UWIELBIENIA

 

ŁASKI BOŻEJ

 

według

 

KS. DR. MACIEJA JÓZEFA SCHEEBENA i O. EUZEBIUSZA NIEREMBERGA SI

 

z czwartego wydania niemieckiego

 

wolno przełożył

 

KS. JACEK TYLKA

 

––––––––

 

KSIĘGA DRUGA

 

O wzniosłym i tajemniczym połączeniu z Bogiem, które sprawuje w nas łaska

 

~~~~~~~

 

ROZDZIAŁ TRZECI

 

Przez łaskę Duch Święty wlewa nam swe życie

 

1. Jeżeli Trójca Święta przez łaskę z duszą naszą tak ściśle się łączy, a szczególnie Duch Święty, Duch Ojca i Syna w nas mieszka, to obecność ta nie może być bezowocną. Bóg jest żywym Bogiem, a Duch Święty jest Duchem, albo tchnieniem życia Boskiego. Musi więc także w duszy naszej mieszkać Duch Święty jako tchnienie życia Bożego i zarazem jako dusza naszej duszy, wlewając jej życie własne, życie nowe i Boskie.

 

Dusza nasza ma zapewne i swoje życie własne, nie tylko to, którym ożywia ciało, porusza i daje mu czucie zmysłowe, jakiego nawet zwierzętom nie brakuje, lecz posiada ona nadto życie prawdziwe, duchowe, ugruntowane i kwitnące w jej władzach: rozumie i wolnej woli, za pomocą których może poznawać i ukochać rzeczy duchowe, prawdę, piękno i dobro; inaczej nie byłaby z natury swej obrazem Boga żywego. Lecz życie to jest zaledwie cieniem życia Boskiego; jest ono tak małe, słabe i ograniczone, że duszę nim obdarzoną a przyrównaną do Boga raczej umarłą, aniżeli żywą nazwać by można. Statua martwa króla jest zawsze bardzo drogą i czcigodną; lecz jeżeliby ktoś tę statuę duszą króla ożywił, to musiano by ją zupełnie jako króla samego czcić i poważać. Oto Bóg wlał do duszy naszej, do tego obrazu swego ducha własnego, i ożywił ją tchem życia Bożego, a właśnie łaska jest tym Boskim tchnieniem. Przez łaskę Duch Święty łączy się z nami, przez łaskę użyźnia grunt duszy naszej zarodkiem żywota wyższego i niebieskiego w sposób wyższy i więcej niepojęty, aniżeli niegdyś przy stworzeniu, kiedy to unosząc się nad wodami zapłodnił ziemię martwą i pustą zarodkami żywymi roślin, zwierząt i ludzi. Przez łaskę wstępuje On w duszę naszą podobnie, jak niegdyś do łona Przeczystej Dziewicy wstąpił, kiedy to różdżka Jessego, Syn Boży, ten kwiat niebieski zakwitnął. Jednym z cudów najpiękniejszych i najwspanialszych, o jakich w Piśmie św. czytamy, jest doskonałe przez proroka Elizeusza wskrzeszenie z martwych syna niewiasty Sunamickiej, która Elizeusza tak gościnnie podejmowała. W Piśmie św. czytamy o proroku takie słowa: "Położył się na dziecięciu: położył usta swe na usta jego i oczy swe na oczy jego i ręce swe na ręce jego; nachylił się na nie i zagrzało się ciało dziecięcia" (1). Atoli bez porównania większy cud i wspanialszy odbywa się przy wlaniu łaski uświęcającej w duszę naszą, ponieważ tu nie przywraca człowiek życia ludzkiego bliźniemu, ale Bóg wzbudza duszę do życia Bożego. Bóg z miłością i słodyczą niewypowiedzianą zniża się do duszy naszej, do obrazu swego, kładzie usta swe na jej ustach; wlewa w nią tchnienie życia Bożego i ducha miłości swojej: łączy oczy swe z oczyma duszy naszej to jest z rozumem, moc poznawania swoją z naszą, swe ręce z naszymi, potęgę Boską z siłą naturalną duszy naszej i w ten sposób prowadzi duszę do życia nowego; odtąd żyje dusza już w Bogu, a Bóg w niej. Albowiem skoro Bóg swe życie wlał do duszy, to nie może jej już opuścić, jak Elizeusz dzieciątko po wskrzeszeniu opuścił; dusza też nie może być oddzielona od Boga, jak żyje nasienie oddzielone od drzewa, które mu dało początek. Bóg zatem pozostaje w duszy tak, jak dusza w ciele, które ożywia. Bóg wlewa do niej swego ducha, pozostaje tam i działa, podobnie jak dusza działa w ciele, Bóg porusza nią, prowadzi i ustawicznie wskrzesza i podtrzymuje w niej światło Boskiego poznania i żar miłości Bożej. Bóg niejako zaszczepia ducha życia swego na słabym drzewku duszy a wskutek tego zamienia jej przyrodzone życie w Boskie, podnosi i przemienia je w niebieskie tak, iż ona tym życiem Boskim żywiona rodzi już kwiaty niebieskie i Boskie i żarem Boskim przepełniona wydaje owoce miłości Boskie, które na wieki nigdy nie przeminą.

 

To drzewko nowe i uszlachetnione zlewa Bóg ustawicznie ową żywą wodą, według słów Zbawiciela do Samarytanki (2) powiedzianych, tryskającą ku żywotowi wiecznemu, a wypływającą z łona Boga żywego, ta zaś woda, to Duch Święty. Dlatego to pisze Apostoł: "Zapłaty grzechowe śmierć; a łaska Boża", którą Duch Święty w nasze serca wlewa, "żywot wieczny" (3).

 

2. Zastanów się więc mój drogi Bracie, czyś dotąd wartość tego żywota Boskiego i niebieskiego dobrze zrozumiał, albo lepiej mówiąc, czy ją już będziesz cenił według godności i słuszności przynależnej. Życie w ogóle jest w sobie czymś tak drogim, iż każde nawet najmniejsze stworzenie żywe więcej warte, aniżeli wszystkie inne rzeczy największe i najpiękniejsze ale pozbawione życia. Stąd słusznie wnioskował Augustyn św., iż robaczek i owad mały wyższy jest, aniżeli firmament okrywający ziemię, gwiazdy wszystkie a nawet słońce, które jest źródłem światła wszelkiego; podobnie twierdzą i nauczają także inni uczeni, iż życie jest szczytem i koroną natury widzialnej. Zaiste powodem do tego twierdzenia może być i to, iż rzeczy martwe nie mogą używać i korzystać z tego co posiadają tak, jak stworzenia żywe. Roślina np. chociaż nie posiada świadomości i czucia, może całą materię, z jakiej powstała, i inną, jakiej potrzebuje jeszcze, opanować i do swych celów używać, a wskutek tego rozwija się coraz bardziej w swej piękności i wydaje kwiat i owoce właściwe. Zwierzęta czują nadto, czym są i co mają i mogą różnych dóbr nie tylko używać, ale i poniekąd nimi się cieszyć. Atoli nie mogą ich tak używać i tak nimi się cieszyć jak człowiek, istota rozumna, poznająca siebie i przeznaczenie swoje i obierająca środki do jego osiągnięcia potrzebne. Człowiek sam sobą według tych środków kieruje i do tego może sobie przyswoić nie tylko dobra zmysłowe, lecz także i duchowe, a oraz nimi się cieszyć.

 

Już życie przyrodzone duszy ludzkiej jest dla tego samego bardzo cenne, bez porównania cenniejsze, aniżeli życie innych stworzeń na ziemi. Lecz jak to już wyżej wspomnieliśmy, zakres czynności owego życia jest jeszcze za ciasny, ponieważ tylko rzeczy stworzone może dusza bezpośrednio władzami przyrodzonymi pojmować, przyswoić i zużytkować. Przez łaskę podnosi i rozszerza się ten zakres nieskończenie, bo za pomocą łaski napełnia się dusza miłością prawdziwą siebie samej, i staje się zdolną do poznawania Boga najwspanialszego i do zatapiania się w głębiach Jego dobroci nieskończonej a wskutek tego przyjmuje dobro najwyższe i podobnie jak Bóg go używa. Łaska tedy udziela duszy nieskończenie obficiej i wznioślej życia Boskiego, pełnego mocy i szczęśliwości niewymownej a piękniejszego od życia przyrodzonego, z którym to życiem nowym, żadne inne przyrodzone nie da się porównać!

 

Tę wzniosłość i szczytność życia nadprzyrodzonego można jeszcze uwidocznić w inny sposób. Życie jakiejś istoty głównie poznajemy z ruchu, jaki się w niej rozwija. I tak już wodę nazywamy "żywą", jeżeli nie stoi spokojnie, ale płynie i tryska ochoczo. Rośliny również są żywe, ponieważ rosną, wznoszą się z korzeni i coraz bardziej się rozwijają, woda nawet bieżąca porównana do nich, jest martwą. Jednakże nie odbywają dróg jak zwierzęta, które mogą się z miejsca na miejsce przenosić i okiem bujać i wodzić po przestrzeniach niezmierzonych. Nieskończenie zaś doskonały ruch posiada człowiek; on rozumem wnika do wnętrza i istoty rzeczy, przebiega krainę możliwości, rzeczy, na które spogląda, zgłębia nie tylko zmysłowo, lecz także i duchowo, a nawet pełen przeczucia podnosi wzrok swój z głębin ziemskich do wysokości niedościgłych, gdzie Bóg nieskończony króluje. Atoli jak długo duch Boży nie przyjdzie do nas ze swoją łaską, dusza lgnie do ziemi podobna do kamienia, który nie posiada siły żywotnej, a stąd nie może się wznieść ku niebu, aby światło słoneczne w siebie przyjąć i nim się cieszyć. Dusza taka pozbawiona łaski podobna jest do robaka pełzającego po ziemi, to znaczy, że przylega do stworzeń będących tylko śladami wspaniałości Bożej, jednakże do Boga nie potrafi ona wzlecieć śmiałym lotem orła, nie może się z Nim połączyć i oglądać tego Ojca najlepszego. Jak tedy nazwać można kamień w porównaniu do rośliny, a robaka w porównaniu do orła martwym, tak i duszę musimy uważać za martwą, dopóki jej Duch Boży nie ożywi tchnieniem swym wszechmocnym i nie udzieli jej życia swego. Jeżeli zatem już życie naturalne stworzeń tak wielką posiada wartość, o ileż cenniejszym będzie życie Boże! A jeżeli ciało tak bardzo duszę miłuje, która je ożywia, o ileż więcej dusza powinna miłować Ducha Świętego, który ją życiem niebieskim napełnia!

 

Moglibyśmy już wreszcie to życie niebieskie duszy przynajmniej ocenić tak, jak szacujemy sobie to życie przemijające, ograniczone i nędzne ciała naszego, bo wszakże to życie cielesne jest tylko śmiercią zawsze się zbliżającą, wszakże ono codziennie i co godzinę ma się ku rozwiązaniu i już w sobie w początkach swych zarodek śmierci zawiera! A przecież czegóż nie czynimy, aby je tylko zachować! Na jakież to ciężkie ofiary narażamy się, abyśmy tylko oddalili śmierć, uważaną za zło ostatnie i największe! A przecież wiemy, iż godziny śmierci raz postanowionej nie możemy cofnąć. Dusza przeciwnie, łaską Ducha Świętego ozdobiona, nosi w sobie zarodek żywota wiecznego, które zamiast powoli niknąć, codziennie się odmładza. Tak pisze Apostoł św.: "Chociaż ten, który zewnątrz jest nasz człowiek psuje się: wszakże ten, który wewnątrz jest, odnawia się ode dnia do dnia" (4). Łaska Ducha Świętego jest nadto życiem wiecznym nie tylko dla duszy, ale i dla ciała; Apostoł bowiem tak dalej mówi: "A jeśli Duch tego, który Jezusa wzbudził z martwych w was mieszka: który wzbudził Jezusa Chrystusa z martwych, ożywi i ciała wasze śmiertelne dla Ducha jego w was mieszkającego" (5). Czyż nie powinniśmy tedy życia łaski przynajmniej tak bardzo, albo jeszcze więcej miłować, jak życie ciała?

 

Wtenczas właśnie, kiedy życie cielesne bardziej miłujemy aniżeli Boże, umieramy na duszy i na ciele. Tak bowiem woła na nas Apostoł św.: "Jeżeli podług ciała żyć będziecie, pomrzecie" (6); przeciwnie jeżeli Duchem Bożym ożywieni ciało umartwiamy i karcimy, żyć będziemy wiecznie nie tylko z duszą, ale i z ciałem.

 

Jakże tedy prawdziwa i oczywista jest nauka Zbawiciela Boskiego: "Kto miłuje duszę swą, traci ją; a kto nienawidzi duszy swojej na tym świecie, ku wiecznemu żywotowi strzeże jej" (7). Lecz jakże mało jest takich, którzy tę naukę pojmują, jakże mało takich, którzy by według niej odmierzali prawdziwą wartość życia duszy i ciała! Jakże mało pamięta o tych słowach straszliwych: "Cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat zyskał a na duszy swej stratę poniósł?". Na cóż ci się zdadzą, śmiertelniku nierozsądny i nędzny, owe uciechy i rozkosze ziemskie, owo gnuśne i wygodne życie, owe starania wielkie, ponoszone około pielęgnowania i pieszczenia ciała grzesznego? Wszystko to jest zgubą, trucizną, śmiercią i zagładą niepowetowaną. Gdybyś chociaż połowę a nawet mniej z tych trosk i starań łożył na zbawienie duszy, zapewniłbyś sobie życie wieczne i szczęście niezmienne, co byłoby dla ciebie zyskiem nieocenionym.

 

3. Jeżeli jednak życie niebieskie duszy jest nieskończenie lepsze i cenniejsze, aniżeli życie ciała lub życie przyrodzone duszy, to i utrata tego życia będzie śmiercią najstraszniejszą i najgroźniejszą. Jeżeli kiedy, to tutaj sprawdzają się te słowa: "Zepsucie najlepszego najgorsze" (8). Zapewne nie ma nic szkaradniejszego, wstrętniejszego i podlejszego dla zmysłów naszych nad ciało ludzkie pozbawione duszy. Jak niegdyś ożywione duszą przewyższało bez porównania pięknością i wspaniałością wszystkie rzeczy martwe, tak obecnie pozbawione życia o wiele jest od nich szkaradniejsze i wstrętniejsze. Jest ono trupem, w zepsucie i zgniliznę przechodzącym, którego widok straszliwy i fetor zaraźliwy odpędza każdego zbliżającego się już z daleka. A czyż nie będzie owa śmierć i utrata życia nadprzyrodzonego duszy, jaką sobie sam samobójstwem okrutnym sprowadzasz, jeszcze straszniejszą? Jakaż to trucizna złości piekielnej zaraża twą duszę, iż się odważasz na popełnienie tej zbrodni niesłychanej i wtrącasz się w stan podłości najpotworniejszej przez wypędzenie Ducha Bożego z duszy!

 

Zaiste, gdybyś własnymi oczyma zobaczył duszę swoją w tym stanie straszliwym, jak ją Bóg, Anioł stróż i niektórzy Święci z dopuszczenia Bożego widzą, o wtenczas mocno byś się przestraszył i struchlał i nie pierwej byś spoczął, aż byś oddalił tę ohydę szkaradną.

 

Antoninus św. opowiada (9) o jednym zakonniku, który wśród podróży potknął się na trupie smrodliwym, iż natychmiast nos zakrył sobie płaszczem, podczas kiedy Anioł towarzyszący mu w ludzkiej postaci, nie zdawał się zwracać nawet uwagi na ten wielki fetor. Kiedy dalej obaj podróż odprawujący napotkali młodzieńca nadobnego i przystojnie ubranego, znów Anioł zakrył sobie ręką oblicze, do zdziwionego zaś zakonnika powiedział: Aniołów nie razi fetor trupa, ale odtrąca dusza w grzechu śmiertelnym zostająca, przed którego smrodem obrzydliwym i nieznośnym cały dwór niebieski ucieka. Coś podobnego czytamy w życiu św. Katarzyny Sieneńskiej. Chociaż przebywała w Sienie z dala od Rzymu, przecież czuła fetor szkaradny wychodzący z tych, którzy w Rzymie ciężkim grzechem Boga obrazili. A kiedy razu jednego dama pewna pięknie ubrana przybyła do Świętej w odwiedziny z wieloma pytaniami, Święta nie mogła ani zgłoski wymówić, bo dla fetoru obrzydliwego i zaraźliwego a wychodzącego z trupa duszy tej damy, jak to sama później spowiednikowi swemu, pytającemu się o to, wyznała, ani stać nawet nie mogła, a cóż dopiero rozmawiać. Słusznie pisze św. Bazyli (10): "Jak dym pszczoły a ścierwo gołębie, tak grzech płoszy od nas Aniołów" a z nimi wszystkie inne dusze czyste.

 

Tylko ci, którzy trupa w sobie noszą, nie czują zazwyczaj szkarady i fetoru złego, atoli jest to tylko znakiem śmierci, bo umarli z życiem i czucie tracą. Oby miłosierdzie Boże dało i takim umarłym uczucie ich straszliwego stanu; oby poznali go przynajmniej z obrzydzenia, które wywołuje u jeszcze żyjących.

 

Jak życie duszy nieskończenie cenniejsze jest od życia ciał wszystkich, tak i trup duszy zeszpeconej grzechem śmiertelnym daleko szkaradniejszy jest od trupów wszystkich ciał ludzkich. Patrząc zaś na trupy wszystkich ludzi, kiedykolwiek zmarłych, okryte ranami, wrzodami, poszarpane przez ptaki drapieżne, na pół opalone, porozrywane i zgniłe, czybyś potrafił znieść ten widok straszliwy i czy nie udusiłbyś się zaraz owym fetorem zaraźliwym a z nich się wydobywającym? Mając tylko jednego trupa rozkładającego się przed tobą, nie mógłbyś ani jeść, ani pić dla smrodu obrzydliwego. Obecnie zaś nie tylko cierpisz trupa w bliskości swej, ale nawet we wnętrzu serca go nosisz, a jesz i pijesz z uśmiechem i z zadziwiającym spokojem! Zaiste taki brak czucia jest gorszy od śmierci samej! Albowiem on to wykrada ci pragnienie życia niebieskiego, robi cię niezdolnym do zmartwychwstania i wydaje cię, chociażbyś mógł być jeszcze ocalony, na śmierć straszliwą i wieczną.

 

–––––––––––

 

 

Uwielbienia łaski Bożej, według Dr. M. J. Scheebena i O. E. Nieremberga T. J. z czwartego wydania niemieckiego wolno przełożył X. J. Tylka. Tarnów 1891, ss. 159-171.

 

Przypisy:

(1) IV Król. IV, 34.

 

(2) Jan IV, 14.

 

(3) Rzym. VI, 23.

 

(4) II Kor. IV, 16.

 

(5) Rzym. VIII, 11.

 

(6) Rzym. VIII, 13.

 

(7) Jan XII, 25.

 

(8) Corruptio optimi pessima.

 

(9) 4. p. tit. 14, c. 6. §. 1.

 

(10) Or. 3. de pecc.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXIII, Kraków 2013

Powrót do spisu treści dzieła pt.
Uwielbienia łaski Bożej
według Ks. Dr. M. J. Scheebena i O. E. Nieremberga SI

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: