Uczczenie stulecia encykliki Pascendi Dominici gregis

 

KS. KEVIN VAILLANCOURT

Redaktor The Catholic Voice

 

8 września obchodziliśmy setną rocznicę ogłoszenia przez papieża św. Piusa X encykliki o błędach modernizmu znanej jako Pascendi Dominici gregis (1). Jest to dla naszych czasów jeden z najważniejszych dokumentów Magisterium Kościoła, ponieważ jednocześnie potępia herezję modernizmu i uczy nas rozpoznawać modernistyczną doktrynę. To encyklika, którą należy dogłębnie studiować, tzn. powinno się ją czytać niespiesznie i uważnie. Charakterystyka modernistycznych błędów przedstawiona przez Ojca Świętego ma w naszych czasach niezwykle ważne znaczenie, gdyż pomimo jego ostrzeżeń i potępień modernistyczna herezja nie znikła. Główną przyczyną obecnego kryzysu w Kościele jest to, że modernizm jest głoszony przez żyjących wśród nas modernistów.

 

Czym jest modernizm?

 

W zależności od tego, z kim się na ten temat rozmawia, pod pojęciem modernizmu rozumie się albo ruch zapoczątkowany przez określoną grupę osób – który zakończył się około dziesięć lat po wydaniu przez papieża św. Piusa X potępiającej go encykliki – względnie jednolity, choć jednak bardzo złożony zbiór heretyckich poglądów i nauk, w który wielu ludzi było (i jest nadal) zaangażowanych, a mający na celu przekształcenie Kościoła zgodnie z "duchem czasu". W poniższych rozważaniach zajmiemy się tą drugą definicją, odkładając bardzo uproszczony opis modernizmu oraz czołowych postaci tego ruchu (takich jak m.in. Harnack, Tyrell i Loisy) na inną okazję.

 

Modernizm to istniejąca już parę lat przed papieską encykliką szkoła myślenia stawiająca sobie za cel dokonanie kompletnego odwrócenia tradycyjnej formy katolicyzmu. Moderniści dążyli do podkopania każdego dogmatu Wiary i zniszczenia całej jej struktury, próbując zastąpić ją nieokreśloną i niepoznawalną zmiennością. Modernizm w swoim zamierzeniu jest w wielkiej mierze ewolucyjny i usiłuje przekonać katolików, że doktryny w formie w jakiej kiedyś w nie wierzono i głoszono w dawnym Kościele mogą i muszą być obecnie rozumiane w inny sposób – z tego tylko powodu, że dzisiejsi "uczeni" mają większą wiedzę w porównaniu z uprzednio dostępną. Moderniści stanowią największe niebezpieczeństwo dla Wiary, większe niż jakakolwiek inna herezja, jaka nękała Kościół w całej Jego historii, ponieważ ich atak nie jest wymierzony w pojedynczy punkt – dogmat albo naukę, lecz w cały gmach Wiary. Spośród wszystkich wrogów Kościoła moderniści są najniebezpieczniejsi, ponieważ działają z Jego wnętrza, pisząc pod pseudonimami i ubierając swą herezję w katolickie słownictwo. Z tej to przyczyny modernizm jest znany jako "synteza wszystkich herezji" i gnębi Kościół herezjami, z których jedne już dawno temu – a inne całkiem niedawno – zostały potępione.

 

Dwa miesiące przed ogłoszeniem encykliki, papież św. Pius X zatwierdził Syllabus błędów o twierdzeniach modernistów – znany też jako Lamentabili. Wyjaśnił w nim, że z powodu "gorączki nowości" cechującej ówczesne czasy "pod pozorem nauki i postępu" głoszone są błędy, które przynależą do dwu głównych grup: odnoszących się do interpretacji Pisma Świętego i odnoszących się do Tajemnic Wiary. Papież obarczył urząd "Świętej Inkwizycji, rzymskiej i powszechnej" zadaniem odnotowywania i potępiania tych błędów. Dokument zredagowany przez Kongregację Inkwizycji wymieniał następnie sześćdziesiąt pięć błędnych twierdzeń, a jego celem było potwierdzenie nauki papieży Piusa IX i Leona XIII w kwestiach dotyczących obiektywnego Objawienia zawartego w Piśmie Świętym i strzeżonego przez Kościół. Znalazło się tam również wyjaśnienie prawowitości rozwoju Wiary na przestrzeni wieków, a nie ewolucyjnej zmiany prawd dogmatycznych.

 

Encyklika Pascendi Dominici gregis była naturalnym uzupełnieniem Lamentabili, gdyż zajęła się całością związanych z tematem pojęć, wydzieliła je i nazwała modernizmem, uznając tych, którzy nawet w najmniejszym stopniu podążają takimi ścieżkami myślenia za podlegających potępieniu dotyczącemu całej doktryny. Mogłoby się bowiem zdarzyć, że jakiś modernista utrzymywałby, że nie podpisuje się pod wszystkim, co Papież potępia jako heretyckie, jednakże Papież przewidując ten argument nauczał: "Ich system nie składa się z rozproszonych i niepowiązanych teorii, lecz tworzy ściśle powiązaną całość, tak więc niemożliwe jest przyjęcie jednej z nich bez zaakceptowania ich wszystkich".

 

Trzy lata po ogłoszeniu encykliki, na scenie pojawiła się Przysięga antymodernistyczna (wraz z motu proprio Sacrorum antistitum – 1 września 1910 roku). Znalazło się tam wymaganie, aby wszyscy duchowni dopuszczeni do wyższych święceń, całe duchowieństwo piastujące wszelkie urzędowe funkcje oraz profesorowie seminariów i uniwersytetów składali tę Przysięgę – obowiązywało to aż do chwili, gdy Jan XXIII zniósł tę "konieczność". Prócz całkowitego podporządkowania się dekretowi Lamentabili i encyklice Pascendi, Przysięga zawiera m.in. takie deklaracje: iż światłem naturalnego rozumu można w pewny sposób wykazać istnienie Boga, uznanie zewnętrznych dowodów Objawienia oraz oświadczenie, że Kościół został wprost i bezpośrednio ustanowiony przez Chrystusa za Jego życia na ziemi.

 

Papież znajduje dwa błędy leżące u samych podstaw modernizmu. Pierwszym jest agnostycyzm, według którego Bóg jest "niepoznawalny" i dlatego rozum ma mało do zaoferowania w stwierdzeniu podstaw wiary, jego argumenty i konstrukcje są zwykłym "intelektualizmem". Drugim jest nadrzędna rola "immanentyzmu życiowego" – będącego potrzebą czegoś boskiego istniejącą w samych głębiach naszej natury, która nie tylko każe nam poszukiwać, ale umożliwia nam odnalezienie Boga. Immanentyzm ma swój odpowiednik w teorii o "permanencji Bożej", która jest tradycją religijną ludzkości wyrażoną w Sakramentach i nauczaniu Kościoła. Oba te aspekty rozpatrywane łącznie świadczą o pomniejszaniu znaczenia elementu rozumowego w religii i faworyzowaniu czynnika intuicyjnego, subiektywnego i sentymentalnego.

 

Papież podał zarys błędnych "reform", jakich domagali się moderniści: reforma historii, teologii i filozofii wykładanych w seminariach, oczyszczenie katechizmu z dogmatycznych treści, zredukowanie ilości pobożnych praktyk, reforma kierownictwa kościelnego w celu "zharmonizowania go z sumieniem ludzi, które zwraca się ku demokracji", reforma w sferze moralności poprzez przyjęcie zasad amerykanistów – przypisywanie pierwszeństwa cnotom czynnym oraz powrót duchowieństwa do "pokory i ubóstwa pierwszych wieków".

 

Poniżej przedstawiam streszczenie radykalnych środków, które Papież uznał za konieczne przedsięwziąć dla ochrony katolickiej Wiary:

 

1. Filozofia scholastyczna ma stanowić podstawę wszystkich studiów teologicznych.

 

2. Powinna istnieć surowa cenzura opinii profesorów i kierowników seminariów. Doktorat z teologii lub prawa kanonicznego przyznawany będzie tylko tym, którzy odbyli oznaczone kursy filozofii scholastycznej.

 

3. Biskupi mają wspomagać pracę cenzora zakazując czytania w seminariach wszelkiej modernistycznej literatury, która ze względu na ilość publikacji mogłaby ujść uwagi Rzymu.

 

4. Biskupi muszą w swoich diecezjach wyznaczyć cenzorów do osądzania wszystkich książek i druków. Przyznanie biskupiego imprimatur musi być poprzedzone nihil obstat podpisanym przez cenzora.

 

5. W każdej diecezji powinny być ustanowione rady nadzorcze, które mają pilnie śledzić wszelkie ślady modernizmu w publikacjach i oświacie. Mają zbierać się co dwa miesiące, a ich obrady i uchwały mają być trzymane w tajemnicy.

 

6. Rady nadzorcze mają dawać nieustanne i pilne baczenie szczególnie na modernistyczne publikacje traktujące o kwestiach społecznych i instytucjach społecznych.

 

7. Co trzy lata biskupi mają przesyłać do Rzymu ścisłe i zaprzysiężone sprawozdania dotyczące prądów panujących wśród duchowieństwa.

 

Gdyby zgodnie z życzeniem Papieża przestrzegano tych dyrektyw, to być może Vaticanum II nigdy by się nie odbył.

 

Szczupłość miejsca nie pozwala tu na gruntowny przegląd modernistycznego nauczania od czasu Vaticanum II. Zajmijmy się najnowszymi przejawami tych herezji w celu wykazania, że w dzisiejszych czasach nie powinniśmy się skupiać na wzajemnych potyczkach, lecz zająć się głównym wrogiem, którym jest niezwykle żywotny obecnie modernizm. Jeśli nie zjednoczymy się przeciw tej niszczycielskiej sile, Bóg nie udzieli nam łaski przywrócenia prawdziwego nauczania oraz liturgii Kościoła rzymskokatolickiego.

 

"Wątpliwe objaśnienia"

 

Kiedy pewne tradycjonalistyczne organizacje zaangażowały się w "rozmowy" ze współczesnym Rzymem w celu osiągnięcia pojednania, to wysunęły one dwa ważne postulaty, które uznały za niezbędny przejaw wykazania "dobrej woli" współczesnego Rzymu. Był nim "powszechny indult" – zezwolenie na odprawianie Mszy łacińskiej przez wszystkich kapłanów oraz eliminacja niejasnego wyrażenia "trwa w", które znalazło się w Lumen gentium i innych dokumentach opublikowanych po Vaticanum II. 7 lipca 2007 roku Benedykt XVI wydał motu proprio na temat "Mszy indultowej", a kilka dni później (10 lipca) Kongregacja Nauki Wiary ogłosiła dokument Odpowiedzi na pytania dotyczące niektórych aspektów nauki o Kościele podpisany przez kardynała Lavada. Głównym celem tego dokumentu znanego również jako "Wyjaśnienie nauki o Kościele" jest objaśnienie znaczenia sformułowania "trwa w". Dokument zapewnia wszystkich, że Vaticanum II wprowadzając to sformułowanie w Lumen gentium w miejsce słowa "jest" nie zmienił katolickiej nauki ("Kościół Jezusa Chrystusa JEST katolickim Kościołem" zamiast "Kościół Jezusa Chrystusa TRWA W katolickim Kościele"), lecz uczynił tak wyłącznie po to by "rozwinąć, pogłębić i szerzej wyłożyć" katolicką doktrynę (jak gdybyśmy jeszcze nie dość dobrze ją rozumieli!). Jednakże, kiedy przypatrzymy się przypisom do tego dokumentu, to łatwo zobaczymy, że "objaśnienia" dokonano zgodnie ze stylem modernistów. Dla poparcia swych błędów wykorzystują swoje własne dokumenty i nauki. Znaczy to, że dokument nie zawiera w ogóle żadnych odwołań do przedsoborowego nauczania! Jedyne "wyjaśnienie", jakiego udzielono, polega na dołożeniu jeszcze większej ilości słów do modernistycznego nauczania! Jedno z wstępnych oświadczeń tego dokumentu głosi, iż Vaticanum II niczego nie zmienił w tradycyjnym nauczaniu o naturze Kościoła. Wykażcie to.

 

Słownik American Heritage dictionary definiuje trwa (subsist) jako istnieć. Tak więc moderniści mogą również powiedzieć iż "Kościół Jezusa Chrystusa istnieje w katolickim Kościele", tak samo jak ja mógłbym powiedzieć: "Artykuły spożywcze, których potrzebuję istnieją w lokalnym sklepie", co znaczy, że mogą też istnieć w innym sklepie, który także sprzedaje artykuły spożywcze, ale być może nie w tej samej ilości, jakości czy rozmaitości. Pasuje to do "wyjaśnionego" w dokumencie znaczenia "trwa w": użyto określenia trwa w ponieważ, gdy mówią oni o Kościele Jezusa Chrystusa to mówią o "elementach" (a nie identyfikowalnych Znamionach!) i (zgodnie z modernistycznym sposobem myślenia) katolicki Kościół posiada wszystkie te "elementy" usprawiedliwiające nazwanie go Kościołem Jezusa Chrystusa. Jednakże (jak mówią) "można wprawdzie powiedzieć, że Kościół Chrystusowy jest obecny i działa w Kościołach i Wspólnotach kościelnych niebędących w pełnej komunii z Kościołem katolickim – dzięki elementom uświęcenia i prawdy, które są w nich obecne". Aby usprawiedliwić to stwierdzenie kardynał Lavada odwołuje się do Dekretu o ekumenizmie (3.4): "Same te Kościoły i odłączone Wspólnoty, choć w naszym przekonaniu podlegają brakom, wcale nie są pozbawione znaczenia i wagi w tajemnicy zbawienia. Duch Chrystusa nie wzbrania się przecież posługiwać nimi jako środkami zbawienia, których moc pochodzi z samej pełni łaski i prawdy, powierzonej Kościołowi katolickiemu". Czyli, znaczy to, że Duch Święty jest obecny w fałszywych religiach, czyniąc je środkami świętości i zbawienia swoich członków. Jak można pogodzić to ewidentnie heretyckie nauczanie z nauką Magisterium w Jam vos omnes papieża Piusa IX (13 września 1868):

 

"Każdy, kto chciałby z uwagą zbadać i rozważyć sytuację różnych religijnych społeczności podzielonych między sobą i oddzielonych od Kościoła katolickiego... łatwo dojdzie do przekonania, że żadna z tych wspólnot, ani nawet one wszystkie rozważane jako całość, nie tworzy w żaden sposób ani nie jest tym jednym, katolickim Kościołem założonym i ustanowionym przez Naszego Pana, który pragnął On założyć. Co więcej, nikt nie może w żaden sposób twierdzić, że te wspólnoty są elementami, albo częściami tego samego Kościoła, ponieważ są one w widzialny sposób oddzielone od katolickiej Jedności".

 

Prawda jest taka, że nie możemy pogodzić posoborowych błędów z przedsoborowym nauczaniem Kościoła rzymskokatolickiego. Nie można również twierdzić, że istnieje "ciągłość" współczesnego nauczania z tym, co papież Pius XI napisał w Mortalium animos (6 stycznia 1928):

 

"A więc sądzimy, że ci, którzy mienią się chrześcijanami, nie mogą nie wierzyć, że Chrystus ustanowił Kościół i to jeden jedyny. Gdy się jednak dalej pytamy, jakiego rodzaju ten Kościół z woli swego Założyciela ma być, nie wszyscy są jednego zdania. Wielu np. jest zdania, że Kościół Chrystusa nie musi być widzialny, przynajmniej o tyle, że nie musi występować w formie jednego ciała wiernych, wyznających jedną i tę samą naukę i pozostających pod jednym nauczycielem i jednym kierownikiem. A pod widzialnym Kościołem nie rozumieją niczego innego, jak tylko fakt związku, złożonego z rozmaitych chrześcijańskich wspólnot, choćby te wspólnoty wyznawały różne, albo wzajemnie zwalczające się nauki... Mówią też, że Kościół sam przez się, już ze względu na swą naturę, jest podzielony na części, tj. składa się z wielu odrębnych Kościołów, czy też odrębnych wspólnot, które wprawdzie w kilku zasadniczych punktach nauki są zgodne, ale w innych punktach się różnią. Istnieją one według ich zdania na równych prawach... bardzo niedorzecznym człowiekiem okazałby się ten, kto by chciał twierdzić, że ciało mistyczne Chrystusa może się składać z odrębnych, od siebie oddzielonych członków. Kto więc nie jest z Kościołem złączony, ten nie może być Jego członkiem i nie ma łączności z głową – Chrystusem".

 

Co więcej, zauważamy, że ten ostatni dokument "wyjaśniający" pojęcie "trwa w" brzmi bardziej jak doktryna, przed którą św. Pius X ostrzega nas w encyklice o błędach modernistów:

 

"Jak to wszystko dalekie od nauki katolickiej!... Tymczasem zaś należy zauważyć, że teoria o doświadczeniu religijnym, połączona z teorią symbolizmu, prowadzi do uznania wszelkiej religii nawet pogańskiej za prawdziwą. Czyż bowiem w każdej innej religii nie spotykamy tego rodzaju doświadczeń? Wielu się na to zgadza. A jeśli tak, to jakim prawem moderniści przeczą prawdziwości doświadczenia jakie znajdujemy np. w religii mahometańskiej; dlaczego prawdziwe doświadczenia mają być własnością jednych tylko katolików? I tu moderniści nie przeczą: jedni skrycie, inny otwarcie wyznają, że wszelkie religie są prawdziwe. Że inaczej myśleć nie można – to oczywista... Co najwyżej, mogliby moderniści utrzymywać to jedno, że religia katolicka spośród różnych religii ma więcej prawdy, gdyż jest żywotniejsza, i że zasługuje bardziej, niż inne, na miano chrześcijańskiej, gdyż lepiej odpowiada początkom chrystianizmu. Dla każdego jest to oczywiste, że takie wnioski a nie inne wynikają z powyższych przesłanek".

 

W tym najnowszym dokumencie modernistycznego kościoła nie uczyniono niczego, aby przedstawić istnienie jego "ciągłości" z Tradycją apostolską. Raczej jest on wyraźnym oświadczeniem, dlaczego nigdy nie porzucą formuły "trwa w".

 

Uczestniczenie w spotkaniach międzyreligijnych

 

Aby niejako wyraziście zademonstrować niezachwiane przylgnięcie do modernistycznych nauk o "dobru" znajdowanym w innych religiach oddzielonych od Prawdziwego Kościoła Jezusa Chrystusa, 29 czerwca 2007 roku Benedykt XVI zapowiedział, że weźmie udział w dorocznym Międzynarodowym Spotkaniu Ludów i Religii w Neapolu, organizowanym tego roku przez włoską ekumeniczną Wspólnotę Świętego Idziego. W spotkaniach tych weźmie udział około 300 osób reprezentujących różne religie z ponad 70 krajów. Międzynarodowe Spotkania zainspirowane zostały "Światowym Dniem Modlitw" zorganizowanym w Asyżu w 1986 roku na życzenie Jana Pawła II, tak więc możemy przewidzieć jakiego rodzaju modlitwy oraz ekumeniczne wydarzenia będą tam mieć miejsce.

 

Przed Vaticanum II katolików obowiązywał zakaz uczestniczenia w takich imprezach pod karą grzechu śmiertelnego i ekskomuniki. Zgorszenie związane z uczestnictwem w takich spotkaniach wytwarza wrażenie jakoby katolicki Kościół był na równej stopie z wszystkimi tymi różnymi religiami. Papież Pius XI autorytatywnie wyjaśnił w Mortalium animos, dlaczego katolicy – a nawet papież – nie mogą nigdy uczestniczyć w tego typu wydarzeniach:

 

"...oczywiście ani Stolica Apostolska nie może uczestniczyć w ich zjazdach, ani też nie wolno wiernym zabierać głosu lub wspomagać podobne poczynania. Gdyby to uczynili, przywiązaliby wagę do fałszywej religii chrześcijańskiej, różniącej się całkowicie od jedynego Kościoła Chrystusowego... Zdawać by się mogło, że wszechchrześcijanie (panchristiani), dążąc ku połączeniu wszystkich Kościołów, zmierzają ku wzniosłemu celowi, jakim jest pomnożenie miłości wśród wszystkich chrześcijan. Jakżeż jednak byłoby rzeczą możliwą, by po zniszczeniu wiary zakwitła miłość? Wszyscy przecież wiemy, że właśnie Jan Apostoł miłości... ostro zabronił utrzymywać stosunki z tymi, którzy by nie wyznawali wiary Chrystusa w całości i bez uszczerbku: «Jeśli do was przyjdzie ktoś i nie wniesie z sobą tej nauki, nie przypuśćcie go do domu i nie powiedzcie bądź pozdrowiony» (2 Jan 1, 10)".

 

Kościół nie dopuściłby się nigdy zmiany tak ważnego nauczania, lecz moderniści – owszem, zrobili to. Jakże zatem możemy uważać kościół kierowany przez modernistów za Kościół rzymskokatolicki?

 

Moderniści, nauka i ewolucja

 

Modernizm żyje i ma się dobrze we współczesnym neokościele. Kolejny dowód na to znajdujemy w tekście sesji składającej się z pytań i odpowiedzi, którą podczas wakacyjnego odpoczynku odbył Benedykt 27 lipca tego roku z 400 duchownymi tamtejszej diecezji. Zuchwałość zawartych tam stwierdzeń unaocznia, że nie jest on "konserwatystą" (jak to niektórzy twierdzą), ale modernistą z krwi i kości, modelowym przykładem człowieka, przed którym ostrzegał papież św. Pius X.

 

Tematem był zbliżający się "Dzień Młodzieży" organizowany w Sydney, w Australii. Wykorzystując tę okazję Benedykt wyraził swą opinię na temat podejmowanych przez młodych ludzi poszukiwań sensu życia przyznając, że wielu młodych żyje tak, jak gdyby nie potrzebowali Boga, i jak gdyby świat bez Boga dawał im więcej wolności i przestrzeni. Koniec końców, mówi on "widzimy, co się dzieje, kiedy Bóg znika". Do tego momentu, owe przemyślenia wypowiadane w obecności zgromadzonych tam duchownych wydają się możliwe do przyjęcia, tzn. aż do chwili, gdy nie zaczyna posługiwać się nimi do wyjaśnienia kolejnej kwestii.

 

Benedykt XVI wyjaśnił, że gdyby Bóg nie istniał, to "w rzeczywistości, życie byłoby zwykłym trybikiem w ewolucji – niczym więcej". Dodał, że istnieje "zagorzały spór między tak zwanym kreacjonizmem a ewolucjonizmem, prezentowany w taki sposób jak gdyby jedna z tych możliwości wykluczała drugą: Każdy, kto wierzy w Stwórcę nie może myśleć o ewolucji a ten, kto przyjmuje ewolucję musi wykluczyć Boga". W jego opinii, ten ewidentny konflikt jest "niedorzecznością".

 

Czy dobrze to odczytujemy? Czy Benedykt XVI stanął właśnie w obronie teorii ewolucji? Tak, to właśnie zrobił, a nawet więcej: "Ponieważ z jednej strony, istnieje mnóstwo naukowych dowodów świadczących za ewolucją, które wydają się być rzeczywistością jaką musimy dostrzec (!), które wzbogacają naszą wiedzę o życiu i stworzeniu jako takim. Lecz nauka (!) o ewolucji nie odpowiada na wszystko i nie daje odpowiedzi na wielkie filozoficzne pytania: Skąd wszystko pochodzi? I jak wszystko się zaczęło prowadząc ostatecznie do człowieka? Wydaje mi się, iż bardzo ważnym jest, że rozum coraz bardziej się otwiera, że widzi tę informację, ale że również dostrzega, iż wiedza ta jest niewystarczająca do wyjaśnienia całej rzeczywistości".

 

Zgodnie ze stylem typowym dla modernisty, który stawia naukę ponad wiarą, Benedykt wyjaśnił, że ogromna ilość naukowych "dowodów" przemawiających za ewolucją wyniosła tę ateistyczną teorię do rangi "nauki" (w przeciwieństwie do "tak zwanego kreacjonizmu"), w którą wszyscy musimy uwierzyć. Jednakże uznaje tę nową doktrynę za niekompletną, ponieważ od samego początku pozostawiła Boga poza obszarem zainteresowania. Za swe zadanie uznaje ukazanie sposobu, w jaki koncepcja ewolucji nie wyklucza Boga-Stwórcy spoza ram tego systemu. Pomaga w ten sposób "młodzieży odkryć Boga, odkryć prawdziwą miłość, która staje się wielką" nawet, jeśli wspiera coś, co odwodzi nas od miłości i Boskiej Opatrzności, które znajdujemy w biblijnym opisie Stworzenia. Koncepcja mówiąca, iż naukowe "postępy" mogą przyczynić się do zmiany tego, w co jako katolicy wierzymy została potępiona w Lamentabili (* 64):

 

"Postęp nauk wymaga, aby zreformować pojęcia nauki chrześcijańskiej o Bogu, o Stworzeniu, o Objawieniu, o Osobie Wcielonego Słowa, o Odkupieniu".

 

Protestanci daleko wyprzedzają modernistycznych "katolików" w odrzuceniu ewolucji. Tego typu quasi autorytatywne oświadczenia są dla nich zgorszeniem, ponieważ widzą rzekomego przywódcę wiekowego kościoła negującego jedną z jego podstawowych doktryn: że na początku, Bóg stworzył Niebo i ziemię i odpowiada za całe istnienie (życie). Czas już, aby wszyscy katolicy zobaczyli Benedykta tym, kim on jest naprawdę i przestali nazywać go "konserwatystą".

 

To krótkie zebranie wydarzeń ostatnich paru miesięcy wyraźnie ukazuje, że modernizm żyje i leży u podstaw wszystkich naszych kłopotów dotykających Kościół. Dokładajmy starań, aby informować okpionych katolików o takich rzeczach i módlmy się o łaskę by przyjęli słowa do nich kierowane.

 

Ks. Kevin Vaillancourt

 

 

Artykuł powyższy ukazał się w czasopiśmie "The Catholic Voice" z września 2007 r., OLG Press, 3914 N. Lidgerwood St., Spokane, Washington 99201-1731 USA. ( www.thecatholicvoice.org )

 

Tłumaczył Mirosław Salawa

 

–––––––––––––––––––

 

Przypisy:

(1) Zob. Św. Pius X, Encyklika o zasadach modernistów. Na język polski przełożył i wstępem opatrzył X. Stanisław Okoniewski. Poznań. CZCIONKAMI DRUKARNI I KSIĘGARNI ŚW. WOJCIECHA. 1908. Odbitka z "Przeglądu Kościelnego". (Przyp. red. Ultra montes).


© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMVII, Kraków 2007

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: