Ojciec Marian Morawski demaskuje apostatę Renana

 

KS. JÓZEF TUSZOWSKI SI

 

–––––

 

Strona syntetyczna umysłu O. Mariana nie psuje w niczym jego analizy.

 

Tu pierwsze miejsce zajmuje artykuł: W czym tkwi siła Renana? (1).

 

Le grand je m'enfichiste – jak go nazywano w pewnych kołach literackich, był dla wszystkich zagadką.

 

Psychika tego człowieka, niemniej od stylu, uchodziła przed każdym badaniem, wymykała się, jak woda między palcami. Szczery jego wielbiciel, Juliusz Lemaitre, z wrodzonym darem obserwacji, układa całą litanię sprzeczności, jakie w nim dostrzega. Wylicza ich z górą 40! (2). Nie bada, jednak, czemu przypisać magiczny czar, jaki wywierają na czytelników. Smakosz literacki, w urozmaiconym menu umysłowych pokarmów, znajduje miejsce na wszystko, cokolwiek dogadza jego wybrednym upodobaniom. Dziwi się sam sobie: "Co za biedny ze mnie hołdownik rozkoszy, by równocześnie – a może na równi – miłować Renana i Veuillota!" (3). To mu wystarcza.

 

Taine, w pismach Renana, podziwia najwięcej to, że "w nich nie widać w jaki sposób się tworzą" (4). Dalej nie szuka.

 

Z trzech wybitnych pisarzy: Brunetière'a, Bourgeta i Barrèsa, którzy zdołali na czas wyrwać się z sideł czarodzieja i odlecieć daleko na skrzydłach prawdy, sam tylko Barrès ukazuje przelotnie jeden z czynników, którymi działa pociągająco, podstępnie:

 

"Jeśli przyjmuje boskość (le divin) na marginesie swojej filozofii historycznej, to tylko po to, by mieć piękniejsze pozory bezstronności, gdy będzie zaprzeczać Kościołowi innego pochodzenia, niż ludzkie. Chętnie mówi, pozwala mówić, że uznaje Boga za ojca: by móc lepiej udusić Syna" (5).

 

Caro, Séailles, Rod, Vogüé, Msgr. d'Hulst, O. Pawlicki w swoim obszernym studium, badają immanentne cechy jego psychiki. Nie zbywają, co prawda, milczeniem wpływu, którym burzy w duszach czytelników najświętsze ideały; wprowadza na ich miejsce rozkład intelektualny, przez bezgraniczny sceptycyzm, i moralny, przez usunięcie wszelkich podstaw etycznych; O. de Grandmaison przypomina spustoszenie, jakie Życie Jezusa szerzyło na froncie, w czasie wielkiej ostatniej wojny (6). Żaden z nich, jednak, właściwie, nie uświadamia czytelnika, w czym tkwi siła Renana?

 

Niepodzielną zasługę ma tutaj O. Marian.

 

Z niezwykłą umiejętnością rozpina przed nami sieć pajęczą, której misterną przędzę, krzyżującą się we wszystkich kierunkach, myśl Renana wysnuwa ze swojej zatrutej duszy.

 

Na wstępie pyta:

 

"Czemu przypisać ten ogromny wpływ? W nekrologach i wspomnieniach pośmiertnych, które się teraz po wszystkich niemal pismach posypały, znajdujemy dokładne opisy jego życia, ciekawe szczegóły o jego charakterze i pracach – na to pytanie, może najważniejsze, nie znajdujemy odpowiedzi, która by nas zadowoliła. Dlatego spróbujemy sobie w niniejszym studium to pytanie postawić".

 

Zaczyna od tego, że wyklucza przypuszczenie, jakoby siła Renana leżała w jego stylu, w nauce, w filozofii. Wykazuje niezbicie, że nie tam rozsnuwa sieci, którymi obmotuje czytelnika. Znów pyta:

 

"A gdzież ostatecznie tej siły tajemniczej szukać – kiedy ani w stylu, ani w nauce, ani w filozofii jego znaleźć jej nie można?".

 

W odpowiedzi podziwiać należy całą nowość, całą genialną oryginalność metody, jakiej się trzyma. By przeniknąć podstępną taktykę Renana, krok za krokiem bada, śledzi, odkrywa i ukazuje najsłabsze słabizny ludzkiej duszy, w chwili, gdy je Renan podpatruje, wyczuwa, pewną, mistrzowską ręką chwyta, czyniąc z nich posłuszne narzędzia swoich przebiegłych planów. Tak nam to przedstawia:

 

"Między stylem właściwym a treścią jest coś pośredniego: forma w szerszym znaczeniu, sposób jakim autor swą treść obejmuje i roztacza, taktyka, z jaką przekonanie czytelnika zdobywa. Renan jest niezrównanym mistrzem tej taktyki. Już z natury instynktowo wiele tej sztuki posiadał; ale z czasem uświadomił ją sobie zupełnie, zdał sobie sprawę ze skuteczności swych rozmaitych uderzeń i fortelów, poznał mniej odporne strony umysłów ludzkich, przez które zakraść się najłatwiej, i doprowadził tę sztukę do ostatniej perfekcji".

 

Kolejno rozróżnia O. Marian cztery odrębne rodzaje czynników, jakby więzów, które Renan splata z przedziwną zręcznością w jedną sieć, by w nią swoje ofiary uwikłać.

 

Pierwszy czynnik, to poruszanie ustawiczne wielkich zagadnień z lekkością, swobodą, wdziękiem i plastyką świetnego romansopisarza.

 

"Umysł ludzki ciekawy jest wielkich zagadnień, poza oponę [(powłokę)] zjawisk sięgających, a leniwy do poważnej pracy myśli, jakiej te zagadnienia wymagają. Szczególnie zaś nasz wiek, wiek spopularyzowanej wiedzy, łączy żywe interesowanie się najgłębszymi kwestiami, z szczególną powierzchownością myślenia, której wyrazem jest ulubione jego czytanie: romans i gazeta. – Otóż Renan podejmuje wciąż kwestie głęboko każdego z nas obchodzące, wstrząsające duszą, troublantes, jak mówią Francuzi; nie tylko kiedy z latarką swej krytyki historycznej zapuszcza się w podwaliny wierzeń chrześcijańskich, ale przy każdej niemal sposobności, w podróżach, na scenie teatralnej, gdy portretuje rzymskiego cesarza, zawsze porusza jakieś pytania głębokie, moralne, religijne, filozoficzne; – a traktuje je z nadzwyczajną lekkością i swobodą, jak romans, bez żadnego dowodowego balastu – wywołując jednak iluzję optyczną, że ten fundament naukowy gdzieś głęboko wkopany istnieje, tylko, że autor z delikatnej kurtuazji dla czytelnika przysłania go kobiercem kwiatów. Uplastycznia przy tym swój przedmiot wybornie – co nasz wiek tak docenia i tak lubi. To co w traktowanym przedmiocie jest dotykalnego i namacalnego: tło otaczającej natury, przedmioty, ludzie współcześni ze swym językiem i swymi obyczajami, to wszystko występuje w jego dziełach tak wypukle, z takim naturalnym kolorytem, tak dobrze jest oświetlone i owiane tak miłym ciepłem bądź szczerym, bądź sztucznej sympatii autora – że powstający stąd obraz owłada magnetycznie czytelnikiem, sprawia mu złudzenie rzeczywistości, złudzenie, które z wyobraźni przesącza się do rozumu. Inni współcześnie z Renanem, zwłaszcza Anglicy i Rosjanie, poruszali w powieściach wielkie zagadki religii i etyki; on pierwszy i jedyny traktował te kwestie jako powieść".

 

Drugim czynnikiem jest mglistość, którą z niezrównanym mistrzostwem rozsiewa dokoła palących zagadnień. Wywołuje tym rosnące zaciekawienie; pozwala swobodnie puścić cugle bujnej wyobraźni.

 

"Obok tej całej plastyczności, jest u Renana i do jego maniery należy dziwna mglistość: plastyczność, jak powiedziałem, co do strony zjawiskowej przedmiotu, mglistość, nieokreślenie myśli, co do wszystkiego co jest poza zjawiskiem, w czym jednak istota poruszanych zagadnień się mieści. Światło, wyraźność kształtów jest pewnie dla nas powabem, ale i półcień, lekkie zatuszowanie konturu, mglistość, ma także dla nas jakiś powab i urok. Ona zaciekawia, jakąś miłą grozą przejmuje i marzyć każe, puszcza wyobraźnię naszą w swobodną pogoń za nieuchwytną myślą artysty. Wiedzieli o tym poeci, zwłaszcza romantycy, i wiedzą niektórzy malarze. W dziele naukowym lub filozoficznym, gdzie idzie o poznanie prawdy, mglistość jest oczywiście czysto ujemną własnością; lecz Renan jest artystą, i artystycznymi środkami na nas działa – między nimi mglistością. A jest pod tym względem wirtuozem nieporównanym. Ciągle nas jego myśl błyskotliwa zaciekawia, bo lata wkoło palących zagadnień – gonimy za nią – sto razy się nam zdaje, że już ją trzymamy, że nam czarodziej wypowie swą tajemnicę o Bogu, o religii, o wysokich filozofii zagadnieniach – a sto razy ta myśl ucieka, niepochwytna jak motyl – zostawiając nam złudzenie jakiejś głębokiej mądrości, która się wypowiedzieć nie da – il est fuyant, mówią Francuzi.

 

Ideał, prawda, piękno, religia, doskonałość, świętość, boskość (le divin) – wyrazy, które dużo mówią do duszy, bo je chrystianizm nasycił swą treścią – ciągle wracają pod piórem Renana; ma on do nich osobliwą pasję. Ale niech kto spróbuje uchwycić ich znaczenie! Kiedy autor najwięcej zdaje się zbliżać do konkretnych, nawet chrześcijańskich pojęć, kiedy nas prawie zapalił do kultu tych wszystkich pięknych i wzniosłych rzeczy, nagle spostrzegamy, że wszystko się rozpływa w nieuchwytnych odcieniach relatywizmu i subiektywności. Ta prawda, to piękno, którym już miałem życie poświęcić, okazują mi się nagle znikomymi i zmiennymi wytworami mej własnej duszy – a przynajmniej tak się do tego zbliżają, że już odróżnić nie mogę. Religia, o której mi Renan z takim ciepłem i niemal namaszczeniem mówi, tak się raptem rozszerza i uogólnia bezbrzeżnie, że już nie wiem co jest i czy jest religia: moralność jest religią, poezja, sztuka jest religią, każde poznanie prawdy, każda miłość piękna jest religią, wiara w wolność, w ducha jest religią, wszystko jest religią. – A świętość, a boskość wszędzie są rozlane. Mahomet źle robi, że pozwala na rozbój, kłamstwo i mordy, że oddaje się rozpuście; Kalwin źle robi, że nie ma wdzięku ni słodyczy, że wszędzie widzi zło i chrystianizm z poezji odziera – jednak i Mahomet i Kalwin są świętymi – a ja już nie wiem na jaki obłok wzlecieć, aby tak szerokie pojęcie świętości objąć.

 

Najtrudniej uchwycić co Renan myśli o Bogu, chociaż ciągle o Bogu mówi i ciągle Go określa. Raz zdaje się panteistycznie, po heglowsku go pojmować. – Innymi razy znowu ten Bóg przedstawia się jako czysto subiektywny wytwór umysłowych władz człowieka. – Kiedy indziej znowu zaklina się Renan "z uczuciem najgłębszej pobożności", że żadnej nazwy, żadnego orzeczenia Bogu dać nie chce, bo każde określenie byłoby negacją, każda nazwa bluźnierstwem; "każde zdanie o Bogu powiedziane byłoby niedorzecznością, okrom tego jednego: On jest". – Nareszcie jakby umyślnie dla zmylenia tropu i zbałamucenia nas do reszty, tę samą książkę o "Przyszłości metafizyki", w której najmocniej odmawia Bogu bytu przedsobnego (a) i sprowadza Go do czysto subiektywnego zjawiska, kończy Renan rzewną modlitwą, która najwyraźniej do Boga przedsobnego się zwraca. Nie jestże to wszystko razem igraszką i bawieniem się w chowanego, a bawieniem się rzeczami największymi i najświętszymi! Zdania te, w tym skróconym zestawieniu, uderzają swą sprzecznością, ale w samych dziełach Renana rozpływają się one w jakimś tajemniczym clair-obscur, który z punktu artystycznego, jak powiedziałem, ma wiele uroku i psychologicznemu ustrojowi wielu umysłów doskonale odpowiada".

 

Trzecim arkanem, który zręcznie zarzuca na czytelnika, to sceptycyzm. Daje mu on pewną swobodę; uwalnia od mozolnego, nieraz, wysiłku, poddania rozumu w służbę prawdy.

 

"Renan wszakże nie tylko jest mglistym, ale jest też sceptycznym. Sceptycyzm, w ogóle mówiąc, nie jest rzeczą formy lecz treści, leży on kamieniem na dnie duszy myśliciela. U Renana wszelako, (nie wchodząc w to o ile był sceptykiem w głębi), jest też po wierzchu pewna wyrafinowana skepsis (b), należąca do wdzięków jego formy, do tej taktyki mistrzowskiej, którą umysły opanowuje. – Istotnie nasz rozum stworzony jest dla prawdy; posiadanie więc prawdy, czyli pewność, powinna przy normalnych warunkach duchowego zdrowia, sprawiać mu błogość; wątpliwość zaś powinna mu być przykra, niepokoić go, i tym więcej niepokoić, im wyższe i donioślejsze są zagadnienia tą niepewnością objęte. Z drugiej strony jednak osiągnienie pewności wymaga pewnego kornego poddania się prawdzie. Póki rozum wątpi, poty mu się zdaje, że jest wolnym (ma wolność błądzenia) i panem prawdy, sądzi ją i krytykuje z góry. Ale kiedy prawda staje przed nim w właściwym sobie świetle, wtedy wzywa ona rozum, aby rozbroił i poddał się: – tak jest, mówi mu, a nie inaczej. To poddanie się rozumu zawsze jest jakimś trudem, a kiedy rozum trochę choruje na zarozumiałość, trud ten może być bardzo ciężki, i człowiek nieraz będzie wolał szukać wybiegów, niż się nań zdobyć. Z tego względu wiszenie w wątpliwości może także sprawić umysłowi pewną, choć złudną i chorobliwą, przyjemność. – Otóż to wyzyskuje Renan z właściwą sobie maestrią. Porwawszy czytelnika wdziękiem i ciepłem z jakim mówi o rzeczach najgłębiej go obchodzących, oprowadza go lekko, jak na skrzydłach elfów, po różnych systemach, filozofiach i wierzeniach ludzkości; raz zdaje się, że już już dolatuje do konkluzji chrześcijańskiej... ale w ostatniej chwili sceptycznie się uśmiechnie i zboczy; drugi raz już już przypada do wniosku ateizmu i materializmu – ale znów rzuci wątpliwość i uniesie dalej. Każda konkluzja w tych wielkich zagadnieniach, twierdząca czy przecząca, ma zawsze coś groźnego; czytelnik więc, którego mistrz unosi, swobodniej oddycha, spostrzegłszy, że mu żadnej nie narzucono konkluzji, i z większą jeszcze ufnością do mistrza się przyciska. – A ten go dalej obwodzi po wszystkich polach myśli, po wszystkich epokach dziejów: pokazuje mu wciąż z daleka najsprzeczniejsze ludzi poglądy, najprzeciwniejsze zasady i czyny; a o wszystkich mimo przeciwieństw, mówi tak pięknie, z taką sympatią i niemal nabożeństwem – że ostatecznie umysł czytelnika, rozchwiany i rozkołysany w objęciach mistrza traci z oczu wszelki punkt oparcia, wszelką pewność. Ów pogląd z wysoka, w którym wszelka różnica prawdy i fałszu, zła i dobra się zaciera, wydaje mu się najwznioślejszy i najmędrszy, sceptycyzm zaczyna mu smakować; a jeśli jeszcze coś pewności zachował, to już tylko z biedą i z wysileniem się jej trzyma – bo mu się wszystko w oczach duszy kołysze".

 

Wreszcie to, co na pozór winno by od niego szersze koła odsunąć, uczynić niepopularnym: ekskluzywizm, duchowe arystokratyczne zasady, te właśnie w rękach niedościgłego żonglera nabierają siły przyciągającej; wabią.

 

"W końcu i to jest Renana manierą, że jest dziwnie ekskluzywnym arystokratą duchowym. W zasadzie dzieli on ludzkość (i sto razy w każdej książce do tego podziału wraca) na część umysłowo uprzywilejowaną, kultywowaną – i część niższą, ludzi prostych, les simples. Życie pierwszych jest samowiedne, życie drugich bezwiedne (vie réfléchie – vie spontanée). Nie jest to tylko podział przejściowy, ale tak zawsze było, będzie i być musi. – Dla prostych Renan nie pisze, mówi jednak o nich często z dobrotliwym politowaniem; twierdzi, że nie powinni zazdrościć tamtym, bo dosyć im daje pociech i pokrzepienia religia – a tej im odbierać się nie godzi, i niczym jej zastąpić nie można. – W części zaś kultywowanej ludzkości w miejsce religii wstępuje nauka i sztuka, i wyższym sposobem to samo zadanie pełni. – Między tymi wyższego gatunku ludźmi są jeszcze oczywiście stopnie; na szczycie jest mędrzec, krytyk, myśliciel – te słowa u Renana biorą się jedne za drugie. Ten mędrzec ze swej wyżyny patrzy na świat, nie z szorstką pogardą Stoików, ale z łagodnym uśmiechem politowania; on ma podobny uśmiech i dla własnego dzieła.

 

Pisarze poważni, jak Caro, bardzo surowo wyrzucają Renanowi tę arystokrację duchową, ten podział ludzkości na klasy tak nierówno obdzielone, tę "sytuację wyjątkową", jaką sobie i krytykom sobie podobnym ponad światem przywłaszcza. Twierdzą, że "prosta część" ludzkości obrażona być musi tym lekceważeniem i zgodzić się nie może, mimo głaskań Renana, na to odmówienie sobie zdolności do życia samowiednego, opromienionego nauką i sztuką. – Lecz mylą się, moim zdaniem, zupełnie, a Renan nie myli się w swej taktyce. Ludzie, choć najmniej wykształceni, którzy czytają Renana, podchlebiają sobie pewnie, że wchodzą w wspólność myśli z tak wielkim mędrcem. Gdyby warunkiem należenia do klasy wyższej były przebyte studia, dyplomy uniwersyteckie, może by się obrazili; ale jedynym warunkiem, który wyczytują wyraźnie w pismach mistrza, jest: wyzbyć się wierzeń religijnych i przejąć się poglądem krytyczno-artystycznym, jaki im się podaje – a to i najprostsi czytelnicy Renana już uczynili, albo każdej chwili uczynić potrafią; – dlaczegoż by więc zaliczać się nie mieli do arystokracji duchowej rodu ludzkiego? Doprawdy trudno misterniej i delikatniej podchlebić umysłom, które się ciągnie za sobą, i grzeczniej pogardą przywalić tych, którzy upierają się przy swych religijnych wierzeniach".

 

Na zakończenie ujmuje powtórnie rzecz całą w krótką charakterystykę Renana:

 

"Takim jest Renan jako taktyk literacki, jako mistrz w sztuce zdobywania umysłów ludzkich, nie aby w nich cokolwiek budować, lecz aby rozsypywać wszelkie przekonania w malownicze ruiny. Poszukiwacz ciekawy najgłębszych zagadnień, realista świetny w kreśleniu tła materialnego, w ideach mglisty i tajemniczy, sceptyk delikatny i kołyszący, pieszczący się miłośnie ze wszystkim, co własną ręką podcina i burzy, arystokrata duchowy i dyletant bawiący się wszystkim na świecie – zrozumiał on doskonale swój wiek: napisał mu, jak sam powiada, romans Bóstwa, le roman de l'Infini".

 

Dodatkowo nasuwa się O. Marianowi jedno jeszcze pytanie: "Czy Renan był szczery?".

 

W tej kwestii ks. Pawlicki powołuje się na O. Mariana. Tak pisze:

 

"Dobrze podniósł ks. Marian Morawski – w nadobnej (sic!) (7) rozprawie: "W czym tkwi siła Renana?" – że brak szczerości cechuje wszystkie przekonania religijne Renana; ale w jeszcze wyższym stopniu brak ten czuć się daje, ile razy filozofuje. Kto bezustannie prawi o Bóstwie, cnocie, ideałach, nieskończoności itp., a co chwila w innym bierze znaczeniu te pojęcia, nie jest ani poważnym, ani szczerym myślicielem. Renanowi było z tym dobrze, bo już dosyć wcześnie oswoił się z myślą, że konsekwencja w myśleniu nie jest potrzebną do szczęścia" (8).

 

Ks. Pawlicki myśl O. Mariana oddaje nie dosyć trafnie.

 

Odpowiadając na pytanie: w czym tkwi siła Renana? – stawał O. Marian przed jego umysłem, przed jego wiedzą, przed jego twórczością. Śmiało, bez wahania, wkracza w najskrytsze zakamarki jego myśli; wprowadza nas za kulisy łudzącej scenerii; porusza najdelikatniejsze sprężyny skomplikowanego mechanizmu; zdradza wszystkie tajemnice aranżera.

 

Zadając pytanie: czy Renan był szczery? – staje przed jego sercem i przed jego sumieniem. W ich głębi rozgrywa się wszystko jedynie przed okiem Boga. O nich wypowiedzieć się człowiek nie może, jak tylko pytaniem; zaczerpnąć je z Pisma: Zawiłe jest serce wszystkich i niewybadane: kto je pozna? Dlatego – i tu podziwiać trzeba delikatność uczuć O. Mariana (c) – i w tym wypadku nie rozwiązuje problemu bezwzględnie, jak sądzi ks. Pawlicki, lecz ogranicza się do przypuszczeń; w formie pytającej daje całą odpowiedź.

 

"Czy Renan był szczery? W ogóle jego krytycy i pisarze wspomnień pośmiertnych tego pytania nie ważą się postawić (9); ono się jednak po przeglądzie jego dziwnej kariery mimowoli narzuca. Stawiam je więc; a odpowiadam, jak Renan lubi, znakiem zapytania. W wnętrze człowieka wglądnąć nie jest nam danym, i dlatego bardzo powinniśmy być oględni z bezwarunkowym o czyjejś nieszczerości sądem. Powodów jednak do powątpiewania o szczerości swojej wiele nam Renan zostawił. Pod pozorną jego prostotą i pewnym wylaniem, znać przy uważnym czytaniu, że wszystko u niego jest bardzo sztucznym – co byłoby może wadą w dziele sztuki, ale w studiach o historii i religii jest, a przynajmniej zdaje się być, naganną nieszczerością. To pieszczenie się z wierzeniami, które sam z całą świadomością dławi i niszczy, czy jest uczuciem szczerym? ta mglistość, to uciekanie i mienienie się myśli, gdy mówi o Bóstwie i boskich rzeczach, to modlenie się do Boga, kiedy mu bytu odmawia, czy jest istotnie wyrazem jego myśli i uczucia, czy literacką sztuczką? Te sposoby naciągane i teatralne, jakimi tłumaczy cuda Chrystusa, czy trafiły do jego własnego przekonania? Te cytaty z Pisma, które tak często nic do rzeczy nie mają, czy tylko przez nieuwagę się wkradły? Czy nie uśmiechnął się może ten mędrzec i z własnego dzieła, i z tych poczciwych ludzi, którzy mu więcej wierzyli, niż on sam sobie? – Pamiętam, że kiedy wyszły pamiętniki Renana: Souvenirs d'enfance et de jeunesse, chciwie się na nie rzuciłem, spodziewając się, że w nich znajdę wierny obraz wewnętrznych przejść i przeobrażeń tej ciekawej duszy. Otóż zupełnego doznałem zawodu, bo nie znalazłem głównego w takim dziele warunku: szczerości. Pomijając, że szczegóły jego odstępstwa od Kościoła zostały "aranżowane", jak mu żyjący jeszcze koledzy z seminarium wytknęli, – czuć w tej książce, od początku do końca, układanie się, pozę. Renan pozuje na mędrca zupełnie szczęśliwego – i tak to swoje szczęście i błogość i pokój z niezręcznym nawet naciskiem i powtarzaniem afirmuje – że aż wywołał we mnie pytanie: czy ten człowiek nie ma wielkiego w duszy niepokoju? Nie podejrzewam wcale Renana (d), żeby wierzył wyraźnie w Bóstwo Chrystusa i umyślnie Go bluźnił, ale podejrzewam go, że w nic nie wierzył, ani w własne konstrukcje (do czego trochę się przyznał), i że dla sztucznego poparcia tych konstrukcyj i panowania nad umysłami używał środków niekoniecznie szczerych. – Mimowoli przychodzi tu na myśl wygodna teoria o "szczerości stopniowanej" (les sincérités graduées), jaką Renan uniewinniał swego Jezusa, przypisując mu udawanie cudów, w celu szlachetnym podniesienia myśli ciemnego ludu do wzniosłych prawd. Czy i Renan nie naśladował swego bohatera?".

 

Rozpisaliśmy się tak szeroko o tej pracy O. Mariana dlatego, że, zdaniem naszym, w całym literackim jego dorobku nie znajdzie Czytelnik bardziej skrystalizowanej bystrości, subtelności, jasności, głębi i równowagi sądu.

 

O. Józef Tuszowski SI

 

––––––

 

 

Fragment książki: Ks. Józef Tuszowski SI, O. Marian Morawski T. J. (1845 – 1901). Kraków 1932, ss. 235-245. (e)

 

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono; tytuł art., tekst w nawiasie kwadratowym [...] oraz przypisy nienumerowane od red. Ultra montes).

 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Pozwolenie Władzy Duchownej:

 

MOŻNA DRUKOWAĆ

 

Kraków, dnia 15 września 1931 r.

 

Ks. Włodzimierz Konopka T. J.

Prowincjał Małopolski.

 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Przypisy:

(1) "Przegląd Powszechny": luty 1883. Pisany w cztery miesiące po śmierci Renana.

 

(2) Les Contemporains. Première série. Ernest Renan. Paris. Oudin. 1895.

 

(3) Les Contemporains. Sixième série. Louis Veuillot. Paris. Oudin. 1898.

 

(4) Słowa cytowane przez Brunetière'a, w jego pośmiertnym artykule: Ernest Renan, umieszczonym w "Le Correspondant", 25 février 1923, przez Piotra Moreau.

 

(5) Maurice Barrès: Taine et Renan, pages perdues, receuillies et commentées par Victor Giraud. Paris. Bossard. 1922. Pag. 34.

 

(6) Leonce de Grandmaison: Le Centenaire d'Ernest Renan. "Etudes". Tome 174. Janvier-Février-Mars. 1923, pag. 154.

 

(7) Ulubiony przymiotnik ks. Pawlickiego, który mu raz po raz wypływa spod pióra.

 

(8) Ks. Dr Stefan Pawlicki CR.: Żywot i dzieła Ernesta Renana. Rozdz. XXVI, str. 451. Kraków. Spółka Wydawnicza Polska. 1896.

 

(9) Najwidoczniej przeoczył O. Marian artykuł pośmiertny umieszczony przez Msgr. d'Hulsta w zeszycie z 25 października 1892 "Le Correspondant". W nim autor twierdzi, że Renana niepokoiła ustawicznie myśl o rzeczach ostatecznych. "Mówił o śmierci z przerażeniem, ze złością. W swej odpowiedzi akademickiej, zwróconej do Pasteura, sławiąc Littrégo, wyrzuca mu, do pewnego stopnia, że okazywał wobec niej za wiele rezygnacji. W wielu miejscach mówi o piekle; wyraża się o nim w tonie żartobliwym, lecz jak człowiek, którego ta sprawa prześladuje; mówi o nim przy lada sposobności, więc konsekwentnie nie na właściwym miejscu. Pytam, na przykład, co miał wspólnego dogmat piekła z rozkrzewianiem francuskiego języka? Jednak właśnie w konferencji, wygłoszonej dla związku, którego ono jest celem, znalazł sposobność do umieszczenia tyrady, jaka grzeszyłaby złym smakiem, nawet gdyby nie była bezbożną. Innym razem posyła do "Journal des Débats" rozprawę, w tym samym rodzaju, na temat czyśćca. Stanowczo Renan za wiele myślał o rzeczach ostatecznych, jak na człowieka, którego one nic nie obchodzą". Artykuł ten znajduje się też i w wydaniu pośmiertnym dzieł Msgr. d'Hulsta, w tomie zatytułowanym: Mélanges. II. M. Renan. IV. Pag. 366. ss. Paris. Poussielgue. 1909.

 

(a) Przedsobnystarop. z przodu, na przedzie będący.

 

(b) Skepsisgr. rozważanie, śledzenie; wątpienie, wątpliwość, niedowierzanie.

 

(c) "Morawski Marian Ignacy h. Dzierżykraj T. J. Ur. 15 sierpnia 1845 r. w Grafenbergu na Śląsku z ojca Wojciecha, który później owdowiawszy sam został kapłanem i Marianny z Grocholskich, siostrzenicy ks. Stanisława Chołoniewskiego (zob.). Nauki gimnazjalne ze świetnym postępem odbył w Metzu u Jezuitów, poczym w grudniu 1863 r. wstąpił do nowicjatu Towarzystwa Jezusowego w Starejwsi. Wyświęcony 14 sierpnia 1870 r. w Śremie na kapłana przez biskupa Stefanowicza, w roku następnym przez 6 tygodni z całym poświęceniem niósł pomoc jeńcom francuskim przywiezionym do Poznania. Od r. 1873 do 1879 jest ojcem duchownym studentów filozofii w kolegium Jezuitów w Starejwsi i równocześnie ich profesorem, poczym rektorem kolegium w Tarnopolu, gdzie też 2 lutego 1880 r. składa profesję zakonną. Tu za jego rządów r. 1881 odprawiają się pierwsze rekolekcje dla klas bardziej wykształconych. W r. 1883 zostaje przeniesiony do kolegium krakowskiego, gdzie z polecenia ówczesnego prowincjała Henryka Jackowskiego (zob.) zakłada i obejmuje redakcję "Przeglądu Powszechnego", którą prowadzi aż do zgonu udowadniając jego istnieniem tezę, że wiara i wiedza, religia i nauka nie są i nie mogą być z sobą w sprzeczności. W r. 1888 zostaje profesorem nadzwyczajnym dogmatyki specjalnej w Uniwersytecie Jagiellońskim, którą (od r. 1891 jako prof. zwycz.) wykłada aż do r. 1899, piastuje w r. 1894 na 5 godność dziekana wydziału teologicznego. Wykłady jego cechowała gruntowność i jasność a nic w nich nie było pedantycznego lub szablonowego. Kiedy w kolegium krakowskim Jezuitów utworzono oddział pisarzy, M. został jego pierwszym przełożonym i wraz z nim przeniósł się do rezydencji Ojców pracujących w kościele św. Barbary a mieszkających wówczas na Grodzkiej; którego to domu został r. 1896 superiorem. M. podobno poddał myśl ks. Jackowskiemu do umieszczenia konwiktu uczniów w gimnazjum w Chyrowie, a w każdym razie jego ojcowizna posłużyła na wybudowanie w znacznej części tego kolegiom. † [zmarł] w Krakowie w rezydencji na Grodzkiej 6 maja 1901 r. Był to talent bogaty a wszechstronny, dusza pięknie artystycznie wyrobiona, charakter prawy i miły, w obcowaniu pełen prostoty, której dziedziczna dystrakcja nie psuła. Miał dar szczególny pozyskiwania dla prawdy umysłów do niej uprzedzonych, dzięki urokowi swej rozmowy. Mile też był widzianym i chętnie słuchanym w zebraniach towarzyskich i na rozprawach naukowych. Zawód pisarski wcześnie rozpoczął bo r. 1870, kiedy to w Krakowie powstało pismo pod redakcją ks. Goliana (zob.), które miało za zadanie bronić dogmatu nieomylności przed atakami pseudopostępowej prasy. Ów "Tygodnik Soborowy" ciągle zasilał M. swym piórem. Później, jako profesor filoz. pisywał liczne artykuły do "Przeglądu Lwowskiego". Z nich później powstało dzieło pt.: Filozofia i jej zadanie, wyd. 3, Kraków 1899 r., które swego autora postawiło w rzędzie najwybitniejszych polskich filozofów. Z innych jego prac (zaznaczając, że o ile inaczej nie podano, były wydane w Krakowie) wymieniamy: Celowość w naturze, studium przyrodniczo-filozoficzne, wyd. 5, 1901 r.; Co to jest hipnotyzm, 1889; W czym tkwi siła Renana, wyd. 2, 1896; Podstawy etyki i prawa, wyd. 3, 1907; Asemityzm, 1896; O pojedynku, 1892; O związku sztuki z moralnością, 1887; W sprawie sztuki z powodu książki Stanisława Witkiewicza "Sztuka i krytyka u nas", 1892; Niebo nocne a dzienne, 1900; Wieczory nad Lemanem, wyd. 5, tłumaczone na język niemiecki, rosyjski, hiszpański, serbski, [francuski, angielski, portugalski, holenderski, chorwacki, węgierski, japoński,] w formie rozmowy towarzyskiej ludzi różnych zapatrywań podają apologię wiary katolickiej. Świętych Obcowanie: część I: Komunia między duszami, 1903 (dzieło przerwane śmiercią M - o.); Pielgrzymka życia, wyd. 2, 1892; O rozmyślaniu i rachunku sumienia podług św. Ignacego, wyd. 4, 1893; Skarb duchowny dla Braci Towarzystwa Jezusowego (reguły T. J. i ćwiczenia duchowne św. Ignacego), 1894; Novem officia erga Sacr. Cor Jesu ad mentem B. Margarithae Alacoque concinnata, Tarnopol 1881; Mowa na obłóczynach Natalii z Jezierskich Popielowej u Karmelitanek w Krakowie, 1899; O nabożeństwie do Serca Jezusowego w stosunku do dogmatu i kultu katolickiego, 1886; Opowiadanie Wyznawcy, Tarnów 1893; Ostatni dzień Flawiuszów, tragedia historyczna (dzieło pośmiertne), 1910; "Spowiedź" rosyjskiego pisarza Lwa Tołstoja, 1888. Nadto w "Przeglądzie Powszechnym" z górą setka artykułów i recenzyj; 40 przemówień w Kazaniach i szkicach księży T. J.; O szkole katolickiej, referat w Księdze pamiątkowej Wiecu katolickiego w Krakowie 1893. (Por. Kobyłecki, Ks. Maryan Morawski T. J., Kraków 1901; Załęski, Jezuici w Polsce, t. ostatni; Popiel Paweł, w "Przeglądzie polskim" z 1901; J(adwiga) R(ostworowska) w nr. 109 "Czasu" z 1901)". – Marian Bartynowski (artykuł w "Podręcznej Encyklopedii Kościelnej" opr. pod red. ks. Zygmunta Chełmickiego, M.–N., Tom XXVII–XXVIII. Warszawa 1912, ss. 214-215).

 

(d) "Renan Ernest, jeden z najsłynniejszych obrońców niewiary w XIX wieku, autor licznych dzieł o początkach judaizmu i Chrystianizmu, a głównie znany w świecie jako twórca "Życia Jezusa". Katolicka Bretania była jego ojczyzną. Ur. 27 lutego 1823 r. w m. Tréguier. Wzrastał w trudnych warunkach. Po śmierci ojca, kapitana na statku kupieckim, wychowaniem dzieci, z których Ernest był najmłodszym, zajęła się matka, kobieta rozumna i energiczna. Pierwsze wykształcenie otrzymał w małym seminarium miejscowym prowadzonym przez księży. Tam też powoli przygotowywał się do stanu kapłańskiego. W 16 roku życia za staraniem swej siostry Henryki nauczycielki przeszedł do Paryża do szkoły wzorowo urządzonej i prowadzonej przez późniejszego arbpa Dupanloup. Nowe środowisko zrobiło na Renanie ogromne wrażenie. Poczuł on w sobie nowe życie, które powoli torowało sobie drogi. Dupanloup, niezrównany przewodnik młodzieży nie mógł reagować na ukryte w głębi tajniki jego duszy. Jego wiara nie doznała głębszych wstrząśnień. Przez trzy lata kształcił się Renan pod kierunkiem Dupanloup'a, czyniąc niezwykłe postępy w naukach. W 19-ym roku jako maturzysta Renan opuścił zakład, taki sam jak dawniej pobożny, moralny, ale uzbrojony pod względem wiedzy, ale przemieniony pod względem usposobienia. Teraz przeszedł do seminarium duchownego. Studia filozoficzne odbywa w Issy. Od pierwszej chwili zjednał sobie uznanie przełożonych. Mając ich poparcie Renan zawsze kochający książkę wszystkie wolne chwile poświęcał studiom, które niestety prowadził niesystematycznie i bez dozoru. W dziełach filozofów, przeważnie nowych, jak Descartes, Malebranche, Leibnitz, Pascal, szukał pogłębienia niewysoko postawionych wykładów seminaryjnych. Powoli przejmował się duchem tych pisarzy, a ich wpływ zaznacza się w uleganiu Renana poglądom panteistycznym, co gorsza, doznając wątpliwości religijnych, których mu należycie nie wyjaśniano. Renan już teraz w seminarium począł tracić wiarę. Profesorowie, którzy lepiej go znali, radzili mu przejść do szkoły normalnej i zostać nauczycielem świeckim. Rady jednak rektora, z którym nie był zupełnie szczery, i innych profesorów – przemogły. Renan uspokoił się w sumieniu, postanowił przejść na teologię. W październiku 1843 r. rozpoczął swe studia teologiczne w seminarium św. Sulpicjusza w Paryżu. I tutaj Renan swoją pracowitością, postępowaniem zjednał sobie ogół profesorów; z całym zapałem wziął się do pracy, szczególną uwagę skierował na niezwykłe wykłady Le Hir'a – wykłady języków wschodnich. W tej dziedzinie po roku pracy poczynił tak znaczne postępy, że Le Hir w zastępstwie powierzył mu wykład gramatyki hebrajskiej. Prócz tego przełożeni nie przenikając głębi jego duszy, pozwolili mu uczęszczać na słynne kursy biblijne Quatremére'a, trochę racjonalisty, wykładającego w kolegium francuskim i Reynaud'a w bibliotece narodowej. Słowem w dziedzinie nauk Renan czynił szybkie postępy. Niestety, wiara gasła w jego sercu z dniem każdym. Dawne powątpiewania na tle filozoficznym znalazły podporę w dziedzinie filologicznej. Renan studiujący tutaj niemieckich racjonalistów jak Gesenius, Ewald, Straus, Bauer, Hegel, Herder, Goethe – przejmował się ich duchem, oddalał się od Kościoła, a nawet, jak to podczas wakacji r. 1845, po głębszym zastanowieniu skonstatował, przestał być katolikiem. Pod wpływem tego stwierdzonego faktu opuszcza seminarium. Rozpoczyna nowe życie w warunkach niezwykle trudnych. Pomocy ofiarowanej mu przez dawnych przełożonych nie przyjął; przejęty niechęcią a nawet nienawiścią ku katolicyzmowi zrywa wszelką łączność z przeszłością. Wspomagała go natomiast siostra zadowolona z jego kroku. Początkowo zamieszkał jako korepetytor w pensjonacie przy liceum Henryka IV; wolne zaś chwile poświęcał doskonaleniu się w ulubionych studiach filologicznych. Chodził do kolegium francuskiego na wykłady hebrajskiego i syryjskiego profesora Quatremere'a a do szkoły języków wschodnich na lekcje arabskie Reynaud'a; prócz tego Burnouf wtajemniczył go w sanskryt i gramatykę porównawczą języków indoeuropejskich. Zajęty tą pracą nie zapominał i o egzaminach, które w tym czasie przeszedł zyskując stopień licencjata. Ten też okres wytężonej pracy uwieńczył napisaniem pierwszych swych dzieł, jak "O początkach mowy", "O studiach greckich w średnich wiekach" i "Historia języków semickich" napisana 1847 r. a uwieńczona nagrodą akademii; praca ta później (1855) rozszerzona zjednała mu sławę wybitnego filologa. Występuje w niej przeciwko ogólnie przyjętej teorii o jedności pierwotnej mowy rodzaju ludzkiego. W 1849 r. zwiedza Włochy, gdzie w tamtejszych bibliotekach zbiera materiały do "Historii literackiej Francji". Jednocześnie pracuje nad swą rozprawą doktorską "Averroés et l'Averroisme". Paris 1852. W 1856 r. Akademia des inscriptions et belles lettres pod świeżym wrażeniem "Historii języków semickich" wybrała go swoim członkiem. Był to dlań wielki zaszczyt. Od tej też chwili rozpoczyna się nowe życie; honory i sława otaczają jego dni. Akademie i stowarzyszenia naukowe zaliczają go w poczet swych członków. Nie zmniejsza jednak swej pracy. Owszem, teraz pracuje w "Towarzystwie azjatyckim", pomaga Le Clerc'owi w redagowaniu "Historii literackiej Francji", pisze liczne artykuły wydane pt. "Etudes d'histoire religieuse" (1857) i "Essais de morale et de critique" (1859), tłumaczy księgę Hioba (jedna z lepszych prac Renana) 1859 i "Pieśń nad pieśniami" (1860). W r. 1860 za zgodą Napoleona III staje na czele misji naukowej, która ma zbadać Fenicję, jej pomniki, jej sztukę. Z zadania swego wywiązuje się znakomicie. W dziele "La mission de Phénicie" (1864) wypowiedział swe wnioski o naturze sztuki fenickiej, o wpływach asyryjsko-babilońskich na Grecję za pośrednictwem Fenicjan. Ale pobyt ten na Wschodzie wprowadza zmianę w jego pracy naukowej. Badając dzieje ducha ludzkiego Renan skonstatował doniosłość faktu zjawienia się religii chrześcijańskiej na ziemi. Zwrócił więc szczególniejszą uwagę na ten dziejowy wypadek; jego wyjaśnieniu postanowił poświęcić swe pióro.

 

Będąc więc na Wschodzie udał się do Palestyny, zwiedził miejsca naznaczone obecnością Jezusa Chrystusa, nie pomijając żadnej ważniejszej miejscowości. W chwilach wolnych skreślał wrażenia swoje osobiste, opracowywał poszczególne zdarzenia Ewangelii św. Po powrocie do kraju otrzymał katedrę języków wschodnich w Collège de France; teraz też opracował i wydał znane "Życie Jezusa" (1863). Dzieło to napisane językiem pięknym zyskało mu popularność. Niestety, Renana Chrystus Pan przedstawiony w nim jest bez aureoli Bóstwa. Jezus Chrystus jest marzycielem, w którego sercu wskutek zewnętrznych warunków powstało i rozwinęło się przeświadczenie o mesjańskim charakterze. Nic dziwnego, że dzieło to pomimo rozgłosu i uznania w obozie racjonalistów wywołało oburzenie Chrześcijan. Rząd pod naciskiem opinii, listów, żądań biskupów zmuszony był zawiesić jego wykłady w Collège de France (1864). Od tej chwili Renan oddaje się wyłącznie pracy naukowej nad początkami Chrześcijaństwa. A owoce swych studiów ogłaszał w kolejno po sobie następujących dziełach: "Les Apôtres" (1866), w tej pracy Renan oparł się na faktach opowiedzianych w pierwszym rozdziale "Dziejów Apostolskich". Dał im własne wyjaśnienie. Wspaniałe są tutaj dwa przedostatnie rozdziały o stanie świata w połowie pierwszego stulecia i o prawodawstwie religijnym tego czasu. "S. Paul" – książka znakomicie ułożona, przepełniona tradycją i prawdziwymi pięknościami literackimi, nie wolna jednak od zasadniczych błędów wynikających z światopoglądu autora. "L'Antechrist" (1873), gdzie w sposób jemu tylko właściwy przedstawił dzieje dziesięciu lat życia Kościoła; patrzymy tam na prześliczne obrazy męczeństwa chrześcijan, zarówno jak doznajemy przerażenia wobec okrucieństw Nerona. W 1876 r. ogłasza "Les évangiles et la seconde génération", kreśli w nim ostateczne wyniki badań nad historyczną stroną czterech Ewangelii, opowiada dzieje Kościoła do 117 r. Praca ta należy do najmniej interesujących, różnorodność przedmiotu i liczne dyskusje nużą czytelnika. W "l'Eglise chrétienne" (1879) przedstawił życie Kościoła do r. 157; w te 40 lat rozwoju kościelnego wplótł opowiadanie o najważniejszych zdarzeniach polityki, filozofii, kultury ogólnej. Wreszcie w 1882 r. ogłosił dzieło "Marc Auréle et la fin du monde antique". W zbyt jasnych kolorach uwydatnił w nich postać "najlepszego" z cezarów i jego stosunek do Kościoła; natomiast charakter chrześcijan przez Marka Aureliusza krwawo prześladowanych wypadł blado, "Marek Aureliusz" jest siódmym, ostatnim tomem jego wielkiej pracy o początkach Chrześcijaństwa (Les origines du Christianisme). Główną wadą tej pracy jest negacja nadprzyrodzoności. Dlatego też dzieło to pomimo niebywałej piękności stylu i wielkiej znajomości przedmiotu w zakresie przygotowawczym jest pracą niekompletną, jest "tkaniną błędów", co na wypadek możliwości cudu uznał sam autor.

 

Po ukończeniu tych prac Renan zabrał się do nowych studiów nad religią i historią żydowską. Wieść o tym w świecie przyjęto z radością. Spodziewano się, że Renan orientalista fachowy, znany z licznych rozpraw w dziedzinie archeologii, lingwistyki i epigrafiki w równie wspaniałych odsłonach przedstawi przeszłość narodu żydowskiego. Trzy tomy tej pracy ukazały się za życia autora, czwarty i piąty już po jego śmierci. Trzy pierwsze tomy są dziełem wykończonym; opowiada w nich Renan dzieje żydów od Abrahama do powrotu żydów z niewoli babilońskiej. Mówiąc o patriarchach przeczy historyczności pierwszych ksiąg Mojżesza; opowiadania biblijne od Abrahama do Samuela uważa Renan za wymysł późniejszych czasów; księgi Mojżesza stawia niewiele wyżej od pieśni Homera. Pismo św. jest dlań zbiorem legendarnych opowiadań. Słowem Renan przyjął i przeprowadził w "Historii" poglądy głoszone przez skrajne szkoły racjonalistów niemieckich i holenderskich. O wartości więc naukowej "Historii" Renana mowy być nie może.

 

Renan prócz pracy naukowej usiłował odgrywać rolę i na polu politycznym. Ale tutaj doznawał zawodu. Nie wszedł ani do Izby, ani do Senatu, pomimo iż w r. 1869 postawił swą kandydaturę do Izby. On, pisarz wybitny, ale mówca mierny a żaden organizator nie znalazł poparcia u swoich wyborców. Swe poglądy polityczne i społeczne wypowiedział w licznych rozprawach, drukowanych w czasopismach, a wydanych między innymi w książce "La Reforme intellectuelle et morale" (1871); w jednej z rozpraw (La monarchie constitutionelle de France) Renan wypowiada surowy sąd o rewolucji, daje szereg projektów, które by przyczyniły się do odrodzenia jego narodu, – między innymi zaleca przejęcie się kulturą niemiecką.

 

Prócz tego Renan znany jest z dzieł filozoficznych. W "Dialogach filozoficznych" (1876) wypowiada Renan wiele sofizmatów o Bogu, religii, etyce, przyrodzie, przyszłości rodzaju ludzkiego. Te same myśli, tylko w sposób jaskrawy, rozwija Renan w dramatach, jak "Caliban" (1878), "L'eau de Jouvence" (1886), "Le Prêtre de Nemi" (1885), "L'abbesse de Jouarre" (1886). Dramaty Renana były przedmiotem najróżnorodniejszych sądów krytyków; właściwie są one filozoficznymi rozprawami, brak im życia. Praca "Examen de couscience philosophique" (1888) jest krótkim jasnym streszczeniem myśli Renana rozrzuconych w jego pracach filozoficznych. Do dzieł filozoficznych należy również i duża książka "L'avenir de la science" (1890) opracowana już w r. 1848.

 

W ostatnich latach napisał pamiętniki: "Souvenirs d'enfance et de jeunesse". Prócz tego znane są Renana liczne prace naukowe i rozprawy drukowane w "Journal des Debats" i w "Revue des deux mondes". Niektóre z nich wydał oddzielnie w "Nouvelles études d'histoire religieuse" (1884); należą do najlepszych rozpraw Renana "Discours et conférences" (1887). "Mélanges d'histoire et de voyages" (1890). "Feuilles détachées" (1891) – zawierają już to krótkie artykuły Renana, już też liczne przepiękne jego przemówienia, które wygłaszał na posiedzeniach akademii i w innych okolicznościach. Najwspanialszym jest jego pochwała Claude Bernarda, wypowiedziana w 1870 r., gdy sam zajął po nim krzesło wśród nieśmiertelnych w akademii. Ze wszystkich prac Renan najwięcej ukochał "Corpus inscriptionum Semiticarum", gdzie umieścił wiele artykułów treści epigraficznej, archeologicznej lub lingwistycznej. Do ostatnich lat nie przerywał pracy. Miłym dlań zajęciem były wykłady języków wschodnich, które od r. 1871 prowadził w Collège de France wobec nielicznego ale dobranego grona słuchaczy.

 

W murach też Collège de France, gdzie mieszkał, zakończył swe życie w 1892 r., bez pociechy religii, którą w głębi duszy nienawidził. Niewierząca Francja, dla której pracował i której był duchowym przewodnikiem, uczciła go cywilnym pogrzebem. Ciało jego złożono w Panteonie.

 

Renan jest znany w świecie. Niezwykle zdolny stylista, pióro swe poświęcił kwestiom pierwszorzędnym. Religia i jej różnorodne życie były tematem, co zajął umysł tego genialnego pisarza. Wykolejony za młodu, niewykształcony pod względem dogmatycznym zerwał z zasadami pierwszego swego wychowania. Co więcej, dawną swą religię znienawidził. I właśnie nienawiść religii katolickiej jest tłem jego prac. Wszystkie też dzieła tchną jedną myślą – myślą poniżenia religii, zwalczania Kościoła. Dlatego też Renan dla ludzi nienawidzących Kościoła katolickiego stał się przewodnikiem duchowym, teologiem sekty, a dzieła jego skarbnicą pocisków przeciw Kościołowi.

 

Filozoficzne dzieła Renana przenika duch sceptycyzmu. Zasadnicze prawdy – Bóg, nieśmiertelność duszy – u Renana przyjęły formę panteistyczną lub też są czczą formą. Nie ma dlań w świecie śladu wyższej myśli oprócz ludzkiej, świat podlega niezmiennym prawom i dąży do stopniowego rozwoju życia. Słowem, w filozofii Renana nie ma nic pozytywnego. Podstawą jej jest negacja poglądu chrześcijańskiego.

 

Jedynym polem, gdzie Renanowi należy się słuszne uznanie, jest dziedzina archeologii, epigrafiki, lingwistyki; ale dzisiaj już i na tym polu nauka poczyniła znaczne postępy, a niektóre poglądy Renana są w rażącej sprzeczności z wynikami najnowszych badań. Słowem, czas usuwa w zapomnienie pamięć Renana. Jego sława naukowa maleje. Nie pomagają wysiłki jego przyjaciół, a wrogów Kościoła. Jego fałszywe poglądy na pochodzenie monoteizmu, karykatura dziejów narodu żydowskiego, jednostronnych w przedstawieniu początków Chrześcijaństwa, poniżenie postaci Zbawiciela, są to wielkie błędy Renana, których nie osłoni piękno formy. (Por. ks. Zaremba, Racjonalizm biblijny, 1891; ks. Morawski, W czem tkwi siła Renana, 1803; ks. Dębicki, Renan i renanizm, [w:] "Przegl. Kat." 1897; ks. Pawlicki, Żywot i dzieje Ernesta Renana, 2 t., 3-e wyd. "Biblioteki Dzieł Chrześcijańskich" 1905; Er. Hello, Renan et la vie de Jésus, 1866; Allier, La philosophie d'Ernest Renan, Paris 1895; Darmesteter, Vie d'Ernest Renan, Paris 1898; Faguet, Ernest Renan, [w:] "Revue de Paris", juillet-aout, 1898; Denis, La critique religieuse de Renan, Paris 1898; Platzhoff, Ernest Renan, Dresde 1900; Vigouroux, Les livres saints et la critique rationaliste, Paris, t. II; Vigouroux-Fillion, Dictionnaire de la Bible, fasc. 24, Paris 1910; Fillion, Les étapes du rationalisme, Paris 1911; Schweitzer, Von Reimarus zu Wrede, Leipzig 1913)". – Ks. Roman Archutowski (art. w "Podręcznej Encyklopedii Kościelnej" opr. pod red. ks. Zygmunta Chełmickiego, P-Q-R. Tom XXXIII-XXXIV. Warszawa 1914, ss. 237-240.

 

(e) Por. 1) Ks. Marian Morawski SI, a) Filozofia i jej zadanie. (Wydanie trzecie). b) Kilka słów o książce "Filozofia i jej zadanie". (Polemika z ks. Stefanem Pawlickim CR). c) "Spowiedź" Lwa Tołstoja. d) "Wyznania" liberała. e) Recenzja "Bez dogmatu" Henryka Sienkiewicza. f) Klasycyzm w szkołach średnich. g) U stóp Sfinksa. h) Rzym – Koloseum. (Wrażenia z podróży). i) Narodowość wobec filozofii i wobec chrystianizmu. j) Dogmat łaski. 19 wykładów o porządku nadprzyrodzonym. k) O nabożeństwie do Najświętszego Serca Jezusowego w stosunku do dogmatu i kultu katolickiego. l) Dziewięć nauk o Sercu Jezusowym, jako Sercu Kościoła. m) O Kościele jako znaku, któremu się sprzeciwiają. n) Świętych Obcowanie. Część pierwsza: Komunia między duszami. o) Wieczory nad Lemanem. Co robić. p) Podpieracz katolicyzmu. q) Asemityzm. Kwestia żydowska wobec chrześcijańskiej etyki.

                                     

2) Ks. Władysław Michał Dębicki, a) Wielkie bankructwo umysłowe. Rzecz o nowoczesnym skrajnym sceptycyzmie naukowo-filozoficznym. b) Wariacko-zbójecka filozofia (Fr. Nietzsche). c) Anioł upadły. Lamennais w oświetleniu najnowszym. d) Katolicka pogarda świata.

 

3) O. Tilmann Pesch SI, Chrześcijańska filozofia życia.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMIV, Kraków 2004

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: