ALBERT STÖCKL

 

KS. WŁADYSŁAW MICHAŁ DĘBICKI

 

 

Wymowną ilustracją do kwestii rzekomej niższości umysłowej katolików, o której tak często mówią wolnomyśliciele i protestanci, jest życie i działalność zmarłego niezbyt dawno filozofa, profesora i publicysty, księdza Alberta Stöckla. Z tego powodu uważamy za po­żyteczne zapoznać czytelników z tą imponującą i świetlaną postacią.

 

W r. 1838 ówczesny biskup z Eichstätt w Bawarii, hrabia Karol August von Reisach założył pierwsze w Niem­czech tak zwane małe seminarium, urządzone, o ile na to pozwalały warunki i okoliczności, według wskazówek i prze­pisów trydenckiego soboru. Bóg szczodrze pobłogosławił temu zakładowi, przejętemu głęboko duchem prawdziwie kościelnym, mającemu na celu dostarczanie Winnicy Pań­skiej zarówno światłych jak i pobożnych robotników. Se­minarium w Eichstätt zasłynęło wkrótce jako wzorowa uczelnia katolicka.

 

Jednym z pierwszych jego wychowańców był świetnie i wielostronnie uzdolniony młodzieniec Albert Stöckl, syn ubogiego nauczyciela wiejskiego, urodzony 15 marca 1823 roku.

 

Pilny, sumienny, szczerze pobożny i dla wszystkich uprzejmy, Stöckl stał się wkrótce ulubieńcem swych przełożonych i kolegów. Corocznie, dzięki pracowitości i uzdolnieniu, otrzymywał pierwsze nagrody. To wszakże nie wbijało go bynajmniej w dumę, i jak później w ciągu swej znakomitej kariery naukowej, tak i w seminarium zapatrywał się on na swe zdolności i wiedzę, jedynie jako na środki służenia Bogu i przynoszenia bliźnim pożytku. Lubo może zbyt mało troszczył się o zewnętrzne formy swego postępowania względem współtowarzyszów, nikogo jednak nie uraził świadomie i dobrowolnie. Wszyscy cenili wysoko szlachetność jego usposobienia, rzadką bezintere­sowność oraz prostotę i szczerość charakteru.

 

Przy takich przymiotach, w połączeniu z przewagą umysłową, wywierał on wpływ znaczny, a zawsze dodatni na swoich kolegów. Za jego inicjatywą, przy współudziale regensa d-ra Ernsta, którego Stöckl zwał przez całe ży­cie drugim swoim ojcem, zawiązało się w r. 1841 stowa­rzyszenie pod nazwą "Akademii Aloiziańskiej", służące sprawie nauki i cnoty, a do dziś jeszcze będące bardzo cennym czynnikiem w życiu eichszteckiego seminarium. Młodzieńczy członkowie tej improwizowanej akademii ćwiczą się w pracy literackiej prozą i wierszem, a celniejsze owoce swych ćwiczeń ujawniają bądź w formie odczytów bądź też podczas deklamacyjno-muzykalnych rozrywek, urządza­nych w zakładzie kilka razy corocznie. – Następnie, bę­dąc już studentem biskupiego liceum, zawiązał wespół z przyjacielem swoim Jerzym Suttnerem, późniejszym ka­nonikiem katedralnym w Eichstätt, wyższe stowarzysze­nie tegoż rodzaju, noszące miano "Akademii św. Toma­sza", a mające na celu wspólną koleżeńską uprawę studiów teologiczno-filozoficznych, i ta "akademia" istnieje dotychczas, wpływając dobroczynnie na postępy naukowe swych członków.

 

Zostać dobrym i gorliwym kapłanem było stale ma­rzeniem Stöckla. Już w seminarium zajmowały go żywo ceremonie i obrzędy kościelne, a najmilszą dla niego mo­dlitwą w czasie Mszy świętej było ciche powtarzanie tego, co mówił odprawiający ją kapłan. Nie mając środków na kupienie sobie mszału rzymskiego, poświęcił chwile, zbywające mu od zajęć codziennych, na przepisanie całej tej księgi. Gdy po ukończeniu niemałej tej pracy część rękopisu uległa przypadkiem zniszczeniu, nie zawahał się prze­pisać ją powtórnie. Z wielką gorliwością odmawiał również Officium Marianum, a częstym rozczytywaniem się w Na­śladowaniu krzepił i podnosił swą duszę ku ideałom doskonałości chrześcijańskiej.

 

W r. 1843 wstąpił Stöckl do świeżo otworzonego Li­ceum teologicznego w Eichstätt, którego kierownikiem był dr. Ignacy Senestrey, późniejszy biskup regensburski. W tym wyższym, wybornie prowadzonym zakładzie nie­zwykłe zdolności chciwego wiedzy młodzieńca, znalazły bogatą karm’ duchową. Przez dwa pierwsze lata poświęcał się studiom ogólnie naukowym z wielkim powodzeniem i gorliwością, lubo w ciągu drugiego roku musiał z pole­cenia władzy pełnić zarazem obowiązki repetytora młod­szych studentów. Trzy następne lata studiów teologicz­nych wzbogaciły jego umysł tak znakomicie, że jeszcze przed otrzymaniem święceń kapłańskich mógł wydać na widok publiczny pierwszy owoc swej pracy. Owocem tym był źródłowy traktat o "Liturgii ofiar Starego Testamen­tu", odznaczony zaszczytnie na konkursie uniwersytetu mo­nachijskiego i ogłoszony następnie drukiem przez księgar­nię Manza w Regensburgu.

 

Dnia 22 kwietnia 1848 wyświęcony na kapłana, otrzy­mał zrazu stanowisko wikariusza w miejscowości Wemding, będącej celem licznych pielgrzymek pobożnych. Na polu duszpasterstwa pracował tutaj z zapałem przez półtora roku, nie zaniedbując przy tym ulubionych swoich studiów filozoficznych. Jednocześnie wykładał filozofię klerykom tamecznego klasztoru Kapucynów.

 

W r. 1850 powołał go biskup Jerzy von Oettl na opróżnioną katedrę filozofii w seminarium w Eichstätt i okoliczność ta skierowała młodego myśliciela katolickiego na drogę, najwłaściwszą dla jego skłonności i talentu. W odosobnieniu od świata, nie troszcząc się o codzienne potrzeby życia, mógł się teraz poświęcić całkowicie pracy naukowej i literackiej. Przedmiotem, na który przede wszystkim zwrócił szczególną uwagę, była historia filozofii, w ogóle mało uprawiana przez katolickich uczonych. Punktem ciężkości w dziejach myśli ludzkiej wydały się mu teorie różnych systemów o pochodzeniu, istocie i przezna­czeniu człowieka, tudzież o jego stosunku względem in­nych istot i dziedzin bytu. Z badań nad tą kwestią specjalną powstało pierwsze naukowe dzieło Stöckla pt. "Spekulatywna nauka o człowieku i jej historia w związku z naczelnymi zasadami filozofii i teologii" (dwa tomy, Würzburg 1859). Praca ta przyjęta została w świecie naukowym nader pochlebnie.

 

W r. 1862 zmarł w Münsterze znakomity profesor filozofii dr. Clemens. Znał on większe prace Stöckla oraz jego artykuły umieszczane w czasopiśmie "Der Katholik", a ceniąc je wysoko, radził swym przyjaciołom, aby, po je­go śmierci, na katedrę filozofii w Akademii münsterskiej powołali autora "Spekulatywnej nauki o człowieku". Rada d-ra Clemensa została chętnie przyjęta, i Stöckl otrzymał zaproszenie na zaszczytne, ale niełatwe stanowisko profe­sora filozofii w rzeczonej akademii. Naszemu filozofowi trudno było wprawdzie opuścić seminarium w Eichstätt, które po domu rodzicielskim było mu najmilsze ze wszyst­kiego, co znał na ziemi, nie mógł jednak zaproszenia nie przyjąć, chociażby tylko ze względu, że się otwierała przed nim szersza i jego wiedzy odpowiedniejsza sfera działalno­ści. W Münsterze wykładał przez lat dziesięć kursy filozo­fii i pedagogiki zawsze wobec bardzo licznego audytorium. Wszyscy cenili wysoko nadzwyczajną jasność jego wykładów, będącą owocem zupełnego panowania nad ich przedmiota­mi. W Münsterze wydał też najważniejsze, prawdziwie pomnikowe swe dzieło w trzech tomach pt. "Historia fi­lozofii wieków średnich" (Geschichte der Philosophie des Mittelalters, 1864 – 1866). Jest to owoc olbrzymiej i całkiem samodzielnej pracy źródłowej, który sławie Stöckla nie po­zwoli zginąć dotąd, dopóki tylko uczeni zajmować się będą historią filozofii. – Następnie (od r. 1868) zaczął wydawać swoje obszerne podręczniki rozmaitych działów filozofii. Pierwszym był "Kurs filozofii" w trzech tomach, który w r. 1892 doczekał się siódmego wydania i przełożony został na język angielski i węgierski. Celem wyrażenia swej czci dla Ojca Świętego Piusa IX-go i otrzymania błogosławień­stwa na dalszą drogę pracy, ośmielił się ofiarować mu najpokorniej wszystkie wydane dotychczas swe dzieła, za co od wielkiego Papieża otrzymał serdeczne, pełne ojcowskie­go uznania i zachęty breve z dnia 12 października 1869 r. Jak wysoko sfery kościelne ceniły Stöckla, dowodzi fakt, że jedna z kapituł, sede vacante, chciała go obrać swoim biskupem. Skromny i przede wszystkim spokoju przy pracy naukowej potrzebujący kapłan, dowiedziawszy się o tym, pośpieszył wprawdzie z podziękowaniem za ten dowód za­ufania i szacunku, ale zarazem oświadczył, że przyjąć ofia­rowanej mu godności stanowczo nie może.

 

Dogmat o nieomylności miał zawziętych oponentów między członkami ciała profesorskiego w Akademii münsterskiej. Stöckl, który go przyjął bez wahania, wydał w jego obronie broszurę pt. "Nieomylność Papieża" wolną od wszelkich osobistych zaczepek i napaści. Koledzy nato­miast, zwolennicy Döllingera, odpowiedzieli na to paszkwi­lem pt. "Albert Stöckl w obozie infallibilistów". Żyć w co­dziennych stosunkach z nieprzyjaźnie względem niego uspo­sobionymi towarzyszami było dla Stöckla rzeczą niemoż­liwą, opuścił więc Münster i wrócił do swej diecezji eichszteckiej, gdzie na razie objął wiejskie probostwo w Gimpersthausen (1870 r.). Olbrzymia jego wiedza i nawyknienia profesorskie nie przeszkadzały mu bynajmniej w peł­nieniu obowiązków parafialnych i zniżaniu się do poziomu prostaczków. I tam, w zakątku wiejskim, byłby z pewno­ścią nie zaniechał pracy na umiłowanej niwie naukowej, lecz znajdując się z dala od bibliotek, księgarni i ruchu umysłowego, nie byłby w stanie rozwinąć w całej pełni zasobów swego ducha. Na szczęście kapituła katedralna w Eichstätt składała się z kapłanów światłych, rozumieją­cych dobrze, jak cenną i trudną do znalezienia siłą jest człowiek prawdziwie uczony, utalentowany, pracowity i szczerze pragnący służyć sprawie Religii i Kościoła. Po­zwolić na to, aby człowiek taki marnował się na wzniosłym wprawdzie, lecz niestosownym dlań polu działalności nie mogli członkowie kapituły eichszteckiej. Obrany jedno­głośnie kanonikiem, Stöckl odbył swą instalację w półtora roku po objęciu wiejskiego probostwa, a niezwłocznie po­tem mianowany został przez biskupa Franciszka Leopolda barona von Leonrod profesorem filozofii i pedagogii w Li­ceum biskupim w Eichstätt. Był ozdobą tego zakładu w ciągu lat dwudziestu czterech, tj. do końca życia.

 

Czując się na odpowiednim dla siebie stanowisku i pośród przyjaznego otoczenia mógł tutaj znakomity uczo­ny "tanquam imbres mittere eloquia sapientiae suae". Z cichej i skromnej jego pracowni w domu kanonickim wychodziła w świat księga za księgą ku pożytkowi i nauce zarówno duchownych jak świeckich czytelników. Jako kanonik i profesor wydał najprzód "Podręcznik filozofii religii" (wyd. drugie 1878). Następnie wyszły spod jego pióra: "Estetyka" (trzecie wyd. 1889); "Historia filozofii" (trzecie wyd. w dwóch tomach 1888); "Pedagogika" (drugie wyd. 1880, dedykował ją autor swemu "drogiemu Ojcu Michałowi Stöcklowi, który przez pięćdziesiąt trzy lata był nauczycielem we wsi Möhre"); "Historia pedagogiki" (1876). Dalej: "Chrystianizm i wiel­kie zagadnienia współczesne" (trzy tomy 1879 – 1880); "Historia nowszej filozofii" (1883); "Historia filozofii w okre­sie Ojców Kościoła" (1891); "Zasady filozofii" (1892); "Kom­pendium kursu filozofii" (1895); "Podręcznik apologetyki" (1896). Dodawszy do tego znaczną liczbę pism drobniejszych, z których niejedno ma wyższą wartość naukową, oraz mnóstwo artykułów w czasopismach i encyklopediach katolickich, trudno się nie zdumiewać nad ogromem pracy i wiedzy tego męża. (*)

 

Więcej jeszcze niż ilością i wartością swych dzieł za­służył się Stöckl duchem, który twórczość jego ożywiał. Duch to jest ściśle kościelny, zgodny najzupełniej z tradycjami wielkich średniowiecznych filozofów katolickich. Rzad­ko który uczony przyczynił się w takiej mierze i z takim powodzeniem do zwrócenia nauk i filozofii w kierunku tomistycznym, jak znakomity autor "Historii filozofii wieków średnich". Uznało to wielu sędziów kompetentnych, np. kardynał Manning, a głęboki znawca filozofii Anielskiego Doktora Ojciec Święty Leon XIII-ty w nagrodę zasług mia­nował Stöckla członkiem zwyczajnym Akademii św. Toma­sza z Akwinu. Wkrótce potem rzymska Akademia filozoficz­no-medyczna zaprosiła go również do swego grona, a filozoficzno-teologiczna Akademia w Neapolu przesłała mu dyplom na swego członka honorowego.

 

Oddany pracy ściśle naukowej, żyjąc przeważnie w sfe­rze przeszłości i abstrakcji, Stöckl nie był jednak bynaj­mniej obojętny na palące zagadnienia współczesne. Rozu­miał on je wybornie, trzymał wciąż rękę na tętnie ducho­wego i społecznego życia swojej epoki, a ilekroć zachodziła tego potrzeba, zabierał głos publicznie, bądź w celu wy­świetlenia prawdy, bądź też dla zwalczania błędów szko­dliwych. Do prac jego, wywołanych okolicznościami i prą­dami chwili, należą: "Monografia o materializmie" (1877), "O nowoczesnym nauczaniu religii w gimnazjach niemiec­kich" (1881), "Chrystianizm i błędy nowoczesne" (1886), "Artykuły o szkole" (1890), "Tak zwane zagadki świata" (1891), "Religia i nauka" (1892), "O liberalizmie nowoczes­nym" (1893), "O pedagogice Herbarta" (1894), "O socjalizmie" (1895) i wiele innych.

 

W miejscu stałego swego pobytu, w Eichstätt, wystę­pował czynnie i energicznie dla dobra Kościoła i prawdy. Gdy został członkiem kapituły, zaczęło się tam właśnie odrodzenie życia katolickiego w dziedzinie politycznej i spo­łecznej. Dla zwalczania wpływu miejscowej gazety liberal­nej powstał dziennik katolicki; prócz tego utworzył się klub, w którym katoliccy obywatele i robotnicy zbierali się dla narad i rozrywki. Stöckl wspierał wydawnictwo dziennika nie tylko wybornymi artykułami treści aktualnej, lecz i subwencją pieniężną. W klubie, którego był członkiem, mie­wał często popularne, bardzo pożyteczne pogadanki. W cza­sie wyborów do parlamentu niemieckiego i sejmu bawarskiego był duszą agitacji, i gdzie tylko zwycięstwo było mo­żliwe, katolicy pod jego wodzą zawsze odnosili tryumfy. W boju z liberalizmem musiał, jako przywódca partii ka­tolickiej, znieść wiele przykrości, które mniej gorliwego działacza szybko by zniechęciły. Sam przyjął raz mandat poselski do parlamentu, co z jego strony było istotną i dużą ofiarą.

 

Silna kompleksja Stöckla i czerstwe zdrowie, które mu stale służyło, pozwalały żywić nadzieję, że znakomity uczony pożyje bardzo długo ku większemu pożytkowi Ko­ścioła i społeczeństwa. Niestety już po skończeniu siedemdziesiątego roku życia zaczął uczuwać znaczny ubytek sił cielesnych, jakkolwiek świeżość umysłu zachował w całej pełni. W zimie 1894 i 1895 r. przebył długą i ciężką cho­robę, z której wszakże z nastaniem pory cieplejszej podźwignął się o tyle, że mógł rozpocząć przerwane wykłady w Liceum. Lato spędził w miejscu zwykłej swej wilegiatury, w byłym klasztorze benedyktynów w Plankstetten. Zdawało się, że go ten wypoczynek znacznie pokrzepił. Był bowiem jeszcze w stanie ukończyć wyborny swój "Podręcznik apologetyki", będący koroną wszystkich jego dzieł filozoficz­nych, i pracował nad tą księgą z takąż jak dawniej pil­nością. Okoliczność ta wlała otuchę w jego przyjaciół, że tak cennemu życiu uczonego kapłana niebezpieczeństwo grozić przestało. Niestety błysk ten nadziei trwać miał wcale nie długo. Zaniepokoiła wszystkich prośba Stöckla, nadesłana do biskupa w samym środku wakacji, o uwol­nienie go od obowiązków profesorskich, – a więcej jeszcze stan chorego po powrocie ze wsi. Od 3 listopada 1895 r. nie był już w stanie odprawiać Mszy św. Ciągły stan go­rączkowy, a zwłaszcza omdlenie, któremu uległ 12 listo­pada obudziły w otoczeniu wielką obawę. Znakomity pra­cownik przygotowywał się od dawna do drogi w dziedzinę wieczności. Doczesne swe sprawy uporządkował prawdzi­wie po kapłańsku. Seminarium, które go wychowało i któ­remu, jak mówił, zawdzięczał wszystko, co w nim było do­brego, uczynił generalnym spadkobiercą swej dość znacz­nej spuścizny. Wyraził przy tym wolę, aby do dwóch, już przez niego dawniej założonych stypendiów, dodano trzy nowe. Nie przepomniał również o innych instytucjach ko­ścielnych i filantropijnych. Na kilka dni przed zgonem przyjął ze skruchą i pokorą ostatnie Sakramenty i przetrwał w cichej modlitwie, w skupieniu ducha i zjednocze­niu z Bogiem aż do tchu ostatniego. Dnia 15 listopada dusza jego opuściła padół ziemski i poszła oglądać całą pełnię tej Prawdy Wieczystej, którą niezapomniany nigdy autor "Historii filozofii wieków średnich" przyjmował z wiarą i prostotą dziecka, której bronił wszystkimi zaso­bami bogatego swego umysłu, której z niezwykłą jasnością nauczał jako profesor i kaznodzieja, przed którą się korzył z miłością i uwielbieniem, jako pobożny kapłan katolicki.

 

In pace locus ejus – non recedet memoria ejus.

 

–––––––––––

 

 

Ks. Władysław Michał Dębicki, Studia i Szkice religijno-filozoficzne. Seria II-ga, Warszawa 1901, ss. 158-166.

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

 

Przypisy:

(*) Zob. Ks. Albert Stöckl, Wyrodzenie się mistycyzmu poza Kościołem. (Przyp. red. Ultra montes).

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMVIII, Kraków 2008

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: