Koniec wieku XIX-go

 

POD WZGLĘDEM UMYSŁOWYM

 

Charakterystyka znamion szczególnych

 

KS. WŁADYSŁAW MICHAŁ DĘBICKI

 

––––––––

 

I.

 

Współczesna anarchia umysłowa i moralna. Obecny stan pozytywizmu. Dekadentyzm i nihilizm w literaturze i filozofii. Ernest Renan.

 

Do znamion szczególnych, którymi koniec naszego stulecia zapisze się w historii, należy przede wszystkim bezprzykładnie wielkie zamieszanie w sferze umysłowej i moralnej. Dziejoznawca może wprawdzie przytoczyć z przeszłości niejeden moment analogiczny, – może wymienić np. pierwsze stulecia naszej ery, czas rewolucji religijnych w wieku XVI-tym, albo koniec zeszłego wieku, – śmiało atoli godzi się twierdzić, że takich rozmiarów i tak radykalnego charakteru, jak w dobie naszej, anarchia intelektualno-etyczna nie przybierała nigdy. Liczba jednostek, które gardziły wszystkimi istniejącymi w danym okresie teoriami świata i życia i które z tego powodu uczuwały zupełną pustkę i bezcelowość istnienia, jednocześnie lekceważąc z zasady wszelki ideał i wszelką prawdę moralną, liczba ta w dawnych epokach duchowego zamętu nigdy w Europie nie była zbyt znaczną. Dzisiaj podobnych jednostek sam Zachód europejski ma pośród siebie co najmniej kilka milionów.

 

Po dość długim wypoczynku na wezgłowiach naiwnej pewności, którą olśniła świat filozofia materialistyczna wespół z blisko pokrewnym sobie pozytywizmem i teorią ewolucji w naturze organicznej, przekonała się myśląca i na zarzuty krytyki wrażliwa część zwolenników tych doktryn, że właściwie nie rozwiązują one żadnego z zasadniczych problematów, obchodzących najżywiej umysł człowieka, że się opierają na gołosłownych twierdzeniach i rażących sprzecznościach, a w wyprowadzaniu zasad ogólnych pełne są skoków logicznych.

 

Teoria atomów i sił, na której materializm opierał cały gmach swego systemu, poddana ścisłej krytyce, rozpłynęła się w nicość, a tym samym upadły wszystkie, wynikające z niej konsekwencje. Pozytywizm także, ze śmiercią Littré'go, utracił we Francji cały niemal swój urok i powagę dawniejszą. Wprawdzie epigonowie mistrza: Piotr Laffitte, Robinet, Audiffrent, Wyrouboff, Sémerie i kilku innych nie zaniechali propagandy, usiłowania ich wszakże żadnego dzisiaj nie mają powodzenia. Ekonomista Yves Guyot sądzi, że prawowiernych pozytywistów we Francji nie ma obecnie więcej nad – dwa tuziny. Główny organ pozytywizmu, założony przez Littré'go "La philosophie positive" upadł w r. 1883 dla braku abonentów, jego zaś miejsce zajął dwumiesięcznik "La Revue Occidentale", któremu bynajmniej świetnie się nie powodzi (1).

 

Doktryna Augusta Comte'a wegetuje obecnie przede wszystkim, jako materialistyczna parodia katolicyzmu, którą bez przesady nazwać można antropolatrią. Bożyszczem jej została ta sama "Wielka Istota" (Grand Etre), czyli Ludzkość. Funkcje "arcykapłana ludzkości" pełnił czas jakiś niepodzielnie Piotr Laffitte, jeden z ulubionych uczniów samego założyciela pozytywizmu i redaktor pomienionego "Przeglądu Zachodniego". Niesnaski atoli w łonie sekty spowodowały niedawno jej rozdwojenie "hierarchiczne". Pewna część pozytywistów francuskich i angielskich za głowę swego "kościoła" uznała Ryszarda Congreve'a, byłego pastora anglikańskiego, przy czym niektórzy malkontenci poddali się kierownictwu Fryderyka Harrisona, najwybitniejszego w Anglii przedstawiciela pierwotnego pozytywizmu. Kult tego, jak nazwał go Congreve, "ludzkiego katolicyzmu" (human catholicism) jest symboliczno-naukowy. Udzielają sobie pozytywiści tak zwanych sakramentów, zwłaszcza przyjęcia, wtajemniczenia i małżeństwa; urządzają systematyczne kursa nauk; wygłaszają odczyty; odmawiają formuły modlitewne do ludzkości, tudzież obchodzą rocznice śmierci sławnych ludzi, posługując się przy tym stosowną muzyką i śpiewem. Harrison ma w swoim domu osobną kaplicę, gdzie wobec rodziny i znajomych odprawia codziennie, według pewnych przepisów liturgicznych "nabożeństwo", polegające na uwielbianiu ludzkości w osobach najcelniejszych jej przedstawicieli i mające na celu budzenie uczuć altruistycznych. Ważną także rolę grają pielgrzymki do miejsc urodzenia lub zgonu głośnych osobistości, szczególniej do domu przy ulicy Monsieur-le-Prince nr. 10 w Paryżu, gdzie Comte zakończył życie, i na cmentarz Père Lachaise, gdzie go pochowano. Każdy prawowierny ma obowiązek odbyć wędrówkę do tej Kaaby pozytywizmu przynajmniej raz w życiu.

 

Ten charakter parodyjno-sentymentalny, jaki ostatecznie przybrała filozofia Augusta Comte'a, odstręczył od niej bardzo wielu zwolenników, którzy się zaciągnęli pod jej chorągiew, z przeciwnych zgoła pobudek. Niepopularność prawowiernego pozytywizmu staje się coraz większą we wszystkich prawie krajach Europy. Między innymi wymownym tego dowodem jest okoliczność, że składki na cele pozytywistycznego kapłaństwa (subside sacerdotal), których opłacanie należy do głównych powinności każdego "wiernego", są nader skąpe. W r. 1888 np., jak donosi urzędowy okólnik Laffitte'a, składki te, nadsyłane z Francji i zagranicy, wyniosły zaledwie 9,207 fr. 25 cent. Jedynie w Szwecji ruch pozytywistyczny przybrał w ostatnim lat dziesiątku dość znaczne rozmiary. Pozytywiści jednak tameczni, zostający pod wodzą demagoga najczystszej krwi, d-ra med. Antoniego Nystroma, w agitacjach swoich niewiele się różnią od zwykłych socjalistów. Utrzymują oni łączność z Piotrem Laffittem, którego w poddańczym adresie z r. 1880 nazwali swoim papieżem... Najbardziej ożywiona propaganda pozytywizmu Comte'a odbywa się obecnie w Brazylii, gdzie republikanie, którzy niedawno dokonali zamachu stanu z generałem Teodorem Fonsecą na czele, są, albo byli (dwóch już umarło), gorliwymi zwolennikami tej mieszaniny materializmu i marzycielstwa. Moralnym sprawcą rzeczonego zamachu był fanatycznie pozytywizmowi oddany generał brygady i profesor matematyki w politechnice w Rio Janeiro, Beniamin Constant, który po detronizacji Dom Pedra II-go, objąwszy tekę ministra oświaty, zaprowadził radykalne zmiany w wychowaniu młodzieży brazylijskiej, według zasad pozytywistycznej pedagogii.

 

Najwybitniejsi przedstawiciele naukowego pozytywizmu, Anglicy: John Stuart Mill, Herbert Spencer, Lewes, Bain, Clifford, psychiatra Maudslay, Sully, Romanes, Huxley i Tyndall; Francuzi: Hipolit Adolf Taine, Ribot, Richet, Luys, Guyau i de Roberty; Włosi: Piotr Siciliani, Robert Ardigo i Andrzej Angiulli; oraz Niemcy: Eugeniusz Dühring, Riehl, Laas, Avenarius i Wundt, – jedni pomarli, drudzy złamani wiekiem przestali pisać, inni skłaniają się do idealizmu, a nawet do mistycyzmu, inni wreszcie, popadłszy w sceptycyzm, porzucili filozofię i oddali się specjalnym studiom naukowym. Filozoficzne pisma tych pozytywistów czyta publiczność coraz obojętniej; entuzjazmu nie wywołują one dziś chyba nigdzie. To samo zupełnie powiedzieć można o dziełach Karola Darwina, którego teoria ewolucji przestała również wywierać wrażenie, częścią zapomniana zwykłą spraw ludzkich koleją, częścią przyćmiona tłoczącymi się z różnych stron zarzutami przyrodoznawców i filozofów.

 

W takim stanie rzeczy, wielu hołdujących pomienionym systemom, które w drugiej połowie naszego wieku tyle wywołały wrzawy i tyle obudziły naukowych nadziei, poczuło, że tracą stopniowo grunt pod nogami i że ostatecznym wynikiem mozolnej ich pracy umysłowej jest nie ta pełnia prawdy, o której marzyli, ale przygnębiająca i rozpaczliwa – próżnia niepewności.

 

W tymże czasie bezbożna walka przeciwko głównym nawet zasadom teologicznym odstręczała umysły od wszelkiej religii, powiększając tym sposobem najskuteczniej pustkę duchową i niszcząc źródła otuchy znużonym wędrowcom życia. Prasa popularyzowała gorliwie rezultaty krytyki antyreligijnej, kult ideałów zmniejszał się widocznie, a z drugiej strony wielkie komedie polityczne, namiętności i szalbierstwa stronnictw czyniły wiele jednostek coraz mniej podatnymi do wybierania jakichkolwiek zasad moralnych za normy postępowania. Wydane naprzód po niemiecku i przyjęte z zapałem, a następnie rozpowszechnione w przekładach "Konwencjonalne kłamstwa" (Die conventionellen Lügen der Kulturmenschheit) Maxa Nordau'a przyczyniły się również niemało do zatrucia wielu umysłów tym gorzkim przeświadczeniem, że cywilizacja europejska w ogromnej mierze opiera się na obłudzie i fałszu.

 

Z powodu coraz cięższych warunków życia, niepewności jutra, zdenerwowania i upadku energii fizjologicznej, przybierającego coraz groźniejsze rozmiary, pod wpływem wreszcie braku ideałów i rozbudzonego powszechnie ducha negacyjnej krytyki, wzmógł się pesymizm i wyrodził skrajny nihilizm moralny. Doktryny Edwarda Hartmanna i zapomnianego długo Schopenhauera znajdują znowu licznych zwolenników; poezja i literatura piękna dźwięczą przeważnie nutą smutną lub rozpaczliwą. Wreszcie dusze chore, przesycone wyziewami zgnilizny, kryjącej się pod blichtrem wyrafinowanej cywilizacji, pozbawione wszelkiego poczucia nie tylko moralności, ale nawet pozornej przyzwoitości i wstydu, przejęte ideą nicestwa rzeczy ludzkich, a pomimo tego żądne rozgłosu za jaką bądź cenę, puściły wodze najniższym instynktom swojej natury i wytworzyły wysoce charakterystyczny symptom naszego okresu – dekadentyzm i cynizm w literaturze (2). Z hasłem Jana Richepina, wyrażonym w jego "Bluźnierstwach": L'horreur de l'Idéal et la soif du Néant (a), poczęto wyprawiać istne orgie literackiej ohydy, wobec której koryfeusze nowoczesnej pornografii mogliby jeszcze uchodzić za zwolenników pruderii. Wybitne utalentowanie niektórych dekadentów było powodem, że jad cynizmu szybko i głęboko przesiąknął w tłumy, zdemoralizowane już znacznie innymi trującymi wpływami. Godni następcy i uczniowie Baudelaire'a: rzeczony Richepin, dalej Huysmans, Péladan, Barbey d'Aurevilly, Rops, Verlaine i Villiers de l'Isle Adam smutne w tym kierunku zdobyli wawrzyny.

 

Wiernym tłumaczem pojęć i uczuć, które ożywiają dekadentów, był blisko pokrewny im duchem, lubo bez porównania mniej brutalny i niekiedy szczerze poetyczny Piotr Loti, dzisiejszy członek Akademii francuskiej, gdy do jednego ze swych przyjaciół kreślił te słowa (3): "Wierzaj mi, biedny druhu, czas i rozpusta (le temps et la débauche) są dla mnie wielkimi lekarstwami na smutki... Nie ma Boga, nie ma pewników moralnych, nic nie istnieje z tego, co nam kazano szanować; mamy tylko przemijające to życie, od którego logiczną jest rzeczą wymagać jak najwięcej przyjemności, oczekując śmierci, katastrofy ostatniej. Otwieram ci serce swoje, czynię wyznanie swej wiary: za regułę postępowania wybrałem sobie robić zawsze to, co mi się podoba, choćby na przekór wszelkiej moralności, wszelkim konwenansom. Nie wierzę w nic ani w nikogo, nie kocham niczego i nikogo, nie mam ani wiary, ani nadziei..." (4).

 

Oprócz nihilizmu moralnego i cynizmu, lubują się dekadenci we wszelkiego rodzaju nienaturalności, w przedmiotach odrażających, dziwactwach i paradoksach. Bohater np. głównego romansu Huysmans'a pod dość jasnym tytułem "Na wywrót" (A rebours) od początku do końca sili się na postępowanie, o ile tylko można, przeciwne naturze. Richepin zbiorowi swoich nowell dał tytuł "Dziwaczne śmierci" (Les morts bizarres), obrawszy za temat wypadki zgonów gwałtownych albo ohydnych. "Wielka zbrodnia więcej jest warta od miernej cnoty" – mówi Felicjan Rops. – Rysem znamiennym dekadentów jest ich predylekcja dla diabła i piekła. Baudelaire, jak wiadomo, napisał "Litanię do szatana"; Barbey d'Aurevilly jeden ze swych utworów zatytułował "Les Diaboliques"; a Józefin Péladan powiada, że umysł jego jest "kartą napisaną przez piekło dla piekła (une page écrite par l'enfer pour l'enfer)". Intrygi nie ma najczęściej w utworach dekadentów, którzy lubią poprzestawać na kreśleniu osobnych obrazów, nie pozostających w związku logicznym, i twierdzą, że treścią życia jest właśnie dreptanie z dnia na dzień bez sensu i celu. Dekadenci przeszłości, taki Petroniusz Arbiter, Piotr Aretino, Boccaccio, John Rochester i margrabia de Sade, należą oczywiście do ulubionych im autorów. Czerpią też z nich cytaty a niekiedy całe ustępy. Smutnie wymowną i trafną charakterystykę tego chorobliwego kierunku skreślił sam jego początkodawca, pomieniony wyżej Baudelaire, w czterowierszu, który może służyć za dokument dla dziejopisa literackiej patologii ducha:

 

C'est le diable qui tient les fils qui nous remuent!

Aux objets répugnants nous trouvons des appats,

Chaque jour vers l'enfer nous descendons d'un pas,

Sans horreur, à travers les ténèbres qui puent.

 

[Diabeł trzy ma poruszające nami nici!

Powaby znajdujemy w przedmiotach odrażających;

codziennie o krok jeden schodzimy na dół ku piekłu,

bez przerażenia, poprzez cuchnące ciemności.] (b)

 

Nihilizmowi w literaturze i etyce podaje ręce mimo woli dzisiejszy nihilizm filozoficzno-naukowy. Tak zwana arystokracja umysłowa, bezwyznaniowy świat akademicko-profesorski, wyniośle lub tylko z historycznego i utylitarnego stanowiska traktujący wszelką religię i moralność, oszańcował się od pewnego czasu w granicach agnostycyzmu (5), oznaczając nowym tym mianem stary już bardzo pyrronizm. Ta pesymistyczna teoria poznania przedstawia trzy odcienie, z których jeden nazwać można umiarkowanym, drugi krańcowym, trzeci cynicznym. Jedni ze współczesnych uczonych, wykluczywszy na zawsze ze swoich rozmyślań przyczyny pierwsze i cele ostateczne, a więc kwestie istoty świata, wartości życia, przeznaczenia ludzkości itp., poprzestają na badaniu szczegółów, dochodząc w tej mierze do imponujących nieraz wyników. Mędrców tego rodzaju, jak sami niekiedy zapewniają, ma nie zdumiewać nic, a raczej wszystko jednakowo ich dziwi, bo podścieliskiem wszystkich fenomenów jest jedno i to samo, niby zgoła niedostępne zagadnienie zagadnień, tj. problemat istoty świata i naszych wrażeń zmysłowych. Przypuszczając istnienie niepojednanych antynomii między sferą myśli a dziedziną bytu, agnostycy dzisiejsi, podobnie jak dawni, są przekonani a priori, że wszelkie wysiłki ludzkie w celu rozwiązania zagadki świata i życia, rozbijać się muszą, jak bańki mydlane, gdy uderzą o skały tego, co jest, było i będzie zawsze niepoznawalne. To Niepoznawalne – das Unerkennbare Niemców, l'Incognoscible Littré'go, the Unknowable Spencera, – stało się rodzajem bożyszcza, któremu agnostycyzm współczesny oddaje kult bierny, stwierdzając jedynie przedmiotowe jego istnienie. Przeświadczenie zaś o wielkiej bezsilności człowieka wobec tajemnic wszechświata nie tylko nie usposabia agnostyków do pokory i niepokoju, ale przeciwnie napełnia ich dumą i pewnością siebie. Charakterystyczną próbką takiej dumy i pewności siebie są słowa następujące: "Z wyżyn pyrronizmu spoziera przyrodoznawca bez zawrotu głowy w bezlitosną maszynerię pozbawionej bogów natury (Von der Höhe des Pyrrhonismus blickt der Naturforscher in das unbarmherzige Getriebe der entgötterten Natur schwindelfrei herab)". Słowa te wyszły spod pióra słynnego fizjologa i akademika berlińskiego Du Bois Reymond'a, będącego może najbardziej typowym przedstawicielem kierunku, o którym mówimy.

 

Inni potentaci nauki nowoczesnej, ci zwłaszcza, którzy się zajmowali teorią poznania i fizjologią zmysłów, posuwają się dalej i oświadczają niekiedy z tragiczną otwartością, że cała wiedza ludzka jest dla nich rodzajem zamku na lodzie, albowiem życie ma być właściwie... snem, a świat materialny tylko... halucynacją. Jest to więc berkeleizm i fichtyzm, najwyższa, jaka być może, forma sceptycyzmu. "Nawet rozum, który uwalnia od przesądów, w oczach gruntownie uczonego człowieka staje się w końcu przesądem", powiada w chwili rzadkiej szczerości nie kto inny, tylko Herbert Spencer, jeden ze współczesnych arcymistrzów rozumu (6).

 

Obszerne dwutomowe dzieło Hipolita Taine'a "O inteligencji" (De l'intelligence), znane i u nas w przekładzie, poświęcone jest głównie przeprowadzeniu tej tezy, że obiektywnie, tj. poza umysłem, ściśle biorąc, nie istnieje nic, wyraźnie nic, że zatem wszystkie zjawiska świata są halucynacjami, wytworami fantazji. Nie dość na tym. Zburzywszy wszystkie zasadnicze pojęcia filozoficzne, takie jak materia, siła, duch, substancja i "cały legion bytów mitologiczno-metafizycznych", Taine usiłuje udowodnić, że nawet pojęcie naszego osobistego bytu, naszego "ja", polega na iluzji. "Kant – mówi jeden z pisarzów francuskich (7) – jest niczym w porównaniu z tym burzycielem wszelkiej rzeczywistości. Taine wygląda niby Samson pomiędzy Filistynami. Nie pozostawia on niczego ze świątyni, w której tyle pokoleń klękało w pokorze... Lecz ty pustoszysz świat! – wołają do niego w przerażeniu mistycy i spirytualiści. – Ja żądam, odpowiada Taine z filozoficznym spokojem, żądam jedynie prawdy". Ta "prawda", zdaniem autora "Początków Francji współczesnej", jest celem sama dla siebie, życie zaś praktyczne i jego postulaty są dla niej zgoła obojętne. "Je n'ai jamais pensé qu'une vérité puisse servir à quelque chose" (c), miał on się niegdyś wyrazić. "Istotę swoją, są jego słowa, dzielę na dwie części: na człowieka zwykłego, który je, pije, ma różne interesa, stara się nie być szkodliwym i chce przynosić pożytek. Człowieka tego, w czasie oddania się pracy umysłowej, zostawiam za drzwiami. Czy ma on jakie przekonania, jak żyje pod względem moralnym, czy nosi kapelusze i rękawiczki podobne do używanych przez publiczność, te kwestie mogą być ciekawe dla tejże publiczności, lecz nie dla niego samego. Drugi człowiek, któremu pozwalam na paroksyzmy filozofii (accès de la philosophie) nie wie nic o tym, że owa publiczność istnieje. Nigdy nie przypuszczałem, żeby z prawdy można wyciągnąć jakie korzyści praktyczne... – Ależ pan jesteś żonaty – powiada mi Reid. – Ja? bynajmniej. Żonatym jest to zwierzę zewnętrzne, które zostawiłem za drzwiami. – Lecz – woła do mnie Royer-Collard, – pańskie teorie czynią Francuzów rewolucjonistami! – Nic o tym nie wiem. Dla mnie nie ma Francuzów..." (8).

 

Do sceptyków radykalnych w teorii należy również – tak jest, niewtajemniczony czytelniku – jeden z najznakomitszych uczonych XIX-go stulecia, wielki fizjolog i fizyk, Hermann Helmholtz. Do idealizmu Berkeley'a i Fichte'go skłaniał się on już w swojej słynnej "Fizjologicznej Optyce", a w r. 1878-ym w mowie, mianej na akcie jubileuszowym uniwersytetu berlińskiego, mąż ten, który badaniu materii poświęcił całe swoje pełne naukowych tryumfów życie, nie wahał się oświadczyć wyraźnie (9): "System krańcowego idealizmu, który życie człowieka uważa za sen, wydaje mi się niepodobnym do zbicia. Teorię tę można poczytywać za jak najbardziej nieprawdopodobną i niezadowalającą – ja pod tym względem gotów jestem używać jak najsilniejszych słów potępienia – ale konsekwentnie przeprowadzić ją można (aber consequent durchführbar wäre es)". Stąd wniosek, że uważanie świata i życia za coś rzeczywistego jest niekonsekwentne czyli niedorzeczne! "Gdy coś spostrzegam, mówił dalej, stany mojej świadomości mają taki przebieg, jak gdyby (als ob) świat materialny istniał rzeczywiście. Lecz poza to "jak gdyby" przekroczyć nie mogę". "Rozebrany do gruntu cały świat materialny, okazuje się tym, czym jest w rzeczy samej, tj. niczym więcej, tylko przędzą naszego własnego umysłu, niczym więcej tylko naszym wyobrażeniem (Nichts als das Gespinnst unseres eigenen Intellektes, Nichts als unsere Vorstellung)", wtóruje Helmholtzowi inny znakomity fizjolog Adolf Fick, profesor w Würzburgu (10). – Poczet tego rodzaju nihilistycznych oświadczeń uwieńczył Ernest Renan obrazowym, jak zwykle, wyznaniem, które byłoby tylko cynicznym, gdyby z niego poniekąd nie przebijała melancholia. Mówiąc pewnego razu o ulicznikach przedmieść paryskich, którzy w swych piosnkach i konceptach drwią sobie ze wszystkiego, co ludzie nawykli szanować, tak się wyraża ten pogardliwie zazwyczaj na nieuczoną gawiedź spoglądający Renan, członek dwóch Akademii: "Wyznaję, iż czuję się upokorzonym, że mi potrzeba było usilnych pięcio czy sześcioletnich studiów, hebrajszczyzny, języków semickich, Gesenius'a, Ewald'a i krytyki niemieckiej, aby dojść do tego samego zupełnie rezultatu, którego ci hultaje dosięgają od razu, niby jednym skokiem" (11).

 

Dla charakterystyki dzisiejszego umysłowego high life'u wspomnę tu jeszcze o wielkim powodzeniu, jakiego w Niemczech doznają obecnie pisma Fryderyka Nietzsche'go, tego filozofa "moralności na wywrót", dla którego ideałem człowieka (der Uebermensch) jest nie ten, który stara się być doskonałym moralnie i umysłowo, a więc sprawiedliwym, miłosiernym, bezinteresownym i mądrym, ale ten, który potrafi urzeczywistnić swe egoistyczne cele drogą bezwzględności zupełnej, drogą choćby największego okrucieństwa i gwałtu... "Żyć to znaczy panować", taka jest przewodnia zasada Nietzsche'go, którą stara się usprawiedliwić rozważaniem dziejów ludzkości, oraz innych zjawisk natury. Nieprzyjacielem religii chrześcijańskiej jest ten wyrafinowany czciciel powodzenia i siły dlatego przede wszystkim, że jej wyznawcami były i są, zdaniem jego, przeważnie istoty słabe, potrzebujące "miłości bliźniego!".

 

Zakończę wreszcie ustęp niniejszy niepotrzebującym komentarzy poglądem Cezara Lombrosa na społeczną misję uczonych. "Smutne jest zadanie nasze, ludzi nauki, mówi autor "Człowieka-zbrodniarza" (12). Stopniowo, skalpelem krytyki musimy rozcinać te różowe osłony, którymi otacza się ludzkość, nie mogąc w zamian dać nic więcej prócz chłodnego uśmiechu cynika...".

 

–––––––––––

 

 

Ks. Władysław Michał Dębicki, Wielkie bankructwo umysłowe. Rzecz o nowoczesnym skrajnym sceptycyzmie naukowo-filozoficznym. Z dodaniem studium: Koniec wieku XIX-go pod względem umysłowym. Charakterystyka znamion szczególnych. Warszawa 1895, ss. 135-152.

 

Przypisy:

(1) Pełny tytuł tego czasopisma jest następujący: "La Revue Occidentale philosophique, sociale et politique. Organe du positivisme. Ordre et progrès". Jest to główne źródło do poznania obecnego stanu pozytywizmu. Dokładne informacje znaleźć można także w niezwykle gruntownej pracy Hermanna Grubera Der Positivismus vom Tode A. Comte's bis auf unsere Tage. Freiburg in Br., Herder, 1891.

 

(2) Ciekawe studium o dekadentyzmie współczesnym w różnych jego objawach wydał Max Nordau pt. "Zwyrodnienie" (Entartung, Berlin 1892). Piszą o nim także: znany psycholog F. Paulhan (Le nouveau mysticisme, Paris 1891, chap. 2: L'amour du mal); Ch. Morice (La littérature de toute-à-l'heure, Paris 1889); Jul. Huret (Enquête sur l'évolution littéraire, Paris 1891); Jules Lemaitre w znanych swych studiach "Les contemporains".

 

(3) Zob. Jules Lemaître, Les contemporains, 1889 r. III, 95.

 

(4) Ta sama nuta nihilistyczna przebija w wielu innych ustępach pism Loti'ego, np. w następującym: "J'en suis venu à penser que tout ce qui me plaît est bon à faire et qu'il faut toujours épicer de son mieux le ragoût si fade de la vie... Je ne retrouve plus au dedans de moi que le vide écoeurant et l'immense ennui de vivre..." Aziyadé, X.

 

(5) Od wyrazów greckich: a (nie) i gnostikos (pojmujący), termin ten oznacza niemożność poznania prawdy niewątpliwej. Czyt. E. de Roberty, Agnosticisme. Essai sur quelques théories pessimistes de la connaissance, Paris 1892.

 

(6) Zob. T. Ribot, Współczesna psychologia pozytywna w Anglii, przekład J. Ochorowicza, 1876, s. 110.

 

(7) Dupont-White, Mélanges philosophiques, 1878, ss. 367, 375.

 

(8) Zob. P. Bourget, Essais de psychologie contemporaine, 1889, s. 197.

 

(9) H. Helmholtz, Die Thatsachen in der Wahrnehmung, Berlin 1879, ss. 34, 35.

 

(10) A. Fick, Die Welt als Vorstellung. Academischer Vortrag, ss. 13, 14.

 

(11) "Je l'avoue, je me sens humilié qu'il m'ait fallu cinq ou six ans de recherches ardentes, l'hebreu, les langues sémitiques, Gésénius, Ewald et la critique allemande, pour arriver juste au résultat que ces petits drôles atteignent tout d'abord et comme du premier bond". Zob. Bourget, Essais de psychologie contemporaine, Paris 1889, s. 76. (Cytata z Renana: Souvenirs d'enfance et de jeunesse, wyd. 6-te, s. 133). Z licznych dowodów zupełnego nihilizmu Renana tak w kwestii poznania, jak i w teorii moralności, przytoczę jeszcze następujące jego oświadczenia: "Jestem szczery jedynie w rozmowie z ludźmi, którzy nie mają żadnych przekonań (dégagés de toute opinion) i oceniają wszystko ze stanowiska życzliwej ironii powszechnej" (Souvenirs, s. 152). "Nie mogę się pozbyć myśli, że człowiek oddany rozpuście, ma może bądź co bądź słuszność i trzyma się prawdziwej filozofii życia" (tamże, s. 149). Wspominając zaś o swoich dwóch najlepszych przyjaciołach młodości, ks. Foulonie, później arcybiskupie w Besançon, i ks. Cognat, powiada, że dotąd zachował dla nich serdeczną sympatię, mimo że jest przeciwnikiem tego, co oni głoszą, "chociaż, dodaje, prawdę mówiąc, w obecnym stanie mego umysłu nie jestem przeciwnikiem niczego i nikogo (il n'y a rien ni personne dont je sois l'adversaire)" (tamże, s. 315). – Z uwagi, że w pewnych kołach u nas Renan jest dość popularny, i z powodu różnych o nim bardzo powierzchownych sądów, wyrażonych niedawno w prasie naszej, pozwolę sobie przytoczyć tu jeszcze odnośne zdania trzech wybitnych krytyków francuskich. Zestawiwszy podobne do wyżej przytoczonych "zasady" Renana z licznymi jego świetnie wystylizowanymi dytyrambami na cześć różnych "ideałów" i "prawd", które uprzednio starał się poniżyć lub sprowadzić do zera, krytycy nie tają, że działalność literacka Renana była w znacznej mierze rodzajem drwin z publiczności. Człowiek, będący szczerym, jak sam wyznaje, jedynie w rozmowie z ludźmi, nie mającymi żadnych przekonań, przemawiając do ogółu, który bądź co bądź szanuje jeszcze pewne przekonania i zasady, musiał być komediantem. Więc też znany Franciszek Sarcey (XIX Siècle, octobre 1884) traktuje Renana jako facecjonistę wyższego rzędu (un fumiste supérieur), który sobie kpi z czytelników; Fr. Henr. Amiel (Journal intime, II, 61) sposób jego pisania zowie kuglarstwem. "Cette manière de faire, powiada, paraît de la jonglerie; ce n'est que l'ironie souriante d'un esprit très cultivé" etc. Wytrawny zaś Juliusz Lemaitre (Les contemporains, I, 196), który mu daje tytuł bardzo dystyngowanego grabarza (un croque-mort très distingué), wyraża się w końcu swojego o nim studium, że "świat byłby nudniejszym, niż jest, gdyby na nim nie było takiego komika, jak Renan". Wobec powyższych świadectw, jakże błędnym jest zdanie jednego z naszych literatów, który w nekrologu Renana wyraził się, że pisarz ten "przyczynił się do zachowania uczuć religijnych w tych umysłach, które nie mogły się poddać wygórowanym wymaganiom ortodoksji!". Zupełnie przeciwnego zdania jest pewien publicysta francuski. "Nikt, mówi on ze znajomością rzeczy, nie przyczynił się tyle, jak Renan, jeżeli nie do zburzenia wiary, to przynajmniej do jej osłabienia i, że się tak wyrażę, zdenerwowania. Ofiary swoje zdobił on kwiatami, otaczał je wonią kadzidła i mirry. Nie dążył wprost i brutalnie do zabicia wiary, jak to czyniło wielu innych niezręcznych, ale raczej usiłował ją uśpić. W tym celu, kołysał ją i pieścił, wyśpiewując jej kantyleny, które ona, śpiąca na poły, uważała jeszcze za pienia religijne. Littré nie był tak niebezpieczny i nie drażnił tak dotkliwie serc chrześcijańskich. Nawet dla kobiet ta droga cierniowa, usypana kwiatami, boleśniejszą była, niż inne, a jej słodycze bardziej gorzkimi, niż gąbka napojona żółcią". Tak pisze Robert de Bonnières w numerze 277-m "Figara" z r. 1892-go, gdzie czytamy następujące jeszcze wyznania autora "Ksieni de Jouarre": "Należy koniecznie zmieniać kierunek okrętu życia, stosownie do wiatru, który wieje. Ile zaś razy czynić to wypada? To zależy od długości życia". "Jestem wielkim egoistą; zamknięty w sobie, drwię ze wszystkiego (je me moque de tout)". – Nie można mieć wątpliwości: Renan, ten według Veuillot'a "défroqué douçâtre avec ses restes de surplis et ses bouts de bougie, emportés du sanctuaire, admirable pour donner envie de courrir sus", był nihilistą w całym filozoficznym tego słowa znaczeniu.

 

(12) Zob. jego "Geniusz i obłąkanie", przekład polski, s. 1.

 

(a) "L'horreur de l'Idéal et la soif du Néant" – Wstręt do ideału i pragnienie nicości.

 

(b) Tłumaczenie tego fragmentu zaczerpnięto z art. ks. Dębickiego pt. Wariacko-zbójecka filozofia (Fr. Nietzsche).

 

(c) "Je n'ai jamais pensé qu'une vérité puisse servir à quelque chose" – Nigdy nie myślałem że jakaś prawda mogłaby czemuś służyć.

 

(Przyp. (a), (b) i (c) od red. Ultra montes).

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMV, Kraków 2005

 

PDF )

 

Powrót do spisu treści studium ks. Władysława Michała Dębickiego pt.
Koniec wieku XIX pod względem umysłowym

Charakterystyka znamion szczególnych

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: