UWIELBIENIA

 

ŁASKI BOŻEJ

 

według

 

KS. DR. MACIEJA JÓZEFA SCHEEBENA i O. EUZEBIUSZA NIEREMBERGA SI

 

z czwartego wydania niemieckiego

 

wolno przełożył

 

KS. JACEK TYLKA

 

––––––––

 

KSIĘGA DRUGA

 

O wzniosłym i tajemniczym połączeniu z Bogiem, które sprawuje w nas łaska

 

~~~~~~~

 

ROZDZIAŁ ÓSMY

 

O miłości niewypowiedzianej, jaką Bóg względem nas pała, jeśli łaskę uświęcającą posiadamy

 

1. Ta tajemnica miłości, jaką Bóg pała względem nas, jeżeli staliśmy się za pomocą łaski synami i przyjaciółmi Jego, jest tak słodką, głęboką i niewyczerpaną, iż musimy przypatrzyć się jej nieco dłużej i uważniej. Tych słów podziwienia Joba świętego: "Cóż jest człowiek, iż go wielmożysz? albo co przykładasz ku niemu serce Twoje?" (1) nie możemy się dosyć napowtarzać przy rozmyślaniu obecnej tajemnicy. "Czymże jest człowiek?" powiada św. Bernard, objaśniając ten ustęp, "bez wątpienia jest on marnością, jest istną nicością. Jakże jednak mógłby być nicością ten, którego Bóg tak bardzo okrywa chwałą? Odetchnijmy moi Bracia! Pomimo tego, iż serca nasze same ze siebie są nicością, to przecież mogą czymś być w sercu Boga. O Ojcze miłościwy! O Boże nędznych! Czemuż obracasz Twe serce ku nam ? Skoro sam powiedziałeś: «gdzie jest skarb twój, tam jest i serce twoje» (2) czyż więc i my nie jesteśmy skarbem Twoim, skoro serce Twoje jest przy nas? Lecz jakżeż możemy być nicością, będąc poniekąd skarbem Twoim?".

 

I w istocie w naturze naszej nic nie ma takiego, co by mogło skłonić miłość Bożą, aby się z taką czułością zwracała ku nam i w nas spoczywała. A tylko wtedy możemy być w pewnej mierze skarbem Bożym, jeżeli skarb łaski otrzymujemy płynący ze serca Bożego i nosimy go w naszych acz ułomnych i kruchych naczyniach. Jakże zatem wielka jest piękność łaski, jak wspaniały ów blask zachwycający i porywający serce Boże a wywołujący już nie ogólną, ale całkiem szczególną miłość Boga najwyższego, kiedy spogląda na duszę łaską ozdobioną.

 

Atoli wielka różnica zachodzi pomiędzy miłością a miłością, jedna i ta sama osoba może drugą w różny sposób szczerze miłować, a mianowicie: już to miłością zwykłą i powszechną, już też szczególną i znamienitą, porywającą serce miłującego a zarazem przykuwającą go do przedmiotu miłości. W tej ostatniej miłości, zwanej miłością "zachwytu" rozróżnia Ryszard od św. Wiktora, sławny mistyk, cztery stopnie. Pierwszy stopień jest wtenczas, kiedy serce nie może miłości swej owładnąć; drugi, kiedy jej zapomnieć nie może; trzeci, kiedy w czym innym nie ma już więcej upodobania; czwarty i ostatni: kiedy wielkością miłości swojej nie może się zadowolić. Miłość pierwszego stopnia nazywa on "niezwyciężoną", ponieważ nie może jej wyprzeć żadne inne uczucie; miłość drugiego stopnia zowie się "nierozdzielną", ponieważ tak mocno trzyma się pamięci, iż nie da się od niej oddzielić; miłość trzeciego stopnia zowie się "odrębną", ponieważ nie znosi towarzyszów; czwartego nareszcie "nienasyconą", ponieważ żadnym innym pokarmem nie może być zaspokojoną i nasyconą.

 

Niechże się tedy nie wydaje nikomu dziwnym, iż człowiek tą miłością zachwytu porwany bywa ku Bogu, dobru najwyższemu i najwdzięczniejszemu, gdzie wszelką szczęśliwość swoją znajduje. Kiedy jednakże Bóg łączy się taką miłością z człowiekiem stworzonym jednym słowem ust Jego i ulepionym z gliny prawicą Jego, – nie może to być bez udzielenia mu za pomocą łaski czegoś nadzwyczaj kosztownego i cudownego, co blask niewypowiedziany posiadając zachwyca Go i budzi w Nim najżarliwszą miłość.

 

Cóż może być jednakże w rzeczywistości więcej niepokonalnym, silnym i zwycięskim nad ową miłość, która Syna Bożego, Króla wszechmocnego pokonała i uczyniła Go sługą naszym? Ona to sprowadziła Go z łona Ojcowskiego na ziemię; ona to rozbroiła najstraszliwszy gniew Sędziego sprawiedliwego i pokonała wspaniale i zwycięsko całą nędzę ludzką. Słusznie zauważa św. Bazyli z Seleucji: "Taką jest natura Bóstwa, iż sama wszystko zwyciężając, zwyciężona przecież bywa miłością ku ludziom". Dlatego to nazywa oblubieniec Boski w Pieśni nad Pieśniami oblubienicę i przyjaciółkę swoją (przez którą rozumie duszę łaską ozdobioną), straszną; porównuje ją z wojskiem uzbrojonym i uszykowanym, prosi ją, aby nieco odwróciła swe oczy od niego, podobne do zwycięskich wozów tryumfalnych, aby nie zabrała mu serca i aby go nie przykuła do przedmiotu miłości.

 

Zaiste miłość to sprawia, iż Bóg niejako sam ze siebie wychodzi i zatapia się w ukochanym przedmiocie i dlatego też słusznie nazywają ją miłością zachwytu. Jeżeli to możemy powiedzieć pod pewnym względem o człowieku, iż on wychodzi niejako sam ze siebie wskutek miłości i serce swoje jakby wkłada w serce przyjaciela, rozumieć to należy więcej idealnie a mianowicie o afektach i uczuciach wzajemnych. Bóg przeciwnie posiadający istotę i miłość nieograniczoną i jedno będący z miłością wchodzi w nowy sposób z istotą swoją do dusz, łaską ozdobionych i łączy się z nimi tak ściśle, jakby chciał być poniekąd częścią ich istoty. A kiedy Augustyn św. mówi o człowieku kochającym, że połowa duszy jego mieszka w przyjacielu, to miłość Boża jest bez porównania potężniejszą, ponieważ Bóg złożył nie połowę Ducha swego, ale całego w sercach ukochanych swych przyjaciół. Tak potężną jest owa miłość Boża, jaką za pomocą łaski uzyskujemy. A że ta miłość łączy nierozdzielnie Boga z przyjaciółmi Jego, za pomocą ciągle trwającej i nieprzerwanej o nich pamięci, objawia On to sam przez usta proroka Izajasza, kiedy słowa wypowiedziane o Syjonie ziemskim odnosi w znaczeniu wyższym i doskonalszym do Syjonu duchowego, przez który nas łaską ozdobionych rozumie. "Izali może zapomnieć niewiasta niemowlęcia swego, aby się nie zlitowała nad synem żywota swego? a choćby ona zapomniała, wszakże ja nie zapomnę ciebie" (3).

 

Jak dobroć Boża nieskończona przewyższa bez porównania każdą inną dobroć, tak miłość i opieka Jego ojcowskiego serca względem synów przybranych przewyższa miłość i opiekę wszystkich ojców i matek ziemskich i wtenczas szczególnie kiedy nas owi opuszczają, opiekuje się nami Bóg. Wszakże tak śpiewa Psalmista Pański: "Ojciec mój i matka moja opuścili mię, ale Pan przyjął mię" (4).

 

Atoli jak Bóg zwyciężony miłością przychodzi do nas nie tylko z przychylnością, ale i z istotą swoją rzeczywiście, tak i ta miłość nie tylko pamięcią na nas łączy Go z nami, lecz także sprawia, iż On z istotą swoją ustawicznie przy nas i w nas jest obecny. I jak Bóg nie może odmówić nam będącym w stanie łaski, swej przychylności, tak nie może nam zaprzeczyć owej obecności tajemniczej. Albowiem rozkoszą zbytnie wielką jest dla Boga przebywanie w duszy ozdobionej łaską uświęcającą; upodobanie zbyt wielkie ma w spoglądaniu na jej piękność niewysłowioną tak dalece, że zdaje się, jakoby tylko w takiej duszy miał Bóg spoczynek i jakoby tylko w niej mógł znaleźć szczęście swoje; – wszakże sam powiada: "Kochanie moje być z synami człowieczymi" (5).

 

Jak zaś bardzo ta miłość Boża względem człowieka znajdującego się w stanie łaski poświęcającej jest wyłączną, można poznać stąd, iż Bóg żadnej innej istoty, łaską nie ozdobionej, nie przypuszcza do tej miłości. Bóg wprawdzie obejmuje stworzenia wszystkie ramionami miłości swojej, ale nie przyjmuje wszystkich do wnętrza Swego serca Boskiego. Sam siebie kocha On inną miłością aniżeli stworzenia, a właśnie przez łaskę staje się stworzenie uczestnikiem Jego największej miłości. Jak Bóg kochając szczególniej siebie samego, zapomina o swoich stworzeniach i kocha je jako przeznaczone do opowiadania Jego chwały tylko dla siebie, tak również kocha w szczególniejszy sposób swoje dzieci, jakby już nie mógł kochać w całym świecie nikogo innego; na nich to z upodobaniem niewysłowionym spoczywa oko Jego, a na resztę stworzeń spogląda tylko o tyle, o ile przyczyniają się do chwały i obsługi Jego dzieci. Z tego powodu Bóg nazywa przyjaciół swych w Pieśni nad Pieśniami gołębicą, oblubienicą całą piękną i słusznie; albowiem chociaż jest ich wielu, to przecież wszyscy jaśnieją tym samym światłem łaski i uczestniczą w tej samej naturze Bożej, a każdy używa całkowicie i niepodzielnie miłości Boskiej, gdyż miłość Boża może w swej nieskończoności objąć jednego tak jak wielu i wielu tak jak jednego.

 

W końcu miłość Boża względem dusz w łasce będących jest nienasycona, a można to powiedzieć, ponieważ jest niezadowoloną nieskończonością swoją; przez 33 lat tu na ziemi poiła się ona boleściami i cierpieniami, a przecież zawsze pragnie i nie przesyca się strumieniami przykrości niezliczonych, podobnie jak ogień pożerający i wszystko niszczący, szuka coraz nowego pokarmu i zapala ustawicznie wszystko co napotka.

 

O Boże najlepszy i najlitościwszy! czyś tak zupełnie zapomniał już o Twych dawnych dobrodziejstwach? Czyż nie zważasz już ani na wylanie się wszechmocy Twojej, użytej przy stworzeniu dla dobra naszego, ani na niepojęty cud wcielenia Twojego, ani wreszcie na długie lata życia Twego przepełnionego cierpieniami; – ale wołasz na nas: pragnę? Czyś jeszcze nie uczynił dosyć dla Twej miłości? Zaiste o Jezu słodki, to nie wystarczało Tobie! O Jezu! miłość Twoja jeszcze się nie zużyła przez te wszystkie nieprzerwane i uciążliwe podróże po Judei, Galilei, Samarii niszczące siły Twego ciała. Zawsze jeszcze gorzałeś pragnieniem gorącym, gorzkim i słodkim i chciałeś wypić kielich cierpień aż do dna samego. Zapragnąłeś nie kilku kropel cierpień, ale całego oceanu, podobnie jak chciałeś wylać nie kilka kropel krwi, lecz całe potoki, chociaż i te kilka kropel krwi droższe były od tysiąca światów i wystarczyłyby zupełnie dla naszego zbawienia. Ależ i ten ocean cierpień niezmierny nie potrafił objąć obfitości miłości Twojej. Chętnie wycierpiałbyś jeszcze więcej dla naszego zbawienia, gdyby tego było potrzeba. Następnie zesłałeś nam z nieba Ducha Świętego Pocieszyciela, darowałeś się w Najświętszym Sakramencie, dałeś nam Ojca Twego i uczyniłeś Go Ojcem naszym. Cóż jeszcze pozostaje, co byś nam mógł dać i w ten sposób nasycić miłość Twoją nieznającą spoczynku? Nie co innego zaiste, jak tylko to, abyś nas ze Sobą, Ojcem i Duchem Świętym najściślej połączył i abyś nas napełnił sobą samym i łaską świętą w tej mierze, jak pragnienie nasze wzrasta.

 

3. O duszo szczęśliwa, łaską Bożą ozdobiona, zawierająca w tym objęciu słodkim miłość niezwyciężoną, nieugaszoną, szczególną, a co najgłówniejsza niestrudzoną Pana potężnego i Stwórcy wszechrzeczy! Gdyby łaska tylko takie dobra ze sobą przynosiła, czyż moglibyśmy je na równi stawiać i mierzyć z rozkoszami i skarbami wszystkimi? Być kochanym od innych jest zawsze słodką rzeczą. Atoli taką miłością być umiłowanym i kochanym od tak potężnego Pana, jest czymś nieskończenie rozkosznym i słodkim tak, iż wydaje się niepodobnym do uwierzenia, jak człowiek może jeszcze taką miłość sobie lekceważyć. Cóż to za potwór obrzydliwy musi być owa dusza, porzucająca łaskę, odpychająca tę miłość od siebie i depcząca ją nogami. Nawet serce najtwardsze i najgorsze musi się zgrozą przejąć na taką niegodziwość niesłychaną. Nic nie potrafi oderwać Boga od człowieka w łasce zostającego; raczej musiałby Bóg przestać istnieć, aniżeliby zezwolił na takie rozłączenie; a ty człowiecze nędzny odłączasz się pod lada pozorem od Niego i każda rozkosz chwilowa już ci wystarcza, aby się Go pozbyć na zawsze! Bóg oddaje ci miłość całą i niepodzielną, a ty znieważasz ją i rozpraszasz przez czcze i próżne upodobanie w rzeczach znikomych! Bóg nie mógł się nasycić, kiedy cię kochał, obejmował i obsypywał dobrodziejstwami, a tobie wydaje się za wiele, jeżeli nogą ruszysz dla Przyjaciela tak bardzo ofiarnego i tak w szafowaniu dobrodziejstw swych rozrzutnego.

 

O pójdźcie wy przyjaciele, miłośnicy i umiłowani od Boga i obmyjcie przynajmniej łzami, jeżeli inaczej nie możecie, obelgi sromotne wyrządzane miłości wiecznej! Przynajmniej teraz bądźmy wdzięczniejsi za to, iż dawniej my i inni gardziliśmy tą miłością Bożą! Oddajmy Bogu naszemu najstalszemu miłośnikowi, miłość nie dającą się zwyciężyć pokusami żadnymi. Odpłacajmy pamięcią żywą, radosną i ustawiczną o Nim, tę Jego pieczę ciągłą i nieprzerwaną nad nami. Oddajmy Mu serce całe za tę szczególną miłość i nie zostawiajmy w nim miejsca dla stworzeń znikomych. Odpowiadajmy na te Boże pragnienia nienasycone a pełne dobrodziejstw dla nas, usiłowaniami nieznużonymi, kochajmy Go coraz silniej i czyńmy coraz więcej dla chwały Jego, o ile tylko na to nasza nędza pozwala. "Nigdy", pisze Anzelm św., "nie ustaje miłość pożądać tego, co zdziałać może i owszem pragnie więcej jeszcze działać, aniżeli może".

 

–––––––––––

 

 

Uwielbienia łaski Bożej, według Dr. M. J. Scheebena i O. E. Nieremberga T. J. z czwartego wydania niemieckiego wolno przełożył X. J. Tylka. Tarnów 1891, ss. 230-240.

 

Przypisy:

(1) Job. VII, 17.

 

(2) Mt. VI, 21.

 

(3) Izaj. XLIX, 15.

 

(4) Ps. XXVI, 10.

 

(5) Przyp. VIII, 31.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXVII, Kraków 2017

Powrót do spisu treści dzieła pt.
Uwielbienia łaski Bożej
według Ks. Dr. M. J. Scheebena i O. E. Nieremberga SI

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: