KAZANIE

 

Skład Kościoła

 

(Miane w Paryżu, w lutym r. 1843)

 

KS. PIOTR SEMENENKO CR

 

Bracia moi!

 

Nie masz najmniejszej wątpliwości, że, jeśli Bóg mieszka na ziemi, to tylko w Kościele, że Kościół jest dziełem naprawy, wzniesionym przez Boga, by uratować od zatracenia, które człowiek sam sobie zgotował; że Kościół, dając człowiekowi przedmiot wiary i czynności, jest tą gwiazdą jedyną, która go prowadzi do zbawienia; że w tym urzędzie swoim Kościół jest nieomylny, że poza nim jest tylko błąd i zatracenie; prawdy i zbawienia nie masz. To wszystko jest tak prawdziwe, jak Bóg sam, i kto to zaprzecza, zaprzecza Boga samego. Niech się nikt nie myli, niechaj sobie nie mówi, kiedy i poza Kościołem znajdzie prawdę jaką lub przykazanie jakie prawdziwe moralności: Oto i poza Kościołem jest prawda, i poza Kościołem jest dobro! Bracie mój, mylisz się, a twój błąd tym większej godzien jest litości, im więcej prawd widzisz, im więcej przykazań tego, co jest dobrem przyjmujesz, ale poza Kościołem. Bo tym dalszy jesteś od powrotu do Kościoła, w którym jednym jest tylko prawda cała i wszystko dobro. Jeśli oczu wcześnie nie otworzysz i do Kościoła nie wrócisz, będziesz musiał przebiec całe koło błędu, będziesz tracił jedną prawdę po drugiej, będziesz zwątpiewał o jednym dobrem po drugim, i wtedy chyba, kiedy już nic mieć nie będziesz, ta wielka próżnia popchnie cię na powrót do Kościoła. Kiedy Adam został wypędzony z raju, w jednym tylko zgrzeszył, otworzyły mu się oczy ciała a zaćmiło oko ducha, ale to zaćmienie było raczej nasieniem tylko zaćmienia następnego. Widział on całą jeszcze prawdę Bożą, chociaż nie tak jasno; on i pierwsze po nim pokolenia posiadały jeszcze całą mądrość żywota, i dlatego właśnie, że ją w takiej pełni posiadały, ale poza rajem, musiało upłynąć lat 4000, nim ją człowiek zupełnie stracił, i wtedy przyszedł Chrystus i przyniósł z Sobą raj na ziemię, to jest Kościół, a ludzkość z tej samej próżni wszelkiej prawdy i dobrego uczuła w sobie popęd, pchnący ją do Chrystusa i Jego Kościoła. Człowiek więc był wtedy najdalej od Chrystusa i zbawienia, jakie On przynosił, kiedy właśnie posiadał najwięcej prawdy i mądrości rajskiej, ale poza rajem. Kiedy Luter został wypędzony z Kościoła w jednym zgrzeszył, w jednym się pomylił, wyniósł z sobą, za Kościół, wszystkie niemal dogmata kościelne, całą jego moralność; ale właśnie, że ją tak całą wyniósł, musiało upłynąć lat 300, przy tak przyspieszonym życiu ludzkości, jakie ona w tych ostatnich czasach odbywa, nim protestantyzm przyszedł ostatecznie do zaprzeczenia całej prawdy, do zaprzeczenia Objawienia Bożego, Boga samego i samegoż ludzkiego rozumu. I dlatego ta próżnia, która się dziś w protestantyzmie zrobiła, popycha tylu do Kościoła. Tego zjawiska w początkach protestantyzmu nie było, i każdy protestant był wtedy najdalej od Kościoła i zbawienia, jakie w nim jest tylko, kiedy więcej prawdy poza Kościołem u siebie posiadał. Przetoż, kiedy widzimy człowieka poza Kościołem, który szuka prawdy, który goni za dobrem i trzyma już wiele i jednego i drugiego, ale do Kościoła nie wraca, żal nam go bardzo, i bardzo nam go żal, bo musimy powiedzieć, i to z wszelką pewnością, nie tą, którą daje własne widzenie, ale tą, którą daje prawda Boża, musimy powiedzieć: Człowieku, co trzymasz, to stracisz, musisz stracić. A potem można mu jeszcze powiedzieć: Co trzymasz, to jak gdybyś nie trzymał, jest to, jak gdyby nie było. – Poza Kościołem prawda wiary przestaje być prawdą wiary, a to dlatego, że nie pochodzi od Boga. Pan Bóg złożył całą prawdę w Kościele; skoro człowiek przyjdzie i jedną część prawdy, danej od Boga, nie przyjmie, a drugą przyjmuje, już ten wybór to sprawia, że ta część, którą przyjmuje, nie jest oparta na powadze Boskiej, boby musiał był przyjąć i tamtą, którą odrzucił, również opartą na powadze Boskiej; ale to tę część przyjął dlatego, że mu się podobała, odrzucił tamtą, bo w niej nie smakował i przez to sprawił, że tę część prawdy, którą przyjął, oparł na powadze swej własnej; już ona od Boga nie pochodzi, a przez to samo przestaje być prawdą wiary. Bo wszelka prawda wiary dlatego jest prawdą wiary, że ją Bóg zatwierdza, że od Boga pochodzi. I tak się dzieje, że poza Kościołem samaż prawda przestaje być prawdą wiary. Jużci materialnie biorąc, jest to ta sama rzecz, to samo twierdzenie; ale pod względem znaczenia, pod względem wagi jako przedmiotu wiary, jedna rzecz od drugiej różną jest, jak niebo od ziemi. O Boże! Daj, niech to dobrze poznają wszyscy, którzy są poza Kościołem! Wielu z nich, Panie, szuka prawdy, pragnie dobrego, myślą, że ją mają. Panie, Ty widzisz ich serca! Nie wiedzą, co mają; nie wiedzą, że nic nie mają. O, oświeć ich, i pokaż im raz już, że Twoja prawda jest tylko w Kościele, że Twoje zbawienie w Kościele jednym, że poza nim sama prawda przestaje być prawdą, i nic nie masz prócz błędu i zatracenia.

 

Więc, Bracia moi, jeśli tak ważną rzeczą jest być w Kościele, trzeba koniecznie wiedzieć, gdzie jest Kościół. To Wam dzisiaj chcemy pokazać za pomocą Bożą! Wystawimy Wam naprzód naturę Kościoła, jego ustawę, jego skład, jaki Bóg mu nadał; potem z tego same wypłyną znamiona zewnętrzne, jakimi się prawdziwy Kościół odznaczać od innych powinien. Samegoż Założyciela Kościoła błagajmy teraz, by nam dał Swoje dzieło albo poznać i kochać, albo poznawać coraz więcej i kochać coraz mocniej, i być uczestnikami tego zbawienia, które w nim tylko jest złożone; przez przyczynę Najświętszej Panny. Zdrowaś Maryjo!

 

 

I.

 

Kościół jest towarzystwem (1), ustanowionym przez Chrystusa. Że to towarzystwo Chrystus ustanowił, nie masz żadnej wątpliwości. Naprzód przez 18 wieków, które od Chrystusa Pana upłynęły, było zawsze towarzystwo, biorące od Niego swe imię i swój początek wyprowadzające od Niego. Tego faktum by nie było, gdyby Chrystus sam nie był ustanowił towarzystwa. Potem, cóż jaśniejszego w historii, jak to ustanowienie towarzystwa kościelnego przez samegoż Chrystusa? Jużeśmy to widzieli i powtarzać nie będziemy. Ale każde towarzystwo ludzkie musi na sobie odbić naturę ludzką. Jak człowiek jest złożony z duszy i ciała, połączonych wzajemnym węzłem, tak każde towarzystwo ludzkie ma swoją duszę, ma swoje ciało i węzeł, który jedno z drugim łączy. Duszą towarzystwa jest myśl, są zasady, jest duch, który to towarzystwo ożywia, prowadzi je i jest spólny wszystkim jego członkom. Ciałem jego są ci członkowie właśnie i ich zewnętrzne spólne działanie. Węzłem, łączącym duszę z ciałem, jest władza, przez nią to duch towarzystwa działa na ciało towarzystwa. Bez tych trzech rzeczy towarzystwa nie ma, mówię towarzystwa ludzkiego. Kto z niego duszę wyjmuje, czyni towarzystwo zwierzęce, i rzeczywiście wszelkie towarzystwo bez myśli, dla potrzeb ciała jedynie zawiązane, jest towarzystwem zwierzęcym. Kto towarzystwo wywleka z ciała, ten chce zakładać towarzystwo Aniołów. Takie towarzystwo tu na ziemi będzie wiecznym urojeniem, rzeczywistością nigdy. A kto w towarzystwie nie przypuszcza owego węzła, którym jest władza, rozumie się, czy taka czy inna wedle natury duszy i ciała, rozprzęga towarzystwo na wszystkie strony, ten nie przypuszcza towarzystwa samegoż. Otóż Bóg, który jest rzeczywistością samąż, który stworzył człowieka z duszą i ciałem, i wiedział, dlaczego go tak stworzył, i widział, że tak było dobrze, Bóg więc i towarzystwo, które między ludźmi ustanowił, według tego ustanowił prawa. Kościół zatem Boży ma swoją duszę, ma swe ciało i węzeł, który je łączy.

 

Jakiejże tedy natury jest ta dusza Kościoła, to ciało jego i ten ich węzeł? Spojrzyjmy na Chrystusa. Bo, chcąc poznać towarzystwo, trzeba patrzeć na tego, który je założył. Założyciel daje swemu towarzystwu, co sam ma, i taka jest ustawa wszystkich towarzystw. Czy się przypatrzymy dawnym szkołom religijnym i filozoficznym, czy zakonom z łona Kościoła urodzonym, czy sektom, odszczepionym od tegoż drzewa Kościoła, nawet narodom, które nie noszą na sobie piętna tak wyłącznie moralnego i duchownego, zawsze na tę ustawę napotykamy, że duch pierwszego założyciela, pierwszego ich rodzica, uwiecznił się w każdym z tych ciał, w nim się rozwijał i prowadził je do swoich następstw. Chrystus również uwiecznił się w Swoim Kościele, dał mu, co miał. Sam był Bogiem i człowiekiem: dał więc swemu Kościołowi za duszę Boga, o ile się udziela człowiekowi, Siebie samego, ducha Swego; za ciało zaś przyjął ludzkość całą i ustanowił władzę, której i Siebie jako duszę i człowieka jako Swe ciało w ręce oddał, aby zdziaływała ich wzajemne połączenie. Przypatrzmy się temu bliżej.

 

Człowiek, po grzechu pierworodnym nic nie może uczynić sam z siebie, co by go mogło zbliżyć do Boga. Przez ten grzech zerwany został stosunek człowieka z Bogiem, stosunek synowski; nastąpił stan nieprzyjaźni, i w tym stanie cokolwiek mógł człowiek uczynić, to wszystko nie mogło przebłagać Boga. Trzeba było, aby Chrystus Pan, Syn Boży, umarł za nas na krzyżu, "oportuit pati Christum. Trzeba było, aby cierpiał Chrystus", powiedział On sam o Sobie. Przywrócenie naszego stosunku do Boga jest więc dziełem Chrystusa. Ale potrzeba, aby każdy z nas przyswoił sobie to dzieło, inaczej będzie bez pożytku. To się dzieje przez wiarę. Każdy z nas, kto chce powstać z choroby śmiertelnej grzechu musi podnieść oczy do krzyża, musi wierzyć w Chrystusa jako Pośrednika między nami a Ojcem. Ten, kto wierzy we mnie, powiada On sam, ma żywot wieczny (św. Jan VI, 47). Trzeba w Niego wierzyć, to jest, że On nam daje przystęp do Boga; że, jeśli nas Bóg przyjmuje, to przez wzgląd na Niego; że, jeśli nasze uczynki mają wartość i zasługę przed Bogiem, to wtenczas, kiedy On je za Swoje przyzna. Nasze życie wtedy tylko jest Bogu przyjemne, kiedy na tej wierze oparte. Oparłszy zaś, powinniśmy tak myśleć jak Chrystus, tak czuć jak Chrystus, tak działać jak Chrystus. Mamy do tego łaskę od Boga. Chrystus udziela się duszom naszym naprzód zewnętrznie przez urząd Kościoła i Sakramentu, potem, a raczej przy tamtym, wewnętrznie w sposób tajemny, ale rzeczywisty. I kiedy tak powtarzamy sobie myśli Chrystusa, sam Chrystus w nas myśli; kiedy się w nas wznawiają te same uczucia, Chrystus w nas czuje; kiedy działamy uczynki, jakie nam nakazał, Jego wola przez nas się wypełnia, Chrystus sam przez nas działa. I tak całe życie nasze przemienia się w życie Chrystusa w nas, i następuje ów szczęśliwy stan, kiedy człowiek wyrzec może jak św. Paweł: "Żyję ja, o! już nie ja, żyje we mnie Chrystus. Vivo ego, jam non ego, vivit vero in me Christus". Taki tylko człowiek, nie mówię, który już przyszedł do tej zupełnej przemiany, ale kto usunął do niej wszystkie przeszkody, to jest, grzechy, i jest w drodze ku niej, taki tylko jest prawdziwym Chrześcijaninem, prawdziwym synem Bożym, prawdziwym i żyjącym członkiem Kościoła. Nie ci tedy są sprawiedliwi, którzy dobrze postępują, cnotliwie żyją itd., ale ci tylko, którzy na wierze (justus ex fide vivit) przychodzą do tego stanu, że Chrystus w nich żyje (vivit in me Christus). Zbierzcie razem wszystkich takich, którzy tu są na ziemi, wszystkich, w których Chrystus żyje, a będziecie mieli duszę Kościoła. Duszę więc Kościoła stanowią wszyscy sprawiedliwi, i sami tylko sprawiedliwi. O! Nie możemy nie wybiec sercem do tego mieszkania pokoju i szczęścia, do tego raju Bożego, do tej najlepszej rzeczypospolitej z samych bogów złożonej, do których Bóg bogów wyrzekł: "Jam rzekł: Jesteście Bogowie i Synowie Najwyższego wszyscy!" (Psalm LXXXI, 6). Serce człowieka nie może gdzieindziej spocząć; podobne do gołębicy, którą Noe z arki wypuścił, a która, nie mogąc nigdzie znaleźć śród ogólnego wód zalewu, gdzie by jej noga spoczęła, wróciła na powrót do arki, niosącej w sobie rodzinę przez Boga wybraną, tak i serce człowieka nie może spocząć śród potopu i w błocie tego świata; szczęśliwe, jeśli znajdzie drogę na powrót do arki Kościoła i tej rodziny Bożej, wewnątrz tego Kościoła ukrytej!

 

Ta więc jest dusza Kościoła. Jest ona niewidoma. Nikt o sobie ani o innym powiedzieć nie może, że sprawiedliwy. Ta cała piękność Kościoła jest ukryta jak w ciele ludzkim dusza, to, co mówi Duch Pański przez Psalmistę: "Cała chwała córki królewskiej z wewnątrz" (Psalm XLIV, 14). Często się oku nie podoba jakaś strona zewnętrzna Kościoła, jakaś część ciała jego. Prawda, gnije ono czasem po wierzchu i nieraz mu się przyrzuca dzikie mięso; ale niech to nas nie myli, to duszy Kościoła dosięgnąć nie może, chyba boleścią, jaką sprawia; i ta będzie wiecznie różnica między dziełem Bożym a dziełem jemu przeciwnym, między Kościołem a sektami wszystkimi, że pierwszy po wierzchu wydaje się niezdrów i jest nim często rzeczywiście mniej lub więcej, chociaż wewnątrz zawsze zdrów jest, zawsze czysty, zawsze święty; kiedy tymczasem sekta każda z wierzchu zda się zdrowiem błyszczeć, być odziana świętością, ale wewnątrz pełna jest kwasu, hipokryzji i udawania, pełna wrzodów dumy i drapieżności wilczej, jak Chrystus powiada: "Przyjdą do was w owczej skórze, ale wewnątrz są wilcy drapieżni".

 

Ciałem tedy Kościoła są wszyscy ochrzczeni i wyznający prawdziwą wiarę Chrystusową. Do duszy Kościoła mogą należeć nieochrzczeni nawet, kiedy Chrztu pragną, ale dostąpić nie mogą lub o jego potrzebie nie wiedzą, a czynią, co im Bóg i sumienie każe; do duszy Kościoła jeszcze ci należą, którzy nie wyznają całej prawdziwej wiary Chrystusowej, bo żyją śród sekt; ale jej nie wyznają całej bez własnej winy, bo im nigdy nie przyszła wątpliwość o nieprawdziwości tych punktów, które źle wierzą, sumienie ich w pokoju, myślą szczerze przed Bogiem, że ich sekta jest prawdziwym Kościołem i daje im od Boga prawdziwą wiarę. Ci wszyscy należą do duszy Kościoła, nie ową częścią swej wiary, którą źle wierzą, tę im Bóg przebacza dla ich niewiadomości; ale tą częścią, która jest zdrowa i ta sama z wiarą prawdziwego Kościoła, ale żywotem swoim czystym i niepokalanym według wiary Chrystusa. Chociaż cięży na nich zawsze obowiązek, skoro w nich pierwszą wątpliwość obudzi łaska Boża, nie przytłumiać jej, ale sumiennie użyć wszystkich środków przekonania się, jakie im Pan Bóg wtedy niezawodnie przysyła, bo Pan Bóg dobry wtedy sumienie budzi, kiedy przygotował środki do przekonania się. Chociaż, Bracia moi, dziś szczególnie, przy takim rozpowszechnieniu Kościoła Bożego, przy takim rozwinięciu się jawnym ostatecznych następstw wszystkich nauk poza Kościołem stawianych, gdzie ciemność z jednej strony a światło z drugiej tak ostro przeciwko sobie występują, dziś, zdaje mi się, bardzo trudno wymówić się niewiadomością, a gnuśność i lenistwo nigdy wymówką nie będzie.

 

Ci wszyscy jednak do ciała Kościoła nie należą; to ciało składa się jedynie z ochrzczonych i wyznawających prawdziwą naukę Chrystusową. Nie chodzi tu jeszcze o to, która jest prawdziwa nauka, lecz, ponieważ musi z wielu być jedna prawdziwa, chodzi o to, że ci, którzy ją publicznie wyznają, należą do Kościoła Chrystusowego, czy oni są sprawiedliwymi czy grzesznikami i że to oni stanowią ciało Kościoła. To wyznanie ponieważ jest publiczne daje poznać członków tego towarzystwa, którym jest Kościół Boży. Bez tego wyznania wiary publicznego, czy to ono jest w ustach sprawiedliwego czy grzesznika, gdyby Kościół składał się z samych sprawiedliwych, o których by tylko Bóg wiedział, byłby niewidomy, nie miałby wtedy ciała zewnętrznego; a to jest przeciwne naturze samej towarzystwa. Kościół nie byłby towarzystwem. Te dwa wyrazy: kościół i niewidomy, wykluczają się wzajemnie; jest to twierdzenie równe temu drugiemu: Kościół niekościół. Oto sam Chrystus nas tego uczy, że Kościół jest widomy, rozumie się co do swego ciała, a następnie, że jest złożony z grzeszników i ze sprawiedliwych; lub też przeciwnie, uczy nas, że jest złożony z grzeszników i sprawiedliwych, a następnie, że jest widomy. Powiada On o Sobie, że posiał dobre nasienie, ale przyszedł nieprzyjaciel Jego i nasiał kąkolu, a gdy wzrosła trawa i owoc uczyniła, tedy się pokazał i kąkol, sługom jednak, którzy go zebrać chcieli, rzekł: Nie, byście snadź zbierając kąkol, nie wykorzenili razem z nim pszenicy. (Św. Mat. XIII, 24). Zasię podobne jest królestwo niebieskie niewodowi, zapuszczonemu w morze, a ze wszelkiego rodzaju ryb zgromadzającemu, który, gdy się napełnił, wyciągnąwszy, a na brzegu usiadłszy, wybrali dobre w naczynia a złe precz wyrzucili. Tak będzie w dokonaniu świata, ale tymczasem tu na świecie niewód wszystkie ciągnie. (Św. Mat. XIII, 47). Kościół Boży to są gody, które sprawił Król niebieski ludziom i posłał służebniki Swoje na rozstania dróg, i zebrali wszystkich, których znaleźli, złych i dobrych, i napełnione są gody siedzącymi. (Święty Mat. XXII, 8). Podobny jest dziesięciu pannom, z których pięć było głupich, a pięć mądrych. (Św. Mat. XXV, 1). Podobny jest owczarni, w której razem są owce i kozły; dopiero kiedy przyjdzie Syn człowieczy w majestacie Swoim, postawi jedne po prawicy, a drugie po lewicy. (Św. Mat. XXV, 31). Tak więc Kościół Boży, według myśli Chrystusa Pana, tu na ziemi ma się składać i składa się ze złych i dobrych, a następnie jest widomy; jest rzeczywiście światłem, które się nie stawi pod korzec, ale na wyniosłym miejscu, aby wszystkim świeciło; jest miastem na górze położonym, które się ukryć nie może.

 

Ta dusza Kościoła i to jego ciało żyją życiem spólnym. Temu spólnemu życiu przewodniczy władza, ona je łączy, ona je zachowuje i rozwija. Albowiem spólność życia duszy z ciałem to sprawia, że dusza działa na ciało, ciało działa na duszę, wszakże to spólne działanie nie miałoby miejsca bez tego węzła władzy. A naprzód, dusza działa na ciało, rządzi nim, pilnuje, aby po całym ciele ten sam jeden duch był panem, aby w całym ciele nic nie było przeciwnego jemu, różnorodnego, co by zabijało życie: do tego potrzeba, aby ta dusza mogła mówić, aby miała usta, ustami tymi nie może być całe ciało, albowiem, jak mówi św. Paweł: Jeśliby całe ciało było okiem, gdzież słuch; a jeśliby całe było słuchem, gdzież powonienie?... Gdyby wszystkie były jednym członkiem, gdzież ciało? (I do Kor. XII, 17). Tymi ustami jest władza, przez którą duch Kościoła, którym jest Duch Chrystusa, przemawia i rozrządza. A potem ciało działa na duszę. Wszystkie Sakramenta są znakami zewnętrznymi, i, że tak rzekę, cielesnymi; ich rozdawnictwo jest zewnętrzne i również do ciała Kościoła należące, przez nie z zewnątrz idzie działanie na duszę; ale nie każdy ma prawo do tego, jedno posłani na to przez Chrystusa i Kościół, mający władzę. W końcu opowiadanie słowa Bożego, rodzenie przez nie synów Kościołowi, albo, raz już porodzonych, zachowywanie w zdrowiu, ze strony opowiadającego jest działaniem ducha Kościoła na ciało słuchające, dla słuchającego jest działaniem ciała, mówiącego na jego duszę. Ale czyż to opowiadanie słowa Bożego każdemu jest poruczone? "Azaliż wszyscy, że się tu zapytam ze św. Pawłem, azaliż wszyscy Apostołami, azaliż wszyscy prorokami, azaliż wszyscy nauczycielami?" I dam Wam tę samą odpowiedź, którą w tym miejscu daje św. Paweł: "W jednym duchu wszyscy my w jedno ciało ochrzczeni jesteśmy... wszyscy jednym duchem napojeni" (I do Kor. XII, 13). "Jesteście ciało Chrystusa i członek ze członka" (w. 27), "a niektórych postawił Bóg w Kościele, naprzód Apostołów, po wtóre proroków, po trzecie nauczycieli itd." (w. 28). Oto macie, Bracia moi, w tych słowach Apostoła całą naukę, którąśmy Wam dotychczas wyłożyli; macie duszę Kościoła; macie jego ciało, do którego należą wszyscy; i macie węzeł ich, władzę, na którą postawieni są niektórzy. A to wszystko na to, jak tamże powiada św. Paweł: "aby nie było rozerwania w ciele, ut non sit schisma in corpore" (XII, 25).

 

Ale kto jest właściwie tą władzą kościelną? I to nam już powiedział św. Paweł: "Naprzód Apostołowie". Cokolwiek inni urzędnicy kościelni mają władzy, Apostołowie to wszystko w pełności posiadają. Zaś następcami Apostołów są Biskupi. Paweł zostawił po sobie w Efezie Tymoteusza, Tytusa w Krecie; Jan stanowił Biskupów po całej Azji; Piotr po całym zachodzie i w Rzymie po sobie. Długo by było wyliczać cały szereg i dzieje tego następstwa. To pewna, że Biskupi są następcami Apostołów z równąż władzą i mocą. Bo zresztą Chrystus Pan nie na jeden dzień Swój Kościół ustanowił, i jak Kościół jest wieczny, tak i Apostolstwo w nim jest wieczne. Otóż Chrystus tym Apostołom samym, z pośrodka innych uczniów wybranym, dał klucze Królestwa niebieskiego tj. władzę związywania i rozwiązywania (św. Mat. XVIII), im samym przekazał moc sprawowania Sakramentu Ołtarza (św. Mat. XXVI), na nich tylko tchnął Duchem Swoim Świętym i, komu oni odpuszczą grzechy, będą odpuszczone, komu je zatrzymają, będą zatrzymane (św. Jan XX). Wolno im przybierać pomocników, kiedy sami wydołać nie mogą, i takimi są kapłani; ale tych cała władza od tamtych zależy. Następca Piotra jest ich Głową, ich Przełożonym, który ma wszystkich umocowywać, confirma fratres tuos; jest ich Środkiem nieporuszonym, z którym wszyscy powinni się znosić – tu es petra – który każdego może sądzić pasce oves meas – który wszystkimi rządzi, a to, aby nie było rozerwania w ciele, ut non sit schisma. W końcu, jednym tylko Apostołom dał Chrystus władzę nauczania wszystkich narodów i chrzczenia ich, tj. rodzenia synów Bożych; ale posłuchajcie, w jak uroczysty sposób: Dana mi jest wszystka władza na niebie i na ziemi, idąc tedy nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, nauczając je chować wszystko, com wam kolwiek przykazał; a oto ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata. W tym "tedy" leży cała tajemnica mocy Kościoła. Dana mi jest wszystka władza na niebie i na ziemi, idąc tedy itd. z tą samą władzą. To słowo, wyrzeczone do Apostołów, stworzyło w Kościele tę władzę niepożytą, która wszystko zwyciężyła. Ona ciągle rozradzała Kościół, ona go zawsze w jedności trzymała, ona jego wszystkie siły skupiała na każdy punkt zagrożony; bez niej Kościół byłby się rozprzągł i rozleciał. Ona działa całą mocą duszy i ciała kościelnego i tak pogaństwo zmogła, herezje wszystkie pokonała, wytrzymała tysiączne walki przeciw władzy świeckiej, bezorężna przeciw orężowi, wszystkie sidła zdrady ludzkiej potargała; ona idzie śmiało naprzód; wie, że ją czekają jeszcze straszliwsze wojny, jeszcze zdradliwsze zasadzki, ale wie także, że Ten, któremu dana jest wszelka władza na niebie i na ziemi, powiedział do niej: Idź, idź, a ja z tobą; a pewno nie zatrzyma się: jeżeli czasem się cofnie, to zwątpienie Piotra, chodzącego po rozkołysanej wodzie; ale jest ręka, która go podtrzyma. O, pójdzie, pójdzie naprzód!

 

Kościele Boży, kiedy tak widzę całą budowę twoją, twoje wewnętrzne zdrowie, twoją chwałę zewnętrzną, sam mi się okrzyk z serca wydobywa: O, jak piękne twoje przybytki Jakubie, twoje namioty Izraelu! Pięknaś jest, świątynio przez Boga wystawiona, pięknaś jako Jeruzalem, ale co stanowi piękność twoją, to też stanowi moc twoją: Straszliwaś, jak wojsk uszykowany hufiec, terribilis, ut castrorum acies ordinata (Pieśń nad Pieśn. VI, 9). Ta moc twoja jest wieczna. Była dawniej i dziś jest ta sama. Kościele Boży, a więc zwyciężaj twoich nowych nieprzyjaciół, jakeś starych zwyciężył! Błogosławionyś, woła ci Duch Święty w Psalmach, jeśli weźmiesz synaczki babilońskie, wszystkie herezje, wszystkie błędy, wszystkie fałsze, wszystkie zdrady ludzkie; jeśli weźmiesz te synaczki babilońskie i strzaskasz głowę ich o skałę, błogosławionyś, – beatus, qui tenebit et allidet parvulos tuos ad petram (Psalm CXXXVI, 9). Błogosławionyś wtenczas, a sam rośnij i rozmnażaj się, szczep prawdę twoją, rozszerzaj twoje panowanie! Idź, Chrystus ci każe, idź naprzód: nic nie ma na ziemi, co by się tobie oparło!

 

 

II.

 

Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół, wyrok jest Soboru powszechnego, zebranego w Konstantynopolu temu 15 wieków. A już przedtem Apostołowie w swoim Składzie wiary powiedzieli: wierzę w... święty Kościół powszechny; rozumie się jeden, nie dodali zaś wyrazu apostolski, bo jeszcze nie mieli następców. Pierwsze wyznanie powtarza Kościół, ile razy mówi Credo we Mszy świętej; drugie... każdy wierny, ile razy mówi: wierzę w Boga. Te cztery przymioty Kościoła, aby był jeden, święty, powszechny i apostolski, wypływają z samejże natury i budowy Kościoła, którąśmy dotychczas pod uwagę wzięli, i dlatego zewnątrz objawione stanowią tyleż znaków, po których prawdziwy Kościół od wszystkich innych rozpoznać można. Bo najlepszą miarą rozpoznania jest przymiot wewnętrzny jakiej rzeczy, znajomy i pewny na zewnątrz objawiony. Staje się on wtedy znakiem nieomylnym.

 

Otóż Kościół Chrystusa z natury swojej, jako towarzystwo, jako osoba moralna, musi być i jest jeden, w swojej duszy musi być i jest święty, w swoim ciele powszechny, w swoim rządzie apostolski. To wszystko już samo wypływa z tego, cośmy dotychczas powiedzieli.

 

I rzeczywiście Kościół musi być i jest jeden. Duszę jego stanowią ci wszyscy, którzy żyją Duchem Bożym, a Duch Boży jest jeden. Ale i ciało niemniej jedno być musi. Wiąże się ono jednym wyznaniem wiary i społeczeństwem (2) członków, jednością ich między sobą. Jednym słowem w ciele kościelnym musi być jedność wiary i jedność miłości. Że pierwsza być musi, woła św. Paweł: "Jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest". Że druga być powinna, mówi św. Jan, że na to właśnie przyszedł Chrystus, "aby synów Bożych rozproszonych zgromadził w jedno". Ale któż nam lepiej potrzebę tej jedności wystawi, jak sam nasz Zbawiciel Chrystus Pan, który przed odejściem z tego świata o to właśnie prosił Ojca swego: "Ojcze święty, zachowaj ich w imieniu Twoim, którycheś dał mi (Kościół mój), aby byli jedno jako i my". I dodaje: "Nie tylko za nich się modlę, ale i za tych, którzy uwierzą przez słowo ich we mnie, aby wszyscy jedno byli, jako Ty Ojcze we mnie, a ja w Tobie, aby i oni w nas jedno byli". Wiem, czego chcesz, mój Zbawicielu! Tyś Syn Boga żywego, Tyś Bóg, Tyś prawda, Tyś dobro, Tyś piękność; prawda bez najmniejszego błędu, dobro bez najmniejszego złego, piękność bez żadnej skazy; prawda, dobro i piękność jedna i cała. Wiem, czego chcesz! Chcesz, aby i Kościół, Oblubienica Twoja, była jak Ty i Twój Ojciec, jedna i cała. Ale czy ludzie nie zepsują Twego dzieła? O, nie! Ty znajdziesz na to sposób. Otoś ustanowił Władzę, która czuwać będzie nad tą jednością; ona wszystko, co ją zrywa, z Kościoła wyłączy, i stanie się Kościół Twój, jakoś sam o nim przepowiedział: Królestwem, gdzie jedność – domem, gdzie zgoda – owczarnią jedną, w której jeden Pasterz. Inaczej Kościół nie byłby Twoim Kościołem.

 

Kościół więc jest jeden co do liczby, jak jeden Bóg, jeden Chrystus i jedna prawda; jest jeden co do życia swego, które się składa z wiary i z miłości, jak jedna taż wiara i miłość. Kto przeciwko wierze wykracza, staje się heretykiem; kto opuszcza miłość i społeczeństwo wzajemne, staje się schizmatykiem; i jeden i drugi przestaje należeć do Kościoła. Kościół zaś zostaje jeden i cały.

 

W tej więc swojej jedności Kościół jest naprzód święty co do duszy. Chrystus na to przyszedł, jak powiada św. Paweł, "aby Kościół swój uświęcił", wybrał nas, "abyście się stali święci i niepokalani" (do Efez. V, 26; I, 4) i tę świętość duszy Kościoła sprawia właśnie Duch Jego, Duch Święty, który w niej żyje. Ale jak poznać prawdziwą świętość i rozróżnić ją od fałszywej? Bo tu chodzi o świętość, jako znak prawdziwego Kościoła; nie Kościół ma sądzić więc o świętości, ale świętość o Kościele. Jakże ją poznać, kiedy każda sekta przypisuje sobie świętość? Oto trzeba wziąć to, co świętość ma zewnętrznego: cuda; bo cuda są skutkiem żywej wiary; są łaską Bożą, przyrzeczoną tej wierze, i które mają być zawsze w Kościele na znamię jego świętości. "Kto wierzy we mnie, uczynki, jakie ja czynię i on czynić będzie, i większe nad te czynić będzie" (św. Jan XIV, 12). Cuda te jednak nie mamy przypuszczać według pogłosek i niepewnych powieści, ani też takiego rodzaju być mają, iżby z kuglarstwem graniczyły; powinny być prawdziwymi cudami, tj. zjawiskiem przeciwnym prawom natury, a potem dobrze dowiedzionymi. Takimi, jakimi są cuda, które Kościół do kanonizacji swoich Świętych wymaga – mówię ze znajomością rzeczy – mniej potrzeba nieraz dowodów na potępienie czyje na śmierć, aniżeli ich w Rzymie wymagają na przypuszczenie jednego cudu.

 

Ten Kościół, co do ciała swego, jest powszechny. Wypływa to już z tego samego, że Chrystus przyszedł dla wszystkich ludzi i umarł za wszystkich, a Kościół na Jego miejscu posłannictwo Jego odbywa, jest Jego przedłużeniem, jest Jego uwiecznieniem. Tę powszechność Kościoła, czyli Królestwa Chrystusowego, opowiada Stary i Nowy Testament. "Zażądaj ode mnie, a dam ci narody za dziedzictwo twoje, a za posiadanie twoje kończyny świata". Chrystus Pan przepowiada, że Jego Ewangelia, że Ewangelia Królestwa będzie opowiadana po całym świecie. Powiada, że, kiedy będzie wywyższony na krzyż, wszystko pociągnie ku Sobie. I po Zmartwychwstaniu posyłając Swoje Apostoły, każe im nauczać wszystkie narody; i tak się stało, i już św. Paweł mógł o nich powiedzieć w rzeczywistości, co Psalmista widział w duchu: "Na całą ziemię rozszedł się dźwięk ich, i aż na krańce okręgu świata słowa ich". Ale ta powszechność Kościoła na tym głównie polega, aby był wszędzie ten sam, aby był jeden w swej wierze i miłości czyli społeczeństwie, to, co mówi św. Ireneusz: "Kościół po całym świecie ustanowiony, i cały świat okrążający, w którym jedna jest wiara, nauka i podanie, jedna dusza, jedno serce, jedne usta, jedno i to samo kazanie, ta sama rządu kościelnego forma". Tak więc powszechność Kościoła tylko w jedności ma swoje znaczenie.

 

Nareszcie Kościół co do swego rządu jest apostolski. Apostolstwo jest to publiczne i nigdy nieprzerwane następstwo rządców Kościoła w tym urzędzie przemawiania w jego imieniu, opowiadania słowa Bożego, rządzenia Kościołem, w urzędzie zachowywania jedności wiary i jedności miłości, aby toż samo było w Kościele na końcu, co i na początku i we wszystkich chwilach jego istnienia; jest to jedność i tożsamość Kościoła, czas przerzynająca, jak powszechność jest to jedność i tożsamość Kościoła rozlana po przestrzeni.

 

To wszystko wypływa z natury samej Kościoła, te są więc znaki, po których go poznać można i poznanemu wierzyć, i możemy powtórzyć na nowo z drugim Soborem Powszechnym: "Wierzę w jeden, święty, katolicki, tj. powszechny i apostolski Kościół".

 

Gdzież jest teraz ten Kościół? Długo go szukać nie potrzebujemy. Kościół prawdziwy jest rzeczywiście miastem, na górze położonym i które się ukryć nie może; dość do niego drogę wiedzieć, by go natychmiast znaleźć. I jakiż inny może być tym jednym, świętym, katolickim, apostolskim Kościołem, jeśli nie Kościół Rzymski? Gdzież indziej jest Kościół jeden, mający szczególnie w sobie środek do tej jedności, tj. władzę; gdzież indziej jest Kościół, mający swoich Świętych i cuda; gdzież indziej jest Kościół powszechny jeden i ten sam, rozlany po całej przestrzeni świata i rozszerzający się coraz więcej; gdzież wreszcie indziej Kościół apostolski, który szeregiem swoich urzędników, jak tajemniczą drabiną sięga nieba, sięga Apostołów i Chrystusa, i przeprowadza to następstwo aż do nich, zawsze jedno, zawsze to samo? Gdzież indziej taki Kościół?

 

Bracia moi! Oto macie przed sobą dzieło Boże i całą dowodność jego. Widzicie, jak mu nic nie brakuje, jak jest jedyne i całe. Widzicie, jak jest prawdziwe.

 

 

Bracia! Może nieraz pozwoliliście sobie nierozsądnych uwag przeciwko Kościołowi. Tak one są dzisiaj powszechne! Uwag przeciwko złemu, przeciwko temu, co gnije z zewnątrz w ciele kościelnym. Uczyniliście sobie wprzódy sami to pytanie: czy i wy nie należycie do tego tylko ciała zgniłego? Pozwólcie, że my to zapytanie Wam uczynimy. I mamy prawo do tego. Bo nikt nie krzyczy na złe, które jest w Kościele, jak tylko albo heretycy albo źli katolicy, ci katolicy, którzy tylko do ciała należą, a którzy przez grzechy takie lub inne przestali należeć do duszy. Bo, gdyby należeli do duszy, tedyby im ta choroba ciała kościelnego, to jego gnicie sprawiało boleść, tak jak boleje dusza, kiedy ciało gnije lub kiedy je rzną. Ale to nie boleją, bo nie należą do duszy, sami należą do tej zgnilizny ciała, nie z tego to z tego końca, nie dlatego to dla tego grzechu, sami trzymają się po wierzchu Kościoła, jak robaki, wylęgłe z zepsucia ciała, trawią je tylko tym bardziej i rozszerzają tę ranę, której boleści nie czują. Tak, tak, nie możemy znaleźć wyrazów dość dobitnych przeciwko niewdzięczności i zepsuciu tych, którzy nie szanują Kościoła, nie szanują dzieła Bożego, dzieła Jego miłosierdzia, tego Kościoła, Matki naszej a Oblubienicy Chrystusowej, która nas wszystkich Jemu porodziła przez chrzest, która nas karmiła mlekiem nauki i sakramentów swoich, która nas przez władzę swoją, przewodnika naszego, ma wychować na mężów dojrzałych i wrócić nas prawdziwych synów Bożych Oblubieńcowi swemu a Ojcu naszemu. Każdy z nas należy do tego Kościoła; ale czyż nie ma takich, którzy tylko do ciała należą? Nie słuchają nauki, nie przystępują do sakramentów, nie mają społeczeństwa z duszą, Chrystusem, i tylko gniją w ciele i tylko na to są w Kościele, aby mu boleść sprawiać. Bo oderwać się od niego nie mogą; raz ochrzczeni, w nim są na wieki, na boleść Kościoła, na boleść naszą tu na ziemi, na boleść ich własną tam, w tamtym życiu. Ktokolwiek jesteś, otwórz oczy! Niech cię wiara oświeci, że tak jest. I cóż ci za rozkosz tak być? Czyż nie lepiej wejść do duszy Kościoła, kiedy od ciała oderwać się nie możesz? Wejść, słuchając nauki, przystępując do sakramentów i żyjąc według woli Chrystusa, który jest duszą. Wejść i korzystać z tego dzieła miłosierdzia, jedynego dzieła zbawienia, korzystać z tej szczęśliwej konieczności i uzdrowić ciało Kościoła, o ile w nas, i pocieszyć duszę, o ile w nas; a cała korzyść w tym nasza, bo sami odzyskujemy zdrowie i zyskujemy wszystko, znajdujemy pokój, znajdujemy życie; życie jedyne, prawdziwe, niewyczerpane, ukryte, wprawdzie, dziś dla nas, pókiśmy w ciele tylko, ale które się otworzy. Amen.

 

Ks. Piotr Semenenko CR

 

––––––––––

 

 

Ks. Piotr Semenenko, Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego, Kazania przygodne, I., ODBITO W DRUKARNI "CZASU" POD ZARZĄDEM LEOPOLDA WÓJCIKA. W Krakowie 1923, ss. 53-68. (Kazania, Tom 3). (a)

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Pozwolenie Władzy Duchownej:

 

Pozwala się drukować tom 3 i 4 kazań ks. Semenenki.

 

Ks. Władysław Zapała

Przełożony jeneralny

Zgromadzenia XX. Zmartwychwstańców.

 

Kraków, dnia 30 kwietnia 1923.

 

NIHIL OBSTAT

 

Ks. Dr Jan Kanty Tobiasiewicz,

cenzor ksiąg treści religijnej.

 

L. 5206/23.

 

POZWALAMY DRUKOWAĆ.

 

Z książęco-biskupiego konsystorza.

 

Kraków, dnia 15 maja 1923.

 

[L. S]

Ks. Wład. Miś,

kanclerz.

 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Przypisy:

(1) Wówczas używano wyrazu: towarzystwo zamiast dzisiejszego: społeczność.

 

(2) Jak societas tłumaczono: towarzystwo, tak społeczność communitas: społeczeństwo.

 

(a) Zob. Ks. Piotr Semenenko CR, 1) O Wierze. 2) O miłości Ojczyzny. 3) O nieomylności Kościoła. 4) Poza Kościołem nie ma zbawienia. 5) Męka i śmierć Jezusa Chrystusa Pana naszego. Chrystus zelżony w Kościele. (Przyp. red. Ultra montes).

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMX, Kraków 2010

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: