DROGA DO NIEBA

 

KARDYNAŁ JAN BONA OCIST.

 

––––––

 

ROZDZIAŁ XIV.

 

Czego pragnąć, a czego unikać potrzeba.

 

1. Szczęśliwy, kto z wolą Bożą się zgadza; który niczego nadzwyczajnym sposobem nie pragnie, do wszystkiego zastosować się umie i mówi: czy się Panu Bogu podoba, żebym zdrów był, lub żebym chorował, żebym był bogaty lub ubogi, żebym żył lub umierał, na wszystko przygotowany jestem. Jakeś tylko sobie powiedział: kiedyż tam a tam dojdę? kiedy to a to posiadać będę? jużeś swoją spokojność zatruł. Bo jeśli tego pragniesz, co jest zewnątrz ciebie, ciągłą niespokojnością dręczony będziesz, jak owo koło, co się zawsze obraca, a nigdy do końca drogi nie dojdzie. W twojej mocy są opinie, myśli, uczucia i wszelkie postępki twoje. Zewnątrz zaś twojej duszy są: ciało, bogactwa, sława, godności i to wszystko, co nie sam czynisz. Tamtych nikt ci zabronić, ani skrępować nie może; te obcymi są i od okoliczności zależą. Dlatego ich zgoła nie żądaj; albo tak przynajmniej, żebyś wiedział, iż one nie są w twej mocy i długo być z tobą nie mogą: bo tego ich natura wymaga. Żadnej rzeczy zewnętrznej za cel sobie nie zakładaj, przemija bowiem postać tego świata. Chociażby ci wszystko szło podług myśli, wszystko jednak, acz niechętnie i z żalem, w godzinę śmierci opuścisz. Patrz wewnątrz siebie. Tam jest źródło wszelkiego dobra, z którego zawsze żywa woda wytryśnie, jeśli w nim kopać będziesz.

 

2. Ten to jeden punkt był podstawą mądrości niektórych filozofów starożytnych, którzy, wyżsi nad zmiany losu, nawet wpośród mąk ciała, spokojnym umysłem, jakby żadnego nie czując cierpienia, o szczęściu rozprawiali. Mierząc bowiem granicę władzy danej człowiekowi od Boga, jak na dłoni widzieli, że nic bezpośrednio od ich woli nie zależało, oprócz własnych uczuć i myśli. I dlatego tak nieograniczoną mieli władzę nad nimi, tak łatwo rządzili wszelkimi poruszeniami umysłu, iż się nie bez przyczyny chlubili, że oni tylko bogatymi, że oni tylko możnymi, że oni tylko szczęśliwymi byli. Potrzeba zaś nieustannego ćwiczenia się, ażebyś rzeczami zewnętrznymi, jako zgoła nienależącymi do ciebie, pogardzać się nauczył. Kiedy się na to stanowisko wzniesiesz, nigdy cię brak czego z rzeczy zewnętrznych smucić nie będzie, jako cię nie smuci, że nie jesteś Chanem tatarskim, albo że skrzydeł ptaka nie masz. Czyliż warto dbać o to, co dla naszego ducha jest obce?

 

3. Tym to sposobem poskromisz swoje niczym niepohamowane żądze, których jeżeli w pewnych karbach nie utrzymasz, nigdy nie zaspokoisz ich nienasyconej chciwości; a choćbyś jej wszelkimi siłami dogadzał, to nie tylko nie uśmierzy, lecz bardziej ją rozdrażni i wzmoże. Daremnie chory pije i pije. Nic nie ugasi jego pragnienia, jeśli mu piersi trawi ogień wewnętrzny: bo już to nie jest pragnienie, ale gorączka. Tak się dzieje z tym, nad którego żądzami panuje nie tak rozsądek, co je w pewnych trzyma obrębach, jak występek i zbytek, których zamarzeniom końca i miary nie masz. Żadna niewygoda czuć się tobie nie da, na niczym ci nigdy zbywać nie będzie, kiedy się tym, czego natura potrzebuje, ograniczysz. A jeśli te granice przejdziesz, nawet wśród największych dostatków ubogim będziesz. Natura na małym przestaje, żądza zawsze więcej pragnie.

 

4. Pamiętaj, żebyś się w życiu tak jak podczas uczty zachował. Kiedy półmisek obnoszą, nie wszystko z niego zabieraj. Jeśli jeszcze do ciebie nie doszedł, czekaj, póki na ciebie kolej nie przyjdzie; a jeśli cię ominął, nie zwracaj go nazad. Tak gdy się względem bogactw, godności i wszystkich rzeczy zewnętrznych zachowasz, staniesz się godnym uczty świętych; a dusza twoja na tak się wysokie stanowisko podniesie, że nad wszystkie zmiany losu wyższym się staniesz. A kiedy to nawet, co się samo nastręczać będzie, ze szlachetną pogardą odepchniesz od siebie, wtenczas nie tylko współbiesiadnikiem świętych, lecz uczestnikiem ich szczęścia będziesz; i na ziemi, jakby w przedsionku raju, niebieskiej słodyczy kosztować zaczniesz. W twojej mocy jest zostać szczęśliwym, jeżeli nic pragnąć nie będziesz, co jest zewnętrzne. Ten jest szczęśliwy, kto ma to, czego chce; a ten tylko ma to, czego chce, kto chce tego, co może.

 

5. Lękamy się wielu rzeczy, wzdrygamy się na samo ich wspomnienie, wyobrażamy je sobie jako niemiłe i szkodliwe; a one w rzeczy samej są bardzo użyteczne. Bo to częstokroć podnosi ducha, co się żądzom naszym sprzeciwia. Co nas dotknie do żywego, to za naukę posłuży. Śmierć, wygnanie, ubóstwo, poniżenie, choroba, i inne tego rodzaju nieszczęścia, których uniknąć nie było w twojej mocy, jak nie są wielkim złem, tak ich bardzo do serca brać nie powinieneś. I przeto nie tyle uciekać i drżeć przed nimi, jak przesadzone o nich wyobrażenie zmienić potrzeba. Sokrates przez porównanie maską one nazywał. Jako bowiem maska przeraża dzieci, chociaż tylko na spojrzenie jest straszna, tak się częstokroć w rzeczach ludzkich zdarza, żeśmy na nie zwykli patrzeć nie tak, jak są, ale jak się wydają. Czymże jest śmierć? maską. Patrz, jak ona słodka była nie tylko ludziom świętym i cnotliwym w chrześcijaństwie, ale nawet Sokratesowi i innym mędrcom pogańskim. Cóż więc strasznego jest w śmierci? wyobrażenie. Bojaźń śmierci przeraża, ale nie sama śmierć. To samo i w innych rzeczach, które cię zwykły trwożyć, postrzeżesz. Popraw twój sąd o rzeczach, a nic dla ciebie nie będzie strasznym, tylko grzech.

 

–––––––––––

 

 

Droga do nieba. Dzieło kardynała Bony, w rodzaju Tomasza à Kempis, tłumaczone z łacińskiego przez X. A. S. Krasińskiego Biskupa Wileńskiego, Ś. Teologii Doktora. Wydanie drugie. Wilno 1863, ss. 100-105.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXVI, Kraków 2016

Powrót do spisu treści dzieła kard. Jana Bony pt.
DROGA DO NIEBA

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: