"HERE COMES THE BRIDE"

 

ANALIZA KRYTYCZNA OŚWIADCZEŃ BISKUPA WILLIAMSONA, RATZINGERA I BISKUPA FELLAY

 

(Artykuł z 28 III 2009)

 

BP DONALD J. SANBORN

 

 

DEKLARACJA BISKUPA WILLIAMSONA

 

26 lutego br. biskup Williamson ogłosił deklarację, w której przeprosił za swoje uwagi dotyczące nazistowskiej zagłady Żydów podczas II Wojny Światowej. List zawiera dość interesujące treści, zwłaszcza te, które można znaleźć między wierszami.

 

"Obserwując te konsekwencje, mogę całkowicie szczerze stwierdzić, że żałuję, iż wypowiedziałem wspomniane słowa, a jeślibym mógł wcześniej przewidzieć pełnię szkód i zranień, których stały się przyczyną, zwłaszcza dla Kościoła, lecz także dla tych, którzy przeżyli prześladowania za czasów Trzeciej Rzeszy, oraz rodzin tych, którzy zginęli, wcale bym ich nie wypowiedział".

 

Tymi słowami biskup Williamson przeprasza za wypowiedź wygłoszoną na temat zagłady Żydów, lecz nie odwołuje jej. Jednakże nie ma to żadnego sensu, bo skoro powiedział prawdę, to dlaczego miałby za nią przepraszać? Jakim sposobem powiedzenie prawdy mogłoby zranić Kościół albo tych, którzy przeżyli prześladowania lub rodziny tych, którzy zginęli? Stwierdził przecież, że około 300000 Żydów zginęło z rąk nazistów. Jeżeli rzeczywiście zginęło tylko 300000 osób to czy może to być obraźliwe dla krewnych ofiar i dla ocalałych z zagłady?

 

Wyraźnie widać, że biskup Williamson nie jest przekonany, że jest to prawdą, co z kolei prowadzi nas do następnego akapitu.

 

"W szwedzkiej telewizji wyraziłem jedynie amatorską opinię (słowami: ...«sądzę», ...«uważam») uformowaną 20 lat temu na podstawie dostępnych wówczas dowodów i rzadko wyrażaną od tego czasu publicznie. Jednakże wydarzenia ostatnich tygodni, a także sugestie ze strony doświadczonych współbraci przekonały mnie o tym, że ponoszę odpowiedzialność za wywołane przykrości. Wszystkich, którzy doznali zgorszenia przez to, co powiedziałem, w obliczu Boga proszę o przebaczenie".

 

Swoje stwierdzenie na temat Żydów biskup Williamson nazywa "opinią". Posiadanie opinii na jakiś temat oznacza, że uznaje się coś za prawdopodobnie prawdziwe, z zastrzeżeniem, że zdanie przeciwne może być również zgodne z rzeczywistością. Przypuszczam, że tym sposobem przygotowuje on sobie pole do wycofania się ze swoich poglądów, bo jeśli traktuje się coś jako zwykłą opinię, to całkowicie uprawnione jest przyjęcie przeciwnej opinii, jeśli tylko istnieje ku temu uzasadniony, zewnętrzny powód. Gdyby na przykład, przełożony zakonu domagał się od zakonnika porzucenia opinii, to jego wola stanowiłaby wystarczający zewnętrzny powód do odstąpienia od niej i przyjęcia opinii przeciwnej. Takie postępowanie jest dopuszczalne, ponieważ w tego typu sytuacji umysł nie jest przywiązany do prawdy niepodważalnymi dowodami. W rzeczywistości, to intelekt jedynie warunkowo, z zastrzeżeniami przychyla się do opinii, dopuszczając, że prawdziwe może być coś całkiem przeciwnego. Dlatego też, jeżeli z uzasadnionych przyczyn odstąpi się od opinii to nie będzie to żadnym uszczerbkiem dla prawdy.

 

W rezultacie, biskup Williamson przyznaje tutaj, że liczba sześciu milionów może być prawdziwa oraz że może być prawdą, iż Żydzi ginęli w komorach gazowych.

 

Całkiem możliwe, że biskup Williamson odwoła swoje wypowiedzi, przygotowując tym samym grunt dla ostatecznego połączenia się Bractwa Św. Piusa X (FSSPX) z modernistami.

 

 

LIST RATZINGERA

 

Dnia 11 marca Ratzinger wystosował do biskupów przydługi list wyjaśniający powody zdjęcia ekskomuniki z czterech biskupów Bractwa. W pierwszej części listu stwierdza, że zniesienie ekskomuniki dotyczy tylko czterech wymienionych imiennie biskupów, ale nie jest rehabilitacją Bractwa Św. Piusa X. W dalszej części oświadcza, że jedyna przeszkoda stojąca na drodze przywrócenia ich do modernistycznej jedności jest natury doktrynalnej:

 

"W świetle tej sytuacji mam zamiar połączyć w przyszłości Papieską Komisję «Ecclesia Dei» – instytucję od 1988 r. kompetentną w odniesieniu do tych wspólnot i osób, które wywodząc się z Bractwa Św. Piusa X czy ugrupowań podobnych, pragną powrócić do pełnej jedności z papieżem – z Kongregacją Nauki Wiary. W ten sposób staje się jasne, że problemy, które obecnie należy podjąć, mają zasadniczo charakter doktrynalny i dotyczą nade wszystko akceptacji Soboru Watykańskiego II oraz posoborowego nauczania papieży".

 

Z treści niniejszej oraz innych poczynionych ostatnio przez Ratzingera i innych modernistycznych urzędników wypowiedzi, w całkiem oczywisty sposób wynika, że FSSPX musi przyjąć nauki Vaticanum II, Jana Pawła II oraz samego Ratzingera. To stwierdzenie kruszy w drobny mak tak często powtarzaną w FSSPX teorię, jakoby Vaticanum II był zaledwie pastoralnym soborem, który nie zamierzał niczego rozstrzygać definitywnie. Posługując się taką teorią mogli sobie i wiernym wmawiać, że Vaticanum II można po prostu zignorować.

 

Złożone przez Ratzingera w powyższym dokumencie oświadczenie, iż sprawa ma absolutnie doktrynalną naturę i że tyczy się głównie uznania "magisterium" Vaticanum II i posoborowego "magisterium" potwierdza to, co sedewakantyści mówili cały czas: a mianowicie, że jeżeli Ratzinger jest papieżem, to niemożliwy jest brak zgody na soborowe i posoborowe nauczanie. W tej kwestii Ratzinger jest całkowicie konsekwentny i trafia w sedno.

 

Jeśli Ratzinger uznawany jest za papieża, to co najmniej może wymagać od wiernych okazania religijnego przylgnięcia do nauczania Vaticanum II. Oznacza to, że grzechem śmiertelnym byłoby myśleć, wierzyć lub głosić cokolwiek sprzecznego z tymi doktrynami. Ratzinger jeżeliby tylko chciał to mógłby nawet podnieść znaczenie niektórych nauk Vaticanum II do rangi uroczystego magisterium.

 

"Nie można «zamrozić» władzy nauczycielskiej Kościoła w roku 1962. Musi to być dla Bractwa całkiem jasne. Jednak niektórym z tych, którzy określają się mianem wielkich obrońców Soboru trzeba też przypomnieć, że Vaticanum II zawiera w sobie całą doktrynalną historię Kościoła. Ten, kto chce być posłuszny Soborowi, musi przyjmować wiarę wyznawaną w ciągu wieków i nie może podcinać korzeni zapewniających drzewu życie".

 

W tym miejscu Ratzinger prezentuje kolejną wersję ewolucji dogmatu. Oczywiście nie rozumie przez to, że musimy przyjąć naukę Quanta Cura o wolności religijnej czy nawet wierzenia Kościoła dotyczące jedności Kościoła albo fakt, że poza Kościołem katolickim nie ma zbawienia. W jego wyobrażeniu, dogmaty ewoluują w czasie i każdy dogmat jest prawdziwy w swoim własnym czasie i określonych okolicznościach, w których został ogłoszony. "Przyjęcie wiary wyznawanej w ciągu wieków" nie oznacza dla niego przylgnięcia do dogmatów sprzed Vaticanum II, lecz jedynie akceptację tych dogmatów w ich historycznym kontekście. Tak więc jednocześnie poucza zarówno FSSPX jak i modernistycznych biskupów. Wszyscy muszą z czegoś zrezygnować. FSSPX musi zaniechać swego przedpotopowego przywiązania do dogmatów, jak gdyby uczynione były z granitu, a modernistyczna hierarchia musi przyjąć tradycyjne dogmaty jako dogmaty historyczne, część historii Kościoła albo zakotwiczenie – jak to kiedyś określił Ratzinger. Jego analogia ma oznaczać to, że podobnie jak wycieczkowy statek na Karaibach pływa od wyspy do wyspy, opuszcza kotwicę i wyrzuca z siebie na brzeg tłumy turystów w słomkowych kapeluszach łapczywie rzucających się na lokalne pamiątki (prawdopodobnie wyprodukowane w Chinach), to tak samo Kościół przystaje w różnych portach (dogmatach), gdzie przez chwilę odpoczywa, tylko po to by przy sprzyjających okolicznościach wyruszyć w kierunku innej wyspy (dogmatu). Tak więc jedność jest zabezpieczona o tyle, że jest jeden statek i jeden rejs, ale dogmaty zmieniają się od przypadku do przypadku, tak samo jak zmieniają się porty przeznaczenia i nabywane pamiątki.

 

Są to kompletne bzdury mające posłużyć do ukrycia tego, czym w istocie jest ewolucja dogmatu – herezja potępiona przez świętego Piusa X, której to Ratzinger wyrzekał się składając antymodernistyczną przysięgę przy święceniach subdiakonatu w 1950 roku.

 

"Przyjęcie wiary wyznawanej w ciągu wieków" jest tak naprawdę niczym innym jak odrzuceniem Vaticanum II.

 

"Dzisiaj, gdy na rozległych obszarach Ziemi wierze grozi, że zgaśnie jak płomień, który nie jest już podsycany, najważniejszym priorytetem jest uobecnianie Boga w świecie i otwieranie ludziom dostępu do Boga".

 

Ten komentarz potwierdza to, co powiedziałem w ostatnim artykule (Logical Chickens (1)): Ratzinger martwi się, że religia Vaticanum II dogorywa. To tak jakby przeczytał mój artykuł, w którym stwierdziłem, że Vaticanum II "wyczerpało się paliwo". Stąd też bierze się u Ratzingera potrzeba sięgnięcia po tradycjonalistyczne grupy w celu ożywienia Vaticanum II, którego funkcje życiowe podtrzymywane są przez respirator. A ponieważ jest on zadufanym w sobie modernistą, to nie dostrzega faktu iż to właśnie herezje Vaticanum II zabiły żywotną wiarę wielu wieków.

 

"Nie do jakiegokolwiek boga, ale tego Boga, który mówił na Synaju; do tego Boga, którego oblicze rozpoznajemy w miłości, która daje się do końca (por. J 13,1) – w Jezusie Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym. Prawdziwym problemem w obecnej chwili dziejowej jest to, że Bóg znika z horyzontu ludzi oraz, że wraz z gaśnięciem pochodzącego od Boga światła ludzkość traci orientację, a niszczące skutki tego procesu coraz bardziej stają się widoczne".

 

Bóg, który mówił na Synaju? Przenieśmy się na górę Synaj i posłuchajmy Boga. "I rzekł Pan do Mojżesza, mówiąc: Idź, zstąp, zgrzeszył lud twój, któryś wywiódł z ziemi Egipskiej. Ustąpili rychło z drogi, którąś im ukazał, i uczynili sobie cielca odlewanego i pokłonili się, i ofiarując mu ofiary, rzekli: Ci są bogowie twoi, Izraelu, którzy cię wywiedli z ziemi Egipskiej. I jeszcze rzekł Pan do Mojżesza: Widzę, że ten lud jest twardego karku. Puść mię, że się rozgniewa zapalczywość moja na nich i wygładzę ich, a ciebie uczynię w lud wielki" (Księga Wyjścia 32, 7-10).

 

Stawiam zatem pytanie: Czy powyższe słowa są ekumeniczne? Jeżeli ekumenizm głoszony przez Vaticanum II jest prawdziwą wiarą, to dlaczego Bóg Synaju chce zniszczyć tych ludzi tylko dlatego, że czcili fałszywego boga? Dlaczego religia złotego cielca nie miałaby być "środkiem zbawienia"?

 

Co uczynił Mojżesz? "A gdy się przybliżył do obozu, ujrzał cielca i tańce: i rozgniewawszy się bardzo, porzucił z ręki tablice i stłukł je pod górą. I porwawszy cielca, którego byli uczynili, spalił i skruszył aż na proch, który wysypał na wodę, i dał z niego pić synom Izraelowym" (Księga Wyjścia 32, 19-20). I znów, niezbyt ekumeniczne to postępowanie, nie mówiąc już o skutkach dla środowiska naturalnego.

 

Co jeszcze mówi Bóg Synaju? Posłuchajcie: "Tak mówi Pan, Bóg Izraelów: Niech mąż przypasze miecz na biodrę swoję: idźcież, a wracajcie się od bramy aż do bramy przez pośrodek obozu, a zabijajcie każdy brata, i przyjaciela, i bliźniego swego. I uczynili synowie Lewi według mowy Mojżeszowej, i poległo w on dzień około dwudziestu i trzech tysięcy ludzi. I rzekł Mojżesz:  Poświęciliście ręce wasze dzisiaj Panu, każdy w synie i w bracie swoim, aby wam było dane błogosławieństwo" (Księga Wyjścia 32, 27-29). A zatem, Bóg Synaju wydaje wyrok śmierci na czcicieli złotego cielca i w rezultacie zgładzonych zostaje 23000 ludzi. Bóg chwali tych, którzy wykonując to zadanie użyli swego miecza, mówiąc, że "poświęcili ręce swoje" gładząc tych, których grzech polegał na wyznawaniu fałszywej religii. Czy to jest ekumenizm? Czy to jest w duchu Vaticanum II?

 

Zapewne Ratzinger albo Jan Paweł II nie mieliby nic przeciwko temu ażeby pozować z kilkoma tancerzami do zdjęcia wykonanego na tle złotego cielca.

 

"Prowadzić ludzi do Boga, do Boga, który mówi w Biblii: to właśnie jest obecnie najwyższy i podstawowy priorytet Kościoła oraz Następcy Piotra".

 

Do Boga, który mówi w Biblii? Ale jak już widzieliśmy Bóg, który mówi w Biblii odrzuca Vaticanum II. W Ewangelii św. Jana (3, 36) Bóg tak przemawia: "Kto wierzy  w Syna, ma życie wieczne; a kto nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, ale gniew Boży nad nim zostaje". Oczywistym jest, że Bóg przemawiający z kart Biblii nie jest zbyt ekumeniczny wobec żydów i muzułmanów.

 

"Logiczną tego konsekwencją jest konieczność serdecznej troski o jedność wszystkich wierzących. Ich rozbicie, niezgoda między sobą podważają bowiem wiarygodność ich mówienia o Bogu. Z tego względu wysiłek na rzecz wspólnego świadectwa wiary chrześcijan – na rzecz ekumenizmu – wpisany jest w najwyższy priorytet".

 

Teraz widzimy prawdziwy motyw jakim kierował się Ratzinger wyciągając do FSSPX gałązkę oliwną. To wszystko w imię ekumenizmu. Jak pisałem w Logical Chickens, jeżeli Ratzinger nie może przyłączyć do swojego Jednego Światowego Kościoła nawet lefebrystów, to jakie są szanse na osiągnięcie ekumenicznego zjednoczenia z innymi "kościelnymi wspólnotami" (tzn. protestantami)? Ratzinger uświadamia biskupom, że w związku z tą próbą przyciągnięcia FSSPX muszą podążać za ekumeniczną większością. Innymi słowy, w narzucaniu Vaticanum II nie mogą już dłużej być "stalinistami", lecz muszą się nieco ugiąć.

 

"Łączy się z tym konieczność, aby wszyscy wierzący w Boga wspólnie szukali pokoju, próbowali się do siebie zbliżyć, aby wspólnie dążyć, pomimo różnych obrazów Boga, ku źródłu światła – tym właśnie jest dialog międzyreligijny".

 

To kolejna porcja ekumenicznych bredni. Różne obrazy Boga? Czy dotyczy to również Baala i Molocha ze Starego Testamentu? Albowiem sformułowanie Ratzingera w żaden sposób nie wyklucza bałwochwalstwa. Czymże tak naprawdę jest idol, jeśli nie wizerunkiem fałszywego bóstwa? Co za różnica jeśli ten fałszywy bóg pozostaje tylko w naszej wyobraźni albo jest ucieleśniony w jakimś idolu? To wciąż jest fałszywe bóstwo. W przeciwieństwie do Ratzingera Bóg Biblii mówi: "I zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobieństwo i obraz człowieka śmiertelnego i ptaków i czworonogów i płazów" (Rzym. I, 23). A Ratzinger chce abyśmy "podróżowali" z nimi do "źródła światła"? Jak możemy razem podróżować do źródła światła z ludźmi którzy "żyją w ciemnościach"? Innymi słowy, jak możemy wraz z nimi podróżować ku światłu jeżeli najpierw nie nawrócimy ich na katolicką Wiarę, która jest światłem – Światłem Chrystusa? Jeżeli jesteśmy w posiadaniu światła, to dlaczego mamy podróżować ku światłu ze ślepymi ludźmi? Czy ktoś, poza Ratzingerem widzi w ogóle w tym jakiś sens?

 

"Sam, po roku 1988 widziałem, jak powrót wspólnot, które były oddzielone od Rzymu zmienił ich wewnętrzny klimat. Widziałem, jak powrót do wspólnoty wielkiego i szerokiego Kościoła umożliwił im przezwyciężenie postaw jednostronnych i uporu, tak że pojawiły się w nich siły pozytywne dla wszystkich".

 

Bardzo interesujące! Znaczy to, że różne grupy, które zdążyły się już ugiąć i wpaść w pułapkę Vaticanum II – takie jak: duchowieństwo diecezji Campos, Bractwo Św. Piotra i inni – utraciły, przynajmniej w oczach Ratzingera postawę oporu wobec modernizmu. Tak na marginesie, to "nieustępliwość" była w latach sześćdziesiątych XX wieku wśród modernistów klasycznym terminem na określenie każdego kto przeciwstawiał się Vaticanum II. Potwierdzą to wszyscy z nas, którzy w tamtych latach byli w modernistycznych seminariach. Wszyscy byliśmy "nieugięci". To co Ratzinger chce w tym miejscu powiedzieć, to: "Poświęćmy na to czas. Jeżeli zdołam wciągnąć FSSPX do kościoła-monstrum (Frankenchurch) – «większego i obszerniejszego kościoła» – to ostatecznie zmiękną i staną się dobrymi modernistami".

 

 

KOMUNIKAT BISKUPA FELLAY

 

Już nazajutrz po liście Ratzingera, biskup Fellay wydał publiczny komunikat. Poniżej zamieszam kilka fragmentów z tej wypowiedzi.

 

"W obliczu zainicjowanej niedawno «lawiny protestów» pragniemy wyrazić Ojcu Świętemu głęboką wdzięczność za umiejscowienie debaty na poziomie, na którym powinna się odbywać, to jest na poziomie wiary".

 

To wymowne stwierdzenie – prawdopodobnie wykraczające nawet poza intencję biskupa Fellay – uświadamia, iż dyskusja powinna się odbywać na poziomie wiary. Logicznie rzecz biorąc, wskazuje ono, że debata pomiędzy watykańskimi modernistami a FSSPX będzie dotyczyć spraw wiary. Tymi słowami wyklucza on zwykłe teologiczne opinie albo interpretacje. Wyłącza nawet ze sfery dyskusji teologiczne wnioski. Podniósł on stawkę tych historycznych dyskusji na poziom spraw wiary. Mówię więc: "Brawo, biskupie Fellay". Albowiem właśnie o tym, my sedewakantyści mówiliśmy od lat, a mianowicie że Vaticanum II zanegował kwestie wiary, a nie zwykłe opinie czy nawet teologiczne wnioski. Innymi słowy, Vaticanum II jest dla katolickiej Wiary nie do przyjęcia. Nasza cnota wiary nie może jednocześnie przylgnąć do prawd katolickiej Wiary i do tego, co głosi Vaticanum II. Krótko mówiąc, katolicki Kościół nie może współistnieć z Vaticanum II. Ten sobór musi odejść, a Wiara musi go przezwyciężyć. Jeśli rzeczywiście Vaticanum II zanegował Wiarę, to nie jest on niczym innym jak próbą zwyciężenia Kościoła przez bramy piekielne. Jeżeli rzeczywiście Vaticanum II zanegował Wiarę, to jest to niezbity dowód, że Paweł VI nie był prawdziwym rzymskim papieżem i że wszystko, co od tego czasu wypłynęło z Vaticanum II jest splamione duchem herezji.

 

Powtórzę raz jeszcze, że taka jest logika zawarta w komentarzu biskupa Fellay. Nie sądzę, aby biskup Fellay myślał o całej tej logice w momencie wygłaszania swego oświadczenia. Co więcej, biskup Fellay udowodnił, że jest osobą, która potrafi nieustannie dokonywać zaskakujących wolt, raz po raz wygłaszając na przemian "twarde", to znowu "miękkie" oświadczenia – tak samo jak to czynił arcybiskup Lefebvre.

 

Tak więc biskup Fellay ustawia się na pozycji prowadzącej do prawdziwej i ostatecznej rozgrywki z modernistami. Ratzinger będzie się starał uhistorycznić wszystkie dotychczasowe oświadczenia papieży sprzeczne z Vaticanum II, tzn. będzie mówił, że wszystkie są prawdziwe w ich historycznym kontekście. Lecz drugą stroną tej monety jest to, że Vaticanum II również jest prawdziwy w swoim historycznym kontekście. Ratzinger będzie poszukiwał "objaśnień" Vaticanum II w dokumencie przepełnionym nieczytelnym teologicznym bełkotem, głoszącym sprzeczne kwestie opakowane w tak szalenie mętnych sformułowaniach, że każda ze stron będzie mogła rozumieć to na swój własny sposób. Dokładnie tego dokonał Vaticanum II i to z wielkim powodzeniem.

 

Jednakże FSSPX nie może tego uczynić. Jeżeli biskup Fellay mówi to, co ma na myśli i ma na myśli to, co mówi, to dla Bractwa będzie to najdonioślejszy moment, aby wyznać katolicką Wiarę przed tymi, którzy ją negują. Znajdą się oni dokładnie w tych samych okolicznościach w jakich byli męczennicy pierwszych wieków gdy rzymscy urzędnicy wzywali ich przed sądy wypytując o Wiarę. Nie będzie wtedy czasu na dyplomację i wykrętne mowy. Będzie to uroczysta okazja by – pod karą śmiertelnego grzechu – bez cienia kompromisu złożyć wyznanie katolickiej Wiary.

 

Czy wyznają Wiarę? Myślę, że nie. Ton wszystkich tych poczynań naznaczony jest atmosferą kompromisu, miękkości, dyplomacji, rozmydlania, uśmiechów, olejków, uścisków i przystosowania. Niedawno dowiedzieliśmy się, że w celu udobruchania "Stolicy Świętej" biskup Fellay podjął decyzję o przeniesieniu święceń subdiakonatu z Zaitzkofen do Ecône. Najwidoczniej niemieccy biskupi buntują się przeciw pojednaniu FSSPX z modernistami. Ten pojednawczy akt ze strony biskupa Fellay wskazuje, że jest on gotów pozwolić modernistom na zakucie katolickiej doktryny i dyscypliny w kajdany (w tym zakresie, w jakim istnieją one w FSSPX) oraz deportację katolicyzmu do Szwajcarii.

 

"Dalecy jesteśmy od chęci «zamrożenia» Tradycji w roku 1962, lecz chcemy patrzeć na II Sobór Watykański oraz na nauczanie posoborowe w świetle Tradycji, którą św. Wincenty z Lerynu definiował jako to, «w co wszędzie, w co zawsze, w co wszyscy wierzyli» (Commonitorium), Tradycji będącej owocem doskonale jednolitego rozwoju, w którym nie ma miejsca na brak ciągłości".

 

Dzięki światłu możemy dostrzec przedmiot znajdujący się przed nami. Co więcej, jeżeli nie ma światła to w ogóle nie możemy dostrzec przedmiotu, nawet jeśli byśmy go trzymali tuż przed oczami. Tak samo jest również ze światłem intelektu dzięki któremu nasz umysł postrzega przedmioty odnoszące się do intelektu. Istnieją dwa rodzaje światła intelektu: światło naturalnego rozumu i światło nadprzyrodzonej wiary. Za pomocą światła naturalnego rozumu nasz umysł odrzuca sprzeczne twierdzenia. I tak na przykład jeżeli bym powiedział, że zwierzę pasące się na polu jednocześnie – jest krową i nie jest krową, to umysł natychmiastowo, siłą rzeczy sprzeciwi się temu, ponieważ takie stwierdzenie stoi w sprzeczności ze światłem naturalnego rozumu, co nazywamy podstawową zasadą rozumowania. Bez tego światła, cała wiedza nie miałaby żadnego znaczenia i w gruncie rzeczy nie moglibyśmy niczego poznać, ponieważ brakowałoby logiki.

 

Nadprzyrodzone światło wiary to podniesienie umysłu do stanu, który umożliwia mu zobaczenie przedmiotów należących do porządku nadprzyrodzonego, oparte na autorytecie Boga objawiającego. Dlatego też wiara odrzuca wszystko, co stoi w sprzeczności z boskim objawieniem, ponieważ w tym nadprzyrodzonym świetle taki przedmiot staje się niezrozumiały.

 

Biskup Fellay mówi tutaj o spojrzeniu na dokumenty Vaticanum II w świetle Tradycji, którą jest Objawienie, czyli katolicka Wiara. Jak Vaticanum II wygląda w świetle Tradycji? Bardzo źle. Kiedy skierujemy jaskrawy snop światła Tradycji na dokumenty Vaticanum II, to zobaczymy ciemną aleję pełną pojemników na śmieci, szczurów i karaluchów. Innymi słowy Tradycja, może jedynie odrzucić Vaticanum II, ponieważ jest on samą sprzecznością. Jeżeli nie jest sprzecznością, to zatem o co walczymy? Na co potrzebny jest ruch tradycjonalistyczny? Czy biskup Fellay spodziewa się, że można przylepić na te dokumenty pewnego rodzaju plaster opatrunkowy w formie jakiejś życzliwej interpretacji? Zdefiniujmy najpierw pojęcie interpretacji: nie jest to propaganda. Nie może to oznaczać przypisania słowom Vaticanum II znaczenia, które nie było intencją Ojców Vaticanum II. Jest to raczej, odkrycie treści jakie wypełniały umysły twórców tych dokumentów. Analogicznie jest w sytuacji interpretowania Pisma Świętego, kiedy to dążymy do odkrycia znaczenia przekazanego przez świętego pisarza, ale nigdy nie do wypaczenia jego znaczenia w coś, co odpowiada naszej fantazji.

 

Czy zatem biskup Fellay naprawdę uważa, że odkryjemy, iż Dignitatis Humanae – dekret o wolności religijnej, chciał powiedzieć dokładnie to samo co powiedzieli Grzegorz XVI i Pius IX, a mianowicie, że wolność religijna to szaleństwo? Czy Ratzinger naprawdę zamierza powiedzieć, że ten dokument tak naprawdę oznacza, iż wolność religijna to szaleństwo?

 

Czy biskup Fellay naprawdę sądzi, że Ratzinger powie, iż dekret o ekumenizmie w rzeczywistości oznacza, że Kościół rzymskokatolicki jest jedynym, prawdziwym Kościołem poza którym nie ma zbawienia i że wszystkie religie niekatolickie są fałszywymi sektami, a ekumenizm tak naprawdę oznacza, że wszyscy, którzy są w tych fałszywych sektach muszą wyprzeć się swoich błędów przed Bogiem i stać się rzymskimi katolikami aby dostąpić zbawienia? Czy to właściwie oznacza, że niekatolickie sekty nie są w rzeczywistości środkami zbawienia, wbrew temu co dokument wyraźnie stwierdza?

 

Mógłbym tak pytać w nieskończoność, ponieważ należałoby zająć się nie tylko Vaticanum II, ale całym posoborowym "magisterium", które jest pełne herezji i błędów. Czy mamy uznać, że to wszystko jest jedynie dwuznacznie sformułowane a tak naprawdę to najzupełniej ortodoksyjne?

 

Mam nadzieję i modlę się o to, by przedstawiciele FSSPX prowadzący te dyskusje, które biskup Fellay słusznie nazwał "debatami" dostrzegli spoczywającą na nich doniosłą powinność wyznania katolickiej Wiary w obliczu herezji Ratzingera. Ufam i modlę się ponadto, aby wynik tych debat stał się oświeceniem zarówno dla kierownictwa FSSPX jak też ich szeregowych członków, by zobaczyli, że Vaticanum II jest faktycznie niedwuznacznym zerwaniem z tradycyjną doktryną.

 

Jednakże bez względu na to jaki będzie wynik tych debat, to można stwierdzić, że dla FSSPX wybiła godzina próby. Albo staną się kolejną diecezją Campos albo ostatecznie zerwą z Vaticanum II i modernizmem.

 

"Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X zapewnia Benedykta XVI o woli uczestnictwa w dyskusjach doktrynalnych, które dekret z 21 stycznia br. postrzega jako «niezbędne», jak również o pragnieniu dalszej służby Objawionej Prawdzie. Ta służba jest podstawowym aktem miłosierdzia, jakie należy okazywać wszystkim ludziom, tak chrześcijanom, jak i niechrześcijanom. Bractwo zapewnia również papieża o swych modlitwach, by jego wiara nie osłabła i by mógł umacniać wszystkich swych braci (por. Łk 22, 32)".

 

A my modlimy się aby wiara biskupa Fellay nie osłabła i by mógł umacniać wszystkich swych braci.

 

 

BLOG BISKUPA WILLIAMSONA

 

Dnia 21 marca biskup Williamson zamieścił na swoim blogu wpis, w którym między innymi powiedział, co następuje:

 

"A zatem przyszłość jest w rękach Boga. Chciałbym stwierdzić, że protestuję przeciwko zmuszeniu mnie do milczenia, lecz jeżeli alternatywa została ograniczona do wypowiadania jedynie takich rzeczy, które nie wywołają sprzeciwów ze strony «prasowych dżentelmenów», to wydaje mi się, że wolę już ciszę. Już w 1985, w roku wydania książki Romano Amerio – «Iota Unum», sławnej analizy zmian dokonanych przez Vaticanum II, włoski profesor przewidywał, że mogą nadejść takie czasy gdy pozostanie jedynie milczeć... Kyrie eleison".

 

Powyższa wypowiedź ma absolutnie tragiczną wymowę i to w każdym znaczeniu tego słowa. Jeżeli kiedykolwiek był czas aby nie milczeć, to właśnie nadszedł on teraz. Jeżeli kiedykolwiek był okres, w którym powinniśmy ochrypnąć z powodu najgłośniejszego jak to tylko możliwe wyznawania Wiary, kiedy powinniśmy zakrzyczeć heretyka i pomieszać mu szyki, to ten czas właśnie nastał. Ale zdaje się, że biskup Williamson stracił cały zdrowy rozsądek w tej sprawie, ponieważ zaszył się w londyńskim klasztorze i obstaje przy podtrzymywaniu tego, co sam nazywa zwykłą opinią o historycznym wydarzeniu. Ustalenie stanu faktycznego w przypadku tego wydarzenia historycznego daleko przekracza jego wiedzę specjalistyczną. Co więcej, bez względu na to jaka byłaby prawda w tej kwestii, to jej znaczenie blednie w porównaniu z doniosłością złożenia wyznania katolickiej Wiary w obecnych czasach.

 

Biskup Williamson znalazł się w doskonałej sytuacji by odwzajemnić się Ratzingerowi ostrym atakiem. W lutym Ratzinger domagał się od niego "odwołania poglądów" – jak gdyby były one herezją – dotyczących zagłady sześciu milionów Żydów grożąc tym, że nigdy nie będzie mógł funkcjonować jako modernistyczny biskup. Biskup Williamson był w tamtym momencie główną postacią na światowej arenie i cała planeta nadstawiała ucha nasłuchując, co odpowie Ratzingerowi.

 

Była to dla niego doskonała okazja by wystosować do Ratzingera zdecydowane oświadczenie, że to właśnie on powinien odwołać wiele herezji, a właściwie to pokajać się za całe swe życie pełne herezji i destrukcji Wiary katolickiej. Zamiast tego, biskup Williamson powiedział jedynie, że przeczyta kilka książek o II Wojnie Światowej, aby dowiedzieć się co tak naprawdę stało się z Żydami.

 

Tak więc, gdy Bractwo Św. Piusa X tańczy przed złotym cielcem Vaticanum II, to biskup Williamson, który jest jedyną osobą posiadającą dość odwagi, inteligencji i elokwencji niezbędnych do tego by "poturbować" Vaticanum II – by użyć tu jego własnego trafnego sformułowania – stwierdził, że skazanie go na milczenie w Londynie jest właściwie czymś dobrym. Pozostaje tam męczennikiem swej opinii o fakcie historycznym nie dotyczącym katolickiej Wiary, a obchodzącym tylko historyków, nie rozumiejąc całego sensu i celu swoich święceń kapłańskich i konsekracji biskupiej.

 

 

ZAKOŃCZENIE

 

Obawiam się, że dla FSSPX znowu zaczęto grać melodię Here Comes the Bride i że procesja zmierzająca ku Ratzingerowi, Vaticanum II i modernizmowi ruszyła z miejsca. Boję się, że nie sprostają wyzwaniu wyznania Wiary, złożą podpisy na dokumencie modernistycznych bredni, który rzekomo pogodzi Vaticanum II z Tradycją.

 

A tymczasem, obawiam się, że biskup Williamson zachowa milczenie zajęty czytaniem książek o Żydach.

 

Bp Donald J. Sanborn

 

www.traditionalmass.org

 

Tłumaczył Mirosław Salawa

 

––––––––––––––––––––––

Przypisy:

(1) Zob. Bp Donald J. Sanborn, Komentarz do ostatnich wydarzeń w Bractwie Św. Piusa X. (Przyp. red. Ultra montes).

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIX, Kraków 2009

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: