Una cum: Msza "w jedności z naszym Papieżem"?

 

Wymienianie posoborowych "papieży" w Kanonie Mszy (*)

 

BP DONALD J. SANBORN

 

–––––––

 

Wprowadzenie

 

W licznych dyskusjach, jakie miały miejsce w okresie minionych piętnastu lat (*), na temat wakatu na Stolicy Piotrowej – w okresie panowania "papieży" Vaticanum II – zawsze przy pierwszej modlitwie Kanonu Mszy świętej Te igitur pojawiało się "sedno sprawy".

 

Jest nim fragment tej modlitwy, kiedy to ksiądz ma się modlić za panującego papieża i biskupa diecezji, w której Msza jest odprawiana. Jeśli odszukacie w swoim mszaliku modlitwy Kanonu, znajdziecie tam zdanie, o którym właśnie mówimy: "Składamy Ci je przede wszystkim za Kościół Twój święty, katolicki: racz Go obdarzyć pokojem, strzec, jednoczyć i rządzić Nim na całym okręgu ziemskim, wraz ze sługą Twoim Papieżem naszym N., i Biskupem naszym N., i ze wszystkimi prawowiernymi, powszechnej i apostolskiej wiary wyznawcami". Po łacinie wyrażenie wraz z ma postać una cum. Ponieważ rubryki nakazują duchownemu opuszczenie imienia papieża albo biskupa, jeśli stanowisko to wakuje – tj., kiedy papież umiera i nowy papież nie został jeszcze wybrany – to wymienienie lub nie wymienienie tego imienia przez kapłana staje się papierkiem lakmusowym dla określenia stanowiska duchownego wobec Jana Pawła II i neokościoła. Jeśli uważa, że Jan Paweł II jest prawdziwym Papieżem, następcą św. Piotra, to musi wymienić w Kanonie jego imię. Jeśli zaś, przeciwnie, uważa, że nie jest on prawdziwym Papieżem, lecz fałszywym, to nie może wymienić w Kanonie jego imienia. A zatem, ten niepozorny zwrot w czasie Mszy – una cum – mówi wszystko: jest czy nie jest Papieżem?

 

Stanowisko Bractwa Św. Piusa X jest zupełnie jasne: on jest Papieżem, a jeśli się nie zgadzasz, to – wysiadaj. Jeśli się nie mylę, opuszczenie jego imienia traktują jako akt schizmatycki. Trzymają się tego pomimo faktu, że zdają się akceptować istnienie szarej strefy w porządku spekulatywnym; wielu z nich otwarcie mówi o wątpliwości co do papiestwa Jana Pawła II. Ks. Schmidberger stwierdził nawet, że Bractwo nie jest w jedności z soborowym kościołem, który identyfikuje się z Novus Ordo Missae. Wytłumaczenie, jakim to sposobem taka postawa (brak jedności wspólnoty – communio) nie obejmowałaby osoby Jana Pawła II jest zagadkowe. Jak mogą być tak kategoryczni, co do zerwania wspólnoty z koncyliarystami (V2), a jednocześnie podkreślać, że kapłani deklarują swoją komunię z głową koncyliarystów?

 

Czyny mówią głośniej niż słowa, a pojawianie się obmierzłego imienia w Kanonie Mszy świadczy wyraźnie o tym, że Bractwo jest we wspólnocie z kościołem soborowym.

 

Co w sytuacji, gdy ktoś jednak nie jest w jedności z neokościołem, a jedyną dostępną tradycyjną Mszą jest taka, w której pada publiczna deklaracja jedności z herezjarchą? Czy uczęszczanie na taką Mszę jest dozwolone?

 

W toku rozważań, zbadam najpierw znaczenie wyrażenia una cum, jako że istnieją na ten temat różne teorie... Następnie przytoczę teksty rozmaitych autorów wskazujących, że wspomnienie imienia panującego papieża jest wyraźnym zadeklarowaniem wspólnoty kościelnej. Z kolei przestudiuję eklezjologiczne problemy bycia w jedności z Janem Pawłem II oraz wypływające z nich problemy liturgiczne, i wreszcie przedstawię kilka moralnych wniosków wynikających z przedstawionych zasad. Potem odpowiem na zarzuty.

 

 

Znaczenie wyrażenia una cum

 

Z tego co mi wiadomo, istnieją trzy różne opinie na temat tego jak należy rozumieć to wyrażenie. Pierwsza z nich traktuje una jako przymiotnik modyfikujący znaczenie wyrazu Ecclesia, sprowadzając znaczenie do bycia "jednym z..." albo "zjednoczonym z...". Podstawą dla tej opinii jest fakt, że rzymski Papież jest zasadą jedności Kościoła katolickiego jako całości, a miejscowy biskup zasadą jedności Kościoła partykularnego. Druga opinia uznaje una za przysłówek modyfikujący znaczenie wyrazu offerimus. "Ofiarujemy... razem z ...itd.". Podstawą dla tej opinii jest fakt, że Msza jest aktem eklezjologicznym, jest składana nie tylko przez konkretnego kapłana, ale przez cały Kościół, w imię którego kapłan działa. Ponieważ rzymski Papież jest głową i podstawą jedności całego Kościoła, to właściwe jest, aby jego imię zostało wymienione jako imię głównego ofiarnika. Trzecia interpretacja traktuje wyrażenie una cum jako łącznik dopowiadający do Ecclesia, przez co znaczyłoby to w istocie w tym także: "Składamy Ci je przede wszystkim za Kościół Twój święty, katolicki, łącznie z...".

 

Która z opinii jest właściwym sposobem rozumienia una cum? Uważam, że właściwy jest trzeci sposób. Przekonywującym dla mnie dowodem jest fakt, że w średniowieczu w tym miejscu często było umieszczane imię króla, jak również papieża i biskupa, co nie pasuje do pierwszych dwóch interpretacji una cum, ale jest zgodne z trzecią. Jako że król nie jest ani podstawą jedności Kościoła, ani nie jest w jakikolwiek sposób głównym albo nadzwyczajnym ofiarnikiem Mszy. Pod tym względem nie różni się on od chłopa w kościelnej ławce. Jest on jednakże znaczącym członkiem Mistycznego Ciała, podobnie jak papież i biskup i jako taki zasługuje na specjalną wzmiankę we Mszy oraz przy innych okazjach w świętej liturgii. Wyrażenie una cum pojawia się też w Exsultet Wielkiej Soboty gdzie mają być wymienione imiona papieża i miejscowego biskupa, a ponadto przed rokiem 1918 wymieniane było również imię austriackiego cesarza. W tym kontekście, występujące tam imiona w jasny sposób oznaczają wybitnych członków Mistycznego Ciała.

 

Jednakże taki wniosek nie neguje faktu, że rzymski Papież jest podstawą jedności rzymskokatolickiego Kościoła, ani że Msza jest aktem eklezjalnym. Wręcz przeciwnie, wymagane jest uznanie obu tych prawd, zarówno o Kościele jak i o Mszy.

 

 

Zadeklarowanie kościelnej wspólnoty (communio)

 

Modlenie się za kogoś jako papieża czy biskupa diecezji jest czymś innym od zwykłego wspominania imienia twojej ulubionej ciotki czy nawet imienia króla albo cesarza. To coś więcej, o wiele więcej, niż zwykły przyjacielski gest modlenia się za kogoś. Wspominanie imion papieża i biskupa – a szczególnie imienia papieża – zawsze było uważane przez Kościół za znak uznania wspólnoty z rzymskim Papieżem. I odwrotnie, rozmyślne opuszczenie tych imion, a zwłaszcza imienia papieża, było zawsze interpretowane przez katolicki Kościół jako deklaracja nie pozostawania w łączności z rzymskim Papieżem. Poddanie się Papieżowi rzymskiemu jest podstawą relacji komunii pomiędzy członkami Mistycznego Ciała, które jest tym samym co rzymskokatolicki Kościół. (Cf. "Sacerdotium", nr V, Communion). Dlatego wspomnienie imienia papieża we Mszy było zawsze powszechnie traktowane za oznakę uznania i poddania się władzy panującego papieża; jego pominięcie było uznawane za znak braku uznania i poddania się panującemu papieżowi. Dlatego też, wschodni schizmatycy pomijali to imię w swoich Mszach, a powracając do jedności katolickiego Kościoła, przywracali wymienianie tego imienia i świadomie pomijali wszelakie odpychające dla Kościoła katolickiego imię, takie jak np. schizmatyckiego patriarchy.

 

Na dowód powyższego przytaczam następujące teksty:

 

Papież Benedykt XIV

 

"Czego by można nie powiedzieć na temat tego spornego punktu kościelnego nauczania, to wystarczy nam iż możemy zaręczyć, że uczczenie we Mszy pamięci rzymskiego Papieża, jak również modlitwy za niego zanoszone w czasie Ofiary mają być traktowane i stanowią oczywisty znak, przez który tenże Papież uznany jest za głowę Kościoła, Wikariusza Chrystusa i Następcę św. Piotra i staje się oświadczeniem umysłu i woli niezachwianie lgnących do katolickiej jedności; jak słusznie wskazuje na to Chrystian Lupus, pisząc o soborach (Tom. 4. Editionis Bruxell., s. 422): «Ta komemoracja stanowi najwyższy i najznakomitszy rodzaj duchowej łączności». W nie mniejszym stopniu potwierdza to autorytet Iwo z Flavigny (w Kronice, s. 228), gdzie czytamy: «Niech każdy, kto przez jakiekolwiek waśnie pomija w Kanonie imię Papieża wie, że oddziela się od wspólnoty całego świata»; jak również znamienity Alkuin, który w księdze De Divinis Officiis (rozdział 12) napisał: «Pewnym jest, jak naucza błogosławiony Pelagiusz, że ci, co przez jakieś swary nie przestrzegają zwyczaju wymieniania imienia Papieża w świętych misteriach, oddzieleni są od wspólnoty całego świata». Fakt ten jest potwierdzony dodatkowo przez jeszcze surowsze oświadczenie Papieża Pelagiusza II, który zasiadał na tronie apostolskim w szóstym wieku Kościoła i który w liście zawartym w Collectio Conciliorum Labbé'a (Tom 5, col. 794 sq. i col. 810) tak pisał: «Jestem wstrząśnięty twoim odłączeniem od całego Kościoła, czego nie mogę tolerować; gdy bowiem święty Augustyn, pomny na słowa naszego Pana ustanawiające fundament Kościoła na Stolicy Apostolskiej, głosi, że w schizmie jest każdy kto by się odłączył od zwierzchności albo łączności duchowej z tymi co przewodniczą na tejże Stolicy i kto publicznie nie wyznaje, że nie ma żadnego innego Kościoła prócz tego który jest ugruntowany na pontyfikalnych korzeniach Stolicy Apostolskiej, jakże możesz nie uważać się za odciętego od wspólnoty całego świata, jeśli wzbraniasz się wymieniać – jak jest w zwyczaju – mego imienia w świętych tajemnicach, w kim, aczkolwiek niegodnym, dostrzegasz w dzisiejszych czasach moc i trwałość Stolicy Apostolskiej poprzez następstwo biskupstwa?»" (1).

 

Z powyższego tekstu jasno wynika, że wspominanie imienia panującego papieża nie jest zwykłym przyjacielskim gestem, ale raczej testem na duchową łączność z Kościołem rzymskokatolickim, natomiast pominięcie imienia panującego papieża jest pewnym znakiem schizmy w stosunku do jedynego, prawdziwego Kościoła.

 

O. Piotr Le Brun

 

"UNA CUM FAMULO TUO... z naszym Papieżem N. Twoim sługą. Święty Paweł poleca nam abyśmy się modlili za naszych pasterzy. W szczególności i na pierwszym miejscy wymieniamy biskupa pierwszej Stolicy, który jako jedyny jest nazywany – z powodu uszanowania i godności – Ojcem Świętym, naszym Papieżem, to jest – naszym Ojcem. Całkiem słuszne jest, że w modlitwach o jedność Kościoła, modlimy się również za tego, który jest centrum wspólnoty, który przewodniczy temu Kościołowi, jak mówi św. Ireneusz, z którym każdy inny Kościół musi się zgadzać. Przewodniczy on jako Wikariusz Jezusa Chrystusa, jako następca świętego Piotra, na którym Kościół został założony" (2).

 

"ET ANTISTITE NOSTRO N. ... i naszego biskupa N. Po Papieżu wspominamy biskupa, który rządzi miejscową diecezją. Gdyż tak jak następca świętego Piotra jest centrum jedności wszystkich Kościołów świata, tak biskup jest centrum jedności jego owczarni, która wraz z nim tworzy jeden Kościół, jak mówi św. Cyprian. To zjednoczenie wiernych z biskupem tworzy kościół partykularny, tak jak zjednoczenie razem wszystkich wiernych i wszystkich biskupów tworzy Kościół powszechny, jak to stwierdza również ten sam święty Doktor" (3).

 

O. Ernest Graf OSB

 

"Zauważmy w pierwszym rzędzie, że kapłan używa liczby mnogiej. Tak samo jak Ofiara Krzyżowa, Ofiara Eucharystyczna jest ofiarą powszechną. Msza jest aktem Kościoła, dokonywanym w imieniu Kościoła – tzn. za pasterzy, owce i jagnięta powierzone ich opiece. Stąd też czynimy wyraźną wzmiankę o Papieżu, pasterzu całego świata, o diecezjalnym biskupie, i w końcu o wszystkich wyznających katolicką i apostolską Wiarę" (4).

 

Ks. William J. O'Shea

 

"Jest jeden dostojnik symbolizujący i reprezentujący jedność Kościoła w każdej diecezji, umieszczony tam przez Ducha Świętego do zarządzania Kościołem Bożym: jest nim biskup. Pierwotnie wspominany był tylko miejscowy biskup: papa oznaczało kiedyś każdego biskupa, ale później ograniczyło się do papieża. Poza Rzymem słowa "et antistite nostro N." były dodawane w celu uniknięcia chaosu; obecnie w naszym Kanonie modlimy się zarówno za symbol i centrum jedności w Kościele w ogólności jak też w każdej diecezji w szczególności. "Et omnibus... fidei cultoribus" jest starożytnym dodatkiem odnoszącym się nie do wiernych ale do innych biskupów na świecie, którzy są prawdziwymi "cultores fidei": "obrońcami katolickiej, apostolskiej i ortodoksyjnej wiary". Wiara jest opisywana swoimi starożytnymi tytułami: jest katolicka (powszechna), dla całego świata; apostolska, pochodząca od nich (Apostołów) i oparta na ich nauce; ortodoksyjna, prawdziwa wiara" (5).

 

O. Lucjusz Ferraris OFM

 

"Najpierw kapłan składa ofiarę za Kościół, następnie w szczególności za Papieża, zgodnie z nadzwyczaj starym zwyczajem Kościołów, w celu oznaczenia jedności Kościoła i duchowej łączności członków z głową" (6).

 

Wszyscy autorzy wypowiadają się podobnie. Słuszne jest zatem stwierdzenie, że wspomnienie imienia panującego papieża jest deklaracją kościelnej jedności z nim jako z głową Kościoła katolickiego, a nie jedynie z szeregowym katolikiem.

 

 

Eklezjologiczny koszmar

 

Oczywiste pytanie, jakie się teraz samo nasuwa brzmi: czy godziwe jest oświadczenie pozostawania w łączności duchowej z Janem Pawłem II jako głową rzymskokatolickiego Kościoła? Oświadczam stanowczo, że nie, ponieważ byłoby to wyraźnym uznaniem nowej religii za katolicką Wiarę oraz neokościoła za Kościół katolicki. Albowiem tam gdzie jest Piotr, tam jest Kościół. Pojęcia papieża i Kościoła katolickiego są wewnętrznie nierozdzielne i zjednoczenie z jednym oznacza zjednoczenie z drugim; oddzielenie od jednego oznacza oddzielenie od drugiego.

 

Jednakże utrzymywanie, że nowa religia jest Wiarą katolicką a neokościół jest Kościołem katolickim stanowi domyślną akceptację, że Vaticanum II – wraz ze swoimi herezjami dotyczącymi wolności religijnej, ekumenizmu oraz Kościoła – jest zwyczajnym magisterium Kościoła katolickiego (co stwierdził Paweł VI), że Nowa Msza i sakramenty są katolickie i przyjmowanie ich nie jest grzeszne, że Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 roku jest katolickim dokumentem wolnym od herezji i grzechu.

 

A zatem wspominanie imienia Jana Pawła II w Kanonie Mszy św. oznacza uznanie całej reformy Vaticanum II za katolicką oraz całej hierarchii neokościoła za hierarchię katolicką. Stanowi deklarację że nowa religia jest drogą zbawienia i że każdy katolik z czystym sumieniem może ją przyjąć, mało tego – musi przyjąć pod groźbą poważnego nieposłuszeństwa a nawet schizmy. Ten fakt staje się oczywistym, gdy usłyszymy zakończenie dobrze znanego eklezjologicznego aksjomatu św. Ambrożego: Gdzie Piotr, tam Kościół, gdzie zaś Kościół, tam nie ma śmierci, lecz życie wieczne (Ubi Petrus, ibi Ecclesia: ubi Ecclesia, ibi nulla mors, sed vita aeterna) (7). Jeśli zatem Jan Paweł II jest Papieżem, to Kościół, którego jest głową jest Kościołem rzymskokatolickim, a hierarchia z którą jest w komunii jest hierarchią katolicką. Z tego wynikałoby następnie, że jego zwyczajne magisterium (np., Vaticanum II) jest nieomylne, jego ryty i sakramenty są ważne i katolickie i dlatego całkowicie dopuszczalne oraz że jego prawa powszechne (np., Kodeks z 1983 roku) nie nakazują niczego grzesznego. Jako że tam gdzie jest Kościół, tam jest życie wieczne, a zatem katolik nie powinien niepokoić swojego sumienia, co do nauczania, rytów, sakramentów i praktyk Kościoła Novus Ordo.

 

Wolałbym raczej umrzeć niż zaakceptować powyższe stwierdzenia na temat kościoła Jana Pawła II.

 

Lecz odrażające imię w Kanonie stanowi domyślne przyznanie prawowitości reformom i neokościołowi; jest jak niewielka szczypta kadzidła ofiarowana cesarzowi. Dlatego niegodziwością jest wspominanie imienia Jana Pawła II w Kanonie.

 

Bractwo Św. Piusa X próbuje uniknąć eklezjologicznego problemu, jaki stwarza wymienianie imienia JPII przez przyjęcie i przylgnięcie do nieprawdopodobnej eklezjologii. Uznają oni Jana Pawła II za papieża, jego kościół za Kościół katolicki i jego hierarchię za hierarchię katolicką, lecz jednocześnie twierdzą, iż wierni muszą przesiewać czyny hierarchii ażeby odróżnić to, co jest katolickie od tego, co nie jest katolickie.

 

Ta teoria odziera Kościół z jego zasadniczej roli nieomylnej matki i nauczycielki rodzaju ludzkiego i przenosi tę godność na "przesiewacza" – w tym przypadku na Bractwo Św. Piusa X. Oddziela ona trzy rzeczy, które św. Ambroży tak trafnie łączył razem: papieża, Kościół i życie wieczne. Gdyby doktryny, sakramenty oraz prawa papieża i Kościoła musiały być przesiewane, ażeby coś niekatolickiego, grzesznego albo toksycznego nie zostało podane wiernym, to wtedy życie wieczne nie byłoby czymś ściśle złączonym z Kościołem.

 

Jeżeli Kościół potrzebuje przesiewacza, to po co nam Kościół? Jaki z niego pożytek? Celem Kościoła jest nieomylne prowadzenie ludzi do ich ostatecznego, nadprzyrodzonego celu – życia wiecznego. Dokonuje tego nieomylnie przez trzy zasadnicze funkcje: nauczania, rządzenia i uświęcania. Wynikiem aktu nauczania jest jego doktryna; skutkiem aktu rządzenia są jego prawa, a rezultatem aktu uświęcania jest życie wieczne dzięki jego sakramentom i Ofierze Mszy świętej.

 

Skoro Kościół może błądzić w tych rzeczach tak dalece, iż niezbędny jest przesiewacz, to może on też błądzić w swojej zasadniczej misji, którą jest doprowadzenie ludzi do wiecznego zbawienia. Lecz jeżeli Kościół miałby błądzić w tejże misji, tzn., jeżeli moglibyśmy trafić do piekła podążając za nim i wierząc mu, to jakiż zatem byłby cel jego istnienia?

 

Oto, dlaczego św. Ambroży powiązał życie wieczne z papieżem i Kościołem – ponieważ są one definitywnie razem złączone w boskiej konstytucji Kościoła katolickiego.

 

Kapłan odprawiający tradycyjną Mszę św. wbrew rozkazom Jana Pawła II i miejscowego hierarchy Novus Ordo czyni tak, ponieważ Nowa Msza i sakramenty są złe, nowe doktryny są błędne a nowe praktyki kościoła Novus Ordo są grzeszne. Siłą rzeczy musi dojść do wniosku, że nie pochodzą od Kościoła, gdyż powszechna doktryna i praktyka Kościoła nie może być zła, błędna bądź grzeszna. Stąd musi wywnioskować, że Jan Paweł II nie może być papieżem, ponieważ, jeśliby nim był, to wówczas Kościół byłby autorem złych, błędnych i grzesznych doktryn oraz praktyk. Ale to jest de fide niemożliwe. Ergo.

 

Papież, Kościół i życie wieczne są trzema nierozłącznymi bytami: gdy jeden zostanie usunięty, dwa pozostałe natychmiast przestają istnieć.

 

 

Duchowa jedność z heretykami

 

Kolejny problem związanym z deklaracją una cum polega na tym, że stanowi ona grzech przeciw Wierze.

 

Tak jak na katolickim kapłanie ciąży obowiązek wymieniania imienia panującego papieża na oznaczenie duchowej łączności z nim i Kościołem katolickim jako całością, to tak samo jest zobowiązany do pomijania imienia kogoś, kto nie jest w jedności z katolickim Kościołem. Kiedy schizmatycy byli przyjmowani do Kościoła katolickiego, to jednym z przejawów przylgnięcia do Kościoła było pomijanie w Kanonie Mszy imion ich schizmatyckich patriarchów. O. Ferraris w swojej pracy Bibliotheca przytacza przypadek schizmatyckiego biskupa, który powrócił do jedności z Rzymem. Legaci papiescy zapewniają papieża, że podczas Mszy nie było wspominane żadne imię odrażające dla katolickiej Wiary:

 

"W końcu legaci [Papieża] Hormisdasa relacjonują Papieżowi tymi słowami, co zdarzyło się podczas pojednania biskupa miasta Troili Scampina: Zaświadczamy, mówią, że byłoby niezmiernie trudno znaleźć wśród innych ludzi tyle oddania dla Waszej Świątobliwości, tyle czci dla Boga, tak wiele łez i tyle radości. Niemal wszyscy ludzie witali nas w mieście, zarówno mężczyźni jak i niewiasty ze świecami i żołnierze z krzyżami. Odprawiano Msze i żadne imię, które jest obmierzłe dla religii nie było wspominane, lecz tylko imię Waszej Świątobliwości" (8).

 

Wspomina też, że dozwolone jest modlić się o nawrócenie niewiernych, heretyków i schizmatyków w Memento za żywych, gdyż jest to modlitwa prywatna a nie publiczna, dając przez to do zrozumienia, że nie byłoby dozwolone wspominać ich publicznie:

 

"Jednakże kapłan powinien być uprzedzony (jak stwierdza Azor, lib. X, cap. 22, quaest. 3), że może się modlić w Memento o nawrócenie niewiernych, heretyków i schizmatyków, jako że jest to modlitwa prywatna a nie publiczna" (9).

 

Benedykt XIV osobiście nakazał Italo-Grekom wspominać imię Papieża i miejscowego biskupa, aby nie było pośród nich jakiegokolwiek podejrzenia schizmy, a ponadto zabronił wspominania imienia schizmatyckiego Patriarchy:

 

"Następuje druga część tego samego ostrzeżenia, w której, jak powyżej wspomniano, nakazuje się greckiemu kapłanowi, aby podczas Mszy, po modlitwie za rzymskiego Papieża, modlił się też za swojego biskupa oraz Patriarchę, pod warunkiem, że są oni katolikami; bo jeśli jeden lub drugi albo obaj byliby schizmatykami albo heretykami, nie byłoby wolno ich wspominać" (10).

 

Papież Benedykt XIV faktycznie czyni częste ostrzeżenia o konieczności nie wspominania imienia kogoś, kto jest schizmatykiem albo heretykiem:

 

"...lecz niech starannie unikają wymieniania imion schizmatyków lub heretyków".

 

"Generalnie nie zabrania mu się również [greckiemu kapłanowi], w często cytowanym Monitum, wspominania Patriarchy, ale tylko w przypadku, gdy Metropolici lub Patriarchowie nie są schizmatykami albo heretykami..." (11).

 

Przytacza następnie trzy przypadki, w których Święte Oficjum w szczególności zabroniło kapłanom wspominać imiona schizmatyckich prałatów, odpowiednio w latach 1673, 1674 i 1732. Przypadek z 1673 roku godny jest szczególnego zainteresowania, gdyż powodem wspominania przez kapłana imienia schizmatyka była chęć przyciągnięcia schizmatyków do katolickiego Kościoła. Odpowiedź brzmiała: jest to absolutnie zakazane (omnino prohibeatur). Dobrze to sobie zapamiętajcie.

                               

Papież Benedykt XIV stwierdza, że powodem tego zakazu jest fakt, że heretycy i schizmatycy są ekskomunikowani i jest niedozwolone modlić się publicznie za wyklętych: "Święte Kanony Kościoła zakazują zanoszenia modłów za wyklętych... I chociaż nie ma niczego złego w modleniu się o ich nawrócenie, to nie można tego czynić wymieniając ich imiona w uroczystej modlitwie Ofiary. Ta praktyka jest zgodna z tradycyjną dyscypliną" (12). Cytuje ponadto św. Tomasza: "Można modlić się za wyklętych, jednakże nie w modlitwach, które są składane za członków Kościoła" (13).

 

Co ciekawe, to ani Papież Benedykt XIV ani św. Robert Bellarmin nie widzą żadnego problemu we wspominaniu imienia niewiernego władcy (np., tureckiego sułtana Konstantynopola). Św. Robert, w którego ślady idzie Papież Benedykt XIV, stwierdza, że można to tolerować gdyż nie ma niczego właściwego naturze Mszy co zakazywałoby ofiarowania jej za niewiernych i że nie są im znane żadne prawa kościelne, które potępiałyby taką praktykę. Obydwaj są jednak zgodni, że nie odnosi się to do heretyckich lub schizmatyckich władców, lecz tylko do nieochrzczonych, gdyż heretycy i schizmatycy są ekskomunikowani i dlatego podlegają wykluczeniu przez prawa Kościoła. Tak więc, heretyccy i schizmatyccy władcy podpadają pod ten sam zakaz co heretyccy i schizmatyccy patriarchowie. Jednakże ponieważ nie ma żadnego prawa zakazującego wspominania niewiernych, to Papieżowi Benedyktowi XIV i św. Robertowi wydaje się, że można tak czynić. Papież jednakże, opatruje swoją opinię zastrzeżeniem: "W rzeczy samej, pozostawiając takie twierdzenie jako prawdopodobne..." (Verum, relictis in sua probabilitate huiusmodi assertionibus...) i stwierdza dalej, że jest to w każdym razie punkt sporny, gdyż nikt z greckich katolików nie wymienia we Mszy imienia Turka (14).

 

 

Atqui Ioannes Paulus II haereticus est – "Ale Jan Paweł II jest heretykiem..."

 

Teraz, gdy już ustaliliśmy, że nie wolno wspominać heretyckich i schizmatyckich duchownych w czasie Mszy, pozostaje tylko udowodnić przesłankę mniejszą: Jan Paweł II jest heretykiem. Dlatego nie może być wspominany w Kanonie Mszy.

 

Zadanie wykazania faktu, iż jest on heretykiem muszę pozostawić innym książkom i artykułom. Udowodniono to już przy wielu okazjach, w wielu publikacjach i językach. Wystarczy stwierdzić, że zarówno słowem (verbo) jak i czynem (facto) wykazał swoje przylgnięcie do herezji.

 

Zdecydowany sprzeciw wobec prawdziwości mniejszej przesłanki argumentacji polega na tym, że Jan Paweł II nie jest w stanie formalnej herezji i dlatego nie podlega ekskomunice. Dlatego też może być nadal legalnie wspominany podczas Mszy.

 

Odpowiadam na ten zarzut w następujący sposób: 1) istnieją mocne dowody na to, że znajduje się on w stanie formalnego przylgnięcia do herezji; 2) prawo Kościoła domniemywa winę (tj., formalność) w publicznym głoszeniu herezji o ile nie dowiedzie się, że jest przeciwnie; 3) praktyką Kościoła jest uważanie wszystkich, którzy publicznie przylgnęli do herezji za formalnych heretyków na forum zewnętrznym, bez względu na to czy na forum wewnętrznym są lub nie moralnie winni swojej herezji; 4) uznawanie Jana Pawła II za członka katolickiego Kościoła burzy teologiczne podstawy oporu wobec zmian. Zbadajmy teraz oddzielnie każdą z tych odpowiedzi.

 

1) Istnieją mocne dowody na to, że znajduje się on w stanie formalnego przylgnięcia do herezji. Formalna herezja różni się od herezji materialnej. Pierwsza z nich pociąga ze sobą uporczywość wobec nauczającej władzy Kościoła katolickiego; tej drugiej brak podobnego uporu. Jedyna sytuacja, kiedy nie można mówić u danej osoby o zaciętości, albo uporczywości – jak to nazywają profesorowie prawa kanonicznego – polega na nieznajomości faktu, że opinia do której ona przylgnęła stoi w sprzeczności z Boską i katolicką wiarą. Jako że inne motywy podtrzymywania fałszywej opinii, takie jak pycha, próżność, duch sprzeciwu, itd., wszystkie świadczą o wystarczająco złej woli, pozwalającej na zakwalifikowanie herezji jako uporczywej i formalnej.

 

Jednakże Jana Pawła II nie można zasadnie usprawiedliwić z powodu nieznajomości (ignorantia), nawet zawinionej nieznajomości. Swoją seminaryjną edukację uzyskał w jednej z najświetniejszych instytucji Kościoła – Angelicum, pod kierownictwem jednego z najlepszych teologów XX wieku, Garrigou-Lagrange'a. Jan Paweł II nie jest także bezmyślnym półgłówkiem. Włada płynnie wieloma obcymi językami i nigdy nie dotarłby do urzędu biskupa, "kardynała" i "papieża" gdyby nie posiadał bystrego umysłu. Wręcz przeciwnie, jest on jednym z tych powojennych awangardowych teologów takich jak de Chardin, de Lubac i Rahner, którzy postanowili obalić tradycję katolickiego Kościoła i zastąpić ją tym, z czym dzisiaj mamy do czynienia. Był on liberalnym seminarzystą, liberalnym młodym kapłanem, liberalnym biskupem, i liberalnym fałszywym kardynałem, a teraz jest liberalnym fałszywym papieżem.

 

Nie jest on jakimś dobrotliwym w głębi serca katolikiem, który bez żadnej winy ze swej strony potknął się po drodze o modernizm. Jest raczej jednym z wielkich teoretyków Novus Ordo, wybrańcem nie kogo innego jak kardynała Königa, który należał do najbardziej modernistycznych duchownych na całym świecie.

 

Uporczywość Jana Pawła II oraz podobnego mu duchowieństwa można dostrzec w ich nienawiści do Kościoła sprzed Vaticanum II. Na tym polega ich zła wola, gdyż nienawidząc Kościoła przedsoborowego, nienawidzą oni Kościół.

 

Innym mocnym argumentem świadczącym o jego uporczywości jest to, że brak formalnego przylgnięcia do herezji nie tłumaczy wystarczająco zniszczenia jakie spotkało Kościół. Otaczające nas spustoszenie nie jest dziełem niezorganizowanej grupy niedouczonego katolickiego duchowieństwa, "które mało co wie", lecz skutkiem szatańskiego spisku bram piekielnych przeciw Kościołowi. Nieprzyjaciel to uczynił. Sugerowanie, że przywódcy tej szkodliwej reformy, Jan XXIII, Paweł VI, Jan Paweł II są nieświadomą stroną w procesie obalania tradycyjnej Wiary to jak postulowanie, że skutek następuje bez wystąpienia adekwatnej przyczyny. Jest to niemożliwe. To tak, jakby Nasz Pan w przypowieści o pszenicy i kąkolu miał powiedzieć: "Siewcy popełnili po prostu nieumyślny błąd". Religia Novus Ordo jest tak radykalnie odmienna od Wiary katolickiej, że każda osoba przy zdrowych zmysłach, bez względu na wykształcenie, powinna zauważyć różnicę. Zatwardziały modernista odpowie po prostu: vive la différence.

 

Nie twierdzę tutaj, że Jan Paweł II musi koniecznie być jednym z konspiratorów. Dla zaistnienia formalnej herezji wystarczający jest dowolny rodzaj mala voluntas: pycha, ciekawość, pragnienie wywyższenia. Usprawiedliwieniem może być jedynie nieznajomość (ignorantia).

 

Co więcej, Jan Paweł II został wystarczająco uświadomiony, że jego nowa religia jest zasadniczym odejściem od religii sprzed Vaticanum II. Przecież nie żyje on w jaskini. A jednak wciąż trwa przy nowej religii i wprowadza ją w życie.

 

Kwestia uporczywości Jana Pawła II wymaga wprawdzie osądu, ale przedstawianie go jako materialnego heretyka jest dla mnie tym samym, co twierdzenie, że Robespierre był tylko materialnym terrorystą. On chciał dobrze.

 

2) Prawo Kościoła zakłada uporczywość o ile nie zostanie dowiedzione, że jest przeciwnie. Domniemanie prawa świadczy przeciw Janowi Pawłowi II:

 

"Samo popełnienie jakiegoś czynu znamionującego herezję, np., wygłoszenie jakiejś nauki przeciwnej albo sprzecznej z objawionym i zdefiniowanym dogmatem, daje wystarczającą podstawę do domniemania prawnego heretyckiej deprawacji" (15).

 

Jan Paweł II nie tylko wygłaszał stwierdzenia sprzeczne z objawionymi i zdefiniowanymi dogmatami (np., niekatolickie religie są środkami zbawienia, sprzeczne z prawdą wiary, iż poza Kościołem nie ma zbawieniaextra Ecclesiam nulla salus), lecz także wyraźnie przyznawał się do przebywania we wspólnocie – w tym samym Kościele – ze schizmatykami i heretykami. Co więcej, łączył te obrzydliwe wypowiedzi z czynami potwierdzającymi przylgnięcie do herezji, takimi jak communicatio in sacris i ekumeniczne nabożeństwa ze wszystkim co porusza się na dwóch nogach. Dlatego też, nie jest zgodne z prawem czy też duchem Kościoła automatycznie uwalniać od winy kogoś publicznie wypluwającego z siebie herezje, lecz raczej domniemywać ją. Winny musi stawić się i wykazać swoją niewinność:

 

"Mogą jednakże zaistnieć okoliczności, które usprawiedliwiają daną osobę albo od całej odpowiedzialności, albo od ciężkiej odpowiedzialności. Na forum zewnętrznym należy wykazać istnienie tych usprawiedliwiających okoliczności, natomiast ciężar dowodu spoczywa na osobie, której działanie spowodowało powstanie domniemania herezji. W przypadku braku takiego dowodu, zakłada się, że żadne wytłumaczenia nie istnieją. Kiedy zadowalający dowód zostanie przedstawiony, prawne przypuszczenie ustępuje wobec faktu i dana osoba zostaje ogłoszona wolną od herezji i nie podlegającą karze kościelnej" (16).

 

3) Praktyką Kościoła jest traktowanie na forum zewnętrznym jako formalnych heretyków wszystkich tych, którzy publicznie przylgnęli do herezji. Jest to najistotniejszy punkt. W moim artykule na temat communio ("Sacerdotium", nr V), zwróciłem uwagę, że Kościół nie wydaje osądów dotyczących wewnętrznej dyspozycji tych, którzy przylgnęli do herezji, lecz raczej traktuje ich jak formalnych heretyków. Gdyby Kościół tego nie robił, sama jego boska konstytucja jako zgromadzenia wiernych (congregatio fidelium) byłaby narażona na szwank; jedność wiary nie przetrwałaby jako jedna z jego czterech cech konstytutywnych. Gdyby tylko ci ekskomunikowani z imienia byli uważani za pozostających poza Kościołem – herezjarchowie tacy jak Luter – a pozostali musieliby być uznawani za postępujących w dobrej wierze, a więc i za katolików, Kościół utraciłby w ciągu paru lat swojego istnienia święty depozyt wiary. To właśnie ze względu na to, że członkostwo w Kościele jest ściśle zależne od wyznawania ortodoksyjnej wiary, Kościół posiada swoją cechę – jedność wiary.

 

Z tej przyczyny, bez względu na nasze "przeczucia", co do karygodności jego herezji, konieczne jest abyśmy traktowali go tak jak heretyka i ekskomunikowanego. Gdyż herezja podlega automatycznej ekskomunice; w normalnych czasach upoważniona władza potwierdza fakt automatycznej ekskomuniki orzekającym wyrokiem. Kiedy sama władza popadnie w herezję, oraz – że tak powiem – nie ekskomunikuje sama siebie oraz innych zasługujących na to heretyków, wierni Kościoła muszą dostrzec rzeczywistość jej samoczynnego odłączenia się od Kościoła, nawet jeżeli nie jest to stwierdzone formalnie (prawnie); ponieważ prawo jest odzwierciedleniem rzeczywistości, a rzeczywistość nie przestanie być rzeczywistością tylko dlatego, że władza nie zawrze tego w prawie. Kiedy heretycy okupują stanowiska władzy, herezja staje się prawem, a ortodoksja staje się herezją. Takie zalegalizowanie herezji nie osłabia katolickich wiernych, lecz raczej nakłada na nich wielki ciężar dawania świadectwa o niegodziwości prawa oraz w logicznym tego następstwie, świadczenia o nielegalności (braku autorytetu) pozornej władzy.

 

Są tacy, którzy twierdzą, że skoro Jan Paweł II nie jest ekskomunikowany deklaratywnym orzeczeniem, to wolno nam uważać go za katolika.

 

Nic z tych rzeczy. Deklaratywne orzeczenie następujące po automatycznej ekskomunice jest tylko prawnym (formalnym) uznaniem czegoś, co już istnieje. Gdyby tak nie było, ekskomunika ipso facto byłaby bez sensu. Osoba ekskomunikowana już jest odłączona od Kościoła; deklaratywny wyrok jedynie prawnie (formalnie) stwierdza zarówno fakt przestępstwa jak i winę strony, która go popełniła. Kiedy tylko deklaratywne orzeczenie zostaje ogłoszone, cały Kościół, włączając w to stronę obwinioną, jest zobowiązany przestrzegać ekskomuniki.

 

W obecnym kryzysie Kościoła, kiedy jesteśmy pozbawieni władzy, deklaratywny wyrok ekskomuniki jest niemożliwy. Jednak ten nieszczęsny fakt nie znaczy i nie może znaczyć, że w Kościele zaczyna obowiązywać absolutna wolnoamerykanka, ponieważ Kościół byłby zasadniczo niedoskonały, gdyby nie zachowywał swojej jedności wiary. Ta jedność wiary jest tym, co konstytuuje Kościół; cechą, dzięki której jest rozpoznawany jako jeden prawdziwy Kościół Chrystusa.

 

Katolicy muszą zatem rozpoznać herezję jako herezję u rzekomej władzy, zakładać winę (uporczywość) dopóki nie ma pewności iż jest przeciwnie i uważać za wyłączonych z szeregów Kościoła tych, którzy głoszą swoje przylgnięcie do religii Vaticanum II. Prawdą jest, że wśród świeckich istnieje wiele przypadków nieuporczywego przylgnięcia do nowej religii a nawet być może pośród duchownych, ale ten szczególny brak winy może być określony jedynie przy rozpatrywaniu konkretnego przypadku, gdy tymczasem prawo ogólne zakłada istnienie domniemania winy.

 

Stąd też większość – niemal wszyscy – tradycyjni kapłani wszystkich przekonań nie wymagają formalnej abiuracji ani absolucji od ekskomuniki od wyznawców Novus Ordo powracających do tradycyjnej Wiary, a to z tej przyczyny, że kapłani dostrzegają u nich brak uporczywości w ich przylgnięciu do Novus Ordo. Z drugiej strony, nie znam żadnego tradycyjnego kapłana, który uważa Hansa Künga za katolika, jako że w tym przypadku domniemywa się uporczywość. Tak samo należy domniemywać w przypadku Jana Pawła II, jako że a) prawo tego wymaga i b) nieznajomość (ignorantia) jest jedynym możliwym wytłumaczeniem dla uporczywości, a nieznajomość jest faktycznie niemożliwa w przypadku JP2, ani nie ma też na to żadnych dowodów.

 

Niemniej jednak ważne jest, aby przypomnieć, że nie ma żadnego substytutu dla władzy Kościoła i nawet kolektywne odtrącenie Jana Pawła II przez katolików nie jest równe deklaratywnemu orzeczeniu władzy. Gdyż dopóki ktoś nie zostanie ekskomunikowany deklaratywnym wyrokiem, każdy katolik będzie miał prawo powiedzieć: "myślę, że istnieją dowody, aby twierdzić, że on nie jest uporczywy w swojej herezji i dlatego nie jest ekskomunikowany". Jest to prawdą, ponieważ domniemanie zawsze odwołuje się do faktu, a skoro uporczywość Jana Pawła II nie jest stwierdzonym legalnie (formalnie) faktem, to tak samo fakt jego ekskomunikowania nie jest prawnie (formalnie) stwierdzonym faktem.

 

W każdym razie przeświadczenie, co do nielegalności "papiestwa" Jana Pawła II nie wypływa z argumentów tyczących się jego uporu w herezji, ale raczej z poważnych eklezjologicznych argumentów, a mianowicie, że niemożliwym jest, aby władza, którą sobie uzurpuje – sama władza Chrystusa – nakazywała Kościołowi to, co Jan Paweł II mu nakazał. Jeżeli władza Kościoła, która jest władzą Chrystusa, może oficjalnie nauczać herezji, podawać heretyckie ryty sakramentów i grzeszne prawa, to wtedy Kościół podlegałby błędom. Lecz jest to de fide niemożliwe. Dlatego też z samej natury Kościoła jest niemożliwe, ażeby Jan Paweł II był Papieżem.

 

4) Uznawanie Jana Pawła II za członka Kościoła katolickiego niszczy teologiczne podstawy oporu wobec zmian. W tym to właśnie punkcie kwestia una cum staje się tak istotna. Z rozumowania, które dotychczas przedstawiłem staje się oczywiste, że kościelna jedność (communio) z Janem Pawłem II jako papieżem oznacza jedną z dwóch rzeczy:

 

a) reformy Vaticanum II są katolickie, jako że pochodzą od nieomylnego Kościoła katolickiego;

 

b) Kościół zbłądził, gdyż herezja i grzech pochodzi z oficjalnego nauczania oraz praw Kościoła katolickiego.

 

Ponieważ b) jest przeciwne Wierze, jedynie a) pozostaje do rozważenia. Jeżeli ktoś dopuszcza a), tzn., że reformy Vaticanum II są katolickie, wtedy cała motywacja przylgnięcia do tradycji i sprzeciwu wobec reform zostaje zdyskredytowana. Jaki w takim razie mógłby być powód, aby zachować tradycyjną Mszę – pomijając nostalgię – jeżeli Nowa Msza jest katolicką Mszą? Dlatego też, tradycyjna Msza z una cum, jest albo obiektywnie schizmatycka (ołtarz przeciw ołtarzowi, jak to ma miejsce w przypadku Bractwa Św. Piusa X) albo jest odprawiana pod auspicjami hierarchii Novus Ordo z przyczyn nostalgicznych (np., Msza Indultowa i Bractwo Św. Piotra). Tradycyjna Msza una cum jest, we wszystkich przypadkach, domyślnym (implicite) uznaniem religii Vaticanum II za religię katolicką oraz kościoła soborowego za Kościół rzymskokatolicki. Ale przyznanie czegoś takiego jest in odium religionis (nienawistne dla wiary). A zatem wymienianie imienia Jana Pawła II w czasie Mszy jest obiektywnie – in odium religionis.

 

Po tej dość miażdżącej krytyce pozwolę sobie na chwilę przerwy, ażeby zapewnić czytelnika, że nie twierdzę, iż każdy pojedynczy kapłan wymieniający Jana Pawła II w Kanonie jest winien formalnej schizmy albo formalnego dokonywania czynów in odium religionis. Byłem bardzo ostrożny, aby we wszystkich przypadkach używać słowa "obiektywnie", ażeby podkreślić, że "kapłan una cum" bardzo często może działać w tej kwestii w dobrej wierze. Jednocześnie, każdy wie, że moralność czynu nie jest obiektywnie określona przez błędne działanie w dobrej wierze danej osoby, ale raczej zależy od samego przedmiotu. To właśnie tym przedmiotem zajmujemy się w tym artykule, i ja nie zalecam, by kogokolwiek palić na stosie.

 

A gdy już jesteśmy przy przedmiocie, chciałbym odnieść się do tego, co często zarzucają mi krytycy: "Księże Sanborn, ksiądz kiedyś też był «una cum»!". Tak, to prawda, byłem. Pozwólcie mi wyjaśnić. Zacząłem skłaniać się do poglądu o wakacie Stolicy Apostolskiej w 1973 roku w Ecône, w czasie, gdy co trzeci seminarzysta otwarcie myślał podobnie. W 1979 roku arcybiskup Lefebvre rozpoczął swoją kampanię una cum i towarzyszące jej prześladowania. Pojechałem zobaczyć się z nim w Szwajcarii w styczniu 1980 roku w całkowicie innej sprawie, przy której to okazji zaczął nalegać abym i ja był una cum. Niechętnie zgodziłem się tak czynić, ponieważ żyłem wtedy w przekonaniu, że wakat na Stolicy Apostolskiej jest kwestią sporną oraz że obie strony mogą wysuwać zasadne argumenty. Błędnie sądziłem, że stanowisko una cum lub sede plena jest prawowitą opinią teologiczną. Tak więc przyjąłem stanowisko una cum kierując się zasadą, że można działać w oparciu o prawdopodobną opinię nawet gdyby się było przekonanym, że przeciwna opinia jest bardziej prawdopodobna (17). Jednakże nawet w moim okresie sede plena czułem zawsze w swym sercu, że postawa sede vacante jest dużo bardziej sensowna. Tak więc byłem una cum w dobrej wierze chociaż z zakłopotanym sumieniem przez okres od 1980 do 1983 roku. Po prostu nie widziałem wewnętrznego i istotnego związku między papiestwem Jana Pawła II i prawowitością neokościoła; nie dostrzegałem koniecznego logicznego związku między odrzuceniem Nowej Religii i uzurpacją władzy papieskiej przez Jana Pawła II.

 

Teraz widzę ten związek i dlatego zdaję sobie sprawę, że jeżeli papieska władza Jana Pawła II jest "kwestią opinii teologicznej", to wtedy antykatolicyzm Nowej Religii i neokościoła jest również "sprawą teologicznej opinii". Ponieważ nie można rozdzielać Papieża od Kościoła. Ubi Petrus, ibi Ecclesia. A zatem traktowanie tożsamości Piotra jako kwestię opinii oznacza jednocześnie stawianie tożsamości Kościoła w rzędzie spraw zależnych od prywatnej opinii. Gdzie jest prawdziwy Piotr, tam jest prawdziwy Kościół; gdzie jest fałszywy Piotr, tam jest fałszywy kościół (Ubi verus Petrus, ibi vera Ecclesia; ubi falsus Petrus, ibi falsa ecclesia). Lecz nie: gdzie jest fałszywy Piotr, tam jest prawdziwy Kościół (ubi falsus Petrus, ibi vera Ecclesia), ani nie: gdzie prawdziwy Piotr, tam jest fałszywy kościół (ubi verus Petrus, ibi falsa ecclesia). Niemożliwe, ponieważ jak już stwierdziliśmy Papież jest podstawą jedności katolickiego Kościoła; a zatem tożsamość katolickiego Kościoła jest nierozłączna z tożsamością rzymskiego Papieża. Nie wolno oddzielać Papieża od Kościoła.

 

 

In persona Ecclesiae

 

W moim artykule zatytułowanym Communion ("Sacerdotium", nr V), mówiłem o problemie ważnie wyświęconych kapłanów odprawiających Msze liturgicznie katolickie, ale poza katolickim Kościołem. Ten przypadek dotyczy greckich schizmatyków, starokatolików (w niektórych przypadkach ważne święcenia), anglikanów z High Church, którzy w taki czy inny sposób zostali ważnie wyświęceni.

 

Cytując stosowne autorytety zwróciłem uwagę, że dla ważności, konieczne jest, aby odprawiający działał przy ołtarzu in persona Christi (w osobie Chrystusa), ale dla katolickości Mszy, musi on jednocześnie działać in persona Ecclesiae (w osobie Kościoła). Święty Tomasz z Akwinu objaśnia to rozróżnienie:

 

"Ponieważ zaś konsekracja Eucharystii jest aktem wynikającym z władzy święceń, osoby odłączone od Kościoła przez herezję, schizmę lub  ekskomunikę mogą wprawdzie konsekrować Eucharystię, tak że po dokonaniu konsekracji jest w niej prawdziwe Ciało i Krew Chrystusa, lecz czynią to bezprawnie i postępując tak grzeszą. Toteż nie otrzymują owoców Ofiary, stanowiącej ofiarę duchową".

 

"Kapłan podczas Mszy odmawia wprawdzie modlitwy w imieniu Kościoła (in persona Ecclesiae), z którym pozostaje w jedności, lecz konsekrując sakrament wygłasza słowa w imieniu Chrystusa (in persona Christi), bo pełni tę funkcję w Jego zastępstwie na podstawie władzy otrzymanej przez święcenia. Toteż kapłan od Kościoła odłączony, ponieważ nie traci tej władzy, konsekruje prawdziwe Ciało i Krew Chrystusa, lecz jego modlitwy z powodu braku jedności z Kościołem nie odnoszą skutku" (18).

 

Niektórzy święci i papieże jeszcze dosadniej wypowiadali się o schizmatyckich Mszach:

 

Papież Pelagiusz I: "Jedno ciało Chrystusa dowodzi faktu, że istnieje jeden Kościół. Ołtarz oddzielony od jedności [Kościoła] nie może gromadzić prawdziwego ciała Chrystusa" (19).

 

Święty Cyprian: "Schizmatycy ośmielają się wznosić ołtarz i profanować prawdę Boskiej Ofiary fałszywymi ofiarami" (20). (Święty ten domagał się także, aby nawróceni kapłani schizmatyccy byli degradowani do stanu świeckiego, traktując ich jako tych "którzy, przeciw jedynemu, boskiemu ołtarzowi, ośmielali się składać poza [Kościołem] świętokradzkie i fałszywe ofiary" (21)).

 

Święty Augustyn: "Poza Kościołem katolickim nie można znaleźć prawdziwej ofiary" (22).

 

Św. Leon Wielki: "Gdzie indziej [tj. poza Kościołem] nie ma ani zatwierdzonego kapłaństwa ani prawdziwej ofiary" (23).

 

Święty Hieronim: "Bóg nienawidzi ich ofiar [tj., heretyków] i odrzuca je od Siebie, i ilekroć oni przychodzą razem w imię Pana, czuje On odrazę do ich swądu, i zatyka swój nos..." (24).

 

Ks. Cappello przejrzyście objaśnia to rozróżnienie:

 

"Kapłani, którzy są odcięci od Kościoła, choć skutecznie konsekrują w imię Chrystusa, niemniej jednak nie składają ofiary jako słudzy Kościoła, ani nie działają w osobie Kościoła. Jako że kapłan posiada moc, aby się modlić, wstawiać się i składać ofiarę w imieniu Kościoła na mocy mandatu otrzymanego od Kościoła i w związku z tym Kościół może go odebrać księdzu odłączonemu, aby nie składał ofiary w jego imieniu" (25).

 

Z tych tekstów jasno wynika, że ważność Mszy nie wystarcza, aby to była Msza katolicka, lecz raczej konieczny jest inny bardzo ważny czynnik: fakt, że kapłan działa in persona Ecclesiae (w osobie Kościoła), tzn., że jest przez Kościół upoważniany do modlenia się w jego imieniu.

 

Ten czynnik stwarza straszliwy problem dla tradycyjnej Mszy z una cum. Jeżeli kapłan mówi, że Jan Paweł II jest Papieżem i że jest z nim w jedności, to tym samym jednoznacznie stwierdza, że Kościół, którego głową jest Jan Paweł II jest Kościołem rzymskokatolickim. Dlatego aby Msza, którą kapłan odprawia była uważana za katolicką Mszę konieczne jest, aby kapłan był upoważniony przez Jana Pawła II do odprawiania Mszy in persona Ecclesiae (w osobie Kościoła).

 

Bez tej delegacji, bez upoważnienia od tego, który ma opiekę nad całą Chrystusową owczarnią, od tego, który posiada Chrystusową misję nauczania, rządzenia i uświęcania, Msza staje się Mszą niekatolicką. Kapłan katolicki musi działać jako przedstawiciel swojego biskupa, który sprawuje opiekę nad diecezjalną trzodą, a ten z kolei musi działać jako przedstawiciel Papieża, który ma pod opieką całą owczarnię. Papież, z kolei, musi działać jako przedstawiciel Chrystusa, którego jest Wikariuszem. Taki jest właśnie prawdziwy ustrój katolickiego Kościoła; to jest ten ścisły związek przedstawicielstwa i władzy, który czyni Kościół katolickim.

 

Dlatego też, jeżeli kapłan działa bez upoważnienia biskupa diecezjalnego, działa wtedy bez upoważnienia Papieża i jego Msze i sakramenty są oderwane zarówno od Chrystusa jak i Jego Kościoła. Jego Msza ani jego sakramenty nie są katolickie, ponieważ nie działa on in persona Ecclesiae (w osobie Kościoła).

 

Jak obecnie tradycyjny kapłan może działać in persona Ecclesiae (w osobie Kościoła), kiedy nie ma żadnej władzy mogącej uprawniać go do odprawiania Mszy?

 

Czyni to poprzez wypełnianie misji katolickiego Kościoła, którą jest uświęcenie dusz. Stąd też jest całkowicie prawowite i konieczne by kapłani odprawiali Mszę, głosili kazania i udzielali sakramentów, gdyż są do tego upoważnieni przez Kościół na podstawie zasady epikei. Jednakże nie można stosować tej zasady, jeżeli zwierzchnik jest obecny; nie można odwoływać się do epikei przeciw obecnemu, działającemu i panującemu zwierzchnikowi. To po prostu nie ma sensu, gdyż zasadniczo epikeia jest domniemaniem co do intencji prawodawcy w sytuacji, gdy jest on nieobecny (26).

 

Lecz Msza una cum sytuuje prawodawcę w Rzymie, a jego osobistego przedstawiciela w miejscowej diecezji i w ten sposób niszczy całą moralną podbudowę nadzwyczajnego apostolatu prowadzonego przez tradycyjnych kapłanów.

 

Tak więc, Msza una cum kończy jako obiektywnie schizmatycka Msza bez względu na to jak by na to nie patrzeć:

 

a) Jeżeli przyjmie się na potrzeby argumentacji per impossibile, że Jan Paweł II byłby/jest Papieżem, to nieautoryzowana (tj., nieindultowa) tradycyjna Msza jest schizmatycka, gdyż nie jest odprawiana in persona Ecclesiae (w osobie Kościoła).

 

b) Jeżeli Jan Paweł II nie jest Papieżem, to Msza una cum jest schizmatycka gdyż jest odprawiana w jedności i pod auspicjami fałszywego papieża i fałszywego kościoła.

 

W żadnym z przypadków kapłan nie ma prawa odprawiać takiej Mszy.

 

Jedyną sytuacją, w której byłoby dozwolone kontynuowanie rozległego, powszechnego, "nieautoryzowanego" apostolatu jest ta podobna do naszej własnej, gdy mamy do czynienia z długoterminową nieobecnością władzy. Upoważnienie do odprawiania Mszy, głoszenia kazań i udzielania sakramentów odbywałoby się wtedy per modum actus, tzn., w samych poszczególnych działaniach i nie byłoby zwyczajną władzą. Upoważnienie pochodziłoby od samego Kościoła (Ecclesia supplet, tzn., Kościół udziela jurysdykcji w sytuacji nieobecności kompetentnej władzy).

 

Bractwo Św. Piusa X jest ekskomunikowane przez osobę uznawaną przez nich za Wikariusza Chrystusa na ziemi. Nie mogą oni odwoływać się przeciw jego domniemanej władzy do samej władzy Kościoła (tzn., nie mogą powoływać się na zasadę Ecclesia supplet), jako że on rzekomo posiada pełność władzy Kościoła. Działanie takie jest schizmatyckie i właśnie za takie Jan Paweł II uważa Bractwo Św. Piusa X – za schizmatyckie.

 

 

Wnioski natury teoretycznej

 

Z powyższego wynikają następujące teoretyczne wnioski:

 

• Wyrażenie una cum jest zadeklarowaniem kościelnej wspólnoty z panującym rzymskim Papieżem i miejscowym biskupem diecezjalnym.

 

• Ta deklaracja wspólnoty jest szczególnie znacząca, gdyż rzymski Papież jest podstawą jedności całego Kościoła rzymskokatolickiego a miejscowy biskup, podrzędnie jest podstawą jedności Kościoła partykularnego lub diecezji.

 

• Ponieważ rzymski Papież i miejscowy biskup stanowią podstawę jedności Kościoła, wymienianie ich imion w Kanonie jest eklezjologicznym zadeklarowaniem, a mianowicie, że Kościół, którego są oni głową jest niczym innym jak Kościołem rzymskokatolickim.

 

• Z zasady poza Kościołem nie ma zbawienia (extra Ecclesiam nulla salus) wynika, że zjednoczenie i poddanie się rzymskiemu Papieżowi i miejscowemu biskupowi stanowią niezbędny warunek (conditio sine qua non) wiecznego zbawienia.

 

• Z zasady niezniszczalności Kościoła rzymskokatolickiego i nieomylności jego zwyczajnego magisterium oraz jego ogólnych praw wynika, że zwyczajne magisterium rzymskiego Papieża jest wolne od błędu i powszechne prawa, które promulguje nie mogą nakazywać nic grzesznego.

 

• Z zasady, że Ofiara Mszy świętej jest ze swej natury aktem eklezjalnym, tzn., czynem całego Kościoła wynika, że aby kwalifikowała się jako katolicka Msza musi być ofiarowana in persona Ecclesiae (w osobie Kościoła), tzn., kapłan musi być upoważniony przez Kościół do składania ofiary w jego imieniu.

 

• To upoważnienie musi zostać uzyskane od prawowitej władzy Kościoła katolickiego, tzn., Papieża i miejscowego biskupa. Posiadają oni władzę cofnąć tę delegację kapłanowi, w którego przypadku Msza nie byłaby ofiarowana w osobie Kościoła.

 

• Zasada Ecclesia supplet, przez którą kapłan uzyskuje upoważnienie do działania w imieniu Kościoła (w osobie Kościoła) w nadzwyczajnych okolicznościach nie może być przywoływana przeciw tejże samej władzy, która ją przyznaje. Byłoby to absurdalne.

 

• Nie można również domniemywać upoważnienia nadanego przez Kościół na mocy zasady epikei, jeżeli władza Kościoła jest obecna i działa, gdyż epikeia zakłada nieobecność władzy. Tak więc nie można odwoływać się do epikei przeciw obecnej i panującej władzy. To również byłoby absurdalne i prowadziłoby do anarchii w każdej instytucji.

 

Teraz, do powyższych zasad zastosujmy dla potrzeb argumentacji osobę Jana Pawła II jako papieża:

 

• Kościół, którego jest on głową jest Kościołem rzymskokatolickim.

 

• Dogmatyczne i moralne nauczanie Vaticanum II, nazwane przez Pawła VI zwyczajnym magisterium, zasługuje na przylgnięcie doń wiarą (cf. Sobór Watykański I), a reformy Vatticanum II, chociaż może nie idealne, są jednak katolickie i nie są grzeszne.

 

• Tylko kapłani upoważnieni przez Jana Pawła II (i miejscowego biskupa będącego z nim w jedności) mogą być uważani za odprawiających katolickie Msze.

 

• Msze ofiarowywane przez kapłanów nieupoważnionych przez niego i miejscowego biskupa nie są Mszami katolickimi, ponieważ nie są ofiarowane w osobie Kościoła. Są to raczej Msze schizmatyckie i podlegają surowym potępieniom Papieży i Ojców Kościoła wspomnianym w tym artykule.

 

A teraz podstawmy do tych zasad Jana Pawła II, jako antypapieża:

 

• Kościół, którego jest głową nie jest rzymskokatolickim Kościołem

 

• Ani Vaticanum II ani też jego reformy nie zasługują na przyjęcie z wiarą lub posłuszeństwem, lecz raczej powinny zostać odrzucone i zignorowane przez katolików.

 

• Msze odprawiane w jedności z Janem Pawłem II są niekatolickimi Mszami, ponieważ są ofiarowane w osobie heretyckiego kościoła.

 

• Kapłani katoliccy mogą prawowicie powoływać się na zasady Ecclesia supplet i epikeia jako na rozsądne uprawnienie swojego apostolatu, z powodu nieobecności władzy i w ten sposób słusznie uważają swoje Msze i sakramenty za usankcjonowane przez Kościół katolicki i odprawiane w osobie Kościoła (in persona Ecclesiae).

 

 

Wnioski natury moralnej

 

 Z tego, co zostało dotychczas powiedziane wypływają następujące wnioski natury moralnej:

 

I. Gdyby Jan Paweł II był Papieżem:

 

a) jedyną tradycyjną Mszą, na którą można by (legalnie) uczęszczać byłaby ta zaakceptowana przez niego, a mianowicie Msza Indultowa lub Msza odprawiana przez kapłana Bractwa Św. Piotra.

 

b) byłoby ciężkim grzechem uczestniczyć w Mszy, która nie została przez niego dopuszczona, np., Msza kapłana Bractwa Św. Piusa X lub kapłana niewymawiającego una cum, ponieważ byłyby to Msze schizmatyckie. Sakramenty spowiedzi i małżeństwa byłyby nieważne.

 

II. Jeżeli Jan Paweł II nie jest Papieżem:

 

a) obiektywnie w poważnym stopniu niegodziwe byłoby uczęszczanie na Mszę odprawianą wraz z Twoim sługą Janem Pawłem naszym Papieżem gdyż: 1) byłoby to wyraźną deklaracją jedności z fałszywym, niekatolickim kościołem i religią (Gdzie jest Piotr, tam jest i Kościół) oraz 2) byłoby to czynnym udziałem we Mszy nie ofiarowanej w osobie Kościoła, we Mszy, która obiektywnie byłaby schizmatycka.

 

 

Strefa eklezjologicznego półcienia "ani to, ani tamto"

 

Stanowisko Bractwa Św. Piusa X jest w tym sensie dziwne: z jednej strony podkreślają stale, że Jan Paweł II jest Papieżem, lecz z drugiej strony kontynuują intensywny apostolat, włączając w to konsekracje biskupów, przy wyzywającym ignorowaniu jego potępienia, tak jak gdyby on nie istniał.

 

Stawia ich to w eklezjologicznej sytuacji scharakteryzowanej powiedzeniem "potępisz się, gdy tak postąpisz i potępisz się, jeżeli tak nie postąpisz" (27). Gdyż, jeżeli uznaje się Jana Pawła II za Papieża, to ich apostolat w oczywisty sposób jest zakazany, z przyczyn wyżej przedstawionych, a mianowicie, ponieważ nie odbywałby się w osobie Kościoła. Z drugiej zaś strony, jeżeli się twierdzi, że Jan Paweł II nie jest Papieżem, to wtedy ich apostolat również staje się zakazany, ponieważ implikuje zarówno przylgnięcie do fałszywej religii i kościoła, jak również udział we Mszach, które nie są ofiarowane w osobie Kościoła.

 

Z tej przyczyny można powiedzieć, że znajdują się oni w strefie eklezjologicznego półcienia ani to – ani tamto, która musi zostać pewnego dnia rozproszona. Ostatnie dyskusje na temat ich pretensji do jurysdykcji są symptomem tej całkowicie niemożliwej eklezjologii, którą wyznają.

 

Nie wolno nigdy zapominać, że oni wciąż oczekują na wchłonięcie przez Jana Pawła II do trzody neokościoła; wciąż jeszcze szukają bocznej kaplicy w modernistycznej katedrze. Zostało to jasno powiedziane w 1988 roku, tj., że negocjacje z "Rzymem" będą kontynuowane, i że być może po pięciu latach (= 1993) cały problem zostanie rozstrzygnięty.

 

Ta tęsknota za zaakceptowaniem przez Jana Pawła II jest ważnym punktem do zapamiętania, ponieważ oznacza, że Bractwo Św. Piusa X przez wyraźne pragnienie przynależy do neokościoła Jana Pawła II, a ich Msze z una cum są wyrazem tej dążności. Czy wszyscy zwolennicy Bractwa Św. Piusa X pójdą na takie pojednanie pozostaje niewiadomą. Biskup Williamson powiedział w wywiadzie dla "Monde et Vie" z sierpnia (1992), że uważa, iż następny papież będzie antypapieżem. W Bractwie Św. Piusa X mogłaby się wtedy rozegrać rozstrzygająca bitwa.

 

 

Odpowiedzi na zarzuty

 

Zarzut I. Kapłan odprawiający una cum czyni to w dobrej wierze i nie chce być częścią czegoś, co nie jest katolickie. Dlatego formalnie nie jest on schizmatykiem. Stąd też jego Msza nie jest schizmatycka.

 

Odpowiedź. Przyznaję, że większość kapłanów odprawiających una cum czyni to w dobrej wierze. Przyznaję, że z tego względu nie są formalnymi schizmatykami. Lecz zaprzeczam temu, że z tego powodu ich Msze nie są schizmatyckie. Msza jest aktem eklezjalnym i jej "eklezjalność", sama jej katolickość nie zależy od formalności lub materialności schizmy kapłana. Dobra lub zła wola (wiara, sumienie) kapłana w żaden sposób nie wpływa na przedmiot czynu – stwierdzenia una cum, który jest zarówno deklaracją wspólnoty z Janem Pawłem II jako papieżem jak i umieszczeniem Mszy pod auspicjami czegoś innego niż Kościół rzymskokatolicki. Przez analogię, może się zdarzyć, że kapłan przez nieuwagę wyrzuci konsekrowaną hostię w zakrystii do kosza. Inni wokół niego, którzy wiedzą, że hostia jest konsekrowana nie mogą zgadzać się na to lub brać udziału w czynności kapłana, nawet gdyby zrobił to w dobrej wierze. Każdy wie, że obiektywna wartość moralna czynu nie wynika z zamiaru dokonującej go osoby, lecz z samego przedmiotu czynu.

 

Zarzut II. Każdy, kto nie został oficjalnie ekskomunikowany (orzekającym lub potępiającym wyrokiem) może nadal być wymieniany w Kanonie Mszy. Otóż Jan Paweł II nigdy nie został oficjalnie ekskomunikowany. Dlatego też nadal może być wspominany w Kanonie Mszy.

 

Odpowiedź. Każdy, kto nie został oficjalnie ekskomunikowany (orzekającym lub potępiającym wyrokiem) może nadal być wymieniany w Kanonie Mszy, – dopuszczam to z tym zastrzeżeniem, że dotyczy to normalnych czasów; natomiast zaprzeczam temu twierdzeniu, gdy chodzi o czasy, gdy Stolica Apostolska i praktycznie wszystkie stolice biskupie są w posiadaniu heretyków. Jak już wcześniej wspomniałem, herezja staje się prawem kiedy heretycy wdzierają się na stanowiska "władzy". W takim przypadku katolicy nie mogą pozwolić, aby Kościół pogrążył się w absolutnej anarchii i uznawać za nieszkodliwe masowe odejście od Wiary na całym świecie. Przez analogię, Nowa Msza nigdy oficjalnie nie została potępiona przez Kościół. Jednakże, dzięki instynktowi wiary, katolicy bezkompromisowo ją odrzucają. A zatem niejeden mógłby łatwo powiedzieć: "Kościół nigdy urzędowo nie potępił Nowej Mszy, a więc wolno nam ją zaakceptować". Nie, stanowczość katolików w sprzeciwie wobec Nowej Mszy, nowych sakramentów, nowych doktryn Vaticanum II, krótko mówiąc wobec całej nowej religii, musi się eklezjologicznie przekładać na odrzucenie władzy "papieży", którzy ją wprowadzili. Jeżeli nowa religia jest błędna, to nie może pochodzić od Kościoła katolickiego. Jeżeli nie może pochodzić od katolickiego Kościoła, to nie można mówić, że soborowi "papieże" posiadają autorytet władzy Kościoła. W przeciwnym razie dojdzie się do ostatecznego wniosku, że mamy do czynienia z omylnym i błądzącym katolickim Kościołem. Podczas gdy jest prawdą, że Jan Paweł II nie został oficjalnie potępiony, sytuacja Kościoła jest taka, że katolicy muszą dawać świadectwo o herezji nowej religii, a stąd o braku w niej autorytetu władzy. Jeżeli katolicy pozwolą tym soborowym "papieżom" uchodzić za prawdziwych katolickich Papieży, wtedy okaże się, że historycznie mówiąc katolicki Kościół zbłądził. Dlatego też absolutnie konieczne jest, aby katolicy traktowali ich jak pseudopapieży.

 

Zarzut III. Z pewnością wspomnienie imienia Jana Pawła II podczas Mszy jest złe, ale może być tolerowane z powodu większego dobra polegającego na nie pozbawianiu większości ludzi przyjmowania sakramentów.

 

Odpowiedź. Zło może być tolerowane tylko wtedy, jeżeli jego tolerancja nie pociąga za sobą pojawienia się wewnętrznie złego czynu. Lecz wymienianie imienia Jana Pawła II jest wewnętrznie złe, gdyż jak mówiłem implikuje to utożsamianie Kościoła rzymskokatolickiego z neokościołem, Wiary rzymskokatolickiej z nową religią. Wspomnienie jego imienia jest obiektywnie, rzeczywiście i prawdziwie in odium religionis, nienawistne dla Wiary. Jest to imię odrażające dla naszej Wiary.  Ponieważ jest on wspominany jako papież, to jest w tym zawarta deklaracja do którego kościoła się przynależy. Jednakże jest wewnętrznie złym czynem, deklarować się jako członek niekatolickiego kościoła, pozostający we wspólnocie z niekatolickim herezjarchą, przywódcą sekty. Z drugiej strony, rozumiem, że to, o czym mówię spowoduje dla wielu – jeżeli to uznają – straszne skutki. Jednak nie wyobrażam sobie, aby Te igitur Mszy nie miało być prawdziwym eklezjologicznym polem bitwy, w której musi dokonać się wyznanie Wiary. Przyczyną tak wielkiego rozprzestrzenienia się Mszy z una cum jest fakt, że arcybiskup Lefebvre zawsze pragnął, aby tradycyjna Msza pozostawała pod auspicjami nowego kościoła. Tylko w 1976 roku, kiedy nazwał kościół Vaticanum II kościołem schizmatyckim otwarcie odstąpił od tej idei. Jednak nawet wtedy, nadal szukał uznania Bractwa przez schizmatycki kościół. Teraz nawet, pomimo ekskomuniki, to samo Bractwo dąży do uzyskania zatwierdzenia przez ten sam schizmatycki kościół. Gdyby arcybiskup Lefebvre był tak samo stanowczy w kwestii Kościoła jak był w kwestii Mszy, to praktycznie żaden tradycyjny kapłan nie odprawiałby dzisiaj Mszy una cum. Nie można mieć katolickiej Mszy w schizmatyckim kościele, ale właśnie dokładnie to próbuje osiągnąć Bractwo. Katolicy muszą odrzucić neokościół tak samo jak odrzucają Nową Mszę. A nie mamy czynić złych rzeczy, aby z nich wyszły dobre. (Cf. Rzym. III, 8).

 

Zarzut IV. Świeccy mogą uczęszczać na Mszę z una cum niekoniecznie zgadzając się z tym wyrażeniem.

 

Odpowiedź. Czynny udział w kulcie jest zgodą na ten kult i domniemywa się zgodę na wszystko, co jest częścią kultu. Imię Jana Pawła II we Mszy jest dokładnie tym samym, co obecność Jana Pawła II w tej samej świątyni jako papieża. Jest to znak, deklaracja kościelnej jedności. Takie zewnętrzne i publiczne znaki zasługują na zewnętrzną i publiczną dezaprobatę; czynny udział zakłada zewnętrzną zgodę. Ponadto, obecność imienia Jana Pawła II jako papieża, jako podstawy jedności Kościoła, sytuuje cały akt kultu w kategorii czynów schizmatyckich, a nie jedynie samego niewielkiego stwierdzenia, ponieważ umieszcza cały akt kultu poza Kościołem. Tymczasem poza Kościołem nie ma zbawienia.

 

 

Zakończenie

 

Oczywiste jest zatem, że wspomnienie imienia Jana Pawła II w Kanonie a) jest wyraźną deklaracją kościelnej jedności z herezjarchą; b) jest wyraźną deklaracją identyczności Kościoła rzymskokatolickiego z kościołem Novus Ordo, gdyż tam gdzie jest Piotr, tam jest Kościół; c) powoduje zasadnicze i nierozwiązywalne problemy – eklezjologiczny koszmar – dla tradycyjnego kapłana, ponieważ sytuuje jego Mszę poza Kościołem i czyni ją schizmatycką, gdyż wznosi ołtarz przeciw ołtarzowi.

 

Jedyną logiczną alternatywą dla kogoś, kto uznaje Jana Pawła II za papieża jest przystąpienie do Bractwa Św. Piotra lub odprawianie Mszy Indultowej.

 

Jako że wyrażenie una cum jest stwierdzeniem istnienia jedności (communio), prawdziwe są następujące zdania:

 

• Msza una cum jest zatem równoważna przebywaniu Jana Pawła II w waszej świątyni podczas Mszy i okazaniem mu zewnętrznych honorów należnych Papieżowi, takich jak okadzania, przyklęknięcia, itd. Oczywiście musiano by mu udzielić Komunii świętej, bo jeżeli Papież nie jest członkiem Kościoła katolickiego, to któż nim jest? Gdzie jest Piotr, tam jest Kościół.

 

• Msza una cum jest ekwiwalentem śpiewu Oremus pro Pontifice, hymnu śpiewanego, aby modlić się za Papieża: Módlmy się za naszego Ojca Świętego Jana Pawła. Niech Bóg go zachowa i da mu długie życie i niech mu błogosławi na ziemi i chroni go od zasadzek jego wrogów.

 

• Msza una cum utożsamia Jana Pawła II i miejscowego biskupa Novus Ordo ze wszystkimi ortodoksyjnymi wyznawcami katolickiej i apostolskiej Wiary. Jest to absurd. To kłamstwo. Kłamanie w Kanonie świętej Ofiary Mszy nie może być miłe Bogu.

 

Jeżeli są prawowierni i zachowujący katolicką i apostolską Wiarę, niech wtedy Bóg pozwoli abyśmy byli z nimi a nie przeciw nim. Ale jeśli nie są prawowierni i nie zachowują katolickiej i apostolskiej Wiary, bądźmy wtedy w imię Boże przeciw nim a nie z nimi.

 

Gdzie Piotr, tam Kościół:

 

gdzie Kościół, tam jest życie wieczne

  

Bp Donald J. Sanborn

 

www.traditionalmass.org

 

Tłumaczył z języka angielskiego Mirosław Salawa

 

–––––––––––––––

Przypisy:

(*) Artykuł z czasopisma "Sacerdotium", nr 6, zima 1993. (a) Tytuł pierwotny: Nomen Religioni obnoxium. (Przyp. red. Ultra montes).

 

(1) "Sed quidquid sit de hoc controverso Ecclesiasticae eruditionis capite, Nobis satis est affirmare posse, commemorationem Romani Pontificis in Missa, fusasque pro eodem in Sacrificio preces, censeri, et esse declarativum quoddam signum, quo idem Pontifex tamquam Ecclesiae Caput, Vicarius Christi, et Beati Petri Successor agnoscitur, ac professio fit animi et voluntatis Catholicae unitati firmiter adhaerentis; ut etiam recte advertit Christianus Lupus, super Conciliis scribens Tom. 4. Editionis Bruxell. pag. 422.: «Haec commemoratio est suprema et honoratissima Communionis species». Neque id tantummodo probatur auctoritate Ivonis Flaviniacensis in Chronico pag. 228. ubi ita legitur: «Noverit se a communione totius Orbis separari, quicumque nomen Apostolici, pro qualicumque dissensione, in Canone non recitaverit»; aut vulgati Alcuini, qui lib. 1. de Divinis Officiis cap. 12. ita scripsit: «Constat, ab universi Orbis communione separatos esse, sicut Beatus Pelagius docet, qui qualibet dissensione, inter Sacra Mysteria Apostolici Pontificis memoriam secundum consuetudinem non frequentant»; sed graviore sententia Pelagii II Summi Pontificis, qui sexto Ecclesiae saeculo Apostolicam Cathedram tenuit, quique in suis litteris relatis in Labbeana Conciliorum Collectione Tom. 5. col. 794. et seq., et col. 810 ita ad rem nostram scriptum reliquit. «Divisionem vestram a generali Ecclesia, quam tolerabiliter ferre non possum, vehementer stupeo; cum enim beatissimus Augustinus, Dominicae sententiae memor, quae fundamentum Ecclesiae in Apostolicis Sedibus collocavit, in schismate esse dicat, quicumque se a Praesulum earumdem Sedium auctoritate, vel communione suspenderit, nec aliam manifestet esse Ecclesiam, nisi quae in Pontificalibus Apostolicarum Sedium est solidata radicibus, quomodo vos ab universi Orbis communione separatos esse non creditis, si mei inter Sacra Mysteria secundum consuetudinem, nominis memoriam reticetis, in quo licet indigno, Apostolicae Sedis, per successionem Episcopatus, praesenti tempore videtis consistere firmitatem?»". (BENEDICTUS XIV, De Sacrosancto Missae Sacrificio, Appendix XVI ad Lib. II, § 12).

 

(2) "UNA CUM FAMULO TUO... avec notre Pape N. votre serviteur. Saint Paul nous recommande de prier pour nos Pasteurs. Nous nommons en particulier & en premier lieu l'Évêque du premier Siège, qu'on appelle seul par honneur & par distinction le saint Père, notre Pape, c'est-à-dire, notre Père. Il est bien juste qu'en priant pour l'unité de l'Église, on prie pour celui qui est le centre de la Communion, qui préside à cette Église, dit saint Irenée, avec laquelle il faut que toute autre Église convienne. Il préside comme Vicaire de Jésus-Christ, comme le successeur de saint Pierre, sur lequel l'Église a été établie". (R. P. PIERRE LE BRUN, Explication litterale, historique et dogmatique des prieres et des ceremonies de la messe, I, Paris: Chez la Veuve Delaulne, 1726, ss. 409-410).

 

(3) "ET ANTISTITE NOSTRO N. & notre Prélat N. Après le Pape on nomme l'Evêque qui gouverne le Diocèse où l'on est. Car comme le successeur de saint Pierre est le centre de l'unité de toutes les Églises du monde, l'Évêque est le centre d'unité de tout son troupeau, qui avec lui forme une Église, comme dit S. Cyprien. Cette union des Fidèles avec l'Évêque fait une Église particulière, comme l'union de tous les Fidèles & de tous les Évêques entre eux fait l'Église universelle, ainsi que le dit encore le même saint Docteur". (Ibid., ss. 411-412).

 

(4) DOM ERNEST GRAF, O. S. B., The Priest at the Altar, Nowy York: Joseph F. Wagner, 1926, s. 181.

 

(5) WILLIAM J. O'SHEA, S. S., D. D., The Worship of the Church, Westminster, Maryland: Newman Press, 1958, s. 393.

 

(6) "Primo sacerdos offert sacrificium pro Ecclesia, deinde pro Pontifice speciatim ex antiquissima Ecclesiarum consuetudine, ad significandam Ecclesiae unitatem, membrorumque cum capite communionem". (F. LUCIUS FERRARIS, O. F. M., Bibliotheca canonica iuridica moralis theologica..., II, Romæ: ex Typographia Polyglotta, 1886, s. 50).

 

(7) Enarratio in Ps. 40, n. 30.

 

(8) "Demum Legati Hormisdae his verbis ad Pontificem narrant id, quod ipsis contigit in Troili Scampinae civitatis Episcopi reconciliatione: Confitemur, inquiunt, Beatitudini vestrae tantam devotionem, tantas Deo laudes, tantas lacrymas, tanta gaudia difficile in alio populo vidimus. Prope omnes cum cereis, viri cum mulieribus, milites cum Crucibus nos in Civitatem susceperunt. Celebratae sunt Missae, nullius nomen obnoxium religioni est recitatum, nisi tantum Beatitudinis vestrae". (F. LUCIUS FERRARIS, O. F. M., Bibliotheca canonica..., II, loc. cit.).

 

(9) "Monendum tantum hic est cum Azor. lib X, cap. 22, quaest. 3, posse recte Sacerdotem in Memento pro Infidelium, Haereticorum, Schismaticorumque conversione ad Deum intercedere cum illa sit privata, non publica precatio". (F. LUCIUS FERRARIS, O. F. M., Bibliotheca canonica..., II, s. 51).

 

(10) "Sequitur pars altera eiusdem primi moniti, in qua, uti superius notatum fuit, injungitur sacerdoti Graeco, ut infra Missam, postquam oraverit pro Pontifice Romano, oret pro proprio Episcopo, oret etiam pro suo Patriarcha, si tamen Catholici sint; nam si eorum alter, vel uterque schismaticus esset, aut haereticus, de illo, aut illis commemorationem facere non deberet". (BENEDICTUS XIV, op. cit., § 18).

 

(11) "...sed cavet tantummodo, ne id [mentionem facere] fiat, quatenus illi schismatici sint, aut hæretici". "Ne id [Patriarchae mentionem facere] ipsum in saepe indicato Monito iisdem indefinite prohibetur, sed tunc solummodo, quum Metropolitae, aut Patriarchae, schismatici sunt, vel haeretici...". (BENEDICTUS XIV, ibid., § 22).

 

(12) "Sacri autem Ecclesiae Canones pro excommunicatis orari publice vetant... Et quamvis id non obstet, quominus pro eorum conversione orare liceat, hoc tamen ita praestari non debet, ut eorum nomina in solemni Sacrificii prece pronuncientur; quod plene congruit veteri disciplinae...". (BENEDICTUS XIV, ibid., § 23).

 

(13) "Pro excommunicatis orari potest, quamvis non inter orationes, quae pro membris Ecclesiae fiunt". (S. Thomas, In 4 Sent. dist. 18. quaest. 2, art. 1).

 

(14) BENEDICTUS XIV, op. cit., §§ 27 & 28.

 

(15) ERIC F. MACKENZIE, A. M., S. T. L., J. C. L. REV., The Delict of Heresy, Waszyngton, D. C. The Catholic University of America, 1932, s. 35. Cf. Kanon 2200 § 2.

 

(16) ibid.

 

(17) Zanim tomiści dostaną wylewu, pozwolę sobie szybko zauważyć, że jeden z Princeps Thomistarum tego stulecia, O. Hugon, twierdzi, że prawowitym jest robić taką rzecz. "Non repugnat ut intellectus adhaereat uni opinioni, dum alteram existimat probabiliorem". Cursus Philosophiae Thomisticae, Logica Maior, Tract. III, q. 1.

 

(18) "Et quia consecratio Eucharistiae est actus consequens ordinis potestatem, illi qui sint ab Ecclesia separati per haeresim aut schisma vel excommunicationem, possunt quidem consecrare Eucharistiam, quae ab eis consecrate verum corpus Christi et sanguinem continent: non tamen recte hoc faciunt, sed peccant facientes. Et ideo fructum sacrificii non percipiunt, quod est sacrificium spirituale". "Sacerdos in missa in orationibus quidem loquitur in persona Ecclesiae, in cuius unitate consistit. Sed in consecratione sacramenti loquitur in persona Christi, cuius vicem in hoc gerit per ordinis potestatem. Et ideo, si sacerdos ab unitate Ecclesiae praecisus missam celebret, quia potestatem ordinis non amittit, consecrat verum corpus et sanguinem Christi: sed quia est ab Ecclesiae unitate separatus, orationes eius efficaciam non habent". (S. Thomas, IIIa, q. 82, a. 7, corpus & ad 3um).

 

(19) "Unum Christi corpus unam constat esse Ecclesiam. Divisum ab unitate altare veritatem Christi corporis non potest congregare". (Ep. Ad Joan. Patr., P. L. 69, 412).

 

(20) De unitate Ecclesiae, c. 17. P. L. 4, 513.

 

(21) Ep. 72, c. 2. P. L. 3, 1048-1049.

 

(22) "Extra Ecclesiam Catholicam non est locus veri sacrificii". (S. Augustinus). Cf. PROSPERUM AQUITANUM, Sent., sent. 15. P. L. 51, 430.

 

(23) "Aliter [id est, extra Ecclesiam] nec rata sunt sacerdotia, nec vera sacrificia". (S. Leo Magnus, Ep. LXXX Ad Anatolium, cap. 2).

 

(24) In Amos, V, 22. P. L. 25, 1033-1034.

 

(25) "Sacerdotes praecisi, quamvis valide sacrificent nomine Christi, tamen non offerunt sacrificum, ut Ecclesiae ministri et in persona ipsius Ecclesiae. Sacerdos enim habet ex commissione Ecclesiae, ut nomine eius oret, intercedat ac offerat, et, quoad hoc, potest Ecclesia privare sacerdotem praecisum, ne suo nomine sacrificet". (CAPPELLO, FELIX M. S. I., Tractatus Canonico-moralis de Sacramentis, Turyn: Marietti, 1962, I, s. 462).

 

(26) "Epikeia non potest licite adhiberi: (a) Si superior, qui dispensationem legis concedere valet, facile adiri queat". (Prümmer, Manuale Theologiae Moralis, I, n. 231 seqv).

 

(27) słowo eklezjologiczny oznacza "odnoszący się do teologii Kościoła (nauki o Kościele)".

 

(a) Por. 1) Bp Donald J. Sanborn, a) Vaticanum II, papież i FSSPX. b) Pozbądźcie się złudnych nadziei co do Ratzingera. Pytania i odpowiedzi. c) Sprzeciw wobec zmian soborowych a niezniszczalność Kościoła.

 

2) Ks. Anthony Cekada, Szczypta kadzidła: sedewakantyści i msze una cum.

 

3) Bp Daniel L. Dolan, Katolicka odpowiedź na apostazję Jana Pawła II.

 

4) John Kenneth Weiskittel, a) Jan Paweł II i voodoo. b) Trzecie oko Wojtyły. Pielgrzymka Jana Pawła II do Indii.

 

5) Patrick Henry Omlor, Jan Paweł II Apostata.

 

6) Herezja Jana Pawła II.

 

7) Jan Paweł II a doktryna katolicka.

 

8) Ks. Rama P. Coomaraswamy, Posoborowi "papieże".

 

9) Ks. Noël Barbara, Czy Jan Paweł II jest modernistą?

 

10) Św. Pius X, Papież, a) Encyklika "Pascendi dominici gregis", o zasadach modernistów. b) Przysięga antymodernistyczna.

 

11) Ks. Maciej Sieniatycki, Modernistyczny Neokościół.

 

12) Ks. Kazimierz Naskręcki, Działanie Ducha Świętego w Kościele.

 

13) Kodeks Prawa Kanonicznego, Wyznanie Wiary katolickiej.

 

14) Akta i dekrety świętego powszechnego Soboru Watykańskiego (1870), Pierwszy projekt Konstytucji dogmatycznej o Kościele Chrystusowym przedłożony Ojcom do rozpatrzenia.

 

(Przyp. red. Ultra montes).

 

 © Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXII, Kraków 2012

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: