POSŁUSZEŃSTWO

 

KS. RAMA P. COOMARASWAMY

 

 

"Kościół sam się wyniszcza drogą posłuszeństwa... Mistrzowskie posunięcie szatana polega więc na tym aby rozprzestrzeniać zasady rewolucji wewnątrz Kościoła i to pod szyldem autorytetu samego Kościoła... udało mu się nakłonić tych, których obowiązkiem jest bronić i rozszerzać Kościół by potępili tych, którzy bronią katolickiej Wiary"...

Arcybiskup Lefebvre

 

Ci, którzy zaprzeczają, by posoborowi "papieże" oraz "biskupi pozostający z nimi w jedności" byli katolikami zdecydowanie odrzucają autorytet ich władzy. Jednakże dla tych, którzy uważają, że ludzie ci są prawdziwymi papieżami, prawdziwymi Wikariuszami Chrystusa, kwestia ta nie jest tak oczywista. Tak czy inaczej, nie ma wątpliwości, że od większości ludzi wychowanych w wierze wymaga się by w imię "posłuszeństwa" przestrzegali wytycznych wyłożonych przez posoborowych "papieży" oraz zaakceptowali zmiany w doktrynie, kulcie i formie rządu, które zostały zapoczątkowane przez Vaticanum II. Dlatego też sprawą najwyższego znaczenia jest, ażeby katolicy zrozumieli naturę swych powinności odnośnie tej cnoty.

 

Według Tanquereya:

 

"Posłuszeństwo jest to cnota obyczajowa nadprzyrodzona, która skłania nas do poddawania woli swojej woli prawowitych przełożonych, jako przedstawicieli Boga... Jest najpierw rzeczą oczywistą, że nie ma ani obowiązku ani się godzi być posłusznym przełożonemu, który by rozkazywał coś jawnie przeciwnego prawom Bożym lub kościelnym; w tym wypadku powtórzyć by należało za św. Piotrem: «Więcej trzeba słuchać Boga, aniżeli ludzi»" (Dz. Ap. 5, 29) (1).

 

Weźmy pod uwagę trzykrotne zaparcie się Piotra. Wydarzyło się to tuż przed Ukrzyżowaniem naszego Pana, ale długo po tym, jak otrzymał od Chrystusa obietnicę prymatu nad Jego Kościołem. (a)

 

Nikt nigdy nie sugerował byśmy w tej kwestii szli za przykładem Apostoła. A nawet po Zmartwychwstaniu, po Zesłaniu Ducha Świętego, Pismo Święte daje nam jeszcze inny przykład, kiedy to nie jest się bezwzględnie zmuszonym zgodzić się z opinią Piotra. W drugim rozdziale Listu do Galatów czytamy jak Paweł upomniał Piotra w sprawie przestrzegania żydowskich zwyczajów. Tak o tym epizodzie mówi św. Cyprian: "Ani też Piotr, którego Pan Bóg uczynił pierwszym i na którym zbudował Swój Kościół nie zachował się wyniośle i arogancko gdy Paweł spierał się z nim na temat obrzezania; nie powiedział, że dzierży prymat i powinien być słuchany"... (Epist. LXXI, n. 3). Św. Augustyn cytując ten ustęp z pracy św. Cypriana dodaje: "Piotr Apostoł, u którego – dzięki posiadaniu tak wyjątkowej łaski – pierwszeństwo wśród Apostołów było tak wzniosłe, gdy w sprawie obrzezania postąpił inaczej niż tego prawda wymagała, napomniany został przez świętego Pawła". Toteż z przykładu Pisma Świętego widzimy, że nie powinniśmy ani ślepo ani bezwarunkowo podążać za tymi, którzy posiadają autorytet Piotrowy.

 

Od czasów Vaticanum II wierni znaleźli się w trudnej sytuacji wyboru pomiędzy wielowiekowym nauczaniem i dyscypliną Kościoła, a poleceniami posoborowej hierarchii. Gdy powstaje taki konflikt, to w niezmiennym nauczaniu Kościoła wierni odnajdują podstawy upoważniające ich do przylgnięcia do tego pierwszego. By wykazać, że tak właśnie jest rozważmy słowa św. Wincentego z Lerynu († 434). Z Encyklopedii Katolickiej (Catholic Encyclopedia) (1908) dowiadujemy się, że nauczał on:

 

"...Jeśliby w pewnej części Kościoła miała powstać jakaś nowa nauka, należy wtedy mocno przylgnąć do wiary Kościoła Powszechnego i zakładając, że nowa nauka byłaby takiej natury, iż mogłaby zatruć niemal całość tej ostatniej, jak to uczynił arianizm, to wtedy trzeba trwać przy starożytności; jeżeli nawet tutaj znalazłby się jakiś błąd, to należy stanąć przy soborach powszechnych a przy ich braku, trwać przy tym co w jednomyślności wiary katolickiej wszyscy zawsze, wszędzie, niewzruszenie wyznawali...".

 

I dalej przytoczono słowa Świętego:

 

"Wobec tego prawdziwym i szczerym katolikiem jest ten, kto prawdę Bożą, kto Kościół, kto Ciało Chrystusa miłuje, kto nad Boską religię, kto nad wiarę katolicką niczego wyżej nie ceni, ani niczyjej powagi, ani miłości, ani geniuszu, ani wymowy, ani filozofii, lecz gardzi tym wszystkim, i niewzruszenie trwa przy wierze, a postanawia tego tylko się trzymać i w to wierzyć, czego się powszechnie z dawien dawna Kościół trzyma. Prawdziwy katolik, jeśli spostrzeże, że ktoś później jakąś nową i nieznaną naukę zaprowadza, poza wszystkimi albo wbrew wszystkim świętym, to pouczony szczególnie słowami błogosławionego Pawła apostoła, widzi w tym nie religię, lecz pokusę" (Commonitorium adversus haereses, XX).

 

Nikt nie powinien też uważać, że takie stanowisko było odosobnione. Papież święty Grzegorz Wielki nauczał w Moralium: (2)

 

"Wiedzcie o tym, że nie powinno się nigdy wyrządzać zła z powodu posłuszeństwa, chociaż niekiedy trzeba dla posłuszeństwa zaniechać jakiegoś dobra, którego chciałoby się dokonać".

 

Filozofia scholastyczna uczy, że "prawdziwe posłuszeństwo jest cnotliwą decyzją ducha, wypełnieniem z roztropnością prawego rozkazu". Alan z Lille, znany teolog scholastyczny XII wieku tak objaśniał ten ustęp:

 

"Musisz się strzec byś nie zbłądził w posłuszeństwie. Zauważ, co powinno towarzyszyć posłuszeństwu: jest nim mianowicie – słuszność, tzn. że polecenie jest właściwe. Z tego powodu powiedziano: «wypełnienie z roztropnością prawego rozkazu». Po drugie, co zostało postanowione powinno być uczciwą: tak jak jest powiedziane, «cnotliwą decyzją». Po trzecie, powinno to wypływać z roztropności; dlatego dodane jest: «z roztropnością». Posłuszeństwo, któremu brak roztropności jest z tej przyczyny puste. To któremu brak uczciwości, jest wsteczne, ponieważ ten, który jest szczerze posłuszny lecz z nadmiaru posłuszeństwa, ukazuje duchową pychę. Jeżeli rzeczywiście posłuszeństwu brakuje słuszności, to jest bezprawne i bezpodstawne... Wiemy, że zło nigdy nie powinno być skutkiem posłuszeństwa"... (3).

 

Tych samych zasad nauczał św. Bernard w rozprawie naukowej O regule i dyspensie (De praecepto et dispensatione). Omawiając rolę zwierzchnika zauważa, że:

 

"Opat nie jest ponad Regułą, ponieważ on sam kiedyś poddał się jej dobrowolnie. Jest tylko jedna potęga nad Regułą..., którą musimy uznać i jest nią reguła Boga... Ten, kto został wybrany opatem jest postawiony jako sędzia, nie nad tradycjami Ojców, ale nad wykroczeniami swych braci, tak by mógł stać na straży reguł i karać przewinienia. Doprawdy, uważam, że te święte przepisy zakonne są raczej powierzone rozwadze i wierności zwierzchników niż podporządkowane ich woli" (4).

 

Ponieważ cała władza w ostatniej instancji pochodzi od Boga, to całe posłuszeństwo ostatecznie należne jest Bogu. Jak uczy św. Tomasz z Akwinu: "Niekiedy zaś polecenia przełożonych są sprzeczne z przykazaniami Bożymi. A więc nie we wszystkim należy słuchać przełożonych. Podwładni zaś nie podlegają przełożonym we wszystkim, lecz tylko w odniesieniu do jawnych określonych spraw i gdy takie posłuszeństwo nie sprzeciwiałoby się rozkazowi wyższej władzy" (Summa II-II, Q. 104, Art. 5). Gdzie indziej uczy on, że posłuszeństwo względem zwierzchników obowiązuje tylko wówczas "gdy głoszą nam to co, zostawili Apostołowie" (De Veritate, Q. 14, Art. 10). Wyjaśnia to tak:

 

"Władzy niższej trzeba się poddać w miarę jej uległości wobec władzy wyższej. Jeśliby zaś niższy przełożony uchylił się od posłuszeństwa wyższej władzy, nie należy mu w tym ulegać, np. gdy prokonsul nakaże co innego niż Cezar" (Summa, II-II, Q. 69, Art. 3).

 

Jeszcze bardziej dobitniejsze stwierdzenie znajdujemy w sławnym Dialogu między zakonnikiem kluniackim a cystersem:

 

"Musimy słuchać naszych przełożonych z całkowitym posłuszeństwem, nawet gdyby się prowadzili niestosownie, tak długo jak mają nad nami władzę i nauczają nas zgodnie z autorytetem prawa boskiego. Jednakże gdyby byli już tak zupełnie zepsuci chyląc się ku moralnej ruinie, że w kierowaniu swoimi podwładnymi nie przestrzegaliby autorytetu boskiego prawa lecz zamiast tego kierowali się własnymi samowolnymi odruchami i kaprysami, niech tedy wolno nam będzie – zgorszonym i urażonym podwładnym mającym baczenie na nakazy boskiego prawa – uciekać od nich jak unikalibyśmy ślepych przywódców, ażeby razem z nimi nie upaść w otchłań wiecznego potępienia... nierozumna służba nie jest miła Bogu, o czym mówi nam Apostoł nakazując «rozumną służbę»" (Rzym. 12, 1) (5).

 

A zatem niemądrym byłoby zakładać, że nauczanie Kościoła miałoby być inne, gdyż jak stwierdza Doktor Anielski posłuszeństwo "domaga się nie tylko natychmiastowej gotowości lecz także roztropności" (Komentarz do Listu do Tytusa, 3, 1). Ślepe posłuszeństwo jest tak samo obce Magisterium Kościoła jak ślepa wiara.

 

Papież Benedykt XIV w traktacie o Cnocie heroicznej stwierdza wyraźnie:

 

"Nie można być posłusznym przełożonemu, który nakazuje coś sprzecznego z prawem boskim. Stosownie do słynnego listu św. Bernarda do mnicha Adama nie można być również posłusznym opatowi, który nakazuje coś sprzecznego z regułą zakonną. Ślepe posłuszeństwo eliminuje roztropność ciała, nie zaś rozwagę ducha jak to szczegółowo pokazuje Suarez".

 

Zasady powyższe dobrze reasumuje współczesny autor, ojciec Vincent McNabb. W swej pracy powstałej na początku obecnego wieku stwierdza:

                                                                       

"Wszelka władza czy to indywidualna czy też kolektywna musi być usankcjonowana i kontrolowana przez jakąś wyższą osobę lub prawo... wypływa z tego zasada wielkiej doniosłości, którą tak możemy wyrazić: ŻADNA WŁADZA NIE MA PRAWA ROZKAZYWAĆ JEŚLI PRZY TYM SAMA NIE OKAZUJE POSŁUSZEŃSTWA. Innymi słowy, władza może domagać się posłuszeństwa tylko wtedy gdy jej czyn albo rozkaz jest aktem posłuszeństwa" (6).

 

 

ŚWIĘTE "NIEPOSŁUSZEŃSTWO" – HISTORYCZNE PRZYKŁADY "NIEPOSŁUSZEŃSTWA" Z ŻYWOTÓW ŚWIĘTYCH

 

Na przestrzeni wieków pojawiały się sytuacje gdy święci bywali zmuszani do nieposłuszeństwa względem swoich zwierzchników. Jeden z takich najwcześniejszych przykładów znajdujemy w starym rzymskim Brewiarzu, a dotyczy on Papieża, św. Marcelego I którego uroczystość obchodzona jest 16 stycznia. Według papieża Mikołaja I, "za panowania cesarzy Dioklecjana i Maksymiana, Marceli – biskup Rzymu, który później stał się sławnym męczennikiem, był tak prześladowany przez pogan, że wszedł do jednej z ich świątyń i zapalił tam kadzidło. Z tego powodu pewna liczba biskupów wszczęła na soborze dochodzenie i Papież przyznał się do upadku" (List do cesarza Michała, 865).

 

Inny pisarz, Platina, przekazuje nam więcej szczegółów:

 

"Kiedy oprawcy zagrozili papieżowi Marcelemu ogarnęła go trwoga i zapalił bożkom kadzidło oraz oddał im cześć, lecz gdy niedługo potem sobór 180 biskupów zebrał się w Sinuessa, Marceli pojawił się przed zgromadzeniem w worze pokutnym i błagał zgromadzonych o nałożenie pokuty z powodu swej niewierności. Ale nie potępił go żaden z członków soboru; a wszyscy oświadczyli, że św. Piotr zgrzeszył podobnie i swoimi łzami zasłużył na wybaczenie".

 

Bez znaczenia jest fakt, że badacze spierają się na temat ścisłości tej historii. Znajdujemy ją w starszych Brewiarzach Kościoła, które mają na celu raczej nauczenie zasad na przykładach aniżeli zaspokojenie wymagań modernistycznych historyków. Tym niemniej prawdziwość tej historii dopuszcza św. Robert Bellarmin oraz wielki katolicki historyk Baroniusz. I stąd wzięło się popularne średniowieczne powiedzenie, że: "chociaż papież Marceli zapalił kadzidło Jowiszowi to nie znaczy, że wszyscy biskupi powinni robić to samo".

 

Za kolejny przykład może posłużyć przypadek papieża Paschalisa II, który panował w latach 1099 – 1118. Był to okres gdy między Kościołem i państwem srożyła się zaciekła batalia o "inwestyturę" – której sednem było to, kto powinien mianować członków hierarchii (biskupów): Kościół czy cesarz? Była to wówczas szczególnie drażliwa kwestia jako że biskupi Kościoła władali wielkimi obszarami ziemi, których właściciele byli zobowiązani do dostarczania państwu żołnierzy oraz wsparcia w wypadku wojny. Po uporaniu się z wielkimi trudnościami rozstrzygnięto tę kwestię na soborze ekumenicznym za panowania jego poprzednika Grzegorza VII. Kościół miał zachować kontrolę nad ich nominacjami, ale miały być zachowane tradycyjne feudalne obowiązki właścicieli ziem wobec władzy świeckiej.

 

Pomimo tego sprawa miała tak wielkie znaczenie, że Henryk V, cesarz Niemiec, faktycznie najechał Włochy i uczynił Papieża swoim więźniem. Przez dwa miesiące Paschalis II był narażony na najstraszniejsze niebezpieczeństwa i okrutne traktowanie. W końcu, pod presją towarzyszy niedoli, biskupów-współwięźniów podpisał z królem traktat dający władcy prawo do mianowania "pierścieniem i pastorałem" – symbolami duchowymi – (zarówno świeckich jak i duchownych) a ponadto Papież darował cesarzowi prawo decydowania między rywalizującymi pretendentami w spornych nominacjach jak również przywilej odrzucania papieskich nominacji. Zrzekał się również na rzecz króla klasztornych ziem i posiadłości. Ten układ dawał w istocie królowi całkowitą kontrolę nad hierarchią Kościoła na ponad połowie europejskiego terytorium. Ponadto Papież złożył przysięgę, że nie będzie się mścił na cesarzu za te czyny i po uwolnieniu nigdy nie odwoła traktatu.

 

Po wyjściu z więzienia Papież czuł się związany swoją przysięgą i wzbraniał się przed wycofaniem z tego traktatu. Godfrey, gorliwy opat z Vendôme przeciwstawił jego postępowanie heroicznej stanowczości dawnych męczenników, a szczególnie przykładom świętych Piotra i Pawła. Napisał do Papieża, że "jeśli następca Apostołów zlekceważył ich przykład, to powinien jak najśpieszniej – o ile nie chce utracić ich chwalebnej korony – anulować i naprawić to co zrobił i jak drugi Piotr łzami żalu odpokutować swą winę". Świecka inwestytura – dodawał – kiedy to świeckim przyznaje się władzę nadawania posiadłości, a co za tym idzie jurysdykcję w sprawach duchowych, jest równoważną zaparciu się wiary, zgubną dla wolności Kościoła i całkowitą, zupełną herezją. Opat z Monte Cassino odmówił, gdy nakazano mu oddać klasztorne ziemie. "Miłuję ciebie" napisał do Papieża "jako mego pana i ojca i nie pragnę mieć nikogo innego za papieża. Ale Pan Bóg powiedział «kto by miłował ojca i matkę więcej niźli mnie, nie jest mnie godzien»... Jeśli chodzi o ten skandaliczny traktat, wymuszony na tobie przemocą i zdradą, to jakże mogę go pochwalić? Albo zaiste, jakże sam mógłbyś go pochwalać...? Twe własne prawa potępiły i ekskomunikowały każdego duchownego, który poddaje się świeckiej inwestyturze"... Inny prałat, arcybiskup Lyonu przekonywał Papieża jeszcze bardziej dosadnymi słowami: "Obmierzły przewodniku, oto kim jesteś, tyran w czasie pokoju, a tchórz przed burzą". Arcybiskup Vienne, osobisty legat Paschalisa II we Francji zwołał sobór i ogłosił świecką inwestyturę za heretycką oraz przystąpił do nakładania ekskomuniki na Henryka V. Na tymże soborze, trzej kanonizowani później święci – św. Bruno, św. Hugon z Grenoble i św. Godfrey z Amiens, jak również przyszły Papież, Kalikst II – stwierdzili, że jeżeli nie odwoła swego porozumienia z cesarzem to "będziemy zobligowani odmówić ci posłuszeństwa". Papież przyznał, że zbłądził i naprawił swój błąd. Na kolejnym soborze powiedział: "wyznaję, że zawiodłem i proszę was o modlitwę do Boga by mi wybaczył".

 

Jeszcze jeden, ostatni przykład – Roberta Grosseteste'a. Był on doktorem teologii na Oksfordzie, który był wówczas ośrodkiem katolickiego nauczania. Był jednym z najwierniejszych obrońców papiestwa, porównujący Papieża do Słońca oświetlającego świat widzialny. Po tym jak z oporami przyjął biskupstwo Lincoln, został poproszony przez Papieża o wyznaczenie nieobecnego duchownego (nowego siostrzeńca Papieża) na jedną z prebend diecezji – chodziło o sytuację, gdy duchowny otrzymywał dochód z parafii mieszkając jednocześnie w Rzymie. Oto jego odpowiedź:

 

"Niemożliwe jest, aby najświętsza Stolica Apostolska, której według Apostoła przekazana została przez Świętego Świętych, Pana Jezusa Chrystusa wszelka władza i moc dla zbudowania moralnego, a nie dla zniszczenia lub nakazania czy też jakiejkolwiek próby uczynienia czegoś zbliżonego do owego rodzaju grzechu, który jest tak obmierzły Jezusowi Chrystusowi, wstrętny, obrzydliwy i szkodliwy dla rodu ludzkiego. Gdyż byłoby to najoczywistszym upadkiem, zepsuciem i nadużyciem jego najświętszej i nieograniczonej władzy... Żaden wierny poddany Stolicy Apostolskiej, żaden człowiek, który nie jest odcięty przez schizmę od Ciała Chrystusa i tejże Stolicy Apostolskiej, nie może podporządkować się mandatom, nakazom albo jakimkolwiek innym przejawom tego rodzaju. Nie, nawet gdyby ich autorem było najwyższe ciało aniołów. Musi on je odrzucić i przeciwstawić się im z całych sił. Z POWODU POSŁUSZEŃSTWA, PRZEZ KTÓRE JESTEM ZWIĄZANY ZE STOLICĄ APOSTOLSKĄ, JAK Z RODZICAMI I Z POWODU MIŁOŚCI JAKĄ ŻYWIĘ DLA ŁĄCZNOŚCI ZE STOLICĄ APOSTOLSKĄ W CIELE CHRYSTUSA JAKO POSŁUSZNY SYN, JESTEM NIEPOSŁUSZNY, OPIERAM SIĘ, PRZECIWSTAWIAM SIĘ. Nie możesz podjąć przeciw mnie żadnego działania, gdyż każde me słowo i czyn nie są buntem, lecz wyrazem synowskiej czci należnej z Bożego nakazu ojcu i matce. Jak powiedziałem, Stolica Apostolska w swej świętości nie może niszczyć, może tylko budować. Tym właśnie jest pełnia władzy; może czynić wszystko dla moralnego zbudowania. Lecz te tak zwane klauzule nie budują, lecz niszczą"... (7).

 

Kiedy Papież otrzymał ten list, to według przekazów nie posiadał się ze złości i zagroził, że nakaże swojemu wasalowi królowi Anglii uwięzić biskupa Grosseteste. Jednakże został powstrzymany przez kardynała Gil de Torres, który powiedział: "Nie możecie nic zrobić. To jest prawda. Nie możemy go potępić. To jest katolik i człowiek świątobliwy, lepszy od nas obu. Nie ma sobie równych pośród prałatów. Całe francuskie i angielskie duchowieństwo wie o tym i nasze protesty na nic się nie zdadzą". Biskup Grosseteste był górą i według tradycji, gdy umarł wszystkie dzwony kościelne w Anglii same się rozdzwoniły. Przez współczesnych uważany był za świętego.

 

 

NIEŚWIĘTE "POSŁUSZEŃSTWO" – PRZYKŁAD MASOŃSKI

 

Przechodząc do zakończenia tego rozdziału (b) wielce zajmujące będzie rozważenie kilku masońskich wypowiedzi na temat posłuszeństwa. Według Stałej Instrukcji sporządzonej przez Wielkich Mistrzów masonerii (Alta Vendita) w 1819-20, która wpadła w ręce Kościoła i została opublikowana przez papieża Piusa IX: "musimy skierować naszą uwagę na ideał, który dla człowieka aspirującego do odnowienia całej ludzkości stanowił zawsze przedmiot najwyższej troski. Tym celem jest wyzwolenie Włoch, z czego wyrośnie kiedyś wyzwolenie całego świata, powstanie braterskiej uniwersalnej republiki i światowy pokój". W dokumencie czytamy jeszcze:

 

"Pośród wielu środków zaradczych jakie proponowali co bardziej energiczni członkowie naszej organizacji jest jeden, o którym nie możemy nigdy zapomnieć... Papiestwo miało zawsze decydujący wpływ na losy Italii. Wyposażone wszędzie w oręż, głos, pióro i serce swych niezliczonych biskupów, zakonników, zakonnic oraz wiernych zawsze znajdowało ludzi fanatycznie przygotowanych na ofiary i męczeństwa... W dzisiejszych czasach nie zamierzamy odbudowywać, nawet dla naszej korzyści, tej potęgi, która została chwilowo osłabiona [z powodu upadku państwa kościelnego]. Nasz ostateczny cel jest tym samym jaki miał Wolter i Rewolucja Francuska: całkowite zniszczenie katolicyzmu, a nawet chrześcijaństwa...

 

Od tysiąca siedmiuset lat papiestwo stanowi zasadniczą część włoskiej historii... Nie możemy znieść takiego stanu rzeczy; musimy znaleźć remedium na tę sytuację. I oto jest! Papież, ktokolwiek nim będzie, nigdy nie przyłączy się do tajnych stowarzyszeń. Tak więc to tajne stowarzyszenia muszą zrobić pierwszy krok w kierunku Kościoła i Papieża by ich pokonać...

 

Zadanie którego wykonania się podejmujemy nie dokona się w dzień, miesiąc czy rok. Może wymagać wielu lat, być może nawet stulecia... Dla zwycięstwa naszej sprawy nie zamierzamy przeciągać na naszą stronę Papieża przez nawrócenie go na nasze zasady albo zrobienie go ich propagatorem... TYM CO MUSIMY ZROBIĆ TO CZEKAĆ, jak Żydzi wyglądający Mesjasza, NA PAPIEŻA ODPOWIEDNIEGO DLA NASZYCH CELÓW. Tylko taki Papież będzie nam większą pomocą w szturmie na Kościół niż małe broszury naszych francuskich braci czy nawet złoto Anglii. A to dlaczego? Ponieważ z takim Papieżem będziemy mogli skutecznie skruszyć skałę, na której Bóg zbudował Swój Kościół... Mały palec następcy Piotra powinien zostać umoczony w intrydze i ten mały palec powinien okazać się skuteczniejszy w tej krucjacie niż wszyscy Urbanowie II i wszyscy św. Bernardowie chrześcijaństwa... Nie mamy wątpliwości, że osiągniemy ten ostateczny cel naszych wysiłków... Zanim będziemy mogli sfabrykować Papieża zgodnego z naszymi życzeniami, musimy stworzyć całe pokolenie godne królestwa, którego oczekujemy. Musimy wykluczyć z naszych rachub ludzi starych i w średnim wieku. Musimy skierować cały wysiłek na zdobycie młodych, a w miarę możności, nawet bardzo młodych... Gdy wasza dobra reputacja ugruntuje się w internatach, szkołach średnich, uniwersytetach i seminariach, gdy zdobędziecie zaufanie zarówno nauczycieli jak i uczniów, pielęgnujcie szczególnie w tych, którzy wkraczają do stanu duchownego pragnienie współpracy z wami... Wasza dobra opinia uczyni młodszych członków świeckiego a nawet zakonnego duchowieństwa chłonnymi na nasze doktryny. W przeciągu kilku lat, to samo młode duchowieństwo z konieczności obejmie odpowiedzialne stanowiska. Będą rządzić, administrować, sądzić i tworzyć radę papieską; niektórzy zostaną wezwani na wybór przyszłego Papieża. Ten Papież, jak większość jego współczesnych, będzie w większym lub mniejszym stopniu pod oddziaływaniem tych włoskich i humanistycznych zasad, które teraz wprowadzamy do publicznego obiegu. Jest to małe ziarnko gorczycy które powierzamy ziemi...

 

Na całej długości ścieżki, którą teraz szkicujemy naszym braciom znajdują się poważne przeszkody do przezwyciężenia i wszelkiego rodzaju trudności do pokonania. Działając z doświadczeniem i mądrością powinniśmy nad nimi zatriumfować. Cel jest tak wspaniały, że dla jego osiągnięcia trzeba rozwinąć wszystkie żagle. Chcecie zrewolucjonizować Italię? Wyszukajcie Papieża odpowiadającego naszemu opisowi. Chcecie założyć królestwo wybranych [tj. masonów] na tronie babilońskiej nierządnicy? NAKŁOŃCIE ZATEM KLER BY KROCZYŁ POD WASZYM SZTANDAREM W PRZEKONANIU, ŻE MASZERUJE POD SZTANDAREM PAPIESKIM. Chcecie by znikły ostatnie ślady tyranii i ucisku? Zarzućcie wasze sieci jak Szymon Bar-Jona. Zarzućcie je raczej w głębie zakrystii, seminariów, zakonów niż mórz, a jeśli nie będziecie przynaglać wydarzeń, to obiecujemy, że sami zbierzecie jeszcze cudowniejszy połów od niego... Poławiacz ryb stał się rybakiem ludzi; wy będziecie łowić przyjaciół u samych stopni Tronu św. Piotra. PLONEM WASZEGO POŁOWU BĘDZIE REWOLUCJA W KAPIE I TIARZE, MASZERUJĄCA POD KRZYŻEM I PAPIESKIM SZTANDAREM; REWOLUCJA POTRZEBUJĄCA TYLKO ISKRY, BY CZTERY STRONY ŚWIATA STANĘŁY W OGNIU. W PRZECIĄGU STU LAT... BISKUPI I KSIĘŻA BĘDĄ UWAŻAĆ, ŻE MASZERUJĄ ZA EMBLEMATEM KLUCZY ŚW. PIOTRA, A W RZECZYWISTOŚCI BĘDĄ PODĄŻAĆ ZA NASZĄ CHORĄGWIĄ... REFORMY ZOSTANĄ WPROWADZONE W IMIĘ POSŁUSZEŃSTWA" (8).

 

Przeciętnemu czytelnikowi wszystko to może się wydać zbyt przesadzone, ale co można powiedzieć gdy czołowy mason, Yves Marsoudon (mistrz Najwyższej Rady Francji, rytu szkockiego) wypowiada się w ten sposób:

 

"Zmysł uniwersalizmu tak bujnie kwitnący dziś w Rzymie jest bardzo bliski naszemu celowi istnienia... Z całego serca popieramy «Rewolucję Jana XXIII»...".

 

Nie będąc jeszcze tym usatysfakcjonowany, Yves Marsoudon następującymi słowami zadedykował "papieżowi" swoją książkę L'Oecuménisme vu par un franc-maçon de tradition (Ekumenizm widziany oczami tradycyjnego masona):

 

"Pamięci Angelo Roncalliego, kapłana, arcybiskupa Messembrii, nuncjusza apostolskiego Paryża, kardynała Kościoła rzymskokatolickiego, patriarchy Wenecji, PAPIEŻA Jana XXIII, KTÓRY RACZYŁ UDZIELIĆ NAM SWEGO BŁOGOSŁAWIEŃSTWA, ZROZUMIENIA I PROTEKCJI".

 

Następnie zadedykował ją:

 

"Papieżowi pokoju, ojcu wszystkich chrześcijan, przyjacielowi wszystkich ludzi, Jego czcigodnemu kontynuatorowi, JEGO ŚWIĄTOBLIWOŚCI PAPIEŻOWI PAWŁOWI VI" (9).

 

 

UWAGI ODNOŚNIE OBECNEJ SYTUACJI W KOŚCIELE

 

Współcześni katolicy stają wobec straszliwego dylematu. Jeśli są posłuszni posoborowym "papieżom", to muszą odstąpić od katolickiej wiary jaka istniała od czasów Chrystusa i Apostołów.

 

Z tego co przedstawiono już we wcześniejszych rozdziałach widać wyraźnie, że katolicy muszą udzielić swej intelektualnej akceptacji wszystkiemu co jest zawarte w zwyczajnym Magisterium Kościoła. Wielokrotnie deklarowano, że Vaticanum II stanowi "najwyższą formę zwyczajnego Magisterium". Encykliki i inne orzeczenia mające związek z wiarą i moralnością (co obejmuje zmiany liturgiczne oraz zmiany w formie Sakramentów) ogłoszone pod egidą papieskiego autorytetu ("papieże" wypowiadający się w ramach ich papieskiej funkcji) również wymagają naszej intelektualnej aprobaty. Gdy mowa jest o intelektualnej akceptacji to odnosi się to do posłuszeństwa, ponieważ cnota wymaga, by nasza wola działała w zgodności z naszym rozumem.

 

Otóż dokumenty te (Vaticanum II, encykliki, itd.) wyraźnie głoszą nauki sprzeczne z tym co było zawsze autorytatywnie nauczane aż do śmierci papieża Piusa XII. Wobec tego, katolik musi przyjąć fakt, że albo Duch Święty nauczał błędu w przeszłości albo uczy błędu w dzisiejszych czasach albo może zmieniać zdanie na temat prawdy – kwestii mających związek z wiarą i moralnością. Jeżeli posoborowi "papieże" są odpowiedzialni za nauczanie – z domniemanym autorytetem apostolskim – choćby jednego błędu, to musimy wtedy przyjąć, że albo Sam Chrystus uczy błędu (quod absit) albo że posoborowi "papieże" są uzurpatorami nie posiadającymi autorytetu tej władzy.

 

Katolicy, którzy poważnie traktują swą wiarę już dawno dostrzegli ten dylemat. Dopracowali się już wielu rozmaitych rozwiązań mających na celu utrzymanie "posłuszeństwa wobec papieskiego autorytetu" (zależy od tego nasze zbawienie) i nie popadnięcie w apostazję. Niektórzy oświadczyli, że mogą przebierać i wybierać co chcą z dokumentów Vaticanum II i innych papieskich wypowiedzi – akceptując te, które pozostają "w zgodności z Tradycją" i odrzucając innowacje (Bractwo Św. Piusa X). Ale takie stanowisko narusza katolicki wymóg okazania intelektualnej akceptacji i posłuszeństwa tym, których uznają za będących "jedną hierarchiczną osobą z Chrystusem". Inni próbują zanegować magisterialny charakter dokumentów Vaticanum II (oraz encyklik, itd.) albo uczą błędnie, że zwyczajne Magisterium może zawierać błąd (Michael Davies). Jeszcze inni twierdzą, że ich organizacje są zwolnione z posłuszeństwa z powodów historycznych (Zakon św. Jana). Niektórzy udali się do Rzymu i uzyskali pozwolenie na odprawianie tradycyjnej Mszy postanawiając zignorować fakt, że takie pozwolenie jest zawsze zależne od przyjęcia nauczania Vaticanum II oraz Novus Ordo Missae jako równie wartościowej formy kultu (Bractwo Św. Piotra i różni pojedynczy kapłani). W wielkiej obfitości występują też niezliczone pomniejsze odmiany tych stanowisk.

 

Zdając sobie sprawę z tego, że nikt nie może nauczać błędu powołując się na autorytet władzy Chrystusa, wielu katolików oświadczyło otwarcie, że posoborowi "papieże" nie posiadają żadnego autorytetu władzy. Niektórzy utrzymują, że Stolica Apostolska jest pusta – co zwykle określane jest jako sedewakantyzm. Takie stanowisko nie jest antypapieskie, lecz raczej zdecydowanie propapieskie. I to z powodu wielkiego poszanowania dla władzy papieskiej stanowisko to natychmiast odrzuca każdego, kto używa papieskiego urzędu do uporczywego głoszenia błędu. Inni, dostrzegając, że posoborowi "papieże" faktycznie zasiadają na tronie Piotrowym, skłaniają się do teorii materialiter/formaliter, która głosi, że są oni papieżami materialnymi ale nie formalnymi, że pomimo zasiadania na tronie Piotra nie mają żadnego autorytetu władzy ale, że gdyby nagle stali się katolikami i głosili prawdziwą naukę to wówczas by go odzyskali. Ci, którzy odrzucają autorytet posoborowych "papieży" są oczywiście zobowiązani do posłuszeństwa nauczaniu Kościoła istniejącemu aż do czasu ich uzurpacji.

 

Zakończmy uwagą doktrynalną. Posłuszeństwo to cnota moralna. Wiara, Nadzieja i Miłość to cnoty teologiczne. Jako takie posiadają wyższą wartość niż posłuszeństwo. Jest to oczywiście logiczne, ponieważ posłuszeństwo nie jest celem samym w sobie, tylko środkiem do celu. Celem posłuszeństwa jest "zachęcenie" nas do wypełniania nakazów Wiary, a nie odwrotnie. Dawanie posłuchu błędowi albo fałszywej wierze jest apostazją. (Wiara, na co już wcześniej wskazano, posiada dwa aspekty; jednym są dogmaty i nauczanie Kościoła, a drugim jest nasze ich przyjęcie).

 
Ks. Rama P. Coomaraswamy, 2001

 

Z języka angielskiego tłumaczył Mirosław Salawa

 

–––––––––––––––

Przypisy:

(1) Tanquerey, Zarys teologii ascetycznej i mistycznej, tom II.

 

(2) Lib. V, c. 10.

 

(3) Alan Lille, The Art of Preaching. Cistercian Publications, Spencer, Mass., 1978.

 

(4) St. Bernard, Treatise On Precept and Dispensation, Treatises, I. Cistercian Publications, Spencer, Mass., 1970.

 

(5) Idung of Prufening, Cistercians and Cluniacs. Cistercian Publications, Kalamazoo, Mich., 1977.

 

(6) The Game, Vol. II. Advent: London, 1918.

 

(7) Niektórzy wykorzystują nieposłuszeństwo Grosseteste'a jako podstawę dla swojego nieposłuszeństwa wobec posoborowych "papieży". Powinno być jasne, że nie była tu zaangażowana żadna kwestia wiary i moralności. Papież nie żądał przyjęcia błędu albo posłuszeństwa wobec liturgicznej zmiany. Był to przykład Papieża źle używającego swej władzy rządzenia.

 

(8) Obszerniejszy tekst można znaleźć w rozdziale I, Vol. II, The Biographical Memoirs of St. John Bosco, pod tytułem Freemasonry in the Piedmont [Masoneria w Piemoncie]. Silesiana Publishers, New Rochelle, N.Y., 1967.

 

(9) Cytowane w World Trends, wyd. Yves du Pont, (Hawthorn, Vic., Australia). Ten sam Yves Marsoudon nazywał Papieża, świętego Piusa X "faryzejskim, przesadnie krytycznym i przepełnionym nienawiścią", a Piusa XII scharakteryzował jako przywiązanego do "przestarzałej dyscypliny i sklerotycznych dogmatów". Cytuje też François Mitteranda, innego wybitnego masona, który miał powiedzieć: "Ci uświadomieni katolicy [tj., progresiści]... świadomi są niedomogów i zaniechań Soboru, jednakże skorzystali z KLIMATU, KTÓRY SOBÓR POMÓGŁ WYTWORZYĆ by domagać się autentycznej odnowy Kościoła. Wyzwalający charakter ich kontestacji nie może nie przyciągać sympatii wolnomularzy...".

 

(a) Głową Kościoła ustanowił Chrystus Pan św. Piotra po Zmartwychwstaniu (Jan. XXI, 15-17). Zob. ks. R. G. Clarke SI, Rozmyślania o życiu i nauce Pana Jezusa. Tłumaczone z angielskiego z pozwoleniem Autora przez M. P., Kraków 1913, s. 224.

 

(b) Artykuł ten to ósmy rozdział książki Rama P. Coomaraswamy pt. The Destruction of the Christian Tradition.

 

(Przypisy literowe od red. Ultra montes).

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMX, Kraków 2010

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: