DZIEJE NARODU POLSKIEGO

 

(WIECZORY POD LIPĄ)

 

LUCJAN SIEMIEŃSKI

 

––––––––

 

WIECZÓR XVII.

 

Jako król chce wracać do Litwy po śmierci Jadwigi. – Wojna na Krzyżaki. – Polacy śpiewają pieśni nabożne przed bitwą i z pomocą Bożą zwyciężają Krzyżaków. – Na sejmie w Horodle, Litwini bratają się z szlachtą polską. – Chytry cesarz Zygmunt przyjeżdża do Łucka i podmawia Witolda, aby królem się ogłosił. Polacy odkrywają zdrady cesarskie. Jagiełło na starość źle się sprawuje, za co go łaje Zbigniew Oleśnicki. – Jagiełło jedzie odbierać hołd od Wołochów i zaziębiwszy się umiera. – Obyczaje dziwne tego króla.

 

Po śmierci nieodżałowanej Jadwigi, myślał już król Jagiełło wracać na Litwę; ale Polacy go zatrzymali, mówiąc: że choć królowa nie żyje, do niego się przywiązali, proszą go więc, aby i nadal im królował. Pomyślano także o nowym dla niego małżeństwie z Anną, córką hrabi cylejskiego; jakoż pojął ją za żonę; ale nie bardzo polubił, bo nie umiała po polsku, tylko po niemiecku; z czasem jednakże wyuczyła się polskiego języka.

 

Litwa nie mogła się żadną miarą uspokoić, bo Krzyżacy ciągle podniecali kłótnie i nieporozumienie między braćmi Jagiełłowymi, podszczuwając jednych na drugich. Najbardziej zaś gniewali się o to, że Witold pogodził się z Jagiełłą; udali się przeto do Świdrygiełła, drugiego brata królewskiego, i tego zbuntowali przeciw niemu. Te chytre podstępy i zamachy dopiekły do żywego Jagielle i przebrały jego cierpliwość, ściągnął więc ogromne wojsko i udał się ku Prusom, aby raz na zawsze przytrzeć rogi niespokojnym Krzyżakom. Z Polakami połączyła się Litwa i Ruś, jako też i Tatarowie; nawet hufiec Czechów także się znajdował przy nas, w którym walczył ów później wsławiony husyta Żyszka. Król wszedłszy na nieprzyjacielską ziemię, stanął obozem pod Grunwaldem, a wziąwszy chorągiew królewską w rękę, na której był orzeł biały w koronie, zaczął się głośno modlić do Boga, prosząc, aby w tej bitwie okazał sprawiedliwość Boską, dodając: Ale, żem pewny, jako przy naszej stronie słuszność, tedy podnoszę tę chorągiew w Imię Twoje Przenajświętsze! – Zapłakało całe wojsko, i zaczęło śpiewać pieśń świętego Wojciecha:

 

Boga Rodzica Dziewica,

Bogiem sławiona Maryja!

 

Która to pieśń pobożna była hasłem wojska polskiego do bitwy.

 

BITWA Z KRZYŻAKAMI POD GRUNWALDEM

 

Zaraz tedy po Mszy świętej sprawiono wojsko do boju, którego było 51 chorągwi, czyli pułków polskich, a 40 litewskich. – Polskiemu wojsku hetmanił Zyndran Maszkowski, miecznik krakowski; litewskiemu zaś Witold, a naczelne dowództwo miał sam król. Na prawym skrzydle stanął Witold z Litwą, Rusią i Tatary, po lewej Zyndran z Polakami, a we środku starzy i doświadczeni rycerze. Król pomodliwszy się, wsiadł na cisawego konia, i objeżdżał wojsko, upominając, aby się mężnie potykało. Wtenczas to przyjechało od mistrza krzyżackiego dwóch posłów, którzy przyszedłszy przed króla, mówili: Sławny królu! Mistrz pruski Ulryk, przysyła ci te dwa miecze, tobie jeden, a Witoldowi drugi, abyś się miał czym bronić! Na co król odrzekł z pokorą: przyjmujemy te miecze, może się na was przydadzą. – Widzicie same, moje dziatki, że to było urąganie się z króla polskiego i z Litwy, o której mistrz krzyżacki mówił: że u Litwy więcej łyżek, jak zbroi w obozie. Ale przypłacili oni to srodze, bo zaraz uderzono w trąby i kotły. Krzyżacy zaczęli z armat strzelać na naszych, ale im nic kule nie szkodziły. Pierwszy to raz wtedy zaczęto broni palnej używać w bitwach, gdyż dopiero niedawno proch został wynaleziony. Oba wojska uderzyły potem na siebie, i wielki był chrzęst zbroi, i łamanie się kopii, a szczęk mieczy. Litwa i Tatarzy nie mogąc wytrzymać gwałtownego natarcia Krzyżaków, zaczęli z początku ustępować, lecz Polacy ich poparli. – Wtenczas to krzyżacki jeden rycerz, nazwiskiem Dipold Kiekryc, rzucił się na króla, chcąc go przebić włócznią; aż oto, Zbigniew Oleśnicki, co był przy boku Jagiełły, odbił włócznię, a król dopiero Niemca w same czoło ciął mieczem. Tego Oleśnickiego, że był człowiek godny, król zrobił potem biskupem krakowskim. W tej bitwie poległ sam mistrz krzyżacki Ulryk Jungingen i około 40 tysięcy krzyżackiego wojska; chorągwi zaś krzyżackich zdobyli Polacy 51. – Bitwa pod Grunwaldem była wielką, walną bitwą, w której los całego wschodu Europy rozstrzygnięty został, Zakon Krzyżacki, choć wsparty całą potęgą Niemiec, uległ, i złamany tą klęską, już się więcej podźwignąć nie mógł. Przeciwnie Polska nabierała coraz więcej potęgi i znaczenia. – Przed tą bitwą święty Stanisław miał się ukazać na powietrzu, i dawać znak Polakom, że nieprzyjaciół zwyciężą. – Dowódca czeskiej chorągwi Żarnowski, uciekł był z bitwy; o czym gdy się własna jego żona dowiedziała, wyrzekła go się i nie chciała z nim mieszkać.

 

Po tej wygranej, król jeszcze dobywał niektórych zamków pruskich, na koniec zrobił pokój, i wrócił do Krakowa, gdzie wielkie nabożeństwo odprawił w kościele, a na zamku zawiesił chorągwie na Krzyżakach zdobyte.

 

Uspokoiwszy się od najgorszych swoich wrogów, myślał Jagiełło jakby pobratać na wieki Litwinów z Polakami; na ten koniec, zwołał sejm do Horodla r. 1413, gdzie się dużo litewskich i polskich panów zjechało. Ażeby dwa narody się kochały, potrzeba je zrównać, to jest, aby tych dobrodziejstw, jakich jeden doznaje, doznawał drugi. Jagiełło więc bojarów litewskich uwolnił od służebności i poddaństwa panującym książętom litewskim, a nadał im taką wolność, jaką mieli Polacy. Niczym też człowieka tak nie przyciągnie, jak kiedy się mu daje wolność; obsyp go skarbami, stawiaj mu najlepsze jadło, a nie daj wolności, to wszystko obrzydnie. Polskę też kochali ludzie, i szli do niej, jak pszczoły na miód, a to dla wielkiej swobody, jakiej nigdzie równej nie było. Otóż kiedy Litwa porównała się z Polakami, wielka była radość; i zaraz Litwini zaczęli brać herby szlachty polskiej, i nazywać się braćmi. Ale Witold i inni książęta, nie bardzo byli temu radzi, i wszelkimi sposobami przeszkadzali. Pomagał im do tego Zygmunt cesarz niemiecki, któremu pobratanie się tych dwóch narodów, było solą w oku. Z tego to powodu Zygmunt cesarz przyjechał do Łucka na Wołyniu roku 1429, dla widzenia się z Jagiełłą i Witoldem, i jak mówił: dla porozumienia się, jakby można odpędzić Turków, co państwo greckie zaczęli już podbijać, i cisnąć się do Europy. Chytry Zygmunt niby to o tych rzeczach radził, a po kryjomu podburzał Witolda, aby się królem litewskim ogłosił i od Polski oderwał; co więcej, zaczął nawet namawiać Jagiełłę, aby bratu Litwy ustąpił. Ale panowie polscy, a szczególniej Zbigniew Oleśnicki, biskup krakowski, wiedząc dobrze, co się święci, mocno się sprzeciwiali temu rozerwaniu dwóch królestw, i gromili tak Witolda, jak samego króla. – Wszyscy pokwaszeni rozjechali się z Łucka; Witold tylko odgrażał, że jak mu nie dadzą korony, tedy on ją sobie sam weźmie. – Długie to były jeszcze korowody o tę koronę, ale Polacy mocno stali przy swoim, i pilnowali, aby nie było jakiej zdrady. Mając tedy baczne oko, złapali cesarskich posłów z listami do Witolda, w których cesarz pisał, że mu dwie korony lada dzień przyśle, jedną dla niego, drugą dla jego żony. – Witold tymczasem gotował się do koronacji w Wilnie, sprosił gości, wydawał huczne uczty, ale korony jak nie przychodziły, tak nie przychodziły, gdyż Polacy dniem i nocą pilnowali, aby żaden Niemiec nie przemknął się do Litwy. Pomału też i panowie litewscy, co sprzyjali Witoldowi, przekonali się, że ta koronacja na złe by wyszła, bo tak cesarz, jak Krzyżacy, pewnie by ciężkie jarzmo za tę koronę nałożyli na Litwę. Ale Witolda wstyd było, że się już ogłosił królem, pospraszał na to gości, a na niczym skończył; to go tak bardzo zmartwiło, iż niebawem w Trokach życie zakończył r. 1430.

 

Wielki to był bohater, moje dziatki, on to bił Tatarów, Krzyżakom dawał się we znaki; a w kraju dobrze gospodarzył; kupców do siebie przynęcał; lubił żyć wspaniale i gościnnie; Polaków też bardzo kochał. – Miał on sekretarza Małdrzyka Polaka, który gdy od niego odstawał, Witold oprócz sukien, koni i innych rzeczy, jakie mu podarował, kazał mu dać jeszcze 100 kop groszy praskich, co usłyszawszy jego żona księżna Julianna, zaczęła się gniewać, że tyle pieniędzy wyrzuca; na to Witold kazał drugie sto przynieść, i dopokąd skąpa niewiasta nie zamilkła, dopóty po sto kop noszono, tak, że Małdrzyk z ośmiuset kopami groszy odjechał. To wam pokazuje, że lubił dotrzymać słowa i nie był sknerą, ale wspaniałym i hojnym, jak na monarchę przystoi. – Po śmierci Witoldowej, wpadł zaraz Świdrygiełło, który u Krzyżaków siedział i zaczął się dopominać o rządy nad Litwą. Przyszło do wielkich zaburzeń, tak, że Polacy musieli iść z wojskiem na Ruś i tam ze Świdrygiełłem się rozpierać orężem. Jagiełło też nie umiał sobie dać rady, bo już był stary, i zawsze słaby na duchu, tak, że nim obracał każdy, jak chciał. Najbardziej stawał w obronie całości Polski Zbigniew Oleśnicki, który potem został kardynałem, co więcej jeszcze znaczyło, niż arcybiskup. On to nieraz Jagielle prawdę wyciął gorzką, chociaż jemu winien był swoje wyniesienie i wielkość, i tak pewnego razu na sejmie w Korczynie 1434, zaczął go karcić bez ogródki: że pijaństwu oddaje się po nocach; że pozwala sługom swoim obdzierać biednych kmiotków; że tłumy ludu wołają o sprawiedliwość, a on nie wyrządza jej nikomu; na koniec, jeżeli się nie poprawi, czeka go klątwa kościelna. – Jagiełło, który wtedy miał już 86 lat, zebrał ostatnie siły i drżącym głosem odpowiedział: że nikt nie ma prawa tak doń przemawiać; ale gdy się za królem żaden z panów na radzie nie ujął, wyszedł z izby i zalał się łzami. – Dobrać to jest gorliwość taka, moje dziatki, ale trzeba też mieć wzgląd na stary wiek i ułomności ludzkie; tym bardziej, że Zbigniew miał w swym ręku wszystko, i mógł był dobrze robić, bez oglądania się na Jagiełłę, który już był w tak podeszłym wieku.

 

Po Wielkiejnocy, chciał Jagiełło odbierać hołd, czyli przysięgę poddaństwa od hospodara wołoskiego i multańskiego w Haliczu na Czerwonej Rusi, pojechał tam, ale że powietrze się zmieniło i śniegi spadły, przeto przeziębił się i rozchorował. Lubił też po nocy słuchiwać śpiewu słowika, co jeszcze bardziej pogorszyło jego chorobę, tak, że ostatniego maja 1434 roku w Gródku pod Lwowem, Bogu ducha oddał. Przed śmiercią zdjął z palca pierścień, który nosił od ślubu z Jadwigą, i kazał go oddać Oleśnickiemu, mówiąc, że mu dziękuje za te napominania w Korczynie, i że mu oddaje w opiekę czwartą żonę swoją Zofię i dzieci. Nie miał Jagiełło wielkiego rozumu, ani wielkiej zdolności, ale tę miał przynajmniej zaletę, że gdy wiedział, że sam czego nie potrafi, to drugim mądrzejszym kazał robić. Zachował też jeszcze niektóre obyczaje pogańskie, i tak, kiedy przypadkiem lewy but pierwej obuł, niż prawy, wierzył, że tego dnia nieszczęście go spotka; a kiedy z domu wychodził, zawsze nogą kółko nakreślił na ziemi. Ubierał się bardzo skromnie; najczęściej chodził w baranim kożuszku; za młodu nigdy ani wina, ani piwa nie pijał; na starość jednak lubił zaglądać do dzbana. W nocy zwykle długo siedział, za to późno wstawał, i nierychło chodził na Mszę do kościoła. – Ze czterech żon, zostawił tylko córkę jedną, która młodo zmarła, i dwóch synów, Władysława i Kazimierza.

 

–––––––––––

 

 

Dzieje Narodu Polskiego spisane przez Lucjana Siemieńskiego, a przedrukowane z edycji Poznańskiej, pod tytułem "Wieczory pod lipą" i ozdobione rycinami Antoniego Oleszczyńskiego. 1848, ss. 100-107.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXVII, Kraków 2017

Powrót do spisu treści książki Lucjana Siemieńskiego pt.
Wieczory pod lipą czyli Historia narodu polskiego

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: