WYBÓR KAZAŃ

 

NIEDZIELNYCH I ŚWIĄTECZNYCH

 

KS. JÓZEF STAGRACZYŃSKI

 

 

Na Boże Narodzenie

–––––––

 

KAZANIE I.

 

Cztery tysiące lat oczekiwania

 

"Weselcie się, a chwalcie społem pustki Jeruzalem, bo Pan ucieszył lud swój,

odkupi Jeruzalem. Zgotował Pan ramię święte swoje przed oczyma

wszech narodów; i ujrzą wszystkie kończyny ziemi

zbawienie Boga naszego" (Iz. 52, 9-10).

 

Tak się odzywał Prorok Izajasz do ludu swojego. Rodzaj ludzki przez grzech utracił ono pierwsze zbawienie od Boga, dane w raju. Odtąd tysiące lat wyczekiwał na drugie zbawienie, które Bóg obiecał. To drugie zbawienie widzieli Patriarchowie jakoby w mroku; jaśniej widzieli je Prorocy, – dziś to zbawienie stawa przed nami już w ciele, we widomej, dotykalnej postaci: "Słowo stało się ciałem...".

 

Cztery niedziele adwentowe przypominają cztery tysiące lat wyczekiwania za spełnieniem się onej wielkiej obietnicy Pańskiej. Tyle czasu było potrzeba, zanim się zjawiło to drugie zbawienie od Boga. Cztery tysiące lat!... Wobec tego ogromu czasu nasuwa się samo przez się pytanie: Dlaczego to Bóg przez cztery tysiące lat trzymał niebo niejako zamknięte; dlaczego tak długo odwłóczył zesłanie zbawienia swojego? – Cztery tysiące lat! Jako piasek nad brzegiem morskim, którego nikt nie policzy, syny Adamowe zapadały bez liczby w przepaść wieczności, a nie oglądały tego zbawienia od Boga. Widzieli coraz rosnącą grzechu potęgę, widzieli zniszczenie, które grzech szerzył, przemocą grzechu zgnębieni szli na zatracenie bez liczby i końca. Z krzykiem wielkim błagali niebiosa, by się otworzyły i zesłały im zbawienie od Boga; lecz niebo zdawało się być głuche, obojętne na te błagania.

 

Mogłoby się zdawać, że się to nie zgadza z nieskończoną miłością Pana Boga, iż przez cztery tysiące lat dozwolił panować ciemnościom i śmierci nad ziemią. On taki miłościwy, On, który się lituje nad wszystkim, co stworzył, a jednak tak długo czekał, zanim zesłał zbawienie swoje...

 

Nad tym pytaniem dziś się zastanowimy.

 

Cztery tysiące lat, które poprzedziły przyjście Zbawiciela świata, to

 

I. Dowód sprawiedliwości Boskiej, którą ludzie mieli wpierw poznać w całej potędze.

 

II. Dowód zmiłowania Boskiego, aby ludzie przez tak długi czas nędzy tym goręcej pragnęli Zbawiciela.

 

III. Dowód wielkości tego zbawienia, które dopiero po długich przygotowaniach zjawić się mogło.

 

 

I.

 

Jak okręt, pozbawiony steru i przewodnika, wśród burzy nocnej miotany falami na wsze strony, każdego momentu narażon jest na rozbicie i zatonięcie: tak naród ludzki, skutkiem upadku Adamowego pozbawiony światła i prawdy, błąkał się po drogach ziemskiego żywota, miotany nawałnością rozhukanych żądz swoich, pędzony na przepaść zatracenia.

 

"Stróżu, co z nocy? Stróżu, co z nocy?" (Iz. 21, 11) – tak wołał świat w trwodze serca swojego, gdy poranek odkupienia nie nadchodził, przyjść nie chciał...

 

I czemuż to Pan ociągał się tak długo z pomocą? Czemu nie przysłał obiecanego Zbawiciela o kilka tysięcy lat prędzej, zanim zepsucie ludzkie doszło do takiej wysokości? Albo czemu zaraz po upadku nie nastąpiło odkupienie?

 

Odpowiadam: Dlatego, bo było potrzeba, aby świat wprzód poznał i uczuł sprawiedliwość Boską, a tym samym wielkość i ciężkość winy swojej.

 

Już pierwsi rodzice przekonali się, że sądy Pańskie prawdziwe i sprawiedliwe (Ps. 18, 10). Wspomnijcie na on wyrok Boski w raju. W następnych czasach Pan Bóg sądy swoje i sprawiedliwość swoją jeszcze potężniej objawiał przez wody potopu, przez ogień z nieba; – wszelako cztery tysiące lat i to straszliwe zepsucie, w jakie zabrnął ród ludzki – te będą na zawsze jak najwyraźniej świadczyły o sprawiedliwości Boskiej i o ciężkości przestępstwa ludzkiego.

 

Bóg dał człowiekowi wolną wolę. Człowiek mógł się przechylić na stronę Pana Boga; lecz mógł też obrać sobie – zło, mógł przestąpić przykazania Boże; w jednym i drugim wypadku musiał ponieść skutki.

 

Człowiek obrał zło; z własnej woli dostał się pod moc i panowanie złego, więc musiał ponieść wszystkie następstwa tego kroku. I nie można czynić zarzutu Bogu, że tych następstw grzechu nie powstrzymał. Gdyby Pan Bóg był dozwolił, żeby grzech przez drugie jeszcze cztery tysiące lat panował; gdyby tego strasznego jarzma nigdy nie odjął ziemi; gdyby był ludzi, podobnie jak uczynił z grzesznymi Anioły, na wieki odtrącił od oblicza swojego: któżby poważył się winować sprawiedliwość Boską, kiedy nie kto inny, jeno człowiek sam podał się na to zatracenie; kiedy człowiek sam był przyczyną, sprawcą nieszczęścia swojego i odrzucenia swojego? Ta więc czterotysiączna noc pogaństwa, te obrzydliwości pogaństwa, te obłąkania rodu ludzkiego, ta coraz wzmagająca się potęga grzechu – to wszystko było dziełem człowieka, dziełem jego wyłącznym, koniecznym następstwem jego odwrócenia się od Boga.

 

Gdyby tuż zaraz po upadku w raju przyszło było odkupienie, ludzie byliby prędko zapomnieli o winie swojej, o nieprawości swojej. Więc było potrzeba, by skutków grzechu swego zakosztowali w całej mocy i w całym rozkwicie złego, a tak poznali, czym grzech, a czym sprawiedliwość Boska.

 

Człowiek z dziwną lekkomyślnością, bez lęku i bez troski obiera sobie grzech, w hardości serca swego lekceważy sobie Boga i wolę Jego świętą i mówi: "Cóżem uczynił?". Więc Bóg dopuszcza, by nasienie złego i grzechu rosło, krzewiło się w oczach jego, by człowiek pożywał gorzkich owoców, które sam zaszczepił. Bóg czyni to w tym celu, by oszukanie grzechu i diabelskie omamienie, które w grzechu siedzi, rozwiało się; by człowiek poznał, co znaczy obrazić Stwórcę swojego.

 

Naród ludzki stoczył się na samo dno przepaści zatracenia. Leżąc w tej czarnej otchłani bezsilny, musiał wołać: "Tyś, o Panie, sprawiedliwy, a myśmy niezbożnie czynili" (II Ezdr. 9, 33). Przy końcu czterech tysięcy lat świat musiał zawołać: "Sprawiedliwie przyszło na nas to wszystko".

 

Jakaż w tym dla nas nauka! Bóg karze człowieka najdotkliwiej tym, że mu daje kosztować owoców grzechu, który uczynił. Najdroższa rózga ta, którą sobie człowiek sam przez nieprawości swoje uwije. Ryba, widząc wędkę, cieszy się, połyka chciwie ponętę; lecz gdy rybak pocznie wędkę ciągnąć, tedy czuje ból, widzi śmierć w ponęcie, którą połknęła. Tak dzieje się wszystkim, którzy w jakim bądź grzechu szczęście swoje zakładają. Przyjdzie czas, gdy uczują, jaki ból połknęli razem z ponętą grzechu.

 

 

II.

 

One cztery tysiące lat mają inne jeszcze głębokie znaczenie. Pan Bóg ociągał się tak długo z zesłaniem zbawienia swojego dlatego, aby ludzie nędzę swoją i niemoc swoją tym lepiej poznali, ażeby więc z tym większym utęsknieniem od Pana wyglądali pomocy.

 

Wszystek świat stał się jakoby jednym wielkim wrzodem zepsucia. Gdy ten wrzód dojrzeje, wtedy dopiero chciał przyjść Lekarz. Podobnie dzieje się w chorobach ciała. Gdy zepsute soki wszystko ciało zakażą, lekarz nie wpierw używa środków, aż wszystka ropa wyrznie się na wierzch.

 

Pan Bóg chciał w miłości swojej, ażeby ludzie sami zużyli wszelkie sposoby ratunku. Dopiero, gdy te wszystkie środki okażą się nieskutecznymi, chciał przyjść z nieba, aby wszystka ziemia uznała i wysławiała tym goręcej zmiłowanie Jego. Po czterech tysiącach lat nadaremnych wysiłków chciał się ulitować Pan, aby świat nie sobie samemu przypisywał zbawienie, lecz żeby uznał tym jaśniej, iż zbawienie tylko od Pana, i tylko od Niego samego.

 

Czegoż nie próbowali ludzie, by się podźwignąć z upadku i nędzy swojej! Pogaństwo wymyślało sobie coraz nowe bóstwa bez liczby, rozumiejąc, że ono ich wybawi. Królów i bohaterów swoich czczono jako bogów, lecz i ci nie mogli zbawić. Oddawano pokłon potęgom przyrodzenia; kłaniano się zwierzętom, własnym sprośnym żądzom, to wszystko pogorszało ich nędzę i upodlenie.

 

Pogaństwo kusiło się zbudować jedną wielką monarchię na ratunek. Powstawał król po królu, zastępy wojsk wodził po wszystkich ziemiach, toczył strumienie krwi, – niebawem kładł się do grobu, a z nim kończyło się panowanie jego i jego potęga.

 

Myślano, że dobrobyt, rozkwit sztuk, handlu, przemysłu będzie zbawieniem. W onych potężnych monarchiach Wschodu takie zakwitły bogactwa i taki blask sztuki zajaśniał, że się i dzisiaj zdumiewamy. Świadkiem tego ruiny takich miast jak Babilon, Niniwa, które teraz odkopują. Ale wszystko nie pomogło nic; serce ludzkie puste i bez nadziei i bez pociechy, rany duszy nieuleczone.

 

Takie były prace i wysiłki pogaństwa.

 

Takie też i żydostwa. I żydowin miał się przekonać, że marne wszelkie ludzkie wytężenia, że modły, ofiary i wszystkie obrządki żydowskie przez tyle tysięcy lat nie zdołały sprowadzić z niebios zbawienia.

 

Wszystek ród ludzki podobien był do syna marnotrawnego, który do takiej doszedł nędzy, że cierpiał wielki głód, i nawet nie miał młotu, który wieprze jadły, na zaspokojenie głodu.

 

Ta nędza dopiero przywiodła go do poznania i zawołał: "Wstanę, i pójdę do ojca!". To musiał wyrzec świat, żeby poznał, iż odkupienie jest szczerą łaską, na którą sobie nie zasłużył.

 

Jakaż stąd i dla nas nauka!

 

Podobnie ociąga się niekiedy Bóg z pomocą swoją przez długi czas i w naszych potrzebach i utrapieniach. Wołamy do Boga, a Bóg, zdaje się, jakoby nie chciał słyszeć tego wołania. Nieraz niecierpliwimy się, tracimy nadzieję. Wspomnijmy tedy na one cztery tysiące lat; przez te tysiące lat wołał ród ludzki do nieba i wyczekiwał zbawienia; dopiero po upływie tak długiej nocy zajaśniał poranek odkupienia. Czyżbyśmy śmieli żądać, by Bóg wysłuchał nas zaraz na pierwszy głos? Czy możemy powiedzieć, żeśmy na to zasłużyli, żeśmy tego godni? Pan Bóg odwłóczy pomoc swoją, abyśmy poznali, żeśmy przez grzechy stali się niegodni prędkiego wysłuchania. Odwłóczy, byśmy tym głośniejszy krzyk podnosili w niebiosa, i byśmy z większą miłością i z większą ufnością od Pana wyglądali ratunku. Bądźmy pewni, że czasu swego wysłucha nas i zmiłuje się.

 

 

III.

 

Na ostatku wielkość i majestat tego zbawienia od Pana wymagały, aby się świat przez cztery tysiące lat sposobił na jego przyjęcie.

 

Kto jest Ten, który przyszedł od Pana jako zbawienie nasze? Jest to jednorodzony Syn Ojca przedwiecznego, przed którym tysiące lat są jako dzień wczorajszy i jako jedna straż nocna. Ten, który jest Panem czasów i żywota. Wobec istności Jego niepojętej cztery tysiące lat przedtem i tysiące lat potem, i wszystkie czasy, – to jako cień przelotny na ścianie, i jako jedna fala wody, co wichra chwilkę jedną i ginie w oceanie wieczności. Wobec tej nieskończoności Pana Boga nie ma nic, co by się mogło zwać: rychło lub późno, krótko lub długo.

 

Ta wielkość i ten majestat Syna Bożego potrzebował tak długiego przygotowania się ziemi, aby świat tym dokładniej poznał tę wielkość i pokłon jej oddał. Na ziemi miał się spełnić cud największy; więc nie mógł się stać nagle i bez przygotowania; do spełnienia potrzeba było długiego czekania i długiego pragnienia. Wpierw musi stanąć ołtarz, zanim kapłan ukaże ludowi wiernemu Boga utajonego w Przenajświętszym Sakramencie. Tak w ciągu onych czterech tysięcy lat układał się kamień po kamieniu, aż stanęła świątynia, godna przyjęcia Syna człowieczego. Wpierw musiały się zjawić one świetne zastępy Patriarchów i Proroków jako przesłańców wielkiego Króla; wpierw musiały przesunąć się przed oczyma świata figury, aby wskazywały na Tego, który je wszystkie w życiu swym wypełni; – tedy dopiero miał przyjść Święty nad Świętymi.

 

Te cztery tysiące lat były nie tylko czasem przygotowania na uczczenie Króla, który miał nawiedzić ziemię; lecz także przygotowania serc na przyjęcie Zbawiciela. I te serca przysposabiał Pan Bóg rozmaitymi sposoby. I wśród najczarniejszej nocy pogaństwa nie zamarło całkiem sumienie ludzkie; odzywało się ono wciąż jako głos Boski z upomnieniem i skargą. Pan Bóg pouczał pogaństwo przez nadzwyczajnych mężów, których do nich posyłał; przez nadzwyczajne karania i plagi; przez nadzwyczajne zjawiska, a nawet przez błogosławieństwa doczesne, które na nich spuszczał. Osobliwie zaś lud Izraelski wybrany został w tym celu, ażeby przygotowywał świat na przyjęcie Zbawiciela. Izrael był wielkim prorokiem na ziemi, był onym kwasem rozczyniającym wszystką mąkę, wszystkie narody. Jako wielki prorok kroczył Izrael pośród rozmaitych ludów, aby opowiadał przyszłe zbawienie. W tym celu Bóg zaprowadził ten lud do Egiptu, zaprowadził do ziemi Kanaan; potem rozproszył go pomiędzy inne ludy pogańskie – do Asyrii, do Babilonii, do Medii; a gdy Rzymianie owładnęli światem, nie było ani jednego miasta, w którym by nie mieszkali żydzi i nie opowiadali przyszłego Mesjasza.

 

Tak był przygotowany świat. I przyszedł ten upragniony od wszystkich narodów: Słowo stało się Ciałem i mieszkało między nami.

 

Ze żywą wiarą, z najczulszą wdzięcznością spoglądajmy w duchu na to zbawienie od Pana, na ten żłóbek i na tę stajenkę Betlejemską.

 

Oby to zbawienie świata było i dusz naszych zbawieniem! Amen.

 

–––––––––––

 

 

Ks. Józef Stagraczyński, Wybór kazań niedzielnych i świątecznych. Tom II. Poznań. NAKŁADEM I CZCIONKAMI DRUKARNI I KSIĘGARNI ŚW. WOJCIECHA. 1908, ss. 409-415. (1)

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Pozwolenie Władzy Duchownej:

 

Wolno drukować.

 

P o z n a ń , d. 13-go Maja 1908.

 

(L. S.)

Konsystorz Jeneralny Administratorski.

X. Echaust.

 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Przypisy:

(1) Por. inne kazania na święto Bożego Narodzenia: 1) Abp Ignacy Hołowiński, Kazanie na Boże Narodzenie. 2) Bp Karol Józef Fischer, Przemowa w nocy Bożego Narodzenia przed Jutrznią i Mszą pasterską. O nabożeństwie tejże nocy. 3) Ks. Zygmunt Golian, Kazanie na uroczystość Bożego Narodzenia. O trzech stopniach, po których ku nam zstąpił Syn Boży, stawszy się człowiekiem. 4) O. Henryk Jackowski SI, a) Objaśnienia pierwszej Ewangelii na uroczystość Bożego Narodzenia. b) Objaśnienia drugiej Ewangelii na uroczystość Bożego Narodzenia. c) Objaśnienia trzeciej Ewangelii na uroczystość Bożego Narodzenia. 5) Ks. Piotr Ximenes, Krótki wykład świętej Ewangelii na dzień Bożego Narodzenia. (Przyp. red. Ultra montes).

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMX, Kraków 2010

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: