RYS DZIEJÓW

 

ŚWIĘTEGO SOBORU TRYDENCKIEGO

 

KS. ANTONI BRZEZIŃSKI

 

––––––––

 

O przyjęciu ustaw Soboru

 

Wiadomość o szczęśliwie dokonanym soborze, wielkie w Rzymie wesele sprawiła. Papież, wiekiem i chorobą złamany, odmłodniał prawie i do zdrowia wrócił, a solenną procesją po mieście, nakazał dzięki czynić Bogu. "Dzień ten, tak się odezwał w młodzieńczym uniesieniu, do kardynałów przy tej sposobności zebranych, dzień ten, mili Bracia, nowe rodzi życie, nowe wprowadza obyczaje, bo powagą Soboru Trydenckiego karność Kościoła przywrócona, która tak bardzo już była podupadła". Osobliwie uchwałę o seminariach dla chłopców, wysoko papież ocenił, przypisując ją natchnieniu Ducha Świętego. Z największą dlatego gotowością potwierdził on wszystkie dekrety, Bullą z dnia 26 stycznia 1564, w której pod zagrożeniem kar kanonicznych, wszystkim rządcom kościelnym nakazuje, aby się ustaw tych trzymali, i poddanych do zachowania, nawet z pomocą władzy świeckiej zmusili. Bez upoważnienia papieskiego, zakazuje bulla wydawać objaśnienia, komentarze ustaw soboru, a rozstrzygnięcie wątpliwości względem rozumienia ich, zastrzega Stolicy Apostolskiej. – Osobną bullą nadto, oznaczył papież dzień 1 maja 1564 jako termin, od którego dekrety reformacyjne, moc prawną wziąć miały.

 

Rychłe to i bezwarunkowe zatwierdzenie soboru, powszechną radość i w świecie katolickim wywołało, a było oraz świadectwem, o szczerych chęciach papieża, co do zaprowadzenia reformy, nawet w kurii rzymskiej. Wesele to świata katolickiego, wyrażając król portugalski w liście swym do papieża, tak pisze: "Ani za naszych, ani za dni naszych ojców nie było w rzeczypospolitej dnia weselszego jak dzień, którego Wasza Świętobliwość ustawy Soboru Trydenckiego zatwierdziła, i niejako w twierdzy Stolicy Apostolskiej chorągiew zbawienia wywiesiła, która całe chrześcijaństwo nowymi nadziejami ożywia". To królewskie pismo było zarazem rękojmią pewną, przyjęcia ustaw soboru w Portugalii.

 

Za przykładem pobożnego monarchy poszli pierwsi, książęta włoscy, a w Rzeczypospolitej Weneckiej, ustawy soboru były ogłoszone, w czasie nabożeństwa w kościele św. Marka.

 

Podobnie i Filip II król hiszpański przyjął je; w Niderlandach jednak, zatwierdzenie na wiele trudności napotkało, lubo wątpliwości nie ma, że i tu nastąpiła publikacja.

 

Najwięcej oporu doznał w tej mierze sobór, z strony królów francuskich, którzy opierając się na tym, że dekrety jego sprzeciwiają się wolnościom gallikańskim, odmawiali im przyjęcia. Episkopat francuski dwanaście razy domagał się tego, i nareszcie 1615 uroczyście za przyjęte je ogłosił.

 

W Niemczech, cesarz Ferdynand oświadczył równie gotowość swą do przyjęcia dekretów soboru, ale pod warunkiem, jeżeli świeckim używanie Komunii pod dwoma postaciami będzie dozwolone, i księżom małżeństwo. Na pierwszy warunek Stolica Apostolska zgodziła się, i osobnym indultem wydała pozwolenie cesarzowi, księciu Bawarskiemu, biskupom z Moguncji, Trewiru i innym. Nowość ta jednak więcej szkody przyniosła, aniżeli pożytku, i dlatego krótko potem, od samych biskupów zaniechaną została. Co do zniesienia celibatu, rozstrzygnięcie tej rzeczy, papież na później odłożył. Po śmierci zaś Ferdynanda 25 lipca 1564, syn jego Maksymilian II nakazał w państwach swoich, ustawy soboru publikować, tak samo książęta i prałaci katoliccy, przyjęli je na sejmie w Augsburgu 1569, jako i na koncyliach prowincjonalnych, między którymi najznaczniejsze było w Salzburgu 1566.

 

Jak do innych monarchów katolickich, tak i do Zygmunta Augusta, wysłał papież listy, wzywające do przyjęcia ustaw soboru. Nie można się jednak było spodziewać pomyślnego skutku, bo znaczenie dysydentów, bardzo się już podówczas podniosło w Polsce, a przemagające coraz więcej zdanie, aby synod narodowy zwołać, i jego wyrokom poddać sprawy religijne w kraju, najsmutniejsze zapowiadało wypadki. Papież przysłał do Polski, legata Franciszka Commendoniego, który udał się do Heislberga, aby z biskupem Hozjuszem naradzić się, względem środków i sposobów, którymi by króla i senatorów, sprawie soboru można najpewniej pozyskać. Obawiano się najwięcej opozycji, prymasa Uchańskiego, bo wiadomą było rzeczą, iż sprzyjał zdaniu, zwołania synodu narodowego. Legat z Hozjuszem postanowili dlatego, pominąć prymasa i duchowieństwo, i zatwierdzenie ustaw wyjednać najprzód u monarchy. W tym celu udał się Commendoni do Parczowa, gdzie w sierpniu 1564 król Zygmunt sejm odprawiał, a zręczną i gorącą mową pożądanego dopiął celu (1).

 

O zabiegach swych i staraniach, pisze obszernie Commendoni, w liście do św. Karola Boromeusza, z Parczowa dnia 8 sierpnia, który dla jego ważności przytaczamy tu cały: (2)

 

"Przybywszy do dworu, i dowiedziawszy się, jacy senatorowie obecni są na sejmie, bardzo byłem niepewny co do sposobu złożenia rzeczonej księgi uchwał soborowych: z jednej bowiem strony zdało mi się nieprzyzwoitym, a nawet mało przydatnym, wręczyć ją tylko samemu królowi; z drugiej zaś widząc, że większą liczbę zebranych senatorów stanowili główni różnowiercy, lękałem się, ażeby, składając ją w senacie, nie narazić na odrzucenie, a przynajmniej na jaką złowrogą odpowiedź. Obszernie więc wczoraj rozmawiałem na osobności z królem, starając się dobrze wyrozumieć jego zdanie i zapobiec rzeczonym trudnościom. Król nic nie stanowiąc sam przez się, żądał, abym zaczekał nań chwilkę w jego pokoju, do którego miał natychmiast powrócić; jakoż udawszy się do izby senatorskiej, kazał wnet zwołać wszystkich senatorów; z którymi nieco zabawiwszy, przysłał podkanclerzego z uwiadomieniem, że oczekuje na mnie w senacie ze wszystkimi senatorami, gdzie żąda, abym przemówił i złożył księgę soboru. Posłałem więc natychmiast po nią; a wszedłszy do senatu, wedle tego, jak Pan Bóg mię natchnął, mówiłem długo i o Soborze Trydenckim i w ogólności o wszystkich soborach, i o potrzebie jednego najwyższego trybunału tu na ziemi i pewnego sędziego w rzeczach wiary; jak ci nawet, którzy zaprzeczają prawej powadze Stolicy książęcia Apostołów, za którego Pan nasz Jezus Chrystus modlił się, aby wiara jego nie ustała, aby kiedyś nawrócony, utwierdzał braci swoich; sprawiwszy tyle zaburzeń w Kościele, przywiedzeni zostali koniecznością do szukania dla siebie nowych i kłamliwych arcykapłanów, jak w Genewie, jak w Wittembergu i gdzieindziej, do zwoływania soborów swoich, do stanowienia uchwał, ogłaszania klątew, aby uśmierzyć nieporządki, jakie sami wzniecili, i jakie, coraz wylęgają się z najpierwszego ich fałszu i pozoru, że samo Pismo wszystko rozstrzygać powinno. Porównałem potem nieporządki te z odmętem, jaki by nastąpił w tym królestwie, jeśliby się wyłamano z pod powagi jego królewskiej mości i senatu, nie przyjmując innego sędziego, prócz samych statutów, które by później każdy chciał wedle swojego widzimisię tłumaczyć. Żaliłem się na dwa bluźnierstwa i najstraszliwsze krzywdy, jakie wyrządzali Panu naszemu Jezusowi Chrystusowi: pierwsze, wierząc i mówiąc, że Bóg wszechmogący ustanowił swój Kościół bez głowy, bez sędziego, bez porządku i bez żadnej pewności; czym nie wstydzą się pomawiać przedwiecznej mądrości o taką nierozwagę, jakiej by się żaden prawodawca najdzikszego kraju nie dopuścił. Drugie bluźnierstwo i krzywda, że swoją nauką starają się dowieść, iż od prawości życia zależy powaga rządu, jakby ta niebieska i nadprzyrodzona władza, miała albo mieć mogła z nas, a nie z Boga początek, i jakby w nas nie była umieszczoną jak w naczyniach ręką ulepionych, wedle słów Apostoła. W czym wszystkim, sami z sobą w sprzeczność wpadają najwidoczniej; nic bowiem uczynkom naszym nie przypisując, w sprawie wszakże najgłówniejszej, przywłaszczają znaczną część a nawet całkowitą zasługę samym sobie. Wspomniałem i o glejcie (3) udzielonym od Soboru Trydenckiego różnowiercom, o niepodobnych a raczej zuchwałych warunkach, których się domagali, czym jawnie dali poznać, że nie chcieli oglądać końca owych zawichrzeń; że tego wszystkiego sprawcami byli ich ministrowie i kaznodzieje, którzy dla własnych widoków niczym się tak nie brzydzą, jak pokojem chrześcijańskim i powrotem do jedności z Kościołem. Dotknąłem wielu niedogodności tak w rzeczach wiary, jak i w stosunkach rządowych, na co własnymi oczami patrzyłem w Niemczech, we Francji i w Anglii; wyobraziłem i porównałem stan królestwa polskiego z innymi, wnioskując w ogóle, że obecne nieszczęścia albo nie miały żadnego ratunku (czemu atoli, podług zasad objawionych i ustanowionych przez Syna Bożego, wierzyć nie można), albo jedyny tylko miały w soborze powszechnym, z taką miłością, z takim nakładem i w takim czasie obmyślonym przez Ojca świętego, dla zgody i spokojności wszystkich krajów chrześcijańskich, jako wyłączne, zbawcze i nieodbite lekarstwo, który postąpił nie inaczej, jak zwykł postępować kochający ojciec, widząc dziatki swoje w ciężkiej niemocy. O czym ja szczególnie w podróżach moich odbywanych przed soborem, przez czas jego trwania i po soborze, winien jestem wyznać przed wszystkimi, a osobliwie przed jego królewską mością, i przed obecnymi tu senatorami, że odbierając w ciągu poselstwa mojego tyle dowodów miłości, lubo często nie przyzwalałem na ich własne żądania, pracowałem ile mi sił starczyło, nad zapewnieniem pokoju i szczęścia temu królestwu. Odwołałem się w tym do świadectwa króla i senatorów, i wtem złożyłem sobór, mówiąc: że w imieniu namiestnika Jezusa Chrystusa i pasterza powszechnego Kościoła, do którego Pan Bóg powiedział: Paś baranki moje, paś owce moje, tobie dam klucze królestwa niebieskiego itd., składam publicznie jego królewskiej mości i całemu królestwu tę księgę, z której tylko jednej czerpać można leki na uzdrowienie ran obecnych, i że w dniu sądu ostatecznego złożyłbym świadectwo i w obliczu Boga powtórzyłbym jego królewskiej mości i wszystkim teraz zebranym, że Ojciec święty nie omieszkał prostować dróg zbawienia dla całego tego państwa. Na te słowa, jak sam rzeczywiście byłem wzruszony, tak zdawało się, że i król i wielu senatorów łzami swoje rozczulenie okazali. Skończywszy mówić, gdy odejść chciałem, aby naradom miejsce zostawić, król i senat nie zezwolili na to, lecz wezwali mię, abym został. Wnet wszyscy zbliżyli się do króla. Zdaniem arcybiskupa, który pierwszy głos zabrał, było, jak mi to później sam powtórzył, aby w tak ważnej sprawie natychmiast nie odpowiadać, lecz dopiero po przejrzeniu złożonej księgi. Insi katolicy i różnowiercy mniemali, iż wnet odpowiedzieć należało. Wziąwszy więc rozkaz królewski, przy którym jest prawo rozstrzygania po wysłuchaniu głosów, podkanclerzy oświadczył: «Iż, gdy niespodzianie przez jego królewską mość wezwany, w tym wszystkim, co o dobru tego państwa wyrzekłem, widocznie okazałem się być natchnionym przez Ducha Świętego, a więc król jegomość postanowił uwiadomić mię, że przyjmuje sobór i zgadza się na wszystko, do czego Jego Świątobliwość zachęca». Nie było nikogo, kto by się temu sprzeciwiał lub zaprzeczał. Podkanclerzy wyraził daną mi odpowiedź w obszernych i pełnych uszanowania ku Ojcu świętemu, tudzież ku Stolicy Apostolskiej słowach, dziękując Jego Świątobliwości za ojcowskie staranie względem powszechnej zwierzonej mu trzody, a mianowicie względem tego państwa; że król jegomość przyjmuje księgę, i to wszystko, co święty, powszechny Sobór Trydencki uchwalił; że nie omieszka dołożyć wszelkich starań, aby w całym królestwie i we wszystkich należących do niego krajach postanowienia jego w wykonanie wprowadzone zostały. Uwielbiając przeto tę odpowiedź, powinszowałem jego królewską mość i całemu senatowi tak świętych skłonności, natchnionych im od Pana Boga, i na nowo zachęcałem do zaradzania tylu nieszczęściom. Poczym prosiłem o pozwolenie odejścia.

 

Oprócz złożenia soboru starałem się w ciągu tych kilku dni, o ile mogłem, załatwić wiele innych jeszcze spraw z królem i senatorami, o czym później szczegółową zdam sprawę, a mianowicie co do odpowiedzi na pismo kluczem świeżo mi odesłane. Na ten raz dosyć będzie uwiadomić, że wyjednałem dwa edykty przeciw różnowiercom, których odpisy wkrótce Waszej Dostojności prześlę.

 

Kluczem. Dniem pierwej nim do dworu przybyłem, arcybiskup zachęcał w senacie króla i senatorów, aby na koniec obmyślili jaki środek dla ustalenia rzeczy około wiary. Dowiaduję się, że radził królowi udać się po skończeniu niniejszego sejmu do Krakowa, i tam zebrawszy senat, postanowić co pewnego w tej mierze, nim miał wyjechać na sejm blisko przyszły, który ma się rozpocząć w miesiącu styczniu. Senatorowie różnowiercy, pochwalając zdanie arcybiskupa, znowu jawnie domagali się o sobór narodowy. Skoro więc dowiedziałem się o tym, i wiedząc, że prócz podkanclerzego nikt się zgoła nie oprze, pospieszyłem do Parczowa; i z największą gorliwością rozmawiając z królem, starałem się znowu wystawić mu jak obowiązki i przyrzeczenia jego, tak też niebezpieczeństwo tak zgubnej rady, przypominając to, co w tym względzie ze mną i mówił i przyrzekał. Król odpowiedział mi, że jest przekonanym, iż do niego nie należy ani sąd, ani jednanie w rzeczach wiary; lecz że znajdują się niektórzy, co więcej od nich powinniby podobnych rad unikać, a jednak nie przestają ich nastręczać i rozmaitymi drogami do nich pobudzać. Oświadczyłem, że pod pozorami wiary ukrywają się inne zamiary; że królowi jegomości nie tajno, jakich i jakimi środkami pragną odmian i zawichrzeń w tym państwie. Prosiłem na koniec, aby raz już położył koniec tym usiłowaniom, i odjął nadzieję tym, którzy je podniecają; co jego królewska mość przyrzekłszy, za łaską Bożą uczynił, zapowiadając w senacie, że jak to do niego nie należało, tak nie chce być sędzią w sprawach wiary. Pozostaje więc teraz przeniknąć, czy się nie kuszą o jaką podobną nowość pod pozorem soboru prowincjonalnego, który tej zimy arcybiskup zamierza odprawić; o czym już pisałem do Waszej Dostojności dnia 11 przeszłego miesiąca, przesyłając nawet list pisany do mnie przez arcybiskupa, w którym się oświadcza z chęcią zwołania różnowierców, co w istocie nie byłoby czym innym, tylko narodowym soborem.

 

W rzeczy dóbr zakonnych, podawane są królowi rozmaite środki, stosownie do rozmaitych widoków tych, co na nie godzą. Dla odwrócenia tych zamiarów, nie mogę silniejszej wynaleźć tarczy nad tę samą rozmaitość, którą się najstaranniej posługuję, stawiać jedne widoki przeciwko drugim, ażeby tym sposobem cały zamiar zniweczyć. O skutku w następnych listach doniosę".

 

Przyjęcie przez króla ustaw soboru, znacznie ułatwiło ich publikację w pojedynczych stronach Polski. I tak na synodzie diecezjalnym, który się odprawił w Poznaniu dnia 26 października 1564, pod biskupem Adamem Konarskim, wydane były uchwały względem urządzenia seminariów, wedle przepisu Trydenckiego (4). Commendoni z Parczowa udał sie do Lwowa, gdzie 12 września tegoż roku na zgromadzeniu kapituły, przyjęcie i wykonanie dekretów Trydenckich zalecał. Jego też usiłowaniom przypisać należy że dnia 8 listopada 1564 zebrał się we Lwowie synod prowincjonalny całej Rusi, który pierwszy z soborów polskich sobór ogłosił (5). O tym synodzie tak się wyraża Commendoni w liście, pisanym ze Lwowa dnia 12 listopada 1564.

 

"Odbył się na koniec synod w tej prowincji ruskiej, który dosyć mi się podobał, już to, że wybadały się umysły, już, że są określone właściwe granice, początek i porządek tego rodzaju synodów; co nam posłuży w następnym, mianowicie w tym, co się ściąga do zaradzenia wielu nadużyciom, jakie przejeżdżając tę prowincję, znalazłem. Pierwszego dnia rozkazałem odczytać drugą uchwałę z piątego posiedzenia trydenckiego, tym końcem, ażeby na wstępie rozbioru każdego przedmiotu, przyjęto naprzód wyroki trydenckie, oświadczono posłuszeństwo Ojcu świętemu, wyklęto wszystkie odszczepieństwa, a osobliwie potępione przez ostatni sobór. Wszyscy zgodnie domagali się naprzód udzielenia czasu do przeczytania i należytego zastanowienia się nad uchwałami i czynnościami trydenckimi, a przynajmniej, ażeby przyjęcie ich odłożyć do przyszłego synodu w Polsce. W ogólności nie chciano w żaden sposób zezwolić na ich przyjęcie. Tylem przecie zręcznością, cierpliwością i dowodami uczynił, że oddawszy się w posłuszeństwo Jego Świątobliwości i wykląwszy heretyków, przyjęli jednozgodnie wyroki trydenckie, błagając Ojca świętego, ażeby co do wielości beneficjów i osobistego w nich mieszkania, dla przyczyn, jakie Stolicy Apostolskiej złożą, dany był wzgląd na potrzeby tej prowincji i na szkody mogące stąd wyniknąć dla samychże kościołów. Miałeś już Wasza Dostojność z Warszawy list jeden pisany w tej mierze od wielu biskupów do Ojca świętego. Co do seminarium, poruczono biskupowi przemyślskiemu, który był posłem w Trydencie, i biskupowi chełmskiemu, ażeby rozważyli, czy w takim kształcie mogą być zakładane. Inne rozdziały, które na synodzie prowincjonalnym z kolei czytać rozkazałem, albo są wykonane, albo poruczone wyznaczonym deputatom do wykonania. Na koniec przełożono mnogie nadużycia w tej prowincji, i po większej części synod z wielką gotowością sprostował je swoimi wyrokami. Co do dalszych szczegółów, potrzeba częścią załatwić je na synodzie w Polsce, jak można najspieszniej, częścią u króla, a częścią zostawić rozstrzygnieniu Ojca świętego, któremu proszę Waszą Dostojność w imieniu moim ucałować najświętsze nogi".

 

Po tak szczęśliwym przeprowadzeniu ustaw trydenckich na Koncylium Lwowskim, legat wszystkich starań dołożył, aby prymasa państwa przywieść do postanowienia stanowczego na korzyść soboru. Ale prymas ciągle miał na myśli zwołanie synodu narodowego, w którym i dysydenci mieli wziąć udział, rozumiejąc, że tym sposobem i ułagodzi ich, i potrzebom kraju najskuteczniej zaradzi. Luźne też zasady jego w rzeczach wiary, radziły legatowi, raczej odwlec zwołanie koncylium prowincjonalnego, aniżeli naglić o jego zebranie (6). Nadto, jak w innych stronach Kościoła, tak i w Polsce, dekrety trydenckie, zakazujące posiadania kilku beneficjów razem, i nakazujące rezydencję, wywołały niechęć, żale i skargi w interesowanych. "Między duchownymi, pisze legat, ubodzy tęsknią do wykonania postanowień trydenckich, bogaci i możni wzdrygają się na samą myśl o nich" (7). Sam nawet legat był tego przekonania, że będzie trzeba wymaganiom malkontentów ustąpić. "Królestwo bowiem polskie, tak on się wyraża, obecnie podobne jest do chorego, który będąc od początku źle leczonym, doprowadzony został do tego stopnia, iż lekarstwa nie znosi, i przyjęcie jego, tylko by śmierć przyspieszyło" (8).

 

Arcybiskup i prymas Uchański, rozesłał w rok po wstąpieniu swym na stolicę gnieźnieńską 1564, listy do biskupów, wzywające ich aby w Niedzielę trzecią Adwentu przybyli do Piotrkowa na koncylium (9). Zdaje się jednak, że nie odbyło się, bo nie masz na to śladów i dowodów innych. Podobnie nie jest pewnym, czy koncylium, zwołane na 14 października r. 1565, przyszło do skutku. Znane nam są jednak przedmioty, które miały być na nim rozbierane, a z których następujące przytaczamy: "Naradzić się głównie względem wyroków i kanonów Soboru Trydenckiego, jakim trybem i jakimi środkami zapewnić ich dokładne spełnienie". "Należy nam żądać od Stolicy Apostolskiej pewnych przyzwoleń, które by wiernych trwalej przy Kościele katolickim utrzymać, obłąkanych przez zdradę odszczepieńców, na łono jego przywrócić, swobody i prawa kościołów, oraz sług jego, tak straszliwie wstrząśnięte i zachwiane, utrzymać, odzyskać i zachować potrafiły". O tych pytaniach pisze legat: "Co mnie więcej niepokoi, to jest właśnie ta okoliczność, że arcybiskup ułożył pytania swoje w sposób tak podstępny, iż skoro rozgłoszone zostaną, a rozgłosić się muszą, gdyż rozesłał je do wszystkich biskupów, niewątpliwie dadzą powód do żywych rozpraw" (10).

 

Zdań i zasad prymasa nie podzielali ani król Zygmunt, ani inni biskupi polscy, którzy nic dobrego nie spodziewając się po synodzie narodowym, pragnęli koncylium prowincjonalnego.

 

W trzynaście lat dopiero po Koncylium Lwowskim zwołał Prymas Polski Uchański, synod prowincjonalny do Piotrkowa na dzień 19 maja 1577, na którym biskupi zebrani, uroczyście uchwały Soboru Trydenckiego przyjęli. – "Kanony i dekrety tegoż soboru, tak się wyraża Synod Piotrkowski, bez wszelkiego wyjątku, święcie i z czcią powinną przyjmuje synod, i nakazuje i postanawia, pod karami przez nie zagrożonymi, ażeby w jak najbliższym czasie do wykonania były polecone od tych, do których wedle przepisów rzeczonych dekretów, to należy" (11).

 

Cum autem nihil, quo vel ad doctrinae utilitatem, vel ad vitae morumque reformationem, ipsiusque religionis Catholicae propagationem pertineat, sacra Synodus salutarius, utilius, et ad remedia praesentium malorum accomodatius, magisque necessarium, canonibus atque decretis Concilii Tridentini esse jampridem intelligeret: eaque recipere et in executionem deducere cuperet: neque tamen propter superiorum temporum iniquitatem, continuatasque Provinciae istius perturbationes usque adhuc id facere potuisset: nunc tandem aliquanto tranquilius atque opportunius tempus nacta, eosdem canones atque decreta sine ulla exceptione sancte et reverenter recepit et recipit: ac ut primo quoque tempore per eos, ad quos id ex eorum praescripto pertinet, in tota hac Provincia debitae exequutioni demandentur, praecipit et decernit, sub poenis in eisdem contentis.

 

–––––––––––

 

 

Rys dziejów Ś-go Soboru Trydenckiego. Skreślił X. Antoni Brzeziński. (Przedruk z Tygodnika Katolickiego). Grodzisk, NAKŁADEM I CZCIONKAMI DRUKARNI TYGODNIKA KATOLICKIEGO. 1863, ss. 156-168.

 

Przypisy:

(1) Pallavicini, Vera oecumenici Concilii Tridentini historia, Lib. XXIV, cap. 13. X. Ostrowski, Dzieje i prawa kościoła polskiego. Warszawa 1793, III, p. 204.

 

(2) Jan Albertrandi, Pamiętniki o dawnej Polsce, wyd. przez Mikołaja Malinowskiego. Wilno 1851, tom I, str. 175.

 

(3) Glejt, jest to list zaręczający bezpieczeństwo stawającym u sądu.

 

(4) Łukaszewicz, Historia szkół, tom IV, str. 305.

 

(5) X. Seweryn Morawski, Akta Synodu prowincjonalnego Lwowskiego w r. 1564 odbytego. Lwów 1860.

 

(6) Albertrandi, l. c., II, 303.

 

(7) Albertrandi, l. c., p. 102.

 

(8) Albertrandi, l. c., p. 198, 201.

 

(9) August Kastner, Archiv für die Geschichte des Bisthums Breslau. Neisse, 1858. I, 257.

 

(10) Albertrandi, l. c., 278, 279.

 

(11) Acta et Constitutiones Synodi Provincionalis Gnesnensis Provinciae anno Domini M. D. LXXVII. Cracoviae 1577. Cap. II.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXVI, Kraków 2016

 

( PDF )

 

Powrót do spisu treści książki ks. A. Brzezińskiego pt.
Rys dziejów świętego Soboru Trydenckiego

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: