Za Przyczyną Maryi

Przykłady opieki Królowej Różańca św.

 

Pocieszycielka utrapionych

 

Podczas wojen

 

Cudowna opieka

 

Władysław Lewicki, okręgowy inspektor szkolny z Tarnopola, który brał czynny udział w wojnie światowej (1914 – 1918) tak opisuje swoje przeżycia, i wyznaje, że doznawał prawdziwie cudownej opieki Królowej Różańca św.

 

Było to 1 lutego 1915 r.

 

Przygnębiony ciężką niewolą rosyjską, niepewny życia i przyszłości, stroskany o byt własny i całej rodziny, przyszedłem do spowiedzi do ówczesnego Przewielebnego Przeora OO. Dominikanów w Tarnopolu. Po otworzeniu serca i duszy, otrzymałem od niego taką radę:

 

"Przyjdź tu przed ołtarz Najświętszej Panny Maryi Różańcowej z całą rodziną i oddaj siebie i rodzinę w Jej opiekę, a doznasz ulgi i uspokojenia".

 

Uczyniłem to na drugi dzień przed nieszporami i odtąd czułem i widziałem tę cudowną opiekę. Nie tylko w bardzo ważnych wypadkach, ale także w najdrobniejszych potrzebach życia codziennego. Gdybym chciał wszystko opisać, czego od owej chwili do dziś doznałem, musiałbym napisać chyba całe tomy otrzymanych łask. Przytaczam tylko najważniejsze:

 

Dnia 9 kwietnia 1916 r. zostałem z synami cudownie ocalony od śmierci. Przed domem moim padła bomba wielkiego kalibru, w chwili prawie, gdy wraz z synem przechodziłem przez podwórze. Skutek wybuchu był straszny; bomba zabiła trzech żołnierzy, którzy uciekali do piwnicy, poszarpała drzwi i okna, z których szyby w jednej chwili zmieniły się w miał piaskowy, a ja stałem przy oknie i prócz chwilowego wstrząsu i ogłuszenia nic mi się nie stało.

 

Tego samego roku w nocy trzeciego dnia świąt wielkanocnych spadła na nas czerń rosyjska z karabinami i uprowadziła najlepszego i najpobożniejszego syna, ucznia 8 kl. gimn., rzekomo za szpiegostwo na rzecz Austrii. Nie pomogły przedstawienia, że chłopiec jest niewinny, że przeprowadzona u nas rewizja nie dostarczyła nawet cienia dowodu i powodu aresztowania, chłopca tymczasowo trzymano 11 dni w "tiurmie" o głodzie i chłodzie i miano go powiesić. W tym strasznym zmartwieniu ofiarowałem na Mszę św. do Matki Bożej Różańcowej i chłopiec został uwolniony.

 

W dniach od 9 do 23 lipca 1917 r., kiedy około nas padały bomby i granaty, a straszne pożary szerzyły się w pobliżu, uciekaliśmy z naszego mieszkania do sąsiada, radcy p. Gubaja, i tam przez pięć dni przebywaliśmy przeważnie w piwnicach. Całe urządzenie zostawiliśmy w swoim mieszkaniu pod opieką Bożą. Dopiero 25 lipca, po zajęciu Tarnopola przez wojska niemieckie, odważyliśmy się wrócić do mieszkania, które było kilkakrotnie nawiedzone w czasie naszej nieobecności przez dzicz rosyjską lecz mimo to przez rabowników nietknięte tak, że nic nam nie zginęło.

 

Dnia 4 grudnia 1917 r., w czasie kiedy byłem w biurze, żona z dziećmi w kościele, a w domu prócz sług nikogo nie było, w sąsiedztwie eksplodowały bomby i granaty, złożone w magazynie wojskowym. Wybuch był straszny, wysadził bowiem okna z ramami, a odłamek bomby zrobił dziurę w suficie mieszkania. Gdybyśmy byli w domu, nie obeszłoby się bez wypadku. Doznaliśmy też kilkakrotnie cudownego uzdrowienia w ciężkich chorobach i ochrony przed zarazą, jaka szerzyła się w Tarnopolu.

 

Przy tym zaznaczam, że wiele i bardzo wiele pomocy Bożej i opieki Maryi Różańcowej doznałem w zakresie mego urzędowania.

 

Wdzięczny piszę to ku chwale Bożej i czci Najświętszej Maryi Różańcowej.

 

–––––––––––

 

 

Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom II. (Przykłady na październik). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1927, ss. 298-300.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXIII, Kraków 2013

Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: