DOGMAT ŁASKI

19 WYKŁADÓW

O PORZĄDKU NADPRZYRODZONYM

 

KS. MARIAN MORAWSKI SI

 

WYKŁAD III.

 

NADPRZYRODZONE WYPOSAŻENIE
RODZAJU LUDZKIEGO

 

W pierwszym wykładzie mówiliśmy o samym pojęciu darów nadprzyrodzonych, w drugim przeszliśmy do faktów, widzieliśmy, jak ten skarbiec darów nadprzyrodzonych, wziąwszy początek w Chrystusie (1), spłynął zaraz na pierwszych ludzi, i jak echo tego wielkiego dzieła Boskiego odezwało się w podaniach rozmaitych ludów. Dowodów tego, że te dary nadprzyrodzone zaraz pierwszym ludziom udzielone zostały dostarczyło nam Pismo św. Dzisiaj pragnę jeszcze dodać słów kilka o podaniu kościelnym, które tę samą prawdę przechowało.

 

Zaczynam od Ojców najstarożytniejszych z II i III wieku. Św. Ireneusz (Adv. haer., ks. 3, r. 23), wprowadza Adama przemawiającego tymi słowy: "Szatę świętości, którą miałem od Ducha Świętego, straciłem przez nieposłuszeństwo". Niemal współczesny św. Cyprian w liście do Pomponiusza (czy Pompejusa), komentując słowa Księgi Rodzaju "natchnął w oblicze jego dech żywota" (Rodz. 2, 7), tłumaczy je o łasce wlanej pierwszemu człowiekowi przez Ducha Świętego (2). – Komentując znów słowa Genezy (1, 27) "Stworzył Bóg człowieka na wyobrażenie swoje", wielu Ojców np. śś. Bazyli, Chryzostom, Hieronim rozumieją ten obraz Boży jako podobieństwo nie tylko naturalne, ale i nadprzyrodzone przez łaskę; a ten niemal powszechny wykład dowodzi, że wśród Ojców istniało przeświadczenie, iż pierwszy człowiek zaraz na początku był podniesiony do stanu nadprzyrodzonego. Św. Augustyn w walce z Pelagianami ciągle do tej myśli powraca, upatrując za św. Pawłem antytezę między Adamem a Chrystusem w tym właśnie, że ten obraz Boży, który Adam przez grzech był utracił, Chrystus nam przywrócił.

 

Nareszcie Sobór Trydencki (sesja V, r. 1) orzeka: "Jeżeli kto nie wyzna, że pierwszy człowiek Adam, przekroczywszy w raju przykazanie Boże, natychmiast utracił świętość i sprawiedliwość, w której był postanowion... niech będzie wyklęty". Jest to zatem dogmat wiary, że Adam był od początku "postanowiony" w świętości i sprawiedliwości czyli w stanie łaski poświęcającej.

 

Nie dosyć jednak było Bogu obdarzyć pierwszych ludzi łaską poświęcającą, synostwem Bożym, uczestnictwem w Boskiej naturze, chciał ich jeszcze ubogacić zewnętrznymi darami doczesnymi, które by odpowiadały tej godności synów Bożych, do jakiej ich podniósł.

 

Natura ludzka jest sama przez się uboga, dusza ludzka, jak zdrowa filozofia zgodnie z doświadczeniem uczy, przychodzi na świat bez żadnych wiadomości, jest, jak powiada Arystoteles, jakby tablicą, na której nic nie napisano (tabula rasa); aby więc dojść do poznania prawdy, musi człowiek w naturalnym porządku rzeczy przełamywać różne trudności i jest narażony na błędy. – Ciało ludzkie, jakkolwiek jest najdoskonalszym wytworem przyrody, jest jednak dla ducha ludzkiego bardzo nędznym mieszkaniem. Z powodu samej delikatności swego ustroju, jaką mieć musi, aby być podatnym organem duszy, aby odbierać i przewodzić nawet subtelne wrażenia i w ten sposób przyczyniać się do zbogacenia ducha, ciało jest narażone na rozliczne cierpienia ze strony różnych czynników materialnych. Dlatego też ciało zużywa się i w końcu musi ulec śmierci nieuchronnej, bo samo życie organiczne człowieka zależy poniekąd na ciągłym płonieniu ciała; słowem ciało ludzkie jest z natury swojej skazitelne. Wskutek połączenia ciała i duszy są w człowieku władze dwojakiej kategorii: władze umysłowe: rozum i wola, oraz władze zmysłowe: zmysły, wyobraźnia i żądze zmysłowe. Wyższe władze mają wprawdzie pewną hegemonię nad niższymi, jest to jednak, jak powiada trafnie Arystoteles, władza tylko polityczna, a nie despotyczna; to znaczy, że władze podległe do pewnego stopnia mogą się buntować przeciwko zwierzchności umysłu. Wprawdzie władze niższe pomagają wyższym: wyobraźnia dostarcza rozumowi materiału do tworzenia pojęć; żądze zmysłowe i namiętności w ogóle dopomagają woli, dodając jej hartu i tężyzny w działaniu; często jednak władze zmysłowe przeszkadzają duchowym w ich czynnościach. Z natury bowiem żądz i popędów wynika, że skoro tylko pojawi się przedmiot odpowiedni im właściwy, natychmiast rwą się do niego, a jeżeli władze wyższe stawią im opór, powstają stąd pewne walki, nieraz gwałtowne. Słowem, w człowieku jest duch, ale jest i zwierzę. Nie trzeba sobie bowiem wyobrażać, jak trychotomiści (3), np. Günther, że duch a zwierzę to dwie odrębne istoty dość luźnie ze sobą spojone, ale przeciwnie wszystkie aspiracje duchowe oraz wszystkie żądze i popędy zwierzęce są ściśle zespolone w jednej naturze i jaźni człowieka. Widzimy zatem, że są pewne ułomności przyrodzone, wynikające z samej natury ludzkiej, a stąd wniosek, narzucający się sam przez się, że stan człowieka w tym życiu jest w ogóle stanem dość nędznym i że człowiek, w naturalnym porządku rzeczy, szczęścia zupełnego w tym życiu spodziewać się nie może, lecz tylko w życiu przyszłym.

 

Otóż kiedy człowiek, ta nędzna i ułomna istota, miał być podniesionym do sfery nadprzyrodzonej, do godności synostwa Bożego, było to rzeczą przynajmniej bardzo właściwą, aby Bóg ubogacił naturę ludzką odpowiednio do tej nowej godności, uleczył jej ułomności naturalne i opatrzył człowieka w to wszystko, czego by on nie zdołał osiągnąć własnymi siłami; jednym słowem, aby Bóg nawet pod względem doczesnym udoskonalił ludzi odpowiednio do nadprzyrodzonego stanu, do którego ich powołał. Czy Pan Bóg rzeczywiście tak uczynił? Otóż właśnie ze źródeł objawienia dowiadujemy się, że Pan Bóg obdarzył człowieka nie tylko darami nadprzyrodzonymi w ścisłym tego słowa znaczeniu, tj. łaską i towarzyszącymi jej darami, które są następstwem uczestnictwa w Boskiej naturze, ale nadto przydał pewne dary pozanaturalne (praeternaturalia), o których już poprzednio uczyniliśmy wzmiankę.

 

Wspomniałem już, że dusza ludzka jest w naturalnym stanie jakby tablicą nie zapisaną (tabula rasa), że żadnej wiedzy ze sobą na świat nie przynosi. Otóż Pan Bóg obdarzył pierwszych ludzi wlaną wiedzą doraźną i to bardzo rozległą. Według opowiadania Genezy Adam zaraz po stworzeniu Ewy przemawia i prorokuje o obowiązkach przyszłego małżeństwa (Rodz. 2, 23 n.). Mowa oczywiście przypuszcza cały zasób pojęć oraz znajomość słów i ich znaczenia. Owszem, jeszcze przed stworzeniem Ewy, Adam nadaje nazwy zwierzętom i ptactwu powietrznemu, a to znowu przypuszcza doskonałą znajomość przyrody, tym bardziej, że to mianowanie zwierząt, na które Pismo taki nacisk kładzie, nie działo się od przypadku; wyraźnie bowiem powiedziano, że Adam nadawał zwierzętom nazwy odpowiednie, wyrażające właściwą ich naturę lub przymioty znamienne, "wszystko bowiem co nazwał Adam duszą żyjącą, to jest imię jego" (Rodz. 2, 19).

 

Stąd też Ojcowie Kościoła (a przede wszystkim św. Augustyn: Contra Julianum, ks. V, r. 1) wywodzą, że wiedza Adamowa przewyższała niewątpliwie wiedzę ludzi najmędrszych. Ta wiedza Adama była, jak się powiada stylem teologicznym, wiedzą wlaną (infusa), tj. nie objawioną, ale taką, która od razu, od chwili stworzenia znalazła się w duszy Adama. Tak samo, jak każdy z nas, kiedy już nabył jakąś naukę, może ją co rana, gdy się budzi, znaleźć na dnie swej pamięci i może ją sobie każdej chwili uprzytomnić, tak samo Adam, budząc się do życia, znalazł w sobie znajomość przyrody i języka, oraz wszelką wiedzę potrzebną do prowadzenia życia godnego dostojności swego stanu. Ta wiedza wlana obejmowała zatem niezawodnie religię naturalną i prawdy objawione, prawo moralne i przyrodę, przynajmniej ze strony praktycznej, tak że Adam wiedział o dobroczynnym i szkodliwym działaniu różnych roślin i zwierząt, o wpływie żywiołów itd.; słowem posiadał taką znajomość przyrody, która go czyniła jej panem i władcą, że się nią mógł posługiwać do woli i nic go niespodziewanie nie spotykało. Przeczytam wam, jak Ekklezjastyk w rozdz. XVII opisuje tę wiedzę wlaną pierwszym rodzicom: "Bóg stworzył z ziemi człowieka, a według obrazu swego uczynił go... Stworzył z niego pomoc jemu podobną; i dał im radę... i serce ku myśleniu i nauką rozumu napełnił ich. Stworzył w nich umiejętność duszną, rozumem napełnił serca ich i złe i dobre okazał im. Przyłożył oko swe do serca ich, aby im okazał wielmożność spraw swoich...". Stąd poznać możemy zakres i doskonałość tej wiedzy.

 

Mówiłem poprzednio, że ciało ludzkie z natury swej jest skazitelne i śmiertelne. Otóż podobało się Bogu obdarzyć pierwszych ludzi także nieśmiertelnością ciała. Już w Genezie ta prawda jest dosyć wyraźnie zawarta. Dając bowiem przykazanie Adamowi, groził mu Pan Bóg: "z drzewa wiadomości dobrego i złego nie jedz, bo którego dnia będziesz jadł z niego, śmiercią umrzesz" (Rodz. 2, 17). Stąd wynika, że gdyby Adam nie był spożył owocu zakazanego, nie byłby umarł (4). Po grzechu następuje kara: "iżeś... jadł z drzewa, z któregom ci był kazał, abyś nie jadł... w proch się obrócisz" (3, 19); wyraźnie tu powiedziano, że śmierć jest karą za grzech, a zatem w stanie niewinności byłby człowiek wolny od śmierci. W Księdze Mądrości (2, 23 n.) czytamy: "Bóg stworzył człowieka nieskazitelnego (gr. ep aftharsia)... A z nienawiści diabelskiej weszła śmierć na okrąg ziemi". Człowiek zatem początkowo nie podlegał naturalnemu prawu śmierci, prawo to zostało mu nałożone dopiero po grzechu.

 

W Nowym Zakonie ta sama nauka. Św. Paweł pisze do Rzymian (5, 12): "przez jednego człowieka grzech na ten świat wszedł, a przez grzech śmierć". Panowanie grzechu (pierworodnego), w którego orszaku śmierć kroczy, jest wedle Apostoła dziełem Adama; bez grzechu zatem śmierć nie miałaby wstępu na świat.

 

Z nieśmiertelnością wiąże się ściśle dar nieskazitelności. Gdzie bowiem nie ma śmierci, tam nie ma zepsucia, bo wszelkie skażenie cielesne i każda choroba jest pewnym zdążaniem ku śmierci i jakby jej zawiązkiem. Z nieskazitelnością ciała wiąże się znów niecierpiętliwość, czyli wolność od cierpień fizycznych, bo te cierpienia są zawsze objawem lub skutkiem jakiegoś skażenia lub obrażenia ciała; tym samym więc, że pierwsi rodzice nie podlegali skażeniu, byli też wolni od cierpień, co też Ojcowie Kościoła, mianowicie św. Augustyn, wyraźnie stwierdzają (5).

 

Inna wszakże była nieskazitelność i nieśmiertelność Adama przed grzechem, a inne będą odpowiednie przymioty ciał uwielbionych po chwalebnym zmartwychwstaniu. Ciała uwielbione, będąc wzniesione ponad prawa natury, są "duchowne" (gr. pneumatika), jak się wyraża św. Paweł do Koryntian (I Kor. 15, 44), a jako uduchowione są nietykalne dla czynników rozkładowych, czyli są w fizycznej niemożności cierpienia i śmierci. Ciało Adama nie było wprawdzie wyjęte spod praw przyrody, ale z jednej strony jego doskonały ustrój oraz roztropność i dokładna znajomość przyrody, jaką Adam posiadał, chroniły go od wszelkich obrażeń i nadużyć, a z drugiej strony Opatrzność Boska, która się nim szczególnie opiekowała, uchylała odeń nieprzewidziane niebezpieczeństwa; wyraża to Ekklezjastyk Pański słowy, że Bóg "położył strach jego (Adama) nad wszystkim ciałem" (17, 4), tzn. że wszelkie zwierzęta szkodliwe i niebezpieczne trzymane były przez jakiś strach instynktowny w respekcie przed człowiekiem.

 

Zachodzi tu jednak pytanie, co chroniło Adama od zupełnego przeżycia się ciała, od tego wyczerpania się i zwiędnięcia organizmu, które jest skutkiem samego jego funkcjonowania i doprowadza do starości i zgrzybiałości? – Można naprzód przypuścić, że Opatrzność Boska tak obliczyłaby życie człowieka, aby przenieść go z życia doczesnego do wiekuistego, zanimby nań przyszedł ten uwiąd starczy; po wtóre jest w Genezie mowa (2, 9; 3, 22) o "drzewie żywota", które było zasadzone wpośród raju. (Niektórzy bardzo niesłusznie mieszają to drzewo żywota z drzewem wiadomości dobrego i złego, podczas gdy Geneza, wymieniając w jednym wierszu obadwa drzewa, bardzo wyraźnie jedno od drugiego odróżnia. Por. 2, 9). Sama nazwa hebrajska tego "drzewa żywota" (ec hachajjim) którą trzeba by właściwie tłumaczyć "drzewo ożywiające", oraz powszechny wykład Ojców pouczają nas, że owoce tego drzewa miały ten cudowny skutek fizjologiczny, iż przedłużały życie ludzkie i chroniły organizm od wyczerpania i starości. Pożywaniu owoców drzewa żywota należałoby zatem przypisać długowieczność ludzi w stanie niewinności (6). Zresztą nawet po upadku, ze względów opatrznościowych, długowieczność pierwotna przetrwała jeszcze w najbliższych pokoleniach po Adamie, które wiekiem swym przekraczają naturalne granice, zakreślone prawami fizjologicznymi, fizjologia bowiem porównawcza stwierdza, że człowiek może żyć najdłużej do 200 lat.

 

Widzimy zatem, że pierwotny stan nieśmiertelności i wolności od cierpień wynikał ze sprzyjających okoliczności, w jakich Opatrzność Boska postawiła pierwszych ludzi, oraz ze środków, jakimi ich Pan Bóg obdarzył. – Dla uwydatnienia różnic w nieśmiertelności dodaję tę uwagę, że duch jest nieśmiertelny z natury, bo jest niezłożony, ciało zmartwychwstałe jest nieśmiertelne nadprzyrodzonym sposobem z daru łaski, i z wewnętrznej siły umrzeć już nie może. Człowiek w pierwotnym swym stanie miał nieśmiertelność faktyczną, po prostu nie miał umrzeć, a to nie mocą jakiegoś wigoru wewnętrznego, ale ponieważ Opatrzność Boska opatrzyła go różnymi środkami, ażeby jego życie doczesne mogło się przedłużać nie w nieskończoność, ale w długie czasy, ażby, bez zaznania śmierci, przeniósł się do drugiego, lepszego życia (7).

 

Mówiąc o ułomnościach przyrodzonych natury ludzkiej, zaznaczyłem dalej, że z połączenia duszy i ciała wynika w człowieku pewna dysharmonia psychiczna, pewien nieład chroniczny, z którego nieraz rodzi się walka wewnętrzna.

 

Tę także ułomność natury ludzkiej Pan Bóg cudownie uleczyć raczył, obdarzając pierwszych ludzi doskonałą harmonią wszystkich władz duszy. Ten dar pozanaturalny nazywa się w stylu teologicznym integritas, co by można po polsku wyrazić przez nieskazitelność moralną. Wyraz łaciński bardzo pięknie rzecz oddaje, bo owa równowaga władz duszy znosiła ten przedział, to rozdwojenie, jakie w stanie naturalnym zachodzi pomiędzy niższą a wyższą częścią człowieka i nieraz powoduje skażenie moralne. W Genezie (2, 25) czytamy: "A byli oboje nadzy... a nie wstydzili się". Jest to poparciem naszego twierdzenia, bo tej wyższości pierwszych rodziców ponad wstyd nie można oczywiście przypisać nieświadomości, jak np. u małych dzieci, stworzeni bowiem zostali w wieku dojrzałym, ani wyuzdanemu bezwstydowi, jaki się zdarza u ludzi moralnie zwyrodniałych, lecz po prostu tym się tłumaczy, że pierwsi ludzie nie mieli się czego wstydzić, bo nie było u nich żadnego popędu, któryby się sprzeciwiał rozumowi, lub wolę uprzedzał, co właśnie naturę rozumną upokarza i uczucie wstydu wywołuje. Stanie się to jeszcze jaśniejszym, jeżeli powyższe zdanie Genezy zestawimy z opowiadaniem tego, co się stało po grzechu, jak to Adam i Ewa natychmiast ukryli się w krzakach i zrobili sobie przepaski z liści (Rodz. 3, 7 n.). Jeżeli tedy najgwałtowniejsza namiętność była tak doskonale woli rozumnej podległą, to tym bardziej wszystkie inne żądze i popędy były jej posłuszne. Ten fakt zaznacza zatem dosyć dobitnie, że Bóg na początku obdarzył naturę ludzką pewnym dostojeństwem moralnym, doskonałą harmonią władz duszy, aby była godnym przybytkiem łaski Bożej. – Tak też powszechnie rozumieją to miejsce Ojcowie Kościoła. Tak samo, między innymi, tłumaczy je św. Augustyn de Genesi ad litt. (ks. XI, r. 1), de Civitate Dei (ks. XIV, r. 9-11; 17) i w wielu innych miejscach. Tenże Augustyn contra Julianum (ks. IV, r. 16) wypowiada tę śliczną myśl, powtarzającą się nieraz u Ojców Kościoła, że pierwsi rodzice byli odziani szatą łaski, dlatego nie wstydzili się swej nagości. Powiada dalej, że odstąpiwszy od Boga popadli w cielesną pożądliwość, a to było przyczyną zawstydzenia. Przeczytam Wam jeszcze ustęp z Chryzostoma: "Aż do onego przestępstwa jakoby aniołowie w raju przebywali, nie płonący pożądliwościami, nie nagabywani innymi namiętnościami... Bo zanim zgrzeszyli, chwałą z wysoka odziani byli i dlatego nie wstydzili się" (In Gen., hom. 15, n. 4). Blask darów nadprzyrodzonych tak ich otaczał w stanie niewinności, że poczucie wstydu nie mogło w nich powstać. – Sobór Trydencki (Sess. V, 5) orzeka, że św. Paweł nazywa pożądliwość grzechem nie dlatego, że jest grzechem sama w sobie, lecz dlatego, że od grzechu pochodzi i do grzechu prowadzi; a więc w obecnym stanie rzeczy pożądliwość jest skutkiem i zarzewiem grzechu.

 

Ze wszystkiego, cośmy dotąd powiedzieli o stanie pierwotnym wynika, że przed grzechem pierwsi rodzice żyli wolni od wszelkiej nędzy i w stanie szczęśliwości tak doskonałej, jaką tylko w tym życiu wyobrazić sobie możemy. Mówiłem już, że tę myśl narzuca nam samo opowiadanie o raju, który Bóg z taką troskliwością niejako własną ręką zasadził; zaznaczyłem też, że pewne wspomnienie o pierwotnym szczęściu człowieka przechowało się w podaniach niemal wszystkich ludów; teraz dopowiem, że Ojcowie Kościoła jeszcze wymowniej, niż poeci greccy i łacińscy, opisują ów prawdziwie złoty wiek ludzkości. Najpiękniej rozwodzi się nad tym Augustyn: De Civitate Dei (ks. XIV, 26) "Żył przeto człowiek w raju jako wolał, póki chciał tego, co Bóg był nakazał; żył ciesząc się Bogiem, z którego dobroci sam dobrym był; żył bez wszelkiego braku, mogąc zawsze tak żyć. Miał pokarm, by nie łaknął, napój, by nie pragnął, drzewo żywota, żeby go starość nie zmogła. Żadnej skazy ciała, żadnej przykrości zmysł w ciele nie odczuł. Żadnej choroby na wewnątrz, żadnego ciosu z zewnątrz nie lękał się. Najlepsze zdrowie miał w ciele, w duszy spokój zupełny. Jako w raju nie było upału ni zimna, tak w jego mieszkańcu dobra wola żadnej nie ponosiła obrazy z chciwości lub namiętności. Nie było tam smutku, ni próżnej radości. Prawdziwe zawsze z Boga było wesele, ku któremu płonęła «miłość z czystego serca i sumienia dobrego i wiary nieobłudnej» (I Tym. 1, 5); a pomiędzy małżonkami wierna z uczciwej miłości zażyłość, zgodna była czujność umysłu i ciała i łatwe przykazania zachowanie. Zmęczenie nie zmagało nieczynnego, a sen poniewolnie nie morzył...".

 

Dodajmy na koniec, moi Panowie, że te wszystkie dary nadnaturalne i pozanaturalne, zwane w teologii zbiorowo iustitia originalis czyli sprawiedliwością pierworodną, albo status innocentiae czyli stanem niewinności, dane były pierwszej parze ludzi nie jako dar osobisty dla nich samych, ale jako uposażenie całego rodzaju ludzkiego, który oni przedstawiali i który w nich się zawierał. Adam, jako głowa fizyczna i moralna całego rodzaju ludzkiego, mając moc udzielania swojej natury przez rodzenie, miał zarazem drogą tegoż rodzenia przewodzić na swoje potomstwo te wszystkie dary nadprzyrodzone i pozanaturalne, które wedle zamiaru Bożego stanowiły wiano całej natury ludzkiej. To przeznaczenie sprawiedliwości pierwotnej dla całego potomstwa Adamowego wynika ze wszystkich poprzednich wywodów. Wszystkie źródła objawienia, i Pismo i Ojcowie Kościoła i Sobory, mówią nam o darach nadprzyrodzonych udzielonych Adamowi, dodają zarazem, że Adam utracił te dary nie tylko dla siebie, ale dla całego rodzaju ludzkiego i że Chrystus nam je przywrócił (8). Jeżeli zatem ród ludzki stracił w Adamie te dary, to je w Adamie posiadał, czyli Bóg podniósł, uświęcił i uzacnił w Adamie całą naturę ludzką, użyczył mu zasobu darów nadprzyrodzonych i pozanaturalnych nie tylko dla niego osobiście, lecz dał je ryczałtem całemu rodzajowi ludzkiemu w jego głowie i przedstawicielu. – Że łaska i dary ściśle nadprzyrodzone stanowić miały posag całej natury ludzkiej, to jest jasnym w świetle dogmatu Odkupienia, Chrystus bowiem przywrócił nam te dary w Adamie utracone. Co do darów pozanaturalnych, których nam Chrystus w tym życiu nie przywrócił, Apostoł pisze do Rzymian (5, 12), że "przez grzech śmierć" weszła na ten świat. Jeżeli zatem śmierć wprowadzoną została na świat przez grzech pierworodny, to bez grzechu śmierć nie miałaby wcale dostępu do ludzi, czyli ród ludzki posiadałby dar nieśmiertelności i inne dary pozanaturalne, które z nieskazitelnością cielesną się łączą, i które, jak widzieliśmy, posiadali pierwsi rodzice. Drugi szereg darów pozanaturalnych pozostaje znów w ścisłym związku z nieskazitelnością moralną, przez którą człowiek panował nad popędami i żądzami swej zmysłowej natury. Otóż św. Paweł stale nazywa pożądliwość, wyłamującą się spod "zakonu umysłu" grzechem, dlatego, że z grzechu się zrodziła, że grzech pierworodny odjął człowiekowi to panowanie nad władzami niższymi. Co do tego nie ma żadnej wątpliwości i wszyscy chrześcijanie uznają, że dary nadnaturalne dane były Adamowi dla całego jego potomstwa (9). Zamiarem Boskim było, aby człowiek, wywyższony do godności synostwa Bożego i obdarzony zarazem dostojeństwem naturalnym, z szczęścia doczesnego wszedł prosto do szczęścia wiecznego, nie zaznawszy żadnego zła fizycznego ni moralnego. W pierwotnym stworzeniu wszystko było "bardzo dobre" (Rodz. 1, 31), a miało takim pozostać w doczesności i w wieczności.

 

Ale ten pierwotny, miłościwy zamiar Boży musiał się liczyć z wolnością człowieka. Tym samym, że Bóg chciał uszczęśliwić istotę rozumną i wolną, musiał jej pozostawić swobodny wybór. Dlatego też człowiek musiał sam stanowić o swoim losie doczesnym i wiecznym, mogąc dobrowolnie zwrócić się do swojego celu ostatecznego lub zboczyć od niego. – Skoro tedy człowiek, zamiast iść do Boga drogą prostą, bez zaznania zła, chciał tego zła doświadczyć, Pan Bóg powiedział mu niejako: dobrze, dozwolę ci zaznać co złe i dobre, kołować ty będziesz tą drogą, gdzie aż do przesytu zaznasz co jest złe, lecz ostatecznie dam ci możność dojścia do tego nadprzyrodzonego celu, doprowadzę cię do tego najwyższego dobra, które ci na początku przeznaczyłem. Nie przekreślił tedy Pan Bóg przeznaczenia człowieka do celu nadprzyrodzonego i do darów nadprzyrodzonych, nie zniósł swojego pierwotnego zamiaru, owszem przeprowadził go, jak zobaczymy, w sposób jeszcze nierównie doskonalszy, przez Odkupienie, lecz dozwolił człowiekowi porzucić tę pierwszą drogę prostą i jasną, ze szczerego dobra złożoną i szczerym szczęściem usłaną i dopuścił, by się błąkał po manowcach, by szedł drogą daleką, kołującą pomiędzy złem a dobrem. Wtedy to zaczęła się ta długa historia kolejnego upadku i dźwigania się rodu ludzkiego. Człowiek, w pogoni za szczęściem, przekonywał się w końcu, że zło moralne uszczęśliwić go nie może i wracał do dobra; porzuciwszy prawdę i rzucając się w objęcia fałszu, przekonywał się nareszcie, że fałsz jest złem dla umysłu i tak sam błąd znów go naprowadzał na drogę prawdy: jest to w streszczeniu historia myśli i filozofii ludzkiej. W tym wszystkim widnieje Boska Opatrzność nad rodzajem ludzkim, Opatrzność nadprzyrodzona, która nie dopuściła, żeby człowiek pogrążył się całkowicie w otchłani zła i fałszu, lecz mocą swej łaski i światła wydobywała go z niej właśnie wówczas, gdy wszystko zdało się być straconym, a nadto utrzymywała w ludzkości tęsknotę za przyszłym Odkupicielem świata. Plan Boży nie zmienił się zatem co do głównych czynników porządku nadprzyrodzonego i co do celu ostatecznego, lecz Bóg dopuścił, aby człowiek poszedł drogą zła i cierpienia, które jest skutkiem grzechu, nie dał mu jednak odpaść zupełnie od celu, do którego go na początku był przeznaczył (10).

 

–––––––––––

 

 

Ks. Marian Morawski, Dogmat Łaski. 19 wykładów o "porządku nadprzyrodzonym". Z papierów pośmiertnych Autora. Kraków 1924, ss. 44-59.

 

Przypisy:

(1) Autor trzyma się zdania, że Chrystus był postanowiony głową całego porządku nadprzyrodzonego już przed upadkiem Adama (por. wykład II).

 

(2) Może tekst św. Cypriana nie wyraża tego tak dobitnie. Lecz wspaniale komentują ten ustęp o łasce św. Bazyli i św. Cyryl Aleksandryjski.

 

(3) Trychotomiści uczą, że człowiek składa się z trzech części istotnych: z ciała, duszy zmysłowej i ducha. Kościół nieraz potępił tę naukę.

 

(4) Z Gen. 3, 3 okazuje się, że zakaz odnosił się także do Ewy.

 

(5) Zresztą Pismo św. i podanie wyraźnie świadczą, że cierpienia są karą i następstwem grzechu pierworodnego (por. Rodz. 3, 16-19; Sobór Trydencki, sesja V, kan. 2). Że pierwsi rodzice nie doznawali cierpień moralnych, to wynika ze stanu niewinności.

 

(6) Drzewo żywota było jakoby sakramentem życia cielesnego, figurą Najświętszego Sakramentu, który podtrzymuje nadprzyrodzone życie duszy.

 

(7) Teologia wyraża tę różnicę w ten sposób, że człowiek po zmartwychwstaniu nie może umierać, a człowiek w stanie niewinności mógł nie umierać, rozumie się póki by trwał w sprawiedliwości pierwotnej. Co do potępionych, nieśmiertelność ich będzie przynajmniej faktyczną, tzn. że Bóg będzie ich utrzymywał przy życiu przez wieczność całą. Wewnętrznym powodem ich nieśmiertelności jest może odnowa całego stworzenia, będąca niejakim refleksem Odkupienia Chrystusowego na naturę. Chrystus przywróci ostatecznie wszystko do stanu pierwotnego, wróci zatem i człowiekowi dary pozanaturalne, które doskonalą człowieka pod względem przyrodzonym, o ile te dary nie będą w sprzeczności z jego stanem końcowym. W samej zatem rzeczy nieśmiertelność potępionych byłaby wynikiem obfitości Odkupienia Chrystusowego, choć z powodu ich winy ten dar wyszedłby im na zgubę. Coś analogicznego mamy w nauce o charakterach sakramentalnych, które same z siebie są chwalebnym stygmatem przynależności do Chrystusa, a w potępionych pozostają na ich pohańbienie wieczne.

 

(8) Chrystus przywrócił nam w tym życiu dary ściśle nadprzyrodzone, tj. dary łaski, które dają nam prawo otrzymania w życiu przyszłym darów pozanaturalnych daleko przedniejszych, niż je Adam posiadał.

 

(9) Uwaga: Wyjąwszy wiedzę wlaną, która potrzebną była jedynie Adamowi, jako zrodzonemu w stanie dojrzałości i jako nauczycielowi rodzaju ludzkiego.

 

(10) Uwaga: Dla uwydatnienia myśli autora zaznaczyć trzeba, że przeznaczenie rodzaju ludzkiego do stanu nadprzyrodzonego pozostało po grzechu Adama w całej pełni, inaczej bowiem niepodobna zrozumieć grzechu pierworodnego w jego potomstwie, jak to później wyjaśnionym będzie. Co innego jednak być przeznaczonym do stanu nadprzyrodzonego, a dojść do celu nadprzyrodzonego. To drugie jest zawarunkowane osobistym przyswojeniem sobie Odkupienia Chrystusowego przez chrzest i żywą wiarę, "która przez miłość działa" (Gal. 5, 6). To zatem, co autor mówi o ostatecznym doprowadzeniu człowieka do celu nadprzyrodzonego, rozumie się o tych, którzy z łaską Bożą dobrowolnie współdziałać będą.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMVI, Kraków 2006

Powrót do spisu treści dzieła ks. Mariana Morawskiego pt.
Dogmat Łaski
19 wykładów o porządku nadprzyrodzonym

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: