ŻYWOTY ŚWIĘTYCH

 

STAREGO I NOWEGO ZAKONU

 

NA KAŻDY DZIEŃ PRZEZ CAŁY ROK

 

DO KTÓRYCH PRZYDANE SĄ NIEKTÓRE DUCHOWNE

OBROKI I NAUKI PRZECIW KACERSTWOM DZISIEJ-

SZYM, TAM GDZIE SIĘ ŻYWOT KTÓREGO DOKTORA

STAROŻYTNEGO POŁOŻYŁ

 

KU TEMU KAZANIA KRÓTKIE NA TE ŚWIĘTA, KTÓRE

PEWNY DZIEŃ W MIESIĄCU MAJĄ

 

PRZEZ KS. PIOTRA SKARGĘ SOCIETATIS IESU

 

PRZEBRANE, UCZYNIONE I W JĘZYK POLSKI PRZEŁOŻONE

I TERAZ ZNOWU OD NIEGO PO ÓSMY RAZ DO DRUKU

PRZEJRZANE, I Z ROCZNYMI DZIEJAMI KOŚCIELNYMI

KARDYNAŁA BARONIUSZA PORÓWNANE, Z PRZYDATKIEM

NIEKTÓRYCH ŻYWOTÓW NA KOŃCU

 

––––––––––

 

ŻYWOTÓW ŚWIĘTYCH

 

STAREGO I NOWEGO ZAKONU

 

TOM I

 

STYCZEŃ – LUTY – MARZEC

 

–––––––

 

30 marca.

 

MĘCZEŃSTWO PACHOLĘCIA SYMONA TRYDENCKIEGO, OD ŻYDÓW UMĘCZONEGO

 

pisane od Doktora Jana Macieja Tyberyna do senatu Bryksji. – Cierpiał roku Pańskiego 1475.

 

W Trydencie mieście, które włoską ziemię od niemieckiej dzieli, były trzy domy żydowskie tych gospodarzy, to jest Jakuba, Aniela i Samuela. Ci w on Wielki Tydzień przed Wielkanocą, we wtorek, zeszli się w domu Samuela. I między innymi rozmowami Aniel rzecze: Wszystko mamy na to święto, ryby, mięso, ale nam jednej rzeczy nie dostaje. Odpowie Samuel: A czego nie dostaje? Tedy jeden na drugiego wejrzawszy, dali sobie znać, iż im nie dostaje chrześcijańskiej krwi, albo dzieciątka chrześcijańskiego na ofiarę, które oni na wzgardę Chrystusowi Panu naszemu srodze zabijają, gdy mogą, i krew z niego wytoczywszy, przaśnicy z nią używają, aby od smrodu, którym od przyrodzenia śmierdzą, tą krwią chrześcijańską wolni byli. I zowią tę krew Joel, to jest Jubileus. W ten czas dla sług nic o tym nie mówili, ale nazajutrz, gdy się zeszli, radzili o tym jawnie. A iż u Samuela był dom przestrzeńszy, naleźli, aby się ta ofiara u niego w domu stała; jedno jako było dostać pacholęcia chrześcijańskiego, na to namowy czynili. I zawołał Samuel do siebie sługę swego Łazarza, prosząc go, aby im dostarczył dziecięcia chrześcijańskiego, obiecując mu sto filipków zaraz dać. Ale on z tego krótko się wymówił, powiadając, że to jest rzecz trudna i nam wszystkim niebezpieczna. I odszedłszy od Pana, zabrawszy swe rzeczy, uciekł on Żyd Łazarz z miasta. A we czwartek zszedłszy się do swej bóżnicy, rzekli do Tobiasza: Nikt temu dosyć nie uczyni, jedno ty, bo masz wielkie towarzystwo z chrześcijanami, i po mieście często chodzisz; łacno możesz chłopiątko jakie przywieść do nas, a od nas wiele dobrego mieć będziesz.

 

Wymawiał się Tobiasz pilnie z tego, ale mu pod klątwą kazali, aby to uczynił. A on też uwiedziony obietnicami ich i z nienawiści wrodzonej ku chrześcijanom, obiecał im w tym posłużyć. I rzekł do Samuela: Nie zamykajże drzwi swoich dziś przez cały dzień, abych tam mógł dziecię chrześcijańskie do ciebie łacno przywieść. Tedy on Żyd Tobiasz już ku wieczorowi chodził po ulicach, patrząc pogody do zdradziectwa onego. I będąc na ulicy, nazwanej Fosseta, a nikogoż w niej nie bacząc, nalazł dzieciątko, na imię Symon, półtrzecia lata mające, które siedziało przed domem ojca swego, piękny bardzo synaczek ubogich rodziców Jędrzeja i Marii. Podał mu rękę on Żyd, a dziecię, jako było bardzo łaskawe, podało też rączkę Żydowi; i prowadził je z sobą w rzeczy do matki jego, a skoro dom mijał, dziecię płakać poczęło, ale mu podał pieniędzy i jagód, i innych dziecinnych łakotek, iż milczało dziecię, aż z nim przyszedł do drzwi Samuela i tam je wepchnął. Czekał tego Samuel jako lew jaki. I porwawszy Symona, schował go i tulił głaskaniem dziecinnym, aż w tem noc zaszła. A matka synaczka wnetże szukać pocznie; i gdy nie najdzie, dzieci tak z Ducha Świętego wołać poczęły: Żydzi go podobno ukradli, tam go szukajcie; i pewnie by go tam byli szukali, ale noc zaszła.

 

Tej nocy wszedłszy Żydzi do przysionku bóżnicy swojej, wielce się radowali z onej ofiary; i wziąwszy ono niewinne pacholę Żyd Samuel, szatki z niego zwlókł, i gardłeczko chustką zaciągnąwszy, i ustka, aby nie wrzeszczało, zatuliwszy, kazał go innym za nóżki i rączki rozciągnąć nad misą szeroką. Dobywszy noża, przekłuł trochę gardła dziecinnego, i potem wziąwszy nożyczki, siekał twarz jego prawą, i wykroiwszy część mięsa, kładł na misę, a potem drugiemu nożyczki podał, i także sobie z twarzy onej część mięsa wystrzygnął. On zasię drugiemu podał, aż się wszyscy starsi obeszli. Gdy to odprawili, Samuel wziął prawą nóżkę dziecinną, i pod kolanem także jako i z twarzy mięso żywe onymi nożyczkami odstrzygali, każdy z osobna nożyczki sobie podając. Potem Tobiasz on zdrajca siadłszy wedle Samuela, dzieciątko już na poły żywe podać sobie kazał; i z nim je na krzyż rozciągnąwszy, każdemu Żydowi dwiema igłami kłuć dzieciątko kazali. Tedy począwszy od głowy aż do nóg, kłuli srodze ono dziecię, a wołali: Jakośmy Jezusa, Boga chrześcijańskiego zabili, tak i tego zabijmy; niech tak nieprzyjaciele nasi na wieki pohańbieni będą. I tak przez godzinę na onej męce dziecię trwając, umarło, Boga tylko samego za świadectwo mając. Gdy je zabili, dziękowali Bogu z radością, iż się pomścili nad nieprzyjaciółmi swymi. I kazał Samuel ciało w beczkę winną skryć, a sami wieczerzać poszli. Nazajutrz, w Wielki Piątek, szukano dziecięcia i z urzędem i wołaniem po rynkach i ulicach, szukali i w rzece, jeśliby nie utonęło, ale nigdzież nie naleźli. A w sobotę zszedłszy się Żydzi do bóżnicy, ciało ono zabite dziecięcia na almomorze rozpięli. Almomor u nich jest stół przed ołtarzem, gdzie psalmy i hymny śpiewają. I odprawiwszy modlitwy swoje, skryli ciało na onoż miejsce. A w niedzielę radę uczynili, gdzie by ono ciało podziać, widząc iż miasto na nich ukazuje i domniemanie ma. I uradzili, aby ubrawszy je w szaty jego, wrzucili w rzekę, która idzie pod domy ich, ażeby biskupowi powiedzieli, iż pod nasze domy, w które rzeka wpada, przypłynęło, a na kratach żelaznych, które w rzece są, oparte zostało. Tak rozumieli, iż jawnym ukazaniem ujść domniemania mieli, a oto krew niewinna chrześcijańska tak ich oślepiła, iż się sami wydali.

 

Był na ten czas biskup i pan tego miasta Jan czwarty Ginderbach, do którego gdy przyszedł on Tobiasz i powiedział mu o dziecięciu, kazał biskup staroście trydenckiemu Jakubowi de Sporo i sędziemu miejskiemu Janowi de Salis, aby szli do rzeki. Szedłszy, naleźli dziecię tak jako Żydzi powiadali, i położyli je w kościele św. Piotra, gdzie się ludziom wielkie i cudowne dobrodziejstwa od Pana Boga za przyczyną tego niewinnego Symona, męczennika Chrystusowego, dzieją. Pojmano wszystkich Żydów, aby ich o to pytano; i tak jako się tu powiedziało, wszystko wyznali, i byli wedle zasługi karani. Takie było męczeństwo tego niewinnego Symona, w którym Chrystus znowu od Żydów ukrzyżowany jest – im ku większej hańbie i posromoceniu niedowiarstwa ich, a wierze świętej chrześcijańskiej ku podwyższeniu i sławie imienia tego, które słynie po wszem świecie, któremu się kłaniają wszyscy królowie na ziemi, i na niebie wszystko stworzenie upada i chwali Syna Bożego z Ojcem i z Duchem Świętym czcią wiekuistą. Amen.

 

 

Obrok duchowny

 

Toż uczynili niewierni Żydzi za czasów naszych w Wielkim Księstwie Litewskim bardzo znacznie i jawnie, roku Pańskiego 1574, po śmierci króla Zygmunta Augusta, w osieroceniu królestwa tego. Jest miasteczko na Litwie, Punia, dwanaście mil od Wilna, nad rzeką Niemnem; tam Żyd niejaki, Joachim Smerłowicz, arendował browaru albo palenia gorzałki w jednym domu, w którym też mieszkała niejaka wdowa, Urszula z Lublina, żona niegdyś Sebastiana Tworowskiego z powiatu piotrkowskiego. Ta miała córeczkę piękną w siedmiu leciech, Halżuchnę albo Elżbietę. Żyd on od innych litewskich Żydów, jako mniemano, naprawiony, umyślił zarzezać i krew z onej dzieweczki na tajemnice nabożeństwa swego przeklętego, na Wielkanoc żydowską wytoczyć. A mając dwóch sług chrześcijan grubych, i tych, którzy o Panu Bogu nie wiedzą, jakich dosyć na Litwie – upatrzywszy czas we wtorek przed niedzielą Kwietnią po obiedzie, gdy matka wyszła do sąsiadów, a samo dziecię zostało w domu, mając zmowę ze sługą jednym przedarowanym, a drugiego postanowiwszy na straży, wbieżał do domu on przeklęty Żyd Joachim. Dzieweczka, iż go znała, nic się nie zlękła, rączkę mu podała, a on ją jako okrutny wilk porwał; i tamże w izbie ustka jej zawiązawszy, położył ją na miech żyta, który tam stał, i dobywszy noża kat okrutny, rzezał szyję niewinnej dzieweczki, w tyle i potem wkoło, krew z niej w garniec na to nagotowany, jako z gęsi wytaczając. W tem panieneczka, długo się w rękach mężobójskich jako jakie kurczę miecąc, skonała. Sprawiwszy diabelską robotę, z bojaźni Żyd on i ciała nie kryjąc, ale go na onym miejscu odbiegając, schował krew w wór mąki i na wozie zgotowanym bieżał do rzeki Niemna, i uciekał do Babierzysk, miasteczka drugiego; a z drugiej strony Niemna czekał go syn jego na zmowie, któremu on wór z krwią oddał, i prędko z nią nie wiedzieć gdzie uszedł. Matka się wróciwszy do domu, ujrzała córkę swoją tak zamordowaną; i rozwoławszy wszystko miasteczko, wnetże na Żyda pomyślała i szukać go kazała. Gonił go podstarości, i ugonił go w Babierzyskach, pojmał i osadził, także i onych dwóch sług. Przeć się onego złoczyństwa nie mogli, ale jednak potem Żyd, na porękę puszczony, włosu z głowy nie stracił. Biegała smutna matka wdowa, żebrząc sprawiedliwości na sejmie, który był tego roku w Wilnie, i na innych sejmikach. Wiedzieli o tak okrutnym morderstwie wszyscy panowie, ciało dzieweczki onej do Wilna przywiezione i przed pany stawione było, patrzał kto chciał na oną szyję rzezaną, i dziś w Wilnie w kościółku Krzyża świętego przy dworze biskupim leży. Wszakże to wszystko nie pomogło, aby byli tacy złoczyńcy karani, acz się o to niektórzy przyczyniali. Ale iż ta rzecz bez karania uszła, boję się, aby Pan Bóg za to przy innych grzechach karania swego na wiele ludzi w tej ziemi nie rozciągał. Takić jest pożytek tych nieszczęsnych Żydów, okrom wielu innych szkód, które Kościołowi i rzeczypospolitej z jadu wrodzonego ku chrześcijanom czynią. Ich rabinowie wykład Pisma świętego Starego Zakonu psują; wszyscy wielekroć na dzień imieniowi Pana naszego Jezusa srodze i haniebnie bluźnią; heretykom zbroje na Kościół, wiele z nimi artykułów trzymając, dodają. Czarnoksięstwa uczą, lichwę w chrześcijan wmawiają, panów (rozmaite im zyski na arendach, mytach, karczmach, gorzałkach obiecując) okrucieństwa i ucisków nad poddanymi uczą, stan kupiecki psują, czeladź chrześcijańską chowając, od Chrystusa ją odwodzą, i niewiasty chrześcijańskie, które im służą, brzemienne czynią, na wzgardę wielką krwi chrześcijańskiej. A gdy na mytach siedzą, a chrześcijan ściskają, wielka się dzieje imieniowi Chrystusowemu zelżywość, iż się wierni tym bluźniercom Pana swego kłaniać muszą. Nie myślim o tym, aby byli wygnani, albo żeby się do wiary świętej przywodzili. W Rzymie na każdą sobotę muszą słuchać kazania, osobliwie czynionego; bo acz do wiary przymuszać się Żydów i pohańców nie godzi, ale do słuchania woli Bożej, z którego dobrowolnie uwierzyć mogą, zniewolić ich godzi się; i miłość bliźniego, któremu jako i sobie życzyć zbawienia mamy, to wyciąga, bo Chrystus Pan nasz, mając moc wszelaką na niebie i na ziemi, jako rozkazał po wszystkim świecie Apostołom kazanie, tak też rozkazał wszystkim narodom słuchanie, bez którego nic by po kazaniu. I winni są wszyscy na świecie ludzie prawem Bożym słuchać ewangelii i kazania kościelnego. I przetoż do tego, co Panu Jezusowi winni są, przyciągać i przymuszać panowie chrześcijańscy Turków, Hindusów, Żydów i innych niewiernych mogą i winni są, gdyż to z mocy mają, to jest aby słuchali słowa Bożego, z którego dobrowolnie a bez przymuszenia uwierzyć mogą, gdyż słowo Boże dzielne jest, a daremnie słuchać się, jeśli nie we wszystkich, tedy w niektórych (jako prorok rzekł) nie może. Inna rzecz jest o heretykach i apostatach, którzy już raz dobrowolnie wiarę świętą przyjęli, a w niestatku swym porzucili ją i wzgardzili; tych nie tylko do słuchania, ale i do wierzenia, gdy to pożytkowi kościelnemu służy, przymusić się godzi, aby to, co raz Panu Bogu dobrowolnie obiecali, ziścili; bo to, co przed ślubem było dobrowolnym, po ślubie staje się powinnym – o czym na innym miejscu może się szerzej oznajmić.

 

–––––––––––

 

 

Żywoty Świętych Starego i Nowego Zakonu na każdy dzień przez cały rok, do których przydane są niektóre duchowne obroki i nauki przeciw kacerstwom dzisiejszym, tam gdzie się żywot którego Doktora starożytnego położył, ku temu kazania krótkie na te święta, które pewny dzień w miesiącu mają. Przez ks. Piotra Skargę, Societatis Iesu, przebrane, uczynione i w język polski przełożone i teraz znowu od niego po ósmy raz do druku przejrzane, i z rocznemi dziejami kościelnemi kardynała Baroniusza porównane, z przydatkiem niektórych żywotów na końcu. T. I. Kraków 1933, ss. 549-554. (1)

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

 

Przypisy:

(1) Por. 1) Ks. Piotr Skarga SI, Żywoty Świętych Starego i Nowego Zakonu na każdy dzień przez cały rok. 2) O. Prokop, Kapucyn, Żywot świętego Szymona, Dziecięcia i Męczennika. 3) O. Florian Jaroszewicz OFM, Matka Świętych Polska. Męczeństwa niektórych dziatek zamordowanych od żydów. (Przyp. red. Ultra montes).

 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Pozwolenie Władzy Duchownej:

 

Można drukować.

 

Kraków, dnia 5 października 1932.

 

Ks. Włodzimierz Konopka T. J.

Prowincjał Małopolski.

 

 

L. 1175/32.

 

Pozwalamy drukować.

 

Z Książęco-Metropolitalnej Kurii.

 

Kraków, dnia 11 października 1932.

 

† Stanisław Bp.

wik. gen.

 

L. S.

 

Ks. Stefan Mazanek

Kanclerz.

 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 


 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMX, Kraków 2010

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: