziecinnych do nacjonalnego kultu przyrosła, – i szła prosto tam, dokąd On chce.

 

Miss Wilson

 

Prosto... dokąd On chce!?

 

* * *

 

Po tych słowach nastąpiło dłuższe milczenie. – Wstaliśmy od stołu, przeszliśmy na brzeg terasy panującej nad jeziorem. Noc była jeszcze piękniejsza, niż dni poprzednich; Leman, jak tafla ze stali, odbijał miriady gwiazd, które iskrzyły się w górze; opary leciuchne wlokły się tylko wzdłuż brzegów. Cisza i pokój natury nas oblewały. Wtedy wpadł mi w oko ów cypel, na którym pierwszego wieczora Deville wskazał nam człowieka, wspinającego się przez mgłę do góry. Przypomniałem to reszcie towarzystwa i dodałem:

 

– Już mgła się znacznie rozrzedziła; niechże ten, co idzie pod górę, jeszcze trochę się wysili, by się, broń Boże, nie zatrzymał w pół drogi.

 

Pożegnaliśmy się wszyscy serdecznym uściśnięciem ręki, mówiąc sobie, że nie zapomnimy tych wieczorów. Jeden Deville był chłodny i sztywny przy pożegnaniu; ale może ten chłód pokrywał wewnętrzne poruszenie.

 

–––––––––––

 

 

Wieczory nad Lemanem. Napisał ks. Marian Morawski T. J., PROFESOR UNIW. JAGIELLOŃSKIEGO. Wydanie dziewiąte, z dodatkiem uwag krytycznych ks. Jakuba Overmans'a T. J., Warszawa 1938. NAKŁADEM WYDAWNICTWA KSIĘŻY JEZUITÓW, ss. 9; 255-259. (Końcowy fragment ostatniego Siódmego Wieczoru pt. Kościół katolicki i kościoły narodowe. Pisownię nieznacznie uwspółcześniono).

 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Pozwolenie Władzy Duchownej:

 

Można drukować

 

Warszawa, dn. 8. IX. 1937

 

Ks. Stanisław Sopuch T. J.

Prowincjał Wielkopolski i Mazowsza

 

Nihil obstat

 

P. E. Kosibowicz S. I.

Censor

 

N. 4991

 

Imprimatur

 

Varsaviae die 10 Septembris 1937 anni

 

† St. Gall

Vicarius Generalis

 

Dr V. Majewski

Notarius

 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Przypisy:

(*) Tytuł od red. Ultra montes.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMVIII, Kraków 2008

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: