Za Przyczyną Maryi

Przykłady opieki Królowej Różańca św.

 

Legendy

1.    Flamandzkie. 2. Niemieckie. 3. Polskie

 

Kłosy Matki Boskiej (*)

 

Kraj Alzacji, gdzie wiara i pobożność zawsze kwitnęły, jest przede wszystkim ziemią starożytnych pamiątek i malowniczych ruin. Tam, tak w głębokich dolinach, gdzie stary Ren szumi, jak i na szczycie okolicznych gór, spotykamy straszne, to znowu miłe i wdzięczne, a zawsze budujące legendy. Widzimy je wyryte na marmurze gotyckich kościołów, na krzyżach przy drodze stojących, na wotach w ubogich kapliczkach, na ścianach zawieszonych i na omszałym kamieniu ruin zamkowych.

 

Oto jedna z tych legend, którą mieszkańcy jeziora nad doliną Orbey opowiadają.

 

Ósmego września 1491-go roku, pewien młody jeszcze człowiek jechał z doliny Orbay wąską ścieżką między górami, klonem i leszczyną porosłymi.

 

Był to Szymon Furst, kowal ze wsi Turkheim, jechał on na jarmark do Niedermorschwihr dla zakupna zboża.

 

Ranek był piękny, ptaszki na drzewach śpiewały, słońce jasno i wesoło świeciło, Szymon Furst w zamyśleniu jechał ciągle pod górę, a gdy stanął na wierzchołku skały, zatrzymał się, żeby się ślicznej okolicy przypatrzeć.

 

Widział przed sobą całą Alzację, wysokie góry, zielone pagórki, czarne, sosnowe lasy, doliny miastami i wioskami zasiane. U stóp jego rozciągały się lesiste zarośla doliny Münster, jak fale olbrzymich wód powiewem wiatru poruszane. Dalej, jakby orle gniazdo, mury zamków Plitzsupburg i Haut-Landsberg na wysokich górach sterczały; jeszcze dalej miasta Ensisheim i Kolmar, rozrzucone wioski Czarnego Lasu; dalej majestatyczny Ren w szerokich zakrętach spienione nurty przelewał; i na koniec w odległym błękicie strome szczyty Alp, jakby odwieczną koroną krajobraz wieńczyły.

 

Szymon Furst w tych pięknościach przyrody potęgę Stwórcy uwielbiał, poczym w drogę do Niedermorschwihr pospieszył.

 

* * *

 

O sto kroków od tego miejsca, przy samej drodze, wznosił się wiekowy dąb na którym pobożna ręka obraz Matki Boskiej zawiesiła. Pod tym dębem był grobowiec, bo tam pewien podróżny, przez węża ukąszony, umarł i pogrzebany został.

 

Święty obraz wzywał przechodniów, żeby się za duszę zmarłego brata pomodlili. Szymon Furst ukląkł z pokorą i modlił się gorąco.

 

W tejże chwili ujrzał się otoczony światłością i Matka Boska, promieniejąca niebieską światłością, w białej szacie mu się ukazała. W jednym ręku trzymała trzy kłosy zboża, a w drugim kawał lodu.

 

– Synu mój – rzekła z niezrównaną słodyczą – modlitwa twoja wstępuje przed tron Najwyższego i ściąga skarby łask na duszę chrześcijanina tu spoczywającego. Twoje miłosierdzie dla nieznajomego brata wzrusza serce Boże; módl się, żeby ta dusza z męki czyśćcowej wyzwoloną została. Módl się, synu mój, Bóg cię wysłucha...

 

I mówiła dalej, pokazując kłosy zboża i na kawał lodu, które w rękach trzymała.

 

– Godzina pokuty nadeszła. Nie trzeba nigdy zapominać o zmarłych, ale i o żywych pamiętać trzeba. Mieszkańcy tego kraju bardzo od Boga odstąpili; trzeba się starać o ich poprawę; ciebie za posłańca do nich obieram.

 

– Cóż ja im powiem? o Najświętsza Dziewico – zapytał Szymon.

 

– To, coś widział. Ten kawał lodu jest wyobrażeniem różnych utrapień i kary, jaka na nich spadnie, jeżeli się nie poprawią. Te zaś kłosy zboża, oznaczają obfitość urodzajów i błogosławieństwa Boskiego, jeżeli się nawrócą i w dobrem wytrwają. Idź synu mój, zachęcaj ludzi do pokuty, bo z tego polecenia zdasz rachunek przy śmierci.

 

Matka Boska zniknęła, zostawiając Szymona Fursta w wielkim przestrachu, ale i w niebiańskim zachwycie.

 

* * *

 

Pobożny kowal jechał dalej drogą do Niedermorschwihr prowadzącą. Silne wrażenie, jakiego na widok Matki Boskiej doznał, powoli się zacierało, tak że nareszcie zaczął siebie pytać, czy to nie było złudzeniem wyobraźni albo jakim fałszywym zjawiskiem.

 

Przybywszy na jarmark, Szymon Furst bojąc się być wyśmianym przez swych przyjaciół Józefa Glenna i Teobalda Hürtera, którzy się do niego przyłączyli, nic o swym widzeniu im nie mówił. Kupiwszy wór zboża, chciał go na swego konia włożyć, ale z wielkim swym zdziwieniem z miejsca ruszyć go nie mógł.

 

– Cóżeś tam kupił? – pytał, śmiejąc się, Hürter.

 

– Worek zboża kupiłem!

 

– Można by powiedzieć, że to wór ołowiu.

 

– Toć i prawda, bo ciężki jakby był przykuty do ziemi.

 

– Zaczekaj, pomogę ci!

 

I obaj razem próbują worek z ziemi podnieść, ale niepodobna, ani go poruszyć nie mogą.

 

Józef Glenn, młody i silny, jak Herkules, chciał im dopomóc, ale i jego usiłowania próżnymi były.

 

Najsilniejsi ludzie całej okolicy zebrali się do dźwignięcia, ale worek zboża ani się ruszył.

 

Wszyscy przestraszeni zawołali:

 

– To cud! Jest w tym coś nadzwyczajnego. Co to ma znaczyć?

 

Szymon Furst poznał tedy błąd swój i z płaczem zawołał:

 

– Przyjaciele moi, wyznaję, żem nędzny grzesznik, żem Bogu nie posłuszny!

 

– Ty, Szymonie?

 

– Tak, niestety! Jadąc tu, zatrzymałem się pod dębem, ażeby pomodlić się na grobie i ukazała mi się Matka Boska, dała mi polecenie do was, którego ja wypełnić nie śmiałem. – Matka Boska każe nam pokutować za grzechy nasze, które gniew Boży rozbudzają i kary Jego na nas ściągają.

 

Trzymała w ręku kawał lodu, kary Boskie przedstawiający. W prawym zaś ręku miała trzy kłosy zboża, godło przebaczenia i błogosławieństwa Boskiego, jeżeli się poprawimy.

 

– Do pokuty! – do pokuty! zawołali wszyscy obecni. W jednej chwili całe miasto o tym cudownym zdarzeniu się dowiedziało i tenże okrzyk powtórzyło.

 

Szymon Furst wtedy dopiero worek zboża na swego konia bez trudności włożył, i bardzo wzruszony do domu odjechał.

 

* * *

 

Wskutek objawienia, jakie Szymon Furst z nieba otrzymał, obyczaje ludu w tej okolicy zupełnie się zmieniły. Mieszkańcy doliny Orbey powtarzali okrzyk ludu w Niedermorschwihr, do pokuty nawołującego. Stary dąb został zrąbany, a na jego miejscu zbudowano kaplicę pod wezwaniem Matki Boskiej, aby przyszłym pokoleniom ukazanie się Bogarodzicy w tym miejscu przypominała.

 

Drugi cudowny wypadek, jeszcze więcej nabożeństwo do Matki Boskiej w sercu mieszkańców tej okolicy rozbudził: Pewien bezbożny człowiek w zbrodniczym celu ukradł z tabernakulum, kościoła Niedermorschwihr, konsekrowaną Hostię; ale przechodząc około tej kaplicy Matki Boskiej, taką bojaźnią został przejęty, że ją rzucił na ziemię i uciekł.

 

Dziwnym cudem Bożym, z ziarn pszenicy z tych kłosów, które Matka Boska w ręku trzymała wypadłych, wyrosły przy kaplicy trzy inne kłosy, na których Hostia święta zawisła; a pszczółki kapliczkę w około nich zrobiły i słyszano w tym miejscu niebiańską muzykę.

 

Najświętsza Hostia, przez proboszcza z Obermorschwihr, w uroczystej procesji, do parafialnego kościoła zaniesioną została.

 

Od tego czasu pobożne pielgrzymki okolicznych mieszkańców do kościoła Matki Boskiej nie ustawały. Dziś jeszcze, po tylu wiekach, mieszkańcy doliny Orbey – Münstera, a nawet Bâle, tłumnie dla uczczenia tego miejsca przybywają i za przyczyną Matki Boskiej wiele łask otrzymują.

 

–––––––––––

 

 

Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom I. (Przykłady na maj). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1926, ss. 363-367.

 

Przypisy:

(*) "Kochajmy Maryję", str. 19.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIX, Kraków 2009

Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: