DROGA DO NIEBA

 

KARDYNAŁ JAN BONA OCIST.

 

––––––

 

ROZDZIAŁ XXX.

 

O cierpliwości. W jakich się okazuje okolicznościach. Skutki i cechy prawdziwej cierpliwości. Jak zachować umysł na nieszczęścia gotowy. Potrzeba wytrwałości.

 

1. Cierpliwość jest to cnota, która nieszczęścia tego życia spokojnym umysłem znosi. Ponieważ zaś te nieszczęścia są rozmaite, przeto ona według nich rozmaite nazwiska przybiera. I tak: nazywa się cierpliwością właściwą, kiedy człowiek krzywdy spokojnie znosi; nazywa się hartem duszy, kiedy na stratę i uszczerbek w majątku z zimną krwią patrzy; nazywa się wytrwałością, kiedy mimo najdłuższą zwłokę i opór nie odstąpi raz powziętego zamiaru; nareszcie stałością, kiedy z całą mocą charakteru własne i cudze, szczególne i ogólne nieszczęścia znosi. Nie masz ani jednej cnoty, do której by się nam tak częste nastręczały sposobności. Nieszczęścia bowiem jak grad na naszą głowę się sypią; nieprzyjaciele zewsząd na naszą zgubę czyhają, i sprawiedliwie powiedziano: bojowaniem jest żywot człowieczy (1). Nie masz prawie jednej chwili, w której by walczyć nie trzeba było. A kiedy zewnętrzni nieprzyjaciele ucichną, dosyć człowiek sam sobie niepokoju sprawi. W nas bowiem samych i przez nas rodzi się tysiąc przykrości, które nas dręczą i trapią. Z płaczem przychodzimy na świat, nie umiejąc nic, oprócz płaczu. Łzy od kolebki nie odstępują nas do grobu. Byli ludzie, co się nigdy nie śmieli; nie było nikogo, co by nie płakał. Cierpliwość tedy jest potrzebna, ażeby uzbroiła nasze piersi, podniosła ducha i udoskonaliła nasze cnoty. Nikt nie może zmierzyć sił swoich, póki ich nie wypróbuje w utrapienia szkole. Nie jest ten mądrym, komu na cierpliwości zbywa.

 

2. Źle, kiedy człowiek nigdy przeciwności nie doświadczy. Mówią lekarze, że najniebezpieczniejszą chorobą jest zbytek zdrowia; ale i żeglarze źle sobie wróżą, kiedy na morzu zbytnia cisza panuje; kiedy cię dotyka i prześladuje nieszczęście, nie jest to okrucieństwo, lecz walka. Nie walcząc, nie zwyciężysz; a nie zwyciężywszy, tryumfować nie będziesz. A jeżeli potrzeba było, żeby Chrystus cierpiał i tak wszedł do chwały swojej (2), czyliż ty możesz sobie jaką inną szczęśliwość bez żadnych cierpień obiecywać? Zbłądzisz o całe niebo, jeżeli inną drogą zechcesz trafić do nieba. Oto jest cała tajemnica cnoty: czynić dobrze, a co się złego przytrafi, cierpliwie znosić. Znaki nabytej cierpliwości są te: być wyrozumiałym na cudze ułomności; nie szemrzeć, kiedy nas ręka Pańska dotyka; nie unikać tych, którzy nam co złego uczynili; wpośród obelg dalekim być od nienawiści; wszystkie nasze uciski i krzyże, jako z ręki Boskiej pochodzące, przyjmować; przeciwności w milczeniu znosić; kochać tych, którzy nam źle czynią; na krzywdy samemu się tylko Bogu skarżyć i okazywać się Mu gotowym na wszelkie nieszczęścia z radością i dziękczynieniem. Na koniec prawdziwie cierpliwy jest ten, który się nie zapala na widok niedoskonałości bliźniego.

 

3. Kiedy jaką szkodę lub stratę w dobrach tego świata poniesiesz, niechaj cię ta myśl pocieszy, że one być wiecznotrwałe nie mogą. Co posiadasz, w czym się kochasz, to jest znikome z natury. W twoich to rękach zostaje, ale nie jest twoim. Niechże więc twoje serce żądzą jakiejś urojonej trwałości się nie łudzi. U słabego nic nie jest mocne, u znikomego nic nie jest wieczne, prócz cnoty. Ona jedna nieśmiertelna, dostała się śmiertelnemu w podział; zresztą wszystko zaród śmierci ma w sobie. A więc wszystkie dobra ziemskie na takim postaw stopniu, żeby między nimi i tobą nieskończony był przedział. Cnotliwemu człowiekowi nic wydrzeć nie można, bo on nic nie uważał za swoje. Czegoż tak się smucisz, kiedyś stracił pieniądze, kiedy ci umarło dziecię, kiedy ci dom zgorzał? a po stracie skromności, wstydu lub charakteru, nie płaczesz. A jednak to właśnie są prawdziwe bogactwa i do tego twoje; a tamte i nie są prawdziwym dobrem i nie twoje. Jeżeli tak mocno czujesz ich stratę, warto, żebyś je stracił. Nie czułbyś bardzo nad żadną stratą, gdybyś nic nieporządną miłością nie kochał. To, co jest materialne, nie weźmie góry nad umysłem mędrca: bo się duch jego do rzeczy materialnych nie zniży.

 

4. Gdy jakie dzieło rozpoczynasz, rozważ je z każdej strony: bo wiele się znajdzie szczegółów, które ci na zawadzie staną, jeżeli wcześnie przewidziane nie będą. Zawołasz na służącego; może go co na chwilę zamitrężyło? lub może co nie podług twojej myśli uczynił? Odwiedzasz kogo; może zajęty? może drzwi znajdziesz zamknięte? może cię nie przyjmie? Czyń z przewidzeniem, a wszystko ci pomyślnie pójdzie. Ten mnie dzisiaj nie przyjął, chociaż innych przyjmował; na moje zdanie nie zważał; na ostatnim mnie miejscu posadził: są to skargi znudzonego ciągłym powodzeniem umysłu, które nieraz ludzie szczęśliwi, rozpieszczeni i nieroztropni rozwodzą. Nie czuje nad tym, kto tego do serca nie bierze, wiedząc, że to wszystko jest długiem, któryśmy z tym ziemskim życiem zaciągnęli. Najlepiej znosić to, czego poprawić nie można. Jeżeli cię czyja złośliwość albo podłość obrazi, pomyśl, czy może być, żeby na świecie złośliwych i podłych ludzi nie było? A gdy to być nie może, cóż dziwnego, że człowiek złośliwy i podły właściwym sobie sposobem nikczemnie postępuje? Patrz, żebyś raczej sam nie był winien, żeś jego postępowania nie przewidział. Zawsze świat był takim, jak dzisiaj. Gdzie tylko są ludzie, tam i występki być muszą.

 

5. Kiedy karę jaką odbierzesz, patrz nie na to, co cierpisz, ale, coś uczynił. Gdy sobie prawdę zechcesz powiedzieć, może wyznasz żeś na większe ukaranie zasłużył. Wszystko z woli Bożej się dzieje. Bóg cię dotyka, ażeby cię uleczył, wypróbował, utwierdził w dobrem i przygotował sobie. Dla tych On przyszłe zachowuje męki, których w tym życiu uszczęśliwiać się zdaje. Skądże mogę poznać, jakim umysłem zniósłbyś ubóstwo, jeżeli w dostatki opływasz? Skądże mogę poznać, że mocą charakteru nad dolegliwości i nieprzyjaźń złych ludzi się wzniesiesz, gdy tylko oznaki szacunku odbierasz? Słyszałem jakeś innych pocieszał w utrapieniu; chciałbym wiedzieć, jakbyś samego siebie pocieszył, jakbyś w boleści serca być panem siebie potrafił. Jeżeli lekarzowi, który w potrzebie rany tobie wypala a nawet członki odcina, nie tylko dziękujesz, ale nagradzasz, czemuż radom najlepszego lekarza, Boga, powolny nie jesteś? Wielki to nierozum, lekarstwa za nieszczęścia uważać. Gdyby ubóstwo, choroba i inne tego rodzaju przygody mówić mogły, szydziłyby z ciebie i rzekły: czegóż się mnie tak lękasz? człowiecze! Czyliż ci jakie twoje dobro odbieram? może roztropność? sprawiedliwość? albo moc duszy? Czyż ja pogodę duszy ci mieszam? To, co nazywasz nieszczęściem, zamieni się w dobro, jeżeli nad nie duch twój się wzniesie. Ten nieszczęśliwy, kto nie umie znosić nieszczęścia.

 

6. Możesz niekiedy dobrze udawać stałość w cudzej przygodzie, ale nigdy w twojej. Płacz razem z innymi, ale nie z jednakowej przyczyny. Zstąp z wysokości i zniż się do uciśnionych, ażebyś ich podźwignął. Nikt upadłego nie podniesie, jeśli się sam nie nachyli. Ponieważ zaś rzecz każda ma dwie strony: jedną dobrą a drugą złą, przeto jeśli ci kto krzywdę wyrządzi, nie patrz na nią z tej strony, że ci krzywda się stała: bo to jakby kamień na serce twoje padnie; ale patrz na tego, który ci krzywdę wyrządził, z innej zupełnie przeciwnej strony, i pomyśl sobie, że i on krwią Chrystusa odkupiony, że i on jest także wieczności dziedzicem. I ponieważ przyjaźń zawsze tylko jakby półgębkiem prawdę ci mówi, to od nieprzyjaciela otwarciej mówiącego ją przyjmuj. Ten, ciągle mając na ciebie wytężone ucho i oko, śledzi wszystkie kroki twoje; i prędzej przed sobą niż przed nim błędy swe ukryć potrafisz. On ci z każdego twego kroku zda sprawę i tajoną albo za nic mianą duszy twojej chorobę, w gniewie odsłoni. Staraj się więc korzystać z tego i radź o zbawieniu swoim. Baczniejszym zwykle bywa człowiek, kiedy wie, że na niego patrzy złośliwe i nieprzyjazne oko.

 

7. Wytrwanie w dobrem jest wszystkich cnót koroną i szczytem. Chociaż obiecano nagrodę każdemu, kto tylko zaczął na zbawienie pracować, ale jej nie otrzyma, kto nie wytrwa do końca. Staraj się więc nade wszystko, ażebyś był takim, jakeś postanowił u siebie. Nic nie jest tak pożyteczne, co by we mgnieniu oka korzyść przyniosło. Cofniesz się nazad, jeżeli coraz wyżej postępować nie będziesz; a skoroś się na chwilę na jednym miejscu zatrzymał, już spadłeś na dół. Kiedyś raz co postanowił, dotrwaj w tym do końca. Jest to znak niestałego charakteru, co dzień inne rozpoczynać dzieło, co dzień o zmianie miejsca myśleć. Nie tyle się staraj miejsce, jak samego siebie odmienić. Roślina, którą zbyt często przesadzają, na koniec usycha; a ciągła zmiana lekarstw do ozdrowienia przeszkadza. Jeżeli Apostoł, naczynie wybrane, nie zważając, co wprzód czynił, lecz co był czynić powinien, bynajmniej nie rozumiał o sobie, że już dokonał zawodu, cóż czynić będziesz ty, któremu winszować by należało, żeby twój koniec z samym jego początkiem porównać można było? Zapał do nauk w żadnej porze wieku nie gaśnie. Chciwość jest zawsze nienasycona, a żądza wyniesienia się żadnych granic nie zna. To co ma granice, za tym się upędzamy bez końca; a Boska mądrość, jak tylko jej ustami dotkniemy, już nam przesyt sprawuje. Inaczej cię zachęca do doskonałości Ten, który powiedział: bądźcie doskonałymi, jako wasz Ojciec Niebieski doskonały jest (3). Tak wysoka tobie wskazana jest dążność, ażebyś wiedział, że zawsze będzie dosyć pola do wzrostu twej cnocie.

 

–––––––––––

 

 

Droga do nieba. Dzieło kardynała Bony, w rodzaju Tomasza à Kempis, tłumaczone z łacińskiego przez X. A. S. Krasińskiego Biskupa Wileńskiego, Ś. Teologii Doktora. Wydanie drugie. Wilno 1863, ss. 196-205.

 

Przypisy:

(1) Job. VII, 1.

 

(2) Łk. XXIV, 26.

 

(3) Mt. V, 48.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXVII, Kraków 2017

Powrót do spisu treści dzieła kard. Jana Bony pt.
DROGA DO NIEBA

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: